Mieliśmy człowieka z marmuru, człowieka z żelaza. Mamy wielu „wystruganych z banana”, którzy uchodzą za autorytety dla ludzi przyzwoitych inaczej. Mamy też człowieka z plasteliny.
Myślę, że na tytuł człowieka z plasteliny minister Gliński porządnie sobie zasłużył, chociaż trzeba przyznać obiektywnie, że nie on jeden. Nawet zawężając grono kandydatów do polityków PiS, konkurencja była niezwykle wyrównana.
Dziś przeczytałem na TT, że na pogrzebie „świętego” prezydenta Gdańska rząd będą reprezentowali premier Morawiecki , wicepremier Gliński i minister Szumowski .
W mojej ocenie – adekwatnie i godnie
– napisał mainstreamowy dziennikarz. W mojej ocenie również. Wypisz, wymaluj opcja plastusiowa, ale taka, której pani Piela nie pokazywała, niestety, w swoich filmach.
Plastuś Gliński
W roku 1997, a więc w wieku lat 43, czyli nie osesek i niemłody plastuś Gliński kandydował w wyborach parlamentarnych w 1997 z listy Unii Wolności, której był członkiem w latach 1998-2000. Bycie członkiem partii, której częścią składową była żydokomuna ponoć nobilitowało w pierwszych latach „PRL bis”. Na pogańskim ołtarzu lewicy nasz plastuś złożył jeszcze jedną daninę. W 2003 brał udział w tworzeniu istniejącej do dziś partii Zieloni 2004. Nastał rok 2015. Gliński zostaje ministrem czegoś, czego nazwa brzmi nieadekwatnie do realnych funkcji: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na tym stanowisku minister zabłysnął niedawno konstatacją, że:
dziedzictwo żydowskie jest częścią dziedzictwa polskiego
Jeszcze wcześniej nazwał tych, którzy krytykowali naciski żydowskie w sprawie IPN i niesymetryczne oświadczenie obu premierów wariatami i nienawistnikami.
Tylko wariaci i ludzie, którzy nienawidzą Polski, mogą je krytykować
Na nic się zdadzą popiskiwania pisowskich lemingów „Gliński do dymisji”. Zamknę wam dzióbki cytatem z waszego idola:
Bardzo go lubię i cenię, to człowiek o wielkiej wiedzy socjologicznej i ogólnej, dzielny i zawsze zachowujący się przyzwoicie. Najlepsza i prawdziwa, nieudawana inteligencja warszawska /Kaczyński o Glińskim/
A teraz pisowski lemingu buzia w ciup i przed ekran TVP marsz!
W słynnej prowincji Guadalajara
Istnieje według najlepszych wzorów
Szalenie droga i bardzo stara
Szkoła dla przyszłych torreadorów.
(…)
Marzę, jak wy o walce byków,
lecz gardzę już tą szkołą uników.
Dlatego napisałem tę satyrę.
***
Oczywiście, degeneraci zablokowali możliwość udostępniania w grupach i zmniejszyli zasięg, bez podania powodu.
http://zaprasza.net/Articles.php?s_article=glinski
Autor zawarł we wpisie jedno stwierdzenie, z którym nie do kończ się zgadzam. Mianowicie:
Czy naprawdę nieadekwatnie? Przecież w nazwie ministerstwa nie jest powiedziane o kulturę i dziedzictwo narodowe którego narodu chodzi…
A jeszcze co do honorowego tytułu człowieka z plasteliny.
Uważam, że plastelina jest tworzywem stanowiącym dla obdarowanego tym tytułem premiera Glińskiego w jakimś sensie nawet komplement. Tu zastrzeżenie: nie wyróżniałbym spośród naszych obecnych umiłowanych przywódców akurat premiera Glińskiego – tę godność traktowałbym raczej jako tytuł przekazany na jego ręce dla niego i jego współrządzących w tej chwili Polską towarzyszy partyjnych tudzież koalicyjnych.
