Dwa lata temu prezydent Duda podpisał w sposób spektakularny akt woli (kliknij), którym to aktem zgadza się na pobranie od niego narządów w celach transplantologicznych. Moim zdaniem tenże “akt” to czystej wody kpina ze społeczeństwa. Kpina, albo nieznajomość przepisów i tematu… wcale bym się tutaj też nie zdziwił. Po pierwsze …podkreślam to na samym początku, że nie pobiera się absolutnie kluczowych narządów od zmarłych. Gdyby się to robiło, to cmentarze byłyby niemal puste…
Po drugie pan Prezydent powinien wiedzieć jak wygląda procedura ochrony jego osoby i postępowania w razie jakby mu się coś stało. Musi być stwierdzona ponad wszelką wątpliwość jego śmierć. Po tym następuje przejęcie władzy przez marszałka, który pełni w dalszym ciągu funkcję “pełniącego obowiązki”. W tym przypadku absolutnie nie jest możliwe pobranie organów, bo jak wspomniałem wyżej od zmarłych się ich nie pobiera. Nie wyobrażam sobie także sytuacji, gdy konsylium lekarskie decyduje w sprawie prezydenta będącego w śpiączce, czyli tzw “comie” jako o przypadku nie rokującym i odłącza go od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe i przeznacza go na części dla biorców, “bo tak se prezydent zażyczył”. Na szczęście nie mieliśmy takiej sytuacji, ale można sobie wyobrazić, że w takim wypadku niemożliwe jest, aby pan prezydent Duda oddał swoje organy w celach transplantologicznych. Dlatego właśnie uważam, że ten “akt woli” to szydercze zagranie pod publikę autorytetu, przekonujące, że transplantologia jest nieskazitelnym dobrem i że nie ma w niej żadnej “ciemnej strony”. Niestety ma…
Tutaj należy jasno podkreślić, że każdy….powtarzam, każdy Polak jest potencjalnym dawcą, o ile za życia nie złoży sprzeciwu do Centralnego Rejestru Sprzeciwów Poltransplant …pod linkiem (kliknij). Jeśli nie złoży sprzeciwu, to można od niego bez pytania rodziny pobrać narządy. Określa to ustawa z dnia 1 lipca 2005 roku, a konkretnie artykuł 5 który ma brzmienie:
“Pobrania komórek, tkanek lub narządów ze zwłok ludzkich w celu ich przeszczepienia można dokonać, jeżeli osoba zmarła nie wyraziła za życia sprzeciwu.”… pod linkiem treść ustawy (kliknij).
Nie wiem jak jest w innych krajach, interesuje mnie jak jest w Polsce. Według mnie taki zapis w ustawie jest żerowaniem i pasożytowaniem na nieświadomości społeczeństwa. Uważam, że jeśli ktoś chce oddać organy, to powinien określić to aktem woli, niedopuszczalne jest według mnie bez ogólnokrajowego referendum w tym temacie ustalać coś, co daje człowiekowi narzędzie do orzekania w kwestii życia i śmierci innego człowieka.
W tym wypadku człowiek w śpiączce jest w niebezpieczeństwie, zbliżenia się, ale i przekroczenia niewidzialnej, cienkiej granicy pacjent-dawca. Kiedy pacjent mający prawa pacjenta do bezwzględnego ratowania życia i zdrowia, nagle po decyzji konsylium lekarskiego stwierdzającego tzw “śmierci pnia mózgu” traci prawa pacjenta, a nabiera ustawowego obowiązku do oddania swoich organów, wtedy przekracza bezpowrotnie tą granicę. Tutaj nawet rodzina nie ma specjalnie nic do gadania. Jest jeszcze możliwość, że dwóch dorosłych członków rodziny zezna, że ich bliski jeszcze “za życia” mówił, że nie życzy sobie pobierania organów…jest to jakieś wyjście, lecz może być tak, że niewerbalna presja personelu doprowadzi do niemal przymuszenia odłączenia pacjenta od aparatury i pobrania narządów. (casus Alfie Evansa).
