IDIOCI SEJMOWI i inni

Sejm Rzeczypospolitej miał wielu durni. Był w Sejmie Sebastian Florek, który – jak sam przyznał – został posłem dzięki temu, że pokazywał wcześniej w TVN tyłek pod prysznicem. Był Janusz Palikot z wibratorem i świńskim ryjem, które idealnie odzwierciedlały inteligencję posła. Był Ryszard Petru, ze swym „Świętem Sześciu Króli”. Ze stajni Ryśka jest Kamila Gasiuk-Pihowicz nierozumiejąca znaczenia słowa „inwokacja”. Była idiotka Joanna Senyszyn, którą dosadnie zdiagnozował Wojciech Cejrowski, mówiąc, że z głupkami nie ma sensu rozmawiać. Była Ewa Kopacz, której przodkowie rzucali kamieniami w dinozaury. Był Bronisław Komorowski, absolwent studiów historycznych, który przekonywał, że Korfanty lubił się z Piłsudskim. Była Wanda Nowicka, według której Bruno Schulz został spalony na stosie. Był Dariusz Joński, dla którego Powstanie Warszawski wybuchło w 1988 r. A mimo tego elektorat nie zraził się do durni, głupota w Sejmie ma się całkiem dobrze, do kroniki poświęconej idiotom dopisywane są kolejne rozdziały, a szansa zostania idiotą jest dostępna dla każdego. Nic też dziwnego, że coraz więcej posłów skwapliwie korzysta z tej możliwości.

Każdy, kto śledził batalię ws. nowelizacji ustawy o IPN musiał zdiagnozować psychiczną przypadłość trawiącą wybrańców narodu. Wobec perfidnego ataku Izraela na Polskę odezwał się chór idiotów bredzących o „niezrozumieniu treści ustawy”, a nawet o tym, że wielu Żydów nie wie, iż Polacy byli ofiarami i wystarczy przypomnieć naszym żydowskim przyjaciołom, kto ich podczas wojny mordował. Największym idiotą okazał się marszałek Sejmu: „Chcemy prawdy. Prawdy chce też strona izraelska”. „Chcemy mieć dobre relacje z Izraelem i będziemy bardzo zabiegać o to, aby te relacje odbudować” – to marszałek Senatu. Nieźle bredził Ryszard Terlecki: „Trzeba zapomnieć o złych emocjach. Musimy wyjaśnić, nie tylko w Izraelu, co naprawdę zaszło i co było naszą intencją”. Minister spraw zagranicznych kwilił: „Nasze stosunki z Izraelem to stosunki sojusznicze, bardzo dobre […] To jest incydent dotyczący nieporozumień. Jedynym powodem był problem w komunikacji, i trzeba okazać dobrą wolę wobec wrażliwości strony żydowskiej, bo w Jedwabnem Polacy zabili Żydów i tego nikt się nie wypiera”. Do stronnictwa sejmowych idiotów wpisał się Paweł Kowal: „Zgoda na Nord Stream może być skutkiem przyjęcia noweli ustawy, gdyż w polityce zagranicznej różne tematy są powiązane”. Nałożyła się na to wypowiedź głupiej sejmowej baby, że ustawa jest „głupia”. Przy czym powiedziała to po podpisaniu jej przez prezydenta RP, którego jest doradcą.

