Relacja ratownika medycznego (SMN) z Marszu Niepodległości.
11.11.2014. Relacja ze środka piekła.
Zaczyna się ściemniać, biegniemy kilka kilometrów. Przed mymi oczami jawi się stadion i zadymiony krajobraz. Dowódca krzyczy, kolejno odlicz, trzymać szyk! Idziemy na front.
Z oddali unosi się dym, błysk rac, huk widzę 10, 20, 100… Cholera jest nas prawie tyle samo.
Na wprost nabuzowane bestie, jakiś barwy klubowe, kominiarki, łapią co popadnie, rzucają ,krzyczą. Próbujemy ich uspokoić, zepchnąć w jeden punkt. Lecą wyzwiska, wyskakują z łapami, szarpią się z nami. Krzyczą TO NIE WASZA WOJNA… pięści latają nam przy twarzach.
Kilka merów dalej stoją piękne szeregi Policji, tarcze, pałki, gaz, ochraniacze, kaski jest ich kila tysięcy. Kompletnie nie reagują. Kamienie i kostka lecą tuż nad moją głową, tłuką o plastik Policyjnych tarcz.
Udaje nam się powoli odciągnąć tych idiotów na kilkanaście metrów, zaczyna się uspokajać. Leci gaz, padają strzały. Kawałek bruku przelatuje mi koło głowy, trafił kogoś, widzę biegnących medyków w czerwieni ostrzegawczej, kucają, opatrują poszkodowanych, obok nich upadają kostki, trzeba im szybko pomóc, biegnę, dostałem postrzał rykoszetem w nogę. Słyszę jak bije mi serce,, 4 rannych, kostka i 3 ofiary gazu, jedna wymiotuje. Ze swojego wyposażenia wyciągam chusteczkę dekontaminacyjną, wycieram twarz jednemu. Jestem kilka metrów od Policji, Krzyczę do nich, żeby nas zasłonili 0 reakcji. Huk, zatkało mnie, nie mogę złapać oddechu, dostałem kulą w plecy. Co jest k***! Nie tylko ja oberwałem. Strzelają i rzucają na ślepo. Nie oszczędzają nikogo. Kule lecą nie tylko w Straż Marszu, ale także w Ratowników i Ratowników Medycznych . Między dwie coraz bardziej nabuzowane bandy szczelnie wpada szereg pomarańczowych kamizelek… dotarły posiłki… Udaje się.
Słyszę krzyk dowódcy. Zostawcie ich. Na most! Przebiegamy tuż za chuliganerią nacierająca na Policje. Jest mnóstwo miejsca… Czemu ich nie okrążą? Czemu ich nie łapią. Zamaskowani idioci rozkręcają obok znak. My biegniemy dalej. Przed mostem stoi Armatka wodna i wyrzutnia gazu. Czoło właśnie dotarło. Bitwa trwa dobre 20-30 minut. Policja szczelnie zamyka wyjście z mostu, z megafonów leci znany wierszyk: karzą się rozejść. Słyszę komentarze? Gdzie K…..skakać do Wisły? Duszę się po raz kolejny, tym razem od gazu który wraz z wodą trafia w czoło marszu. Przede mną Policja, za mną kilkadziesiąt metrów dalej wojna kibolsko – milicyjna. Odsunęli się, puszczają Marsz. Polewaczka i gaz nadal działają. Tam są kobiety i dzieci! Szef karze nam utworzyć dwuszereg po skosie, kierować ludzi pod stadion, nie ma innej drogi. Spanikowane jednostki pytają nas którędy mają uciekać. Nie ma innej drogi, wszystko jest zamknięte. Przestali lać wodą i gazem. Odwracam głowę… Widzę race, dym, słyszę wystrzały i krzyki. Komenda TRZYMAĆ SZYK, NIE PRZEPUSZCZAĆ . Kilkadziesiąt metrów dalej twa bitwa. Grupa gapiów obserwuje miedzy naszym głowami jatkę, z megafonów padaj prośby o udawanie się w stronę stadionu, na lewo. Wąskim przejściem tłum przelewa się dość wolno, ale sprawnie. Ktoś z tłumu krzyknął ,,Łomotówa”… odwracam głowę. Widzę duża grupę policjantów z psami. Będą łapać tych debili. Boże jak ja się myliłem!? Biegną w naszą stronę. Rozbijają nas jak kula kręgle, widzę jak bezwładne ciała moich kolegów lecą z górki, wbiegają w nas kopami, ci co stoją obrywają pałami, pada niecenzuralna wymiana słów…. Co wy k8888 robicie? … oni są tam! Z pod kominiarek widzę tylko przekrwione oczy, a w nich chęć mordu, ściągają kagańce psom, puszczają je, jeden przeleciał mi obok nogi, i złapał kolejną napotkaną. Jej właściciel padł, szybko dobiegli Policjanci, gaz, pały przez plecy i błysk. PARALIZATOR?! Spanikowani ludzie nie wiedzą gdzie uciekać, wyłowili kilka- kilkanaście osób… ciągną bezwładne ciała pod górkę , po chodniku i drodze, do radiowozów. Jestem w szoku…. Obok drugi najazd. Tymczasem chuligani nadal bezkarnie rozbierają kolejny chodnik. Miedzy wjazdami ,,łomotówy” padła gumowa salwa, oberwali ludzie z SMN i tłumu. Są poważnie ranni. Chłopakowi obok ciurkiem leci krew z głowy… podnoszę prawą rękę… oj boli.
