Komunista (pod przykryciem, ale zawsze) Morawiecki postanowił
zająć się tym, co z sukcesami (mierzonymi wynikiem wyborczym) uprawia jego (oficjalny) boss Kaczyński, czyli – szczuciem.
Tym razem poszczuł dubeltowo:
na bezdusznych, zarabiających na wojnie Norwegów i na zdolnych, a chciwych informatyków.
Okazją był jego instruktaż dla pisowskiej młodzieżówki, toteż szczucie było w konwencji stosownej, czyli prymitywnej.
Reklamiarze żyją ze skojarzeń, toteż od razu skojarzył mi się inny premier, Miller mu było, który bezkarnie (oczywiście, że bezkarnie – do dziś bryluje po telewizjach, bynajmniej nie więziennych) zerwał kontrakt gazowy z Norwegami,
19 lat temu zerwał.
Używając konwencji przyprawowej, Morawiecki przypieprzył się do Norwegów, że zarabiają na wojnie.
Taki bankowiec, taki finansista zawołany, a zapomniał, że wojna służy przede wszystkim do zarabiania.
O, tacy Rotszyldowie, od wieków zarabiają na każdej wojnie – kredytując obie strony.
I ta przegrana płaci i za siebie – i za wygranego. I nikomu to nie przeszkadza.
Moja ulubiona scena z pamiętniko-sagi Marii Hutten Czapskiej ”Europa w rodzinie i czas odmieniony”:
arystokratka zastanawia się nad sensem przeprowadzki w wybrany punkt na mapie Europy, ale waha się, czy tam nie wybuchnie wojna.
Na co obecny na przyjęciu Rotszyld uspakaja:
„wojny nie będzie, dopóki ja nie dam na nią pieniędzy.
A nie dam.”
***
Zważywszy na absurdalny zupełnie kontekst tego dubeltowego ataku na Norwegię i informatyków, każdemu myślącemu (wiem, mam na myśli znikomą mniejszość) obserwatorowi nasuwa się pytanie:
po co mu to było?
No cóż, ponieważ przykrycia od co najmniej 17 września 1939 w modzie, do przykrycia mu było.
Płaskoziemcy (i ruskie onuce) twierdzą, że po to, by przykryć lucyferiański szczyt w Davos, który się tam właśnie dziś zaczął.
Wprawdzie Pan Prezydent przytomnie zdezinformował, że
Lecę dziś do Szwajcarii, gdzie wezmę udział w konferencji w Davos, która obracać się będzie wokół sytuacji związanej z wojną na Ukrainie.
Ale niejaki Internet twierdzi, że hasło tegorocznego Forum brzmi:
„Historia w punkcie zwrotnym – polityka rządów i strategie biznesowe”.
A szczyt ma miejsce w czasie największych od trzech dekad napięć ekonomicznych i geopolitycznych, gdy świat wciąż zmaga się z konsekwencjami zdarzającej się raz na stulecie pandemii – zaznaczono na stronie wydarzenia.
Przecież nie po to v-ce lucyferianin Harari, osobiście się pofatygował 2 tygodnie temu do „ten kraju”, żeby się naprawdę gruba, ba! globalna sprawa, o jakiś niedogadany szczegół – rypła.
Nic więc dziwnego, że Morawiecki w te pędy do Poznania na audiencję u Harariego się udał, zostawiając za sobą posiedzenie sejmu (co rozumiem).
***
Ale co innego davoska giełda intratnej pracy dla polityków kończących swe polityczne kariery – a co innego sprawy konkretne, dzięki którym GTW (Grupa Trzymająca Władzę, ©Rywin Lew) rozwala znany nam świat.
Otóż, to w pobliskiej Genevie, załatwia się w tym samym czasie konkrety, bo to konkrety przekładają się na szybki szmal:
ponad 100 światowych ministrów zdrowia spotka się w tym tygodniu w Genewie na pierwszym od trzech lat zgromadzeniu Światowej Organizacji Zdrowia, a ONZ-owska agencja stara się określić swoją przyszłą rolę w globalnej polityce zdrowotnej.
Przekładając to na nasze: TTP (Terrorystyczny Traktat Pandemiczny – © Ewaryst) tam pichcą.
Oh la la!
***
Ale co tam „mały, 5 milionowy kraj Norwegia” (ma tupet ten banksterski czeladnik).
Zawstydzeni Norwegowie tłumaczą się, że dochody ze sprzedaży surowców energetycznych odkładają na fundusz emerytalny, a przecież mogliby je nadwiślańskim zwyczajem – rozkraść, jak choćby OFE.
Ponieważ tupet kroczy nawet przed pychą, a ta wiadomo co wyprzedza, na miejscu Morawieckiego nie szurałbym jednak tym super zdolnym informatykom:
bo jak się wkurzą, wygrzebią ten towar, co to jeszcze wyciągnięty nie został, jak wrzucą do Internetu…
Przy nich, to szperacze z Czerskiej, co to znów przypomnieli nigdy nie wyjaśnioną sprawę nagrania o kupowaniu nieruchomości na słupy, to bezzębni oldboye…
“Turkuć podjadek”, gatunek polityka, jeden z największych szkodników w Polsce. Dobrze przystosowany do życia przy korycie, przy biurku, na konferencjach, gdzie spędza większość czasu. Larwy w formie młodzieżówki wymagają szkolenia, początkowo głupkowate, a później coraz bardziej bezczelne i pazerne. Szkoleniem zajmuje się samiec podszczuwając. Owad wszystko kradnący, dożywający od dwóch do czterech kadencji, a potem w fazie dojrzałej skaczący po synekurach.