Najbardziej idiotyczne było przekonanie idiotów, że w całej sprawie chodziło o ustawę. Bo nawet największy dureń wie, że celem nie była „prawda historyczna”, lecz grabież polskiego mienia, że świadomie przyjętym celem Żydów jest maksymalne podgrzewanie konfliktów i maksymalne upokarzanie Polski. Nie dostrzegli też rzeczy oczywistej – w Izraelu przypisywanie Polakom miana „wspólników Holokaustu” traktowane jest, jako środek nacisku w negocjacjach biznesowych. I każdy mógł najprymitywniejszą intrygę przewidzieć. Każdy, ale nie sejmowy idiota. Harmonogram zachowań idiotów jest zawsze taki sam: Przy cichej, ale ewidentnej zachęcie i inscenizacji Izraela uchwalają jakąś ustawę w Sejmie. Diaspora żydowska nakręca antypolską kampanię o globalnym zasięgu. Idioci na nią reagują, czyli podkręcają medialną wrzawę. Uczeni z manufaktury antypolonizmu w PAN za tłusty grant od rządu publikują kolejne dzieło o antysemityzmie Polaków. Podyktowane przez lobby żydowskie zmiany w ustawie Sejm zatwierdza w groteskowym tempie. I mamy – zamiast ustawy zwalczającej „polskie obozy”, ustawę o zwalczaniu antysemityzmu, a zamiast ustawy broniącej Polskę, ustawę broniącą Grossa.

Inny schemat postępowania z idiotami: żydowski dziennikarz w USA ogłasza tekst. Powołując się na Olgę Tokarczuk (której książka o Polakach mordujących Żydów w XVIII wieku przetłumaczona została na angielski za pieniądze przyznane przez idiotę pełniącego funkcję posła i ministra kultury) przypisuje Polakom „polskie obozy”. Do operacji dołączają idioci w Polsce w formule „Polacy zabijali, ale i ratowali”, pocieszając się, że to tylko błąd dziennikarza. Ich największy entuzjazm wzbudza wieść, że krytyczną opinię wyraził jakiś trzeciorzędny Żyd i że gazeta zamieściła sprostowanie (petitem, na 50. stronie). Autor paszkwilu nie przeprasza, no bo musiałby sam być idiotą, żeby idiotów przepraszać. Tak robią fachowcy od idiotów dla idiotów, o których wystarczającą liczbę w Sejmie zadbali wyborcy. I jeszcze jedno – wielce zabawnie z perspektywy Żydów wyglądać musi polski Sejm, gdzie na wyścigi idioci ze wszystkich frakcji politycznych konkurują o względy Izraela i Żydów.

Nasi politycy mają wyrobiony prymitywny nawyk zwany odruchem psa Pawłowa. Na dźwięk słowa „antysemityzm” rzucają się do przepraszania. W Gdańsku rozbito szybę w synagodze. W Gnieźnie podczas XI Zjazdu Gnieźnieńskiego do kilkuset gości z całej Europy podniosłe słowa wygłosił Andrzej Duda. Połowę swego wystąpienia, w założeniu poświęconego źródłu, z którego wypływa historia Polski, poświęcił wybitej szybie: Z ogromnym bólem przyjąłem akt barbarzyństwa, kiedy ktoś rzucił kamieniem w okno synagogi w czasie modlitwy. Tak ogromnie boleję, że stało się to u nas, w kraju, w którym przez stulecia była tolerancja religijna. Z pewnością nazwą to aktem antysemityzmu, ale dla mnie to barbarzyństwo, który musimy potępić. Niespotykaną rangę nadano ceremonii, podczas której odsłonięto wstawioną szybę. W Sejmie mówiono o incydencie, jak o pogromie Żydów i początku Kristallnacht, dopóki nie okazało się, że u sprawcy zdiagnozowano chorobę psychiczną, i że kilka miesięcy wcześniej analogicznego czynu dopuścił się względem kościoła parafialnego.

Zachowanie idiotów wizerunkowi Polski wyrządziło szkody trudne do oszacowania. Kolejny strzał w stopę oddał minister spraw wewnętrznych, powołując rządowy zespół ds. przeciwdziałania propagowaniu faszyzmu, czyli do przekonywania międzynarodowej publiki, że problem jest tak poważny, że rząd zmuszony był powołać specjalną instytucję do jego zwalczania. I tu pytanie: czy nie bardziej użytecznym było powołanie zespołu do ustalenia, ilu w Sejmie jest idiotów?

