Prespektywa realistyczna, najbardziej realistyczna

 

 

……………..

Gdzież ręczna broń? – Ach, dzisiaj pracowała więcej

Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;

Zgadłem, dlaczego milczy, – bo nieraz widziałem

Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.

Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;

Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;

 

A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;

 

Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,

 

Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,

Żołnierz jako młyn palny nabija – grzmi – kręci

Broń od oka do nogi, od nogi na oko:

Aż ręka w ładownicy długo i głęboko

Szukała, nie znalazła – i żołnierz pobladnął,

Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;

I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;

Upuścił ją i upadł; – nim dobiją, skona.

Takem myślił, – a w szaniec nieprzyjaciół kupa

Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.

 

Pociemniało mi w oczach – a gdym łzy ocierał,

Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.

On przez lunetę wspartą na moim ramieniu

Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.

Na koniec rzekł; “Stracona”. – Spod lunety jego

Wymknęło się łez kilka, – rzekł do mnie: “Kolego,

Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,

 

Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?” – “Jenerale,

Czy go znam? – Tam stał zawsze, to działo kierował.

Nie widzę – znajdę – dojrzę! – śród dymu się schował:

Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy

Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. –

Widzę go znowu, – widzę rękę – błyskawicę,

Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,

Biorą go – zginął – o nie, – skoczył w dół, – do lochów”!

“Dobrze – rzecze Jenerał – nie odda im prochów”.

 

 

Tu blask – dym – chwila cicho – i huk jak stu gromów.

Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,

Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone

Toczyły się na kołach – lonty zapalone

Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął

Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.

 

I nie było nic widać prócz granatów blasku,

I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.

Spojrzałem na redutę; – wały, palisady,

Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;

Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła

Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.

Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,

 

Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza

Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.

Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:

 

Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.

On będzie Patron szańców! – Bo dzieło zniszczenia

W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.

 

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona –

Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

za:

http://literat.ug.edu.pl/amwiersz/0060.htm

 

 

O autorze: Jacek