Proszę zwrócić jeszcze uwagę na zapis wyżej wymienionego przeze mnie art 5 ustawy, w którym jest mowa o “zwłokach”. Często, a wręcz zawsze należy mówić o “zwłokach z bijącym sercem”, które niejednokrotnie mają cząstkę świadomości, słyszą i są świadome w jakim położeniu się znajdują. Tutaj przechodzę do sedna…pacjent, który straci prawo do leczenia i “nabędzie” obowiązek ustawowy jako dawca nie jest znieczulany bo nie ma takiego obowiązku, podaje się tylko środki zwiotczające mięśnie, siłą rzeczy pacjent może odczuwać ból. Przykład…aby pobrać serce trzeba rozciąć piłą klatkę piersiową i powłoki ciała od mostka do spojenia łonowego….jeśli mamy nawet cień wątpliwości, że jednak pacjent do końca nie umarł, to możemy sobie wyobrazić potworny ból i traumę, która temu towarzyszy…
O tej drugiej, ciemnej stronie transplantologi praktycznie wcale się nie mówi w mediach głównego nurtu, albo mówi się o samych korzyściach, pomijając zupełnie zagadnienia etyczne. Temat ten od strony etycznej w Polsce porusza tylko dominikanin ojciec dr Jacek Maria Norkowski, oraz prof. dr hab. Jan Talar, który wybudził ponad 500 osób, które według tzw służby zdrowia nie rokowały przyszłości, no chyba, że przyszłości jako części zamienne dla innych.
Kryterium tzw “śmierci pnia mózgu” pozwoliło na szybką ewolucję w transplantologi. W zasadzie taki zapis był z punktu widzenia stosowania przeszczepów niemal do tego konieczny. Ojciec dr Jacek Maria Norkowski twierdzi, że zapis o “śmierci pnia mózgu” jest zapisem tylko i wyłącznie do celów transplantacyjnych, a dr Stępkowska, że śmierć orzekana jest tylko na podstawie kryteriów neurologicznych, czyli tak de facto wcale nie jest to śmierć, tylko niewydolność jednego układu. Dr Talar w swojej prelekcji jasno określił, że nie ma czegoś takiego jak śmierć pnia mózgu, według niego śmierć jest, albo jej nie ma…do obejrzenia pod linkiem (kliknij)
Przypomnę, że dr Talar wybudził ponad 500 osób, ale i Fundacja Akogo Ewy Błaszczyk ma swoje sukcesy, w Budziku wybudzonych jest już 50 pacjentów, jest więc wielce zastanawiające, że nikt do tej pory nie obalił definicji “śmierci mózgowej”
Wróćmy właśnie do tejże definicji tzw “śmierci mózgowej”, czy “śmierci pnia mózgu”, otóż Ojciec Norkowski w wywiadzie dla PCh24.pl stwierdził, cytuję:
Wprowadzenie neurologicznych kryteriów śmierci człowieka jest związane z raportem Harvardzkim z 1968 roku, w którym na samym początku pojawia się ciekawe zdanie:„naszym zadaniem jest zdefiniowanie nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka”. To zadanie zostało wykonane, reszta raportu mówi głównie o tym, co należy zrobić od strony praktycznej, aby stwierdzić czyjąś śmierć. Kryteria orzekania śmierci na podstawie stwierdzenia nieodwracalnej śpiączki funkcjonują do dzisiaj. Nie wiadomo zresztą, na jakiej podstawie decyduje się, iż dany przypadek śpiączki jest rzeczywiście nieodwracalny. Nigdy nie uzasadniono, dlaczego człowiek w śpiączce miałby zostać uznany za martwego.
(…) Nie przeprowadzono żadnych badań naukowych. Zazwyczaj kiedy w medycynie wprowadza się jakąś nowość, trzeba podać, na jakiej grupie pacjentów zostały przeprowadzone badania, ile trwały i jakie przyniosły rezultaty. Tymczasem przy zmianie definicji śmierci człowieka takich badań nie było! Definicję zmieniono po pierwszej operacji przeszczepu serca w południowej Afryce po to, żeby obronić lekarza, który dokonał przeszczepu i któremu groził sąd za zabicie dawcy. Zmiana definicji śmierci sprawiła, iż sądy zaczęły się nią posługiwać i orzekać, iż w momencie pobierania narządu do przeszczepu nie mamy do czynienia z przestępstwem.(kliknij)
Widzimy więc, że definicja “śmierci mózgowej” jest wątpliwa, dęta jakby “robiona na zamówienie”.
Dostałem parę komentarzy od znajomych, że z chwilą, kiedy znalazłbym się w takiej sytuacji nie myślałbym absolutnie w jaki sposób pobierany jest narząd, wręcz cieszyłbym się, że jest, oraz, że tak w zasadzie dopóki nie dotknie to mnie nie powinienem się odzywać. Sytuacja obu stron dawcy i biorcy, oraz ich rodzin jest w tej sytuacji bardzo trudna, ja nie chciałbym się nigdy w tak trudnej sytuacji znaleźć, ani decydować o odłączeniu, ani decydować o przyjęciu narządu.