Wśród europosłów jest wielu cymbałów, ale na głowę bije wszystkich Radek Sikorski. Wcześniej wygłupiał się w MSZ, a dyplomacja w jego wykonaniu przyniosła same straty. Wytłumaczeniem była kondycja psychiczna Radka. „Głupota to moja specjalność” – mógłby powiedzieć. Słowo „głupota” nie wyczerpuje jednak opisu jego dokonań. Lepsze jest w powiedzeniu: Głupi mówi, co wie, a mądry wie, co mówi. Zresztą nawet Łukaszenko, były dyrektor kołchozu zdiagnozował, że Radkowi przydałyby się konsultacje u dobrego lekarza. Tej trafnej diagnozy nic lepiej nie potwierdza, niż fotka Radka w uniformie afgańskiego mudżahedina. Chociaż ten ostatni przypadek tłumaczy to, że mudżahedinem został na zlecenie MI5, i że był „w stanie wskazującym na spożycie”, tj. na nawąchanie się jakiegoś zielska. Fizjonomia Sikorskiego to prawdziwy cymes: wybałuszone oczy, nerwowe potakiwania, buzia w ciup, głupawe uśmieszki, pokraczne miny, z których poraża twarz po­spolitego głupka. Poziom intelektualny jego wypowiedzi często graniczy z matołectwem. Wszystko na poziomie wójta Chobielina Dworu, czyli osady, której oddzielenie od wsi Chobielin załatwił sobie, gdy był ministrem, żeby „goście z zagranicy nie mieli go za wieśniaka”. Nie za bardzo wypada w tym kontekście odwoły­wać się do filozofów, ale Platon powiedział: „Mądrzy mówią, ponieważ mają coś do powiedzenia. Głupcy mówią, ponieważ muszą coś powiedzieć”. Co do mudżahedinów to na obronę intelektu Radka trzeba przypomnieć, że w lipcu 2016 Nagrodę Solidarności w wysokości 1 miliona euro przyznał Mustafie Dżemilewowi, liderowi Tatarów Krymskich, których znaczny kontyngent walczy u boku Państwa Islamskiego pod opieką tureckiego wywiadu (tego samego, który logistycznie wspiera przemieszczanie się tzw. uchodźców z Azji do Europy). Ale oprócz zgryzot, Radek pocieszyła nas przebłyskiem inteligencji. „Tym razem nie wystartuję w wyborach prezydenckich. Podjąłem decyzję, że mój start nie przyczyniłby się sprawie wyboru praworządnego i europejskiego prezydenta wolnej Polski” – powiedział podczas prawyborów w PO. Tym niemniej jego heroiczny gest nie zapobiegł kandydowaniu innych idiotów.

Co do Rafała Trzaskowskiego, to chodzi o prezydenta – jak pisał Stanisław Cat-Mackiewicz – małego żydowskiego miasteczka na niemieckim pograniczu”, zdewastowanego przecinającą go rzeką, do której przez tydzień wypływało gówno z oczyszczalni ścieków. To, że durnia mamy za włodarza stolicy, wiemy nie od dziś. Ale wiele też nam mówi o inteligencji wyborców w stołecznym mieście, a także o 10 milionach głosujących na niego w ogólnopolskich wyborach. Prezydent Warszawy podał nazwiska kobiet nominowanych w konkursie Warszawianka Roku. Wśród nich znalazła się… Marta Lempart. Jak to uzasadnił? Wyjątkowa kobieta, mądra, nasz autorytet i nasza duma – napisał na Facebooku. Pomijając to, że już samo uznanie Lempart za kobietę to czysty idiotyzm, przypomnijmy, że w jednej z jej parad wzięło udział 80 tysięcy osobników płci żeńskiej. I kto by pomyślał, że w takim „małym żydowskim miasteczku” może być aż tyle idiotek.

