Wielce przygodny poseł Pupka rymuje się z wieloma słowami. Dupka, skorupka, a szczególnie z koryta do dzióbka. Podobnie Andrzej Duda ze słowem kuda (куда). A jest to, jak wiadomo, język w którym, na co dzień, rozmawiają ze sobą (w większości) nowi bracia polskojęzycznego establishmentu, który zgrał się z ostatnich resztek honoru do przysłowiowego imentu. „Zgrał się” to chyba za dużo powiedziane. Stało się to bowiem podczas „uprawiania”. Wszyscy, którzy lubią ozdobniki łączą „uprawianie” z polityką, ale przypomnę był jeden nieudany nabytek prezesa, mąż pani Applebaum, który określił tę czynność bardziej dosadnie.
Słowo куда oznacza gdzie, dokąd. Poseł Braun, podobno agent Kraju Kwitnącej Wiśni, pozwolił sobie kiedyś na złośliwą precyzję określając dokładny kierunek polityki uprawianej przez Andrzeja Dudę, mówiąc (cytuję z pamięci): Andrzej Duda popełznie w kierunku, który mu wskażą. Od razu rodzi się pytanie: Kto taki? Jak już zacząłem wymieniać tytuły przy Sikorskim, to w tym miejscu napiszę tak: „mąż pani Kornhauser” nie raz i nie dwa roztaczał wizję, a jest nią całkiem nowa legenda stworzenia. Poprzednia, jak wiemy, była prorosyjska i głosiła, że Lech, Czech i Rus rozeszli się na trzy strony świata. Teraz, zgodnie z nową nikczemnością etapu Żyd, Ukr i Lech, w niefortunnym skrócie ŻUL, założyli Polin. W tym momencie na pewno rozczaruję wszystkich tych, którym marzy się stabilizacja. Również i ta wersja nie jest ostateczna. Mogę jedynie zdradzić, że zgodnie z zasadą zrównoważonego niedorozwoju dla jednych, a dla drugich i trzecich odwrotnie, już wkrótce, po Wielkim Resecie będzie to: ŻU+LGBT+Q-P/K. Studenci filozofii podobne znaczki nazwali kiedyś robaczkami. Dziś prawdziwej filozofii (na „szczęście”) prawie już nie ma, dlatego przepraszając za ten wtręt, równocześnie udowadniam, że nie cierpię na robakofobię, a tym bardziej na kurwofobię. Ja się tym po prostu, najzwyczajniej w świecie, brzydzę.
„Ch…, d…, banderowców kupa”
Cytując Morawieckiego „takie rzeczy się zdarzają”. A w wersji kabaretowej, która przez krótką chwilę może uchronić nas przed zgrozą: Ch…, d… i balonów kupa. Najmłodszym przypominam, że pierwsza diagnoza brzmiała: Ch…,d… i kamieni kupa, potem doszła jarmułek kupa, a na końcu banderowcy. Przy okazji widać także, że ocena posła Brauna zdezaktualizowała się. Duda nie pełza już, lecz sadzi milowymi susami…
Na koniec zagadka. Czy zacytowany poniżej fragment z pewnego gagatka to już klasyczna i nudna puenta czy może mylona z polityką aktywność sługi remitenta?
Albowiem w kraju tym zaczarowanym,
gdzie — jak w złej bajce — ludźmi rządzą osły,
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
(…)
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel —
niewielki wybór, jak sami widzicie,
choć niejednemu kuszącym się wyda.
Wczoraj przez przypadek wpadł mi w ręce Kornel Makuszyński, który w “Bezgrzesznych latach” napisał:
Polacy po wielu dziesięcioleciach nie potrafią wciąż odróżnić g…a od polityki.
A propos kobiet. Są takie co potrafią, w odróżnieniu od feministek, które z pierwszego składnika robią kogel-mogel i popijają jako Aperitif.