Wojny dzielą się na nieuniknione – i pozostałe.
Te nieuniknione, to wojny o panowanie nad światem.
I taką, nieuniknioną wojną, której zdecydowana większość z nas dożyje (nie napisałem – przeżyje, bo to coś zupełnie innego), jest wojna pomiędzy USA a Chinami.
Wojna ta została już dawno zdecydowana, a jej kolejne fazy zaplanowane w szczegółach.
Teraz jesteśmy w fazie czyszczenia przedpola, czego widocznym w telewizjach dowodem jest przepychanka pomiędzy USA i Rosją, tocząca się na Ukrainie, a której stawką jest neutralność nie tyle Rosji, co jej potencjału nuklearnego w przyszłej wojnie nieuniknionej.
Parafrazując klasyka Donalda: policzmy głowice!
Chiny – głowic ok 400, a USA – ok 5500.
Z tego rachunku wynika, że USA są w stanie zniszczyć Chiny kosztem (stosunkowo) niewielkich strat.
A ile głowic ma Rosja?
A tu niespodzianka, bo ma ich prawie 6000, z czego wynika, że bez spacyfikowania Rosji, USA w nieuniknionej wojnie z Chinami grałyby pokerowo, co w sytuacji, gdy gra się kartami znaczonymi i do tego nuklearnymi, brzmi nierozsądnie (eufemizm).
Tak tak, wiem: te ruskie głowice są gówno warte, ale jak już na tym portalu tłumaczyłem, na gównie wyrosły gigantyczne fortuny, a nawet toczyły się o gówno zajadłe wojny, więc w tych głowicach grzebać nie proponuję.
***
Przegniła (OK, niech będzie, że przekompostowana – tak lepiej?) Europa, która ma potencjał ekonomiczny i ludnościowy większy od USA, już została przez golfistów waszyngtońskich spacyfikowana, poprzez nasłanie milionów nachodźców z Afryki i Bliskiego oraz Środkowego Wschodu, w wyniku rozpętanych tam wcześniej przez USA wojen i rozwalenia tamtejszych państw, więc liczyć się już nie będzie.
***
Wydaje się, że waszyngtońscy golfiści, wykiwali też moskiewskich szachistów, sugerując im, że przepychanka na Ukrainie będzie wewnętrzną sprawą Rosji.
Z taką deklaracją wystąpił DementOne nazwiskiem Biden, który 20 stycznia b.r. obiecał publicznie Putinowi, ni mniej ni więcej, że jeśli ten się zbyt daleko na tej Ukrainie nie zapędzi, to on, DementOne, wielkiej afery z tego robił nie będzie.
Putin wziął ten żeton za monetę i to dobrą, posłał czołgi do Kijowa „kak na parad” i… już ich nie ma.
***
Ukraina, jak jeszcze niedawno było wiadomo, jest krajem skorumpowanym do cna, i rządzonym przez konkurujące ze sobą gangi, nazywane klanami oligarchicznymi.
Dlatego USA, na Ukrainie zastosowały sprawdzony w bananowych republikach patent pt „może to jest sukinsyn, ale to jest nasz sukinsyn” (© Franklin Delano Roosevelt, prezydent USA, który Polskę Stalinowi w Teheranie sprzedał)) i postawiły na sukinsyna Igora Kołomojskiego z klanu dniepropietrowskiego, który wystrugał ze wspomnianego banana Wołodię, któren jest z zawodu aktor i potrafi zagrać każdą rolę.
Nawet bohatera.
To i gra.
Polsce w tej wojence przypadła rola bezpośredniego zaplecza, ze wszelkimi tego konsekwencjami:
i tymi, które już widzimy gołym, a osłupiałym okiem – i kolejnymi, które dopiero zobaczymy.
Generalnie – bezpośrednie zaplecze ma wysyłać, przyjmować, płacić i nie pyskować.
Co też ma miejsce.
***
Jak wiadomo (a wiadomym być powinno), pierwszą ofiarą wojny jest prawda.
I to jest fakt.
