Maciejewski:Przedstawianie rotmistrza jako wzór do naśladowania jest jakąś aberracją

Znany ze swych kontrowersyjnych opinii bloger, podpisujący się jako Coryllus (corylus z łac. leszczyna) zabrał na swym portalu o wdzięcznej nazwie “szkoła Nawigatorów” głos w sprawie szeroko pojętej promocji postaci najbardziej znanego w środowiskach patriotycznych Żołnierza Wyklętego.

Zanim przejdę do przedstawienia jego stanowiska i mojej polemiki z nim opiszę w kilku słowach samego autora. Otóż Maciejewski uważa się za konserwatywnego, wierzącego katolika i rzeczywiście wiele z jego poglądów mieści się  w uniwersum poglądów, które uznalibyśmy za charakterystyczne dla tejże grupy. Blog Maciejewskiego pisany jest z pewną dozą gawędziarskiego talenciku i sama chętnie, choć niezbyt często zaglądam na niego w wolnych chwilach. Samą postać, mimo dość surowej opinii, którą z biegiem czasu wyrobiłam sobie na jej temat, darzę pewną sympatią, gdyż ma ona niezaprzeczalne zalety. Nie da się też ukryć, że autor ten jest bardzo popularny, jak na blogera, a popularność tą zawdzięcza, jak sądzę, po części swej purytańskiej wręcz pracowitości i bzikowi historycznemu, a po części chaotyczności swej osobowości, która zaskakuje i przykuwa uwagę czytelnika. Kiedyś sądziłam, że w tym szaleństwie dygresyjnym, Coryllus częstokroć nie trzyma się głównego wątku w swoich wpisach, jest jakaś metoda, dziś sądzę, że najczęściej tą metodą jest po prostu niemal kobiecy chaos w głowie Maciejewskiego, w której wszystko łączy się ze wszystkim. Nawet jeśli jego ciekawe dygresje można jakoś powiązać z tematem głównym, to częstokroć czytelnik musi się mocno nagimnastykować, aby wykoncypować czemu autor uznał za konieczne wspomnieć o danej rzeczy w tym właśnie miejscu. Skojarzenia są tak luźne, że najpewniej i najczęściej nie kryje się za nimi żadna tajemnicza mądrość, której zapewne wielu się doszukuje w jego wypowiedziach i tym samym, ze szlachetnej potrzeby odnalezienia “mistrza” uznaje “wyższość” inteligencji autora. Stąd też bierze się niemalże kult właściciela “szkoły” i brak jakiejkolwiek polemiki z głupotami, które nieraz wypisuje. Innymi słowy zainteresowanie Maciejewskim utrzymuje się na zasadzie supozycji: tam gdzie ciemno, tam musi być jakaś wielka głębia. Problem z tym, że wielu się na ten trik łapie, bo jak tu udowodnić, że głębi tam nie ma, skoro autor nie jest chętny do jej jasnego wyartykułowania. Maciejewski rządzi swym portalem despotycznie i nie znosi słowa sprzeciwu czy też konstruktywnej krytyki, toteż polemiki z przewodnikiem duchowym, zacnych aczkolwiek w większości kulejących z logiki wyznawców Maciejewskiego nie uświadczysz. Rzucą się tobie od razu do gardła, za to że śmiesz obnażać płytkość i błędy wywodu ich guru. Dlatego też jedyną szansą, aby odpowiedzieć na bzdury głoszone przez Coryllusa jest opisanie ich na własnym blogu, nie funkcjonującym na stronie należącej do autora.

Przedstawmy więc najistotniejsze wątki z tekstu Maciejewskiego na temat popularyzowania wiedzy o rotmistrzu Pileckim w Polsce i na świecie:

Wielokrotnie wypowiadałem się krytycznie przeciwko formule jakiej używa się mówiąc i pisząc o Pileckim. Uważam bowiem, że sprzedaż tej postaci i jej reklama na zachodzie, nie ma najmniejszego sensu. Nie tylko dlatego, że cierpienie i poświęcenie to mało chodliwy towar. Także dlatego, że ludzie, którym chcemy tego Pileckiego wcisnąć nie są spasionymi durniami, którzy nie rozumieją roli Polski w historii. To są cyniczne bydlaki, doskonale wszystko rozumiejące. I mowy nie ma, żeby poparli choć jednym słowem kogoś takiego jak Pilecki. Przedstawianie zaś rotmistrza jako wzór do naśladowania dzieciom, jest jakąś aberracją. Czyni się to jednak bez przerwy, z wielkim uporem. Myślę, że nie stoją za tym żadne szlachetne intencje, ale po prostu parę osób, które z Pileckiego zrobiły samograj nie może zaprzestać tego lansu, bo przesunięci zostaną do zadań mniej wdzięcznych. Nie można mówić dzieciom, że mają być jak Pilecki. Jeśli ktoś to robi, to znaczy, że jest w najlepszym razie, bardzo głupi. Programy o Pileckim nie są odrabianiem lekcji historycznych, jak się może komuś wydawać. Są zabawą w wojnę bez wojny.

