Państwo polskie pokonane lewarkiem

“Żołnierze polscy na straży granicy” /Straż Graniczna/ YouTube

 

Politycy kłamią. Wszyscy. I w każdej kwestii.
Inaczej nie byliby politykami.

To powinien każdy rodzic swemu dziecku powtarzać od maleńkości, odkąd tylko potrafi ono zrozumieć to, co się do niego mówi.

To jak szczepionka przeciw groźnej, potrafiącej zniszczyć całe życie chorobie: chorobie o nazwie naiwność.
***

Zapora na granicy z Białorusią, to powód do dumy ferajny z Nowogrodzkiej, która epatowała Ciemny Lud (© Jacek Kurski)

niezliczonymi godzinami i odsłonami obrazów ruchomych i nieruchomych, pochwał i zachwytów w podległych sobie przekaziorach.

Gdybym nie miał tylu lat (i życiowych doświadczeń) ile mam, to bym się może dał na tę bajerkę nabrać, ale ja się nie liczę, bo kontyngent młodszych (i mniej życiowo doświadczonych) idzie w miliony i oni, w swej ogromnej większości – nabrać się dali.
***

Mnie to celebrowanie płotu przygranicznego dostarczało rozrywki, której punktami kulminacyjnymi było oglądanie inspekcji, jakich cyklicznie dokonywali nowogrodzcy notable.

Urocze było to, jak w czasie gospodarskich wizyt, gospodarskim spacerkiem wzdłuż, uwierzytelniali ten blaszany humbug za 1,5 miliarda zł (to tyle, ile kosztowało zbudowanie przez nich i rozebranie elektrowni w Ostrołęce), a paleta uwierzytelniaczy była – że ho ho!

Błaszczak od wojska, nadzorca wszystkich bezpiek (no, ten głodujący męczennik – o, przypomniałem sobie – Kamiński) i sam wicepremier od bezpieczeństwa, czyli szef obu wymienionych – Kaczyński, w obstawie goryli szli i szli i szli… i wszystko było cacy.

Pan Prezydent też uwierzytelniał, ale on osobno, zapewne by uniknąć problemów precedencyjnych (z Kaczyńskim).

Potem była grochówka, awanse, nagrody, wypłaty, czyli – normalka.

***

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten – użyjmy konwencji przyprawowej – pieprzony lewarek.

No stoi sobie ta pisowska Duma Narodowa, lśni tak, że z kosmosu widać (Semeniuk Olga, z pisowskiej Agencji Kosmicznej, w razie czego potwierdzi), a tu przychodzi jakiś bezczel i rozmontowuje ją (tę pisowską Dumę Narodową) zwykłym lewarkiem i to wartym marnych 50 zł!

Ja mam na to wytłumaczenie proste:

kiedy zarządzała nami ferajna z Nowogrodzkiej, to ten płot zatrzymałby kolumnę czołgów – ale kiedy zmienił się zarząd na ferajnę z Wiejskiej 12a, gwarancja na płot się skończyła.

***

Ja wiem, że wielkie projekty lubią wielkie pieniądze, a te ostatnie lubią, jak powszechnie wiadomo – ciszę, jednak nie bardzo rozumiem, dlaczego odzyskana prokuratura, nie zajmuje się panami Błaszczakiem, Kamińskim i Kaczyńskim, którzy są najoczywiściej odpowiedzialni za zrobienie (i paroletnie robienie) Ciemnego Ludu w płotowe bambuko?

Oraz za narażenie polskich żołnierzy na rany, okaleczenia, a prędzej czy później na utratę życia.
Bo czy ktoś słyszał, żeby żołnierze i funkcjonariusze otrzymali (jak to w wojsku) jasny i nie budzący wątpliwości ROZKAZ, który brzmi:

w samoobronie – strzelać!

No właśnie, jakoś w żadnym przekaziorze się tym nie pochwalili.
***

Ale żeby było konstruktywnie:

PiS, ta Grupa Rekonstrukcyjna Sanacji (nie znam autora tego przezwiska, ale pyszne!), chce nam ożenić CPK, a głupiego płotu nie potrafić zbudować.
Cóż – w porównaniu z tym, co się przytnie na CPK, że o elektrowniach atomowych nie wspomnę, to, co przycięte na płocie, to było na waciki.

Jednak nie wszystko spaprali bądź spaprać chcą:

pewnie nie zauważyliście, że gdzieś zniknął zaufany człowiek prezesa Kaczyńskiego, Glapiński (przydział służbowy – Prezes NBP).

Nie żebym tęsknił za jego słodkim pierdzeniem (to nie ja, to inżynier Czaban), ale bez niego – dziwnie jakoś.
Ale tenże Glapiński zeznał, iż zakupione przez NBP złoto, zostało podzielone na 3 części:

1/3 przechowuje Rotszyld w Nowym Jorku, 1/3 przechowuje Rotszyld w Londynie, a pozostała 1/3 jest przechowywana gdzieś w Polsce.

Z powyższego wynikają same optymistyczne wnioski:

rząd emigracyjny będzie miał z czego żyć,
pod warunkiem, że będzie słuchał Rotszylda, bo to on im będzie wypłacał kieszonkowe.

Tony złota. NBP zdradza, gdzie je trzyma

 

O autorze: Ewaryst Fedorowicz