Ludzie przechodzą. Rozkaz zamknąć marsz. Wojna trwa dalej kilkadziesiąt metrów od nas… wojna? Partyzantka…. Policja zwyczajnie stoi, a zamaskowani idioci atakują z dystansu.
Kierujemy ludzi pod scenę. Idę. Nie widać Policji, Dzieli nas od nich wzgórze, torowisko i jezdnia. Nie wiem czemu tym razem znów leci gaz. Na scenie przemawia Kombatant, kaszle, gaz go dusi.
Ktoś wyrywa kawałek chodnika i tłucze kostkę o krawężnik… znowu.
Kawałki betonu szybują w powietrzu. Szybko kazano nam się uformować, stajemy na wzgórzu i spychamy agresorów. Nad naszymi głowami lecą kostki, bruk, race, petardy… dostajemy gazem… znowu… a z za pleców gumowe kule – Policjanci strzelają z górki na ślepo prosto w tłum. Spora część naszych obrywa po plechach, głowie, rykoszetami. Jest dużo rannych. Medycy uciekli przed gazem. Tuż przede mną na ziemię padł chłopak. 15/16 lat. Zwyczajnie przechodził, starał się opuścić miejsce zagrożenia. Dostał w oko. Nie wiem czym, nie widziałem. Wygląda to dość poważnie, leci krew, biała substancja? Zaczyna Puchnąć, Twierdzi ,że strasznie boli, kręci mu się w głowie i nic nie widzi. Muszę go szybko zabrać. Jestem Ratownikiem Medycznym z wykształcenia. To poważny uraz. Obok stoi jakiś chłopak, przyjaciel, brat. Wyciągam chusteczki i przykładam mu do oka. Nad nami na zmianę bruk, petardy i kule, obrywamy.
Jedyna możliwa droga to ta przez tłum za scenę. Nie widzę medyków. Potrzebna mi chwila spokoju na badanie i jakaś apteczka. Wbiegłem na górkę, podnoszę ręce, widać mnie z daleka, mam pomarańczową kamizelkę SMN. Podchodzę do policjantów, wyciągają pały. Przedstawiłem się, podałem zawód, numer dyplomu i poprosiłem ich o apteczkę lub dostęp do ich karetki. Wyśmiali mnie. (zgodnie z ustawą o PRM jest to nieudzielenie pierwszej pomocy za co grozi im do 3 lat pozbawiania wolności) , kazali mi zadzwonić po pogotowie, dzwonie, dyspozytor powiedział, że karetkę wyśle, ale w konkretne miejsce, bo tam ich nie puści Policja.