Proszę zważyć, że plastelina po jej uformowaniu jest jednak dość sztywna; nie mówiąc o tym, że po wyschnięciu jeszcze dodatkowej twardości nabiera. Kiedyś trochę się nad tym zastanawiałem: z jakiego tworzywa wykonani są nasi umiłowani przywódcy. Myślałem o gumie. Ale guma ma jedną cechę, której nasi umiłowani przywódcy są całkowicie pozbawieni – w dość dużym stopniu jest elastyczna. Wyjątek stanowi guma do żucia (i tu uwaga: ona dobrze wpasowałaby się w temat, jako że żucie gumy jest jednym z narodowych sportów w kraju naszego strategicznego partnera). Niestety – podobnie jak plastelina – po wyschnięciu nabiera twardości, a ta cecha do opisu naszych umiłowanych przywódców nie pasuje. Moim zdaniem tworzywem najlepiej oddającym ich charakter jest papier. Oczywiście nie każdy – są przecież jego różne gatunki. Na przykład ani karton, ani brystol nie byłyby odpowiednie ze względu podanego wyżej. Ale chyba każdy zetknął się kiedyś z papierem śniadaniowym. Sądzę, że on jest najodpowiedniejszy. Oczywiście nie mam na myśli sylwetek trójwymiarowych – dwa wymiary zdecydowanie wystarczą – dobrze nadają się do leżenia plackiem, czy wtopienia w otoczenie, np. przytulenie do najbliższej ściany (tu przydaje się poza cienkością jeszcze jedna cecha papieru śniadaniowego, a mianowicie półprzeźroczystość). Zwróćmy też uwagę, że papier śniadaniowy przyłożony do głośnika telefonu podda się płynącym z niego drganiom – niezależnie od tego czy rozmówca dzwoni z nieodległej ambasady, czy zza Atlantyku, czy też np. znad Morza Śródziemnego.
:-))
Bardzo chętnie zobaczyłbym Glińskiego jako uformowanego twardego plastusia w filmie pani Pieli, ale się chyba nie doczekam
To bez wątpienia najgorszy “minister kultury” od czasu zainstalowania tu tej odrażającej postkomunistycznej hybrydy, zwanej III RP. Już nawet A. Celiński (z którym się kiedyś spotkałem, gdy pełnił tę funkcję) był od niego lepszy, bo sprawiał wrażenie człowieka rozumnego, który słucha – ze zrozumieniem – tego, co do niego mówi rozmówca. Ów Gliński tępotę ma wypisaną na twarzy, a słuchać nie nikogo nie musi, bo… i tak by nie zrozumiał! Zaiste – to typowy przedstawiciel postkomunistycznej “nieudawanej inteligencji warszawskiej”!
W samo sedno trafiłeś, JarKaczu! Innymi słowy – typowy przedstawiciel niezliczonych obecnie tabunów przygłupów, wyposażonych w “profesorskie honory”!
Nie muszę chyba dodawać, że tzw. socjologia nie spełnia fundamentalnych kryteriów nauki akademickiej (gdy takich jeszcze przestrzegano), gdyż “nie poddaje się” żadnym obiektywnym narzędziom weryfikacji! Więc każdy “badacz” (czytaj: szarlatan) grasujący na polu tej “nauki”, może wypisywać dowolne brednie!!
Na marginesie dodam – jako ciekawostkę – że inny “utytułowany głupek” (w tej samej dziedzinie “wiedzy” i także produkt Unii Wolności!) niejaki A. Zybertowicz, nie mówi o sobie inaczej, jak: “badacz”! Ten z kolei szaleje w temacie “bezpieczeństwo narodowe”, a przed laty surowo zrugał mnie – jako “doradca” Kaczyńskiego – za to, że publicznie odmówiłem L. Kaczyńskiemu przyjęcia Orderu OP, z powodu takiej “drobnostki”, jak utrata suwerenności przez Polskę (protestując tym samym p-ko brakowi referendum w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego). “Bo nie rozumie pan uwarunkowań międzynarodowych” – pouczył mnie ów tęgi “badacz”. A przy okazji obdarzył mnie swoją broszurą, w której obszernie wynurzał czytelnikowi – jako “badacz”, ma się rozumieć – dlaczego, ze swoim “rozumieniem uwarunkowań” zapisał się do… UW!
Skądinąd – ciekawe, jak ów “badacz” objaśniłby mi (w kontekście obecnych “uwarunkowań międzynarodowych”; zwłaszcza w temacie: “bezpieczeństwo”!) podpalenie (i spalenie) mi piwnicy, kilka dni po zwróceniu (5 listopada 2018 r.) mojego orderu A. Dudzie, które uzasadniłem jego działaniami na rzecz szantażystów żydowskich i Izraela, a tym samym – na szkodę Polski!? [A którego “doradcą” także jest ów “badacz”.]
Dziękuję za komentarz panie Bogdanie
Jak to skomentować? Posłużę się zwrotem PJK – gorszy sort. Taki właśnie gorszy sort jest dziś u władzy, władzy której prerogatywy coraz bardziej się kurczą z powodu polityki opartej na międzynarodowych uwarunkowaniach. Kurczy się dramatycznie suwerenność naszej Ojczyzny
Panie Dariuszu,
Nie jestem aż takim “optymistą”, jak Pan; bo uważam, że jakakolwiek suwerenność naszej Ojczyzny poddana została już ostatecznej likwidacji! [Więc już nie ma co “kurczyć się”, jak Pan to określił..?]
