Zacznę od jednego z moich ulubionych cytatów: “Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie.” – Friedrich Nietzsche.
Artykuł Cenckiewicza i Woyciechowskiego o współpracy prof. Witolda Kiezuna z SB i wywiadem PRL, zamieszczony w tygodniku “Do Rzeczy” /nr 39/2014/, odegrał rolę granatu wrzuconego do szamba. Zapoczątkował dyskusję nie tylko o lustracji na prawicy, ale też o wiarygodności mediów “drugiego obiegu” oraz o postawie PiS. Oto przykłady z ostatnich trzech dni:
W dniu 2.10.2014 w portalu Naszeblogi.pl ukazał się tekst Gadającego Grzyba “Śmierdząca sprawa” /TUTAJ/. Autor twierdził, że:
“Sam już nie wiem, co w sprawie prof. Witolda Kieżuna jest bardziej obrzydliwe: czy fakt, że legendarny powstaniec i światowej sławy naukowiec okazał się TW; czy okoliczność, że do publicznej demaskacji doszło w ramach wojenki między dwoma tygodnikami; czy też to, że o współpracy profesora wiedziano od dłuższego czasu w światku dziennikarzy i historyków a mimo wszystko uznano, że ciemna prawicowa gawiedź nie zasługuje na prawdę i pewne rzeczy należy przed patriotyczną częścią opinii publicznej skrzętnie ukrywać, by nie brukać wykreowanego na jej użytek propagandowego mitu. (…)
Sprawa profesora Kieżuna śmierdzi i to śmierdzi z każdej strony, jak by jej nie obrócić. Dotyczy to zarówno uwikłań TW „Tamizy”, jak i ośrodków opinii lansujących profesora w charakterze autorytetu od wszystkiego. Uznano, że głód symboli jest tak dojmujący, że z braku laku należy publiczności podsunąć symbol z upudrowaną skazą w życiorysie. Innymi słowy, potraktowano nas w podobny sposób jak michnikowszczyzna traktuje swoich lemingów stręcząc im różnych idoli mętnej proweniencji. To jest pogarda w czystej postaci – tam, na parnasach rozsiedli się różni guru i liderzy opinii, którzy będą dawkować nam wiedzę wedle uznania, a jeśli coś ujawnią, to tylko wtedy, gdy będzie wynikało to z wewnętrznej logiki aktualnych sporów i przepychanek.
Wygląda więc na to, że również „nasze” media należy czytać jak „Gazetę Wyborczą” – sprawdzając po trzy razy każdą informację, czytając między wierszami i przede wszystkim – badając co nam mówią, a czego według nich w żadnym wypadku mówić nam nie należy…”.
Mocno powiedziane, a wiec i komentarze do tego wpisu były mocne. Najostrzejsze zamieścił Józef Darski. Przytoczę je tu w całości, gdyż są one trudne do odszukania w dyskusji na blogu:
„Józef Darski
2014-10-02 [21:10]
Jeszcze nie doczytałem ale zapewniam, że wiedzieli, a zatem dlaczego?
Wiedzieli, bo ich współpracownik ostrzegał pewną instytucję społeczną z naszej strony, gdyż jako pierwszy 3 lata temu czytał akta, a związany jest z Karnowskimi. Nie mógł im nie powiedzieć. Tu musicie Państwo mi wierzyć na słowo.
A zatem – niefrasobliwość, przekonanie, że nikt nie będzie śmiał i można użyć prof. Kieżunia jako symbolu Powstania i postawy walki, jaką popieram (zychowszczznę uważam za nieszczęście, niszczenie tożsamości narodu i drogę donikąd chyba że to wykonywane zadanie) i uderzyć – słusznie – w zychowszczyznę. Tylko trzeba było załadować moździerz innym nabojem.
Gorszy wariant – to ktoś podjął taką decyzję. Zwracam uwagę, że Karnowscy nie są samodzielni, oni jedynie wykonują polecenia, które idą z góry. A zatem jaki był plan rozgrywającego, o ile istniał. żywioł też istnieje, nie można kontrolować wszystkiego itp.