Ale jest równie wiadomym, że życie nie znosi próżni. I to jest również fakt. Fizyczny.
I dlatego w trakcie wojny fakty wypierane są przez mity.
Ponieważ, jak napisałem powyżej, życie nie znosi próżni, logicznym jest pytanie następujące:
skąd się biorą mity?
Odpowiedź brzmi: moim (i rzecz jasna niesłusznym) zdaniem,
mity są produkowane.
Przez Grupę Produkującą Mity (GPM) – i w tym momencie, uprzedzam odmową odpowiedzi, pytania o adres producenta.
***
Każdy, kto przeczytał dostępne w PRL książki o mitologiach greckich i rzymskich, rozumie potęgę mitu.
W czasach odległych bardzo, odległych mniej czy nawet dziś.
A że czasy mamy spsiałe (lubię siebie cytować) to i mity też zeszły na psy.
Przykładem takiego, spsiałego mitu jest mit o zorganizowanej przez ferajnę z Nowogrodzkiej ukrainizacji Polski, poprzez miliony przybyszów z Donbasu i Wybrzeża Morza Czarnego.
Oba mity są łatwe do zdemaskowania, ale w dzisiejszych czasach, w zalewie codziennego bulszitu, nie o to chodzi już nawet o to, że coś jest mitem, a nawet ordynarną ściemą,
ale o fenomen, że nikt już nie zwraca uwagi na szycie tych mitów: nawet nie grubymi nićmi, a snopowiązałkowym sznurkiem, czy wręcz ordynarnym postronkiem.
Ukrainizację już dawno podrzucił, w ramach kolejnej kombinacji operacyjnej/operacji kombinacyjnej jakiś fachura z Rakowieckiej, by mieć wygodny temat do grzania i odwracania uwagi od faktu:
że w rzeczywistości mamy rusyfikację.
Dokładnie tak: RU-SY-FI-KA-CJĘ.
Skąd wiem?
A dlatego, że doskonale znam rosyjski i nikt mnie nie weźmie na plewy, że przybysze z Ukrainy mówią po ukraińsku (bo nie mówią.
To znaczy, w ponad 90% przypadków – nie mówią).
Co zresztą oddaje rozkład demograficzny pomiędzy Małopolską Wschodnią i Wołyniem – a zakordonową (po Traktacie Ryskim) częścią USSR.
To rosyjski, nie ukraiński, jest codziennym językiem warszawskiej (i każdej innej, polskiej do niedawna) ulicy, transportu publicznego, sklepów, campusu na SGGW, Dworca Centralnego, wiślanych bulwarów itd. itp.
I galerii handlowych.
Przed Arkadią, w czasie największych upałów, pluskające się w fontannach dzieci, ich mamy nawoływały po… rosyjsku.a
a wg oficjalnych danych, obywateli Ukrainy jest dziś w Rzeszowie 37%, we Wrocławiu 27%, a w Warszawie – nieco poniżej 20%
***
Do obrony mitu o ukrainizacji Polski, stosowne organy zaangażowały odpowiednią liczbę propagandystów, którzy pociskają narrację:
to są Ukraińcy mówiący po rosyjsku.
Tyle, że w przypadku przestrzeni postsowieckiej (a ona liczy sobie raptem lat 30) język stanowi zdecydowanie mocniejszy identyfikator narodowościowy, niż w krajach normalnych.
Dlatego też faktem niezbitym jest, że do Polski, w ciągu ostatnich 6 miesięcy, przybyły miliony obywateli Ukrainy w ogromnej większości posługujących się językiem rosyjskim,
Z przyjemnością obserwuję narracyjne wygibasy pt. po rosyjsku mówią tylko starzy, którzy pamiętają czasy Sojuza, a urodzeni po 1991 – nie.
Bo to jest prawda Tischnera i to ta ostatnia, czyli numer 3 (guglować młodzi guglować).
Zapraszam do dowolnego polskiego miasta (nawet małego) by usłyszeć, jak 2 pokolenie Samostijnej Ukrainy (matka) mówi do pokolenia 3 (dziecko) po rosyjsku.