Zgadzam się z pierwszą częścią, choć nieco bym ją zmodyfikowała. Otóż “rasa panów” dobrze wie, że Pileckiego nie da się pogrzebać na śmietniku ludzkiej pamięci, to niemożliwe, gdy mamy do czynienia z człowiekiem takiego kalibru. Wiec muszą zadbać o to, by go sprzedać w formie “wykastrowanej”, przykładem takiego propagandowego “myku”, było wykastrowanie św. Augustyna przez KK tuż po tym jak Augustyn zamknął oczy. Chodzi oczywiście o odrzucenie predestynacji. Św. Augustyn nie jest św. Augustynem bez koncepcji predestynacji. A Pilecki nie jest rotmistrzem Pileckim, bez Polskich korzeni, bez Polskich więźniów w Auschwitz, bez POLSKIEGO RUCHU OPORU W AUSCHWITZ, bez faktu, że całe swe życie w dwudziestoleciu międzywojennym (zakładając własną mleczarnię) poświęcił na nierówną walkę z talmudystami przejmującymi nieuczciwie POLSKĄ GOSPODARKĘ (jeden z nich tak się przyzwyczaił do wydzierżawionego mu przez ojca rotmistrza majątku w Sukurczach, że Witold Pilecki musiał się z nim długo procesować w sądzie o jego odzyskanie) i bez rotmistrza Pileckiego, zamordowanego przez komunistycznych TALMUDYSTÓW! Rotmistrz nie jest rotmistrzem także bez faktu, że chronił biednych POLSKICH żydów, przed ŻYDOWSKIMI SZMALCOWNIKAMI, a jak wiadomo, o tym talmudyści wspominać nie będą. To NASZYM ZADANIEM, ŚWIADOMYCH POLAKÓW, JEST UCZYĆ TEGO POLSKIE DZIECI! Nikt za nas tej roboty nie wykona! Na pewno nie wykona jej rząd okupantów zajmujących stanowiska na Wiejskiej. Nie liczyłabym też w tym względzie na Konfederację. To jest apel do nauczycieli szkół wszelakich i do rodziców, aby sami poznawali PRAWDZIWĄ HISTORIĘ i tejże uczyli wszystkich tych z którymi mają kontakt i mają na nich wpływ – w szczególności nasze dzieci i młodzież.

Co do drugiej tezy Maciejewskiego, w pewnym sensie się z nią zgadzam. Rotmistrz Pilecki miał niezwykłą łaskę, on się taki urodził. Jak ktoś nie ma takiej łaski, to nigdy taki nie będzie, ale nie zaszkodzi nigdy próbować zostać najlepszą wersja siebie. Można się zastanawiać, co Maciejewski miał na myśli, mówiąc o tym, że dzieci nie powinno się uczyć tego, aby były jak rotmistrz Pilecki. Można sądzić, że Maciejewski, chce uchronić młodych Polaków przed męczeńską śmiercią za ojczyznę. Może według niego, nie ma to żadnego PRAGMATYCZNEGO sensu, bowiem Maciejewski jest zapalonym pragmatystą. Problem w tym, że pragmatyzm zawsze był przeciwny chrześcijańskiej wizji świata. Pragmatyzm to odsuniecie od klasycznej definicji prawdy i dobra, charakteryzował on mocno amerykańskich purytanów i źle się to skończyło. To dziwne, w tym kontekście, że Maciejewski nie wytyka ludziom, aby nie uczyli dzieci naśladowania Chrystusa. Czy ofiara Chrystusa była pragmatyczna? Oto jest pytanie. To są takie “aporie” chrześcijańskiego pragmatysty, których on nie dostrzega. Wieczna sprzeczność, która go konstytuuje. Czy mamy działać pragmatycznie, to jest skutecznie, czy mamy działać zgodnie z przykazaniami? I jeszcze jedno, nie mniej ważne pytanie: jakich skutków oczekujemy?