Rafałek i tak nie przebił Bronka. A Bronkowi nie ustępuje aktualny prezydent zwany, nomen omen, Duda. We wrześniu odbywa się „narodowe czytanie”. W tym roku okazało się nie narodowe, lecz obrzydliwe i antykatolickie. Centralna uroczystość z udziałem prezydenta i jego połowicy Agaty Kornhauser-Dudy odbyła się w Ogrodzie Saskim w Warszawie. Dudzie dano do przeczytania fragment dramatu „Moralność pani Dulskiej”, autorstwa Gabrieli Zapolskiej. Nie tyle pisarki co aktoreczki znanej z postaw antykatolickich, we wszystkim antyklerykalnej, zafascynowanej nie kulturą Polaków, lecz Żydów, szukającej wszędzie antysemitów, autorki książki „Antysemityzm” (na premierę której rozesłała zaproszenia w jidysz). W konserwatywnym Krakowie zasłynęła z tego, że gdy była w pozamałżeńskiej ciąży złapała syfilis, a niemowlę unicestwiła oddając do przytułku, gdzie zmarło na syfilis. Żeby było jeszcze głupiej, Duda skierował do uczestników przesłanie: To wyjątkowy utwór, który piętnuje obłudę i zakłamanie (…), ale przede wszystkim uniwersalne przesłanie moralne, które w imię uczciwości i sprawiedliwości każe potępiać złoCzytanie prowadzi, podlegające Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, które na swej stronie internetowej pisze: Głównym celem jest wzmacnianie kulturowej i narodowej wspólnoty Polaków poprzez dobór kanonicznych utworówI tu uwaga – zadziwia maniera nazywania wszystkiego „narodowym”, artystyczne prowokacje w „narodowych” teatrach utrzymywanych przez ministerstwo „dziedzictwa narodowego”. Ostatnio „narodową kwarantannę” i „narodową strategię szczepień” zadekretowali „narodowcy” z Sanepidu o „narodowych” nazwiskach Simon, Pinkas i Horban. A może w tym wszystkim chodzi o jakiś inny naród? A może każdy Polak powinien unikać takich narodowych imprez z udziałem takiej narodowej pary tak, jak Żyd unika święconej wody? Kto Dudzie podpowiedział lub nakazał udział w imprezie? Rabin Schudrich, bez spotkania z którym Duda nie może wytrzymać nawet dnia? Jeśli tak, to Dudę wystrychnięto na dudka. I czy w tym kontekście nie warto rozważyć, aby w odniesieniu do relacji rabin-szabesgoj, wzorem terminu „oficer prowadzący”, stosować termin „rabin prowadzący”? Bo, jak widać, w Polsce każdy znaczący polityk ma takowego.

Nie prowadził żadnej kampanii. Nie wywiesił żadnego plakatu. Nie zwołał żadnej konferencji prasowej. Przejechał staruszkę na pasach i czmychnął z miejsca wypadku. Nie przedstawił żadnego programu. Tylko w TVN wygłosił swoje credo wyborcze: „Polacy brali udział w Holokauście […] Więcej Polaków mordowało niż pomagało”. I … dostał 200 tysięcy głosów. Wołodia Cimoszewicz, potomek sowieckiego kolaboranta, dzięki kretynom zamieszkującym „tenkraj” był już posłem na Sejm, ministrem spraw zagranicznych, ministrem sprawiedliwości, marszałkiem Sejmu i premierem „wszystkich Polaków”. Trzeba by całej strony, by wymieniać funkcje, jakie z woli ludu zasiedlającego Warszawę, miasta wyjątkowo przez żydokomunę poszkodowanego (ale i wyjątkowej kumulacji kretynów) pełnił spokrewniony z bandytą Jakubem Bermanem, Marek Borowski. Posłanka Klaudia Jachira w polskim Sejmie oświadczyła, że wstydzi się za to, że jest Polką. W tym miejscu wypada serdecznie pogratulować wyborcom z warszawskiego okręgu Nr 19, w ilości 6 434 sztuk, za wybranie takiej idiotki do Sejmu. I czy nie miał racji George Orwell twierdząc: „Ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów, nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami”? I czy nie ma racji w stwierdzeniu, że największymi idiotami są wyborcy idiotów?

W poniedziałek 13 września w radiowych Sygnałach Dnia wiceminister zdrowia Waldemar Kraska rzekł: Mamy 269 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, ale jeśli porównamy to z poprzednim poniedziałkiem, to jest wzrost o 47 procent. Pandemiczny minister Adam Niedzielski ogłosił „czwartą falę”. Powód? „Przeskalowanie dynamiki tygodniowej”, wzrost zakażeń o całe 50 procent. Pojęcie przyrostu procentowego sprawia spory kłopot nie tylko uczniom szkoły podstawowej, ale i ministrom. Jeśli wczoraj jeden klient ukradł batonik w sklepie, a dzisiaj dwóch, to o ile procent wzrosła przestępczość w Polsce? O 100 procent – odpowiadają uczniowie. Ale czy taką miarę można uogólnić na całą populację, gdy mowa jest nie o San Marino, ale o kraju, który zamieszkuje prawie 40 milionów, i w którym zaczyna się właśnie coroczny jesienny sezon przeziębień? Obaj ministrowie przegapili okazję sprzed miesiąca: jedno zakażenie w poniedziałek, 3 zakażenia po tygodniu i… 300-procentowy wzrost nowych przypadków. Krasce matematyka sprawiała w szkole spore kłopoty, ale Niedzielski studiował na SGH metody ilościowe i systemy informacyjne. Uzyskał też w PAN tytuł doktora nauk ekonomicznych!

Co do idiotów ekonomicznych. Małgorzata Kidawa Błońska wyjaśniała zniknięcie pieniędzy z OFE: To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań. Nakazane przez TSUE zamknięcie kopalni Turów nie tylko pozbawi prądu cały Dolny Śląsk, ale zlikwiduje 50 tysięcy miejsc pracy. Pierwsze reakcje tubylczej elity były przerażające: zamknąć! Najbardziej jednak przeraża, że przekaz taki padł z ust wicemarszałek Sejmu i niedoszłej prezydent RP. Kopalnię Turów trzeba wygaszać (…) Jeśli są kary, to trzeba je płacić. O tym, że trzeba odejść od węgla, wiadomo i trzeba się do tego przygotować. Trzeba pokazać, że nam na tym zależy, rozmawiać i szanować inny kraj” – oświadczyła, strojąc przy tym głupawe miny. Joanna Mucha, ekonomistka po studiach na Uniwersytecie Warszawskim, mówiła o zaproponowanym w trakcie konwencji wyborczej PO systemie podatkowym: „projekt bardzo innowacyjnego systemu podatkowego, który będzie dramatycznie prosty (…) natomiast jest on dość skomplikowany, by wyjaśnić, o co chodzi”. I czy nie miał racji Andrzej Lepper, który kiedyś prezesa NBP, niejakiego Balcerowicza nazwał „idiotą ekonomicznym”?

Dla inżyniera elektryka Krzysztofa Tchórzewskiego, przewodniczącego Rady Doradców Politycznych przy premierze, Prąd nie podrożał, bo więcej zarabiamy. Kiedy patrzy się, w jaki sposób premier zarządza tzw. pandemią, zadajemy sobie pytanie, jakim cudem Bank Zachodni WBK nie upadł pod jego kuratelą. Wytłumaczenie może być dwojakie: albo wraz z objęciem stanowiska premiera gwałtownie zgłupiał, albo też w Banku był tylko figurantem. „Szerzenie prawdy o Holokauście to nie tylko zadanie Izraela. To również zadanie Polski” – ekonomista z niego marny, co można zrozumieć, ale że idiota, to już nie. Bo czy magister historii może nie znać mądrości Aleksandra Fredry: „Naród, który nie zna i nie dba o własną, a troszczy się o cudzą historię, o cudze mity, skazany jest na zagładę”?

