Trwa druga największa w historii III RP operacja drenażu polskich zasobów pod pretekstem “wojny na Ukrainie”. Pierwsza odbyła się na początku lat 90-tych ubiegłego wieku pod szyldem reprywatyzacji. Tak samo jak dziś propaganda stanęła na wysokości zadania nazywając kradzież “przekształceniem własnościowym”. Była to prawda. “Przekształcona własność” najczęściej mająca status “państwowej”, nie została zwrócona prawowitym właścicielom, lecz została rozgrabiona, oficjalnie wyprzedana za bezcen. Nie zrobiono tego w pijanym widzie, lecz z premedytacją i wyrachowaniem. Było to możliwe m.in. w wyniku decyzji jaką podjął w 1985 roku generał Jaruzelski oddając Polskę globalistom. Po kilku latach, po ostatecznym obaleniu Solidarności w 1989 roku insygnia prawdziwej władzy – marchewka i kijek powędrowały do Waszyngtonu, a potem Brukseli, Berlina i innych strategicznych ośrodków. Moskwa oficjalnie, przy zachowaniu agenturalnych wpływów, zrzekła się jurysdykcji nad Polską. Dotychczasowe moskiewskie pachołki oraz nowo upieczone polityczne prostytutki zmieniły orientację na transatlantycką (NWO) ze szczególnym uwzględnieniem neomarksizmu jako skutecznego narzędzia destrukcji.
Ukraina plus, Polska minus
Wojna na Ukrainie jest kolejną, po “pandemii” globalną operacją. Umożliwia kontynuację procesów przybliżających Wielki Kryzys, którego immanentną częścią ma być Wielki Reset. Lokalnie stanowi doskonała okazję do przyśpieszenia procesu zniszczenia Polski, która od dawna, zgodnie ze słowami Morawieckiego cytującego żydowskiego analityka, “jest krajem należącym do kogoś z zagranicy“. Mam na myśli zniszczenie gospodarcze i demograficzne. W tej operacji zwraca uwagę również nieprawdopodobna głupota lub świadome działanie na “własną” niekorzyść w aspekcie militarnym. W The Wall Street Journal ukazały się artykuły (1), (2) opisujące szczegóły pomocy wojskowej udzielonej przez rząd PiS Ukrainie. Wynika z nich, że Polska podarowała władzom w Kijowie:
… co najmniej 240 czołgów T-72…Oprócz czołgów Polska przekazała Ukrainie również produkowane lokalnie drony obserwacyjne oraz dziesiątki bojowych wozów piechoty. Wysłała również ropę na Ukrainę drogą lądową, aby zapewnić paliwo dla wojskowych pojazdów tego kraju. „Ukraina dostała od Polski więcej, niż prosiła” – powiedział jeden z wysokich rangą polskich urzędników.
Polska darowizna z nawiązką zastępuje wszystkie czołgi, które Ukraina straciła w trakcie dwumiesięcznej wojny.
Warto również nadmienić o wartości polskich transportów. “23 kwietnia premier Mateusz Morawiecki poinformował, że dotychczas polska pomoc wojskowa udzielona Ukrainie ma wartość około 7 mld złotych”.
Co w zamian?
Według ostrożnych szacunków wartość “zaksięgowanego” wsparcia udzielonego w tym roku Ukrainie wynosi kilkadziesiąt miliardów dolarów. Pytaniem, które się nasuwa jest: Dlaczego Polska, do tej pory, jako również kraj frontowy, nie otrzymała i wciąż nie otrzymuje chociażby małej części “międzynarodowego wsparcia”jako rekompensaty za ponoszone koszty?
Istnieje “realistyczna możliwość”, że rosyjskie bombardowania Ukrainy będą trwać do końca przyszłego roku, a nawet, że Rosja będzie w stanie wygrać trwającą wojnę.
/Boris Johnson/
Inny wątek tego samego tematu. Do szkół polskich trafiają ukraińskie dzieci. I tu ciekawa obserwacja. Ukraińskie są bardziej zdecydowane, pewniejsze siebie i wobec polskich – które kształcone i wychowywane są według zdegenerowanego systemu, który je z istoty degraduje cywilizacyjnie – samorzutnie częstokroć stawiają się w roli przywódców w klasie. Ciekawe czy przydział tych dzieci odbywa się losowo, czy może według jakiegoś klucza, stosownie do którego dzieciom tym przypisuje się cechy przywódcze wobec tubylców. To tylko potwierdza tezę, że jakakolwiek próba połączenia, syntezy, tudzież unifikacji krajów i społeczeństw Polski i Ukrainy, jeśli nic się nie zmieni, zakończyć się może dla Polaków TYLKO rolą drugoplanową.
