Lewackie kanalie rozbroiły polskich żołnierzy. Jest pierwsza ofiara

Jest mi autentycznie bardzo przykro. Zabity polski żołnierz, Mateusz lat 21 pochodził z małej polskiej wsi. Jego ojciec jest rolnikiem, a mama nauczycielką. Miał młodsze rodzeństwo. Zginął od ciosu nożem zasłaniając “wyrwę” w polskiej granicy.

………………………………………………………………………………………………………………………………………………………

Od wielu lat lewactwo przyucza Polaków do bierności ucząc bezradności w sytuacjach kryzysowych. Obojętne czy jest to szkalowanie dobrego imienia naszej Ojczyzny, gdzie interweniuje zazwyczaj tylko Grzegorz Braun obsobaczony potem przez degeneratów, czy jest to sytuacja bezpośredniego ataku fizycznego.

Tragiczną informacją tego dnia jest wiadomość o śmierci polskiego żołnierza ugodzonego nożem przez intruza, jednego z wielu bandytów, którzy od lat wdzierają się przemocą i podstępem lub są wpuszczani legalnie (!) na terytorium Polski.

Przed tragiczną informacją o śmierci żołnierza do mediów przeciekły informacje o aresztowaniu polskich żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w powietrze i w ziemię, aby odstraszyć nacierających już po polskiej stronie bandytów.

Słowa Rzeczniczki Prokuratora Generalnego brzmią absurdalnie:

Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

Według Onet.pl zdarzenie przebiegło następująco:

“Tego dnia przez ogrodzenie na polską stronę przedostaje się grupa około 50 ludzi. To młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat, z czego duża część o kaukaskich rysach twarzy. — Brodaci, zaprawieni w walkach. To można rozpoznać po charakterystycznych “kalafiorach” na uszach — mówi w rozmowie z Onetem polski wojskowy, który służy na granicy. — Po drugiej stronie byli młodzi żołnierze.

Kiedy uchodźcy przekraczają granicę, polscy żołnierze zaczynają strzelać w górę. Pada kilka strzałów ostrzegawczych, zgodnie z prawem użycia broni. To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię”.

Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy z Białorusią. W wojsku wrze

W rzeczywistości jest jeszcze gorzej niż brzmi oficjalna wersja

Teraz już nie będzie żadnej przesady w stwierdzeniu, że Kosiniak, Bodnar i przełożeni tego żołnierza mają krew na rękach. To oni zabili tego żołnierza.

Jeżeli już parę miesięcy temu utworzono w prokuraturze w Siedlcach specjalny zespół do poniewierania polskich żołnierzy, strażników granicznych pod rozmaitymi pretekstami, no to oczywiste, że musiało to wpłynąć na stan bezpieczeństwa tych, którzy granicy strzegą.

Jeżeli żołnierz został zraniony to być może dlatego, że zawahał się, że wzbraniał się sięgnąć po broń, tak jakby to podpowiadał nie tylko zdrowy rozsądek, odruch samoobronny, ale jakby to nakazywał regulamin i prawo, które dotyczy tych, którzy strzegą granicy.

Zawahał się, bo wiedział, co zrobiono z jego kolegami, którzy jakiś czas wcześniej oddali strzały ostrzegawcze w podobne sytuacji. /Grzegorz Braun/PCh24.pl/

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne