Nie, nie chodzi o kontrolowanie głosów, chodzi o kontrolowanie języka. Branie słów i wyrywanie ich ze staromodnych definicji. Nawet odwracanie tych znaczeń.
Zaszczepianie idei, że demokracja nie musi koniecznie obejmować głosowania i że w odpowiednich okolicznościach głosowanie jest w rzeczywistości antydemokratyczne, a odwołanie wyborów jest bardziej „demokratyczne” niż ich przeprowadzenie.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Rumunia – pierwsza demokracja „post-wyborcza”?
W grudniu 2024r. rumuński sąd odwołał drugą turę planowanych wyborów prezydenckich i unieważnił zakończoną pierwszą turę, powołując się na (całkowicie teoretyczną) „ingerencję Rosji”.
Spowodowało to masowe protesty w Rumunii, jak można sobie wyobrazić. Pierwszą rundę wygrał prawicowy Călin Georgescu po kampanii w mediach społecznościowych, a przewidywano, że z łatwością wygra również drugą rundę.
Rumuńska opozycja – której nie udało się osiągnąć zwycięstwa – wniosła sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Następnie dzisiaj, ETPC oddalił sprawę, nawet jej nie rozpatrując. Najwyraźniej rumuńskie sądy miały pełne prawo po prostu odroczyć wybory na czas nieokreślony na podstawie nieudowodnionych zarzutów, a wszyscy ci, którzy już głosowali i chcieli głosować ponownie, mogą po prostu iść do diabła.
To jest ten ETPC, który regularnie poucza świat na temat praw i norm demokratycznych.
I wszystkim to najwyraźniej odpowiada. To szaleństwo.
Wyobraźcie sobie oburzenie mediów, gdyby Putin lub Trump nagle odwołali wybory, które najwyraźniej przegrali, bo „nie byłyby uczciwe”.
Tak czy inaczej, Călin Georgescu został aresztowany, a jego zwolennicy wyszli na ulice, podczas gdy rumuński rząd zamierza rozprawić się z „teoriami spiskowymi” i inną „dezinformacją”.
Narracja antywyborcza narasta również poza Rumunią.
Ukraina oczywiście również nie miała żadnych wyborów od lat. Zdelegalizowano także niektóre partie polityczne, religie i kanały telewizyjne. Tymczasem pranie miliardów dolarów/funtów/euro za pośrednictwem ukraińskiego rządu w celu zwiększenia zysków producentów broni jest uważane za „obronę demokracji”.
W zeszłym miesiącu były przewodniczący UE Thierry Breton zauważył, że musieli już odwołać wybory w Rumunii i być może będą musieli zrobić to samo w Niemczech. (Tak się składa, że w Niemczech wygrała „prawa strona”, więc zakładam, że wybory były uczciwe).
W mniejszym zakresie dziewięć wyborów lokalnych w Wielkiej Brytanii zostało „przełożonych” na co najmniej rok z nieznanych przyczyn.
Nie chodzi o kontrolowanie wyniku, ponieważ mogliby osiągnąć to samo, po prostu go manipulując. Wiemy, że cały czas manipulują wyborami.
Nie, nie chodzi o kontrolowanie głosów, chodzi o kontrolowanie języka. Branie słów i wyrywanie ich ze staromodnych definicji. Nawet odwracanie tych znaczeń.
Zaszczepianie idei, że demokracja nie musi koniecznie obejmować głosowania i że w odpowiednich okolicznościach głosowanie jest w rzeczywistości antydemokratyczne, a odwołanie wyborów jest bardziej „demokratyczne” niż ich przeprowadzenie.
„Demokratyczni” może stać się swobodnie unoszącym się konceptem oderwanym od realnego świata. To po prostu miła rzecz, coś, czym my i wszyscy ludzie po naszej stronie po prostu jesteśmy, a czym wszyscy złośliwi po drugiej stronie nie są.
Mamy „demokrację” i nie ma znaczenia, ile wyborów odwołamy, ile partii politycznych zakażemy, ile religii zdelegalizujemy, ilu dziennikarzy zamkniemy, ile mediów ocenzurujemy… Nadal mamy demokrację. Ponieważ teraz oznacza ona to, co my chcemy, żeby oznaczała.
Lata temu recenzowałem okropny dokument Davida Dimbleby’ego o Rosji. W pewnym momencie David zasadniczo twierdzi, że samo przeprowadzanie wyborów nie oznacza, że żyjesz w demokracji.
W mojej recenzji zwróciłem uwagę na to, że jeśli twierdzą, że wybory nie tworzą demokracji, to prędzej czy później mogą argumentować, że można mieć demokrację bez wyborów.
W tamtym czasie głównie żartowałem. Ale ze mnie głupiec.
__________________
Romania – The first “post-election” democracy?, Kit Knightly, Mar 6, 2025
−∗−
Dodaj komentarz