Ten tekst powstał na skutek rozpowszechnienia w mediach informacji o tym, że rodzice noworodka z Białogardu, którym sąd, na wniosek lekarzy opiekujących się ich noworodkiem, czasowo odebrał prawa rodzicielskie, w reakcji na medialną akcję popierania działań rodziców. Jednak ten tekst nie będzie o porwaniu, tylko o mediach. Dlaczego o mediach? Zaraz się wyjaśni. Najpierw mała garść FAKTÓW! A jest ich niewiele, ale są niezwykle istotne!
Co – oprócz tego, że rodzicie zabrali dziecko ze szpitala, wbrew wyrokowi sądu – wiemy o tej sprawie.
Po pierwsze: lekarze w sytuacji w której uważają życie, lub zdrowie dziecka za zagrożone, nie mają wyboru i MUSZĄ zgłosić sprawę do sądu i to natychmiast. Jeżeli dziecku pod opieką lekarzy stanie się coś złego, zawsze oni będą winni. Tak w oczach opinii publicznej, jak i sądów. W położnictwie i neonatologii nie ma miejsca na żadne błędy. Wszyscy, którzy śledzą tego typu sprawy wiedzą o tym dobrze.
Po drugie: Nie znamy szczegółów. Poza ogólnikami nie wiemy dokładnie jaki był stan zdrowia dziecka, ani jakie było zagrożenie, związane z niewykonaniem zalecanych procedur. Gdyby ktokolwiek z dziennikarzy próbował uzyskać jakieś konkretne informacje o przyczynach zgłoszenia, to ani leczący dziecko lekarze, ani dyrekcja szpitala, ani sąd, nie powinni udzielić żadnych szczegółowych informacji, ponieważ są one objęte tajemnicą lekarską. Nie wiem nawet czy te skąpe informacje o stanie zdrowia dziecka, które zostały ujawnione, nie naruszają tajemnicy lekarskiej. Stąd też legalnie my, opinia publiczna, nie możemy poznać argumentacji lekarzy w tej sprawie. Jesteśmy skazani tylko na szczątkowe informacje, oraz na to, co mówi w mediach ojciec dziecka. Wobec tego mamy tutaj wyraźną dysproporcję w dostępie do rzetelnej wiedzy na ten temat. Możemy legalnie wysłuchać tylko jednej ze stron. Jednocześnie uznać należy, że w sporze pomiędzy lekarzami, a rodzicami, taką obiektywną informacją dysponował sąd, który podjął decyzję taką, jaką podjął.
Po trzecie: śmiertelność noworodków w Polsce mniej więcej od 2014 roku jest niższa od średniej europejskiej! To oznacza, że procedury, którymi poddawane są polskie noworodki są skuteczne. Co do zasady, lekarze wiedzą co robią! Jeżeli nie chcecie Szanowni Państwo uznać tej wiedzy i chcecie wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za zdrowie waszych dzieci – to najpierw należy odwołać regulacje prawne obowiązujące dziś i zmuszające lekarzy do takich właśnie działań. Zmieńmy prawo i ustalmy, że za pomocą zwykłego podpisu rodzice mają prawo zabrać swoje dziecko do domu, nie bacząc na zdanie lekarzy.
Każdy człowiek ma prawo do własnej opinii, ale przedstawicielom wszystkich mediów, które nie znając przyczyny odebrania praw rodzicielskich w tym konkretnym przypadku, podgrzewają atmosferę mówię:
Jeżeli jutro, czy za tydzień, czy za miesiąc, jacyś inni rodzice, pod wpływem waszej akcji medialnej, nie posłuchają lekarzy, albo wbrew woli sądu odbiorą swoje dziecko spod opieki lekarzy, a temu dziecku stanie się krzywda, to wy będziecie winni! To na waszych barkach spocznie odpowiedzialność za zdrowie, albo, co gorsza życie we wszystkich następnych takich przypadkach.
Piszę ten tekst zdając sobie sprawę, że jest to opinia niepopularna, że spotka się z krytyką. Ale – o ile czytelnicy, zwykli ludzie mogą pisać, czy mówić to, co uważają za słuszne – to przedstawiciele mediów, powinni mieć na tyle odpowiedzialności, by wiedzieć jakie będą skutki ich działań! A skutki bezrefleksyjnego podgrzewania atmosfery, w sytuacji braku dostępu do rzetelnej informacji, która wynika z tajemnicy lekarskiej, mogą być opłakane. I mnie moje sumienie nie pozwala milczeć w tej sprawie. Proszę tylko zwrócić uwagę, że ja nie namawiam do ślepego wpierania lekarzy, ani sądu, a tylko protestuję, przeciw medialnej akcji bezmyślnego wpierania jednej ze stron, w sposób – z definicji – nieobiektywny.
Lech Mucha
specjalista chirurgii ogólnej
1.Na początek zacytuję opinię prof. Ewy Helwich, konsultanta krajowego w dziedzinie neonatologii
Profesor uznała zainicjowaną przez personel placówki ingerencję w prawa rodzicielskie za nadmierną i nieadekwatną do sytuacji.
W jej przekonaniu, jeśli rodzice odmawiają zaszczepienia dziecka, o ile nie zachodzi zagrożenie życia noworodka, nie ma potrzeby kierowania sprawy do sądu rodzinnego. Wystarczy zawiadomienie stacji sanepidu.
Krajowa konsultant zakwestionowała też propagowaną przez personel szpitala informację o konieczności umieszczenia nowonarodzonej dziewczynki w inkubatorze. – Z tego co wiem od konsultanta wojewódzkiego z Zachodniopomorskiego, to był, jak my to mówimy, „duży wcześniak”, czyli dziecko urodzone przed ukończeniem 37. tygodnia ciąży, w związku z czym kwalifikowane jako urodzone przedwcześnie, ale blisko terminu. To nie był taki wcześniak, który by koniecznie wymagał inkubatora, aparatury nadzorującej – stwierdziła prof. Helwich.
– Rodzice rzeczywiście nie chcieli się zgodzić na żadne procedury. Nie chcieli, żeby dziecko było położone pod promiennikiem ciepła, bo promieniowanie może szkodzić, ale zostało położone na pierś mamy i ogrzane przez mamę zaraz po urodzeniu – to bardzo dobrze – uznała neonatolog.
Całość: Krajowa neonatolog o sprawie dziecka z Białogardu: „Spokojna rozmowa, a nie sąd!”
2. Rzecznik Centrum Dializa Sp. z o.o. Witold Jajszczok:
Rodzice sprzeciwiali się m.in. „osuszeniu dziecka, ogrzaniu pod napromiennikiem ciepła, wytarciu z mazi płodowej, kąpieli dziecka w oddziale, podaży witaminy K domięśniowo lub doustnie, szczepieniom ochronnym, ewentualnemu dokarmianiu dziecka, gdyby tego wymagało, wykonaniu badań przesiewowych, profilaktyce zakażenia przedniego odcinka oka (inaczej zabieg Credego)”
Z tego, co widać cześć zarzutów w stosunku do rodziców dziecka jest nieuprawnionych zupełnie, a także- wersja jest sprzeczna w niektórych punktach z relacją ojca dziecka.
2,5 godz. po porodzie sprawa została zgłoszona do Sądu Rodzinnego?!
Odmówiono wykonania badań w kierunku wrodzonych niedoborów odporności
Prawdopodobnie wywarto na rodziców dziecka chamską presję
Uważam, że powinno być jak najszybciej zmienione prawo w zakresie zmiany kalendarza szczepień – nie powinno się szczepić noworodków!!! a także wprowadzenie możliwości wyboru w sprawie niektórych szczepionek. Aktualnie obowiązuje prawo jest prawem opresyjnych dla za przeproszeniem bydła, a nie ludzi!!!
Reasumując: prawo jest do zmiany!!!!
Bulwersuje mnie nazywanie sytuacji “porwaniem dziecka”
O szczepieniach:
kiedy szczepić i na co nie powinno się szczepić– o bardzo groźnych szczepionkach, które wywołują bardzo poważne powikłania neurologiczne.
Myślę Lechu, że oceniasz sytuację przez pryzmat siebie, a być może przez pryzmat swojego środowiska, które ma wyższe standardy od innych środowisk lekarskich. Bardzo często zdarza się tak, że pacjent jest traktowany przedmiotowo, bez szacunku, a dodatkowo z dozą niekompetencji. Wiem to z autopsji, widziałem to na własne oczy. Znając życie, wiem, że teraz szpital będzie z uporem godnym lepszej sprawy bronić swojego stanowiska.
Odsłuchaj proszę w wolnej chwili dr. Czerniaka i wypowiedz się na ten temat, bo to jest istotą sprawy.
Wyższe standardy polegają na tym, że lekarze nie ponoszą obecnie odpowiedzialności za leczenie, bowiem nie leczą, a stosują procedury.
Leczenie było nauką i sztuką lekarską. Teraz jest tylko nauka stosowania procedur. A procedury ustalają gremia, które dbają o całokształt nowoczesnej medycyny, czyli dobro chorego , dobro lekarza i dobro producentów utensyliów lekarskich, czyli też leków i szczepionek. Sztuka medyczna postrzegana jako misja przeminęła z nowym wiatrem, obecnie lekarz wykonuje zawód zarobkowy.
Słusznie Pan doktor zauważa, że lekarz musi stosować się do regulacji prawnych i zgłaszać sprawę do sadu natychmiast. Nawet wtedy, kiedy jest to bezsensowne.
