Historia jest dziedziną nauki, czyli winna zmierzać do poznania prawdy, ale jest również używana w grach politycznych, w których prawda nie jest pożądana, a nader często manipulowana, modyfikowana do bieżących potrzeb politycznych. Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowaliśmy w systemie komunistycznym, który jest systemem kłamstwa, co szczególnie jest widoczne w domenie historycznej. Za mit założycielski PRL uważa się kłamstwo katyńskie. Ci, którzy podejmowali działania na rzecz poznania i ujawnienia prawdy o zbrodni katyńskiej, byli represjonowani. Kłamliwa historia, szczególnie ta najnowsza, znajdowała się w podręcznikach szkolnych i była przekazywana – z małymi wyjątkami – przez nauczycieli. Uczących prawdy system wyrzucał jednak z domeny edukacyjnej. Książki z zakłamaną historią, w obiegu edukacyjnym mogły przetrwać znacznie dłużej i trwają nawet do dziś.
Przed dziewięcioma laty przez Polskę przetoczyła się fala strajków głodowych w obronie historii w szkołach. Bowiem program szkolny nie dawał wiele szans na zapoznanie młodzieży z historią Polski ich ojców i dziadków.
Co prawda ogromny wysiłek badawczy i popularyzatorski IPN-u historię najnowszą zaczął stawiać we właściwym świetle, ale wydostanie się z otchłani kłamstwa nie jest takie proste w sytuacji zachowania ciągłości z PRL. W edukacji przez lata przeważali przecież ci, którzy zostali sformatowani w systemie kłamstwa, a transformacja, i to w starszym wieku, do systemu prawdy nie jest prosta, o ile w ogóle możliwa.
Przez lata dopingowano do kształcenia argumentem: czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. No i przez lata uczono Jasiów kłamliwej historii. Ci, którzy opanowali ją najlepiej, otrzymywali piątki, nagrody, wyróżnienia, i w wieku dorosłym, już w roli Janów, mają taką znajomość rzeczy. Jakoś nie rozpowszechnia się oczywistej przestrogi – jeśli Jaś, Joasia, kłamliwej historii zbyt dobrze się nauczą, to Jan/Joanna nie zdołają się oduczyć, przynajmniej nie tak łatwo. I taki stan rzeczy dziś obserwujemy.
Trzeba mieć na uwadze, że zwiększenie ilości godzin nauki historii w szkole niekoniecznie zwiększy znajomość historii najnowszej, a może tę znajomość jeszcze pogorszyć, jeśli podręczniki pozostaną kłamliwe, a nauczyciele nie są dobrze przygotowani do nauki prawdziwej historii. Jak wiadomo, nauczyciele uczą się zawodu na uczelniach, podręczniki piszą nauczyciele akademiccy, także oni je recenzują, a więc istota rzeczy w edukacji historycznej znajduje się na uczelniach.
Od lat staram się o wycofanie z obiegu edukacyjnego dzieła obowiązującego w konkursie wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim, który zwycięzcom oferuje indeksy najbardziej prestiżowej polskiej uczelni. Chodzi o „Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego”, w których opis najnowszej historii jest skandaliczny (bez takich słów jak: “komunizm”, “stan wojenny”, “PZPR”). Mimo to, w tym roku organizowany jest już 25. konkurs takiej [nie]wiedzy rekomendowanej przez profesorów o najwyższej mocy decyzyjnej.
Kto takie rekomendacje zakwestionuje? Jeśli ktoś ma zamiar wspinania się po kolejnych szczeblach drabiny akademickiej, w naszym systemie tytularnym, może natrafić na szczeble podpiłowane i z drabiny może spaść, nie osiągając celu. Taka jest wiedza powszechna, stąd działań – na rzecz wycofania z obiegu edukacyjne szkodliwych bubli- nie ma i nawet najwybitniejsi milczą, bo mogą wypaść z obiegu awansowego, finansowego, orderowego ….
Kierowałem pisma do komisji podręczników PAU, także do ministerstwa, ale bez skutku. Nikt nie ma mocy, aby wycofać to co winno być wycofane, co w ogóle nie powinno powstać.
System akademicki mamy autonomiczny, więc zakłamywanie historii jest autonomiczne. Historyk Dr hab. Sławomir Cenckiewicz, członek Kolegium IPN twierdzi, “że w Polsce nie można do końca opowiedzieć żadnej współczesnej historii zgodnie z prawdą.” I jest to smutna prawda. Jeśli w innych krajach- w książkach, w mediach- kłamliwie przedstawiane są fakty z historii Polski, słusznie reagujemy protestami, procesami sądowymi. Jeśli nasi historycy piszą kłamliwe historie, do obiegu edukacyjnego przeznaczone, panuje powszechne milczenie, chyba nawet bez zawstydzenia. A jest się czego wstydzić!
Ogólnie zgadzam się z Autorem, lecz diabeł tkwi w szczegółach. Po uważnym spojrzeniu na sprawę okazuje się, że owe szczegóły są kwestią podstawową. Od 1989 roku nie było u tzw. władzy żadnej patriotycznej formacji, która by odkłamała historię, a ta jest zakłamywana na każdym kroku.
Przypomnę jak ostatnia władza dba o polską historię:
1. Brak dbania o Wołyń. Niezbyt stabilny umysłowo Macierewicz (takie odnoszę wrażenie) mówił bodajże 3 lata temu o szukaniu sprawców ukraińskiego ludobójstwa z sugestią, że zrobili to Rosjanie.
2. Sprawa ekshumacji Żołnierzy Wyklętych. Polecam: prof. Krzysztof Szwagrzyk Toczymy Samotną Walkę
3. Lansowanie mitologii roku 1989.
5. Brak dekomunizacji. Każdego roku komuniści pod różnymi szyldami począwszy od starych, a skończywszy na najnowszych (postępowych-najbardziej zdegenerowanych) obrażają pamięć naszych bohaterów. I co? I NIC
6. Kastracja ustawy o IPN na żądanie Żydów.
7. Fałszowanie historii przez IPN. Przykład: okrojony życiorys zmarłego niedawno pana Lityńskiego- wycięto rzeczy najważniejsze i wystawiono laurkę. Pewnie dlatego, że był Żydem. Myślę, że każdemu normalnemu Polakowi, który zna historię zbiera się na mdłości. Przykład strasznego zeszmacenia.
8. Brak ekshumacji w Jedwabnem
Przykładów znalazłoby się więcej.
Kolejny przykład fałszowania historii w formie manipulacji życiorysem
Pochwaleni niech będą ornamentatorzy
ozdabiacze i sztukatorzy
twórcy aniołków fruwających
…
Z.H.