Pan prof. Marcin Król jeden z głównych ideologów „nowego porządku” w książce „Patriotyzm Przyszłości” pisał o przeciwnikach politycznych, aby ich usunąć „poza teren objęty przez reguły demokratyczne bez użycia siły, ale nie bez użycia pewnych form przemocy”. Zamordyzm, który wówczas proponował miał być ”podbudowany prawnie”.
Autorytet lewicy popełnił znaczącą pomyłkę w tytule swojego eseju: jest „Patriotyzm Przyszłości”, a powinno być „Patriotyzm Przeszłości”.
Tak bowiem wyglądał internacjonalizm – komunistyczny „patriotyzm” będący żywym zaprzeczeniem patriotyzmu normalnego. Otóż, ówczesny „patriota” – internacjonalista (dziś zwolennik eurokołchozu) oddawał swój kraj pod zbawcze kierownictwo najwybitniejszych mędrców w Imperium i ich akolitów. I to oni wykonując niejednokrotnie „ciężką pracę” usuwali ludzi „poza teren objęty przez reguły demokratyczne.”
Były to różne miejsca: Areszt domowy, szpital psychiatryczny, więzienie, często:
„mokry dół, zaułek, morderców barak, nazywany Pałacem Sprawiedliwości…”,
w lżejszych przypadkach medialny pręgierz.
Na przestrzeni 3 ostatnich dekad pan Król często zmieniał swoje zdanie. Od zachwytu liberalną demokracją (tzw. demokracja bez wartości)
To demokracja określa prawo, a nie odwrotnie. I to demokracja jest naszą wybraną formą życia, której podważać nie wolno, legalnie (!) czy nielegalnie.
do ogromnego rozczarowania panującą sytuacją:
Nuda (…) Współczesna demokracja jest już na etapie starości (…) Potrzebne są igrzyska(…) kto manipuluje emocjami, ten wygrywa.
Dziś pan Król (1), autorytet niemieckiej targowicy, w niedawnym wywiadzie w TVN narzeka na coś co określa mianem nowego barbarzyństwa oraz wróży, a właściwie życzy sobie rozpadu Kościoła katolickiego w Polsce. Rozdzielając religię od kościoła mówi , że jest pewien zmierzchu Kościoła. Król ubolewa nad faktem, że nie zniknęły tradycyjne wartości i tradycyjny patriotyzm używając określeń “fundamentalizm i nacjonalizm”.
Jedno, co się nie zmieniło w podręcznym wyposażeniu pana Króla to rewolucyjna czujność, dzięki której wciąż wyznacza, kto może uczestniczyć w życiu publicznym, a kto na to nie zasługuje.
(…) nie dopuszczać takich ludzi jak Grzegorz Braun do debaty publicznej, ponieważ stanowią poważne zagrożenie, które może rozsadzić system od środka.
Dlaczego narracja pisowska nie mówi całej prawdy o tego typu osobnikach?
Z ogromnym zażenowaniem przeczytałem krótki wpis na portalu wpolityce.pl, który ograniczył się tylko do odnotowania satysfakcji prof. Króla cieszącego się z braku nominacji profesorskiej dla doradcy Andrzeja Dudy, Zybertowicza. Dlaczego tylko tyle? Liczę na inteligencję sympatyków PiS, którzy na pewno to wyjaśnią.
______________________________________________________________________________________________________________
- Marcin Król. W okresie wyborów prezydenckich w 1990 był członkiem komitetu wyborczego komunistycznego publicysty Tadeusza Mazowieckiego. Jest członkiem Collegium Invisibile. Został też przewodniczącym rady Fundacji Sorosa.
Pan Król już niedługo przekona się (tak jak przekonał się już inny guru żydolewactwa Karol Modzelewski…swoją drogą dlaczego nie ma jeszcze pomnika/pomników) jak jest naprawdę. Diabły już uszykowały dla niego kocioł ze smołą.
Życzę mu z całego, gołębiego serca aby nastapiło to jak najrychlej,bo przecież nie można stawać wbrew (ja ci robię na rękę a ty mnie wbrew…) pragnieniu prawdy tego wybitnego bez wątpienia (głównie we własnych oczach) yntelektualizdy…
Dlaczego tylko tyle?
Dlatego, że w rzeczywistości wszyscy najwyraźniej grają do jednej bramki.
Znam jego jadowite wynurzenia którymi raczył lewicową zbieraninę uchodząc za autorytet. W tym wywiadzie powiedział, o powstających wspólnotach katolickich, które “powstały bez Kościoła” (!)
Tak niestety jest.