Perełek” głupoty (no i zaprzaństwa) nie brakowało podczas debaty w Sejmie nad stanem wyjątkowym. Wszystkich jednak przebiła Hanna Beata Gill-Piątek. Płaczliwie opowiadając o afgańskich dzieciach, które zatruły się w lesie muchomorem, zrzuciła winę na rząd polski. Dlaczego? Dzieci były głodne, bo rząd ich nie nakarmił, dlatego jadły muchomory. Kiedy była w partii Biedronia wsławiła się poselskim postulatem usunięcia z hymnu narodowego nazwiska Stefana Czarneckiego, bo był „zbrodniarzem wojennym”. Dał się bowiem we znaki kozackim zbirom, którzy mordowali polskich jeńców wojennych. W Radiu Z zagościła inna wybitna intelektualistka Agnieszka PomaskaMożna powiedzieć, że jeśli chodzi o wybitne osobistości, to mamy w Platformie klęskę urodzaju. Czasem widzimy rywalizację, ale mamy wspólny cel. Miała oczywiście na myśli takie tuzy intelektu, jak: Szczerba, Nitras, Kierwiński. „Klęskę urodzaju” w PO potwierdziła zdaniem: „Winniśmy Niemcom wdzięczność. To największe i najbogatsze państwa UE podzieliły się z takimi krajami jak Polska dostępem do szczepionki. To dlatego w takich krajach jak w Niemczech szczepienie nie idzie tak dobrze, jak by mogło”.

Sylwia Spurek przedstawiła w PE postulat, który nawet w tym cyrku wywołał sporo zamieszania. Chce, by do 2023 r. zakazano… wędkarstwa. Jeśli chcemy budować kulturę praw zwierząt, nie możemy stosować taryfy ulgowej dla wędkarstwa – tłumaczyła. Jej inteligencję podważyli nawet towarzysze partyjni. W czoło pukali się niemieccy Zieloni. 20 września ulicami Szczecina maszerowali aktywiści LGBT. Nonsensów było wiele. Nie zawiodła też Sylwia. Zanim zabrała głos zapowiedziano, że przemawiać będzie „doktora”. Później było już tylko gorzej. Femiweganka, jak sama się nazywa, „upomniała się” o prawa… zwierząt pozaludzkich: „Dzisiaj idę z tęczowym banerem ‘Vegans for LGBTIQ’, bo jest jeszcze jedna grupa, o której musimy pamiętać – zwierzęta pozaludzkie (…) nie ma praw człowieka bez praw zwierząt; nie ma praw zwierząt bez praw człowieka”. Spore poruszenie wywołała też protestem w sprawie braku paszy wegańskiej w unijnych stołówkach. Wcześniej postulowała zakaz jedzenia mięsa, bo „wszyscy jesteśmy zwierzętami”, i żeby najpóźniej, bo w 2040 r., miał zacząć obowiązywać pełny zakaz hodowli zwierząt. Dosadnie zdiagnozował to Paweł Kukiz: Cóż, skoro tak, to proponuję, aby poszerzyła swój postulat i zażądała wprowadzenia unijnego zakazu wzajemnego zjadania się przez wszystkie zwierzęta. Na początek w Polsce. A jeśli się do tego Polska nie dostosuje to ubłagać proszę w TSUE wyrok obciążający nas karą miliona euro dziennie aż do czasu, gdy koty przestaną jeść myszy a szczupaki płotki. Swoją drogą warto byłoby poznać nazwiska profesorów Uniwersytetu Łódzkiego, przed którymi Spurek obroniła rozprawę doktorską. A co do profesorów – profesor Magdalena Środzina z domu Ciupak wystąpiła z postulatem nadanie statusu obywatelskiego dla zwierząt, a profesor Gerard Labuda powiedział: „Odsetek idiotów wśród profesorów jest taki sam jak wśród woźniców”.