Bo procedury i przepisy nie nadążają za badaniami naukowymi, a są od nich ważniejsze. W Polsce, tu i teraz, bo gdzie indziej rozum ma większą wagę.
Po pierwse jest możliwe, że ja patrzę przez pryzmat mojego środowiska, ja i to, że Ty patrzysz przez pryzmat swoich osobistych doświadczeń i/lub doniesień medialnych. Ja uważam, że po 24 latach obracania się w środowisku mam na ten temat jakieś pojęcie. ale nie to jest najważniejsze. Problem szczepień nie jest istotą TEJ sprawy. Co więcej, to ABSOLUTNIE nie jest dobry moment na tę dyskusję. O to właśnie chodzi, że to nie jest dobry moment i dobra forma. Tu chodzi o delikatną sprawę ale o najważniejszą. O życie. O życie dzieci, których rodzice, pod wpływem nagonki na lekarzy odbiorą swoje naprawdę chore dzieci spod ich opieki i może sie to skończyć tragicznie. Jak już pisałem w tekście, nie bronię lekarzy, ani nie oskarżam rodziców, bo za mało wiem. Ale nadmiar szumu zagrozi życiu innych ludzi.
Dostrzegam zagrożenie, że mniej rozsądni rodzice lub dorośli pacjenci mogą podejmować decyzję ryzykowne, które narażą życie dzieci lub dorosłych. Każda nagonka jest zła, bo ludzie ulegają emocją, i ja też mam takie tendencje. W takim stanie rzeczy podejmowane są decyzje pod wpływem emocji.
Nie zgadzam się natomiast z tym, że to zły moment. Kiedy będzie lepszy? Sprawa przymusu szczepień jest wałkowana od 2015 roku. Kiedy widzę ministra Radziwiłła, to dostrzegam tę samą bezczelną butę jak za PO. Pracowałem kiedyś w sektorze farmaceutycznym i wiem, co to za bezwzględna mafia. Celem podstawowym jest zatowarować dystrybutorów: hurtownie, apteki. Zysk najważniejszy, a jakość – wartość terapeutyczna wielu preparatów /nie tylko OTC/ – gówniana.
Powtórzę raz jeszcze: należy zmienić kalendarz szczepień i wywalić te szczepionki, które są g..o warte i toksyczne !!!!!!!!
Należy oczywiście odbudować zaufanie pomiędzy personelem medycznym a pacjentem, ale nie w atmosferze nagonki na lekarzy i nie w atmosferze wywierania chamskiej presji na pacjenta. Lekarz powinien być przyjacielem i autorytetem dla pacjenta.
Każdy moment, w którym ryzyko, że jacyś hm, niezbyt mądrzy rodzice, po przeczytaniu niektórych demagogii, nie posłuchają lekarzy ze szkodą dla dziecka, będzie lepszy. Czytasz Polskę Niepodległą? W dzisiejszym numerze jest zdecydowanie demagogiczny i szkodliwy tekst Grzegorza Brauna, który pisze – w wielu miejsach absolutne nonsensy na kanwie tego właśnie, co się stało Białogardzie. Ten tekst jest ilustracją tego, przed czym ostrzegam. Nie idealizuję ani współczesnej medycyny, ani szczepień, nie lekceważąc istnienia koncernów farmaceutycznych, jednak ja jako lekarz i jako osoba znająca się z racji zawodu na ludziach, widzę znaczne ryzyko, zarówno tego, że na skutek walki – nie z koncernami – a z samą ideą szczepień, doprowadzimy do pojawienia się epidemii chorób zakaźnych, tych, o których już nie pamiętamy – takie epidemie już mają miejsce i u nas i w innych krajach, ale także do opóźnienia badań nad walką z śmiertelnymi chorobami zakaźnymi, jak np Ebola. No i jest też ryzyko, że przy okazji tej walki z ideą szczepień wogóle wmówi się niektórym rodzicom takie rzeczy, że ucierpią na tym ich nic nie winne dzieci.
Zgadzam się z tobą, że istnieje ryzyko, dlatego obydwie strony powinny zacząć ze sobą rozmawiać.
Wyobrażam sobie to tak, że należałoby ogłosić, że niektóre szczepionki są konieczne, inne są kwestią wyboru, a jeszcze inne wycofujemy.
1. Szczepionki obowiązkowe
2. Szczepionki do decyzji rodziców
3. Szczepionki do wywalenia
4. Zmiana kalendarza szczepień – nie szczepimy po urodzeniu, lecz w późniejszym okresie – konkretne kalendarium.
Co stoi na przeszkodzie, aby tak postąpić?
Brauna nie czytałem.
Mamy dowód na to, że polski “obywatel”, to w rzeczywistości, dla obecnych rządzących NIEWOLNIK. Dziecko należy do państwa, a nie do rodziców, dziecko niewolnika, jest niewolnikiem i tylko pan niewolnika decyduje o jego losie. Bardzo mnie pan rozczarował z tym tekstem panie Leszku. To wszystko są bzdury, o tej odpowiedzialności i tajemnicy lekarskiej. Z tego, co pan opowiada, wygląda na to, że zawsze musimy się godzić z wyrokiem konowałów i ESBECKICH sądów, a rodzic nie ma nic do gadania. FASZYZM. Tylko tak to można skomentować. Człowiek ma moralne prawo decydować o swoim zdrowiu i odmawiać leczenia, które mu się nie podoba, bez względu na powody swojej odmowy. Za dziecko odpowiadają prawnie rodzice. Jeśli rodzic nie ma zaufania do konowałów, to prawnie powinien mieć możliwość podpisania oświadczenia, że zrzeka się pomocy i że odpowiedzialność za stan zdrowia dziecka ponosi tylko i wyłącznie on, gdyż taką decyzję jako prawny i prawowity, naturalny opiekun podjął. Faszystowskim urzędasom i konowałom nic do tego. PS Zamiast rodziców i mediów, lepiej niech pan straszy swoich kolegów po fachu, że jak odbierają dziecko rodzicom i szczepią jakimś szkodliwym gównem wbrew ich woli, to oni , ci WSZECHWIEDZĄCY I NIESKAZITELNI MORALNIE LEKARZE, ODPOWIADAJĄ FIZYCZNIE I MORALNIE ZA EWENTUALNĄ ŚMIERĆ ORAZ POWAŻNE USZCZERBKI NA ZDROWIU PSYCHICZNYM I FIZYCZNYM DZIECKA.PRAWNIE NIE ODPOWIADACIE, bo oczywiście prawo jest takie, że konował jest bezkarny w truciu szczepionkami z rtęcią. ZDRADZIECKI żydowski rząd popiera mafie handlujące ta trutką, więc jakoś WAS, KATÓW, MUSI ZABEZPIECZAĆ PRAWNIE PRZED POTENCJALNYM ODWETEM ZA MORDOWANIE DZIECI. Wszyscy jesteście za to odpowiedzialni, konowały i żydokomunistyczna mafia rządzących. I jeszcze jedno pytanie, panie Losku, po czyjej stronie się staje? Czy po stronie wszechmocnej i bezkarnej władzy: sądów i polityków, czy po stronie niewolnika, któremu nie dano prawa głosu i decydowania o własnym życiu i życiu własnego potomstwa? Czy pan sumienie postradał już do reszty z powodu pana fachu?Prosił się pan o opieprz, to go pan dostał. Pozdrawiam.
Zatem o życiu i zdrowiu dziecka powinni samodzielnie decydować rodzice?
To jest pewien pomysł, tylko trzeba zmienić prawo i jednoznacznie zdjąć tę odpowiedzialność z wszystkich innych. Np u dorosłego, po odebraniu podpisu o niezgodzie na leczenie, przekazujemy jemu samemu całą odpowiedzialność. Czy tak ma być z dziećmi?
Brauna sobie podaruj. Spójrz na komentarz JS powyżej. Dorosła i zdawało się rozsądna osoba, tak została zbałamucona, że zamiast rozsądnie dyskutować, pisze, że tajemnica lekarska i odpowiedzialność to bzdura… Na tym przykładzie też możesz zobaczyć, jakie są efekty działań mediów. A teraz sobie wyobraź, że my, Ty,ja, mamy z panią JS “spokojnie” coś ustalić w kwestii szczepień. JA o faktach, ona o ESBEKACH i FASZYSTACH. …
ŻADNYCH OBOWIĄZKOWYCH SZCZEPIONEK, człowiek to nie bydło! Koniec kropka. To ja decyduję o tym, co dla mnie dobre, a nie jakiś lekarz Mucha czy urzędas. Guzik obcych ludzi obchodzi, czy umrę na własne życzenie czy nie. Jak chcę to wyskoczę przez okno i postronnym GÓWNO do tego, za przeproszeniem. Co do dzieci, to państwo ma obowiązek chronić je jedynie przed celowym morderstwem, a nie przed próbą ochrony przez rodziców, choćby to była próba nieudana czy błędna. Nie tylko rodzice popełniają błędy, lekarze również. Ci ostatni, wbrew swojemu nadętemu przez lata studiów na medycynie ego, nie są i nigdy Bogiem nie będą. Jednak czuja się w prawie pouczać wszystkich dookoła, że jedyne i najlepsze co ci mogą zrobić w kwestii swojego i swych bliskich zdrowia, to zrzec się potulnie swojego prawa do decydowania o sobie.