Jeśli dwudziestoparoletnia matka mówi do swego, kilkuletniego dziecka po rosyjsku, to znaczy, że to ten język identyfikuje narodowościowo ją i jej dziecko, a nie ukraiński.
A że paszport ukraiński ma?
No taki dostała w spadku po Stalinie i Gorbaczowie razem wziętych.
Bo skoro Sowiety się rozpadły, a granice (Polski też) Stalin rysował jak chciał, to ludzie, którzy byli obywatelami ZSRR („moj adries nie dom i nie ulica – moj adries Sawietskij Sajuz…”) , w sposób mechaniczny stali się obywatelami Ukrainy, a 8 lat temu, niektórzy z nich, obywatelami bytów zwanych Krym i Sewastopol, a wreszcie, po ostatecznym wcieleniu – Rosji.
Taka i dola ludzi (i terenów), którzy teraz staną się obywatelami republik Donieckiej, Ługańskiej i zaraz potem Rosji.
A skoro paszport ukraiński daje wolny wjazd do UE wraz z socjalem, o jakim na Ukrainie nawet marzyć by ci ludzie nie mogli, to i go używają, bo mają w tym osobisty interes i byliby idiotami, gdyby z tej, jedynej w życiu okazji, nie skorzystali.
Na wypadek grepsu, że w Donbasie walczą po obu stronach żołnierze mówiący po rosyjsku, wypada odpowiedzieć, że najokrutniejsze są wojny domowe, w których skala potworności jest niewyobrażalna.
Reasumując:
do nas, w ciągu ostatnich 6 miesięcy, milionami przybyli obywatele Ukrainy mówiący po rosyjsku i to tym językiem rusyfikują polską przestrzeń publiczną i w latach najbliższych – strukturę społeczną.
https://www.rp.pl/polityka/art19074921-ile-glowi-atomowych-beda-miec-chiny-pentagon-gwaltownie-zmienia-szacunki
https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1056888%2Cbrytyjskie-media-biden-jest-niepokojaco-naiwny-w-roli-glownodowodzacego
http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/mowa-nienawisci-vs-mowa-taknawisci#95891
Dwie uwagi:
Putin wziął ten żeton za monetę i to dobrą, posłał czołgi do Kijowa „kak na parad” i… już ich nie ma.
– z tego wynika, że stary turański lis przechera dał się wykiwać dziadkowi z pieluchą pod siedzeniem i czipem w łepetynie, dzięki któremu wypowiada pożądane sylaby? Pardon, ale nie uwierzę. Zresztą sytuacja, na którą powołuje się Autor miała miejsce w styczniu br. a to była dopiero rozgrzewka.
to są Ukraińcy mówiący po rosyjsku
– owszem, ale przecież nie wynika to z jakiejś zamierzonej rusyfikacji, a z tej przypadłości ukrów, że nie potrafili w historii stworzyć sobie państwa ani rozwinąć mowy. Tłumaczył mi kiedyś pewien inteligentny Rosjanin ze Lwowa, że po ukraińsku nazwiesz brzózkę, kotka, pieska, ale nie snopowiązałkę, młynek do kawy, suszarkę do włosów itp. urządzeń z zakresu “wyższej technologii”. W tym celu musisz sięgnąć po rosyjski lub polski. Bo tędy cywilizacja szła do nich, dlatego najchętniej gadali i gadają po rosyjsku, jak dawniej po polsku, na kresach. To ich podnosiło cywilizacyjnie i czyniło bardziej wydolnymi w nowoczesnym świecie. Ale czują po banderowsku. To jest ich nowa tożsamość.
To nie jest mit tylko twarde fakty. W naszej ojczyźnie, Polacy stali się obywatelami trzeciej kategorii (po przedstawicielach amerykańsko-ydowskich i ukraińcach).
Polska jest sługą Ukrainy (na zlecenie naszego głównego “sojusznika”), czego nie kryją nasi politycy prześcigając się w zapewnieniach i oddając nawet to czego nie mamy. Tzw. pomoc dawno przekroczyła nawet zdrowy rozsądek.