Szliśmy ponad 500 m. Do najbliższego skrzyżowania. Tam na przystanku dokonałem szybkiej oceny jego stanu. Wymagał natychmiastowej konsultacji okulistycznej. Zadzwoniłem po raz drugi na pogotowie. Dosłownie 2-3 minuty później na miejscu pojawili się umundurowani Policjanci. Przeszkadzali mi w badaniu, kazali pokazywać ręce, szarpali za rękawy. Chwilę po tym podjechał samochód z 2 mężczyznami i kobietą w środku. Tajniacy. Stwierdzili, że młody jedzie z nimi. Na nic się zdały moje dyskusje, i jego kolegów, mówienie że jestem Ratownikiem Medycznym, że wymaga on natychmiastowej wizyty w szpitalu, ze sprawa jest pilna, czekamy na wezwaną karetkę, młodego wciśnięto na siłę do samochodu. Nieumundurowany policjant zaczął się na mnie drzeć. Zażądałem wylegitymowania się. Uciekł do samochodu i odjechał. Przez szybę rzucił tylko, że będzie na komendzie i tyle,a swoim kolegą, że pseudonim operacyjny ,,junior”. Zdążyliśmy tylko zrobić zdjęcie numeru rejestracyjnego, wymienić się z kolegami poszkodowanego numerami i szybko postanowiłem wrócić do Marszu. Po drodze zadzwoniłem na pogotowie, umundurowani policjanci zapewniali że odwołają karetkę- nie odwołali.
Po kilu metrach dostałem gazem, pałą po kolanach i plecach… przez łzawiące oczy widziałem tylko uciekających w tum umundurowanych policjantów.
Użyłem ostatnią chusteczkę dekontaminacyjną . Gdy wróciłem pod stadion scenę już składali. Znalazłem dwóch ludzi ze Straży Marszu i udawałem się z nimi na pieszo w kierunku miejsca zbiórki by oddać kamizelkę. Dobrze, że jej nie zdjąłem. Po drodze byliśmy świadkami tego:
Łapanki przypadkowych osób wracających z Marszu:
Kryteria – mokry, czerwony od gazu- zadymiarz
Brudne ręce, ubrania – naruszanie nietykalności cielesnej policjanta.
(…)
Reasumując.
Na Marszu było około 100 000 ludzi. Atmosfera jak zwykle genialna. Cała trasa przebiegała dość spokojnie poza dwoma ekscesami
– atakiem policyjnych prowokatorów na czoło marszu przy PKP Warszawa Powiśle, bardzo szybko rozbiła ich straż razem z kibicami – uciekali w popłochu za umundurowanych kolegów i zakładali kamizelki odblaskowe z napisem Policja. (Fortel się nie udał, bo kibice nie wdali się w bójkę i szybko wrócili do Marszu – słynne zdjęcia TVP INFO jakoby Straż Wpuszczała bandytów do marszu)
– regularną bitwą między około 200 chuliganami a 2000 policjantów uzbrojonych w pałki, tarcze, gaz, dwie armatki wodne i dwa oddziały łomotówy. Starcia trwały około 30 minut-40 minut. Zaś sama policja zamiast wykorzystać dostępne środki, tajniaków w naszym tłumie i ponad 1000 kolegów za mostem nie chciała otoczyć i wyłapać tych kretynów, pozwoliła im demolować miasto, zostawiła ich uspokajanie nieprzygotowanej do konfrontacji fizycznej służbie porządkowej i co najgorsze postanowiła wyładować się i narobić statystyki na zwykłych uczestnikach.
Podczas marszu to głównie nam, członkom Straży Marszu Niepodległości było dane konfrontować się fizycznie z chuliganami. Paradoksalne, a zarazem śmieszne jest to, że ja osobiście nie odniosłem od nich bezpośrednio ani jednego obrażenia. Policja zaaplikowała mi spore siniaki po gumowych kulach, strzał z bliska w plecy pociskiem kalibru 50mm, tłuczenie pałą w tym również metalową (teleskopową) i kilkukrotne gazowanie. Z daleka i w ciemności było widać moją pomarańczowa, odblaskową kamizelkę służby porządkowej!
Jedno jednak trzeba powiedzieć uczciwie:
Kto nie szukał wrażeń, słuchał się naszych poleceń i nie pchał z aparatem/telefonem w kierunku zadym temu nic poza represjami słownymi, spisaniem czy przeszukaniem nie groziło.
DO ZOBACZENIA ZA ROK!
Źródło : relacja członka Straży Marszu Niepodległości /przedruk za zgodą/
https://www.facebook.com/pages/ONR-P%C5%82ock/544490045659134
Grafika: kadr z filmu YT /pyta.pl/
Dziękuję za uzupełnienie.
No tak. Teraz mi bardzo głupio, mimo, że precyzyjnie napisałem, że nie widziałem realnych wysiłków Straży, a nie, – że takowych nie było.
Straży po prostu było bardzo mało, jak na skalę Marszu (i – a może szczególnie – prowokacji).