W dniu dzisiejszym sąd (Wojewódzki w Koszalinie) cofnął decyzję o ograniczeniu praw rodzicielskich wydaną uprzednio w Białogardzie. Nie uległ histerii rozpetanej przez zwolennikow szczepień i przymusowego stosowania “procedur medycznych ” w szpitalach.
Ze słów adwokata pokrzywdzonych rodziców wynika, że dziecku chciano podac prep.Vitacon, ktory wprawdzie nie jest wycofany z obrotu w Polsce ale ktorego nie zaleca sie podawać wcześniakom, noworodkowm i dzieciom do 2 roku zycia.
Zabrakło mi w tych doniesieniach informacji o badaniu krwi ordynatora alkomatem, co jest ulubionym zajęciem policji wzywanej do skarg na leczenie. Widocznie w przeciwnych sprawach tego sie nie stosuje. Trudno jednak wytłumaczyć inaczej chęć podania noworodkowi takiego preparatu, o ile jest to prawda.
Napisałam, że owe zasłanianie się tajemnicą lekarską i odpowiedzialnością to bzdura, bo jest to jedynie zasłona dla hipokryzji i chęci zniewolenia przeciętnego człowieka. “Argumentował” pan, że tajemnica broni mówić lekarzom, o co im chodziło z tym zdrowiem pacjenta. A przepraszam bardzo, kto decyduje o możliwości ujawnienia informacji na temat zdrowia dziecka, jeśli nie jego rodzic właśnie? Myślę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko ujawnieniu tych informacji. Chyba, że decyduje o tym sąd, jeśli sąd, to skorumpowani esbecy, którzy zdecydowali o ograniczeniu praw rodzicielskich, maja możliwość nie ujawnienia swych rzekomych podstaw do ograniczenia rodzicom praw. DLATEGO TO BZDURA TOTALNA. To pana zaślepia scjentystyczna propaganda zgodnie z która, każde gówno w strzykawce to jak całus od pana Boga i samo dobro jeno. PS K…A, a kto siedzi w naszych sądach jak nie ESBECY I FASZYŚCI, TO SĄ K…A FAKTY PANIE MUCHA!
Ja odpowiedziałem na Pani komentarz na etapie, na którym był on już niegrzeczny, ale jeszcze do przyjęcia. Po kilkukrotnej redakcji tekstu, którego Pani dokonała, oraz po Pani następnych wypowiedziach stwierdzam, że nie chcę mieć z Panią więcej do czynienia. Zatem żegnam.
Odwołanie dokonane dziś przez sąd jest oczywiste, bo dla dobra dziecka, a o to tu chodzi, nie można go było utrzymywać. A jaki będzie wynik sprawy, to się jeszcze zobaczy.
Dla dora dziecka ? A poprzednia decyzja dla czyjego dobra, przecież też dla dobra dziecka? Niektorych prawd pilnuje u nas kodeks karny, np. prawdy o II Wojnie Światowej. Na razie “prawdy” o szczepieniach kodeks karny nie pilnuje, pilnują jej za to Izby Lekarskie, ktore odbieraja starym lekarzom (dr Jaśkowski) prawo wykonywania zawodu za dyskusje o szczepionkach. I to wystarczy aby mieć pewność gdzie lezy prawda.
Braun na szczepieniach sie nie zna, ale o PiSie pisze prawdę.
Ja tam się szczepię regularnie i moje dzieci też – i to nie z przymusu, tylko z przekonania…
Nie piszesz o wszystkich faktach. Czy nadal nie widzisz,że dokonano nadużycia?
1.Nie ustosunkowałeś się do opinii prof. Ewy Helwich. Domyślam się,ze miała rację.
2. Z ulotki Vitaconu
Nie zaleca się podawania leku Vitacon wcześniakom, noworodkom oraz dzieciom w wieku poniżej 2 lat. !!!
3. Zauważyłeś, że zróżnicowałem szczepionki? Spytałem dlaczego nie można tego zrobić. W tej kwestii też oponujesz?
Ja dostrzegłem zagrożenie o którym piszesz, szkoda, że ty nie dostrzegasz tych nadużyć, o których wypowiadają się też inni lekarze/ Prof. Maria Dorota Majewska/
Jeszcze raz- moja propozycja:
1. Szczepionki obowiązkowe
2. Szczepionki do decyzji rodziców
3. Szczepionki do wywalenia
4. Zmiana kalendarza szczepień – nie szczepimy po urodzeniu, lecz w późniejszym okresie – konkretne kalendarium.
Co stoi na przeszkodzie, aby tak postąpić?
Tak jak do tej pory, dalej być nie może.
:D…zdumiewające “z przekonania :)))toż to już na sekciarstwo zalatuje:))…bo to w zasadzie loteria, gdyby panu doktorowi trafił się NOP u dziecka pewnie inaczej by gadał…no cóż, akurat w Białogardzie nie chodziło tyle o szczepienie (chociaż też) ale o wit K, która jak się okazuje przez kilka lat nielegalnie zostaje podawana noworodkom, poza tym zakraplanie oczów zabieg credego, traktując wszystkie bez wyjątku matki jak prostytutki, albo przynajmniej kobiety lekkich obyczajów…czy to nie jest absurd…mam nadzieje, ze ten konował z Białogardu beknie…dla przykładu…i myślę, że następne konowały się dobrze zastanowią zanim zwołają sąd kapturowy…
a tak nota bene pani inetrnistka mnie zapewniała o bezpieczeństwie szczepień w ten sposób “czego się państwo boicie, przecież w Afryce murzynków szczepią i do tego jedna igłą i tam się nikt nie boi” :)))mam to nagrane :))))
Uważam wypowiedż pani profesor za równie szkodliwą jak tekst Brauna. Zamiast gadać lepsze by było działanie. Mam tylko nadzieję, że się chociaż dokładnie zapoznała z dokumentacją. Ale za mało wiem, żeby sie wymądrzać. Zwróć uwagę na jedno. Spośród wypowiedzi lekarzy wybierasz tę, która pasuje do Twojego wyobrażenia o sytuacji. Nic w tym zresztą dziwnego, to normalne, tylko trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Skąd wiesz jak to było, nie mając dostępu do dokumentacji. Skąd wiesz, że chcieli podać Vitakon? Proponuję poczekać na efekty śledztwa.
Nic nie stoi na przeszkodzie zianom, poza tym, że nie wiem, kto miałby to ustalić. Na pewno nie ja. Za mało sie znam. Ja nie protestuję ani przeciw ustaleniu co się stało i dlaczego, ani przeciw zmiano w kalendarzu szczepień. Natomiast jak widać na załączonym powyżej przykładzie, rozmowa z antyszczepionkowacami jest trudna. Zwłaszcza teraz.
no dobra, a jak sobie radzicie ze świadkami jehowych…oni nie godzą się na transfuzję…jakoś tu nikt nie bije na alarm gdzie faktycznie jest zagrożenie życia, a i przypadki zgonów…no ???
Coś dziwnego jest w tym, że ufam swej wiedzy i wiem, że szansa na powikłania jest wielokrotnie, tysiąckrotnie niższa niż zysk? Nie sądzę. Opowieści jakiejś jednej pani doktor mają coś do rzeczy? Też nie sądzę.
U dorosłych św. Jehowy nie ma problemu, podpiszą się i biorą odpowiedzialnośc na siebie. Gorzej jest u dzieci. Ale ja mam to szczęście, że sie dzicmi nie zajmuję i nie muszę takich decyzji podejmować.
A na koniec powiem Panu jedno. Mnie denerwuje określanie kogokolwiek per konował, bez dowodów. Proszę przedstawić dowody, albo się powstrzymać od takiego gadania. W przeciwnym wypadku nie będę z Panem dalej dyskutował, bo to poniżej mojego poziomu.
Przeżegnaj się pan lepiej w kościele, że zbrodniczego systemu i jego pachołków bronisz jako adwokat diabła. Ja już lewackie skłonności u jegomościa dostrzegłam, a propos tekstu o strasznym rasizmie (ps rasizm to naukowa teoria poparta empirycznymi faktami, panie DOKTOR). PS Lepiej być niegrzecznym i prawym, niż grzecznym lewusem, co z uśmiechem na ustach łże w żywe oczy.PPS Pan nie odpowiada na żadne argumenty, ani te grzecznie wyrażone, ani niegrzecznie, więc o żadnej dyskusji mowy być nie może. Rąsia rąsię myje. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Ja tak długo bloguję, że nie mam problemu z NIECZYTANIEM niektórych niegrzecznych blogerów. Tak, że może Pani sobie od tej pory pisać co się Pani podoba, ja Pani nie zbanuję, żeby świat mógł poznać Pani wysublimowany język i wysoką kulturę, ale począwszy od teraz nie będę tych bredni czytał. Zatem, nie może się Pani z mojej strony spodziewać żadnych odpowiedzi.
Ojej, bo się popłacze, scjentystyczny faszysta, nie chce ze mną gadać. z ideologami się nie dyskutuje, bo to barbarzyńcy, co chcą wszystkich zmuszać do przyjęcia ich szalonej wizji świata. Lewak, jak go definiował prof. Wolniewicz, to osoba opętaną wizją naprawiania świata.Pan chce zmuszać wszystkich by się szczepili. I pana tekst wyraża tylko jedno: WIERZĘ W LEKARZY I KONCERNY FARMACEUTYCZNE I BĘDĘ ICH BRONIŁ AŻ DO ŚMIERCI MĘCZEŃSKIEJ.