Ukropolin dojrzewa w świadomości społeczeństwa i staje się faktem potwierdzanym traktatowo.
Należy zadać pytania: czy naród ukraiński istnieje i jaki procent ludności z U-krainy utożsamia się z tym państwem? śmiem twierdzić, że mniejszość. Część wschodnia tego kraju w otwarty sposób manifestuje sympatie prorosyjskie i niejednokrotnie cieszy się z przebiegu wojny i przyłączenia do Rosji. A część zachodnia? No cóż, od zawsze stanowiła rezerwuar najemników wykonujących brudną robotę na zlecenie.
Teraz jeszcze nie ma żadnej wojny.Trzecia wojna swiatowa wybuchnie dopiero wtedy gdy dojdzie ten czwarty czyli do Rosji,Chin i Usa dojdzie zjednoczony islam.Poczatki jego juz sa tz w Afganistanie.Putin bomb atomowych nie uzyje ale zjednoczone wielkie panstwo islamskie nie beda mieli takich skrupulow.Atom zdobeda w Pakistanie i w Iranie.Rosja zakopie sie w okopach tj zakopala sie carska Rosja z Niemcami.Beda z tego rewolucje w Rosji tak jakl w trakcie I wojny swiatowej
Tu akurat pozwolę się nie zgodzić. Może tak było kiedyś … ale już nie jest! I to od kilkunastu lat. Znam dość dobrze język rosyjski, w czasach komunistycznych korzystałem z sowieckiej literatury naukowo-technicznej (bo brytyjska czy amerykańska u nas dostępna nie była), później też bo np. w interesujących mnie dziedzinach górnictwa, przeróbki surowców mineralnych i energetyki to np. warunki górniczo-geologiczne zalegania i technologie wydobycia węgla na Śląsku są bliższe tym w Zagłębiu Donieckim niż np. w Chinach, USA i Australii (np. wydobycie węgla kamiennego metodą odkrywkową). Z ukraińskich źródeł też korzystałem. I tu właśnie zauważylem dość gwałtowną zmianę – czyli derusyfikacje praktycznie od 2010-2012r (czyli jeszcze przed 2014). Wcześniej wszystkie artykuły naukowo techniczne praktycznie pisane były po rosyjsku (tylko ukraińskie streszczenia), potem dwujęzyczne, a teraz już tylko ukraińskie. Tak samo strony internetowe uniwersytetów, politechnik, instytutów. Prace doktorskie – wszystkie nowsze praktycznie też tylko w języku ukraińskim. Kilka przykładów z dziedziny elektrotechniki: np. prąd – ros ток ukr. струм, silnik ros. мотор ukr. двигун, wyłącznik выключатель/перемикач moc мощность/потужність, regulator регулятор/контролер napięcie: напряжение/напруга, zabezpieczenie защита/захист itp. Przynajmniej tak na najważniejszych politechnikach – w Kijowie , Lwowie i Dniepropietrowsku (bo w Doniecku oczywiście jest odwrotnie – ze zrozumiałych przyczyn). Oczywiście zrozumieć to potrafię choć czyta mi się to trudniej niż po rosyjsku do którego jestem przyzwyczajony. Ale nowy język się tworzy i to dość intensywnie. Na szczęście równania matematyczne w każdym języku wyglądają tak samo. Co ciekawe podobny odgórny proces zachodził w XIX wieku także w języku węgierskim z którego na siłę rugowano wszelkie zwłaszcza niemieckie czy rumuńskie naleciałości .. I teraz trudno tam znaleźć cos podobnego …
Tu niestety zgadzam się całkowicie. Chociaż jest to dość długotrwały proces. Pamiętam ok 20 lat temu … to sympatie probanderowskie były tylko w dawnej polskiej części czyli Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. W sumie oceniałbym tą proporcję pro/antybanderowską na 30/70%. Niestety ok 10 lat temu to było uż 50/50% i linia rozdziału była tak gdzieś między Kijowem i Odessą a obecnie odwrotnie 70/30% i coraz bardziej przesuwa się na wschód. Niestety te dwa procesy derusyfikacja i banderyzacja to zjawiska równoległe idące w tym samym kierunku i we wspólnym tempie.
