Myśl dnia
Jacek Pulikowski
Św. Małgorzaty Marii Alacoque, dziewicy
Dzień Edukacji
Obrzezanie nie ma znaczenia, tylko wiara, która działa z miłościCzytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów.
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli. Oto ja, Paweł, mówię wam: Jeżeli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.
My zaś z pomocą Ducha na zasadzie wiary wyczekujemy spodziewanej sprawiedliwości. Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 119,41.43.44-45.47-48)
Refren: Niech Twoja łaska zstąpi na mnie, Panie.
Panie, niech zstąpi na mnie Twoja łaska, *
Twoje zbawienie według Twej obietnicy.
Nie odbieraj moim ustom słowa prawdy, *
bo ufam Twoim wyrokom.
A Prawa Twego zawsze strzec będę *
po wieki wieków.
I będę kroczył szeroką drogą, *
bo szukam Twoich przykazań.
I będę się weselił z Twoich przykazań, *
które umiłowałem.
Moje ręce wznoszę ku Twym przykazaniom, które miłuję, *
i rozważam Twoje ustawy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Hbr 4,12)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Żywe jest słowo Boże i skuteczne,
zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 11,37-41)
Czystość wewnętrzna
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Na to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Czyste serce
Zewnętrzne postawy naszych zachowań są ważne. Jezus jednak przypomina nam, że człowiek to także wnętrze, duch, sumienie. Jeśli nasze zachowania, postawy, myśli nie wypływają z wnętrza, mogą być pozorne, nieszczere, sztuczne, zależne od sytuacji. Jezus mówi nam, abyśmy na jałmużnę dawali właśnie nasze wnętrze, czyli nas samych, a nie tylko nasze dobra materialne. Prawdziwą jałmużną jest bowiem nasza zdolność kochania innych.
Jezu, oczyść moje serce, abym patrzył z wyrozumiałością i miłością, a nie od razu oceniał innych. Abym bardziej zauważał dobro i piękno niż błędy i słabości.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
Trudna do odparcia pokusa koncentrowania się w wierze na tym, co zewnętrzne, widoczne, policzalne, nieubłaganie dotyka każdego. Niesie ona ze sobą niebezpieczne wypaczenie obrazu Boga: Bóg jawi się wtedy jako niemiłosierny perfekcjonista rozliczający człowieka z każdej czynności zewnętrznej, jako bożek sklecony na miarę „śmiertelnego człowieka”. Czy Bóg potrzebuje pustych precyzyjnych gestów wiary pozornie oczyszczających brud duszy? On chce raczej przyjąć brud wewnętrzny, by sam mógł oczyścić go miłością.
ks. Mariusz Jedliczka, „Oremus” październik 2003, s. 60
JEDNI DLA DRUGICH CZŁONKAMI
Panie, spraw, abym mógł pomóc dla dobra wielu, aby osiągnęli zbawienie (1 Kor 10, 33)
Wszyscy wierzący, „zrzeszeni w Ludzie Bożym i ustanowieni w jednym Ciele Chrystusowym pod jedną Głową, kimkolwiek są, powołani zostali do tego, aby jako żywe członki ze wszystkich swoich sił… przyczyniali się do wzrastania Kościoła i do jego ustawicznego uświęcania. Apostolstwo… jest uczestnictwem w samej zbawczej misji Kościoła i do tego właśnie apostolstwa sam Pan przeznacza wszystkich przez chrzest i bierzmowanie” (KK 33).
Jest jasne, że każdy będzie apostołem darów otrzymanych od Boga i według osobistego powołania, lecz wszyscy powinni nimi być, ponieważ przez chrzest i bierzmowanie wszyscy otrzymali prawdziwą inwestyturę apostolską, a także miłość, „która jest duszą całego apostolstwa” (tamże). Rodzaje tego apostolstwa i odpowiedzialności są rozmaite, inne u biskupów, kapłanów, osób poświęconych Bogu, inne u rodziców, zwykłych chrześcijan; wszyscy jednak są apostołami, ponieważ wszystkich bez różnicy powołał Chrystus i wszczepił ich jako żywe członki w swoje Ciało Mistyczne. Żaden chrześcijanin nie może przestać interesować się zbawieniem braci: wszyscy „tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12, 5), dlatego dobro jednego jest dobrem wszystkich, jak zło jednego jest złem wszystkich. Chrystus zjednoczył ochrzczonych w solidarności swego miłowania, założył Kościół jako wspólnotę miłości, w której każdy powinien współdziałać dla wzajemnego dobra. On, jedyny Zbawiciel, ma moc zbawiać i uświęcać bezpośrednio wszystkich ludzi, bez niczyjej pomocy; jednak w zwykłym porządku pragnie to czynić za pośrednictwem swoich członków. „Straszliwa to tajemnica, nigdy nie dosyć rozważana: fakt, że zbawienie wielu zależy od modlitw i dobrowolnych umartwień podejmowanych przez członki Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa oraz od współpracy pasterzy i wiernych” (Pius XII). To jest tajemnica obcowania świętych, wspólnoty łaski i miłości, bo wspólnoty życia w Chrystusie.
- Boże mój, doznaję ogromnej udręki wskutek zguby tylu dusz, szczególnie tych, które przez chrzest stały się członkami Kościoła, i pragnę gorąco pracować nad ich zbawieniem, a nawet jestem gotowa ponieść tysiąc razy śmierć, byleby choć jedną uwolnić od strasznych kar piekielnych… Jak możemy żyć spokojnie widząc duszę skazaną na wieczność na największe kary? Czyje serce mogłoby patrzeć na to obojętnie? Jeśli ogarnia nas współczucie, gdy widzimy cierpienia ludzkie, które zresztą skończą się, przynajmniej przez śmierć, jak moglibyśmy pozostawać obojętni wobec wiecznych cierpień?
Boże mój, jeśli pragnę śmierci, to tylko w tych krótkich chwilach, gdy gwałtownie pragnę ujrzeć Ciebie… lecz dusza moja pragnie na powrót żyć, jeśli tak podoba się Tobie, by więcej jeszcze służyć Tobie… Gdybym mogła przyczynić się w jakiś sposób do tego, by jakaś dusza kochała Cię więcej i więcej Cię wielbiła, choćby to miało być tylko chwilowo, wybrałabym wtedy raczej życie, choćby długie, aniżeli wieczną chwałę (św. Teresa od Jezusa: Życie 32, 6; Sprawozdania duchowe 6, 7).
- Panie, Ty wiesz, dlaczego wołam do Ciebie z tak śmiałą ufnością; Ty bowiem, udzielając mi współczucia i miłości, zmuszasz mnie, abym zanosiła do tronu Twojego moje prośby… Widzę zgubione dusze niezliczonych grzeszników, a gdy je widzę, kraje mi się serce lub raczej… rozszerza mi się serce, i tak przejęta współczuciem nie mogę nie opłakiwać ich nędzy, jak gdybym była podobna do nich, zanurzona w błocie ich win… Panie, Ty w ciągu swego życia śmiertelnego niosłeś ciężar dwóch krzyży, niosąc na swoich ramionach ciężar ogromny grzechów naszych; tak też, abym stała się doskonale podobną do Ciebie, obarczyłeś mnie dwoma krzyżami: jeden przyciska mnie przez choroby i inne utrapienia ciała, drugi rani duszę zbolałą wskutek zguby i ślepoty tylu godnych pożałowania grzeszników…
Ofiaruję Ci życie moje, Panie, teraz i na zawsze, kiedy spodoba się Tobie; składam je na Twoją chwałę błagając pokornie, przez moc Twojej męki, abyś oczyścił i uwolnił od wszelkiego błędu… Kościół, Twoją oblubienicę… Nie opóźniaj się już! (św. Katarzyna ze Sieny).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 318
http://mateusz.pl/czytania/2014/20141014.htm
Nierozumni!
Jezus nazywa skupienie się na tym, co zewnętrzne, głupotą – brakiem rozumu.
A przecież faryzeusze prawdziwie szukali Boga. Ja również prawdziwie Go szukam. Ile jednak we mnie faryzeizmu, gorliwości skierowanej zupełnie w niewłaściwym kierunku? Wiary, która wcale nie działa przez miłość, a jedynie przez spełnianie formalności, wypowiadanie starych formułek i trzymanie się utartych zwyczajów?
Nie wolno mi zatrzymać się na tym, co zewnętrzne: na wyglądzie, zachowaniu, stanie posiadania, sposobie mówienia itp., itd. Muszę walczyć o wolność od wszelkiego oskarżania, nawet najdrobniejszego. Od podejrzliwości i schematycznego traktowania siebie i drugiego człowieka.
Skoro Bóg stworzył cały świat, skoro On jest Twórcą słońc, planet, oceanów, gór, wszelkich istot niebieskich, ziemskich i podziemnych, to On stworzył serce i umysł mój i bliźniego mego. On też może stworzyć w nas serce czyste, serce z ciała.
Pomagam Mu w tym stwórczym dziele o tyle, o ile kocham. O ile w drugim człowieku, zwłaszcza tym trudnym, nieprzyjemnym, bolesnym i krzywdzącym widzę Jezusa, który w nim cierpi, jak Chrystus zamknięty w ciemnicy.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
http://liturgia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2014-10-14
**********************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
14 PAŹDZIERNIKA
**********
Święty Kalikst I, papież i męczennikKalikst żył w III wieku. Był rzymianinem, synem Domitiusa z Trastevere. Jako niewolnik Marka Aureliusza Karpofora, bogatego dygnitarza-chrześcijanina, przebywał na dworze cesarskim w Rzymie. Jego pan, chrześcijanin, powierzył mu odpowiedzialność za pieniądze innych chrześcijan. “Bank” upadł. Kalikst, bojąc się, że zostanie oskarżony o kradzież, postanowił uciec z Rzymu. Zatrzymano go po tym, jak wskoczył do morza. Jego właściciel pragnął go zabić. Jednakże dłużnicy wyprosili dla niego ocalenie, licząc na to, że przyzna się do kradzieży i zwróci pieniądze. Kalikst jednakże nie ukradł tych pieniędzy. Kaliksta aresztowano ponownie – tym razem za bójkę, w którą się wdał. Wysłano go do ciężkiej pracy w kopalni na Sardynii. Uwolniono go na mocy rozkazu cesarza i dzięki interwencji Karpofora. Kalikst przebywał w Antium, gdzie otrzymywał pieniądze na swoje utrzymanie od papieża Wiktora I. Po powrocie z zesłania został archidiakonem w Kościele rzymskim. Na polecenie papieża św. Zefiryna ok. 199 r. objął zarząd nad cmentarzem przy Via Appia w Rzymie, który dziś nosi jego imię. Pochowano na nim wielu papieży. Po śmierci Zefiryna w 217 r. Kalikst został wybrany papieżem. Mniejszość chrześcijan opowiedziała się jednak za kapłanem Hipolitem, co doprowadziło do powołania pierwszego w dziejach papiestwa antypapieża. Pontyfikat Kaliksta trwał 5 lat. W tym czasie zajął zdecydowane stanowisko wobec herezji sabelianizmu i monarchizmu, które błędnie interpretowały tajemnicę Trójcy Świętej, a także wobec schizmy Hipolita. Akceptował związki małżeńskie zawierane między osobami wolnymi a niewolnikami. Złagodził wykonywanie pokuty – pozwalał na odpuszczanie grzechów ciężkich. Przypomniał, że Kościół otrzymał prawo przebaczania wszystkich grzechów i wskazywał zarazem na miłosierdzie Boga. Na tej podstawie polecił przyjmować ponownie do Kościoła tych, którzy uprzednio zostali wykluczeni z niego na stałe za bałwochwalstwo, morderstwo czy nieczystość. Warunkiem natomiast powtórnego włączenia do Kościoła tych, którzy w czasie prześladowań odstąpili od wiary, tzw. lapsi, było odbycie przez nich pokuty kościelnej. Z tego powodu często go krytykowano. To właśnie z pism go krytykujących wiemy tak dużo o jego życiu. W czasie kolejnego prześladowania papież Kalikst poniósł śmierć męczeńską 14 października 222 r. – nie wiadomo jednak, w jaki sposób i z czyjej ręki. Został pochowany na cmentarzu Kalepodiusza przy Via Aurelia. Papież św. Grzegorz III (731-741) przeniósł relikwie św. Kaliksta do kościoła Matki Bożej na Zatybrzu, który prawdopodobnie wybudował. Według dawnego brewiarza Kalikst I miał ustanowić “suche dni”, czyli 12 dni (po 3 dni w każdym kwartale) pokuty i postu. Miał też udzielić chrztu kilku senatorom rzymskim, którzy ponieśli za wiarę śmierć męczeńską. W więzieniu miał uzdrowić strażnika, św. Prywata, i pozyskać go dla Chrystusa. Razem z nim poniósł śmierć męczeńską. Wreszcie, według tego samego źródła, opartego na Księdze Papieży, wyświęcił 8 biskupów, 16 kapłanów i 4 diakonów.W ikonografii św. Kalikst przedstawiany jest w stroju pontyfikalnym z tiarą na głowie. Jego atrybutami są: księga, kamień na księdze, pastorał. |
|