O Tamizie dowiedziałem się wiosną 2013 jeśli nie wcześniej o 2-3 miesiące, na pewno przed Woyciechoskim. Dostęp do IPN uzyskałem około maja 2013 i zacząłem szukać by wyrobić sobie zdanie. żadnego Kieżuna nie znalazłem, więc myślałem, że mnie ktoś robi w konia. Jesienią, podyskusjach, wpadłem, że trzeba szukać Kieżuń. Znalazłem, ale nie od razu wszystko się wyświetliło. Zamówiłem. Jest kartoteka OCK. mniejsza teczuszka i ta najważniejsza /według sygnatur) oraz książka. Gdy zacząłem ją kartkowaść byłem zszokowany komunistycznymi pomysłami. Wiosną tego roku wreszcie dostałem najważniejszą teczkę w formie zdygitalizowanej. Sprawę odłożyłem, bo muszę wykonać swoje obecne obowiązki.”.
„Józef Darski
2014-10-02 [21:18]
To co się dzieje po „naszej stronie” przechodzi ludzkie pojęcie. Dlatego postanowiłem się wycofać, a przecież nie mogę opisać prawdy. Wniosek jest jeden: upadek jest tej skali, że nie mamy żadnych szans.”.
„Józef Darski
2014-10-03 [10:49]
Wyobraźmy sobie, że sprawa wypłynęłaby u Pluszaka premiera w momencie wyborów, po jakimś patriotycznym wystąpieniu prof. Kieżunia. Oczywiście obecnie wypłynęła za późno. Gdy dyskutowałem ze znajomymi, wyrażali nadzieje, że może opublikowania Profesor nie dożyje i rozejdzie się po kościach, a w sprawie Powstania wykonał dobrą robotę dla młodzieży.
Gdy mówiłem, że skończy sią katastrofą – odpowiedź była: może sią uda. Ale podkreślam – dyskusja miała miejsce z osobami, które o niczym nie decydują. Miała charakter akademicki.”.
„Józef Darski
2014-10-03 [10:59]
Bierecki to jednostka z ambicjami, ale on ma sztab, a gdzie jest sztab, jest wielu ludzi, a każdy może być gdzieś jeszcze podwiązany. Trzeba sprawdzić kto u niego w sztabie odpowiedzialny jest za media (chyba, ale nie jestem pewny, Orzeł ten od TV, NIE od Ronina, – sprawdzić życiorys, decyzje gdy był w TV, powiązania). To on wydaje polecenia Karnowskiemu (drugi brat niewiele rozumie z gry), a ten je przenosi dalej w dół.
To wszystko może byś żywioł i przypadek, ale może to byś też gra wielostopniowa, gdzie każdy myśli, że jest samodzielny, a nie wie lub nie chce wiedzieć, że jest tylko pionkiem w rękach pionka górnego.”.
„Józef Darski
2014-10-03 [11:06]
Myli się Pan. Szans nie ma obóz w tym stanie w jakim jest teraz, ale to nie znaczy, że nie ma szans w ogóle. Zwycięstwo PiS nie zmieni systemu, ale może – nie musi – uruchomić zmiany w świadomości, ruch oddolny, który ten zdemoralizowany PiS pochłonie. Należy odróżnić propagandą defetystyczną – nie róbmy nic, siedźmy, módlmy się i czekajmy bo masoni/Ruscy/Niemcy/żydzi (zestaw endecki) knują i chcą nas w swej grze wykorzystać i cokolwiek zrobimy, zostaniemy wykorzystani, od realnego spojrzenia na rzeczywistość. Poza tym nie możemy przewidzieć wszystkich czynników, które jeszcze wejdą do gry. Dlatego wynik ostateczny nie jest przewidywalny.”.
Te komentarze Darskiego skłoniły Coryllusa do napisania dwóch dalszych notek na ten sam temat /w dniach 3.10 i 4.10. 2014/. Druga z nich “Trumf prawdy najprawdziwszej” /TUTAJ/ jest szczególnie wymowna. Coryllus pisze:
“Powiedziałem wczoraj Toyahowi, że nie idę na wybory. On na to, że nic mi nie zostanie. Wolę, żeby mi nic nie zostało, niżbym się miał przyczynić do wprowadzenia na powrót Bugaja i Modzelewskiego w kręgi władzy. (…) Oto na naszych oczach dokonuje się ostateczna i nieodwołalna demaskacja tego, co od 10 kwietnia 2010 roku uważaliśmy za ruch patriotyczny. Nawet jeśli niektórzy mieli jakieś wątpliwości i podejrzenia to wypowiadali się na ten temat oględnie, dla dobra sprawy. Tak to argumentowano, wielokrotnie przywołując do porządku mnie na przykład, bo ja się nie zgadzałem z tym, że trzeba poświęcać rzeczy rzekomo mniej ważne dla tych istotniejszych, które w skrócie nazywamy „sprawą”. Ten sposób postępowania uważam za manipulację z jednej strony i głupotę z drugiej. Ci którzy go lansują są oszustami, a ci którzy weń wierzą głupkami. Trzeciej możliwości nie widzę. Dlatego właśnie nie wierzę w to, że gazeta traktująca Mariana Zacharskiego jak eksperta może – powodowana li tylko uczciwością – demaskować agenturalną przeszłość Kieżuna. “.
