Zaczynam pisać.
Chodzi o to, czy by nie przenieść spotkania do Krakowa… Są argumenty za i przeciw.
Rozmawiałem przed chwilą z Circ. Padł pomysł, by spotkać się w Krakowie. Nie dlatego, że nam wygodniej!
Argumenty przeciw są BARDZO mocne. Przede wszystkim wszyscy jadący z północy: Poruszyciel i (chyba?) Parasolnikov i Asadow mieliby 2-2.5h dłuższą drogę i to w obie strony. Asadow zabiera po drodze (chyba?) Parasolnikova, więc jeszcze jakoś by to znieśli, bo Asadow ponoć lubi jeździć a fajnie by się im gadało. Jednak Poruszyciel – zwłaszcza jeśli z rodziną – miałby problem, bo podróż do Krakowa to 6-7h. I paliwo dochodzi. To są główne minusy. Nie bylibyśmy też przed obrazem Matki Jasnogórskiej, ale z całym szacunkiem dla Niej, Jej kult jest w Krakowie powszechny. W kościele Salwator mamy Jej obraz na wprost wejścia – wiele razy się tam modliłem.
Argumenty za Krakowem i przeciw Częstochowie:
– w Częstochowie pogoda niepewna ze wskazaniem na deszcz,
– w Częstochowie bardzo godna uwagi jest chyba tylko Jasna Góra,
– w Częstochowie w razie deszczu trzeba by szukać knajp i liczyć się z kosztami,
– w Krakowie ma być ładnie,
– w Krakowie jest dużo więcej kościołów i innych pięknych miejsc,
– w Krakowie jest dom Circ z ogrodem, gdzie można by uciec przed deszczem ewentualnym,
– dom Circ jest w pięknym miejscu i okolicy i dobrze tam jest, a Ona zaprasza,
– okolice Krakowa też dużo bogatsze turystycznie,
– w Krakowie 80 pln za moje paliwo, którego bym nie spalił, oddaję na konto Legionu/spotkania,
Są inne argumenty, ale niech Circ się też wypowie (będzie w ciągu godzinki niby). Mnie Żona goni do kładzenia dzieci.
Mówcie szczerze, co Wy na to?
Witam
Dlaczego tak mało spójności ..ofiarności ..zdecydowania …??
Ludzie juz..planują ..organizują …tylko …droga kręta…
Dobry pomysł ….tyle dni świątecznych …tradycja…
Ps…jesli dziecko ma jeszcze gorączkę ….dobre sa czopki na zbicie temp…warto tez mieć to w domku.
Pozdr.serd.
Dla mnie to ten sam pociąg, o 23:15 ruszam ze Szczecina, tylko napiszcie gdzie wysiąść :)
Dzieci mam niepewne, choć bardziej pewne niż pogoda w Częstochowie. Gdyby mi tam któreś zaczęło gorączkować, to lekki klopsik.
Wybaczcie, ja nie przyjadę. Kraków na spotkanie towarzyskie jest dla mnie za daleko, a z kuszącej pielgrzymki do Częstochowy wykruszyła się dzisiaj moja córka, bo w deszczu nie da się wspinać na skałki, a sam Klasztor jest nudny :(
Nie jest nudny! Jest “zaczarowany”. Czuje się wszędzie potężne Boże moce, historię i rozwój naszej, polskiej kultury.
Tak jakby wszystkie wieki naszej wiary były obecne w jednym miejscu i jednym czasie.
Ale w czy po deszczu faktycznie nic się nie da robić na zewnątrz, no ja kiedyś grałem w nogę w deszcz, ale potem byłem 4 dni chory.
Jeśli Twoja pociecha ma pociąg do wspinaczki, to może się specjalnie umówimy na zabawę w jakichś skałkach (niestety najlepsza jest Jura, czyli obszar pomiędzy Częstochową i Krakowem). Na pewno masz w Poznaniu jakieś ścianki, to też fajna zabawa.
U mnie są dwa duże materace dmuchane. Nie testowałem ich, ale gdyby ktoś chciał, to zapraszam. Mogę więc przenocować co najmniej 2 osoby. Może opłacałoby się, Poruszycielu, wyjechać na 2,3,4 dni w te okolice?
Gadałeś s Izą? Miała do Ciebie dzwonić.
Uważam, że w Krakowie lepiej wziąwszy wszystkie okoliczności.
Markul wziąłby Gosię z Wawy, i po drodze może kogoś;-parasolnikow lepiej by jechał prosto do Krakowa.
A Pankarolek?
U mnie możecie spać też, albo u mnie i spaca, jest jeszcze mieszkanie Weronki na fridleina. Mielibyśmy 2 dni na łażenie, modlenie się, gadanie, jedzenie, picie, grola w ogrodzie itd.
Markul musi 3-go do Jaćwingów, ale wy możecie zostać-kto chce.
Literówko zrobiłam, sorki.
Prawda jest taka, że z tego wszystkiego nadal nie wiemy, na czym stoimy, bo nie było nowej jednomyślnej decyzji. Czy mamy chociaż nr do Parasolnikova? Za godzinę ma pociąg. Poruszyciel nie odbierał.
Tak ja jade do Krakowa. Marek ma do mnie kontakt.
No ładnie …wiec was teraz…poruszy…
Jak wyjedzie…pociągnie innych..i bedzie WAWEL …I ŁAGIEWNIKI ..
Parasolnikovu, czekam na Ciebie w takim razie, zadzwoń, weż od Markula mój telefon. Fajnie, cieszę się.
Parasolnikov ruszył lawinę niezdecydowania.
Kilkanaście lat temu zrobiliśmy sobie z żoną objazd po zamkach na Jurze. Było wspaniale. Na skałki wspinałem się (ostrożnie) z dzieckiem w nosidełku ;-) Chyba ci od praw dziecka by mi je dzisiaj odebrali, gdyby się dowiedzieli. Chętnie bym tam spotkał się z Tobą i moją małą koniarą górską, tylko że łatwo pomarzyć, a trudniej zrealizować.
Asadow wyssał mi całą baterię. No… może nie całą, ale dokończył dzieła ;-)
Bardzo trudno, każdy w jakimś kieracie, a jak się coś zaniedba, to zaraz kara, kara, kara.
Sorry, ale dzięki temu Drużynowy przyznał mi wreszcie sprawność “Wampir energetyczny”.
;-)