10 stycznia 2018 roku w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbyło się spotkanie z Anną Wasiukiewicz , autorką książki pod tytułem „ Niebezpieczna psychologia”. Pani Wasiukiewicz jest z wykształcenia właśnie psychologiem ale poświeciła się udowadnianiu, że psychologia nie tylko nie jest nauką ( nie spełnia kryteriów naukowości) lecz że jest niebezpieczna i może wyrządzić wiele szkód. Psychologia jest względnie młodą dyscypliną nauki. Zaczęła się wyodrębniać z filozofii dopiero pod koniec XIX wieku a jej rozkwit przypada na początek XX wieku. Psychologia nie poprzestaje na badaniu i opisywaniu zachowań, emocji, motywacji i zależności społecznych człowieka lecz uzurpuje sobie funkcje normatywne- mówi co jest dobre, co złe, co prawidłowe, a co odbiegające od normy, co zdrowe, a co chore.
Wszystkich liczących się twórców wiodących kierunków w psychologii , jak twierdzi autorka, cechowała niechęć do religii. Wśród nich nie było ani jednego katolika gdyż na ogół wywodzili się z rodzin protestanckich lub żydowskich. Większość z nich za cel życia postawiła sobie walkę z religią, a przede wszystkim z tradycyjną moralnością, która ich zdaniem paraliżowała człowieka i uniemożliwiała mu właściwy rozwój. Na przykład Sigmund Freud uważał religię za rodzaj społecznej nerwicy. Miał nadzieję, że kiedyś psychoanaliza zastąpi religię podobnie jak religia zastąpiła magię. W liście do przyjaciela napisał: „ Jak myślisz dlaczego to żaden pobożny człowiek nie wymyślił psychoanalizy, ale trzeba było czekać na bezbożnego Żyda?” Poglądy Freuda powstawały jako uogólnienie jego osobistych doświadczeń, oraz wyznań jego pacjentów, nie miały jednak żadnego pokrycia w badaniach naukowych gdyż Freud ich nie prowadził. Pojęcia wprowadzane przez Freuda, na przykład pojęcie podświadomości nie nadawały się do zweryfikowania naukowego.
Jeden z najbardziej znanych uczniów Freuda, Wilhelm Reich przeszedł inicjację seksualną w wieku 11 lat, potem zmuszony do małżeństwa( po seksualnym wykorzystaniu pacjentki) i znudzony tym małżeństwem prowadził bogate życie erotyczne, a właściwie kryminalno- erotyczne. Jedna z jego kochanek zmarła podczas zorganizowanego przez niego zabiegu nielegalnej aborcji. Trudno się dziwić, że Reich stał się jednym z idoli rewolucji seksualnej, a wyzwolenie seksualne i wczesna edukacja seksualna były jego zdaniem najważniejszymi zadaniami ludzkości. Jego poglądy na temat roli orgazmu w terapii doprowadziły do odebrania mu licencji psychoterapeuty, a za prowadzenie nielegalnych badań został osadzony w więzieniu gdzie zmarł.
Inny znany psychoanalityk Carl Gustaw Jung wierzył w astrologię i numerologię. Nic dziwnego, gdyż jego matka organizowała w domu seanse spirytystyczne. Była to osoba niezrównoważona psychicznie, która wiele lat życia spędziła w zakładzie psychiatrycznym. Ojciec Junga protestancki pastor, zaszczepił mu nienawiść do kościoła katolickiego, a jeden z jego pradziadków był Wielkim Mistrzem Loży Szwajcarskiej. W wieku czterdziestu lat Jung sam zdiagnozował u siebie chorobę psychiczną.
Przyzwyczajono nas do wygodnej dla twórców tezy, że drogowskaz nie biegnie w kierunku, który wskazuje. Ta teza nie sprawdza się w przypadku psychologów i psychoanalityków, wydaje się nawet, że jest wręcz przeciwnie. Słynny Andrzej Samson, do którego na przymusową terapię sądy rodzinne kierowały dzieci wykorzystywał je seksualnie zamiast leczyć. Ordynator jednego ze szpitali psychiatrycznych, czynny homoseksualista permanentnie cierpi na psychozę maniakalno- depresyjną. Nic dziwnego, że według vox populi psychiatrzy i psychologowie to banda świrów. Ja powiedziałabym w sposób bardziej wyważony, że często psychologii poświęcają się ludzie, którzy mają nie rozwiązane własne problemy egzystencjalne i w studiowaniu psychologicznych nauk szukają ratunku i pocieszenia. Najgroźniejsze jest jednak , że psychologowie i psychiatrzy zdobyli sobie w społeczeństwie wyjątkową pozycję. Jako eksperci sądowi decydują o uwolnieniu przestępców od odpowiedzialności karnej, o odbieraniu dzieci rodzicom, o umieszczeniu starych ludzi w zakładzie opiekuńczym. Ich uprawnienia przerastają często ich kompetencje. Co najistotniejsze psychologowie nie podlegają praktycznie żadnej kontroli i nikt nie zajmuje się oceną szkodliwości terapii psychologicznych. A w Polsce terapeutą może zostać właściwie każdy. Wystarczy, że zgłosi działalność gospodarczą i będzie płacił podatki.