Ma pan rację, scjentyzm to jest sekciarstwo, biolatria, jak ją określił jeden filozof. Jak ktoś ma zakuty scjentystyczny dekiel, to nic mu nie pomoże, żadne niezbite dowody go nie przekonają, jak dowody świadczą przeciw jego wierze, to tym gorzej dla dowodów.Dlatego pan wielce wykształcony doktor Mucha za wykształconych uznaje tylko tych, co popierają jego wiarę. Wszyscy inni naukowcy budzą jego wielkie zdziwienie i uważa ich za szkodników, zapewne chętnie zamknął by im usta, tą czy inną metodą. Zresztą koncerny faktycznie zamykają usta takim lekarzom w sposób dozgonny, coby nie szkodzili ich interesikom, a przepraszam interesowi pacjenta. Nikt scjentyście nie broni faszerować się rtęcią, ale to, że chce on zmusić innych do przyjmowania rtęci i jego ukochanych magicznych pigułek, jest nie do przyjęcia.
nie odniósł się pan do wit K i zakraplanie “credego”…
z interpelacji Pawła Skuteckiego…cytuję
Najczęściej witamina K jest w postaci produktu leczniczego o nazwie Konakion. Tymczasem z informacji Wojciecha Łuszczyny, rzecznika Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych: „Produkt leczniczy o nazwie Konakion nie posiada pozwolenia na dopuszczenie do obrotu wydanego przez Prezesa Urzędu i nie jest wpisany do Rejestru Produktów Leczniczych Dopuszczonych do Obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Produkt Konakion nie posiada także pozwolenia wydanego przez Komisję Europejską w drodze procedury zcentralizowanej i nie jest wpisany do Wspólnotowego Rejestru Produktów Leczniczych. W związku z tym Prezes Urzędu nie posiada informacji o tym produkcie, w szczególności o obowiązującym tekście jego ulotki”.
Istnieją podejrzenia, że wciąż w niektórych szpitalach podaje się produkt o nazwie Vitacon, o którym prof. dr hab. n. med. Anna Dobrzańska (Klinika Neonatologii, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie) i dr n. med. Justyna Czech-Kowalska (Klinika Neonatologii, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie) napisały w „Medycynie Praktycznej”: „Powszechnie stosowany w przeszłości preparat Vitacon (1 mg/0,5 ml) został wycofany z produkcji z powodu zawartości Cremophoru EL i alkoholu benzylowego. Substancje te, zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej, nie są dopuszczone do stosowania u noworodków i wcześniaków. Pozostający w sprzedaży Vitacon (10 mg/1 ml) również zawiera wymienione substancje i to w jeszcze większej dawce niż Vitacon (1 mg/0,5 ml), więc nie może być stosowany zamiennie. Zgodnie z opinią Instytutu Leków nie można go stosować u dzieci <2. roku życia”.
Produkt Konakion jest wprowadzony do obrotu czasowo decyzją Ministra Zdrowia w 2010 roku. Art. 4 ust. 8 Prawa Farmaceutycznego zezwala na taką decyzję w określonych przypadkach: „Minister właściwy do spraw zdrowia, a w odniesieniu do produktów leczniczych weterynaryjnych na wniosek ministra właściwego do spraw rolnictwa, może w przypadku klęski żywiołowej bądź też innego zagrożenia życia lub zdrowia ludzi albo życia lub zdrowia zwierząt dopuścić do obrotu na czas określony produkty lecznicze nieposiadające pozwolenia”.
W związku z tym proszę o odpowiedź na pytania:
1. Czy Pan Minister ma wiedzę, że jest na terenie Polski wciąż używany wycofany środek Vitacon? Jeśli tak, to jakie konsekwencje może ponieść szpital i/lub lekarz podający ten preparat?
2. Jakie „klęski żywiołowe bądź też inne zagrożenia życia lub zdrowia ludzi” trwają od siedmiu lat, które uzasadniają wprowadzenie do obrotu preparatu Konakion bez odpowiednich procedur bezpieczeństwa?
Z poważaniem,
Paweł Skutecki
a ja się pytam, czy pan doktor Mucha jest przekonany dalej, że podawanie syntetycznej witaminy u jego dzieci w pierwszej dobie było czymś dobrym, czy miał, ma wiedzę na ten temat, czy jest tylko "przekonany"… w zasadzie traktuję to jako pytanie retoryczne…
Czyli nie mam powodu odpowiadać, skoro Pan Trybeus już wie…
ale ja już skończyłem i przekonał mnie pan, że wiedza lekarza jest tylko stricte academicka, bez serca, znieczulona…zresztą byłem raz na Garncarskiej na chirurgii i powiedziałem sobie nigdy więcej…tak znieczulonego towarzystwa na los pacjenta nie spotkałem…mógłbym to określic dwoma słowami… rzeźnia z umieralnią :)))dziękuję za uwagę
i jeszcze parę obrazków in memorian
http://www.polskaniezwykla.pl/pictures/original/302280.jpg
http://www.polskaniezwykla.pl/pictures/original/302451.jpg
Dobre wychowanie nakazuje pisać Pan… Ale co tam…
Tak wybieram, bo sam intuicyjnie wyczuwałem, że popełniono nadużycie np. ze skierowaniem sprawy do sądu po 2,5 godz. To było przesadą. Rzecznik tego szpitala potwierdził zamiar przeprowadzenia czynności, które nie były konieczne (na to wygląda). Poza tym słucham sceptyków, bo argumentują, a ich informacje się potwierdzały na przestrzeni lat.
Fakty:
1.W niektórych szczepionkach była rtęć, wycofana przez producenta po nagłośnieniu sprawy
2. Mamy inny kalendarz szczepień niż inne kraje w Europie
3. Z przymusem szczepienia również jest podobnie. Są duże różnice. Nie wklejam mapki szczepień w Europie, bo różnią się od siebie. Jak znajdę jakąś najnowszą i wiarygodną, to wkleję.
4. Opinie naukowe środowiska lekarskiego
5. Świadectwa rodziców.
Ależ w sprawach zagrożenia życia nie może być rozprawy za dwa tygodnie! Ona musi być podjęta przez sąd natychmiast, prawda?
Mówisz, że kierujesz sie intuicją. Może masz rację, a może nie. Ja bym poczekał na dowody. Natomiast zwróć uwagę, na to co tu już widać na tym blogu. Napisałem tekst o zagrożeniu związanym z upublicznianiem niesprawdzonych danych. To zagrożenie jest realne. Tak jak po aferze Ziobry z lekarzem od przeszczepów, NIEZALEZNIE od winy lekarza, doszło do powstrzymania ilości przeszczepów, co kosztowało zycie wielu ludzi, którzy mogliby żyć tak i teraz może być tak że niezbyt mądrzy ludzie, podpuszczeni przez media, tak jak ludzie kórych komentarze można tu przeczytać, odbiorą spoje dzieci spod opieki lekarzy. Możliwe, że skończy sie to tragicznie. I wtedy też będą winne konowały… O tym jest ten tekst. O tym, że należy miarkować słowa, bo chodzi o życie dzieci. A co tu sie dzieje? Zostaję zwyzywany od faszystów, od konowałów… Na innych blogach wogóle nie wchodziłem w dyskusję, bo ona bywa bezsensowna. Tu zrobiłem wyjątek, z Twojego powodu, przez szacunek do Ciebie. Ale po tym, co wypisują tu tacy jak pani Serafińska i Trybeus, mam tego dość. Tak, że chwilowo spadam stąd….
…no pewnie, najlepiej się obrazić…wywołał Pan temat, więc ciągniemy dalej…wróćmy do fundamentalnej sprawy…szczepienie, zabieg credego, podanie Konakion, Vitakon nie jest zabiegiem niezbędnym, który ratuje życie, a robione to jest w pierwszej dobie…po co się tak śpieszyć? Jeśli nie jest niezbędne dla ratowania życia, po co więc szybki sąd ograniczający prawa rodzicielskie?
Byliśmy u Pani dr Czajki Kraków, ponieważ żona nie zgodziła się na szczepienia w szpitalu zaraz po porodzie ponieważ urodziła dziecko w czasie trwania u niej czynnej neuroboreliozy…wiec były podstawy, aby się wstrzymać i teraz dr Czajka chłodno chwali się, że szczepią nawet kilogramowe wcześniaki…po prostu nam ręce opadły i znów się nie zgodziliśmy…po co się tak śpieszyć się pytam…teraz znów jest problem, córeczkę ukąsił kleszcz, wysłaliśmy kleszcza na badanie DNA i wynik wyszedł pozytywny…dostaliśmy odroczenie…na konkretne pytania dotyczące szczepionek nie dostajemy odpowiedzi, tylko przynaglania z sanepidu…a od lekarzy dostajemy tylko oświadczenia, ze oni sa tylko po to, aby stwierdzić, ze dziecko jest zdrowe w dniu szczepienia, albo o tych murzynkach w Afryce…czy tak ma wyglądać opieka zdrowotna? Bez argumentów, bez szczegółowego badania klasyfikacyjnego, bez testów na uczulenia na któryś ze składników szczepionki? Zresztą nikt nikomu nie udostepnia ulotek szczepionek, bo nawet w przychodniach nie mają…tak to wygląda niestety…
ps nie nazwałem Pana konowałem, proszę mi tutaj nie inputować
oczywiście “imputować”
Ja sie nie obrażam. Mnie się nie chce kopać z końmi… Żeby tak chociaż coś na temat było, ale nie…
a nie w temacie? Tzn czego Pan oczekuje? Że potwierdzę Pana post? Nie…mam szóstkę dzieci starsze (szczepione)mają ewidentnie mniejszą odporność co roku jeździliśmy po szpitalach, astma, uczulenie i inne cuda…ostatnie dziecko zupełnie nieszczepione, żywe srebro, błyskotliwe,podzielność uwagi doskonała…zresztą robiliśmy jej badania neurologiczne…okaz zdrowia…ja widzę różnicę jako rodzic Panie Doktorze…lekarz tego nie wyłapie, tylko rodzic…
jedno dziecko urodziło się nam w domu, żona była na silnych lekach podtrzymujących ciążę…urodziło się błyskawicznie, ja odbierałem…ale przyjechało pogotowie i …lekarz zaczął ciągnąć pępowinę, aby łożysko wyszło…no cóż, mam doświadczenie jako obserwator i to zapamiętuję…to nie tak ma wyglądać tzw opieka zdrowotna, szanowny Panie Doktorze…a to tylko małe epizody…nie chce opisywać Garncarskiej w Krakowie, bo naprawdę szarpią mnie nerwy…
a teraz co do mediów…praktycznie większość gadzich mediów zlinczowała “rodziców kidnaperów” stając murem za “wspaniałymi lekarzami”, którzy szybciutko zwołali sąd kapturowy, aby wejść w buty rodziców…taka jest prawda bo obserwowałem to od początku…czy odszczekają? Na pewno nie…
Uważam, że p. Serafińska przesadziła jeżeli chodzi o formę. Przekazałem jej wirtualnie moją dezaprobatę.