Problemy, na które starałem się wskazać nie zdezaktualizowały się, a wręcz przeciwnie – widać teraz je jeszcze wyraźniej. Kiedy ten chłopak przechodził gehennę ja natknąłem się na duży oddział Straży. Było to pod sam koniec przemówień, przed koncertem.
Człowiek z tej grupy na moje pytanie, czemu ich nie ma 100m na lewo od sceny, gdzie toczą się walki, odpowiedział, “że marsz już się skończył i oni go nie ochraniają”.
Potwierdza to moją diagnozę – o braku centralnej koordynacji i słabej łączności.
Z internetowej strony Straży dowiedziałem się, że mieli stały punkt dowodzenia, ale po lewej stronie Wisły, być może w Novotelu (zdjęcie wskazuje na jakieś wysokie piętro).
Przy obecnych możliwościach technicznych (smartfony z GPS, systemy łączności, kamery) – niewielkim kosztem można byłoby zrobić “partyzancki system dowodzenia taktycznego”, gdzie widać byłoby lokalizację każdego Strażnika, a od wybranych z nich odbierałoby się widok z nagłownej kamery.
O komunikacji radiowej nie ma co mówić – sprawna i odpowiednio rozbudowana (wielokanałowa, z możliwością zestawienia tzw. full mesh oraz komunikowania się tylko z wybranymi abonentami) – jest koniecznością.
Pewnie oleją mnie ze względu na wiek, ale zamierzam się do nich zgłosić.
Idź.
Oczywiście Marku!!!
Ja niestety jestem z wszelkiego prądu noga.
Z tego co widziałem na ichniejszym pejsiku to już dawno temu kupili sporo krótkofalówek.
No ale właśnie – ile? I czy wszystko zadziałało jak trzeba, i było przećwiczone.
Najbardziej sensowne wytłumaczenie jest takie, że spora część nie dojechała.
Ale takie rzeczy też można było obejść. No choćby zjeżdża się wcześniej.
No ale znowu.
Ludziska mają prace, rodziny, tzw. swoje sprawy.
Raz kolejny zyskujemy dowody na to, że legendarna praca organiczna i u podstaw jest niefektywna. To działa w czasie pokoju. A nie na wojnie.
Sytuację mamy zero jedynkową. Albo albo.
Jak chcemy Polski to jutro nie ma śniadania.
Zwykłe krótkofalówki nie dają rady. Niech z 1000 strażników (daj Boże w następnym roku) niech ma co 20. To daje 50 osób, czyli pół spotkania z Freedomem.
Trudno w takiej ciżbie się dogadać, dlatego potrzebna jest centralka, która może “spiąć” wszystkich na krótko, albo rozmawiać z każdym z osobna. Inaczej jest to kwiatek do kożucha: “tu Lublin, czy ktoś mnie słyszy (powtarzane kilka razy)” – to autentycznie zasłyszane przeze mnie podczas filmowania Marszu.
Tę grupę z relacji co biegła kilka kilometrów (4-6?) wyprzedziłem (byłem na rowerze). Jak po takim biegu Strażnicy mają mieć jeszcze siłę na sprawne działanie? Czy nie można podstawić parę autobusów albo – niech przyjadą na Marsz z rowerami? Ja mogę przenocować 10 a nawet 15. Wystarczy 100 rodzin w Warszawie i 1000 strażników z Polski jest już poprzedniego dnia na miejscu. Przynajmniej milicja będzie miała trudniejsze zadanie. Nie wspomnę o CB i Yanosiku – przecież każdą kontrolę da się objechać.
Ale to wszystko pikuś, jeśli organizatorzy – Tumanowicz, Winnicki nie powiedzą na początku Marszu: “ludzie w kominiarkach to antifa albo tajniaki – proszę się od nich trzymać na dystans – nie wpuszczać w tłum. Proszę oddalać się od miejsca starcia prowokatorów z milicją”.
Masz rację.
Cały czas było puszczanie oczka. No wicie ni można, ale wicie rozumicie, bedzie cool…
Dopiero ten Młody na końcu, ze sceny, wypalił prawdę.
No niestety ale o wiele za późno.
Marku.
Marsz to jest głębszy problem.
Dla mnie najważniejsze pytanie.
Kto, w sensie kto ze sztabu czy tej przesławnej rady decyzyjnej, rzucił pomysł z mostem?!
Mój typ – wonsik ach ten wonsik…
Nie ma żartów.