Tymczasem badania przeprowadzone przez Hansa Eysencka wykazały niewielką skuteczność metod terapeutycznych stosowanych we współczesnej psychologii. Negatywny wyjątek stanowi w tych badaniach psychoanaliza której skuteczność okazuje się jeszcze niższa od pozostałych metod co nasuwa wniosek, że może ona wręcz zaburzać naturalny proces odzyskiwania przez chorego równowagi. Szczególnie groźna w skutkach jest bazująca na psychoanalizie współczesna terapia polegająca na odzyskiwaniu wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Tego typu terapia powoduje wiele tragedii w rodzinach gdyż terapeuci często sugerują pacjentom wspomnienia rzekomych krzywd, a pacjenci zrywają relacje z rodzinami oskarżanymi przez nich o nadużycia. Sporo wątpliwości budzą również dogmatycznie traktowane przez ekspertów różne testy psychologiczne w tym osławiony test plam atramentowych stworzony w 1921 roku przez szwajcarskiego psychoanalityka Hermana Rorschacha. Test ten używany jest w diagnostyce klinicznej, na jego podstawie wnioskuje się o nieświadomych treściach psychicznych, cechach osobowości i zaburzeniach psychicznych. Test składa się z 10 tablic z różnokolorowymi plamami atramentowymi. Tablice prezentuje się osobie badanej, która opowiada, co na nich widzi. Ten test kwestionowany zresztą przez wielu psychologów może się stać podstawą wyroków sądowych przesądzających o całym życiu człowieka.
Parafrazując słynne słowa męża Nadieżdy Mandelsztam „ Okazuje się, że jesteśmy w łapach humanistów” stwierdzam:
„Okazuje się, że jesteśmy w łapach psychologów “.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
Trzeba przyznać, że Freud popełnił tutaj komplement pod adresem ludzi religijnych i obnażył siebie, że psychoanaliza jest jego wymysłem, dodam – wymysłem chorego umysłu.
Wszystko to prawda. Znam z autopsji sprawę, w której biegły psycholog stawia tezy wyssane z brudnego palca, a sędzia jest zmuszony wydać werdykt na podstawie opinii biegłego, bo nie ma instrumentów, aby taką opinię podważać. Wygląda to tak, jakby wyrok wydawał psycholog, a sędzia go jedynie ogłaszał prawniczym językiem.
Warto może wspomnieć o niezwykle szkodliwych tzw. ustawieniach rodzinnych Hellingera, które nawet w ojczyźnie Hellingera – w Niemczech – zostały zakazane, a w Polsce kwitną.
Pani prowadząca w pierwszym zdaniu ujawnia, że ustawienia metodą Hellingera, nazywa mandalami systemowymi, dzięki czemu mamy od razu komunikat, że to jest po prostu okultyzm i forma inicjacji. Tłumaczy też ogromną popularność tej metody psychoterapii: “po prostu wywiera ogromny wpływ na życie ludzi, którzy ustawieniom się poddali”.
W bełkocie wprowadzającym, w którym mamy m.in. odwołanie do zasady nieoznaczoności Heisenberga i wyjaśnienie, że ma miejsce “podłączanie kolektywnej świadomości do matrycy morfogenetycznej”, pani dochodzi do wyznania, że “to jest dosłownie magia”. “Kiedy ustawiamy, wznosimy zapis tam do góry, do pola [morfogenetycznego], do tego wyższego porządku, który już tam zostaje i oddziałuje potencjalnie na innych ludzi, a nawet całą planetę”.
Ustawienia odbywają się “w polu energoinformacyjnym… które będzie się tutaj manifestować”. Uczestnik ma odkręcić sobie głowę i zostawić samo ciało, wejść nim w pole. Dowiadujemy się, że pole może ustawić ciało ludzi w pozycjach niemożliwych do utrzymania zgodnie z prawami grawitacji. Po odegraniu aranżowanych scenek, stymulowaniu emocji i obowiązkowym przytulaniu się obcych sobie ludzi, mamy na zakończenie… modlitwę(!). Do kogo? Prowadząca mówi “Podziękujmy teraz polu Pauliny, że nam się zamanifestowało. Pożegnajmy to pole”. Wszyscy zatem modlą się do jakiejś nadnaturalnej bytowości (pola morfogenetycznego), które ma moc wpływania na innych ludzi, a nawet całą planetę. Nieświadomi niczego ludzie dziękują tutaj demonom za mieszanie im w głowach. W dalszym ciągu modlitwy/medytacji słyszymy “zróbmy przestrzeń, wejdźmy znowu w siebie, zamknijmy oczy, skierujmy uwagę na oddech, stwarzamy przestrzeń dla następnego pola, które ma się zamanifestować”, czyli ludzie sami zapraszają diabła do swojej duszy. Na tym polega ta metoda terapeutyczna.
PS. Pani Izabelo, cieszę się, że możemy znowu czytać Pani tekst na Ekspedycie.