Zauważ, że zagrożenie o którym pisałeś nie jest jedynym zagrożeniem. Odnoszę wrażenie, że nie dostrzegasz zagrożenia, które występuje równolegle – brak chęci dialogu części środowiska lekarskiego i biurokracji państwowej w kwestii przymusów. To powoduje desperację i bunt. Nie lekceważ proszę tych świadectw i opinii innych lekarzy. Sytuacja moim zdaniem jest nie do zaakceptowania. Każdy normalny rodzic ma chęć uchylić nieba swoim dzieciom. Ingerencja biurokratyczna / nie tylko w kwestii szczepień/ jest moim zadaniem rzeczą wyjątkowo obrzydliwą. W tym miejscu mógłbym użyć wielu brzydkich słów, a co najsmutniejsze byłyby adekwatne w treści.
Lekarze-kolejna nadzwyczajna kasta ludzi. Przynajmniej taki wniosek nasuwa się po lekturze tekstu P. Muchy. Pozwolę sobie absolutnie nie zgodzić się z tą opinią. Moje, chwała Bogu dość skromne doświadczenia ze służbą zdrowia niestety nie stawiają jej przedstawicieli w korzystnym świetle. Ba, zdarzało się, że słowo “konował” samo cisnęło się na usta. Zwłaszcza gdy chodzi o lekarzy tzw. pierwszego kontaktu, z przerażeniem stwierdzam, że oni są po prostu niedouczeni! Ale nie o tym chciałam…
Panie Mucha, nie należy Pan do żadnej nadzwyczajnej kasty. Nie jest Pan nieomylny, podobnie jak reszta Pana środowiska. Lekarze powołani są do służby ludziom, a nie odwrotnie. I proszę pamiętać, że o ile mi wiadomo wciąż obowiązuje was zasada primum non nocere, no chyba że dożyliśmy czasów, w których obowiązują wyłącznie idiotyczne procedury.
Białogard Pikieta przeciw agresji państwa w rodzinie
Jerzy Zięba do Jarosława Kaczyńskiego cz. 3 o końcu wolności Polaków
Świat jest inny odc. 49 – Na cenzurowanym
ŻĄDAMY DYMISJI ministra Radziwiła!
Interpelacja posla Kukiz ws leku , ktory chciano podac noworodkowi Panie Ministrze, Od kilku lat wszystkie noworodki w Polsce w pierwszych godzinach życia dostają witaminę K w formie zastrzyku lub doustnie. Najczęściej witamina K jest w postaci produktu leczniczego o nazwie Konakion. Tymczasem z informacji Wojciecha Łuszczyny, rzecznika Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych: „Produkt leczniczy o nazwie Konakion nie posiada pozwolenia na dopuszczenie do obrotu wydanego przez Prezesa Urzędu i nie jest wpisany do Rejestru Produktów Leczniczych Dopuszczonych do Obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Produkt Konakion nie posiada także pozwolenia wydanego przez Komisję Europejską w drodze procedury zcentralizowanej i nie jest wpisany do Wspólnotowego Rejestru Produktów Leczniczych. W związku z tym Prezes Urzędu nie posiada informacji o tym produkcie, w szczególności o obowiązującym tekście jego ulotki”. Istnieją podejrzenia, że wciąż w niektórych szpitalach podaje się produkt o nazwie Vitacon, o którym prof. dr hab. n. med. Anna Dobrzańska (Klinika Neonatologii, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie) i dr n. med. Justyna Czech-Kowalska (Klinika Neonatologii, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie) napisały w „Medycynie Praktycznej”: „Powszechnie stosowany w przeszłości preparat Vitacon (1 mg/0,5 ml) został wycofany z produkcji z powodu zawartości Cremophoru EL i alkoholu benzylowego. Substancje te, zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej, nie są dopuszczone do stosowania u noworodków i wcześniaków. Pozostający w sprzedaży Vitacon (10 mg/1 ml) również zawiera wymienione substancje i to w jeszcze większej dawce niż Vitacon (1 mg/0,5 ml), więc nie może być stosowany zamiennie. Zgodnie z opinią Instytutu Leków nie można go stosować u dzieci <2. roku życia”. Produkt Konakion jest wprowadzony do obrotu czasowo decyzją Ministra Zdrowia w 2010 roku. Art. 4 ust. 8 Prawa Farmaceutycznego zezwala na taką decyzję w określonych przypadkach: „Minister właściwy do spraw zdrowia, a w odniesieniu do produktów leczniczych weterynaryjnych na wniosek ministra właściwego do spraw rolnictwa, może w przypadku klęski żywiołowej bądź też innego zagrożenia życia lub zdrowia ludzi albo życia lub zdrowia zwierząt dopuścić do obrotu na czas określony produkty lecznicze nieposiadające pozwolenia”. W związku z tym proszę o odpowiedź na pytania: 1. Czy Pan Minister ma wiedzę, że jest na terenie Polski wciąż używany wycofany środek Vitacon? Jeśli tak, to jakie konsekwencje może ponieść szpital i/lub lekarz podający ten preparat? 2. Jakie „klęski żywiołowe bądź też inne zagrożenia życia lub zdrowia ludzi” trwają od siedmiu lat, które uzasadniają wprowadzenie do obrotu preparatu Konakion bez odpowiednich procedur bezpieczeństwa? Z poważaniem, Paweł Skutecki
NOWE FAKTY Szpital Używał Nielegalnych Leków? – Rodzice którzy Zabrali Dziecko Mieli Rację?
Do autora:
rozumiem i w znacznej mierze popieram Pańską szlachetną intencję i jeśli sprowadzimy Pańską tezę do apelu o odpowiedzialność za słowo wśród dziennikarzy, to trudno się z Panem nie zgodzić.
Wydaje mi się jednak, że popełnia Pan błąd w swojej argumentacji. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy lekarzem i rodzicami dziecka. Ten pierwszy będzie miał zawsze (poza nielicznymi wyjątkami) na względzie – jako jeden z priorytetów – uniknięcie odpowiedzialności dyscyplinarnej lub karnej – w razie pojawienia się problemów.
Ci drudzy (znów – poza nielicznymi, skrajnymi patologiami) w naturalny sposób chcą ponosić i ponoszą pełnię odpowiedzialności za życie i zdrowie dziecka, a wartości te są oni często gotowi okupić nawet ofiarą własnego życia.
Czy można spodziewać się, że rodzice zaczną pod wpływem – załóżmy – medialnej nagonki na szpitale i lekarzy – lekkomyślnie pozbawiać swoje potomstwo fachowej opieki?
Nie, ponieważ – co do zasady – zdają sobie oni sprawę z własnej niewiedzy i bezradności i szukają wiarygodnej i pewnej pomocy w trudzie dbania o zdrowie dzieci, a nie – pretekstu by z niej zrezygnować.
Moim zdaniem skutkiem publicznej dyskusji na tematy szczepień i opieki okołoporodowej – nawet gdyby była nieco tendencyjna – będzie poszukiwanie informacji, wzrost świadomości i – owszem – krytycyzmu wobec lekarzy. Według mnie może to tylko pomóc, a nie – zaszkodzić nowo-narodzonym.