Anna Maria Żukowska wprost wychodzi z siebie, żeby udowodnić, że jest głupia. Najwyraźniej uważa, że tydzień bez palnięcia jakiegoś idiotyzmu jest tygodniem straconym. Było już o tym, że dobrowolna praca to niewolnictwo, ale to nic w porównaniu z ostatnim wyczynem. Poszła do TVP, gdzie porównała zbrodniarzy z UPA do żołnierzy wyklętych. Stawiając znak równości między jednymi i drugimi, powiedziała: My przez wieki kolonizowaliśmy dzisiejsze Litwę, Białoruś, Ukrainę,  Słowację. Internauci nazwali ją debilką. Ale to chyba zbyt duży komplement. Mówi się „głupi jak but”. Pora pójść dalej i wprowadzić nowe porównanie – „głupi jak Żukowska”. A gdzie taka wiedzę „posiadła”? Była redaktorką w biuletynie żydowskiej młodzieżówki „Jidełe”.

Kilka innych aktualności z kategorii „Sejmowi idioci”. Służba zdrowia w rozsypce, inflacja szaleje, Śląsk nawiedzają nawałnice, a premier kraju mlekiem i miodem płynącego wysyła pomoc do najbogatszego państwa Europy… do Niemiec. W reakcji na polecenie Niemiec? Z nadgorliwości? Udzielił pomocy państwu, które przy pomocy Brukseli ingeruje w wewnętrzne sprawy naszego kraju w nadziei, że Niemcy zmienią podejście do jego rządu? I jedno i drugie świadczy o jego wyjątkowej głupocie i potwierdza oceny, że Polską rządzi frajer. Prosta kobiecina, marszałek Sejmu Ewa Witek ogłosiła: „u nas obostrzenia mniejsze niż w Niemczech”, wygadując się tym samym, że w wytwarzaniu pandemicznego zagrożenia rząd małpuje Niemcy.

Kaczyński spowodował wygraną Bidena, żeby odwrócić uwagę od protestów polskich kobiet” – to słowa Dariusza Rosatiego, w PO uznawanego za finezyjnego dyplomatę. Tweet był tak idiotyczny, że wielu uznało go za tzw. fake i przyjęło z rozbawieniem. Nie był to jednak żart, lecz opinia na serio. Rosatiemu sekundował Donald Tusk  spotkanie Salvini-Orban-Morawiecki określił, jako „Sojusz proputinowski”. W tym samym czasie atmosferę zagrożenia podgrzewał, co prawda nie poseł, ale idiota lansujący w TVN posłów idiotów, Piotr Kraśko. Naród wstrzymał oddech i zamarł z przerażenia, gdy postawił w stan alarmowy całą Polskę przełomową, przygważdżającą informacją: na stacjach Orlenu można kupić hot dogi. W nich są parówki. Pytanie: skąd się tam biorą? Z początku wszyscy myśleli, że chodzi o salmonellę. Okazało się jednak, że chodzi o dostawcę. Otóż 7% parówek dostarcza do stacji Orlenu mała rodzinna firma z Myślenic, gdzie urodził się prezes Orlenu. Kraśce sekundowała „Wyborcza” – zatrwożona i oburzona poinformowała, że prezydent Duda zasadził drzewo w nadleśnictwie, którego jeden z pracowników był podejrzewany o kłusownictwo.

Dużo dzieje się w kręgach PiS – 30 sierpnia Mariusz Kamiński spotkał się z 53 policjantami, którzy wyjeżdżali na Litwę. „Szanowni funkcjonariusze, za chwilę wyruszacie do niezwykle ważnej, trudnej misji. Jedziecie tam na zaproszenie rządu litewskiego, który zwrócił się do naszych władz z prośbą o wsparcie bezpieczeństwa państwa litewskiego. Będziecie tam wspierali działania związane z bezpieczeństwem, z ochroną niepodległości i suwerenności granic naszego sąsiada” – powiedział. A wszystko to w czasie, kiedy polska granica z Białorusią okazała się dziurawa, kiedy funkcjonariusze Straży Granicznej odnotowali ponad 5,5 tysiąca prób nielegalnego jej przekroczenia, i kiedy 2 tysiącom funkcjonariuszy SG ściągnięto na pomoc 2 tysiące żołnierzy Wojska Polskiego. Ale na tym nie poprzestał – zgodził się na żądanie Niemiec, aby granicę na Odrze zabezpieczały wspólne patrole polsko-niemieckie.

