Gwóźdź do trumny mitu o niezawisłych i sprawiedliwych sądach
Odwołuję się w tytule notki do testu polegającego na pokazaniu fragmentu filmu z gry w piłkę. Zadaniem uczestnika jest policzenie podań pomiędzy zawodnikami jednej z drużyn. Okazuje się, że nasza podzielność uwagi jest tak mała, że próbując wykonać opisane zadanie nie jesteśmy w stanie zauważyć, że pomiędzy grającymi w pewnym momencie pojawia się przebrany za niedźwiedzia człowiek wykonujący taniec “moon walk”.
Co to ma wspólnego ze znaną sytuacją w szpitalu w Białogardzie?
Otóż większość komentarzy i debat w tej sprawie toczy się wokół sprawy szczepionek, preparatów i procedur medycznych, prawa do decydowania oraz odpowiedzialności (lub jej braku) lekarzy i/lub rodziców.
Chciałbym zwrócić uwagę, że w tym dramacie wystąpiły trzy, a nie dwie strony. Była jeszcze “władza sądownicza”, której postępowanie można określić jako skandaliczne. Sędzia wezwany do szpitala w celu rozstrzygnięcia, czy rodzice mogą zachować władzę rodzicielską, czy też powinna ona zostać ograniczona bardzo szybko postanowił, że decydować ma kurator, który oczywiście będzie się zgadzać na wszelkie pomysły personelu medycznego. Nie było pytania biegłych, nie było głosu lekarzy niezależnych od szpitala w którym rzecz miała miejsce, nie było wysłuchiwania opinii autorytetów medycznych i etycznych. Rozprawa sądowa została zredukowana do żałosnej farsy, gdzie skarżący (prawdopodobnie ordynator oddziału) był jednocześnie biegłym ekspertem.
Tego typu rozprawy odbywają się nagminnie w szpitalach psychiatrycznych i polegają one na daniu wyboru: albo pacjent podpisze zgodę na leczenie, albo sąd wyda nakaz o przymusie leczenia. Tak realizuje się prawo, zgodnie z którym nie wolno leczyć pacjenta bez jego zgody.
To nie jest prawo wyboru, ale zwykły szantaż.
Ludzie, którzy występują w takich farsach reprezentując “wymiar sprawiedliwości” RP nie zasługują na miano sędziów, ale zwykłych kanalii.
Jak można oczekiwać praworządności wśród obywateli, kiedy procedury sądowe służą jawnie do obchodzenia, a nie – realizowania prawa?
Tak mają się standardy moralne tej “nadzwyczajnej kasty”. Sądy w Polsce muszą zostać zaorane, zmiany personalne są niezbędne na równi z systemowymi. Tych ludzi należałoby po prostu resocjalizować, ponieważ ich rozeznanie dobra i zła z trudem predestynowałoby ich do prowadzenia warsztatów rzemieślniczych lub kopania rowów.
Słuszna uwaga.
No i same zmiany personalne problemu nie załatwią, tu trzeba zmienić podstawowe zasady dające możliwość rozkwitu takim patologiom.
Gwoli obiektywności, według przedstawiciela sądu wyglądało to inaczej:
Nawet jeśli tak było, jeśli konsultacje sędziego odbywają się poza rozprawą, to nie ma żadnej weryfikacji, jakie jest rzeczywiste stanowisko konsultujących i czego ich potwierdzenia w istocie dotyczą. Przykładowo, jeśli sędzia zapytałby, czy może być wskazanie u noworodka do podania wit. K i czy może być to ważne dla zdrowia dziecka, to jakikolwiek specjalista hematologii/neonatologii zapewne odpowie – “tak”. Jednak nie oznacza to, że wypowiada się w odniesieniu do tego, konkretnego przypadku, w szczególności – czy wiedział, że chodziło o preparat Vitacon.
Sam byłem świadkiem podobnej rozprawy i miała ona charakter czystego szantażu: albo pacjent się “dobrowolnie” podda wszelkim procedurom zalecanym przez lekarza prowadzącego, albo zostanie poddany przymusowi. Nie było żadnych konsultacji z kimkolwiek.
…
Było tak, ponieważ rozpętano nagonkę na rodziców, którzy odmawiając pewnych czynności postąpili (moim zdaniem) słusznie (nie wiem czy w każdym przypadku)
Nadzwyczajna kasta ma na swoim koncie trudną do zliczenia ilość niesprawiedliwych i podłych wyroków. Robili to świadomie, w poczuciu bezkarności. Nie wiem czy istnieje możliwość pozbawienia sędziego prawa do wykonywania zawodu. Jest to chyba możliwe w przypadku radcy prawnego lub adwokata.
Samo określenie, że “rodzice porwali dziecko” – komu porwali? – jest całkowicie nieadekwatne.