Ma Pan absolutną rację, co do tych procedur. Mam też wrażenie, że lekarze często sie nimi zasłaniają, to jest usprawiedliwiają swe nieludzkie postępowania nieludzkimi procedurami. A ja się pytam czemu w takim razie nie protestują przeciwko wprowadzaniu tychże? Są pierwszymi kompetentnymi osobami, aby podnosić społeczne larum, a tego wcale nie robią. Tym samym udzielają cichej zgody na to, co się dzieje. Czemu te niby znienawidzone procedury tak ochoczo wypełniają? Co widać na przykładzie tego dziecka, o którym jest dziś głośno, i BARDZO DOBRZE, że jest głośno. Nawet jeśli była to celowo zaplanowana akcja prowokacyjna, była bardzo potrzebna społeczeństwu polskiemu. Widać większość lekarzy to komuchy popierające jak najwcześniejszą separacje dziecka od matki, tak, aby nie było między nimi silnej więzi. Popierają faszerowanie maluchów chemikaliami osłabiającymi ich organizm celowo, tak, aby niewolnik był na tyle silny by móc pracować na komunistycznych panów, ale nie dość silny, aby nie przyszło mu do głowy się buntować (tajemnicą poliszynela jest fakt podawania przez organizacje typu WHO szczepionek dla murzynków, które jednocześnie ich ubezpładniają – i ja mam k*wa ufać ludziom ze strzykawkami? Nie jestem naiwniakiem, przykro mi ). Cały ten współczesny problem z poważnymi alergiami, to moim zdaniem efekt uboczny faszerowania chemią w rodzaju szczepionek. Ludzie żyją, ale już tylko ledwo, na sterydach, na dietach bezglutenowych – taki człowiek nie ma siły walczyć z faszystowską władzą, która coraz bardziej wdziera się z buciorami do naszego prywatnego życia i nas zniewala. Pan Mucha, chciał być ORYGINALNY i OBIEKTYWNY, o FAKTACH jedynie mówiący, zwracając uwagę na fakt konieczności przestrzegania faszystowskich procedur. Nie zauważył tylko, że ani oryginalny,ani taki obiektywny nie jest, ani też nie mówi o niczym, o czym społeczeństwo by nie wiedziało. Bo lekarze trąbią o tym dniami i nocami przy każdej okazji, że procedury, że budżet, że papierki, że to, że śmo. Wszyscy pacjenci to znają. Swym wpisem Pan Mucha pokazuje ogromną arogancję i pychę typowego konowała, który traktuje pacjentów jak debili, czym dowodzi, że nie ma moralnego mandatu zabierać głosu w dyskusji, której jak sam zauważył NIE CHCE. Bo, to odstrasza pacjentów od lekarzy, tymczasem on WIERZY W PROCEDURY. Więc chętnie by zamiótł sprawę pod dywan. Pan Mucha nie chce dyskutować, bo jego wiara jest najprzedniejsza, a wszystko inne, to jego zdaniem irracjonalizm. Mówi mniej więcej tyle tylko: to dziwne, że osoby zasadniczo myślące, w tej kwestii nie myślą i nie ufają lekarzom bezgranicznie. A ja powiem: to dziwne, Panie Mucha, że pan, człowiek, zasadniczo myślący takie irracjonalizmy chce ludziom wciskać.
http://info.wiara.pl/doc/2243430.Zamaskowana-zbrodnia
Chciałem jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę.
Rodzice dziecka domagali się właśnie rzetelnej informacji (chcieli ulotkę na temat preparatu jaki ma być podany ich dziecku) i (między innymi) za to zostali “nagrodzeni”, najpierw słowami “Zagraża pan życiu dziecka”, a potem sądem i odebraniem praw.
Nie wiem oczywiście jak rozmowa przebiegała w szczegółach, mogła być dosyć nerwowa i mogły paść słowa niegodne ich powtarzania, z ogólnodostępnej relacji wynika jednak, że takich informacji nie otrzymali.
Zamiast zaufać lekarzowi, że wie co robi, bezczelni rodzice domagali się, żeby Pandoktor im wytłumaczył, albo wskazał literaturę.
Czy zatem nie mamy tutaj do czynienia z “wyraźną dysproporcją w dostępie do rzetelnej wiedzy” na temat przeprowadzanych zabiegów?
Witam Pana. W zasadzie nie zamierzam więcej tu pisać, ale Pana wpis jako rozsądny i na temat, wart jest kometarza.
Ja prowadzę blogi od lat. Czasem piszę też o medycynie. Ludzie wierzą w różne autorytety. Często wierzą w to, co jest napisane w mediach, niezależnie od autorstwa. Jak dla kogoś autorytetem będzie Grzegorz Braun, to po przeczytaniu jego bredni w ostatniej Polsce Niepodległej, będzie gotowy odrzucić leczenie. Ja ostatnio na TT rozmawiałem z takim kimś, kto nie był w stanie uznać, że to dzięki szczepieniom zlikwodowano czarną ospę. Kazał mi przedstawiać pisemne dowody, pisał, że przecież “jak była ospa, to nie było szczepionek”, twierdził, że ospa jak każda epidemia “sama by przeminęła”. I nie dał sobie przetłumaczyć, że tylko dzięki szczepieniom nit dziś na czarną ospę nie umiera. Pamięta Pan sprawę doktora G i afery rozpętanej przez Ziobrę? Pomijając to, czego G był winien, na skutek tej medialnej afery, tego publicznego aresztowania, ilość przeszczepów drastycznie spadła. Iluś ludzi nie uratowano, na skutek działań mediów. I tu będzie – już jest – to samo. Kwestią czasu jest jak jakieś dziecko umrze. I – jak napisałem – w tym tekście nie bronię ani lekarzy, ani kalendarza szczepień, czego niektórzy komentatorzy nie rozumieją. Mówię tylko, że skutki medialnej afery będą opłakane. A tak zupełnie nawiasem mówiąc, nie wiem, czy jakikolwiek inny wynalazek ludzkości uratował tyle istnień ludzkich co szczepionki. Proszę pomyśleć o ospie, wściekliźnie, tężcu… Ja widziałem człowieka umierającego w szpitalu na tężec. I oczywiście są powikłania. I oczywiście jest nacisk firm, ale określenie “wylewania dzicka z kąpielą”, pasuje do tej sytuacji jak ulał.
Jeszcze raz dziękuję Panu za rozsądek, chęnie z Panem podyskutuję ale nie tutaj, bo mi sie nie chce z …. użerać. Zapraszam na inne moje blogi.
Pan Doktor to już całkiem odjechał :))jak prowadzi blogi to powinien wiedzieć i czerpać wiedzę nie tylko z podręczników rockefellerowskich…
Chińczycy już na przełomie I i II wieku p.n.e. opracowali metodę wariolizacji, czyli prewencyjnego zakażenia czarną ospą ludzi zdrowych. Chińska metoda polegała na wdmuchnięciu do nosa osoby zdrowej startych na pył wysuszonych strupów, pochodzących od chorego na czarną ospę. Po tym zabiegu pojawiały się niespecyficzne objawy czarnej ospy (gorączka, osłabienie, dreszcze, wymioty, ból głowy i pleców), po czym choroba ustępowała, zaś ozdrowieniec nabywał trwałą odporność na czarną ospę.
i dalej jeśli chodzi o metodę walki z czarną ospą…
W roku 1721, gdy kolejna epidemia czarnej ospy nawiedziła Londyn, o metodzie wariolizacji przypomniała sobie angielska rodzina królewska, a jej członkowie postanowili spróbować tej metody. Lekarze odradzali przeprowadzenie szczepienia argumentując, że jest to metoda niesprawdzona, a więc może być niebezpieczna. Ale czarna ospa także była, więc chciano po prostu coś robić, zamiast czekać i drżeć ze strachu. Zdecydowano się na przeprowadzenie eksperymentu na ludziach niskiego stanu. Wybrano cierpiących na czarną ospę sześciu więźniów i jedenaście sierot z domu dziecka. Po zabiegu wszyscy wyzdrowieli w ciągu kilku tygodni.
i dalej…
Upewniwszy się, że metoda jest bezpieczna i skuteczna, wszyscy członkowie angielskiej rodziny królewskiej poddali się wariolizacji. Idąc za ich przykładem, w roku 1722 wariolizacja przeciwko czarnej ospie stała się popularna w Anglii, a w roku 1723 na kontynencie europejskim. Od tego czasu ludzie przestali być bezbronni wobec czarnej ospy, więc zachorowania na skalę epidemiczną przestały mieć miejsce – wymarły.
Eksperyment bostoński…
Pastor Cotton Mather wiedział doskonale, że odchorowanie czarnej ospy daje odporność przeciwko niej, więc wyjaśnienie niewolnika wydało mu się prawdopodobne. Postanowił zaryzykować i zamiast unikać zachorowania na czarną ospę – odchorować ją w wyniku celowego zakażenia. Eksperyment się powiódł, więc pastor zaszczepił jeszcze kilku domowników. Następnie Cotton wraz z ojcem, byłym dziekanem Uniwersytetu Harvarda, rozpoczęli kampanię promowania tej metody, w wyniku której zaszczepiono trzysta osób, z czego sześć zmarło.
Gdy sprawa wyszła na jaw, Cottona okrzyknięto mordercą, zaś rozjuszony tłum chciał go powiesić. W roku 1722, gdy epidemia wygasła i policzono straty wśród ludności, ci sami ludzie, którzy dopiero co Cottona o mało nie zlinczowali… okrzyknęli bohaterem. Okazało się bowiem, że epidemia czarnej ospy zabiła 7% bostończyków, natomiast sześć zgonów spośród trzystu zaszczepionych to 2%, czyli przeszło trzykrotnie mniej.
…potem pojawił się Jenner i jego szczepionka na tzw krowiankę
Według farmaceutyczno-medycznej propagandy, nowe szczepionki miały być bezpieczniejsze od poprzednich. Jako argument przytaczano wynik eksperymentu Jennera, w którym z sześciorga zaszczepionych dzieci żadne nie zmarło (śmiertelność zerowa), podczas gdy w eksperymencie bostońskim zmarło sześć osób spośród trzystu poddanych szczepieniu (śmiertelność 2%). Te wygodne dane statystyczne przytaczane są do dzisiaj, ale zapomina się o realiach, w jakich oba eksperymenty przeprowadzono. Jakie były te realia? Przede wszystkim eksperyment bostoński miał miejsce w środku szalejącej epidemii czarnej ospy (która zabiła 7% ludności), a więc szczepieniu poddano ludzi chorych. Patrząc na to z realistycznego punktu widzenia, eksperyment bostoński uratował życie 5% ludzi, statystycznie skazanych na śmierć. Przeprowadzony 74 lata później eksperyment Jennera nie odnotował takich sukcesów.
