Arcybiskup Carlo Maria Viganò: Błogosławieństwo dla “par” homoseksualnych pokazuje, że “hierarchowie Bergoglio” są “sługami szatana i jego najbardziej gorliwymi sojusznikami”.
Rozważania arcybiskupa Viganò dotyczące Deklaracji „Fiducia supplicans”
ŹRÓDŁO: https://www.lifesitenews.com/ / tłumaczenie: https://rzymski-katolik.blogspot.com
Kiedy diabeł próbuje przekonać nas do grzechu, podkreśla rzekome dobro złego działania, które chce, abyśmy zrobili, jednocześnie przesłaniając aspekty, które z konieczności są sprzeczne z przykazaniami Boga. Nie mówi do nas: Grzeszysz i obrażasz Pana, który umarł za ciebie na krzyżu, ponieważ wie, że normalny człowiek nie chce zła samego w sobie, ale że zwykle czyni zło pod pozorem dobra.
Ta strategia zwodzenia niezmiennie się powtarza. Aby nakłonić matkę do aborcji, szatan nie prosi jej, by była zadowolona z zabicia dziecka, które nosi, ale by pomyślała o konsekwencjach ciąży, o tym, że straci pracę lub że jest zbyt młoda i niedoświadczona, by wychowywać i kształcić dziecko; i wydaje się, że matka, czyniąc z siebie morderczynię poprzez dzieciobójstwo, wykazuje poczucie odpowiedzialności, chcąc oszczędzić niewinnemu stworzeniu życia bez miłości. Aby przekonać mężczyznę do cudzołóstwa, kuszący duch pokazuje mu rzekome zalety znalezienia ujścia w romansie pozamałżeńskim, a wszystko to z korzyścią dla pokoju w rodzinie. Aby nakłonić księdza do zaakceptowania heretyckich odchyleń swoich przełożonych, kładzie nacisk na posłuszeństwo wobec autorytetu i zachowanie komunii kościelnej.
Oszustwa te w oczywisty sposób służą odciąganiu dusz od Boga, wymazywaniu w nich łaski, plamieniu ich grzechem, zaciemnianiu ich sumienia w taki sposób, że następny upadek będzie tym bardziej przypadkowy, im poważniejszy. W pewnym sensie działanie diabła wyraża się jako “okno Overtona”, czyniąc przestępstwo przeciwko Bogu mniej strasznym, sprawiając, że wierzymy, że kara, która nas czeka, jest mniej straszna, a konsekwencje naszej winy bardziej akceptowalne.
Pan jest dobry: przebacza wszystkim, szepcze do nas, starając się trzymać nas z dala od myśli o męce Chrystusa, od faktu, że każdy cios bicza, każdy policzek, każdy cierń wbity w Jego głowę, każdy gwóźdź wbity w Jego ciało jest owocem naszych grzechów. A jeśli ulegniesz pokusie, to nie twoja wina, tylko twoja słabość. A gdy dusza pogrąży się, grzech po grzechu, w nałogu zła i występku, pozwala się ciągnąć coraz niżej i niżej, aż diabelska prośba ukaże się w całej swej grozie: Buntować się przeciwko Bogu, odrzucać Go, bluźnić Mu, nienawidzić Go, ponieważ pozbawił cię prawa do szczęścia za pomocą opresyjnych nakazów.
To, po bliższym przyjrzeniu się, jest powtarzającym się elementem pokusy, od czasu grzechu Adama: ukazywanie zła pod fałszywymi pozorami dobra, a dobra jako irytującej przeszkody w spełnieniu buntowniczej woli.
Kościół, który jest naszą Matką, dobrze wie, jak niebezpieczne dla chrześcijańskiej duszy jest ignorowanie tej piekielnej strategii. Spowiednicy, kierownicy duchowi i kaznodzieje uważali za konieczne wyjaśnienie wiernym, jak działa diabeł, aby mogli zrozumieć swoim intelektem oszustwo złego, aby móc przeciwstawić się mu swoją wolą, wspomaganą w tym przez wytrwałość w modlitwie i częste korzystanie z sakramentów. Z drugiej strony, jak możemy sobie wyobrazić matkę, która zachęca swoje dziecko, by nie postępowało w miłości Bożej, i która zapewnia je, że Pan udzieli mu zbawienia bezwarunkowo? Jaka matka byłaby świadkiem ruiny swojego dziecka, nie próbując go ostrzec, a nawet ukarać, aby zrozumiało powagę swoich czynów i nie krzywdziło siebie na wieczność?