Maciejewski uzasadnia swoją tezę, którą oznaczyłam jako “drugą”, następującymi słowami (pisownia oryginalna):

Dlaczego ja piszę takie okropne rzeczy? Czynię to albowiem przeczytałem życiorys Naftalego Frenkla. Jak myślicie ilu parlamentarzystów europejskich wie kim był Naftali Frenkl i czy jest ich więcej niż tych, którzy świadomi są kim był Pilecki? Myślę, że wśród polityków europejskich, a także amerykańskich, wśród biznesmenów także, świadomość postawy i czynów Naftalego Frenkla jest powszechna. Jestem też pewien, że jego życiorys został dokładnie przeanalizowany przez różne poważne ośrodki i jest elementem jakichś szkoleń, z których wychodzą ludzie przejmujący stery władzy na Ziemi. Dlaczego wobec tego my nie studiujemy tego życiorysu, a zamiast tego słuchamy o poświęceniu Pileckiego? Bo nie mamy nawyku odrabiania lekcji historii. Wolimy grać w piłkę na podwórku. Nie dziwmy się jednak potem, że kierują nas do OHP, a nie na poważne studia. Granie w piłkę jest przyjemne i można udawać Messiego, a koledzy będą udawać, że w to wierzą. Odrabianie lekcji zaś było i jest nadal, dla wielu uczniów, udręką, której nie mogą znieść. Dlatego uciekają ze szkoły i z domu, oddając się różnym fantasmagoriom. Zychowiczowi na przykład wydaje się, że prowadzi polityczne analizy. W istocie jednak gra w tak zwane jedynki, czyli próbuje trafić piłką w mur, na którym Bartosiak wyrysował kredą zarys bramki. No dobrze, ale wracajmy do Naftalego. Jak pewnie wszyscy wiedzą, ale na wszelki wypadek przypomnę, był on twórcą systemu Gułag. Trafił na Sołowki jako więzień, w zasadzie nie wiadomo za co, a widząc jak działa system postanowił go udoskonalić. Napisał skargę na to, że nieefektywnie wykorzystuje się pracę więźniów i trzeba to zmienić. Skargę wrzucił do skrzynki życzeń i zażaleń, a ta została z miejsca powieziona do Moskwy i znalazła się na biurku Henryka Jagody. Ten wydał polecenie, by Naftalego sprowadzić do stolicy, a kiedy już to uczyniono, postawiono go przed samym Stalinem. Ten zaś polecił byłemu więźniowi, zbudowanie efektywnego systemu obozów pracy. No i z więźnia został Naftali najważniejszym dozorcą w całym systemie penitencjarnym ZSRR. W opisach jakie możemy znaleźć w wiki podkreśla się przede wszystkim ekonomiczny i biznesowy charakter jego misji. Uwagę zaś od spraw istotnych odwraca się pisząc o tym, że nie wiadomo gdzie dokładnie urodził się Naftali, czy na Węgrzech, czy może w Turcji, czy też w Hajfie. To oczywiście nie ma żadnego znaczenia, a służy temu jedynie, by oderwać nas od odrabiania lekcji i skłonić do gry w piłkę na podwórku.

Czy na całym bożym świecie jest ktokolwiek, kto wierzy w te, z całą powagą zapisane w Wikipedii brednie? Nie ma nikogo takiego. Nawet Zychowicz z Bartosiakiem w to nie wierzą. Dlaczego jednak nie wskazują na Naftalego i nie przeciwstawią w jakimś programie jego postawy postawie Pileckiego? Wtedy moglibyśmy na serio odrobić jakieś lekcje, z których zrozumielibyśmy bardzo wiele. Moglibyśmy też zająć się opracowywaniem strategii, która pozwoliłaby nam ocaleć, w czasach kiedy ktoś znów zapragnąłby zbudować ekonomiczny system więzień, gdzie pracują najzdolniejsi, niewinni ludzie, systemowo pozbawiani godności i podmiotowości. Nie czynimy tego, ekscytując się bohaterstwem idącym na zmarnowanie, idiotycznymi wierszykami o kamieniach rzucanych na szaniec i podobnymi głupstwami. A gdzieś tam, w Hajfie czy Budapeszcie, dorasta już może kolejny Naftali Frenkel. Bo nie łudźcie się, że pomysły, które wdrażał on w życie zostały zapomniane, albo, że unieważniła je technologia. One są ciągle żywe. Były żywe już w czasach kiedy Arabowie obsadzili wojskiem Wzgórza Maurów w Prowansji i są żywe nadal. Przekonuje mnie o tym spis treści w książce Chrześcijanie przeciw krucjatom.