Święta Małgorzata Maria Alacoque, dziewicaMałgorzata urodziła się 22 lipca 1647 r. w Burgundii (Francja). Kiedy Małgorzata miała zaledwie 4 lata, złożyła ślub dozgonnej czystości. Jej ojciec był notariuszem i sędzią. Zmarł, gdy Małgorzata miała 8 lat. Oddano ją wtedy do kolegium klarysek w Charolles. Ciężka choroba zmusiła ją jednak do powrotu do domu. Oddana z kolei na wychowanie do apodyktycznego wuja i gderliwych ciotek, wiele od nich wycierpiała. Choroba trwała cztery długie lata. Dziecko dojrzało w niej duchowo. Nie pociągał jej świat, czuła za to wielki głód Boga. Pragnęła też gorąco poświęcić się służbie Bożej. Musiała jednak pomagać w domu swoich opiekunów. Marzenie jej spełniło się dopiero kiedy miała 24 lata. Wstąpiła wtedy do Sióstr Nawiedzenia (wizytek) w Paray-le-Monial. Zakon ten założyli św. Franciszek Salezy (+ 1622) i św. Joanna Chantal (+ 1641), a przez 40 lat kierownictwo duchowe nad nim miał św. Wincenty a Paulo (+ 1660). Małgorzata otrzymała habit zakonny 25 sierpnia 1671 r. Musiała wyróżniać się wśród sióstr, skoro dwa razy piastowała urząd asystentki przełożonej, a w latach 1685-1687 była mistrzynią nowicjuszek. Małgorzata była mistyczką – od 21 grudnia 1674 r. przez ponad półtora roku Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawiał jej swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości. Chrystus żądał od Małgorzaty, by często przystępowała do Komunii świętej, jak tylko pozwoli jej na to posłuszeństwo, a przede wszystkim tego, by przyjmowała Go w Komunii świętej w pierwsze piątki miesiąca. Polecał także, aby w każdą noc z czwartku na pierwszy piątek uczestniczyła w Jego śmiertelnym konaniu w Ogrójcu między godziną 23 a 24: “Upadniesz na twarz i spędzisz ze Mną jedną godzinę. Będziesz wzywała miłosierdzia Bożego dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz się starała osłodzić mi choć trochę gorycz, jakiej doznałem”. W związku z otrzymanym orędziem i poleceniem, aby ustanowiono święto czczące Jego Najświętsze Serce oraz przystępowano przez 9 miesięcy do pierwszopiątkowej Komunii św. wynagradzającej, Małgorzata doznała wielu przykrości i sprzeciwów. Nawet jej przełożona nie wierzyła w prawdziwość objawień. Dopiero w 1683 r., gdy wybrano nową przełożoną, Małgorzata mogła rozpocząć rozpowszechnianie Bożego przesłania. Od 1686 r. obchodziła święto Najświętszego Serca Jezusa i rozszerzyła je na inne klasztory sióstr wizytek. Z jej inicjatywy wybudowano w Paray-le-Monial kaplicę poświęconą Sercu Jezusa. Małgorzata zmarła 17 października 1690 r. po 43 latach życia, w tym 18 latach profesji. Beatyfikował ją Pius IX (1864), kanonizował Benedykt XV (1920). Wraz ze św. Janem Eudesem jest nazywana “świętą od Serca Jezusowego”. Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa został uznany oficjalnie w 1765 r. przez Klemensa XIII.W ikonografii św. Małgorzata Maria przedstawiana jest w czarnym habicie wizytek, w rękach trzyma przebite serce. |
|
Błogosławiony Radzim Gaudenty, biskupRadzim pochodził z książęcego czeskiego rodu Sławnikowiców. Urodził się między 960 a 970 r. Był przyrodnim bratem św. Wojciecha. Przeznaczony do stanu duchownego, stale przebywał w otoczeniu Wojciecha. Razem z nim wstąpił w 988 r. do benedyktynów na Awentynie. Tam otrzymał imię Gaudenty. W opactwie benedyktynów w Awentynie otrzymał też święcenia kapłańskie. Kiedy w roku 997 dowiedział się o wymordowaniu jego rodziny w Libicach przez możny ród Wrszowców, wraz ze św. Wojciechem zrezygnował z powrotu do Pragi i razem udali się do Polski. W Prusach Radzim był naocznym świadkiem męczeństwa św. Wojciecha. Brał udział w sprowadzeniu jego relikwii do Gniezna. Pozostał też na dworze Bolesława Chrobrego podobnie jak jego brat, Sobiesław (Sobiebór). Pod koniec roku 997 lub w roku 998 powrócił jednak do Rzymu, biorąc udział w pertraktacjach o utworzenie metropolii w Polsce i w zabiegach o kanonizację Wojciecha. Nie jest prawdą, jakoby napisał jego żywot; na pewno jednak musiał zeznawać jako naoczny świadek oraz dał szereg informacji o Wojciechu opatowi na Awentynie, Janowi Kanapariuszowi, który żywot św. Wojciecha napisał, by na nim można było oprzeć przewód kanonizacyjny. Data kanonizacji Wojciecha nie jest dokładnie znana; odbyła się ona wszakże przed 2 grudnia 999 r., bowiem pod tą datą jedno z pism cesarza Ottona III nazywa Wojciecha świętym. Wkrótce po kanonizacji Wojciecha papież Sylwester II ustanowił Radzima arcybiskupem Gniezna. Wiadomość ta musiała rychło dotrzeć do Polski, skoro jeszcze pod datą 999 roku nazywany jest “arcybiskupem św. Wojciecha”, czyli metropolitą gnieźnieńskim. Do Polski przybył Radzim w roku 1000 razem z cesarzem Ottonem III. Cesarz, przyjęty najuroczyściej przez Bolesława Chrobrego, w porozumieniu z papieżem ustanowił metropolię w Gnieźnie z trzema zależnymi od niej diecezjami: w Krakowie, we Wrocławiu i w Kołobrzegu. Biskupstwo poznańskie istniało już wcześniej, bo już w roku 968, a jeszcze jako biskupstwo misyjne było zależne bezpośrednio od Stolicy Apostolskiej. Nowo mianowani biskupi byli obecni na uroczystościach gnieźnieńskich, jak też na synodzie, który zaraz po nich się odbył. Nie dochowały się do naszych czasów dokumenty, które rzuciłyby więcej światła na działalność Radzima-Gaudentego na stolicy gnieźnieńskiej. Z relacji Galla Anonima wynika, że metropolita popadł w jakiś gwałtowny konflikt z Bolesławem Chrobrym, a nawet że rzucił na niego klątwę. Przypuszcza się, że łączyło się to z wyprawą zbrojną Chrobrego na ojczyznę Radzima, Czechy. Radzimowi zwykło się przypisywać zasługę sprowadzenia do Polski benedyktynów, by na terenach zachodnich prowadzili akcję misyjną wśród pogańskich szczepów słowiańskich. Osadzić ich miał w Międzyrzeczu. Podobno to Radzim napisał ich pierwszy (zaginiony niestety) życiorys po męczeńskiej śmierci (+ 1003), z którego korzystał św. Bruno z Kwerfurtu przy pisaniu słynnego “Żywotu Pięciu Braci Męczenników”. Według katalogu arcybiskupów gnieźnieńskich Radzim-Gaudenty zmarł w roku 1006. Współcześni historycy są skłonni tę datę przesunąć jednak na rok 1011. Dnia śmierci nie znamy. Nie mamy także pewności, gdzie znajduje się ciało bł. Radzima. Zapewne jednak jest w Pradze, zabrane przez króla czeskiego, Brzetysława, w czasie jego najazdu na Polskę w roku 1038. Kult bł. Radzima wyrósł w cieniu kultu św. Wojciecha. Mimo że Radzim nie był nigdy kanonicznie wyniesiony do chwały ołtarzy, archidiecezja gnieźnieńska czci go jako błogosławionego i swojego patrona. |
|
Święty Jan Ogilvie, prezbiter i męczennikJan urodził się w Keith (północna Szkocja) w 1579 r. w protestanckiej rodzinie szlacheckiej. W wieku 15 lat został wysłany do Europy na naukę, którą rozpoczął we Francji, skąd w 1595 r. przeniósł się do Leuven (obecnie Belgia), a potem do Ratyzbony i Ołomuńca. Zdobyta wiedza filozoficzna i teologiczna spowodowała nawrócenie na katolicyzm. 24 grudnia 1599 r. wstąpił w Brnie do Towarzystwa Jezusowego. Od 1607 r. był wykładowcą w Wiedniu. Święcenia kapłańskie otrzymał w Paryżu w 1610 r. Później został wysłany do Rouen. Dwa lata starał się o to, by wyjechać na misje do rodzinnej Szkocji. Wreszcie przełożony zakonu, Klaudiusz Aquaviva, w listopadzie 1613 r. wyraził zgodę na wyjazd, mimo że podczas panowania Jakuba I Stuarta trwały w Anglii prześladowania katolików. W przebraniu żołnierza i pod przybranym nazwiskiem Watson, Jan dostał się do Leith (obecnie dzielnica Edynburga). Odprawiał Msze święte na terenie Renfrewshire (wschodnia Szkocja). Po jedenastu miesiącach działalności, 4 października 1614 r., został aresztowany w Brnie, zadenuncjowany przez fałszywego katolika. Był poddawany torturom, bo chciano, by podał nazwiska innych katolików. Próbowano go trzykrotnie złamać, ale wytrwał. Odmówił poddania się duchowej jurysdykcji króla, uznając jedynie prymat papieża. Nawracanie protestantów na wiarę katolicką uznano za zdradę stanu i 10 marca 1615 r. Jan został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Egzekucję wykonano w dniu ogłoszenia wyroku w Glasgow, gdy św. Jana Ogilvie miał trzydzieści sześć lat. Został pochowany w zbiorowej mogile. Beatyfikował go papież Pius XI w dniu 22 grudnia 1929 r., a kanonizował 17 października 1976 r. papież Paweł VI.Do przykładu św. Jana Ogilvie odwołał się Benedykt XVI podczas wizyty apostolskiej w Wielkiej Brytanii. Podczas Mszy św. sprawowanej w Glasgow 16 września 2010 r. powiedział do szkockich kapłanów:Drodzy kapłani Szkocji, jesteście wezwani do świętości i do służenia ludowi Bożemu przez kształtowanie ich życia w tajemnicy krzyża Pana. Głoście Ewangelię czystym sercem i jasnym umysłem. Poświęcajcie się samemu Bogu, a staniecie się dla młodych ludzi jaśniejącymi przykładami świętego, prostego i radosnego życia: oni ze swej strony z pewnością zapragną przyłączyć się do was w waszej, pełnej gotowości służbie ludowi Bożemu. Niech przykład św. Jana Ogilviego, oddanego, pełnego samozaparcia i mężnego, będzie natchnieniem dla was wszystkich. |
|
Bazylika katedralna w ŁowiczuŁowicz przez wieki był miastem biskupim – rezydencją arcybiskupów gnieźnieńskich, Prymasów Polski. Zamek, a później dwór arcybiskupi, stanowił centrum pastersko-administracyjne najstarszej polskiej metropolii. Miasto rozwijało się wspaniale. Około 1443 r. powstała tu filia Akademii Krakowskiej, a od roku 1700 działało seminarium duchowne. Jednak sam Łowicz aż do XX wieku nie był stolicą diecezji. Diecezja w Łowiczu została utworzona na mocy bulli św. Jana Pawła II Totus Tuus Poloniae Populus z dnia 25 marca 1992 r. Jej patronami są św. Wiktoria oraz bł. Honorat Koźmiński. Zajmuje powierzchnię prawie 6 tys. km kw. Zamieszkuje ją ponad 600 tys. osób. Od wschodu diecezja łowicka graniczy z archidiecezją warszawską, od północy – z diecezją włocławską, a od południa – z diecezjami łódzką i radomską. Podzielona jest na 21 dekanatów (ponad 160 parafii). Pracuje w niej ponad 350 kapłanów diecezjalnych i ok. 60 zakonnych. Ordynariuszem diecezji jest obecnie bp Andrzej Dziuba. W kierowaniu diecezją pomaga mu bp Józef Zawitkowski i biskup senior Alojzy Orszulik SAC. Najważniejszym wydarzeniem w życiu diecezji była wizyta Ojca Świętego i odprawiona przez niego 14 czerwca 1999 r. Msza święta w Łowiczu. Tego dnia papież wyniósł katedrę łowicką do godności bazyliki. Św. Jan Paweł II przypominał: Rodzina jest powołana do wychowania swoich dzieci. Pierwszym miejscem, gdzie rozpoczyna się proces wychowawczy młodego człowieka, jest dom rodzinny. Każde dziecko ma naturalne i niezbywalne prawo do posiadania własnej rodziny: rodziców i rodzeństwa, wśród których rozpoznaje, że jest osobą potrzebującą uczucia miłości i że tym uczuciem może obdarzyć sam innych. Zawsze niech będzie dla was przykładem Święta Rodzina Nazaretańska, w której wzrastał Chrystus przy Matce Maryi i przy opiekunie Józefie. Ponieważ rodzice dają życie swoim dzieciom, dlatego przysługuje im prawo do tego, by byli uznani za pierwszych i głównych ich wychowawców. Oni też mają obowiązek stworzenia takiej atmosfery rodzinnej, przepojonej miłością i szacunkiem dla Boga i ludzi, która by sprzyjała osobistemu i społecznemu wychowaniu dzieci. Jakże wielką rolę ma tu do spełnienia matka. Dzięki szczególnie głębokiej więzi, jaka łączy ją z dzieckiem, może skutecznie zbliżać je do Chrystusa i do Kościoła. Zawsze jednak oczekuje na pomoc swego męża – ojca rodziny. Katedra łowicka, dawna kolegiata, jest najcenniejszym i najpiękniejszym obiektem miasta. Jest ona nazywana czasami “Wawelem Mazowsza”. Jej początki sięgają przełomu XI i XII wieku. Pierwszy kościół powstał tu około 1100 roku, z fundacji księcia rezydującego na Mazowszu. Arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec 25 kwietnia 1433 r. kościołowi pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny nadał tytuł kolegiaty i ustanowił przy niej kapitułę. W połowie XVII wieku z polecenia i funduszów prymasa Macieja Łubieńskiego według projektu Tomasza i Andrzeja Poncino nastąpiła barokizacja świątyni, którą 14 października 1668 r. konsekrował arcybiskup Mikołaj Prażmowski. W stanie niezmienionym kolegiata przetrwała do II wojny światowej. Po zniszczeniach wojennych szybko została odbudowana. Od 1625 roku jest to miejsce kultu św. Wiktorii, patronki diecezji, której relikwie spoczywają w renesansowej kaplicy Jakuba Uchańskiego. |
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-14.php3
********************************
Uzupełnienie do Żywotów Świętych
*******************************
Katakumby św. Kaliksta
Krypta Papieży
Prześladowania z rozkazu Nerona w roku 64 spowodowały męczeństwo wielu chrześcijan. Była to ciężka próba dla młodego Kościoła w Rzymie, który ponadto od tej pory musiał stawić czoła straszliwej kampanii oszczerstw i pogardy pospólstwa. Chrześcijanie byli uznawani za ateistów – odmawiali oddawania kultu cesarzowi – zagrażających jedności cesarstwa i nieprzyjaciół rodzaju ludzkiego. Przypisywano im najgorsze potworności: dzieciobójstwo, ludożerstwo oraz nieporządek moralny różnego typu. Tertulian (160-220) opisywał to następująco: Nie ma takiej klęski ani zła, które cierpiałby lud i za które nie byliby winni chrześcijanie. Kiedy Tyber wzbiera i wylewa się z brzegów, gdy Nil nie przybiera i nie nawadnia pól, gdy niebo nie daje deszczu, gdy panuje głód, gdy jest zaraza, natychmiast podnosi się ten sam okrzyk: chrześcijanie dla dzikich zwierząt!.