To, co się odbywa od jakiegoś czasu, jest niszczeniem wszystkiego na potęgę. Tresura i degradacja do roli bezmyślnych niewolników odbywa się w każdym aspekcie życia społecznego od szkoły, poprzez uczelnie, przez media i inne ośrodki antykultury.
Oczywista, ale ja zasygnalizowałem tylko ten, konkretny aspekt, którego, zdaje mi się, że tu nikt jeszcze nie dotykał. Co do niszczenia, ono postępowało liniowo, ale w ostatnim dziesięcioleciu miało trzy zmiany biegów. Pierwsza po “zdarzeniu okołosmoleńskim”, druga po dojściu PiS do władzy i trzecia po odwołaniu gabinetu Szydło. Kowidek i ta “wojna”, to już zdarzenia ponadlokalne.
Tak. Przyczyn jest więcej jedna. Są tuż dzieci zaoranych rodziców, po których dodatkowo przejechał się pandemiczny walec.
Wszystko to dzieje się przy całkowitej bierności społeczeństwa polskiego. Widać spece od propagandy i OBEZWŁADNIANIA, którzy obrabiają Polskę są naprawdę wysokiej klasy. ;)
Nie sądzę. Działa po prostu algorytm Geobbelsa. Polska nie jest już normalnym krajem, a naród polski stanowi kurczącą się mniejszość.
To, że “Polska nie jest już normalnym krajem, a naród polski stanowi kurczącą się mniejszość” też jest skutkiem czegoś…
Telewizor, radio, gazety i ambona. Zewsząd pedagogika wstydu. Jakich innych efektów można spodziewać się po trzech dekadach? No, właśnie.
O potrzebie tworzenia polskich elit spośród Ukraińców dowiedzieliśmy się już kilka lat temu. Nikt nie zareagował, to mamy ciąg dalszy.
Konflikt na wschodzie trwa od ok. dwóch miesięcy, a my już zdążyliśmy dowiedzieć się, że…
– ukraińskie dzieci nie mogą się odnaleźć w polskich szkołach, bo u nich jest ‘wyższy poziom matematyki’,
– media przed Wielkanocą opatrywały informacje o zbliżających się Świętach dodatkiem, że ‘w tym roku będzie więcej wiernych przez przyjezdnych z Ukrainy’,
– co chwilę słychać tzw. językoznawców [nie tylko tych od ‘w Ukrainie’ i ‘do Ukrainy’] ile to zapożyczeń z tamtego języka przywędrowało do nas,
– a ostatnio dowiedzieliśmy się, że podobno polscy mężczyźni rozglądają się za ukraińskimi żonami, bo Polki są ‘leniwe i materialistyczne’.
I to wszystko w dwa miesiące…
Dwa miesiące to i tak długi okres. A kowidek?
Z dnia na dzień unieważniono kulturę i podstawowe założenia cywilizacyjne. Witanie się łokciami, dystans, zasłanianie twarzy, co oprócz względów medycznych i estetycznych uniemożliwiało odczyt mimiki, a co za tym idzie istotnego elementu mowy ciała, drastyczne ograniczenie kontaktów międzyludzkich, zakaz przemieszczania się, wypoczynku, zakupów, korzystania z muzeów, bibliotek, teatrów (kin to i akurat dobrze bo to stałe punkty wyłącznie deprawacyjne), punktów higieny osobistej (np. fryzjerzy), wywołanie postawy, w której lekarz boi się pacjenta i własnego cienia no i dostępu do Miejsc Świętych, na co nie poważył się żaden okupant, a nawet komuniści. I w jakim trybie? “Patrzydło telewizyjne” i niekonstytucyjne rozporządzenia, o prawie naturalnym nie wspomnę.
Co do poziomu kształcenia dzieci – “w” :) – Ukrainie, tu akurat się zgodzę. Oni tam uczą matematyki metodami tzw. japońskimi”, czy hinduskimi, tego do końca nie wiem, ale od nauczycieli wiem, że zadania rozwiązują szybciej i na wyższym poziomie, aniżeli dzieci polskie. Teraz zaczynam rozumieć, że demontaż polskiego sytemu edukacji w ostatnich 32 latach, przy braku takiego procederu w krajach sąsiednich byłego Związku Sowieckiego, był zaplanowany, m.in. pod to co teraz obserwujemy i niestety, w czym na swą zgubę uczestniczymy.
