Było to w moich wczesno-studenckich latach, gdzieś w środku epoki Gierkowskiej, gdy odpowiednio do ówczesnych mód nosiłem włosy do ramion, spodnie dzwony i w klubach studenckich spijałem wraz kolegami galony piwa żywiec full do czarownych taktów muzyki Springsteena i AC/DC. Odpowiednio też do młodzieńczych urojeń o „wolności” uważałem wzorem kolegów, że obchodzić Boże Narodzenie czy Wielkanoc to i owszem, ale już biegać co niedzielę do kościoła to przesada.
Jednak duch katolicki od pokoleń panujący w mej rodzinie nie pozwolił mi pogrążyć się w odmętach duchowej zagłady i omijałem szerokim łukiem pierwsze ówczesne narkotyki rozprowadzane po akademikach przez bardziej wtajemniczonych kolegów, a nawet zdarzało się raz w roku pójść do spowiedzi. Moja pobożna matka łamała ręce nad „moim upadkiem” i skarżyła się na to przed ciotkami, gdy przychodziły na herbatkę pogawędzić i powymieniać się numerami masowo czytanym wtedy w katolicko-inteligenckich domach „Tygodnikiem Powszechnym”. Tak się składało, że dwie z tych cioć były zakonnicami: jedna od Szarytek w Gnieźnie a druga od Wizytek w Krakowie. Obie ze spokojem powtarzały matce: Nie przejmuj się, to głupota młodości, przyjdzie czas, gdy na kolanach wróci do Kościoła. Miały rację: czas nadszedł, gdy Jaruzelski wsadził mnie do więzienia i tam, w celi, z ulepionym z chleba krzyżykiem w dłoni rozpocząłem swoją powrotną drogę do Chrystusa. Jednak o tym może innym razem.
*
Jesteśmy wciąż w połowie lat siedemdziesiątych, gdy w ramach ewangelizacji, moja krakowska ciocia wręcza mi jasnobrązowy, owinięty w papier pakowy zeszyt formatu A4. Zawiera on tekst przepisany na maszynie i odbity na powielaczu (wtedy ksero jeszcze nie było). Zatytułowany był „Zapiski księdza Michała Sopoćko” (tytuł może bardziej rozbudowany, powtarzam go z pamięci) i ciotka przywiozła go z Krakowa, gdzie w tej postaci był rozprowadzany wśród osób zaufanych. Pamiętajmy, że dopiero od pontyfikatu Jana Pawła II zaczęto używać terminu „Dzienniczek s. Faustyny Kowalskiej” gdyż w latach 1959-78 szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia według wizji s. Faustyny było zakazane.
Miałem wtedy może 23-24 lata i ciocia wręczyła mi go w dniu moich imienin ze słowami: – Czytaj te zapiski Siostry Faustyny, one ci otworzą drogę do Chrystusa. To będzie kiedyś wielka święta.
Tekst przeczytałem bez większego zainteresowania rozważaniami mistycznymi – nie byłem jeszcze na nie przygotowany, jednak poruszyły mnie fragmenty dotyczące Polski. Szczególnie zacytowane przez nią słowa Jezusa: że „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli będzie Mi posłuszna, wywyższę ją w potędze i świętości”. Po raz pierwszy, w samym rozkwicie skrajnie zakłamanego ustroju, który zdawał się być zaprojektowany aby trwać wiecznie, czytałem słowa dźwięczące jak Dzwon Zygmunta. Że nad Polską sprawowana jest szczególna Opieka Boża i nasz udręczony, spustoszony przez bolszewików kraj czekają wielkie zadania.