Jest to jednak racja, jak to często bywa u Coryllusa, częściowa. Dlaczego nie uczymy się w szkole o rtm. Pileckim i Frenkelu? Bo rządzą nami potomkowie Frenkela, ot dlaczego. A kiedy zaczną w szkole mówić o rotmistrzu Pileckim? Kiedy umrą jego dzieci. Wtedy się zacznie piekło kłamstw i niedopowiedzeń. O Frenkelu nie będą uczyć “bydła” nigdy.

Oczywistym jest też, że Maciejewski jest w błędzie, co do swojej oceny potencjału estetycznego “cierpienia”. Gdyby bohaterstwo, takie jakim wykazywał się nie raz rotmistrz Pilecki było niechodliwym towarem, to talmudyści, nie grzaliby tu aż z Unhollywoodu (nieświętego lasu), aby wykiwać rodzinę rotmistrza. Wymieńmy kilka kasowych przykładów: “Gladiator”, to piękny film o bohaterstwie, patriotyzmie i honorze (pomijam znowu wątki propagandowe). 300 Spartan to piękny film. “Pasja” to piękny film. A nie ma nic bardziej pięknego, niż prawdziwy bohater z krwi i kości, tak jak nie ma większej miłości niż ta i większego piękna niż to, którego świadectwem jest  poświecenie własnego życia w zamian  za życie przyjaciół.

I to “naśmiewanie się” z Zychowicza, kiedy postawa Maciejewskiego niczym się tu od postawy Zychowicza nie różni. O ironio nie różni się tu nawet od postawy i osądu rotmistrza Pileckiego. Pilecki był PRZECIWNY POWSTANIU WARSZAWSKIEMU, ale nie mógł zostawić tych biednych dzieci na pastwę losu, sumienie mu nie pozwalało. To był wybór tragiczny.

Pytanie czy rotmistrz postąpiłby lepiej gdyby został z Andersem we Włoszech i ściągnął tam rodzinę? To tak, jak gdyby pytać o to czy Chrystus postąpiłby lepiej zaprzeczając temu, że jest synem Boga i unikając krzyża? Maciejewski nie zadaje otwarcie tego pytania, ale pośrednio, swoją postawą podważa sens tej ofiary, a może jego zdaniem, jedynie dla Chrystusa miało to pragmatyczny sens, bo Chrystus osiągnął zamierzony skutek. A skąd Maciejewski wie czy rotmistrz Pilecki nie osiągnął zamierzonego skutku? Nie osiągnął jedynie tego skutku, który Maciejewski uważa za godny realizowania. Otóż nie kochamy tych, którzy byli pragmatyczni, tylko tych, co byli niezłomni, bo ci ostatni dali świadectwo chwały Bożej. Rockefeller może mieć całe królestwo tego świata, ale jednego nie zdobędzie nigdy. Nigdy nie posiądzie miłości. I za to jest potępiony. Wątpię w to, że Maciejewski tego nie rozumie, on po prostu ma inny charakter. On by nigdy tak nie postąpił i dlatego innym też to odradza. Czy jednak jest bardziej “pragmatyczny” od Pileckiego? Pragmatyzm można definiować różnie. Pragmatyzm może dążyć do opanowania królestwa wewnątrz-światowego, albo niebieskiego, ale chyba nie do obu na raz.

PS Jeszcze jedna, ciekawa do dyskusji kwestia. Otóż coraz częściej w artykułach dotyczących Rotmistrza, miedzy innymi w polskojęzycznej encyklopedii WICCA, pojawia się fraza: “Autor raportów o holokauście”. Co jest kompletną BZDURĄ, Rotmistrz Pilecki, jest autorem RAPORTÓW Z AUSCHWITZ O POLSKIM RUCHU OPORU ORAZ O TYM JAK NIEMCY MORDOWALI POLAKÓW, a dopiero w następnej kolejności znajdują się tam wzmianki o mordowanych bolszewikach, żydach czy przedstawicielach różnych europejskich narodowości. Nasuwa się więc pytanie czy jest to ze strony Polaków próba przyciągnięcia uwagi do postaci Rotmistrza poprzez ów fałszywy zbitek wyrazów czy też już celowe przekręcanie historii ze strony wrogów Niepodległej Polski? I czy powinniśmy się godzić na tego typu związki frazeologiczne i ich powielanie? Czy ktokolwiek sięgnie do owych “Raportów” z tego powodu, poza tymi, którzy należą do przedsiębiorstwa holokaust? Sądzę, że nie, więc powielanie tego KŁAMSTWA, jest moim zdaniem niewskazane.

O autorze: Joanna Serafinska