Nie wolno jednak przemilczać faktów wybudzenia ludzi ze “śmierci mózgowej”, faktu wątpliwej definicji śmierci dawcy, a także podstępnym, ustawowym zapisem jakoby każdy Polak jest z automatu dawcą…
Te fakty niemal same narzucają tezę, że Polacy przeznaczeni są na części zamienne…
Chciałbym jeszcze dodać, że nie jestem przeciwnikiem transplantologi. O ile zdrowie biorcy nie wiąże się ze śmiercią dawcy w świetle prawa, to według mnie jest to w porządku. Są przeszczepy nerek, nowatorska metoda stosowana bodajże w Japonii przeszczepu części wątroby, przeszczep szpiku kostnego…one nie budzą zastrzeżeń, a wprost są wspaniałym darem człowieka dla człowieka…
Zdjęcie wprowadzające pochodzi ze strony PCh24.pl
Literatura, która każdy katolik powinien prześledzić:
https://youtu.be/DiFD_kktpak?t=7
http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-medycyna/item/53439-ile-kosztuje-czlowiek
https://www.salon24.pl/u/niewygodnaprawda/538869,czy-dawcy-zyja-w-momencie-pobierania-ich-narzadow
https://www.pch24.pl/horror-transplantacji–smierc-mozgowa-nie-istnieje-,11726,i.html
http://www.fronda.pl/a/smierc-mozgowa-zabijanie-na-czesci-zamienne,981.html
Trybeusie,
pod Pana wpisem poruszającym bardzo ważny temat, pozwolę sobie dodać:
Pozdrawiam…
.
.
Dziękuję, każdy komentarz w tej tematyce na wagę złota..pozdr
Należę do grupy :)))
To ja dziękuję za poruszenie tego tematu.
Co do postawy A.D., a także, że USTAWA, o której mowa w temacie głównym, NIE została ZNIESIONA, brakuje słów, nie będę komentować… ale w temacie E K S T E R M I N A C J I Narodu Polskiego, pozwolę sobie jeszcze dodać:
.
Prof. Jan Talar prześladowany…
(Data publikacji: 9 gru 2017)
Zanim przejrzę te godziny dostępnych materiałów audio-video:
To wytłumaczcie mi. Skoro oddech i krążenie można sztucznie podtrzymać, a “śmierć pnia mózgu” może być odwracalna, to czy to znaczy, że w polskich szpitalach morduje się ludzi na masową skalę?
I drugie pytanie, kiedy następuje ostateczna, nieodwracalna śmierć ludzkiego ciała? Kiedy wiemy, że mózg już na pewno nie odzyska aktywności życiowych?
Tak Migorr, morduje się…zapis definiujący śmierć mózgową jest do ponownego rozpatrzenia, ale kto to zrobi, każdy kompetentny boi się ruszać tematu…wiadomo…z trzech powodów…po pierwsze transplantologia to mega biznes, po drugie plebs “wie”, że transplantologia “ratuje życie” i że narządy “pochodzą od nieboszczyków”, każdy kto to śmie podważyć jest oszołomem (odczułem na własnej skórze komentując na pejsbuku) i trzecia kwestia, każdy lekarz, czy naukowiec, który by miał jednak temat ruszyć jest skazany na utratę uprawnień i de facto skazany na nędze, banicję wyjęcie spod prawa…
Jeśli chodzi o drugie pytanie to w którymś filmiku, albo wywiadzie dr Talar mówi, że jeśli ktoś położy się na torach i mu odetnie głowę to jest to śmierć autentyczna, dr Jacek Norkowski twierdzi, że pierwsze dwie doby są kluczowe w leczeniu komy, ale tak w kwestii meritum to nikt w zasadzie nie może stwierdzić i udowodnić jednoznacznie, że koma jest definitywnie nieodwracalna…pozdr
Trybeusie, dzięki za objaśnienie. Czytając Twój tekst doszedłem do identycznych wniosków, a Ty mnie w tym utwierdziłeś. Słysząc o śmierci pnia mózgu też mi przyszło do głowy, że w takim razie jedyną ostateczną śmiercią będzie wypadek odłączenia głowy od ciała.