To zdawało się nieprawdopodobne, zbyt wspaniałe. Jeszcze nie znałem wielkich wizji katolicko-narodowych, jak ks. Markowskiego, Wandy Malczewskiej czy sł. Bożej Rozalii Celaklówny. Nie miałem też z kim o tym podyskutować, bo w mym świeckim otoczeniu mało kto wiedział, kim jest s. Faustyna, a i księża mieli w tym niewielkie rozeznanie. Zeszyt odstawiłem na półkę zatytułowaną „książki pobożne”, gdzie były „Myśli” Pascala, Encyklopedia Biblijna z 1959r. czy londyńskie wydanie „Pamiętnika oblężenia Częstochowy” ks. Kordeckiego, a że wysoki plik wystawał nad niskie grzbiety, wsunąłem go na początku przy ściance, gdzie zniknął na długie lata. Aż zaginął podczas przeprowadzki z mego rodzinnego domu i tej straty odżałować nie mogę. Bo późniejsze wydania „Dzienniczka” s. Faustyny – zapoczątkowane wydaniem z 1979 r. przez Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie z imprimatur kard. Franciszka Macharskiego – są w istotnej części dotyczącej Polski ocenzurowane.
Do usuniętych fragmentów należy rysunek – o ile pamiętam, wykonany przez samą Faustynę, choć może być, że przez siostry redaktorki kierujące się jej wskazówkami. Widniała na nim przyszła flaga Polski, jaką święta ujrzała w swoich wizjach. Pośrodku, na tle linii łączącej kolor biały i czerwony widnieje tarcza (według Faustyny, złota) a pośrodku niej Serce Miłosierne z wyrastającym z Niego białym Krzyżem otoczonym płomieniami. Z Serca w cztery strony tryskają promienie: na tle białym czerwone, na czerwonym – białe. (Barwy podaję według opisu, który przytacza z pamięci autor tekstu o podobnym wydarzeniu z jego życia, który znalazłem w Internecie http://www.mocmodlitwy.info.pl/nowa_flaga_polski_z_sercem_jezusa.html On także trafił kiedyś na taki zeszyt i dał temu świadectwo we wpisie https://dzieckonmp.wordpress.com/ z 24.03.2018 r.)
Tekst jego został też zamieszczony na portalu Gloria.tv. https://gloria.tv/post/7sbQX8SipvX72E883PRdCwAto/replies ale wraz z nieco innym rysunkiem flagi. Choć obecność pośrodku złotej tarczy i Serca Miłosiernego a także białego Krzyża i promieni tryskających z Serca jest podobna – jakkolwiek w moim odczuciu i wedle mej pamięci jest ta wersja bardziej “abstrakcyjnie wystylizowana”. Być może ktoś zabrał się za to jako plastyk i tym bardziej trzeba znaleźć oryginał, bo mogły już pojawić się interpretacje “po swojemu” (wprowadzające typowo diabelskie zamieszanie). Promienie są tej innej wersji szerokie, przypominające jedynie strugi krwi a nie także wody, bo brak ich wyraźnego rozróżnienia na białe i czerwone. Tarcza nie jest rycerska, wydłużona w pionie ale okrągła, przypominająca kropkę i płomienie nie wytryskują ze stóp Krzyża a ogarniają cały Krzyż, jakby płonął, co wydaje się niepokojące. Również sama flaga traci narodowy charakter: nie jest przedzielona na białą u góry i czerwoną na dole. Flaga ta bowiem, jak zauważa autor tego zgodnego z moją pamięcią zapisu, w doskonały sposób winna łączyć w całość Chrystusa, Jego Kościół – z Polską, jednoznacznie symbolizowaną przez jej tradycyjny biało-czerwony sztandar. Ja dodam, że biały Krzyż powodujący tryskanie od dołu płomieni, kojarzy się z nawróceniem narodu (płomienie Wiary), kiedy to świetlisty Krzyż ukaże się na niebie podczas Oświecenia Sumień… Takie przypuszczenia można mieć dzisiaj, gdy jesteśmy bogatsi o wiele nowych przekazów i Orędzi, w tym Adama Człowieka.