Choroba odzwierzęca, jaką jest krowianka, nie jest bezpieczna dla człowieka, w związku z czym szczepienie obarczone było ryzykiem powikłań – nadkażeniem bakteryjnym, a w jego wyniku wtórnym ropnym zakażeniem skóry i zmianami w narządach wewnętrznych, co w skrajnych przypadkach groziło posocznicą krowiankową. Inne typowe powikłania poszczepienne grożące zaszczepieniem wirusa krowianki to zapalenie jąder i mózgu oraz zaburzenia krążenia.
Ale kto by o tym mówił głośno? – skoro oficjalna propaganda aż piała z zachwytu nad szczepieniem wirusem krowim, zamiast ludzkiego… Metoda szczepienia pozostała ta sama, a więc po staremu zdrapywano naskórek, tylko że już nie igłą, lecz specjalnym drapakiem, fachowo zwanym skaryfikatorem7, zaś słoiczki ze szczepionką, w których maczano igły, zastąpiono fiolkami ze szczepionką, w których maczano skaryfikatory.
Zmonopolizowanie szczepień ucieszyło firmy farmaceutyczne, bowiem produkcja szczepionek to najbardziej dochodowy proceder na świecie, gdyż wartość sprzedaży szczepionek kilkasetkrotnie przewyższa koszty produkcji. Narkobiznes przy tym to mały pikuś, niemający siły przebicia. Przemysł szczepionkowy taką możliwość miał i wykorzystał do zapewnienia sobie zbytu w postaci finansowanych przez państwo, czyli przez nas, zamówień rządowych. Aferę tę nazwano obowiązkowym systemem szczepień.
więcej pod linkiem, który się nie wkleił…
http://trybeus.blogspot.com/2017/04/bioslone-jak-przemijay-epidemie-ospa.html
Tylko broni pan ludziom dostępu do wiedzy o faszystowskich skłonnościach służby zdrowia. PS Przeszczepy to neokanibalizm, żerowanie na trupach w celu ratowania swojej skóry za wszelką cenę, jak słusznie pisał św. pamieci prof. Wolniewicz, ale tego pan też nie zrozumie, że ktoś może nie chcieć przeszczepu dla siebie i nie chcieć patroszenia zwłok bliskiej osoby (bo jest pan jak sądzę naturalista i brak panu skłonności do wartości wyższych niż eksperymentalna wiedza, a i tę stosuje pan tylko w sposób wybiórczy, bo ma pan zamknięty umysł na teorie, które z góry pan odrzuca w wyniku uprzedzeń,; kiedyś też taka byłam wiec rozumiem, ze ma pan zatwardziałe serce i tylko łaska Boża, może coś tu na to poradzić; lekarze często zachęcają do przeszczepów, bo chcą zdobyć diabelską sławę: patrzcie jaki jestem dobry, przeszczepiłem łeb osła na tułów konia, to są diabelskie skłonności, a nie chęć pomocy, to co tymi wyzutymi z moralności ludźmi kieruje; żerują na ludzkim lęku przed śmiercią, która prędzej czy później nadejdzie; przeszczepy to przede wszystkim świetny interes, jak mrożenie trupów). Chce pan “robić dobrze” innym na siłę. Ukrywać fakty, ze strachu, że pacjent zakwestionuje pana decyzje i powie, nie dziękuję. Zachowuje sie pan jak sodomita, który broni ludziom dostępu do wiedzy o tym, że sodomici adoptują dzieci by je molestować, ze strachu, że to pociągnie taką paskudną generalizację i ludzie będą przeciw adopcji dzieci przez sodomitów.Ale jak naucza Pismo święte nie ma miłości do kogokolwiek bez obdarzenia go wolnością. Dlatego Bóg, jak tłumaczą ojcowie Kościoła, obdarzył człowieka wolną wolą; bo go kochał – czyli traktował go poważnie i nie chciał do niczego zmuszać, nie chciał go zwodzić. Nie ten kocha człowieka, kto ukrywa przed nim fakty, ale ten kto mówi mu prawdę. Fałszywa jest taka miłość i troska o człowieka, co chce go przymuszać do czegokolwiek lub zwodzić nie respektując w nim pierwiastka Bożego: wolności. Ja nie rozpaczam za potencjalnymi ofiarami słusznej nagonki na faszystowskich lekarzy, bo sądzę, że więcej mamy ofiar ich faszystowskich praktyk. Nie wierzę w te pana wyimaginowane ofiary, nieumycia z wód płodowych i ogrzania dziecka na piersi matki (sic!) – zaiste wiele ofiar to pociągnie i będę musiała jakoś żyć z krwią na rękach. Z owej nagonki tylko dobro może wyniknąć. Nadzwyczajna kasta będzie musiała się pogodzić z tym, że pacjent decyduje o tym czy chce się leczyć tak, jak lekarz mu proponuje i nauczą się, że mogą jedynie przekonywać argumentami racjonalnymi, ale nie mają prawa niczego robić w brew woli pacjenta, tudzież rodzica. OCZYWIŚCI ZAZNACZAM, ZE MÓJ KOMENTARZ JEST WYSOCE SZKODLIWY DLA SZEMRANYCH INTERESÓW KLINIK BAWIąCYCH SIĘ ŻEROWANIEM NA TRUPACH, ORAZ POLSKICH PORODÓWEK i jestem z tego dumna. Pan Losek ufa tylko sobie, ale to oczywisty błąd. Każdy człowiek wierzący powie mu dlaczego błądzi i w kim powinien pokładać nadzieję.
I jeszcze ostatnie. Ten OBIEKTYWNY TYTUŁ: “W sprawie PORAWNIA…” Bój się Boga panie Losek, Bój się Boga! Pycha i arogancja.”Na kolana padam tylko przed Bogiem”, nie przed lekarzem, urzędnikiem, księdzem, prezydentem. Mówi to coś panu? Niech pan zajrzy w głąb siebie i zapyta jakie są pana rzeczywiste intencje. Ja nie widzę w nich rzeczywistej troski o człowieka.
…podzielam pani Joanno słuszny gniew…o tzw procederze przeszczepów pisała nasza wspaniała koleżanka blogowa Izabela Brodacka Falzmann…ja pisząc swoje teksty staram się walczyć w komentarzach do końca, o ile mnie nie zbanują, ale pan dochtór Losek czmychnął nawet nie podnosząc po rycersku rękawicy…to tylko świadczy o niesamowitym tchórzostwie…
//Pogodny, uczciwy, inteligentny, leniwy (bardzo), konserwatysta, nieprzejednany antykomunista. Mężczyzna, katolik, mąż i ojciec, Zawodowo – chirurg//…popełnił tekst i uciekł w podskokach nie obroniwszy swojego tekstu…szkoda, bo liczyłem na uczciwy sparing…
Trzeba było napisać coś do rzeczy.
hmm…przeczytałem jeszcze raz na szybko komentarze pod tekstem i stwierdziłem, że według kryteriów Szanownego Doktora wszyscy (oprócz Szanownego Doktora) nie napisali “do rzeczy” :))aha no może przewielebny Opat …ale on tak zawsze w rozkroku…raz “świątobliwy”, a raz “niepoczytalny”…ale ja rozumiem jego intencje…u nas w górach to się gada, że gość “chce być jedną rzycią na dwóch weselach”
Zawsze możesz Pan spróbować przeczytać jeszcze raz. Sugeruję powoli i na głos. Ale cudów bym się nie spodziewał. Na Einsteina mi Waść nie wyglądasz. …
Prawa rodzicielskie, a przymus szczepień w Polsce /RM/
:D…nawet nie pretenduję :)…ale jedno wiem i nie muszę być Einstenem, jeśli Pańscy pacjenci zamiast porządnej informacji dotyczącej leczenia dostaną połajanki, to niedługo będziecie szanowni Państwo mieć więcej wolnego czasu na rozmyślenia nad sensem istnienia jednostki ludzkiej…:D
…swoją drogą Wasze środowisko lekarskie to dziwny twór…nie wypluwacie ze swoich szeregów zwykłych “białogardzkich kapusiów”, donosicieli do sanepidów, takich, którzy diagnozę czytają z tableta (u nas taki jest :D), czy beneficjentów karteli farmaceutycznych, a wypluwacie takich, którzy chcą leczyć naturalnymi metodami (np dr Jaśkowski)…pretensje proszę mieć do takich “białogardzkich kapusiów”, o to że robią Wam opinie…nie do zwykłych ludzi, pacjentów którzy przecież łożą na wasze pensje…
i przeczytałem na głos :D…jeszcze kwestia Doktora G, który jako łapówkę żądał seksu…pan Dr zadrżał o tzw “przeszczepy”, a proszę mi powiedzieć, czy można pobrać narządy od nieboszczyka? Czy musi być to “żywy trup” jak to pisała Izabela Brodacka Falzmann (nie znalazłem na Legionie tego jej tekstu)
http://izabela.neon24.pl/post/114067,niech-ryczy-z-bolu-zywy-trup
i co ciekawe, został zniszczony dr Talar, który wybudził 500 osób ze śpiączki (tzw śmierci pnia mózgu)uznanych przez tzw Służbę Zdrowia na straty (tzn na bardzo dochodowy recycling), a Pan ubolewa nad konusem łapownikiem, który sobie chciał pociupciać na tą okoliczność, bo widocznie pieniądze go już nie kręciły…to jak można zaufać środowisku, który nie potrafi się oczyścić z patogenu?
