Ja, w przeciwieństwie do szanownych Czytelników, byłem na sesji Rady Warszawy, podczas której dokonało się symboliczne przypieczętowanie opitego w Magdalence dilu, zawartego przez Generałów Prowadzących z ich – pardon maj polisz – podchujaszczymi:
na swoje miejsca (w spisie ulic Warszawy, na tabliczkach, pieczątkach i dokumentach) wrócili towarzysze i organizacje zasłużeni w zbudowaniu nam takiej Polski, jaką teraz mamy.
Poprzedzone to zostało teatrzykiem zorganizowanym przez tego szpenia od Fundacji Narodowej (od dawna szefa klubu, a po ostatnich wyborach raczej klubiku radnych PiSu) Jurkiewicza, który przed sesją przedstawił dziennikarzom sędziwego sędziego Nizieńskiego (któremu mam honor co roku na Powązkach zasilać puszkę z datkami na wileński cmentarz na Rossie).
Potem sędzia Nizieński został przez wspomnianego Jurkiewicza wprowadzony na mównicę, z której apelował do radnych z PO, by nie robili tego, co potem i tak zrobili.
(na mównicy przemawia już sędzia Nizieński, natomiast wyświetlane jest nazwisko radnego Szostakowskiego)
Kolejny akt przedstawienia się skończył.
***
Tego samego dni 13 grudnia J. Kaczyński oznajmił, że “Nierozliczenie komunizmu (…) prowadzi do zacierania różnic między dobrem a złem”
…i zaraz potem, Kaczyński z kolegami partyjnymi złożył kwiaty na grobie Jacka Kuronia.
Ja prosiłbym o nietraktowanie Publiczności jak kretynów (wiem, wymagający jestem) jednak kto jak kto, ale Kuroń, zajadły przeciwnik lustracji i dekomunizacji, jak mało kto przyczynił się do “zacierania różnic między dobrem a złem”.
Ale to detal, bo jak sam Kaczyński wspomina, obu panów tak naprawdę podzielił wiele lat temu spór o krzesło, to przecież nie będą się o jakieś nierozliczenie komunizmu przekomarzać.
A oto co 16 lat temu Kaczyński opowiadał Teresie Torańskiej:
“W 1977 roku po raz pierwszy zaproszono mnie na duże zebranie KOR. Otwierają się drzwi i wkracza czołówka opozycji: Kuroń, Macierewicz, Jan Józef Lipski. Wszyscy, którzy siedzieli przy stole, wstają i przenoszą się pod ściany. Podniosłem się także, ale by ustąpić miejsca Lipskiemu, który był starszym panem. On jednak usiadł obok, a Kuroń wykorzystując ten moment, już wieszał swoją marynarkę na moim krześle. Ja jednak spokojnie usiadłem i miejsca Kuroniowi nie ustąpiłem. Po jakimś czasie poszedłem do Jacka Kuronia do domu i on 15 minut trzymał mnie bez krzesła. Zapamiętał i się zemścił. (podkr. moje) Gdyby nie silna motywacja, że ja muszę z tym komunizmem walczyć, a więc być w opozycji, to ja bym ją w jasną cholerę rzucił, bo tego towarzystwa nie akceptowałem”. [fragment z książki “My” wydanej w 1994 r.]
No po prostu nie przedszkole, a żłobek :-D :-D :-D
Ale furda krzesła, bo ta pisowska operacja ściemniania jest prowadzona konsekwentnie od lat:
ot, kilka miesięcy temu, w Wielki Piątek br, TW Prezydent (TW – Trafnie Wybrany) zawetował ustawę degradacyjną, robiącą z generałów Kiszczaka, Jaruzelskiego i innych, wojskowych szaraków.
No, jak to nie jest “zacieranie różnic między dobrem a złem”, to ja jestem z PiSu.
(co ciekawe, w nagrodę, Kaczyński w lipcu br oznajmił urbi et orbi et interneti (moje!), że „kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich w 2020 roku będzie Andrzej Duda”
Podsumowałem to tekstem „Weto prewencyjne, czyli demagdalenkizacja Polsce nie grozi!”
w którym oprócz zdefiniowania przyczyny tego (użyjmy konwencji fertylizacyjnej) gnoju, w którym od tzw. odzyskania wolności tkwi Polska, wyraziłem jednocześnie podziw dla p. Romaszewskiej (tej starszej), która TW Prezydenta pilnuje, żeby się nie rozbisurmanił.
A właśnie – zaraz obok Kuronia leży Romaszewski, który wydębił na prezydencie Kaczyńskim zawetowanie porządnej ustawy lustracyjnej i zastąpienie jej potworkiem.
To, rzecz jasna, nie prowadziło „do zacierania różnic między dobrem a złem”, zatem i Kaczyński z kolegami na grobie Romaszewskiego też kwiaty złożyli.
***
Komercyjnie niepokorny Ziemkiewicz (konsekwentnie promuję to określenie mojego autorstwa)
bohatersko zadeklarował, że „Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego, co zrobiła w Warszawie PO. I to, akurat, jak raz, 13 grudnia. Wybrać taki właśnie dzień na to, by odebrać warszawskie ulice ludziom takim, jak Jacek Kaczmarski, Zbigniew Herbert, „Inka” Siedzikówna i Lech Kaczyński, i oddać je ponownie Teodorowi Duraczowi, Leonowi Kruczkowskiemu, „Małemu Frankowi” i Armii Ludowej – to wyjątkowa perwersja.”
No właśnie udowodniłem, że jest usprawiedliwienie, i to nawet tych usprawiedliwień logiczny ciąg:
Ciocia Magdalenka uczyła (i nauczyła) dzieci swoje, że można się ku uciesze gawiedzi poprztykać o krzesła, ale fundamentów PRLbis, budowanych na połamanych kościach, wybitych zębach i pozrywanych paznokciach tykać nie lzja! (to w języku ambasadorów – byłych, obecnych, i przyszłych, zarządzających tym bisowym PRLem).
https://fakty.interia.pl/opinie/ziemkiewicz/news-kaczyzacja-platformy-stuszczenie-pis-u,nId,2731085
Dodaj komentarz