Aż do roku 313, kiedy osiągnięto pokój dzięki Edyktowi Mediolańskiemu, Kościół cierpiał prześladowania. Prawdą jest, że prześladowania te nie miały zawsze jednakowego nasilenia i że poza kilkoma konkretnymi okresami, chrześcijanie żyli normalnie. Jednak ryzyko męczeństwa zawsze było obecne: wystarczyło oskarżenie wroga, by wszcząć proces. Jeśli ktoś się nawracał, był całkowicie świadomy, że chrześcijaństwo było opcją radykalną, zakładającą poszukiwanie świętości i wyznawanie wiary, aż po oddanie własnego życia, gdyby było to konieczne. Męczeństwo było uważane wśród wiernych za przywilej i łaskę od Boga: za możliwość pełnego utożsamienia się z Chrystusem w chwili śmierci. Jednocześnie świadomość własnej słabości prowadziła ich do upraszania pomocy Boga, by umieć je przyjąć, jeśli nadeszłaby taka okazja, oraz do oddawania czci tym, którzy byli przykładem w osiągnięciu palmy męczeństwa. Łatwo wyobrazić sobie jak wzruszające dla chrześcijańskiej wspólnoty Rzymu musiało być słuchanie relacji ze śmierci braci w wierze. Relikwie męczenników były zabierane i pobożnie grzebane. Od tego momentu uciekano się do nich jako do wstawienników.
Od bardzo dawna, prawo rzymskie ustalało, że nekropolis – miasta zmarłych, po grecku – musiały się znajdować poza murami miasta. Nie będzie się grzebało ani paliło człowieka zmarłego w Urbe. Rzymianie zwykli byli palić ciała zmarłych, ale istniały też rodziny, które miały zwyczaj grzebania swoich bliskich na terenie swojej własności. Zwyczaj ten pod wpływem chrześcijaństwa zaczął się bardziej rozwijać.
Na początku nie było podziału i chowano razem wiernych i pogan. Od II wieku, dzięki darom niektórych chrześcijan o dobrej pozycji społecznej, Kościół zaczął mieć własne nekropolis, które wierni zaczęli nazywać cmentarzami – coimeteria, od greckiego koimao : spać – miejscami, gdzie spoczywają ciała w oczekiwaniu na zmartwychwstanie. Tak powstały chrześcijańskie katakumby, które nie były – jak czasem się myśli – kryjówkami lub miejscami spotkań w celu sprawowania liturgii, lecz miejscami grzebania, gdzie składano ciała braci w wierze. Z początku termin katakumby odnosił się do strefy Via Appia pomiędzy grobem Cecylii Metelli a miastem Rzymu. Z czasem zaczął oznaczać ogólnie chrześcijański cmentarz podziemny.
W pierwszych wiekach zostało w nich pochowanych wielu męczenników i katakumby, tak jak groby św. Piotra i św. Pawła, zaczęły być miejscami pamięci i czci, drogimi dla chrześcijan Rzymu. Ile razy, w trudnych chwilach, uciekano się tam, by upraszać pomoc Boga za wstawiennictwem tych, którzy ogłosili Ewangelię własną krwią! Zrozumiałe, że poruszeni pobożnością, wierni chcieli być pochowani i czekać na zmartwychwstanie w towarzystwie innych członków wspólnoty chrześcijańskiej i jeśli byłoby to możliwe, blisko któregoś z Apostołów lub męczenników.
Na Via Appia
Katakumby św. Kaliksta znajdują się przy wyjeździe z Rzymu drogą Via Appia. W II wieku zaczęto używać tej strefy jako miejsca grzebania zmarłych. Niektórzy z właścicieli, niewątpliwie chrześcijanie, udostępnili teren, by mogli być tam chowani ich bracia w wierze. W tym okresie została pochowana młoda męczennica Cecylia, której pamięć czczono od momentu śmierci. Należąca do rodziny patrycjuszy, Cecylia nawróciła się na chrześcijaństwo w młodości. Poślubiła Waleriana, którego też przybliżyła do wiary i oboje zdecydowali się na życie w dziewictwie. Niedługo potem, Walerian, który zajmował się zabieraniem i chowaniem męczenników, został odkryty i ścięty. Cecylia również została wydana władzom. Próbowano udusić ją w łaźni w jej własnym domu, jednak, ponieważ wyszła nietknięta, skazano ją na ścięcie. Prawo rzymskie przewidywało, że kat mógł trzykrotnie uderzyć szpadą. Cecylia otrzymała uderzenia, lecz nie zmarła od razu. Rozciągnięta na ziemi, zanim wydała ostatnie tchnienie, miała siłę, by wyciągnąć trzy palce prawej ręki i jeden palec lewej, dając aż do końca świadectwo swojej wiary w Boga Jednego w Trójcy. Kiedy po wiekach, w 1599 r. odkryto jej relikwie, niezniszczone ciało św. Cecylii znajdowało się jeszcze w tej pozycji. Materno uwiecznił ją w rzeźbie, która obecnie znajduje się w Kościele św. Cecylii na Zatybrzu – w jej dawnym domu, gdzie spoczywają od IX relikwie świętej. Kopia rzeźby znajduje się w Katakumbach św. Kaliksta, w miejscu, gdzie początkowo była pochowana.
W III wieku, cmentarz został ofiarowany Papieżowi Zefirynowi (199-217), który powierzył zarządzanie nim diakonowi Kalikstowi. W ten sposób powstał pierwszy cmentarz będący własnością Kościoła Rzymskiego, na którym już jeden wiek później będą przechowywane doczesne szczątki szesnastu Papieży, którzy prawie wszyscy byli męczennikami. Kalikst zajmował się katakumbami prawie dwadzieścia lat, zanim został następcą Papieża Zefiryna, widzialną głową Kościoła. W tym czasie poszerzył i ulepszył układ głównych części cmentarza, szczególnie Kryptę Papieży i Kryptę św. Cecylii.
Innym męczennikiem, który poruszył wspólnotę chrześcijańską był Tarsycjusz. W IV wieku Papież św. Damazy wyrył na jego grobie dokładną datę jego męczeństwa: 15 sierpnia 257 roku, podczas prześladowań Waleriana. Tarsycjusz był młodzieńcem, który pomagał jako akolit w udzielaniu Komunii wśród chrześcijan przetrzymywanych w więzieniach. Owego 15 sierpnia został nakryty, zatrzymany i zmuszany pod groźbami do oddania Komunii Świętej. Tarsycjusz odmówił i wolał umrzeć ukamienowany niż pozwolić na profanację Ciała Chrystusa.
Kiedy nastąpił pokój Konstantyna, katakumby nadal były miejscami pochówku, jak również celem pielgrzymek. Jednak w V wieku, po zrabowaniu Rzymu przez Alaryka, wzrasta niebezpieczeństwo na zewnątrz murów miasta i katakumby stają się coraz rzadziej odwiedzane. W IX wieku zdecydowano przenieść kości świętych do kościołów znajdujących się w obrębie miasta. W Średniowieczu katakumby zostają powoli zapomniane: nikt ich nie odwiedza i w wielu wypadkach ginie pamięć o ich umiejscowieniu.
Choć zainteresowanie katakumbami odradza się w wieku XV, trzeba będzie poczekać aż do wieku XIX, by znów zaczęły być uznawane jako miejsce święte i skarb chrześcijaństwa. Giovanni Battista De Rossi, twórca nowoczesnej archeologii chrześcijańskiej i odkrywca Katakumb św. Kaliksta, opowiada w swoich wspomnieniach jak przekonał Piusa IX do zwiedzenia wykopalisk. Kiedy przybyli na miejsce Krypty Papieży, De Rossi wytłumaczył mu napisy i pokazał tablicę, którą św. Damazy umieścił w IV wieku z nazwiskami następców Piotra, którzy ponieśli męczeństwo i zostali tam pochowani. To wtedy Pius IX uświadomił sobie, gdzie się znajdował. Z oczami błyszczącymi od wzruszenia, uklęknął i trwał chwilę pochłonięty modlitwą. Pierwszy raz po prawie tysiącu lat, Papież znów stąpał po miejscu uświęconym krwią męczenników.
4 lipca 1946
Krótko po przybyciu do Rzymu, św. Josemaría wyraził swoje pragnienie, by iść modlić się do katakumb. Widzicie, że nie jesteśmy sami? Mówił do swoich synów w zamknięciu Ambasady Hondurasu, kilka lat wcześniej. Jak pierwsi wierni w spokoju rzymskich katakumb, możemy wołać: “Dominus illuminatio mea et salus mea, quem timebo?” (Ps 26,1). Pan jest moim światłem i moim zbawieniem, kogo mam się lękać? Tylko tak możemy sobie wytłumaczyć bohaterskie czyny, naprawdę odważne, których dokonali pierwsi chrześcijanie. Z pewnością zaufania w pomoc Bożą, bez robienia rzeczy dziwnych, weszli wszędzie: na forum, do pałaców, nawet do domu cesarza.
W pierwszych godzinach rannych 4 lipca 1946 roku św. Josemaría pojechał do Katakumb św. Kaliksta. Założyciel Opus Dei odprawił Mszę Świętą w Krypcie Papieży, a ksiądz Alvaro w Krypcie św. Cecylii. Potem odwiedzili Katakumby św. Sebastiana i pierwotne groby Apostołów.
Od początku Dzieła, św. Josemaría lubił cytować pierwszych chrześcijan jako przykład i wzór, by wytłumaczyć życie wiernych Opus Dei. Nie na próżno nazywał ich naszymi poprzednikami w starym i jak najbardziej nowym apostolstwie Opus Dei.
Oblicza się, że liczba chrześcijańskich grobów w katakumbach św. Kaliksta wynosi około pięćset tysięcy. W większości są to proste groby, z prostymi napisami, dla odróżnienia. Od IV wieku, kiedy skończyły się prześladowania, zaczęto częściej stosować napisy na tablicach. Obok imienia, jakby dla zaznaczenia elementu charakterystycznego życia danej osoby, zwykle pisano zawód. Byli tam piekarze, stolarze, krawcy, malarze, nauczyciele, lekarze, prawnicy, urzędnicy państwowi, żołnierze…. Jasne odbicie różnorodności zajęć chrześcijan, którzy – jak mówi św. Augustyn – wymieszani z innymi zwykłymi ludźmi, żyli jak inni, ale poruszeni inną wiarą, inną nadzieją i inną miłością. Jak musiał cieszyć się św. Josemaría na myśl o takich poprzednikach w wierze, którzy szukali świętości pośród świata, będąc zaczynem w masie społeczeństwa. Miłość oraz cześć, jakie wobec nich odczuwał sprawiały, że często podawał ich jako przykład w swoim nauczaniu: nie mam innego przepisu na skuteczność niż ten, który mieli pierwsi chrześcijanie. Nie ma innego, dzieci moje.
W ciągu całego swojego życia, Założyciel Opus Dei przy licznych okazjach odnosił się do malowideł lub rycin z katakumb, ilustrując takie tematy jak miłość do Najświętszej Maryi Panny, braterstwo, jedność z Papieżem, które graficznie świadczyły one o wiernych pierwszych wieków. Jednakże, jeśli trzeba by było wyróżnić jeden z obrazów pierwszych chrześcijan, w którym był szczególnie zakochany, należało by wymienić Dobrego Pasterza.
W pokoju, w którym pracował św. Josemaría w Villa Tevere, umieszczono tablicę z piaskowca przedstawiającą Dobrego Pasterza na wzór obrazu z katakumb, oraz wersety Juana del Enzina: tan buen ganadico / y más en tal valle / placer es guardalle. / Y tengo jurado / de nunca dejalle, / mas siempre guardalle. (tak dobre stadko, i w tej dolinie, to przyjemność opiekować się nim. Przysięgam, że nigdy go nie opuszczę, tylko będę się nim opiekować.) Od pierwszego dnia, od 2 października 1928 roku, czuję wobec was i wobec waszego życia Boży impuls, ojcowski i matczyny. Nic żadnego z was nie jest mi obce, ani tych tysięcy córek i synów, których nie znam.
Lubił mówić o Dobrym Pasterzu, by pobudzić naszą troskę o wszystkie dusze: Panie, mam sztylet wbity w serce: potrzebę pomagania im. Idź Ty sam za nimi, Dobry Pasterzu, i weź ich na swoje ramiona. Niech rozmnoży się ukochana postać, którą kontemplujemy w katakumbach. Kiedy pasterz znajduje zgubioną owcę, bierze ją z radością na swoje ramiona i po przyjściu do domu woła przyjaciół i sąsiadów, mówiąc: cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi się zgubiła (Łk 15, 5-6).
Założyciel Opus Dei nie tylko w swoim życiu mówił o Dobrym Pasterzu, ale także starał się nim być, wprowadzając w życie słowa Chrystusa z Ewangelii: Ja jestem Dobrym Pasterzem. Dobry Pasterz daje życie za swoje owce.