*
Usunięcie tych fundamentalnych dla historii Polski elementów z wydań “Dzienniczka” po 1978 r. świadczy o tym, że wśród obecnych hierarchów Kościoła nie ma zgody na to przesłanie i usuwają je z kolejnych wydań być może licząc na to, że ”sprawa przyschnie” i “ludzie zapomną”. Stąd apel: jeśli ktoś ma dostęp do wcześniejszych sprzed 1978 r. wydań „Dzienniczka” s. Faustyny – opublikowanego pod tym lub nieco zmienionym tytułem – niech trzyma ten skarb i stara się go upublicznić w sieci! Na pewno gdzieś w biblioteczkach domowych czy w księgozbiorach zakonnych lub kościelnych jeszcze znaleźć można tamte odbite na powielaczu wersje. Trzeba temu nadawać rozgłos, ale bez świadectwa pisanego niewiele uda się nam zdziałać. Szukajmy wiec objawionej przez Boga flagi Naszej Ojczyzny i komentarza do niej Świętej Faustyny, bo w tym wizerunku jest obraz naszego państwa jako oddanego pod Władzę Chrystusa, i nasz zaprojektowany przez Samego Boga los.
Pokutujący Łotr
Bardzo dobry pomysł. Podoba mi się taka flaga. Tylko szkoda, że nikt by się na nią nie zgodził.
Polska husaria była bardziej wierząca i bogobojna od dzisiejszego Polaka. Potrafili szarżować i uderzać na wroga z imieniem Maryi na ustach. Tak opowiadał Chorąży zamku Chojnik. Zaskakujące, prawda? Uderzać w parę setek ledwo, albo i mniej w wielotysięczne wraże zastępy. Myślę, że im flaga by się podobała.
Bardzo dobry pomysł.
Nie jest najszczęśliwiej nazywać “dobrym pomysłem” coś, co podyktował Świętej sam Pan Jezus.
Podoba mi się taka flaga.
Podobać to się może torebka. Tu jest głęboki symboliczny i wielowarstwowy przekaz, który należy rozumieć. Nie tylko rozumem, ale również sercem.
Tylko szkoda, że nikt by się na nią nie zgodził.
Polacy nigdy na nic się nie zgodzą. Każdy wie lepiej od drugiego. Dlatego wpierw nastąpi przetrzepanie stada aż zostanie sama Święta Reszta. Ci się zgodzą.
“Vivat Polonus, unus defensor Mariae”. Tak jeszcze u Mickiewicza nazywano Polaka, jedynego, który we francuskiej karczmie zareagował, gdy obrażano Matkę Bożą. Niech to teraz powtórzy ktoś, patrząc na ten nieustannie obrażający Polskę beztreściwy i bezkształtny twór wielogłowy wyciągnięty losowaniem z jakichś postbolszewickich i masońskich nor jako “reprezentacja społeczeństwa” i wsadzony do ław sejmowych.
Straszne słowa … ale dające nadzieję.
Choć z drugiej strony … Serce Jezusa miała na swoich sztandarach francuska Armia Katolicka i Królewska czyli Wandejczycy w 1793r. Niestety przegrali i ohyda francuskiej rewolucji zalała resztę Europy. Pod Cholet i pod Savenay (czyżby Bóg był po stronie jakobinów – jak wówczas mówiono)zginęła nadzieja na chrześcijańską przyszłosć Europy i reszty eurocentrycznego świata. Diabelskie robactwo się rozlazło. I rozłazi w duszach ludzkich do tej pory. Rewolucja bolszewicka to było tylko “udoskonalenie” rewolucji fracuskiej.
U nas szansa na taką zmianę flagi była pewnie w latach 1989-1991. Ale wtedy w tej toksycznej mieszance triumfalizmu i ostrożności najwazniejszym osobom zabrakło cojones.. zresztą to samo było z KPN-owskim projektem Ustawy o restytucji niepodległości.
PS.