Coś musi być „na rzeczy” w przypuszczeniach, że rolą rycerzy Okrągłego Stołu (czyli bolków-bis, tylko trochę inteligentniejszych) było takie zmanipulowanie Polaków, żeby, nie daj Boże, nie wybrali sobie jakiegoś mądrego przywódcę. Przyjmując taką hipotezę, decyzje kadrowe naczelnika PiS mają sens. Bo czyż Morawiecki i cała rządowa ferajna to nie niedouczone, wiejskie głupki? Dotychczas można było podejrzewać, że cynicznie gra Polską, żeby „dorobić się” jakiejś synekury (tak, jak Tusk; tylko nie w UE, lecz w Banku Światowym). Tymczasem pojawia się coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że jest po prostu głupi, że naprawdę uwierzył w wiatraki, w CO2, w pandemię. I nie przestał w to wierzyć nawet wtedy, gdy kazali mu zamknąć Turów.

A może przyczyna tkwi w tym, że Kaczyński, zamiast pogonić antypolską swołocz, podzielił się z nią władzą? A ta, rozbestwiona bezkarnością, bryluje w Sejmie, bezczelnie poucza o praworządności, pichci antypolskie odezwy, kolaboruje z Niemcem i Żydem, pluje Polakom w gębę, a ci ich jeszcze za to wybierają do Sejmu. Do tego dochodzi to, że byle Pepiczek (nie mówiąc już o Łukaszence) ogrywa ich, jak dziecko w piaskownicy. Prawdziwym dramatem jest także to, że jeszcze głupsza jest cała totalna opozycja, i że obca agentura wpływu złożona jest z samych idiotów.

Nieodzownym elementem scenariusza rozbiorowego (żeby użyć słów Grzegorza Brauna) musi być postępująca kompromitacja państwa polskiego. Starożytny mędrzec chiński nakazywał tępić idiotów u siebie, ale zdecydowanie popierać ich u adwersarzy. Po tę broń nie wahają się sięgać sąsiedzi Polski (w tym ci z Jedwabnego), i idąc za chińską nauką zawsze wspierają najgłupszych. Mędrca podobnego do chińskiego mieliśmy u siebie – w referacie wygłoszonym w Krakowie, w kwietniu 1946, na posiedzeniu egzekutywy Komitetu Żydowskiego, Jakub Berman nakazywał „popierać na odpowiednie stanowiska tylko jednostki mierne”. I dziś można odnieść wrażenie, że w całej tej krzątaninie na polskiej scenie politycznej chodzi wyłącznie o wymianę jednych idiotów na drugich.

Nasi sąsiedzi w czasach przedrozbiorowych „polskim sejmem” nazywali bezładne gadanie. I dziś idiom ten jest w obiegu. I dziś nie można liczyć na posłów, że coś dla Polski zrobią. Ale na szczęście Polacy potrafią działać bez Sejmu, i jeśli chcą odzyskać wiarę w swoje państwo, to muszą pozbyć się idiotów, wymieść z Sejmu żelazną miotłą do gołej ziemi to zidiociałe towarzystwo, ludzi nie tylko nie myślących po polsku, ale nie myślących w ogóle.

A na koniec chciałoby się powiedzieć: Polska nie jest biednym, pustynnym krajem. Polska nie jest nękana przez kataklizmy. Jedynym kataklizmem, jaki gnębi Polskę od lat są idioci przy władzy.

Krzysztof Baliński

dakowski.pl

___________________________________________________________________________________________________

Ilustracja w ikonie wpisu: Grandville, właśc. Jean Ignace Isidore Gérard – francuski grafik, karykaturzysta i ilustrator oraz artysta fantastyczny.

O autorze: Redakcja