Prałat Opus Dei daje świadectwo, że św. Josemaría rozważał w ciągu całego swojego życia ewangeliczne sceny o Dobrym Pasterzu. Bardzo kochał tę alegorię i był gotów poznać owce każdą z osobna; oddać życie za nie; prowadzić je na najlepsze pastwiska i nie zostawić bez opieki tej, która by się zgubiła lub zatrzymała w drodze.
Przy wejściu do Katakumb św. Kaliksta, przed zejściem po schodach, które prowadzą do Krypty Papieży, można zobaczyć obraz Dobrego Pasterza, kopię oryginału z IV wieku, który znajduje się teraz w Muzeach Watykańskich. Jest też taka sama w Villa Tevere, niedaleko Kościoła Prałackiego Matki Bożej Pokoju, gdzie spoczywa ciało św. Josemarii. Gdy na nią popatrzymy, wywołuje liczne wspomnienia: Chrystus, pierwsi chrześcijanie, Papież, wszystkie dusze… Jak czule mówił Chrystus, nasz Pan, o Dobrym Pasterzu! Jak go opisuje! Mówi nam, że owce szły za pasterzem i kochały go, i czuły, że o nie dbał.
http://www.josemaria.pl/artykul/katakumby-23347w-kaliksta
*********************
Najświętszego Serca Pana Jezusa
Czerwiec to miesiąc w sposób szczególny poświęcony czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kult Serca Jezusowego wywodzi się z czasów średniowiecza; początkowo miał charakter prywatny, z czasem ogarnął szerokie rzesze społeczeństwa.
Mistyka średniowiecza łączyła kult Serca Jezusowego w bardzo żywym nabożeństwem do Najświętszej Rany boku Jezusa. Do najwcześniejszych, którzy w Ranie boku, otwartej włócznią żołnierza, odnaleźli Serce Boże, należy nieznany autor poetyckiego utworu Winny szczep mistyczny. Mówi w nim, że właśnie w tej Ranie odnalazł Serce Boże, że spocznie przy Nim, że się już z Nim nie rozstanie. Cały zakon św. Dominika Guzmana – dominikanie – bardzo wcześnie przyswoił sobie nabożeństwo do zranionego boku i Serca Pana Jezusa. W piątek po oktawie Bożego Ciała, a więc w dzień, który Chrystus wybrał sobie na święto Jego Serca, dominikanie odmawiali oficjum o Ranie boku Pana Jezusa. Warto wymienić przynajmniej kilku świętych i błogosławionych, którzy wyróżniali się w średniowieczu szczególnym nabożeństwem do Serca Pana Jezusa; w tym Sercu znaleźli dla siebie źródło szczególnej radości i uświęcenia:Św. Mechtylda (1241-1298) za zachętą samego Pana Jezusa wchodziła do Jego Serca i w nim spoczywała. Jezus oddawał jej swoje Serce jako znak zawartego z nią przymierza. Pewnego dnia w czasie spotkania Pan tak mocno przycisnął jej serce do swojego Serca, że miała wrażenie, że odtąd te dwa serca stanowią jedno. Mechtylda każdego rana witała Boże Serce i każdego wieczora czule je żegnała.Podobnym przywilejem cieszyła się młodsza siostra Mechtyldy, św. Gertruda (1250-1303). Jej zasadnicze dzieło, które wsławiło jej imię po całej Europie, to Poseł Bożej pobożności. Jest to prawdziwy poemat o miłości Boga do duszy i duszy do Boga. Jego zaś źródłem jest Najświętsze Serce Syna Bożego. Można powiedzieć, że Gertruda obcowała z Sercem Jezusowym na co dzień.Do św. Małgorzaty z Kortony (1252-1297) Pan Jezus odezwał się pewnego dnia: “Połóż twe ręce na ranach moich rąk!” Na to święta: “Nie, Panie!” W tej chwili otwarła się rana boku Chrystusa i święta ujrzała w niej Serce Zbawcy. Od XVII wieku nabożeństwo do Serca Pana Jezusa staje się własnością ogółu wiernych i całego Kościoła. Przyczyniło się do tego dwoje świętych: św. Jan Eudes i św. Małgorzata Maria Alacoque. Pierwszy działał bardziej z własnej inicjatywy, natomiast św. Małgorzata – pod wpływem nakazów, jakie otrzymała od samego Chrystusa, który chciał się jej pośrednictwem posłużyć. W dekrecie o heroiczności cnót z 1903 r. Św. Jan Eudes jest nazwany “twórcą liturgicznego kultu Serca Jezusa i Maryi”. W breve beatyfikacyjnym czytamy wprost: “Płonąc sam szczególną miłością ku Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi, powziął pierwszy – a nie było to bez natchnienia Bożego – myśl publicznego kultu ku ich czci. Należy go przeto uważać za ojca tego, tak miłego nam nabożeństwa. (…) Był także tego kultu doktorem, albowiem ku czci obu Serc ułożył oficjum i Mszę świętą. Był wreszcie ich apostołem, bo całym sercem przykładał się do szerzenia tego zbawiennego nabożeństwa”. Jan Eudes chciał, aby ono było własnością wszystkich. Nowością, którą wprowadził, było również to, że nabożeństwo do Serca Pana Jezusa łączył ściśle z nabożeństwem do Serca Maryi. Nie umiał tych dwóch Serc rozłączyć. Nabożeństwo do tych dwóch Serc wprowadził także do liturgii Kościoła. Jednak główna zasługa w rozpowszechnieniu nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa przypada skromnej zakonnicy, wizytce, św. Małgorzacie Marii Alacoque (1647-1690). Żyła ona w tym samym wieku i czasie, co św. Jan Eudes, ale w zupełnym ukryciu w klasztorze w Paray-le-Monial. 27 grudnia 1673 roku Małgorzata dopuszczona została do tego, by spoczęła na Sercu Jezusowym. Pan Jezus pokazując jej swoje Serce pełne ognia, rzekł do niej: “Moje Boskie Serce tak płonie miłością ku ludziom, że nie może dłużej utrzymać tych płomieni gorejących, zamkniętych w moim łonie. Ono pragnie rozlać je za twoim pośrednictwem i pragnie wzbogacić ludzi swoimi Bożymi skarbami”. Następnie Jezus wziął serce Małgorzaty i umieścił je symbolicznie w swoim Sercu. Potem już przemienione i jaśniejące oddał Małgorzacie. Usłyszała pocieszające słowa: “Dotąd nosiłaś tylko imię mojej sługi. Dzisiaj daję ci inne imię – umiłowanej uczennicy mojego Serca”.
Stolica Apostolska dopiero po ścisłych i dokładnych badaniach zezwoliła na obchodzenie święta, jak i na cześć wizerunków Jezusowego Serca w formach dzisiaj powszechnie przyjętych. Po raz drugi Kościół pośrednio zatwierdził objawienia, dane św. Małgorzacie Marii Alacoque, kiedy po surowym procesie wyniósł ją do chwały ołtarzy. Jej beatyfikacja odbyła się w roku 1864, a kanonizacja w roku 1920. Pierwszym z papieży, który zatwierdził nabożeństwo do Serca Pana Jezusa a także święto dla niektórych diecezji i zakonów, był Klemens XIII. Uczynił to w roku 1765 – a więc prawie w sto lat po wspomnianych objawieniach. Decydującym jednak w tej sprawie stał się memoriał biskupów polskich wysłany do tego papieża w 1765 roku. Memoriał podaje najpierw historyczny przegląd kultu, a następnie uzasadnia bardzo głęboko godziwość i pożytki płynące z tego nabożeństwa. Papież Pius IX w roku 1856 rozszerzył święto Serca Pana Jezusa na cały Kościół. Leon XIII 31 grudnia 1899 roku oddał Sercu Jezusowemu w opiekę cały Kościół i rodzaj ludzki. Kościół widzi w nabożeństwie do Serca Jezusowego znak miłości Boga ku ludziom. Chce także rozbudzić w sercach ludzkich wzajemną miłość ku Bogu poprzez to nabożeństwo. Sam Chrystus nadał temu nabożeństwu wybitnie kierunek ekspiacyjny: ma nas ono uwrażliwiać na grzech, mobilizować w imię miłości Chrystusa do walki z nim oraz do wynagradzania za tych, którzy najwięcej ranią Boże Serce. Bóg jest miłością. Z miłości Bożego Serca istnieje cały wszechświat i rodzaj ludzki. Kiedy zaś rodzaj ludzki sprzeniewierzył się Panu Bogu, swojemu Stwórcy, Bóg nie przestał go miłować. Dowodem tej niepojętej miłości było to, że dał swojego Syna. Uosobieniem tej największej Bożej miłości jest Serce Jezusowe. Ta właśnie miłość dla rodzaju ludzkiego kazała Jezusowi przyjść na ziemię, przyjąć dla zbawienia rodzaju ludzkiego okrutną mękę i śmierć. Z miłości tego Serca powstał Kościół, sakramenty święte, a wśród nich Sakrament Miłości – Eucharystia. Istnieją rozmaite formy czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. |
W tej części Czytelni znajdziesz adresy stron związanych z przeżywaniem uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, przypadającej w piątek 8 dni po uroczystości Bożego Ciała. Mogą być one pomocne także dla dobrego uczestniczenia w nabożeństwach czerwcowych i nabożeństwie pierwszych piątków.
|
*********************************
PIUS XI
Encyklika
MISERENTISSIMUS REDEMPTOR
Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych Arcypasterzy, którzy żyją w zgodzie i łączności ze Stolicą Apostolską. O wspólnym zadośćuczynieniu Najświętszemu Sercu Jezusowemu
CZCIGODNI BRACIA!
Pozdrowienie Wam i błogosławieństwo Apostolskie!
Chrystus po wsze czasy z Kościołem
Nasz Najmiłosierniejszy Odkupiciel, dokonawszy na drzewie Krzyża zbawienia rodzaju ludzkiego, zanim z tego świata wstąpił do Ojca Swego, chcąc pocieszyć Swoich Apostołów i uczni, powiedział: “Oto jestem z Wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Słowa to zaprawdę przeradosne, pełne skutecznej nadziei i uspokojenia. Słowa te, Czcigodni Bracia, same przez się Nam się nasuwają, ilekroć z tego miejsca, jakby z wieży wyniosłej, spoglądamy na całe społeczeństwo ludzkie, uginające się pod takim ogromem zła i, nieszczęść, i patrzymy na sam Kościół, narażony nieustannie na ataki i zasadzki. Albowiem obietnica Boska tego rodzaju, tak, jak zrazu podniosła upadłych na duchu Apostołów i dźwigniętych zachęciła i zagrzała do siania po całym świecie ziarna nauki ewangelicznej, tak i potym wiodła Kościół ku zwycięstwu nad bramami piekła. Nigdy zaiste Pan Nasz, Jezus Chrystus, nie opuścił Kościoła Swego, a z tym skuteczniejszą pomocą i obroną pospieszał, im większe niebezpieczeństwa i złe przygody Kościołowi zagrażały, dając mu mianowicie dostateczne środki obronne, przystosowane do czasu i okoliczności w myśl tej Bożej Mądrości, która “sięgając od końca do końca potężnie, wszystkim łaskawie rządzi” (Mdr 8, 1). Ale nawet w ostatnich czasach “ręka Pana nie poskąpiła” (Iz 59, 1), zwłaszcza, gdy wkradła się i dość szeroko rozprzestrzeniła się błędna nauka, z powodu której zachodziła obawa, że ludziom wyschnąć mogą źródła życia chrześcijańskiego. skoro wyzbyli się miłości Boga i obcowania z Nim. Chciałbym z Wami, Czcigodni Bracia, pomówić nieco o tym, nad czym się żalił Najsłodszy Jezus, gdy raczył objawić się Marii Małgorzacie Alacoque, nadto o tym, czego – jak powiedział – spodziewa się i pragnie od ludzi, dla ich własnego dobra, a o czym jedni może jeszcze nie wiedzą, a o co inni może się nie troszczą, mianowicie o obowiązku godnego, co się zowie, zadośćuczynienia, jaki mamy względem Najświętszego Serca Jezusa, w tym celu, by każdy z Was dokładnie. pouczył swe owieczki o tym, co Wam powiemy, i zachęcił je do przestrzegania tego.
Cześć Serca Jezusowego puklerzem
Z pośród wielu innych dowodów bezbrzeżnej dobroci Naszego Odkupiciela najpotężniej jaśnieje ten, że w miarę wygasania miłości wśród wiernych Chrystusowi wyniesiono sama miłość Boga na wyżynę specjalnego kultu, a skarby tej dobroci na oścież otwarto dzięki tej formie czci, którą się okazuje Najświętszemu Sercu Jezusa, “w którym się mieszczą wszystkie skarby mądrości i wiedzy” (Kol 2, 3). Albowiem, jak niegdyś rodowi ludzkiemu, wychodzącemu z arki Noego, Pan Bóg raczył na znak przymierza przyjaźni rozjaśnić “tęczę, ukazującą się nad chmurami” (Rdz 2, 14), tak i w najburzliwszych chwilach ostatnich czasów, kiedy rozszalała się jedna z najsroższych ze wszystkich herezji, jansenizm, godząca w miłość i cześć Boga, który przedstawiał Boga nie jako Ojca godnego miłości, ale jako srogiego i nieubłaganego Sędziego – Najłaskawszy Jezus ukazał ludom Swe Najświętsze Serce jako znak pokoju i miłości, zwiastujący pewne zwycięstwo w walce. Dlatego to Nasz Poprzednik w urzędzie, Leon XIII, podziwiając te wielkie dobrodziejstwa, płynące ze czci Najświętszego Serca Jezusa, nie zawahał się wypowiedzieć w Encyklice “Annum Sacrum”: “Ody Kościół w pierwszych latach swego powstania .uginał się pod jarzmem cezaryzmu, krzyż, który ukazał się w powietrzu młodemu cesarzowi, był zapowiedzią i przyczyną zarazem pełnego zwycięstwa, które wnet nastąpiło. I oto dzisiaj ukazuje się oczom naszym inny, jak najlepiej wróżący i najświętszy znak: mianowicie Najświętsze Serce Jezusa, widniejące pod znakiem krzyża i jaśniejące najwspanialszą jasnością wśród płomieni. W Nim pokładać należy wszelką nadzieję, w Nim należy szukać i od Niego oczekiwać zbawienia ludzi”.