Bardzo żałuję że zostałem wychowany na ocenzurowanej wersji Dzienniczka (choć dowiedziałem sie o tym dopiero dziś) …
czyżby Bóg był po stronie jakobinów – jak wówczas mówiono
Bóg potrzebuje naszej świadomej żertwy – ofiary tych, którzy świadomie i do ostatka są Mu wierni. Dlatego dopuszcza takie zdarzenia (u nas 2 wojna światowa) z którego płynie rzeka krwi męczeńskiej i odkupienie narodu. To jest trudny temat, bo zmieszany jest z błędem ludzkim i niekiedy trudno odróżnić działanie rzeczywiście Boże od czysto ludzkiego, skazanego na połowiczność lub klęskę. Narzędziem Ofiary na przykład stała się głupota przywódców Powstania Warszawskiego, ich letniość a nawet abnegacja religijna i agenturalne wpływy. Nie pozwoliło to im ocenić szans militarnych walki a także wykluczyło Boga z tej wielkiej narodowej insurekcji, choć od paru lat błagała o to Maryja w Objawieniach Siekierkowskich, by przez modlitwę narodową ratować Warszawę i Polskę a nie przez zryw, który sam w sobie nie może się udać. Lecz jej nie słuchano. Zaś podczas Wandei: ten wspaniały ich przywódca, Jacques Cathelineau, z tego co pamiętam popełnił jakieś kardynalne błędy strategiczne, kiedy już już, Wandea wygrywała; był zresztą jedynie prostym wierzącym chłopem. Bóg tak kieruje takimi zdarzeniami, że wszędzie w podniosłość wplata się ludzki błąd i rzeka krwi płynie tam, gdzie mogły być kwitnące ogrody, bo zwłaszcza w takich chwilach diabeł nie śpi. I to człowiek wybiera, bo ma wolną wolę, ale bez szczerej gorącej modlitwy do Boga jest on zwodzony przez własne emocje, urojenia i diabelską hipnozę.
Mimo to, każda taka ofiara np. Wandejczyków, staje się Bożym narzędziem i w ten sposób diabeł, chcąc w swym urojeniu zwyciężyć Boga, staje się tylko Jego psem łańcuchowym.Tamten gigantyczny ołtarz męczeństwa może dziś uratować Francję od ostatecznej zagłady z łap masońskich i przywrócić tej pierwszej Córze Kościoła utraconą monarchię. Podobnie może być u nas.
————–
A do “Dzienniczka” proszę się nie zniechęcać. Jest on potężnym środkiem do nawrócenia i jak się zdaje, tylko ten jeden fragmencik usunięto. Zresztą manipulowanie tekstami religijnymi trwa nie od dzisiaj. Np. kościół ewangelicko-augsburski nie dopuszcza do oficjalnych czytań liturgicznych wydań Pisma Św. w przekładzie ks. Wujka czy tzw. Biblii Tysiąclecia. Katolik winien o tym wiedzieć, by mieć np. argumenty w dyskusji.
Z tego co kojarzę Pani Izabela jest katoliczką i wydaje mi się, że podoba odnosiło się do subiektywnego odbioru wartości estetycznej analogicznej do jakości dzieł sakralnych z których jedne są arcydziełami, lecz zdarzają się również wśród nich bohomazy.
Owszem, ale celem wykonania tego szkicu przez Faustynę nie była prezentacja wartości estetycznych a coś o wiele większego i głębszego. Tylko na to chciałem zwrócić uwagę, ale oczywiście można to uznać za czepialstwo. Jeśli tak, to przepraszam.
Wandejczyy nie przegrali.Do dzis ta sprawa dzieli sumienie Francji.Nie udalo sie tez zapomniec o tej sprawie,dowodem sa akty agresji liberalno-ateistycznej czesci spoleczenstwa francuskiego wzgledem wizerunku Najswietszego Serca Jezusowego,ktore bedzie podstawa odbudowy przyszlej krolewskiej Francji,gdy ochyda jakobinskiej Francji sie dopelni w Francuzach.Co do Polski.Caly czas jesto Jesli,we wszystkich prawdziwych przekazch o przyszlosci Polski.Tam gdzie tego Jesli nie ma to sa falszywe przepowiednie o Polsce tworzone przez wrogow Polski.Rob se Polaku co chcesz a i tak zostaniesz swietym ? Niestety NIE.Potrzeba pracy i staran ,staran i pracy i umyslow swiatlych by tapraca i starania mialy sens.I modlitwy.Coz moze czlowiek bez modlitwy ? Bedzie tylko dreptal w miejscu,szatan mu wszystko zniszczy.Polacy sa jeszcze na etapie ze mi nikt nie jest potrzebny,ja se poradze,czyli na drodze wojujacego liberalizmy z domieszkami lewactwa i czasami zwierzacego myslenia ” byle przezyc,nic mnie innego nie obchodzi “.Dlatego mysle ze przed Polakami jeszcze wiele biedy jest do przezycia.