Problemy ze szczepionkami, które opisałem w części pierwszej, to nie wszystko. W przypadku szczepionek zawierających żywe wirusy pozyskiwane z ludzkich tkanek mamy do czynienie z dwoma istotnymi kwestiami – etycznymi i zdrowotnymi.
Jak się robi szczepionkę na różyczkę będącą częścią składową preparatu MMR (Measles-Mumps-Rubella) po naszemu odra-świnka-różyczka?
Należy na wstępie powiedzieć, że wymienione choroby wieku dziecięcego nie są groźne. Różyczkę określa się jako banalną chorobę nie wymagająca specjalnego leczenia.
Jedyny istotny problem z różyczką dotyczy kobiet w ciąży. Wirus może spowodować bardzo poważne nieodwracalne uszkodzenia płodu.
Kwestia biologiczno-etyczna
W US w okresie nasilenia różyczki, naukowcy którzy mieli opracować szczepionkę, poinformowali grupę kobiet będących w ciąży, że były (?) narażone na kontakt z wirusem i namówiono je do aborcji z uwagi na ww. skutki.
Wirusa różyczki do stworzenia szczepionki można pozyskać tylko z zarażonego płodu. Dokonano 26 aborcji, dopiero w 27 płodzie znaleziono wirusa. Wirusa użytego w szczepionce MMR nazwano – RA273 co się tłumaczy:
R-rubella (różyczka), A-abort, 27-numer płodu, 3-ilość tkanek pobranych z różnych narządów.
Aby utrzymać pobrane wirusy przy życiu i zapewnić ich replikowanie trzeba przygotować dla nich odpowiednią pożywkę (żeby miały co „JEŚĆ”). Wiąże się to z kolejnymi aborcjami w celu uzyskania odpowiedniej tzw. „linii komórkowej” do hodowli. W sumie dokonano dodatkowo 53 aborcje by pozyskać odpowiednie podkłady. Te tkanki z abortowanych płodów/dzieci musiały być żywe (jak przy klasycznych transplantacjach) więc ćwiartowanie abortowanych dzieci odbywało się na żywca (w ok. 50% przypadków).
Uzyskano dwie linie komórkowe do hodowli. Wybrane komórki uzyskane z płodów mają tę własność, że się same multiplikują i były określane jako „nieśmiertelne”. Nie jest tak do końca, ich przydatność jest ograniczona, ponieważ im dłużej się replikują tym bardziej stają się niebezpieczne – rakowacieją, mogą stać się źródłem nowotworu.
Pierwsze szczepionki na różyczkę powstały w US w latach 60. więc obecnie zaistniała konieczność stworzenia nowych „linii komórkowych”. Jak pisałem powyżej w większości tkanki są pobierane z jeszcze żywych płodów. Ich wiek to 12-18 tygodni.
Czy matki wiedzą jak to się odbywa? Wydaje mi się, że nie.
Dla ludzi wierzących i nie wierzących ale wrażliwych taka procedura wydaje się nieludzka, barbarzyńska. Z etycznego punktu widzenia jest obrzydliwa i niedopuszczalna.
Natomiast jak ktoś nie jest jakimś „porąbanym prolajfowcem” i do aborcji ma stosunek jak do specyficznej metody antykoncepcji, czy uznaje że „moje ciało moja sprawa” mam poniżej kilka „ciekawych” informacji.
Również osoby które uważają, że dobro jakie niesie szczepionka jest większe od zła związanego z jej powstaniem, powinny się zastanowić nad swoim sądem. I tu dochodzimy do:
Kwestia zdrowotna
Tkanki abortowanych dzieci są żywe i zawierają aktywne DNA. W procesie produkcji szczepionki to DNA zostaje rozdrobnione, powstają drobne fragmenty łańcucha – nie możliwe jest zupełne oczyszczenie preparatu. Taki kawałek DNA może łatwo wniknąć do jądra komórki i „wmontować się” w oryginalne DNA.
Były badania prowadzone przez dr Theresa Deisher nad wykorzystaniem komórek macierzystych w leczeniu Zespołu Ciężkiego Niedoboru Odporności u dzieci. Po 3-4 latach terapii u ok ¾ pojawiła się białaczka.
Okazało się że wprowadzenie obcych komórek (czyli fragmentów DNA) do organizmu powoduje rekombinacje z DNA pacjenta co skutkuje poważnymi schorzeniami. Takie zjawisko rekombinacji DNA dawcy z DNA biorcy nazywa się mutagenezą.
Okazało się, że ilość obcego DNA w badanych szczepionkach MMR, WZWA, przeciwko ospie przekracza wartość dopuszczoną przez FDA.
Skutkiem tego są coraz częstsze choroby u dzieci jak: chłonniak, białaczka, inne nowotwory, choroby autoimmunologiczne, które polegają na tym, że organizm traci zdolność do postrzegania różnicy pomiędzy swoim ciałem a obcym więc zaczyna atakować siebie.
Akurat przypadek choroby autoimmunologicznej mam w rodzinie. Atakowana jest wątroba jako ciało obce.
Czasami w ulotce można przeczytać, że w składzie szczepionki są nic nie mówiące laikom „komórki diploidalne”. Tam właśnie jest DNA dawcy.
Może by przeanalizować kwestię celowego fałszowania “badań szczepionek”?
Zamieszczę cz.3 w której będzie co nieco na ten temat.