za:
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2013/04/03/ciagle-o-najswietszym-sakramencie-kilka-motywow/
Wszystko, o czym poniżej, dzieje się w Polsce. Czas jak najbardziej aktualny. Obrazki bez komentarza. Zbyteczny.
Pytam kleryka jednego z wyższych seminariów duchownych:
– Czy uczą was najważniejszej sprawy?
– Jakiej? – pyta.
– Klękania i uniżenia przed Panem Bogiem.
– Tego nas nie uczą.
Parafia wielkomiejska. Od wielu lat wierni przyjmują tam Komunię Świętą w postawie stojącej. Nie posłuchano tam Ojca Świętego Benedykta XVI i nie powrócono do klękania. Odprawiałem tam Mszę Świętą „na dostawkę” – w koncelebrze z dwoma kapłanami. Przychodzi moment rozdawania Komunii Świętej. Podchodzę do osób, które już zaczynają ustawiać się „gęsiego”. Półgłosem zapytałem delikatnie pierwszą osobę: Czy może Pani uklęknąć? Uklękła z szacunkiem. Za chwilę patrzę, a tu wszystkie (bez wyjątku) te osoby „z kolejki” pięknie i z szacunkiem uklękły. Tak przyjęły Pana Jezusa. Mówią mi dobrzy ludzie, że w tej parafii coraz więcej osób przyjmuje Komunię Świętą na klęcząco. Zarządzenia nie było. Autonomiczna decyzja tych osób – decyzja godna Świętych i naszych szlachetnych przodków!
Znane sanktuarium. Piękne duże Tabernaculum jest w centralnym miejscu prezbiterium, na które wstępuje się po kilku stopniach. Zwykle główny celebrans podczas obrzędów wstępnych i liturgii Słowa zajmuje miejsce dyskretnie, z boku prezbiterium. Wielki Czwartek. Przed samym Tabernaculum postawiono ogromny tron, którego oparcie całkowicie zasłoniło Tabernaculum. Całkowicie zasłoniło! Człowiek siedział na tym wielkim tronie twarzą do ludzi. Tyłem do Tabernaculum, tyłem do pięknego ołtarza, na którym przez wieki składana była Najświętsza Ofiara Mszy. I może nie ma tu znaczenia, że akurat w Wielki Czwartek w tymże Tabernaculum nie było Najświętszego Sakramentu, bo konsekrowano podczas Mszy Świętej.
Wielki Czwartek. Kapłani klękali przed ludźmi umywając im nogi. Tu i ówdzie kapłani przepraszali wiernych w tym kapłańskim dniu. Chodzi tylko o to, że niejeden z tych, którzy klękali przed człowiekiem, ma dziwne „trudności” z klękaniem przed Panem Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie. I chodzi też o proste pytanie: Czy ci, którzy przepraszali wiernych, przepraszali także Chrystusa za nonszalancję i nieuszanowanie Najświętszego Sakramentu w Kościele?
W swoim wystąpieniu na XI Zwyczajnym Zgromadzeniu Ogólnym Synodu Biskupów w Watykanie, w październiku 2005 roku, Abp Jan Paweł Lenga, Ordynariusz Karagandy (Kazachstan) mówił:
„Prośmy Ducha Świętego, aby rozpalił w naszych sercach «gorliwość o dom Pański» i o jego największy skarb, którym nie jest jakiś przedmiot czy teoria, lecz Ciało i Krew naszego Boga i Zbawiciela. Być może moglibyśmy uczyć się tego od św. Ojca Pio z Pietrelciny, świętego czciciela Eucharystii żyjącego w naszych czasach. Oto jego słowa: «O Ojcze święty, ile profanacji, ile świętokradztw musi znosić Twoje łaskawe serce! Któż więc, Boże, stanie w obronie tego łagodnego Baranka, który nigdy nie otworzył ust swoich w swojej sprawie, lecz zawsze tylko w naszej?» (Epist. II, s. 344)”.
Ciągle o Najświętszym Sakramencie. Kilka obrazków z okazji pierwszego czwartku miesiąca. Bez komentarza. Zbyteczny.
* * *
Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.
* * *
Jeżeli nie klękniemy przed Panem Bogiem,
Rok Wiary będzie mnożeniem słów i oklasków.
Prawda!!!
