Jeszcze kilka miesięcy temu środowisko PiS rozpływało się w zachwytach nad reżyserem Patrykiem Vegą – Krzemienieckim. W ramach uznania jego zasług postanowiło nagrodzić go nagrodą im. św. Grzegorza I Wielkiego (sic!). Nagroda jest przyznawana przez redakcję “Nowego Państwa”.
Na uroczystej gali, w obecności miłośnika żydowskich onuc Sakiewicza i premiera Morawieckiego, laureatów przedstawiała sama redaktor naczelna miesięcznika “Nowego Państwa” Katarzyna Gójska primo voto Hejke, aktualnie „Rachoń”. Związany z PiS Łukasz Adamski określił laureata „Bareją naszych wulgarnych czasów”, wyrażając przekonanie, że
Jestem pewien, że to tekstami jego postaci Polacy wciąż będą mówić za kilkanaście lat.
Adamskiemu chodziło zapewne o słowa typu: k…a.
Opis sylwetki Patryka Vegi w “Nowym Państwie”:
W dobie poprawności politycznej, niekiedy wręcz terroru jednej wykładni właściwych poglądów, naszemu Laureatowi udało się iść własną drogą i odnieść spektakularny sukces. U Vegi zło jest złem, a dobro dobrem. Nie ma propagandowej matrycy. Jest prawda.
Nagła odmiana
Dziś, w związku z zapowiadaną premierą nowego filmu, tym razem o PiS-e, reżyser został nagle odsądzony od czci i wiary, którą mu tak żarliwie przypisywano: „Sięgnął dna jeszcze przed premierą? Film Vegi zapowiada się jak jedna wielka potwarz”.
Jarosław Kaczyński ostrzega:
“Jeszcze do tego mamy do czynienia z coraz wyraźniej pokazywanym – pewnie państwo słyszeli o zapowiedziach filmu (Patryka) Vegi – hejtem, czy przygotowaniem do takiego wielkiego hejtu, wielkiego ataku na zasadzie, że nie liczą się żadne fakty, albo są wykorzystywane w sposób instrumentalny do uogólnień, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością”.
Mój komentarz:
Moja osobista opinia o filmach Vegi (według Michalkiewicza nurt panświnizmu) jest tak samo zła jak ocena moralna PiS-u. Obłuda i zakłamanie tej formacji nie różni się w żaden sposób od postawy prezentowanej przez polityków PO.
Mnie to zawsze co głupiego do głowy szczeli (nie oprawiać).
A może oni są dogadani. Zawsze to łatwiej walczyć z “hejtem”, który jest przewidywalny. Jak się zawczasu obstaluje taki “hejt”, to i dopuszczalne tematy można zakreślić (tu podkreślę – nie znam filmu i chyba nie mam zamiaru znać) i zawczasu przygotować “spontaniczną” odpowiedź, a bohaterska obrona zniechęci kolejnych, nieprzewidywalnych.
Ale to tylko bezpodstawne teorie spiskowe wyssane z brudnej klawiatury.
Sądzę, że z tą “ustawką”, to Pan zanadto popuścił wodze swojej wyobraźni… Myślę także, iż film nie będzie miał żadnego wpływu na wynik jesiennych “wyborów”.
Zaś dwie okoliczności nie ulegają – dla mnie – najmniejszej wątpliwości:
1. Patryk Vega to ewidentny szmirus, posiadający – niewątpliwie – jeden jedyny talent, którym jest umiejętność autopromocji i – co za tym idzie – robienia “kasy”! [To “naturszczik”, bez stosownego wykształcenia (wystarczy zajrzeć na stronę jego “alma mater”; w tym zwłaszcza – w listę “wykładowców”), który “wkręcił się” do zawodu, bo posiada ustosunkowanych “promotorów”. Jak zresztą większość obecnych “reżyserów”!] I wyłącznie tej autopromocji służą rzekome “przecieki” (rozpuszczane przez niego samego) o “kradzieży scenariusza”, “przerażeniu pisiorów”, “naciskach na przełożenie premiery filmu” (na termin po wyborach) etc., etc. A także – z kolei – ujawniane przez niego (w internecie) żałosne scenki z filmu, w “odpowiedzi” politykom!
2. Tym filmem Vega znacząco przyczyni się do dalszej degeneracji (obniżenia morale) Polaków, którzy niestety obejrzą owego “gniota”, mającego za całe “ambitne przesłanie” (poza “kasą”, ma się rozumieć!) wrzucenie “granatu do… szamba”! Co stwierdzam na podstawie ujawnionych już żałosnych scenek, od których “zionie” brakiem profesjonalizmu oraz jakiejkolwiek umiejętności pracy z aktorem! [Co zresztą potwierdza moje uwagi z punktu 1., gdzie nazwałem go “naturszczikiem” bez wykształcenia.]
Oczywiście, nie pisałem tego przecież na serio…
Niemniej jednak, jeśli jakieś środowisko fetuje pewnego reżysera, [cytując: Bareję naszych wulgarnych czasów], następnie tenże reżyser kręci film szkalujący środowisko, które dopiero co go nagradzało, to albo mamy do czynienia z czarną niewdzięcznością reżysera; albo z głupotą nagradzających, którzy nie umieją wybrać lojalnych laureatów; albo… film jest dziełem zleconym [no bo komuż zlecić wyreżyserowanie pozorowanej walki, jeśli nie najlepszemu reżyserowi naszych czasów], może nawet dogadanym w kuluarach gali, na której wręczano nagrodę.
Ale to oczywiście z przymrużeniem oka…
Nieco bardziej serio, sądzę, że taka ustawka byłaby możliwa. Politycy są wystrugani z pi’aru, a w pi’arze liczy się tylko żeby o nas mówili, nieważne czy źle, czy dobrze, ważne żeby mówili ciągle i nazw nie przekręcali.
Wyznawcy prezesa i tak nie uwierzą, że tam jest choć cień prawdy, choćby dostali dobrze udokumentowane dowody na grube afery, przeciwnicy uwierzą we wszytko, nawet jeśliby było tam powiedziane, że w piwnicy na Nowogrodzkiej [jeśli dobrze zapamiętałem adres – nie znam Warszawy] leży ten księżyc, co go kiedyś dwóch takich…
Dodatkowo taki film Vegi to idealny temat zastępczy, prezes może groźnie kiwać palcem, reżyser może zrobić akcję reklamową, jedna telewizja będzie mówić o atakach na jedynie słuszną partię [murem za prezesem], inna o prześladowanym reżyserze, zabraknie czasu antenowego na mówienie o…
…nie wiem o czym, może o segregacji etnicznej w polskich muzeach
Zgadzam się oczywiście z Panem, że po takiej reklamie wielu Polaków obejrzy to “dzieło”, [co na pewno wzbogaci reżysera]. Ale widzowie też nie wyjdą z seansu “nieubogaceni” i cytowany w artykule Łukasz Adamski może mieć rację, “że to tekstami jego [Vegi] postaci Polacy wciąż będą mówić za kilkanaście lat”, niestety.