Pierwszym odcinkiem był artykuł “Rozkapryszona gwiazda” pióra Stanisława Janeckiego, który ukazał się w nr 02/2015 tygodnika “W Sieci” 12 stycznia 2015 r. Zawiera on sylwetkę pani premier Ewy Kopacz przedstawioną w następujący sposób:
“W stanie silnego wzburzenia Ewa Kopacz ma biegać po swoim gabinecie bez butów (w rajstopach), kląć jak szewc i wygrażać pięściami niewidzialnym wrogom (…) Gdy Ewa Kopacz się „wkurzy”, a w taki stan wpada co najmniej kilka razy dziennie, zaczyna szybko mówić, połykając końcówki albo tracąc głos przy wymawianiu niektórych słów. I coraz gwałtowniej wymachuje rękami – tak, że czasem potrafi sama sobie zrzucić okulary. Najczęściej mimowolnie chwyta się za głowę, rujnując sobie fryzurę, w efekcie prawie zawsze jest rozczochrana (…)
Z rozmów z urzędnikami kancelarii oraz gośćmi sekretariatu pani premier wyłania się obraz osoby reagującej histerycznie na takie drobiazgi jak nierówno ustawiony fotel czy minimalne spóźnione podanie kawy – dodaje autor. – Po takim strasznym „przestępstwie” z gabinetu szefowej rządu dobiegają krzyki, złorzeczenie jakimś „tłukom” i „tłumokom”, zapowiedzi „wyrzucenia wszystkich na zbitą twarz” oraz bardzo siarczyste przekleństwa i odgłosy trzaskania różnymi przedmiotami.”.
W dalszym ciagu owego artykułu dowiadujemy się, iż :
“W efekcie szefowa rządu urzęduje od histerii do histerii, nie mając żadnej pewności, którą z przedstawianych jej wersji wydarzeń powinna brać pod uwagę.”. A dalej:
“Pracownicy sekretariatów obu pań twierdzą, że Ewa Kopacz wyraźnie stylizuje się na duńską premier Helle Thorning-Schmidt. Nie ma jeszcze tylko odwagi noszenia czerwonych czy różowych żakietów, co często robi Dunka (…)
Doświadczeni urzędnicy w ministerstwach i urzędach centralnych uważają Ewę Kopacz za premiera przejściowego, więc specjalnie sie nie wysilają, żeby jąkokietować czy jej się podlizywać (…) Żartują, że przygotowuja dla Ewy Kopacz “biuletyny szczęścia, zdrowia i pomyślności”, i czekają na “normalnego premiera”. Im histeria i napady wściekłości pani premier są obojętne, bo osobiście nie muszą się z nią kontaktować.”.
O powyższej publikacji pisałam /TUTAJ/, a jej krótkie omówienie jest /TUTAJ/.
Po 18 dniach, 30.10.2015, Stanisław Janecki powrócił do tematu metod pracy pani premier Kopacz w tekście “Tusk ratował Kopacz neurolingwistycznym programowaniem, ale wyszła z tego katastrofa”, opublikowanym w portalu Wpolityce.pl /TUTAJ/. Wynika z niego, że sytuacja w Kancelerii Premiera znacznie się pogorszyła. Czytamy m. in.:
“Sukcesy Ewy Kopacz to przede wszystkim porozumienie z górnikami, które niczego nie załatwiło oraz kompromitacja najbliższego otoczenia pani premier, co zaowocowało dymisją trzech osób, w tym rzeczniczki rządu. Ewa Kopacz schowała się, bo tak jej doradził, a właściwie nakazał Donald Tusk. Zrobił to niejako rutynowo, bo twierdzenie, jakoby Ewa Kopacz była samodzielnym podmiotem polskiej polityki, niezależnym od Tuska, to baśnie z mchu i paproci. (…)
Donald Tusk też to wie, zatem postanowił schować swoją polityczną wybrankę. Sam zresztą też znikał, kiedy nie wiedział, co zrobić bądź wtedy, gdy narobił głupot. Ale Tusk w czasie zniknięć przeważnie poddawał się neurolingwistycznemu programowaniu (NLP), po którym z nową werwą i całkiem skutecznie robił Polakom wodę z mózgu.
Ewę Kopacz też namówiono na treningi z NLP, ale jak mi doniosły wiewiórki z KPRM, trenerzy wyrywali sobie włosy z głowy, bo pani premier nie dało się niczego nauczyć. Było nawet gorzej, bo podsuwane jej schematy powtarzała w tak karykaturalnej formie, że zaproszeni na te ćwiczenia zaufani pracownicy w roli widzów dostawali totalnej głupawki. (…)
Sama pani premier zdaje sobie powoli sprawę, że coś z nią jest nie tak i zaczyna mieć permanentnego doła. Wcześniej wyładowywała się na innych, teraz podobno często płacze. Ale też oczywiście nadal wybucha, tylko że od jakiegoś czasu nikt się już tych wybuchów nie boi.
W pracy kancelarii pani premier panuje obecnie atmosfera z brytyjskiego serialu „Allo, Allo!”, czyli jest jak w Café René. (…) Donald Tusk jest niemal codziennie bombardowany w Brukseli wiadomościami o tym, co się dzieje w rządzie, czyli na planie „Allo, Allo!”. Ma też wciąż telefony od samej pani premier, która niezmiennie zadaje mu leninowskie pytanie „Czto diełać” (co robić?). Najpierw próbował jej coś radzić, ale gdy dodzwonili się do niego także jego dawni trenerzy NLP i opowiedzieli, jak przebiega nauka z Ewą Kopacz, doradził jej ukrycie się. Problemem jest to, że Ewa Kopacz nie może wytrzymać w ukryciu. “.
Na zakończenie Stanisław Janecki próbuje pocieszać siebie i nas:
“Może więc jednak lepiej mieć Kopacz za premiera i klimat z „Allo, Allo!” niż Grabarczyka i „Alternatywy 4” czy Schetynę i „Rodzinę Soprano”.”.
No cóż, z prawdziwą przyjemnością dowiedziałam się, że Tusk jest obecnie prześladowany przez panią Kopacz. Dobrze mu tak !!! Zrobiło mi się żal Łukasza Warzechy, który w każdym numerze “W Sieci” stara się żartować z pani premier /w rubryce “Off the record”/, nie zdając sobie sprawy z tego, iż rzeczywistość jest dużo bardziej zabawna, niż wszystkie jego dowcipy razem wzięte.
Pozostaje jedno, dość istotne, pytanie: Kto naprawdę rządzi? Pani Kopacz jest do tego przeciez niezdolna, a mimo to rząd istnieje, funkcjonuje i jakieś decyzje są podejmowane. Przez kogo?
Dodaj komentarz