Chyba Pan i ja żyjemy na jakichś innych planetach. Czytam Pańskie entuzjastyczne wypowiedzi o “nauce ukraińskiej” i o ich “źródłach naukowych” jak zachwytów inżyniera Karwowskiego z Czterdziestolatka z lat 1970tych po powrocie z delegacji w “bratnim Budapeszcie”. Jakie tam są “zachodnie sklepy” i “postęp widać na każdym kroku”. W dziedzinie, w której przepracowałem ostatnich kilkadziesiąt lat w akademicko-międzynarodowym środowisku (nauki przyrodnicze) czegoś takiego jak nauka ukraińska po prostu nie było. Rosyjską też traktowało się z dużą podejrzliwością, bo dane były niewiarygodne i nie przestrzegano w pełni procedur akademickich na sprawdzalnym poziomie. Pozwolę sobie między bajki Pana opowieść włożyć.
Po prostu dorosło w tym czasie nowe pokolenie – młodzieży zdziczałej, wychowanej bez Boga, na krwawym micie jako tytule do chwały. Polecam obejrzenie filmu fabularnego Nosorożec z 2021 r. Ukrainiec nakręcił to o nich samych. Okrutny, straszny obraz ich duszy. https://www.cda.pl/video/1158552218
nie pisałem o poziomie nauki ukraińskiej – bo szczerze mówiąc to są popłuczyny po nauce rosyjskiej, ale jedynie o używanym języku. I to popłuczyny zanikające. Na szczęście (ale pisze tu o poprzednich czasach) w naukach ścisłych i technicznych sytuacja wyglądała nieco lepiej niż w przyrodniczych, bo tam nie było Łysenki, Miczurina … ;)
Żeby tylko tych dwóch… Głód na Ukrainie, zniszczenie Morza Aralskiego czy zamienienie w ugór naszego cudnego Polesia to niektóre z dzieł tych zbrodniarzy z tytułami.
Nie wierze , ze Putin dal sie nabrac na takie zwody. Saddam przed atakiem na Kuwejt mial uslyszec od ambasador amerykanskiej , ze moze to zrobic. Potem ta osoba zniknela . Nawet , jesli to jest legenda , to ta legenda jest znana i opisuje konkretna sytaucje. Bardziej prawdopodbne jest to , ze Putin pociagnal swoja gre , udajac , ze daje sie nabrac. Co tez nie byloby zbyt wyrafinowane, gdyby to sie opieralo tylko na tym.Zwrocenie uwagi na rosyjskojezyczosc osiedlencow jest ciekawe, ale co to wlasciwie znaczy. Rosjanie opublikowali rzekoma korespondencje Zaluznego do ukrainskiego rzadu , w ktorej on podal , ze zginelo 74 tysiace zolnierzy i ponad 40 tysiecy zostalo rannych do 18 lipca. Ciekawe , ze ten list nie zostal zauwazony na roznych rusofilskich portalach w Polsce. 74 tysiace ludzi dalo sie zabic w imie czego ? Na czym ta wojna domowa wedlug autora ma polegac? Banal o najkrwawszych wojnach domowych wynika z nierozumienia , ze okrucienstwo jest narzedziem sluzacym jakiemus celowi.
Czy Putin dał się nabrać to oczywiście nie mam pojęcia, niemniej należy pamiętać, że po przeciwnej stronie wcale nie miał dziadka z chipem tylko ludek ćwiczący się w kłamstwie i podstępie już od kilku tysięcy lat.
czipem w łepetynie, dzięki któremu wypowiada pożądane sylaby
Dokładnie napisałem to, co Pan mówi. Ktoś przecież (jakiś “ludek”) dziadkowi tego czipa do łepetyny założył, żeby wypowiadał pożądane słowa.