I to całkiem słusznie, Czcigodni Bracia, bo czyż w tym, jak najlepiej wróżącym znaku i w tej, z niego wypływającej formie czci nie jest zawarta istota całej religii i o tyle doskonalsza norma życia, ile że tym prędzej doprowadza ona dusze do tym głębszego poznania Chrystusa Pana i o wiele skuteczniej skłania je do tym głębszego ukochania Go i naśladowania? Nic więc dziwnego w tym, że poprzednicy Nasi nie ustawali w obronie tej najdoskonalszej formy nabożeństwa przed aktami oszczerców, w wysławianiu najżywszym i najgorętszym jej rozpowszechnianiu w miarę, jak tego czasy i okoliczności wymagały. Za przyczynieniem się i wolą Boga stało się, że z dnia na dzień coraz bardziej wzrastała wśród wiernych chęć uczczenia Najświętszego Serca Jezusowego, stąd to tu i tam powstały owe sodalicje ku szerzeniu czci Boskiego Serca, stąd to ów zwyczaj przyjmowania Komunii św. wedle życzenia Jezusa Chrystusa w pierwszy piątek każdego miesiąca, który i dzisiaj jeszcze się utrzymał.
Oddanie się Boskiemu Sercu Jezusowemu
Z pośród wszystkich innych praktyk, które dotyczą specjalnie czci Najśw. Serca, wybija się i wyniesiona musi być praktyka nabożna, mocą której ofiarujemy Boskiemu Sercu Jezusa nas samych i wszystko, co jest nasze, a cośmy dzięki dobroci Woli przedwiecznej otrzymali. Gdy Nasz Zbawiciel, powodując się nie tyle prawem swoim, ile Oblubieńczą miłością ku nam, pouczył najniewinniejszą Serca Swego uczennicę, Małgorzatę Maryję, jak bardzo pragnie, by ludzie oddawali Mu w ten sposób swą cześć, ona pierwsza ze wszystkich wraz z swym ojcem duchownym Klaudjuszem de la Colombiere spełniła ten obowiązek; poszły za jej przykładem z biegiem czasu jednostki, po tym rodziny całe i zrzeszenia, w końcu nawet urzędy, gminy, państwa. Kiedy jednak w ubiegłem stuleciu i nawet w naszych czasach intrygi bezbożników doprowadziły do tego, że nie uznano panowania Chrystusa Pana i otwarcie wypowiedziano wojnę Kościołowi, uchwalając ustawy i rozporządzenia, przeczące prawu boskiemu i przyrodzonemu, posuwając się aż do zwoływania zebrań, na których wołano: “Nie chcemy, by Ten nad nami panował” (Łk 19, 14), wtedy z tego poświęcenia odezwał się głos, jakby jeden wszystkich, i jak najbardziej stanowczo zaprotestował w imieniu wierzących w Najświętsze Serce, by wywalczyć Jego chwałę i utrwalić Jego prawa: “Chrystus musi królować” (1 Kor 15, 25), “Przyjdź Królestwo Twoje”. I tak się szczęśliwie złożyło, że na początku tego wieku Nasz poprzednik, śp. Leon XIII, ku radości całego świata ofiarował temuż Najświętszemu Sercu cały rodzaj ludzki, podobnie, jak to uczynił Chrystus, w którym wszystko może się odrodzić (Ap 1,10) i który jest Panem rodzaju ludzkiego.
Święto Chrystusa – Króla
Po tym, zaiste tak szczęśliwym i tak radosnymi początku, jak to wykazaliśmy w Naszej Encyklice “Quas primas”, przychylając się do licznych życzeń i próśb bardzo wielu Biskupów i wiernych. Myśmy sami, za łaską Boga, uzupełnili i zakończyli to dzieło, kiedy pod koniec Roku Świętego ustanowiliśmy święto “Chrystusa Króla wszystkich”, które ma być uroczyście obchodzone w całym świecie chrześcijańskim. Aktem tym nie tylko w świetle postawiliśmy całe Królestwo Chrystusa Króla, które obejmuje wszystko, państwo, rodzinę, jednostkę, lecz daliśmy również przedsmak tego nad wyraz radosnego dnia, w którym cały świat z własnej woli chętnie się podda najsłodszemu panowaniu Chrystusa Króla. Równocześnie zarządziliśmy także, by każdego roku z okazji tego święta wznawiano to ofiarowanie w tym celu, by z tym większą pewnością i obfitością zbierać owoce tej ofiary i by zjednoczyć wszystkie narody miłością chrześcijańską i węzłami pokoju w sercu Króla królów i Pana nad panami.
Konieczność zadośćuczynienia
Do tych wszystkich hołdów, w szczególności zaś do tego poświęcenia, nie jak przypieczętowanego tak bogatym w owoce świętym Chrystusa Króla, należy dołączyć inny hołd, o którym, Czcigodni Bracia, pragnę z Wami nieco obszerniej tutaj pomówić: należy dołączyć obowiązek godnego zadośćuczynienia, jak powiadamy, względnie naprawy, jak inni mówią, względem Najświętszego Serca Jezusa. Gdyż, o ile pierwszym i zasadniczym celem ofiarowania się jest, by stworzenie miłością odwzajemniało się Stwórcy za Jego miłość, o tyle samo przez się wynika powtóre, że zmyte muszą być ubliżenia, tej odwiecznej Miłości… wyrządzone, o ile uchybiono Jej wskutek zapomnienia, lub też ubliżono Jej: oto, co nazywamy ogólnie mianem obowiązku zadośćuczynienia.
Jeśli wręcz te same względy skłaniają nas do wypełnienia, jednego i drugiego obowiązku, to jednak do obowiązku zadośćuczynienia i ekspiacji zniewala nas potężniejszy wzgląd sprawiedliwości i miłości, by odpokutować obrazę, wyrządzoną naszymi przewinieniami i pokutą przywrócić naruszony porządek: wzgląd miłości, by współczuć z Chrystusem cierpiącym i “nieprawościami zranionym” i by Mu okazać nieco pocieszenia w miarę naszej nieudolności. Albowiem, ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami, obciążonymi wielu przewinieniami, czcić powinniśmy naszego Boga nie tylko tym, że wysławiamy Jego Najwyższy Majestat w sposób przykazany, czy też tym, że uznajemy w modlitwie Jego najwyższe panowanie, czy też wreszcie tym, że wysławiamy Jego bezgraniczną szczodrobliwość wyrażaniem naszej wdzięczności; lecz musimy nadto zadośćuczynić Bogu mścicielowi za ,nasze rozliczne grzechy, przewinienia i zaniedbania”. Do ofiary więc, którą się Bogu oddajemy i przez którą uchodzimy za poświęconych Bogu tą świętością i stałością, które, jak poucza Doktor Anielski (II, 11. q. 81 a, 8 c.), tkwią w ofierze, dołączyć należy jeszcze ekspiację, która zmazuje całkowicie grzechy, by zaprawdę Święta, Najwyższa Sprawiedliwość nie odrzuciła nas niegodnych i bezwstydnych i nie wzgardziła naszą ofiarą bez przyjrzenia się jej, lecz wdzięcznie ją przyjęła.
Obowiązek zadośćuczynienia dla całego rodzaju ludzkiego.
Ten obowiązek ekspiacji dotyczy całego rodzaju ludzkiego, ponieważ, jak wiara chrześcijańska poucza, po ubolewania godnym upadku Adama, rodzaj ludzki, dotknięty dziedziczną zmazą, ulegający namiętnościom i nędznie znieprawiony, skazany byt na wieczną zagładę. Niektórzy zarozumiali mędrcy naszego wieku, idąc za dawnym błędem Pelagjusza, przeczą temu i wysławiają, jakąś wrodzoną naturze ludzkiej cnotę, która własną siłą wznosi się na wyżyny. Apostoł odrzuca tę fałszywą naukę zarozumiałości ludzkiej, pouczając nas, że “z natury jesteśmy synami gniewu” (Ef 2, 3). I rzeczywiście już od początku ludzie, jakby uznawali obowiązek tej wspólnej ekspiacji i składając Bogu hołd nawet publiczny, wiedzeni jakimś zmysłem przyrodzonym, poczęli tę ekspiację w czyn wprowadzać.
Ofiara Chrystusa
Lecz żadna stworzona siła nie starczyłaby na odpokutowanie zbrodni ludzkich, gdyby Syn Boży nie był przyjął dla ich zmazania natury ludzkiej. Sam Nasz Zbawiciel przepowiedział to przez święte usta Psalmisty: “Nie chciałeś ofiary i całopalenia, lecz sposobiłeś mi ciało; nie spodobały ci się całopalenia za grzechy: wówczas powiedziałem: “Oto przychodzę” (Hbr 10 5 – 7). I zaprawdę “nasze to choroby sam znosił i boleści nasze on odnosił; przebity został bok Jego za nieprawości nasze” (Iz 53,4 – 5) i “sam na ciele swym grzechy nasze nosił na drzewie” (1 P 2,24), zmazawszy wyrok, który był wydany przeciwko nam, który był przeciwny nam i zniósł go, “zawieszając go sam na Krzyżu” (Kol 2, 14), “abyśmy umarłszy, grzechem, żyli sprawiedliwości” (1 P 2,24).
Nasze zadośćuczynienie łączy się z zadośćuczynieniem Chrystusa
Chociaż obfite odkupienie Chrystusa szczodrze nam “darowało wszystkie grzechy” (Cf. Kol 2,14), to jednak przez to dziwne zrządzenie Mądrości Boskiej, na mocy którego jesteśmy w możności dla Ciała Chrystusa, Kościoła, (Cfr. Kol 2, 13) ciałem naszym zdziałać to, co niedostawało jeszcze do cierpienia Chrystusa, możemy, ba – nawet musimy do chwały i zadośćuczynienia, “które Chrystus imieniem grzeszników złożył Bogu”, dołączyć także nasze wysławianie i nasze zadośćuczynienie. Lecz zawsze pamiętać musimy o tym, że cała siła ekspiacji wypływa z krwawej ofiary Chrystusa, która bezustannie wznawia się na naszych ołtarzach w sposób bezkrwawy, o ile, że “jest to jedna i ta sama ofiara krwi, bo przez ręce kapłanów ofiarowuje się ten sam. który się niegdyś ofiarował był na krzyżu, a jedyna różnica polega na sposobie ofiary” (Conc. Trid. sess. 22. c. 2). Dlatego z tą najdostojniejszą ofiarą Eucharystyczną musi zjednoczyć się ofiarowanie się kapłanów i innych wiernych, by się i oni sami, jako “ofiary żyjące, święte, Bogu miłe” (Rz 12,1) ofiarowali. Dlatego to św. Cyprian nie waha się twierdzić, że “ofiara Pańska nie spełnia się z właściwym poświęceniem, jeśli oddanie się nasze i nasza ofiara nie odpowiada Jego cierpieniu” (Bp. 63, n. 381). Dlatego to napomina nas Apostoł, byśmy “umartwienie Chrystusa zawsze w naszym ciele nosili” (2 Kor 4,10), “z Chrystusem szli do grobu, istotnie łącząc się z Jego śmiercią, (Cf. Rz 6, 4 – 5), byśmy nie tylko ciało nasze z jego namiętnościami i pożądliwościami ukrzyżowali (Cf. Ga 5, 24), uciekając przed zepsuciem, które szerzą po świecie namiętności” (1 P 1,4), lecz, aby “i życie Jezusa objawiało się w ciałach naszych” (2 Kor 4,10) i byśmy uczestnicząc w Jego wiecznym kapłaństwie, “składali dary i ofiary za nasze grzechy” (Hbr. 5,1). Gdyż do uczestniczenia w tej tajemnicy kapłaństwa i w tym urzędzie ofiary i zadośćuczynienia dopuszczani są nie tylko ci, za których pośrednictwem Nasz Arcykapłan Jezus Chrystus Imieniu Boskiemu po wszystkiej ziemi, od Wschodu do Zachodu (Ml 1,11) składa czystą ofiarę, lecz również i cały lud chrześcijański, który Książę Apostołów słusznie nazywa “rodem wybranym, królewskim kapłaństwem” (1 P 2, 9), powinien zarówno za siebie jak i cały ród ludzki składać ofiary za swe grzechy (Cf. Hbr 5,2) nie inaczej jak każdy kapłan i Arcykapłan “powołany z pośród ludzi, ustanowiony dla ludzi w tym co do Boga należy” (Hbr 5,1).
Im bardziej zaś nasza ofiara i nasze poświęcenie upodobniają się do Pańskiej ofiary, to znaczy, im doskonalej składamy ofiarę z naszej miłości własnej i z naszych namiętności i krzyżujemy nasze ciało tą tajemnicą krzyża, o której mówi Apostoł, tym obfitsze owoce pojednania i zadośćuczynienia spłyną na nas i na innych. Cudowne bowiem obcowanie łączy wszystkich wiernych z Chrystusem, podobnie jak między głową a innymi członkami ciała ono istnieje, a przez tę tajemnicę obcowania Świętych. którą wyznaje wiara katolicka, jednostki i ludy połączone są nie tylko z sobą, lecz również i z tym, “który jest Głową, z Chrystusem przez którego zjednoczone i spojone jest wszystko ciało podług miary każdego członka i tak czyni pomnożenie ciała ku zbudowaniu samego siebie w miłości” (Ef 4,15 – 16). O to też sam Pośrednik między Bogiem i ludźmi, Jezus Chrystus, prosił w obliczu śmierci Ojca: “Ja w nich, a Ty we mnie, by byli zjednoczeni w jedno” (J 17,23).