To szalenie ciekawy temat, kwestie, które poruszasz. Mocno to działa na wyobraźnię, bo to by znaczyło, że z 99,99% “zgonów”, teoretycznie każdy ma ułamek szansy na odwracalność.
Pytanie tylko, czy z ekonomicznego i technicznego punktu widzenia byłoby możliwe stymulować, jak w klinice “Budzik” każdego z umierających, licząc, że któryś się przebudzi. Chyba najtrudniejszym problemem byłaby selekcja kto rokuje, a kto nie, choć wydaje mi się, że na obecny stan wiedzy ludzie nie są w stanie takiego przesiewu dokonać, mózg to przecież wyższa matematyka.
Czy to prawda, że zdecydowana większość zgonów wynika nie z natury, a decyzji lekarza o wyłączeniu aparatury podtrzymującej życie?
Nie tylko w polskich.
Jeśli wolno spróbować sformułować odpowiedź dyletantowi, którym jestem w tym temacie:
Naukowcy wciąż badają zjawisko śmierci i debatują na temat najdoskonalszej jej definicji (np. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5570697/).
Według angielskiej wersji Wiki:
Różne części ciała mogą przeżyć (pozostać w stanie pozwalającym na przywrócenie ich normalnego funkcjonowania) śmierć kliniczną, czyli zatrzymanie akcji serca i oddychania, przez różny okres czasu (i oczywiście mowa tu o czasach średnich, bo indywidualne przypadki mogą się całkiem sporo różnić).
Rdzeń kręgowy, który zawiaduje wieloma (nie wiem, czy nie większością) funkcjami autonomicznego układu nerwowego (sterowanie niezależne od woli) może przeżyć ok. 30 min i można to przyjąć za kres życia ciała (jako całości) po “śmierci mózgu”. Piszę w cudzysłowach, gdyż używam pojęcia, które moim zdaniem nie jest jeszcze dobrze zdefiniowane.
Oczywiście przy sztucznym podtrzymywaniu krążenia, odżywiania i natleniania krwi okres ten można znacznie przedłużyć. Myślę, że wchodzą w grę czasy rzędu tygodni czy miesięcy.
Odcięte kończyny można połączyć z resztą ciała do ok. 6h po ustaniu w nich krążenia. Kości, ścięgna i skóra mogą “przeżyć” przez ok. 12h bez odżywiania (ale co to za życie ? ;-)
Kwestia “śmierci mózgu” to osobna sprawa i wygląda na to, że wciąż jest to temat otwarty. Istnieją przypadki wybudzenia tego organu ze stanu całkowitego braku aktywności, zwiastującego – według dawniejszych wierzeń naukowców – nieodwracalne uszkodzenie. Kompleksowe, naukowe podejście do badania działania mózgu i układu nerwowego to raczej sprawa 2-3 ostatnich dekad, czyli jesteśmy tuż po narodzinach tej dziedziny wiedzy. Wcześniej nie było po prostu narzędzi pozwalających na naukowe badanie tego obszaru. O funkcjach poszczególnych części anatomicznych najbardziej skomplikowanego narządu wnioskowano na podstawie uszkodzeń jego fragmentów i ich widocznych skutków behawioralnych. To tak, jakby próbować zrozumieć działanie samochodu za pomocą palnika plazmowego, albo raczej – komputera, za pomocą dłuta i młotka.
Są dowody, że w wielu przypadkach jest odwracalna. Mój pierwszy artykulik na NE był na ten temat. Może go znajdę.
Pamiętam, że w amerykańskim artykule, który omawiałem, opisany był przypadek gościa określonego jako “stan wegetatywny”, któremu po elektrostymulacji neurony “zaczęły odpalać”. Po tygodniach lub miesiącach (nie pamiętam) terapii, w końcu otworzył oczy i powiedział do siedzącej przy nim rodzicielki: “kocham Cię mamo”.
@trybeus
Poruszyłeś temat, który prawie nie itnieje w przestrzeni publicznej, a już na pewno w świadomości wielu.
Widzę, że na Fb grupy ktoś wrzucił link. Warto powtórzyć.
Info o spotkaniu w ramach Klubu “Polonia Christiana” z dr n. med. Izabellą Stępkowską
Wczoraj doszło do ewenementu, jakiego w mediach jeszcze nie widziałem. Część portali ogłosiła śmierć ginekologa Dębskiego, po czym okazało się, że to nieprawda.
Ciekaw jestem, czy powodem nie są wątpliwości podane w tym wpisie. To znaczy, od jakiego momentu jest śmierć.