Suma naszych codziennych zaniedbań, braku odpowiedniej reakcji. Wiele lat temu pisaliśmy i mówiliśmy, że polega to na systematycznym przesuwaniu granic i braku reakcji na to.
“granice języka są granicami naszego świata” Pozwoliliśmy na przekroczenie granic, właściwie wszystkich, i wróg jest już u nas w domach, w naszych umysłach, w umysłach naszych dzieci.
Kluczem do obecnego zgłupienia polskiego społeczeństwa jest dwukrotna wielomilionowa emigracja (wysiedlenie) z Polski młodych, najbardziej dynamicznych obywateli. Pierwszy raz – w i po stanie wojennym, drugi – w latach smuty kwacho i- i tuskopochodnej. Za każdym razem, skromnie licząc, wyjechały po 3 miliony nosicieli zapewne bardzo wartościowego DNA (młodzi, w wieku tzw. reprodukcyjnym, zapewne zaradni i zdolni do walki o swą przyszłość). Jako że w sporej części było to też menelstwo, sam widziałem legiony polskojęzycznej pijaczkowatej nędzy w miastach południa Włoch, zaniżam ilość do 3 milionów na każdą emigrację. Przydzielając na każdego po jednym potomku, pozbyliśmy się z Polski ca 12 milionów wartościowych obywateli. Gigantyczne zubożenie, nie do odrobienia przez setki lat. Ta pula polskich genów została nam zabrana i wstrzyknięta zdychającemu zewłokowi “zachodniej kultury”. Teraz zdychamy razem.
Ten artykuł bardzo dobrze przedstawia obecną sytuację: https://www.dakowski.pl/z-powrotem-w-generalnym-gubernatorstwie/.
a potem części druga i trzecia
Bardzo słuszna uwaga przedmówcy o emigracji z Polski milionów cennych jednostek w wieku rozrodczym. Cenne dna wyjeżdżało.
Ciasny gorset feudalnych stosunków społecznych w Polsce wymusza fale emigracji. Ci, którzy zostają, systemu społecznego nie zmienia. Wystarczy zobaczyć jakim zbiorem niezaradnych ludzi są katolicy w PL.
A niekatolicy są zaradni? ;)
Dobre pytanie. Odnoszę wrażenie, że Kościół obecnie przyciąga wielu ludzi zagubionych. Zaś ci, którzy sobie radzą lepiej w życiu, nie czują doraźnej potrzeby -opuszczają Kościół. Zresztą hierarchia o nich specjalnie nie zabiega, bo tacy ludzie zadają pytania i są kłopotliwi ;-)
I w taki sposób następuje zapaść społeczna “zbioru” wierzących katolików.
Coś w tym jest. Ludzie bezwzględni i bez sumienia w jakimś sensie potrafią lepiej odnajdywać się w patologicznych sytuacjach. Dopiero jak katolicy się zauważą łajdactwa “lepiej radzących sobie w życiu” i zaczynają mówić o wymierzeniu sprawiedliwości (co groziłoby łajdakom “zapaścią społeczną”, to jest płacz, mowa o “mowie nienawiści” o “zoologicznym anty coś tam” itd i itp i oczywiście odwoływanie się do hierarchów którzy “lepiej sobie radzili w życiu” i dlatego mają ich w garści. Kościół zabiega tylko o to by żyjący w grzechu ciężkim przystąpili do sakramentu pokuty (a w przypadku nie chrześcijan do chrztu).
@ verizanus
“ludzie, którzy lepiej sobie radzą w życiu” nie są “łajdakami” “odnajdującymi się w patologicznej rzeczywistości”.
Taka wizja rzeczywistości jest w Polsce nader często wynikiem frustracji. Takie uproszczenie ułatwia pogodzenie się z niepowodzeniami życiowymi – znalezienie zastępczego winnego niepowodzeń. Przy czym nie uważam wcale, że nasza rzeczywistość jest bez zarzutu – dałem jej łatkę “ciasnego gorsetu feudalnych stosunków”. Zrozumienie przyczyn niekorzystnych zjawisk społecznych i ekonomicznych, pozwoli wyrwać się z nieprawdziwej wizji świata “my – oni” (prawica – lewica etc). Takich rozmów niestety w Polsce się nie prowadzi, bo nikt nie jest zainteresowany poznaniem rzeczywistości; bo po co? Łatwiej jest prowadzić narrację “My – Oni”; Taka narracja petryfikuje układ społeczny (szkodliwy) w którym wszyscy się jakoś odnajdują i każda strona ma “swojego winnego, niepowodzeń życiowych”.