Jak więc przez poświęcenie się wyraża się i wzmacnia zjednoczenie się z Chrystusem, tak i ekspiacja toruje drogę do tego zjednoczenia przez zmazanie win i przez uczestniczenie w cierpieniach Chrystusa udoskonala je oraz uzupełnia ofiarą, składaną za braci. I to zaiste było zamiarem miłosierdzia Jezusa, gdy raczył nam okazać Swe Serce, znakiem cierpienia uwieńczone i płomieniem miłości opromienione, w tym mianowicie celu, byśmy, rozpoznając bezbrzeżną ohydę grzechu i podziwiając bezgraniczną miłość Odkupiciela, tym silniej znienawidzili grzech i tym gorętszą odwzajemnili się Mu miłością.
W czci dla Serca Jezusowego tkwi istota zadośćuczynienia
I rzeczywiście duch ekspiacji względnie zadośćuczynienia odgrywa główną rolę w czci Najświętszego Serca Jezusowego i nic tak nie odpowiada pochodzeniu, istocie, skuteczności i praktykom, właściwym tej formie nabożeństwa, jak to potwierdzają dzieje i zwyczaje, a nie mniej święta liturgia i akta Najwyższych Arcypasterzy. Albowiem, gdy się Chrystus objawił Małgorzacie Marii i ukazał jej swą bezgraniczną miłość równocześnie z bólem w takich to słowach, które oby wieczne pozostały w duszach wiernych i nigdy nie poszły w zapomnienie, żalił się z powodu tak wielu i tak wielkich obelg, zadanych Mu przez niewdzięcznych ludzi “Patrz – oto serce, powiedział, które tak wielce umiłowało ludzi i tak hojnie obsypało ich darami wszelkimi, a które w zamian za swą bezgraniczną miłość doczekało się nie tyle wdzięczności, ile zapomnienia i obelg i to niejednokrotnie ze strony tych, którzy mocą swego urzędu byliby obowiązani do szczególniejszej miłości”. Dla zmazania tych win wśród wielu innych środków wskazał jako jeden Jemu szczególnie miły, ten: by ludzie w zamiarze ekspiacji zbliżali się do ołtarza, przyjmowali tzw. “Komunię zadośćuczynienia” i by przez całą godzinę odmawiano suplikacje i modlitwy zadośćuczynienia – co jak najsłuszniej nazwano “Świętą Godziną”. Te nabożeństwa Kościoła nie tylko pochwalił, lecz połączył ją szczodrym odpustym.
Nasze zadośćuczynienie pociechą dla cierpiącego Chrystusa
Lecz jakżesz tego rodzaju nabożne ćwiczenia zadośćuczynienia mogą pocieszyć Chrystusa, który szczęśliwie w Niebiesiech króluje? Na to odpowiadamy – “daj mi miłującego, a on zrozumie, co mówię” – przytaczając słowa św. Augustyna (In Ioannis Evangelium tract. XXIV, 4), które do tego jak najlepiej się stosują. Ktokolwiek bowiem Boga prawdziwie miłuje, ten patrząc w przeszłość, widzi i wyczuwa, jak Chrystus za człowieka cierpi, znosi ból i najsroższe katusze, “dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” prawie, że zmiażdżony zostaje smutkiem, obawą i poniżeniem i wreszcie “starty z powodu zbrodni naszych” (Iz 53,5), zbawia nas przez swą mękę. A te wszystkie rozmyślania nabożnych dusz na tym głębszej powinny opierać się prawdzie, ile że grzechy i nieprawości, popełnione i rzezi ludzi każdego czasu, były powodem, że Syn Boga wydany został śmierci i ponieważ one i teraz także stałyby się przez się powodami śmierci Chrystusa, połączonej z tym samym bólem i z tą samą męką, ponieważ każdy z tych grzechów niejako wznawia mękę Pana: “Na nowo krzyżują Syna Boga i na pośmiewisko Go mają” (Hbr 6,6). Jeśli jednak z powodu naszych grzechów, chociaż one należały do przyszłości, a jednak były także przewidziane, smutna była dusza Chrystusa aż do śmierci, to bez wątpienia nie mniejszej On doznał pociechy, przewidując już wtedy i nasze zadośćuczynienie, jak wówczas, gdy “ukazał się Mu anioł z nieba” (Łk 22. 43), by pocieszyć Serce Jego, umęczone odrazą i obawą. Dlatego też możemy i powinniśmy to Najświętsze Serce, które niewdzięczni ludzie bez ustanku grzechami ranią, i teraz pocieszyć w ten cudowny, lecz prawdziwy sposób, tym bardziej, że – jak w św. liturgii czytamy – przez usta Psalmisty sam i Chrystus się żali, iż Go przyjaciele Jego opuszczają: “Serce moje pełne jest urągania i nędzy; czekałem, by kto współczuł, a nie znalazł się żaden, by ktoś pocieszył, a nie znalazłem żadnego” (Ps 68, 21).
Dalsze cierpienia Chrystusa wynagradzające w Kościele
Nadto męka zadośćuczynienia Chrystusa wznawia się i poniekąd trwa nadal w Jego mistycznym ciele, którym jest Kościół. Gdyż, by znowu użyć słów św. Augustyn (In. Ps. 86) “Chrystus przecierpiał to, co miał przecierpieć; miara Jego cierpień jest pełna. Wypełniły się cierpienia, ale w Głowie; pozostały jeszcze cierpienia Jezusa w ciele”. To też Pan Jezus sam raczył oświadczyć, gdy mówiąc do Szawła, “pałającego wciąż nienawiścią, łaknącego krwi uczni Jego” (Dz 9,1), powiedział: “Ja jestem Jezus, którego prześladujesz” (Dz 9,5), jasno wskazując, że prześladowania, przeznaczone przeciw Kościołowi, zwracają się przeciw samej Boskiej Głowie Kościoła i obrażają ją. Słusznie więc i zasłużenie pragnie Chrystus, wciąż w swym mistycznym ciele cierpiący, byśmy byli towarzyszami Jego ekspiacji i tego domaga się również sama nasza wspólność z Nim, gdyż, skoro jesteśmy “ciałem Chrystusa i kością Jego kości” (1 Kor 12, 27), muszą wszystkie członki cierpieć to, co cierpi głowa (Cf. Ps 2,2).
Nieodzowność zadośćuczynienia w naszych czasach
Jak wielka jednak jest konieczność tego rodzaju ekspiacji, czyli zadośćuczynienia, zwłaszcza w naszych czasach, nie ujdzie uwadze nikogo, kto – jak na początku powiedzieliśmy – okiem i duszą przejrzy ten świat, “pogłębiony w nieprawości” (1 Kor 12, 27). Zewsząd bowiem dochodzą do nas jęki i wołania narodów, których książęta i kierownicy zaprawdę powstają i łączą się przeciw Panu i przeciw Jego Kościołowi (Ps 2,2). Widzimy, jak w tych krajach podeptano wszelkie prawa boskie i ludzkie, jak świątynie Pańskie burzą i niszczą, jak zakonników i Bogu na służbę oddane dziewice z ich klasztorów wypędzają, lżąc ich i srogo morząc głodem i więzieniem, jak szeregi chłopiąt i dziewcząt odrywają od stada Kościoła, ich Matki, zmuszając ich do wyparcia się Chrystusa i do bluźnierstw i najstraszniejszych zbrodni rozpasania, jak cały lud chrześcijański na srogie próby narażony i rozproszony żyje pod ciągłą groźbą albo wyrzeczenia się wiary, albo też okrutnej śmierci. Wszystko to jest zaiste tak bolesne, że tego rodzaju wydarzenia zdają się już teraz zapowiadać te “początki bólów”, które wznieci “człowiek grzechu, wznoszący się ponad wszystko, co zwie się Bogiem i otoczone jest czcią” (2 Tes 2, 4). Lecz jeszcze bardziej zasmucającą rzeczą jest, Czcigodni Bracia, że nawet wśród wiernych, krwią Niewinnego Baranka w chrzcie św. obmytych i łaską bogato wyposażonych, znajduje się tylu ludzi wszelkich stanów, którzy w swej niebywałej nieznajomości rzeczy boskich, zarażeni błędną nauką i zaplątani w sieć grzechów, zdała od domu Ojca wiodą żywot, którego nie opromienia światło prawdziwej wiary, ani nie osładza nadzieja przyszłej szczęśliwości, ani też nasyca i rozgrzewa żar miłości, tak, że wydaje się, iż zaprawdę pozostają oni w ciemnościach i w cieniu śmierci. Nadto wzmaga się coraz bardziej wśród wiernych obojętność względem dyscypliny kościelnej i dawnych urządzeń, na których wspiera się całe życie chrześcijańskie, które stanowią o życiu rodzinnym i które chronią świętości małżeństwa; wręcz zaniedbane lub zniewieściałością wypaczone jest wychowanie młodzieży; w życiu i w ubiorze, zwłaszcza niewieścim w sposób ubolewania godny zapomniano o wstydliwości chrześcijańskiej; coraz to silniej ujawnia się pożądliwość dóbr doczesnych, nieumiarkowanie w poszukiwaniu własnych korzyści, bezwzględne ubieganie się o poklask ludu, poniżanie prawowitej władzy, a w końcu nieposzanowanie słowa Bożego, przez co podkopuje się samą wiarę lub naraża się ją na największe niebezpieczeństwa.
Jakby szczytem tych wszystkich nieprawości jest tchórzliwość i ospałość tych, którzy – za przykładem śpiących i kryjących się uczni – zachwiani we wierze nędznie opuszczają Chrystusa, gdy Go obejmują obawy i otaczają satelici szatana jak również przewrotność tych, którzy na wzór zdrajcy Judasza, bez zastanowienia się i świętokradzko zbliżają się do Stołu Pańskiego, lub też przechodzą do obozu nieprzyjaciół. Dlatego to mimo woli nasuwa się myśl, że nadeszły te czasy, o których Nasz Pan przepowiedział: “ponieważ wezbrała się nieprawość – oziębła miłość wielu” (Mt 24,12).
Różne formy zadośćuczynienia
Jeśli wierni wszystko to nabożnie rozważą, wówczas niechybnie, ożywieni miłością ku cierpiącemu Chrystusowi, z tym większym zapałem zabiorą się do odpokutowania swych własnych i cudzych win, do przywrócenia czci Chrystusowi i do pracy nad wiecznym zbawieniem dusz. I zaprawdę słowa Apostoła “gdzie grzech się wzmoże, tam łaska i jeszcze obficiej się ukaże” (Rz 5, 20), godzi się w pewnej mierze zastosować także i do naszych czasów. Albowiem w miarę jak wzrasta przewrotność ludzka, tak równocześnie cudownym sposobem przy pomocy Ducha Świętego wzrasta również liczba wiernych, mężczyzn i kobiet, którzy z ty większym zapałem starają się zadośćuczynić Boskiemu Sercu za tyle krzywd Mu zadanych i nie wahają się, poświęcić samych siebie w ofierze dla Chrystusa. Ktokolwiek bowiem to, cośmy dotąd powiedzieli, serdecznie w duszy rozważy i głęboko w sercu swym zapisze, to będzie musiał nie tylko wzdrygnąć się przed wszelkim grzechem, jako największym złem i wystrzegać się go, lecz także oddać się będzie musiał w całości woli Bożej i dążyć do zadośćuczynienia naruszonej czci Boskiego Majestatu, czy to ciągłą modlitwą, czy to dobrowolnie podjętą pokutą, czy też cierpliwym znoszeniem dolegliwości, które na niego spadną, czy w końcu całym życiem przejętym pragnieniem tej ekspiacji.
W tej to myśli powstały liczne stowarzyszenia mężczyzn i kobiet, które, ożywione wzniosłą służbą, wytknęły sobie jako cel niejako zastąpienia dniem i nocą Anioła, pocieszającego Jezusa w Ogrodzie Oliwnym; stąd to powstały bractwa nabożne, przez Stolicę Apostolską zatwierdzone i w odpusty wyposażone i przyjęły na się ten sam obowiązek ekspiacji. spełnianej przez odpowiednie nabożeństwa i zaprawianie się w cnocie; stąd to w końcu, nie mówiąc o innych rzeczach, wprowadzono dla zadośćuczynienia obrażonej czci Boga ćwiczenia religijne i nabożeństwa wynagradzające, zwane “protestationes”, przejęte nie tylko przez poszczególnych wiernych, lecz również przez liczne parafie, diecezje i miasta.
Praktyczne wskazówki
Oto, dlaczego, Czcigodni Bracia, skoro akt poświęcenia, zrodzony ze słabych początków, odtąd rozpowszechnił się i wreszcie przez Nas zatwierdzony nabrał pożądanego blasku, pragniemy, by zwyczaj tej ekspiacji, względnie nabożnego zadośćuczynienia, już dawno w zbożnym zamiarze wprowadzony i rozpowszechniony, został Naszą Apostolską powagą tym silniej uświęcony i był tym uroczyściej przez cały świat katolicki obchodzony. Dlatego postanawiamy i zarządzamy, by co roku, w święto Najświętszego Serca Jezusowego, które przy tej sposobności podnosimy do stopnia “festum duplex” pierwszej klasy z oktawą, we wszystkich świątyniach, jak szeroko rozpościera się ziemia świata, odmówioną była uroczyście do Najukochańszego Zbawiciela Naszego modlitwa pokutna, czyli tzw. przeproszenie wedle wzoru, który dołączamy do tej Encykliki, w tym celu, by opłakiwać wszystkie grzechy nasze i zadośćuczynić naruszonym prawom Chrystusa, Najwyższego Króla i Najukochańszego Pana.
Oczekiwania i nadzieię Ojca św.