Deliryczna deklaracja Fiducia Supplicans opublikowana niedawno przez parodię dawnego Świętego Oficjum przemianowaną na Dykasterię, definitywnie przebija zasłonę hipokryzji i oszustwa hierarchii Bergoglio, ukazując tych fałszywych pasterzy takimi, jakimi są naprawdę: sługami szatana i jego najgorliwszymi sprzymierzeńcami, począwszy od uzurpatora, który zasiada – obrzydliwość spustoszenia – na Tronie Piotrowym. Sam incipit dokumentu brzmi, jak wszystkie te wydane przez Bergoglio, szyderczo i zwodniczo: ponieważ ufność w Boże przebaczenie bez pokuty nazywana jest domniemaniem zbawienia bez zasługi i jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.
Fałszywa duszpasterska troska Bergoglio i jego dworzan w odniesieniu do cudzołożników, konkubinatów i sodomitów powinna zostać potępiona przede wszystkim przez domniemanych beneficjentów watykańskiego dokumentu, którzy są pierwszymi ofiarami siarczystego soborowego i synodalnego faryzeizmu. To ich nieśmiertelne dusze są składane w ofierze bożkowi, ponieważ w dniu Sądu Ostatecznego odkryją, że zostali oszukani i zdradzeni przez tych, którzy na ziemi dzierżą autorytet Chrystusa. Wina, o którą Pan oskarży tych nieszczęsnych ludzi, będzie dotyczyła nie tylko popełnionych grzechów, ale przede wszystkim tego, że chcieli uwierzyć w diaboliczne kłamstwo, w oszustwo fałszywych pasterzy – począwszy od Bergoglio i Tucho – które sumienie pokazało im jako takie. Kłamstwo, w które chce wierzyć wielu członków hierarchii, którzy mają nadzieję, że prędzej czy później będą mogli otrzymać to samo błogosławieństwo wraz ze swoimi wspólnikami w występkach, ratyfikując ten świętokradczy i grzeszny styl życia, który już praktykują za ostentacyjną zgodą Bergoglio.
Fakt, że deklaracja Tucho Fernándeza zatwierdzona przez Bergoglio powtarza, że błogosławieństwo nieregularnej pary nie powinno wydawać się formą obrzędu ślubnego, a małżeństwo jest tylko między mężczyzną i kobietą, jest częścią strategii oszustwa. Nie chodzi tu bowiem o to, czy małżeństwo może być zawarte przez dwóch mężczyzn lub dwie kobiety, ale o to, czy osoby żyjące w stanie ciężkiego grzechu mogą zasłużyć, jako para nieregularna, na błogosławieństwo udzielone przez diakona lub kapłana, z jedynym zastrzeżeniem, że nie powinno ono sprawiać wrażenia celebracji liturgicznej.
Uwaga watykańskiego Sanhedrynu jest całkowicie skierowana na zapewnienie chrześcijańskiego ludu, że nie mają zamiaru formalizować nowych form małżeństwa, podczas gdy stan grzechu śmiertelnego i poważnego skandalu tych, którzy otrzymaliby takie błogosławieństwo, oraz niebezpieczeństwo wiecznego potępienia, które ciąży na tych biednych duszach, są całkowicie pomijane. Nie wspominając już o wpływie społecznym, jaki ta deklaracja będzie miała na tych, którzy nie są katolikami, a którzy dzięki niej uznają, że mają prawo do znacznie gorszych ekscesów. Można się zastanawiać, czy w tym wyścigu do legitymizacji sodomii – uzyskanej bez posuwania się do celebrowania małżeństw między sodomitami – istnieje konflikt interesów u tych, którzy proponują to tak natarczywie: to tak, jakby rządzący chronili się tarczą prawną przed odpowiedzialnością przed nałożeniem na populację eksperymentalnego serum genowego, którego negatywnych skutków nie są nieświadomi.