Zaś ci, którzy sobie radzą lepiej w życiu, nie czują doraźnej potrzeby -opuszczają Kościół. Zresztą hierarchia o nich specjalnie nie zabiega, bo tacy ludzie zadają pytania i są kłopotliwi
Oj, widzę tu potężne uproszczenie. Znam wielu ludzi głębokiej wiary, którzy zarazem dobrze sobie radzą w życiu. „Radzenie sobie” lub „nieradzenie” w życiu bywa wynikiem Bożej Łaski, albo też Bożego dopustu, jak dopuścił Bóg cierpienie nawet na Swego Syna. Ludzie uważani za ”nieradzących sobie” w życiu mogą być też dobrowolnymi ofiarnikami, stosami ofiarnymi za grzechy innych, dlatego to nie jest żadne rozsądne kryterium.
Pamiętam, jak za komuny stawiano podobnie fałszywe tezy: że “bardziej gospodarni” są protestanci, bo katolickie kraje to bieda. Stosowali naiwne uproszczenie oparte na bieżących obserwacjach (np. że Niemcy i Szwedzi jeżdżą mercedesami, a Polacy mają syrenki) a nie oparte na faktach historycznych. Pamiętajmy, jaką przez wieki potęgą była katolicka Francja, Hiszpania, Republika Wenecka a nawet Polska przez parę setek lat swej historii. W tym czasie, protestancka Szwecja, Niderlandy, Anglia, jak i część Niemiec były rozdzierane krwawymi wojnami wewnętrznymi lub cierpiały biedę. Jeszcze w latach międzywojennych Szwedki, Niemki, przyjeżdżały na służbę do Warszawy, nie odwrotnie.
Obecna sytuacja jest w historii Polski specyficzna, gdyż od dwustu lat – z krótkim przerywnikiem na międzywojnie – trwa wroga Polsce okupacja i w ogóle trudno mówić o jakimś “zaradnym czy „niezaradnym” społeczeństwie. Sukces życiowy w takim chorym układzie często polega na kunktatorstwie, kolaboracji, a ludzie prawi są szykanowani, depopulizowani, zmuszani do emigracji. I w takim patologicznym społeczeństwie, wśród tych, którzy “sobie radzą” większość bywa po prostu spryciarzy, ludźmi lub potomstwem ludzi z komunistycznego nadania, wojska, służb specjalnych itd. Trudno, żeby tacy garnęli się do Kościoła.
I nie dlatego Kościół często zachowuje wobec nich rezerwę, że “zadają trudne pytania” (proszę dać przykład, jakie to “trudne pytania” Kościołowi może zadawać taka Olejnik?) ale że ich wiara jest żadna, albo płytka lub pozorowana.
No ale w normalnej rzeczywistości katolicy radzą sobie mniej lub gorzej tak samo jak inni. A pogubieni są najczęściej poza Kościołem. Tak było zawsze, dopóki nie pojawiła się rzeczywistość typu ZSRR, a w takiej rzeczywistości faktycznie “następuje zapaść społeczna “zbioru” wierzących katolików”.
Nigdzie nie napisałem, że katolicy radzą sobie z zasady gorzej.
Napisałem, że Kościół (pośród wielu innych dotykających go problemów) stał się moim zdaniem, ostoją dla tych, którzy sobie nie radzą. Nie radzą nie tylko materialnie ale i psychicznie – nie mogą zracjonalizować szybko zmieniającego się świata. A coraz większa grupa “radząca sobie” nie potrzebuje Kościoła.
Są to osoby pochodzące z rodzin wierzących. Nie redukujmy wszystkiego do “Komuchy vs My” bo statystyki KK temu przeczą; przestają wierzyć osoby niegdyś wierzące.
Nie oznacza to, że wśród ludzi sukcesu nie ma żarliwych wierzących.
Do tego typu rozważań pomocne stają się statystyki i liczby.
@pokutujący łotr
Nie interesuje mnie pani Olejnik. Ja chciałbym usłyszeć w końcu odpowiedzi na pytania zadawane przez ks. Isakowicza Z.
Niestety hierarchia za nic na świecie na pytania nie odpowie. Co będzie skutkowało dalszym, powolnym odchodzeniem społeczeństwa od Kościoła.
Niestety hierarchia za nic na świecie na pytania nie odpowie. Co będzie skutkowało dalszym, powolnym odchodzeniem społeczeństwa od Kościoła.
Utożsamia Pan hierarchię z Kościołem. Owszem, hierarchowie (biskupi) są obdarzeni charyzmatem apostolskim, jednak Kościół to jest coś o wiele więcej. To jest Mistyczne Ciało Chrystusa na ziemi. Żywa obecność Chrystusa w Eucharystii, będąca sercem wiary. I to jest sprawą najważniejszą dla człowieka, głównym celem jego życia: Zbawienie.