Zaprawdę, Czcigodni Bracia, nie modemy wątpić, że z tego, w zbożnej myśli ustanowionego, a całemu Kościołowi nakazanego, ćwiczenia religijnego wyniknie wiele i pięknych korzyści nie tylko dla jednostek, lecz również dla Kościoła, społeczeństwa i rodziny, ponieważ sam Nasz Odkupiciel przyobiecał był Małgorzacie Maryi: “że ci wszyscy, którzy taką czcią otoczą Serce Jego, obdarzeni będą obficie łaskami niebiańskimi”. Grzesznicy zaś, “patrząc na Tego, któremu bok przebili” (J 19,37), wzruszeni łzami i westchnieniami całego Kościoła, bolejącemu nad krzywdą wyrządzoną Najwyższemu Królowi “wejdą w siebie” (Ps 46,8), by nie zatwardzieli w grzechach swoich i nie zapóźno i daremnie opłakiwali tego (Ap 7), którego obrazili, gdy Go ujrzą, “jawiącego się w obłokach nieba” (Mt 26,64). Sprawiedliwi zaś staną się jeszcze bardziej sprawiedliwymi i uświęconymi (Cf. Ap 22,11) i z nowym zapałem w całości poświęcą się służbie Swego Króla, tak znieważonego i zwalczanego, tylu i takimi zniewagami napojonego; przede wszystkim zaś rozgorzeją oni pragnieniem szerzenia zbawienia dusz, rozważając bezustannie to pytanie Boskiej ofiary: “Jaką korzyść ma krew moja?” (Ps 19,10), i tę radość, jaką doznaje Najśw. Serce Jezusowe “z powodu jednego grzesznika, pokutę czyniącego” (Łk 15,4). A w tym tkwi Nasze gorące pragnienie i niezłomna nadzieja, że Bóg Sprawiedliwy, który dla dziesięciu sprawiedliwych byłby w swym miłosierdziu oszczędził Sodomę, tym bardziej oszczędzi cały ród ludzki, jeśli wszyscy wierni wszystkich krajów i wszystkich imion wespół z Chrystusem, zanosić będą do Niego korne błagania i zadośćuczynienie. Oby tym naszym pragnieniom i poczynaniom pobłogosławiła Bogarodzica Dziewica, która dała nam Jezusa Odkupiciela, która Go wykarmiła, która Go na Krzyżu ofiarowała i która przez swe cudowne połączenie z Chrystusem i dzięki szczególniejszej łasce stała się także “Reparatrix” jako taka jest czczona. Ufając Jej stawiennictwu u Chrystusa, który będąc jedynym “Pośrednikiem między Bogiem i ludźmi (1 Tm 2,5) chciał przybrać Sobie Matkę Swą jako Orędowniczkę grzeszników. Szafarkę łask i Pośredniczkę, udzielamy Wam, Czcigodni Bracia, i Waszym owieczkom z całego serca Apostolskiego Błogosławieństwa jako zadatek łask niebieskich na znak Naszej ojcowskiej przychylności.
Dan w Rzymie u Św. Piotra, dnia 8 mieś. maja 1928, siódmego roku Naszego Pontyfikatu.
PIUS PP. XI
Źródło:Wiadomości Diecezjalne, rok 3 Katowice, dnia 30 czerwca 1928 nr 6, ss. 57 – 63
Jan Paweł II
BÓG OBJAWIA SWĄ MIŁOŚĆ W SERCU CHRYSTUSA
Orędzie Jana Pawła II na stulecie poświęcenia ludzkości Najświętszemu Sercu Pana Jezusa
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Stulecie poświęcenia rodzaju ludzkiego Boskiemu Sercu Pana Jezusa — aktu zaleconego całemu Kościołowi przez mego poprzednika Leona XIII w encyklice Annum sacrum (25 maja 1899 r.: Leonis XIII P.M. Acta, XIX [1899], 71-80) i dokonanego 11 czerwca 1899 r., skłania nas przede wszystkim do dziękczynienia «Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem — kapłanami Bogu i Ojcu swojemu» (Ap 1, 5-6).
Ta radosna rocznica jest też niezwykle stosowną sposobnością do refleksji nad znaczeniem i nad wartością tego doniosłego aktu dokonanego przez Kościół. W encyklice Annum sacrum papież Leon XIII wyraził uznanie dla działań, które podjęli jego poprzednicy, aby otoczyć troskliwą opieką i ukazać w pełniejszym świetle kult i duchowość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Papież spodziewał się też, że akt poświęcenia przyniesie «znakomite i trwałe owoce najpierw dla wiernych, a następnie dla całej społeczności ludzkiej» (Wstęp). Wyrażając życzenie, aby poświęcenie to objęło nie tylko wierzących, ale wszystkich ludzi, nadał nową wymowę i sens konsekracji, która już od dwóch stuleci była przeżywana przez jednostki, grupy, diecezje i narody.
Poświęcenie rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa zostało zatem ukazane przez Leona XIII jako «korona i szczyt wszystkich hołdów, jakie kiedykolwiek były Mu oddawane» (Annum sacrum, 1). Poświęcenie to — wyjaśnia encyklika — jest aktem należnym Chrystusowi, Odkupicielowi rodzaju ludzkiego, ze względu na to, kim jest sam w sobie i czego dokonał dla dobra wszystkich ludzi. Skoro chrześcijanin dostrzega w Sercu Jezusa symbol i żywy wizerunek nieskończonej miłości Chrystusa, która ze swej natury przynagla do wzajemnej miłości, musi też odczuwać potrzebę osobistego udziału w dziele zbawienia. Dlatego każdy członek Kościoła winien widzieć w poświęceniu akt oddania się Jezusowi Chrystusowi i zobowiązania wobec Niego — Króla «synów marnotrawnych», Króla wzywającego wszystkich «do przystani prawdy i do jedności wiary», Króla tych, którzy oczekują na wprowadzenie do «światłości Boga i do Jego Królestwa» (Formuła aktu poświęcenia). Tak pojmowane poświęcenie wiąże się z działalnością misyjną samego Kościoła, ponieważ odpowiada na pragnienie Serca Jezusa, aby za pośrednictwem członków Jego Ciała rozszerzać na cały świat całkowite oddanie się Kościoła sprawie Królestwa oraz by coraz bardziej jednoczyć Kościół w akcie składania ofiary Ojcu i w świadomości, że istnieje on dla innych.
Aktualność tego, co dokonało się 11 czerwca 1899 r., została autorytatywnie potwierdzona w dokumentach moich poprzedników, którzy pogłębiali naukę o kulcie Najświętszgo Serca Pana Jezusa i zalecali okresowe ponawianie aktu poświęcenia. Spośród nich pragnę wspomnieć świętego następcę Leona XIII — papieża Piusa X, który w 1906 r. nakazał odnawiać akt poświęcenia corocznie; świętej pamięci papieża Piusa XI, który nawiązał do niego w encyklikach Quas primas w kontekście Roku Świętego 1925 oraz w Miserentissimus Redemptor; jego następcę sługę Bożego Piusa XII, który mówił o nim w encyklikach Summi Pontificatus i Haurietis aquas. Z kolei sługa Boży Paweł VI zechciał poruszyć ten temat w świetle nauki Soboru Watykańskiego II w liście apostolskim Investigabiles divitias Christi oraz w liście Diserti interpretes, skierowanym 25 maja 1965 r. do przełożonych generalnych zgromadzeń, które biorą imię od Serca Jezusa.
Ja także wielokrotnie wzywałem mych braci w biskupstwie, kapłanów, zakonników i wiernych, aby we własnym życiu pielęgnowali najbardziej autentyczne formy kultu Serca Pana Jezusa. W obecnym roku, poświęconym Bogu Ojcu, pragnę przypomnieć słowa, które napisałem w encyklice Dives in misericordia: «W sposób szczególny zdaje się Kościół wyznawać miłosierdzie Boże i oddawać mu cześć, zwracając się do Chrystusowego Serca; właśnie bowiem zbliżenie się do Chrystusa w tajemnicy Jego Serca pozwala nam zatrzymać się w tym niejako centralnym, a zarazem po ludzku najłatwiej dostępnym punkcie objawiania miłosiernej miłości Ojca, które stanowiło centralną treść mesjańskiego posłannictwa Syna Człowieczego» (n. 13). Z okazji uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz poświęconego mu miesiąca czerwca zachęcałem często wiernych, aby wytrwale praktykowali ten kult, który «zawiera orędzie niezwykle aktualne w naszych czasach», ponieważ «z Serca Syna Bożego, umarłego na krzyżu, wytrysnęło wiekuiste źródło życia, które daje nadzieję każdemu człowiekowi. Z Serca ukrzyżowanego Chrystusa rodzi się nowa ludzkość, odkupiona od grzechu. Człowiek roku 2000 potrzebuje Serca Chrystusa, aby poznawać Boga i samego siebie; potrzebuje go, aby budować cywilizację miłości» (Insegnamenti, XVII, 1 [1994], 1152).
Poświęcenie rodzaju ludzkiego dokonane w 1899 r. stanowi niezwykle doniosły krok w dziejach Kościoła, a coroczne ponawianie tego aktu w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa zachowuje do dziś pełny sens. To samo należy powiedzieć także o «Akcie wynagrodzenia», który zazwyczaj odmawia się w uroczystość Chrystusa Króla. Do dziś aktualne pozostają słowa Leona XIII: «Do Niego więc trzeba się uciekać, bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jeżeli się zbłądzi, należy wrócić na prawdziwą Drogę. Jeżeli ciemności opanowały umysł, należy je rozproszyć światłem Prawdy. Jeżeli śmierć nas ogarnia, trzeba przylgnąć do Życia» (Annum sacrum, 5). Czyż nie taki jest program Soboru Watykańskiego II i mojego pontyfikatu?
2. Podczas gdy przygotowujemy się do obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, stulecie aktu poświęcenia pomaga nam przyjrzeć się z nadzieją naszemu człowieczeństwu i dostrzec trzecie tysiąclecie rozjaśnione światłem tajemnicy Chrystusa — «Drogi, Prawdy i Życia» (por. J 14, 6).
Stwierdzając, że «zakłócenia równowagi, na które cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zakłóceniem równowagi, które ma miejsce w sercu ludzkim» (Gaudium et spes, 10), wiara odkrywa na szczęście, że «tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę (…) w tajemnicy Słowa Wcielonego» (tamże, 22), ponieważ «Syn Boży przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał» (tamże). Bóg chciał, aby człowiek ochrzczony, «włączony w tajemnicę paschalną, upodobniony do śmierci Chrystusa», mógł podążać «umocniony nadzieją ku zmartwychwstaniu», ale dotyczy to także «wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska» (tamże). Sobór Watykański II przypomina jeszcze, że «wszyscy ludzie powołani są do tego zjednoczenia z Chrystusem, który jest światłością świata i od którego pochodzimy, dzięki któremu żyjemy, do którego zdążamy» (Lumen gentium, 3).
Konstytucja dogmatyczna o Kościele naucza autorytatywnie, że «ochrzczeni (…) poświęcani są przez odrodzenie i namaszczenie Duchem Świętym, jako dom duchowy i święte kapłaństwo, aby przez wszystkie właściwe chrześcijaninowi uczynki składać ofiary duchowe i głosić moc Tego, który wezwał ich z ciemności do swego przedziwnego światła (por. 1 P 2, 4-10). Toteż wszyscy uczniowie Chrystusa, trwając w modlitwie i chwaląc wspólnie Boga (por. Dz 2, 42-47), samych siebie składać mają na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu (por. Rz 12, 1), wszędzie mają głosić świadectwo o Chrystusie, a tym, którzy się tego domagają, zdawać sprawę z nadziei życia wiecznego, która jest w nich (por. 1 P 3, 15)» (tamże, 10). Gdy chrześcijanin, stając przed zadaniem nowej ewangelizacji i wpatrując się w Serce Chrystusa, Pana czasu i dziejów, poświęca Mu samego siebie i zarazem swoich braci, odkrywa na nowo, że nosi w sobie Jego światło. Ożywiony Jego duchem służby, przyczynia się do tego, aby przed wszystkimi ludźmi otworzyła się perspektywa wyniesienia do pełni egzystencji osobowej i wspólnotowej. «Serce człowieka uczy się bowiem od Serca Chrystusa poznawać prawdziwy i jedyny sens swojego życia i przeznaczenia, rozumieć wartość życia prawdziwie chrześcijańskiego, strzec się wypaczeń ludzkiego serca, łączyć synowską miłość do Boga z miłością bliźniego» (orędzie do Towarzystwa Jezusowego, 5 października 1986 r.: Insegnamenti, IX, 2 [1986], 843).
Pragnę przekazać słowa aprobaty i zachęty tym, którzy w Kościele z jakiegokolwiek tytułu nadal praktykują, pogłębiają i krzewią kult Serca Chrystusa, posługując się językiem i formami dostosowanymi do naszych czasów, tak aby móc go przekazać następnym pokoleniom w tym samym duchu, jaki zawsze go ożywiał. Także dzisiaj trzeba tak prowadzić wiernych, aby wpatrywali się z uwielbieniem w tajemnicę Chrystusa, Boga-Człowieka, a przez to stawali się ludźmi życia wewnętrznego, którzy słyszą i realizują powołanie do nowego życia, do świętości, do wynagradzania, które jest apostolskim współuczestnictwem w dziele zbawiania świata; ludźmi, którzy przygotowują się do nowej ewangelizacji, dostrzegając w Sercu Chrystusa serce Kościoła: świat musi koniecznie zrozumieć, że chrześcijaństwo jest religią miłości.
Serce Zbawiciela zachęca, aby zwrócić się ku miłości Ojca, który jest źródłem wszelkiej prawdziwej miłości: «W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy» (1 J 4, 10). Od Ojca, bogatego w miłosierdzie i współczucie, Jezus nieustannie otrzymuje miłość, którą obdarza ludzi (por. Ef 2, 4; Jk 5, 11). W Jego Sercu objawia się zwłaszcza wielkoduszność Boga wobec grzesznika. W odpowiedzi na grzech Bóg nie umniejsza swojej miłości, ale rozszerza ją w geście miłosierdzia, który przeradza się w inicjatywę odkupienia.
