Objęty przez rządzących Polską kierunek działań może de facto doprowadzić do zrezygnowania z sił zbrojnych jako atrybutu państwa. Jacek Hoga, prezes Fundacji Ad Arma.
Wstęp redakcyjny
Ostatnie pozorowane działania i zaniechania ze strony rządu PiS prowokują do postawienia zasadniczego pytania. Czy formacja polityczna, która sprawuje władzę na terenie Polski z poparciem USA i części środowisk żydowskich (większość starej żydokomuny popiera inną targowicę) – czy ta formacja (PiS) aż tak bardzo niedomaga intelektualnie, czy może po prostu wykonuje polecenia politycznych mocodawców z zagranicy.
Polska coraz słabsza militarnie. Ślepa artyleria /link/
Ostatnie raporty NIK oraz ekspertyzy niezależnych ośrodków nie odbiły się żadnym echem w krajowych mediach.
“Model Sił Zbrojnych RP, powstały po zawieszeniu obowiązkowego poboru, nie jest w stanie zabezpieczyć zastępowalności i szkolenia rezerw Wojska Polskiego i wkrótce wyczerpie swoje możliwości – wynika z najnowszego raportu Fundacji Ad Arma dotyczącego liczebności SZ RP.
Debata publiczna na temat wielkości naszej armii składa się przeważnie z propagandowych sloganów, politycznych obietnic, dalekosiężnych wizji i ciągłych zapewnień o gotowości bojowej, niezależnie od stanu ukompletowania jednostek. Rzuca się w oczy niemal zupełny brak posługiwania się miernikami i danymi liczbowymi, będącymi podstawą do prezentowania wniosków i argumentów. Celem naszej publikacji jest uzupełnienie tej luki i umożliwienie szerszemu gronu odbiorców wyrobienia własnego zdania na temat wielkości i rzeczywistego potencjału naszej armii” – mówi Jacek Hoga, prezes Fundacji Ad Arma”.
To na co zwraca uwagę fundacja Ad Arma to konsekwencje demograficznej zapaści oraz brak szkolenia wojskowego wśród społeczeństwa ( brak poboru).
Dlaczego w tytule pojawiły się nasi “sojusznicy”? Otóż dlatego, że kadłubowe państwo polskie wydaje miliardy złotych na nieswoje wojska i służby, godząc się na funkcjonowanie obcych ośrodków eksterytorialnych (stałych i ruchomych). Sytuacja, która ma miejsce jest powtórką z historii, kiedy Rzeczpospolita nie miała już silnej własnej armii (okres przedrozbiorowy). Po raz kolejny w historii zdegenerowana klasa polityczna myli interes innych państw z interesem Polski. Priorytetem dla Polski powinna być rozbudowa pod względem liczebnym (żołnierze do walki)) i jakościowym uzbrojenia własnej armii.
Warszawa „zgodziła się sfinansować infrastrukturę i wsparcie logistyczne dla sił zbrojnych USA w Polsce, w tym obecnych 4500 sił rotacyjnych i planowanego zwiększenia o 1000 dodatkowych sił rotacyjnych” – powiedział ppłk Thomas Campbell, rzecznik Pentagonu. /link/ Tymczasem Polska wciąż nie ma bazy ochrony antyrakietowej w Redzikowie. Planowe opóźnienie wynosi już 4 lata (!). Identyczna baza w Rumunii powstała bez poślizgu w 2016 r. Nie mamy również floty powietrznej. Nawet po dostawie zakupionych bez offsetu(!) F35 będziemy mieć niewystarczającą liczbę samolotów. Wyobraźmy sobie sytuację wojenną podczas której części zamienne do maszyn mają być teoretycznie dostarczane z zagranicy, w sytuacji, gdy liczą się minuty.
Dodatek specjalny
A co na temat posiadania broni przez Polaków sądzi prezes PiS?
Jarosław Kaczyński został niedawno zapytany o możliwe zmiany w prawie dotyczące poszerzenia dostępu do broni. “Obawiam się, że w Polsce w broń zaopatrzyłyby się przede wszystkim te środowiska, które bardzo, ale to bardzo zaszkodziłyby tej pozostałej części społeczeństwa” – odpowiedział prezes PiS. Jak mają się te słowa do rzeczywistości?
Od dawna istnieją w Polsce dwa środowiska, które nie mają problemów z zaopatrywaniem się w broń. To bandyci i politycy, którzy co kilka lat wymieniają się na stołkach.
Ci pierwsi z definicji nie przestrzegają prawa, w szczególności ustawy o broni i amunicji. Nie mają potrzeby uzyskiwania pozwoleń na broń i zdawania egzaminów, w trakcie których trzeba wykazać się znajomością kodeksu karnego. Broń, którą posiadają i za pomocą której dokonują przestępstw, mają nielegalnie.
Ci drudzy, dzięki posiadanym wpływom, bez problemu uzyskują broń. Jak wynika z relacji medialnych, od wielu lat pistolet posiada Jarosław Kaczyński. Broń posiadają także liczni posłowie różnych ugrupowań, byli prezydenci, premierzy i ministrowie. Dodatkowo, ich bezpieczeństwa bronią uzbrojeni funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa.
Ten stan rzeczy trwa od lat, tak samo jak przy swoich deklaracjach trwają politycy. Jarosława Kaczyńskiego pytano o możliwość poszerzenia dostępu do broni również w 2017 roku. “Pan Prezes zwrócił uwagę na czynniki kulturowe i na to, że nie jesteśmy gotowi” – relacjonowały media. W tym samym czasie on sam posiadał broń. Mieli ją również jego ludzie. Liczby posiadanej broni (w przeliczeniu na 100 mieszkańców) są wielokrotnie wyższe w krajach sąsiadujących z Polską, należących do tego samego kręgu kulturowego.
Kto zatem rzekomo “nie jest gotowy?”
Dodaj komentarz