Smutne, jeśli ktoś tego nie dostrzega i opuszcza Arkę Zbawienia z powodu afer obyczajowych czy politycznych (chyba chodzi Panu o tzw. różową mafię w Watykanie lub też uwikłanie niektórych duchownych w służby specjalne). Grzechy to okropne, prawda, jednak są one osobiste i każdemu z tych nieszczęsnych przyjdzie odpowiedzieć za nie przed Bogiem. Nie jest to powód, aby z tego powodu odwracać się plecami do Wiekuistego Boga i jeśli niektórzy tak czynią, to powierzchowna jest ich
wiara. Wielu z nich być może szuka pretekstu, aby przestać praktykować i o swą słabość obwinić Kościół i grzechy osobiste kapłanów.
Heroizmem jest dziś trwać na chwiejącej się łodzi Piotrowej, uderzanej bałwanami, niezłomnie czekając na pomoc z Nieba, jak to zapowiedziano w wizji ks. Bosco.
“I bramy piekielne go nie przemogą”, powiedział Jezus o swym Mistycznym Ciele.
Amen!:-D
Bardzo pięknie i mądrze pan pisze; proszę pisać, może nawet filmy kręcić.
Ja piszę o faktach, o statystyce, potwierdzonej badaniami także kościelnymi. Dlaczego wyrzuca mi pan niewiedzę? Proszę tłumaczyć to wszystko tym, którzy odeszli :-)
Znakiem widzialnym Koscioła jest także hierarchia. Jeżeli zachowuje się jak dobrze zorganizowana struktura kryjąca różne prestępstwa to trudno sie dziwić, że wierni zaprzestają praktyk o słuchaniu kazań już nawet nie wspomnę.
Takie są fakty. Można sobie dyskutować o przyczynach tego stanu rzeczy. Ale nie zachowujmy się jak dzieci: nie tupmy nogami – tak faktów nie zmienimy.
Do Kościoła katolickiego należą ci którzy wierzą w katolickie dogmaty. Są to ludzie racjonalni. Zawsze byli tacy “radzący sobie” którzy Kościoła nie potrzebowali, a jak “radzili sobie” kosztem innych, to faktycznie dla takich pokrzywdzonych przez “radzących sobie” nie po katolicku, tylko Kościół był zawsze prawdziwą ostoją, no bo kto inny? Przecież nie pełni frazesów socjaliści “radzący sobie” kosztem tych o których niby walczyli. Jak już walczyli to zabierali radzącym sobie po chrześcijańsku czyli pracowitym i sumiennym i dawali sobie (w ten sposób tego typu ludzie nie potrzebujący Kościoła najczęściej “sobie radzili”) bo sami byli biedni i w ten sposób szybko (niekiedy bardzo szybko) zmieniali świat. Ma się rozumieć nie tylko materialnie, ale i psychicznie poprzez tzw. duraczenie no i z racjonalnym światopoglądem ;)
Warto pamiętać, że wielu kapłanów zostało WYMORDOWANYCH przez socjalistów, którzy co każdy przytomny zawsze widział byli mistrzami w fałszowaniu historii (Neron i jego świta to przy nich mali chłopcy). Fakty są takie, że struktura hierarchiczna została zinflirtowana przez WROGA. A tego typu wierni co wolą słuchać kazań mówionych przez prawdomównych jak zawsze socjalistów i postubeków (wiadomo z definicji, że żadnych przestępstw nie tuszujących) to może faktycznie niech socjaliści obdarzą swoim dobrobytem i pokojem ;)
Nie zarzuciłem Panu niewiedzy, zarzucam tylko złe przyłożenie słuchawki, nie w tym miejscu. Jeśli ludzi bardziej ciekawi, co się dzieje u biskupa pod pierzyną i z tego powodu rzucają Kościół – ich wybór. Trwa oddzielanie kozłów od owiec i jeśli kozłom się w Kościele nie podoba – droga do przepaści stoi otworem. Są już czasy ostateczne i okres apostołowania powoli się kończy. Każdy idzie swoją drogą i jeśli jedni są zdania, że uda im się przeżyć bez Boga – są ofiarami złudzenia. Szanse są nikłe, wobec oczywistego rozpasania zła na wszystkich frontach.
Z tych też powodów nie zdążę już pewnie nakręcić filmu, co mi Pan dowcipnie doradza.
Z Bogiem!