Kontemplacja Serca Jezusa w Eucharystii skłoni wiernych do poszukiwania w tym Sercu niezgłębionej tajemnicy kapłaństwa Chrystusa i kapłaństwa Kościoła. W komunii z braćmi pozwoli im zasmakować duchowej słodyczy miłości, czerpanej u samego źródła. Pomagając każdemu z nich w ponownym odkryciu sensu własnego chrztu, głębiej uświadomi im apostolski wymiar ich życia, który należy realizować przez szerzenie miłości i przez misję ewangelizacyjną. Każdy włączy się gorliwiej w modlitwę do Pana żniwa (por. Mt 9, 38), aby dał Kościołowi «pasterzy według swego serca» (por. Jr 3, 15), rozmiłowanych w Chrystusie Dobrym Pasterzu, którzy będą kształtować własne serca na wzór Jego Serca i gotowi będą iść drogami świata, aby głosić wszystkim, że On jest Drogą, Prawdą i Życiem (por. Pastores dabo vobis, 82). Winna się z tym łączyć konkretna działalność, zmierzająca do tego, aby wielu młodych ludzi, wsłuchanych w głos Ducha Świętego, dzięki odpowiedniej formacji umiało dziś odpowiedzieć w głębi swoich serc na wielkie oczekiwania Kościoła i ludzkości oraz mogło podjąć wezwanie Chrystusa do poświęcenia się wraz z Nim, z entuzjazmem i radością, «za życie świata» (J 6, 51).
3. Stulecie poświęcenia przypada w ostatnim roku przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, którego celem jest «rozszerzenie horyzontów wierzącego zgodnie z perspektywą samego Chrystusa: z perspektywą Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5, 45)» (por. Tertio millennio adveniente, 49). Ta zbieżność dostarcza nam stosownej okazji do ukazania Serca Jezusa, «ogniska gorejącej miłości (…), jako żywego obrazu owej odwiecznej miłości, którą tak (…) Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3, 16)» (Paweł VI, Investigabiles divitias Christi, 5: AAS 57 [1965], 268). Ojciec «jest miłością» (1 J 4, 8. 16), a Jego jednorodzony Syn, Chrystus, objawia jej tajemnicę, zarazem objawiając człowieka samemu człowiekowi.
W kulcie Serca Jezusa zyskało realną formę prorocze słowo przypomniane przez św. Jana: «Będą patrzeć na Tego, którego przebili» (J 19, 37; por. Za 12, 10). Jest to spojrzenie kontemplacyjne, które stara się przeniknąć do głębi uczucia Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. W tym kulcie człowiek wierzący mocniej i głębiej przyjmuje tajemnicę wcielenia, przez którą Słowo stało się solidarne z ludźmi, aby dać świadectwo, że Ojciec ich poszukuje. To poszukiwanie bierze początek z wnętrza Boga, który «miłuje» człowieka «odwiecznie w Słowie i pragnie go wynieść w Chrystusie do godności przybranego dziecka» (Tertio millennio adveniente, 7). Zarazem kult Serca Jezusa wnika w tajemnicę odkupienia, aby odkryć w niej wymiar miłości, która skłoniła Go do złożenia zbawczej ofiary.
W Sercu Chrystusa żywe jest działanie Ducha Świętego, którego Jezus uznawał za inspiratora swojej misji (Łk 4, 18; por. Iz 61, 1) i którego przyjście zapowiedział podczas Ostatniej Wieczerzy. To Duch pomaga dostrzec całe bogactwo, jakie kryje się w znaku przebitego boku Chrystusa, z którego wypłynął Kościół (por. Sacrosanctum Concilium, 5). «Z przebitego Serca Zbawiciela — jak napisał Paweł VI — Kościół narodził się i stamtąd czerpie pokarm, ponieważ Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo (Ef 5, 25-26)» (list Diserti interpretes). Również za sprawą Ducha Świętego miłość przenikająca Serce Jezusa rozlewa się w sercach ludzi (por. Rz 5, 5) i skłania ich do adoracji jego «niezgłębionych bogactw» (por. Ef 3, 8) oraz do zanoszenia synowskich i ufnych modlitw do Ojca (por. Rz 8, 15-16) przez Zmartwychwstałego, który «zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi» (Hbr 7, 25).
4. Kult Serca Chrystusa, «które jest powszechną siedzibą komunii z Bogiem Ojcem, (…) siedzibą Ducha Świętego» (Insegnamenti, XVII, 1 [1994], 1152), przyczynia się do umocnienia naszej więzi z Trójcą Świętą. Dlatego obchody stulecia poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa przygotowują wiernych do Wielkiego Jubileuszu, zarówno ze względu na jego cel, to jest «uwielbienie Trójcy Świętej, od której wszystko pochodzi i ku której wszystko w świecie i w dziejach jest skierowane» (Tertio millennio adveniente, 55), jak i ze względu na jego ukierunkowanie ku Eucharystii (por. tamże), w niej bowiem życie przyniesione przez Jezusa w obfitości (por. J 10, 10) zostaje przekazane tym, którzy będą Go spożywać, aby przez Niego żyć (por. J 6, 57). Cały kult Serca Jezusa we wszystkich swoich przejawach jest głęboko eucharystyczny; wyraża się w pobożnych ćwiczeniach, które pobudzają wiernych do życia w harmonii z Chrystusem «cichym i pokornym sercem» (por. Mt 11, 29), i pogłębia się przez adorację. Kult ten jest zakorzeniony i znajduje swoje zwieńczenie we Mszy św., zwłaszcza niedzielnej, podczas której serca wiernych, zgromadzonych w braterskiej i radosnej wspólnocie, słuchają słowa Bożego, uczą się składać wraz z Chrystusem ofiarę z siebie i z całego życia (Sacrosanctum Concilium, 48), karmią się przy paschalnym stole Ciałem i Krwią Odkupiciela, a mając w pełni udział w miłości pulsującej w Jego Sercu starają się być coraz bardziej głosicielami Ewangelii oraz świadkami solidarności i nadziei.
Składajmy dzięki Bogu, naszemu Ojcu, który objawił nam swoją miłość w Sercu Chrystusa i poświęcił nas przez namaszczenie Duchem Świętym (por. Lumen gentium, 10), tak abyśmy jednocząc się z Chrystusem, adorując Go na każdym miejscu i zbożnie postępując poświęcali Mu cały świat (tamże, 34) i nowe tysiąclecie.
Świadomi wielkiego wyzwania, jakie stoi przed nami, wzywajmy pomocy Najświętszej Panny, Matki Chrystusa i Matki Kościoła. Niech Ona przeprowadzi Lud Boży przez próg tysiąclecia, które niebawem się rozpocznie. Niech udziela mu światła na drogach wiary, nadziei i miłości! W szczególny sposób niech wspomaga każdego chrześcijanina, aby umiał wielkodusznie i konsekwentnie realizować w życiu swoje oddanie się Chrystusowi, które ma fundament w sakramencie chrztu, a znajduje właściwe potwierdzenie w osobistym ofiarowaniu się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, tylko w Nim bowiem ludzkość może znaleźć przebaczenie i zbawienie.
Warszawa, 11 czerwca 1999 r., w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Jan Paweł II, pp
Copyright © by L’Osservatore Romano (9-10/99) and Polish Bishops Conference
Najświętsze Serce Jezusa
dodane 2012-06-14 22:40
Kościół rzymskokatolicki widzi w tym nabożeństwie symbol miłości Boga ku ludziom. Chciałby także rozbudzić w sercach ludzkich wzajemną miłość ku Bogu poprzez to nabożeństwo. Nadto sam Chrystus nadał temu nabożeństwu wybitnie kierunek ekspiacyjny: ma nas ono uwrażliwiać na grzech, mobilizować w imię miłości Chrystusa do walki z nim oraz do wynagradzania za tych, którzy najwięcej ranią Boże Serce.
Czy jest lepsza i gorsza pobożność?
Ks. Jerzy Paliński
Czerwiec tradycyjnie jest poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa. Odbywają się wtedy nabożeństwa, w czasie których liczna obecność wiernych świadczy o dużej popularności tych praktyk religijnych. Przed Najświętszym Sakramentem śpiewają Litanię do Serca Pana Jezusa oraz akty przebłagania, hołdu i oddania. Kult ten jest jednym z przykładów pobożności ludowej.
Czy dziś jest jeszcze potrzebna pobożność ludowa, kiedy źródłem i szczytem życia Kościoła coraz bardziej staje się liturgia? Zgodnie z tą zasadą, duszpasterze najczęściej akcentują następujące jej elementy: Mszę św., pozostałe sakramenty, Liturgię Godzin (brewiarz, nieszpory niedzielne) i sakramentalia – na przykład obrzędy pogrzebu, błogosławieństw i poświęceń. Te formy są skarbem Kościoła, gdyż polegają one na ”wykonywaniu kapłańskiej funkcji Jezusa Chrystusa” (Konstytucja o liturgii nr 7). Liturgia jest doświadczeniem zbawczego działania Chrystusa, które urzeczywistnia się w momencie każdorazowego jej sprawowania. Jednak ”życie duchowe nie ogranicza się do udziału w samej tylko liturgii” (Konstytucja o liturgii 12).
Głód Boga
Obok liturgii w życiu duszpasterskim Kościoła obecne są też nabożeństwa i pobożność ludowa. W oficjalnych dokumentach Kościoła można znaleźć wiele zachęt do ich praktykowania.
Na przykład w Konstytucji o liturgii świętej Kościół ”usilnie zaleca nabożeństwa chrześcijańskiego ludu” i wzywa, ”aby były zgodne ze świętą liturgią, z niej niejako wypływały i do niej wiernych prowadziły” (Konstytucja o liturgii 13).
Według Jana Pawła II, pobożność ludowa stanowi ”prawdziwy skarb Kościoła”. Szczególna jej charakterystyka znajduje się w adhortacji apostolskiej Pawła VI Evangelii nuntiandi. Według niego pobożność ludowa ”nosi w sobie jakiś głód Boga, jaki jedynie ludzie prości i ubodzy duchem mogą odczuwać; udziela ludziom mocy do poświęcania się i ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o wyznawanie wiary. Daje wyostrzony zmysł pojmowania niewymownych przymiotów Boga: ojcostwa, opatrzności, obecności stałej i dobroczynnej miłości. Rodzi w wewnętrznym człowieku takie sprawności, jakie gdzie indziej rzadko w takim stopniu można spotkać: cierpliwość, świadomość niesienia krzyża w codziennym życiu, wyrzeczenie się, życzliwość dla innych, szacunek” (nr 48).
Ulubiona pobożność
Praktycznym echem oficjalnego nauczania Kościoła stało się wydanie Dyrektorium o pobożności ludowej. W Watykanie ukazało się ono w 2002 r., a już za rok zostało wydane w języku polskim.
Według tegoż Dyrektorium, Najświętsze Serce Jezusa jest przedmiotem nie tylko celebracji liturgicznych, lecz także innych form pobożności. Stąd, jak czytamy, nabożeństwo do Serca Zbawiciela było i jest najbardziej rozpowszechnione i ulubione przez pobożność kościelną (por. nr 166).
Słowa: ”Serce Jezusa” oznaczają tajemnicę Jego miłości, która objawiła się szczególnie w dziele zbawczym. Nabożeństwo do Serca Jezusa polega na pełnym miłości adorowaniu Tego, ”którego przebodli” (J 19, 34). Wierni wpatrują się w przebite Serce, z którego wypłynęła krew i woda, dając początek Kościołowi i sakramentom.
Rozwój kultu Serca Zbawiciela wiąże się ze szczególną popularnością niektórych tekstów Pisma Świętego. Czcicielom Serca Bożego bliski jest obraz Chrystusa ukazującego uczniom przebite ręce i bok (por. J 20, 20). Wszyscy pamiętają też Niewiernego Tomasza, który włożył rękę w bok Chrystusa (por. J 20, 27). Cześć oddawana Sercu Jezusa od początku jest obecna w Kościele. Szczególnie rozwinęła się w XVII wieku, kiedy jansenizm głosił surową sprawiedliwość Bożą. Kult ten stał się antidotum na takie poglądy. Zasługi w propagowaniu nabożeństwa do Serca Jezusa posiada św. Jan Eudes (†1680), a szczególnie św. Małgorzata Maria Alacoque (†1690), której Pan wielokrotnie objawiał bogactwa swojego Serca.
Liczne są formy nabożeństwa do Serca Chrystusa. Do zatwierdzonych i popieranych przez Stolicę Apostolską należą: osobiste poświęcenie siebie, poświęcenie rodziny, Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa, akty przebłagania oraz praktyka dziewięciu pierwszych piątków miesiąca oparta na ”wielkiej obietnicy” danej przez Pana Jezusa św. Małgorzacie Marii Alacoque.
Nie wystarczy adorować
Mogłoby się wydawać, że skoro nabożeństwa do Serca Pana Jezusa nie należą do liturgii, to nie zasługują na szczególniejsze uznanie. Dodatkowo mylne jest kojarzenie ich z folklorem i ludową ckliwością. Okazuje się jednak, że pobożność ta wymaga czegoś więcej niż tylko obecności. Chodzi w niej o zdecydowaną postawę, polegającą na nawróceniu i zadośćuczynieniu. Teksty śpiewów akcentują miłość i wdzięczność. Pojęcia te w przypadku dojrzałych chrześcijan muszą przekładać się na konkretne zaangażowanie apostolskie i rzeczywiste poświęcenie się Chrystusowi (Dyrektorium 172). W ikonografii przedstawia się czasem Pana Jezusa w sposób sielankowy, przez który łatwo zatracić najgłębszy sens prawdy o Jego Sercu. Jednak w momencie ukrzyżowania – a wtedy miłość Chrystusa objawia się w stopniu najwyższym – to Serce było dla nas przebite włócznią. O tym uczestnicy nabożeństw muszą zawsze pamiętać.
http://liturgia.wiara.pl/doc/418977.Najswietsze-Serce-Jezusa/11
Modlitwa i westchnienie na dziś i nie tylko:
Jezu, oczyść moje serce, abym patrzył z wyrozumiałością i miłością, a nie od razu oceniał innych. Abym bardziej zauważał dobro i piękno niż błędy i słabości.