Nie ma co do tego wątpliwości: jest to brutalne przebudzenie dla tak zwanych konserwatystów, którzy czują się jawnie wyśmiewani przez prefekta Tucho, który martwi się, że błogosławieństwo pary nie powinno wyglądać jak małżeństwo, ale nie ma nic do powiedzenia na temat wewnętrznej grzeszności publicznego konkubinatu i sodomii. Ważne jest to, że umiarkowani – obrońcy Soboru Watykańskiego II – mogą uważać się za zadowolonych z tej jezuickiej apostille (w tym przypadku, że te spontaniczne i nierytualne błogosławieństwa nie są małżeństwem), która ma uratować doktrynę o papiestwie, jednocześnie popychając dusze do potępienia samych siebie.
Dla księży, którzy nie zgodzą się błogosławić tych nieszczęsnych ludzi, przygotowywane są dwie drogi: pierwsza, to wydalenie z parafii lub diecezji ad nutum Pontificis po drugie, pogodzić się z przehandlowaniem swojego prawa do sprzeciwu w zamian za uznanie prawa innych współbraci do zatwierdzenia; coś, co już zaobserwowano na polu liturgicznym w przypadku Summorum Pontificum. Krótko mówiąc, działalność Bergoglio jest ujściem wiary, w którym można znaleźć wszystko, od obrzędów Wielkiego Tygodnia sprzed 1955 r. po “Eucharystie” LGBT, o ile nic nie jest kwestionowane w związku z jego “pontyfikatem”.
Do tego dochodzi skandal dla katolików, którzy w obliczu okropności sekty “Świętej Marty” są kuszeni do przyjęcia schizmy lub porzucenia Kościoła. I znowu: z jaką goryczą i poczuciem rozczarowania będą patrzeć na Rzym ci ludzie, którzy świadomi swojej sytuacji obiektywnej nieprawidłowości, starali się i nadal starają się ze wszystkich sił i z łaską Bożą nie grzeszyć i żyć w zgodzie z przykazaniami? Jak mogą się czuć ci ludzie, którzy proszą o ojcowski głos zachęcający ich do kontynuowania drogi świętości, a nie o ideologiczne uznanie ich wad, o których wiedzą, że są niezgodne z naturalną moralnością?
Zadajmy sobie pytanie: co Bergoglio chce osiągnąć? Nic dobrego, nic prawdziwego, nic świętego. On nie chce, by dusze zostały zbawione; nie głosi Ewangelii w sposób stosowny, natarczywy, by wezwać dusze do Chrystusa; nie pokazuje im ubiczowanego i zakrwawionego Zbawiciela, by pobudzić ich do zmiany życia. Nie. Bergoglio chce ich potępienia, jako piekielnego hołdu dla szatana i bezczelnego wyzwania rzuconego Bogu.
Istnieje jednak bardziej bezpośredni i prosty cel do osiągnięcia: sprowokowanie katolików do odwrócenia się od jego kościoła i pozostawienie mu wolności, by przekształcił go w konkubinę Nowego Porządku Świata. Kobiety-księża, błogosławieństwa gejów, skandale seksualne i finansowe, biznes imigracyjny, kampanie przymusowych szczepień, ideologia gender, neomaltuzjański ekologizm, despotyczne zarządzanie władzą to narzędzia, za pomocą których można skandalizować wiernych, obrzydzać tych, którzy nie wierzą, dyskredytować Kościół i papiestwo. Cokolwiek się stanie, Bergoglio już osiągnął swój cel, którym jest zapewnienie sobie zgody heretyków i cudzołożników, którzy uznają go za papieża, usuwając wszelkie krytyczne głosy.