Te przydługie cytaty są potrzebne po to, by pokazać, że w tej dyskusji nie chodzi już tylko o wiarygodność mediów “drugiego obiegu”, ale o cały obóz patriotyczy z PiS na czele. Problem jest taki jak w przywołanym na wstępie cytacie.
Czy walka “drugiego obiegu” nie doprowadziła czasem do tego, iż stał się on pomniejszoną kopią mainstreamu i czy zmagania PiS z PO nie spowodowały, że obie partie upodobniłły się do siebie w swych metodach postępowania?
Trzeba zacząć od pewnego zastrzeżenia. Wielu zwolenników obozu patriotycznego wyobraża sobie, iż powinien się on składać wyłącznie z rycerzy w lśniących zbrojach i aniołów z pięknymi białymi skrzydłami. Tak nigdy nie będzie. Najlepiej ujął to komentator Cortes w odpowiedzi na linkowaną powyżej notkę Corylluca:
“Wiem tylko, że to rząd Kaczyńskiego był jedynym w ostatnim 25 leciu, który obniżył daniny. I tego się generalnie trzymam. Jeśli chodzi o problem „naszych” to chciałbym Ci, Coryllusie powiedzieć, per analogiam, że nasz Kościół nazywamy Katolickim, co wykłada się – Powszechnym. Kościół Powszechny zaś musi być, z definicji, Kościołem grzeszników a nie Kościołem świętych. Kościół świętych to zawsze jest sekta, której wyznawcy piją mocz swojego Kacmajora wierząc, że w ten sposób dostąpią żywcem zbawienia. „Nasi” to też grzesznicy, jak wszyscy my.”.
Nie ulega jednak watpliwości, że istnieje niewidzialna linia, po przekroczeniu której wpadnie się w otchłań, bez ratunku. Zarówno media “drugiegi obiegu” jak i PiS powinny sobie z tego zdawać sprawę. Dobrze jest też wiedzieć, że zaufanie ludzi traci się tylko raz.
To prawda, że pokusy są wielkie. Zasięg mainstreamu jest 10 razy większy niż “drugiego obiegu” /patrz – /TUTAJ// i pojawia się. “parcie na szkło”. Własne wartości można jednak wypracować tylko wtedy, gdy przestanie się mu ulegać i zwracać uwagę na wyczyny mainstreamu i jego syrenie śpiewy.
PiS może osiągnąć sukces tylko wtedy, gdy będzie się istotnie różniło od PO, a nie, gdy próbuje się do niej upodobnić w złudnej nadziei przyciągnięcia mitycznego “centrum”. Na zakończenie powrócę do sprawy Kieżuna. Wiele osób zadawalo pytanie: dlaczego tygodnik “Do rzeczy” pisał właśnie o nim? Moim zdaniem najbliższy prawdy jest komentator Maniera oficera, który tak pisał w komentarzu na temat linkowanej wyżej notki Gadającego Grzyba:
“Sprawa Witolda Kieżuna wygląda na jeden z efektów działania agenturalnej kontroli medialnej, z którą dobrze sobie radzi zwłaszcza agentura niemiecka. Warto zauważyć, że działanie agentury niemieckiej w polskich mediach i kulturze nie zaczęło się od wczoraj, należy więc sądzić, że od dawna już niemiecka siatka wpływu działa w strefie, którą nazywa się błędnie “naszymi mediami”. Można wręcz założyć, że istnieje co najmniej kilka osób uznanych za “wybitnych prawicowych publicystów”, którzy pracują dla niemieckiej agentury.”.
Ano właśnie – pisałam /TUTAJ/ o stronnictwie pruskim w “drugim obiegu”. Jego najwybitniejsi przedstawiciele, Ziemkiewicz, Zychowicz i Cenckiewicz związani są właśnie z tygodnikiem “Do Rzeczy” oraz z miesięcznikiem “Historia Do Rzeczy”. Legenda Powstania Warszawskiego nie jest korzystna dla Niemców. Ot i cała zagadka.
Dodaj komentarz