Efekt maximum – całkowite zerwanie mostu.
Efekt minimum – wywołanie paniki, przymusowe kąpiele w Wiśle.
Nie ma żartów.
To jest tłum. Narodowców, cyklistów. Nieważne. Obowiązują prawa tłumu.
Olbrzymiego.
Który jest zgromadzony w skrajnie niebezpiecznej dla siebie przestrzeni. Bo zamkniętej.
Dodatkowo jest ciemno, występuje znaczny hałas, nikt nic nie wie.
Przypomnij proszę ile kolumna Marszu spędziła na moście.
Trzeba być naiwniakiem żeby tego nie widzieć – wpierw zagonili na most, potem zatkali zejście, a następnie dobijali kopniakmi tył.
I czekali…
Zauważmy.
Ledwie parę latek minęło od zdarzeń okołosmoleńskich.
I mielibyśmy repetę.
A bo ja nie wiedziałem…a bo ja nie pomyślałem…
I znowu.
Przegrywamy dlatego, że nasi przeciwnicy są lepsi.
Nie jesteśmy w stanie przeskoczyć następującej bariery mentalnej.
Że jeśli coś jest technicznie możliwe do realizacji, a przyniesie zysk, to jest realizowane.
!
Na prawdę?! Ale tak nie można, a fe!…
Otóż można. I tak się robi. Znaczy się – tak nasi wrogowie postępują.
To jest wojna a nie proszona kawusia u cioci kloci.
Czytam Winnickiego po Marszu.
Znaczy się teraz to już Marsz to parła z lamusa.
Najważniejszy temat to wybory…!
Trudno. Zrobię notkę czym się różni powybiórcze przemówienie Robercika od Kopaczki.
(Zdradzę, że niczym).
Widzę, że się dobrze rozumiemy.
O tym zagrożeniu na Moście mówił nawet Pan Inspektor Policji (negocjator) zaproszony do TVP info. Trochę mi to osłodziło komentarz Judyty, że mój opis był jak w mediach mętnego nurtu. Po słowach oficera: “Policja popełniła poważny błąd lub było to celowe zaniedbanie” – porównanie z publiczną TV tak bardzo nie zabolało.
Ale mnie szczególnie ukłuł ten nieuzasadniony tryumfalizm: “jesteśmy wspaniali, wszystko, co złe – to Oni”. Zawisza pokazujący ślad kuli na prochowcu. Dobra szkoła dbania o wizerunek. Profesjonalny PR (czyli PiAr od Public Relations, a nie pjar).
Tak się tam czułem:
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg! A śpiewak także był sam
Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg…
Limuzyna z Asadowem mogliby wybrać się do Winnickiego i pogadać.
Ja chcę np. wiedzieć dlaczego oni jakby nie wpuszczają starszych, ale i młodzieży, i w ogóle zdolnych, coś umiejących.. Z naborem do struktur jest u nich tragicznie.
No i ta organizacja. Pytań jest wiele.
Przepraszam. Zakończmy te spory co kto mówił, w odniesieniu do tego co mówiły gadzinówki. Co ma piernik…
Dlaczego nie potrafimy być nareszcie autonomiczni? Nic nie zrobimy jak nie zaczniemy narzucać własnej myśli, własnej narracji.
Chodzi mi o stytuacje typu – a pan X (gadająca głowa w telewizorze) powiedział coś tam, co o tym sądzisz?
Nic. Nic mnie to nie obchodzi.
Obchodzi mnie co ja sądzę, co Ty sądzisz. Obchodzi mnie co MY sądzimy.
To jest jakaś przedziwna bariera psychologiczna. Nieznośna, ohydna.
Pytanie, czy w/w chcą wysłuchiwać dobrych rad? Czy potrafią je rozeznać?
Szanowni Państwo.
Tak szczerze.
Mamy te internety.
Narodowcy są w nich zanurzeni.
Jakim cudem jeszcze żaden z Nich nie wylądował u nas, na Legionie?!
…
Obserwuję, co linkują na swoich pejsikach.
Bida z nędzą.
Krótkospodenkowstwo.
Do niedawna rejestracja na Legionie była zablokowana.
Nie wiem czy nie przywrócono blokady. Naprawdę nie wiem, bo nie umiem tego zrozumieć że otwiera się portal/stronę by wpuścić kilka osób i zamknąć bramy.
Dobra metoda na programy ”na żywo”.