Zajrzałam do wykazu dokumentów ze zbioru zastrzeżonego udostępnionego dziś [24.01.2017] na stronie internetowej IPN {TUTAJ}. Przejrzałam kilka stron i wymiekłam – same nieznane nazwiska i kryptonimy. Postanowiłam więc zobaczyć, jak radzi sobie z tym fachowiec i zajrzałam na twitterowe konto red. Cezarego Gmyza {TUTAJ}. Potwierdził on moje wrażenia pisząc:
“Pierwsze wrażenie z ZZ. Bardzo dużo ciekawych dokumentów ale przede wszystkim dla specjalistów. Bezcenny zasób” {TUTAJ}
I rzeczywiście. W ciągu kilku godzin Gmyz pochwalił się na Twitterze, że znalazł akta rozpracowania pracowników ambasady niemieckiej [przez służby PRL?], teczki funkcjonariuszy rozpracowujących Watykan, nielegałów i Bagsika. Pytanie – co z tego ujawnienia dotrze do opinii publicznej?
Rzecz w tym, iż dostęp do samych dokumentów w IPN mają tylko dziennikarze i naukowcy. Szeroki ogół powinien być informowany przez tych pierwszych. Problem jednak w tym, że jeśli dziennikarze dotrą do naprawdę wrażliwych dokumentów, to boją się ich dotknąć. Przykład tego podałam w mojej wczorajszej notce {TUTAJ}. Wątpię więc, czy takie “ujawnienie” zbioru zastrzeżonego spowoduje jakiś przełom?
Dodaj komentarz