Zakładam, że jesteś dobrym lekarzem, dobrym chirurgiem. Widzę równocześnie, że z braku czasu, a być może z lenistwa, nie chciało ci się skomentować ani jednego aspektu /kontekst jest przecież szeroki/.
Twierdzę, że część lekarzy prezentuje postawę arogancką, mało empatyczną, stosując bezrefleksyjnie jeden i ten sam schemat, wykluczający indywidualne podejście do pacjenta, do jego jednostki chorobowej. Np. dają na dzień dobry, dwa antybiotyki (osłonowo), co być może w większości przypadków jest uzasadnione, ale nie we wszystkich. Gdy pacjent zgłosi swoją sugestię jest oskarżany o przeszkadzanie w leczeniu.
Zdarza się również, że nie dają w zleceniach tzw. osłony, a nie wszyscy pacjenci wiedzą, że jest to konieczne w antybiotykoterapii. Powoduje to wystąpienie grzybicy przewodu pokarmowego, na co są kolejne tabletki obciążające wątrobę. Czy znany ci jest z praktyki jakiś zdecydowany protest lekarzy wobec np. termometrów bezdotykowych, elektronicznych, które nie pokazują prawidłowych wartości temperatury? W przypadku osób starszych i samotnych złe wskaźniki mogą przyczynić się do ich zguby, pacjent ma wysoką gorączkę, a tymczasem w karcie jest fałszywy wynik: 37 stopni np.
Piszę o tym, dlatego, że nie ma dziś środowiska niekażonego demoralizacją. Takie postawy lekarzy, źle pojęta solidarność korporacyjna, a także niechęć do rozmowy, powodują jeszcze większą polaryzację dwóch stron. Kastowość środowiska lekarskiego jest bardzo źle postrzegana przez pacjentów. Przypominam, że jedną z podstawowych potrzeb osoby chorej w szpitalu jest potrzeba bezpieczeństwa. Kto dziś o to dba z personelu medycznego?
A teraz w sprawie Białogardu: Według mnie czynności medyczne (ich część) w ramach tzw. profilaktyki nie były uzasadnione. Jeżeli się orientuję obowiązek szczepienia na gruźlicę jest rozciągnięty w czasie 0- 15 lat. Zmycie mazi płodowej jest nawet niewskazane. Na wyjaśnienie oczekuje sprawa preparatu z wit.K. Rodzice nie otrzymali informacji o które prosili. Wierzę rodzicom, Ty natomiast (odniosłem wrażenie) uwierzyłeś w wersję szpitala.
“Jeżeli jutro, czy za tydzień, czy za miesiąc, jacyś inni rodzice, pod wpływem waszej akcji medialnej, nie posłuchają lekarzy, albo wbrew woli sądu odbiorą swoje dziecko spod opieki lekarzy, a temu dziecku stanie się krzywda, to wy będziecie winni!”.
Powinno się słuchać lekarzy. Niestety, nie tylko z powodu “akcji medialnej”, lecz z powodu tego, że sami lekarze trwonią te zaufanie.
A co tu komentować. Wiadomo, że patologie się zdarzają. Ja naprawdę nie odpowiadam za wszystkie, a ściślej, to za niewiele… Jedno tylko zasługuje na sprostowanie. Dorosły człowiek może sie zgadzać albo nie. Może przyjąć leczenie, albo nie. Ale z dziećmi jest wiekszy problem. Bo dziecko nie jest własnością rodziców. Dziecko nie jest niczyją własnością. Pozostaje tylko do ustalenia sprawa odpowiedzialności. Dorosły sie podpisze i bierze ją na siebie. Z dziećmi jest trudniej.
Ojciec noworodka zabiera głos w Radiu Maryja (Sprawa z Białogardu) (23.09.2017)
Pan Michał, Ojciec noworodka z głośnej sprawy z Białogardu udziela głosu Radiu Maryja
Jeszcze a’propos odpowiadania na takie poboczne pytania. Ja napisałem wiele notatek o organizacji ochrony zdrowia, i jest regułą, że zawsze znajdzie sie ktoś kto przy okazji zapyta o inne sprawy, a czasami wręcz zarzuci że nie mam racji, bo jego w rodzinie spotkało jakieś powikłanie. I ja na początku próbowałem odpowiadać, co rodziło następne pytania, a odpowiedzi na nie – kolejne pytania. Więc po pewnym czasie zacząłem trochę selekcjonować odpowiedzi.
I teraz jeszcze a’propos sytuacji. Piszesz że ja uwierzyłem szpitalowi. Ja nie wiem jaka jest “wersja” szpitala, bo to, jaki był stan zdrowia dziecka nie jest nam znane, ponieważ objęte jest tajemnicą lekarską. Ja tylko wierzę, że oni uważali zagrożenie dla dziecka za tak istotne, że zgłosili sprawę do sądu. A sąd – w zasadzie też był bez wyjścia – bo gdyby odmówił, a dziecku coś sie stało, to nie zostawiono by na niech suchej nitki. Taki własnie jest skutek medialnego załatwiania takich spraw. Oczywiście, nie ma wyboru, media po to są, ale umiar i odpowiedzialność są wskazane, bo chodzi o życie ludzi.Jak napisałem w tekście, to nie to – w moim tekście – jest istotą. Istotą jest to, że media poprzez publikację jednej ze stron – a siłą tajemnicy lekarskiej – na razie nie znamy wersji szpitala – przyczynią się do powstania zagrożenia życia dzieci. Przez wywołanie strachu przed pediatrami. Ty się powołujesz na swoją intuicję, ja mam swoją. Zobaczymy, albie nie zobaczymy, jaka jest prawda, bo z tajemnicy lekarskiej może szpital zwolnić wyłącznie sąd.
A ja zauważałam już parokrotnie wcześniej, że to pana artykuł i podejście przyczynia się do zagrożenia życia dzieci oraz do bezkarności faszystowskich konowałów. Przypadek dziecka z Białogardu nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, że konowałom można ufać(co jeszcze jakoś uzasadniałoby pana apele o niestraszenie ludzi konowałami), ale to, co się tam stało, jest niestety powszechną praktyką, w świetle której pana opinia pasuje do sytuacji, jak pięść do nosa. Dlaczego jest powszechna praktyką? Bo takie są PRZEPISY. A czemu dotąd ludzie nie “porywali” własnych dzieci. Bo nie przyszło im do głowy, że za tymi praktykami, nie stoi żadne dobro dziecka, tylko chęć zysku nielicząca się z człowiekiem. To nie jest wątek poboczny, to jest pana niechęć do zastanowienia nad swoją niemądrą i pseudomoralną postawą. Media, wbrew temu, co pan twierdzi, pokazywały lekarzy, i poznaliśmy ich tłumaczenie (bo niby skąd osoby wypowiadające się w Radiu Maryja znają te wypowiedzi? i czemu krytykują lekarzy za to, że nie trzymali się tajemnicy lekarskiej). I przeciwnie do tego, co pan twierdzi media głównego ścieku zdawały się rodziców atakować, a nie bronić, bo podobnie jak pan, próbę ratowania dziecka przed nieuczciwym personelem nazwali “porwaniem”. Pana troska jest fałszywa panie Losek. Powtórzę to raz jeszcze. Jak fałszywa była troska tych konowałów.(Nota bene, ciekawym jest, że w pierwszej wersji, jaka do mediów dotarła, mówiło się o wcześniactwie dziecka, a potem okazało się, że urodziło się nawet tydzień po czasie, bo w 37 tygodniu. Czyżby lekarze chcieli umocnić swoją fałszywą wersje o rzekomym “zagrożeniu życia”? Na nieszczęście dla komuchów okazało się jednak, że mimo wszystko ludzie stanęli w obronie rodziców, a nie doktorów Mengele z porodówki, musieli więc szybko zmienić śpiewkę.)
„Anatomowie z III Rzeszy działali zgodnie z nowym zestawem etyki medycznej, popieranej przez reżim Narodowych Socjalistów. Przedmiotem tej etyki nie był indywidualny człowiek, lecz „ciało ludu” jako całości. Każde działanie było etyczne, które zapewniło zdrowie narodu niemieckiego, w tym sterylizację, eutanazję, a wreszcie masowe morderstwo. Anatomowie skorzystali z możliwości, jakie zapewnił im reżim, co doprowadziło do wykorzystania ciał ofiar nazistów. Po wojnie większość anatomów zachowała swoje pozycje… Historia anatomii w III Rzeszy dowodzi, że teoria i praktyka nauki zależy od istniejącego systemu politycznego…”
Dzisiejsza tendencja do ignorowania praw człowieka oraz nacisk na odporność stada to powielanie etyki narodowych socjalistów. Fakty mówią, że całe to bredzenie o konieczności zaszczepienia całej populacji, to nic innego jak troska o „ciało ludu”, a przymus ma zapewnić „zdrowie narodu”. – Anatomy in the Third Reich: an outline, part 3. The science and ethics of anatomy in National Socialist Germany and postwar consequences. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/m/pubmed/19852049/