Czy to jeszcze Polska katolicka …czy już lucyferiańska?
Mimo mnożących się prywatnych objawień i cudów eucharystycznych…czy może właśnie dlatego?
Mimo 30-letniej modernistycznej działalności RM i papolatrii?
Mimo wspaniałej historii Polski …a może nie do końca?
Ratuj się kto może !
Widzę, że swoje własne wątpliwości podniosła Pani do rangi publicznej sprawy i nieustannie drąży temat. Analiza polskiej religijności to istotny wątek i pewnie zawiera w sobie te same aspekty, które pojawiają się w Ewangelii i niezmiennie pojawiają się w historii ludzkości, dotycząc naszej natury.
Jest wojna na różnych frontach, a wojna z duchowością człowieka, wojna z kościołem, religią jest jej kluczowym wątkiem
Niewątpliwie Norwegowie są w polityce niedoscigłym wzorem moralności … od czasów Vidkuna Quislinga, Konrada Sundlo oraz Legionu SS Norge, 5 SS-Panzerdivision Wiking (“zasłużonej” w 1944r na terenie Polski), 11 SS-Freiwilligen-Panzergrenadier-Division „Nordland” i jeszcze paru pomniejszych jednostek.
Przypomniał sobie PMM naczelna myśl z PRL-u, że ówczesny, sowiecki panujący socjalizm nie jest zły, jeno trzeba dorzucić trochę pieniędzy. Skąd wziąć ? A choćby pisząc listy proszalne do Norwegów…Powiedzieć skandal w wykonaniu menela, raczej obraża menela, więc nic nie powiem.
Wstyd tak żebrać kiedy Polska mlekiem i miodem płynie otoczona wszelakimi tarczami.Czyżby premier zapomniał spiżowych słów wielkiego językoznawcy,chorążego pokoju etc.etc.etc. „Mamy zasadę – żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. A druga zasada to nie proszenie o pomoc. Oczywiście wierzymy, że zasługujemy na jakąś pomoc, ale nie będziemy o nią prosić – mówi Kaczyński
Nie chcę kupować norweskiego gazu. No dobre. To czyj gaz chcesz kupować vateuszku? I za ile?
No, a może w ogóle nie kupować, bo i po co.
A drugie. Miny tych dziewczynek uspódniconych z wyeksponowaniem powabu kolan i nóżek, no i tego kolejnego kandydata na Misiewicza. Bezcenne.
Za wszystko inne zapłacisz kartą Master Card.
No to jest akurat jasne i prawdziwe, że “nie będziemy chodzić po prośbie”, władza przez Urząd Skarbowy siłą weźmie własnym poddanym, a z kolei jak SUWEREN zarządzi, żeby utrzymywać np 3,5 mln obcych (oczywiście na godnym, hehehe, poziomie) to nie ma rady trza będzie utrzymywać. Najwyżej na onkologię nie wystarczy, no bo przecież nie na haracz do UE, albo emerytury dla ubeków albo pensje dla urzędników , to jest jasne. A jak komu mało to niech napisze do jakiegoś Norwega, może coś wyżebra ;)
Po to przecież m.in. jest VAT vateuszkowy, aby ci na zdjęciach mogli dostatnio, chociaż niegodnie żyć ;)
…poliński mężyk stanu wrzeszczy zza płota na naszego sąsiada, pięćdziesięciokrotnie większego i potężniejszego od nas “bandyci, zbrodniarze i tak dalej”. Przedtem mówił “ruski gaz”, jak by nie było przymiotnika “rosyjski”, choć prędzej by zmoczył majty niż by powiedział o czymś że jest “szwabskie”czy “jankeskie”. Ciekawe, kiedy ten niewychowany politykier powie publicznie na Chińczyków “żółtki” a na Japończyków “japsy”. I ta odrażająca postawa z rozkraczonymi nogami, pełna zarozumialstwa i arogancji. Mysz, która ryknęła.
„Mamy zasadę – żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. A druga zasada to nie proszenie o pomoc. Oczywiście wierzymy, że zasługujemy na jakąś pomoc, ale nie będziemy o nią prosić”
Morawiecki sprzeniewierza się pisowskiej ewangelii :)
Ów błazen żyje najwyraźniej w przeświadczeniu posiadania silnych gwarancji.
Nie wie maleństwo, że gwarancje nieodwołalne i bezwarunkowe, chodzą tylko w prawie bankowym, a on już dawno wykroczył poza zakres kognicji tej ustawy.
A co do tych rozkraczonych giczołów, to fakt, odrażające jest to – po prostu.
zdumiewające…
Oni są okresowo wpuszczani na te spotkania lucyferyczne np. w Davos, Bilderberg itd. gdzie mogą otrzeć się o “samego” Schwaba i skorzystać z tej samej deski sedesowej co “sam” Kissinger. To ich dowartościowuje i wracają do swych pipidówek przekonani, że są jednymi z tych, o których się otarli.
Pamiętam takiego z moich czasów licealnych, który chodził po dziedzińcu w beretce z antenką, a jakże, i ogłaszał z namaszczeniem nowe zarządzenie np. dotyczące papci: “ja i pan derechtor zdecydowalim”… Ci obecni może nie używają takiej polszczyzny, ale rozumują tak samo.
“dostałem kolejkę, dostałem kolejkę”. Już pisałem.