Panie Jacku, a czy to nie jest pomylenie skutku z przyczyną? Mi się wydaje, że to nie klękanie jest źródłem pobożności, ale pobożność jest źródłem klękania. Innymi słowy – w ludziach nie wzrośnie pobożność, jeśli będzie się na to kładło szczególny nacisk. Problem jest w tym, że pobożność znacznie przygasła i z tego powodu ludzie w kościele zachowują się jak stado baranów – aby odstać tę godzinę, ponudzić się trochę, jak się było niedawno u spowiedzi po rekolekcjach, to jeszcze można podejść do komunii i do domu… tzn. jeszcze na zakupy do supermarketu po drodze, a potem do wieczora telewizja, bo to jest ich świat.
A pobożność spada i wg mnie nie ma to nic wspólnego z SVII. A przyczyny? Ja dopatrywałbym się następujących:
– bo to staroświeckie, przestarzałe, a mamy przecież XXI wiek
– bo to obciach i trochę wstyd przyznać się przed oświeconymi znajomymi – jeszcze wezmą mnie za zacofańca i co wtedy?
– bo Kościół, ani księża nie będą mi narzucać, co mam robić, czy stosować antykoncepcję, czy jeść mięso w piątek, czy robić zakupy w niedzielę, czy potępiać invitro, czy spowiadać się jakiemuś klechowi z moich grzechów, czy robić to, czy robić tamto.
– realny świat jest w telewizji, a nie w Kościele. Czasy się zmieniają.
– wiara to zacofane średniowiecze, stare babcie i klepanie różańców.
– w życiu trzeba być cwanym, iść do przodu po szczeblach kariery. Jest to o wiele ważniejsze. Ci pobożni jeżdżą rowerkiem, bo nie stać na autobus, a ci, którzy żyją normalnie mają wypasione samochody.
Jednakże wielu z nich chodzi do kościoła. Ale dlaczego? Przychodzi mi do głowy następująca lista powodów:
– bo jest niedziela, to się chodzi do kościoła, zawsze tak było.
– bo może jednak Pan Bóg istnieje i pójdę do piekła, jak nie będę chodził…
– bo tak było zawsze u nas w rodzinie, w tym się wychowałem, taka jest rodzinna tradycja.
– bo dziecko nie było jeszcze u pierwszej komunii.
– żeby nie mieć potem jakiś problemów z sakramentami świętymi i pogrzebem
– sam nie wiem, po prostu chodzę, bo chodzę.
Niestety, jest to brutalne, co powiedziałem, ale obawiam się, że jest w tym dużo prawdy. Więc ja osobiście nie dopatrywałbym się winy w Soborze Watykańskim II. Matka Teresa z Kalkuty ponoć kiedyś zapytana przez dziennikarza o to, jakie dostrzega problemy w obecnym Kościele odpowiedziała prosto, ale jakże mądrze: “problem jesteś ty i ja”.
Niestety, ale muszę powiedzieć, że to wszystko, co powyższe dotyczy również mnie.
Ja uważam, że główną przyczyną jest ciekawość niepotrzebnych rzeczy, one rozpraszają umysł, który już nie potrafi posegregować rzeczy według ważności- ważne robi się to co ciekawsze.
To pierwszy stopień pychy i pierwszy do piekła. I cóż, że ktoś uklęknie, jak jego umysł bombardowany jest kometą w Czelabińsku, piorunami co skakały, Komorowskim i setką niepotrzebnych śmieci na które nie mamy wpływu.
nie powinno nam to umniejszać a z pewnością szkoda politykować i doprowadzać do sporów, z powodów jednolitości, pokory wobec starszych powinniśmy się dopasować- w tym duchu nie jest to żaden podejrzany kompromis ze światem czy dziwna oznaka. naturalnie preferuję tradycję. zresztą odkryłem, że po latach i msza nieco się różni w rodzinnym mieście jak i w innych, zawsze ceniłem i formę, tak różną od np. protestanckiej itp. dawniej i historyczna ambona nie była rzadkością.
a to nie SVII odpowiada za rozpolitykowanie ludzi, spory i wietrzenie rozłamów. To nie spełniarka życzeń ani nowoczesna demokracja. Kościół to my, ludzie żywej wiary i powinniśmy znać swoje miejsce, niech se gazety szukają sensacji. msza będzie mszą, choć formy mają i pewne znaczenie dla rozwijania zmysłu sacrum