Niestety, przewidziałem to prawie 11 lat temu, gdy protestowałem przeciwko traktatowi lizbońskiemu (publicznie odmawiając przyjęcia Orderu OP od PLK) i nazywając go wejściem na “równię pochyłą”, ukierunkowaną na utratę niepodległości!
W 2019 r. znaleźliśmy się już na końcu tej “równi pochyłej”! Najgorsze, co nas obecnie czeka, to – okupacja żydowska (najpierw – ekonomiczna, na gruncie tzw. roszczeń szantażystów); pod nadzorem naszego “sojusznika”, USraela! A w tę niewolę sprzedali nas załgani “płomienni patrioci”, pod wodzą JarKacza!
Co do A. Zybertowicza zapomniałem dodać, że zanim zapisał się do UW, wcześniej wstąpił do PZPR,, ma się rozumieć; także wskutek “rozumienia uwarunkowań międzynarodowych”, jak przystało na… “badacza”!
I jeszcze dwie uwagi:
1. Ów gorszy sort rządzi nami od początku tutejszej postkomunistycznej hybrydy, zwanej III RP. Więc bez znaczenia dla Polaków pozostaje fakt, że owe “bękarty Magdalenki” wzajemnie obrzucają się inwektywami, w zażartej walce o “kości ze stołu pańskiego”!
2. Ciekawe, kogo wskazałby ów “badacz” (A. Zybertowicz), jako “nieznanych sprawców” spalenia mi piwnicy? Jako “badacz” od “bezpieczeństwa”, ma się rozumieć..!
[Dodam tu, że policja, której przekazałem swoje podejrzenia, co do tożsamości owych “nieznanych sprawców”, do dzisiaj – przez ponad 2 miesiące – nie odważyła się podjąć żadnych czynności dowodowych; mimo postanowienia o wszczęciu śledztwa!]
Teoretycznie możemy się jeszcze nie zgadzać na to i owo, lecz w praktyce PiS godzi się prawie na wszystko. W perspektywie aktualnej podstawy programowej UE (manifest komunistyczny Spinellego), w praktyce nie mamy szans na nic pozytywnego.
Mój stosunek do traktatu lizbońskiego zawsze był jednoznacznie negatywny. Przy traktacie z Nicei byliśmy podmiotem. Wspólną Decyzją POPIS-u i decyzją Lecha Kaczyńskiego, którego uważam za zdrajcę Polska pozwoliła sobie nałożyć kaganiec i zamknąć do klatki.
Przecież urabialność ma pan mini-ster kultury w samym nazwisku – nazywa się przecież GLIŃSKI, od gliny. Więc może szkoda marnować dziecięcą plastelinę, a dać mu kibel gliny? (kibel w czeszczynie to wiadro)
Jak to młodzież mówi wielki szacun dla Pana. Ja straciłam złudzenia co do Lecha Kaczyńskiego po podpisaniu TL. Nie ma przypadków są znaki i takim znakiem było zepsucie się pióra w momencie, gdy L.Kaczyński miał złożyć podpis pod zrzeczeniem się suwerenności, ale drugie pióro zaraz się znalazło i podpisał. Mam do dziś te scenę przed oczami.
Dziękuje serdecznie za Pani dobre słowa!
Nie wiem czy odwiedziła Pani kiedykolwiek mojego bloga (prawdopodobnie nie?), przez wiele lat zbanowanego (przez “prawicowego bojownika wolnego słowa”, niejakiego I. Jankego) za notkę o Geremku? Jeśli nie, to informuję Panią, że ten właśnie cytat (zaczerpnięty od śp. ks. Bozowskiego: “Nie ma przypadków – są tylko ZNAKI!”) jest od początku mottem mojego bloga! Bo uważam, że ów cytat znakomicie wyjaśnia naszą – “coraz bardziej nas otaczającą”! – rzeczywistość!
W tym właśnie duchu (i złośliwie) skomentowałem przed laty to, co przytrafiło się PLK (mieszkając jeszcze wówczas w Australii), a co Pani tu właśnie przypomniała (zepsucie się Jego Ekscelencji… Pióra)! To króciutka (i chyba zabawna) notka, więc zachęcam do jej lektury:
https://www.salon24.pl/u/bogdan-czajkowski/137195,signum-temporis-czy-od-boga
Oczywiście zajrzę na Pański blog, nie byłam u Pana wcześniej.
Antykultura PiS
http://zaprasza.net/a.php?article_id=34840
Amen