Gdyby ten dokument, wraz z innymi mniej lub bardziej oficjalnymi wypowiedziami, naprawdę miał na celu dobro cudzołożników, konkubinatów i sodomitów, powinien był wskazać im heroizm chrześcijańskiego świadectwa, przypomnieć im o poświęceniu, jakiego nasz Pan wymaga od każdego z nas, i nauczyć ich pokładać ufność w łasce Bożej, aby przezwyciężyć próby i żyć zgodnie z Jego Wolą. Wręcz przeciwnie, zachęca ich, błogosławi ich jako nieregularnych, tak jakby nimi nie byli; ale jednocześnie pozbawia ich małżeństwa i w ten sposób przyznaje, że są nieregularni. Bergoglio nie prosi ich o zmianę życia, ale zezwala na groteskową farsę, w której dwóch mężczyzn lub dwie kobiety będą mogli stawić się przed sługą Bożym, aby otrzymać błogosławieństwo, wraz ze swoimi krewnymi i przyjaciółmi, a następnie uczcić ten grzeszny związek bankietem z krojeniem tortu i prezentami. Ale to nie jest ślub, bądźmy szczerzy…
Zastanawiam się, co powstrzyma to błogosławieństwo przed udzieleniem go nie parze, ale kilku osobom, w imię poliamorii; lub nieletnim, w imię wolności seksualnej, którą globalistyczna elita wprowadza za pośrednictwem ONZ i innych wywrotowych organizacji międzynarodowych. Czy wystarczy zaznaczyć, że Kościół nie aprobuje związków poligamicznych i pedofilii, aby pozwolić na błogosławienie poligamistów i pedofilów? A dlaczego nie rozszerzyć tej sztuczki na tych, którzy praktykują bestialstwo? Zawsze byłoby to w imię gościnności, integracji i inkluzywności.
Arcybiskup Carlo Maria Viganò
20 grudnia 2023 r.
Feria IV Quattuor Temporum Adventus
Feria IV Quattuor Temporum Adventus
Rozmyślania o dzisiejszym świecie !
Czy możemy żyć w dzisiejszym świecie zgodnie z przykazaniami Bożymi ?
W czasach nachalnej indoktrynacji przez wysłanników szatana? Bombardowani z każdej strony; fałszem, kłamstwem, zbrodnią, i wszelkiego rodzaju dewiacjami, przedstawianymi jako szczyt naszej wolności?
Zmienia się znaczenie pojęć stanowiących kanon i podstawy etyki. Deprecjonuje się każde uczciwe i normalne zachowanie.
Człowiek o słabej kondycji psychicznej bez ugruntowanych poglądów, nie jest w stanie bez wsparcia, żyć w zwyczajowej uczciwości.
Nie jest w stanie odróżnić dobra od zła, złego od dobrego, szatana od anioła.
Manipulowany, bez wyrazistego wskazania drogi do zbawienia, popada w swoisty erzac duchowości, przekonany, że postępuje zgodnie z wymogami Dekalogu i nauk Chrystusowych.
Gdy tak naprawdę wpada w niewidzialne sidła grzechu, które jak kamień młyński, konsekwentnie wciągają go na samo dno piekieł. Zbawiciel dał nam szansę odkupienia nawet najcięższych grzechów pod warunkiem przyznania się do ich popełnienia, wyrażenia skruchy, zadośćuczynienia, odbycia pokuty oraz nie tylko przyrzeczenia poprawy, ale życia zgodnego z Dekalogiem.
Powiem szczerze, sam odczuwam dyskomfort, gdy w swoim postępowaniu zderzam się z nagą rzeczywistością, której nie jestem w stanie zdefiniować na zasadzie „tak tak – nie nie”.
W naszej szarej codzienności, na każdym kroku, musimy oceniać i dokonywać wyboru między dobrem i złem.
Podam prosty przykład; czy jako Katolik mogę popierać kogoś kto w jawny sposób postępuje w brew Dekalogowi, a zwłaszcza przykazaniu nie zabijaj ?
Czy udzielone przeze mnie takiej osobie poparcia, nie jest współudziałem w masowym mordzie np. osób nienarodzonych?
Czy brak mojego sprzeciwu takim czynom nie jest z mojej strony, przyzwoleniem do ich popełnianie ?
Przerażające jest to, że tak wielu Katolików(?) wspiera wręcz dewiantów, dla których życie ludzkie nie ma żadnego znaczenia.
A gdy na to wszystko nakłada się brak jednoznaczności, lub wręcz przyzwolenie w naukach głoszonych przez niektórych kapłanów, jawi się coraz bliżej Apokalipsa wg Św. Jana.
Dlatego wspieramy lub przynajmniej staramy się wspierać siebie nawzajem, przypominamy sobie o rzeczach najwazniejszych, uczymy się przez całe życie.
“Uczyniwszy na wieki wybór,
W każdej chwili wybierać muszę”