Posłuszeństwo Bogu czy własna wizja oddawania Mu chwały?

Uzdrowienie trędowatego_m

Cytat dnia

Niejeden grzech budzi wstręt. Jest ropiejącym wrzodem, który nie chce się zagoić. Które z twoich grzechów nazwałbyś „trądem”?

______________________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

Mk 1, 40-45

W dzisiejszej Ewangelii trędowaty przychodzi do Jezusa i pokornie prosi o uzdrowienie. Wyobraź sobie tę scenę. Oczami wyobraźni uważnie obserwuj, co się dzieje; wsłuchuj się w wypowiadane słowa.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg świętego Marka
Mk 1, 40-45
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony». Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Trąd to straszna choroba. Chorzy na nią byli ludźmi wykluczonymi ze społeczeństwa, kompletnie osamotnionymi, skazanymi na śmierć za życia. Dotykanie ich było zakazane. U większości Żydów budzili wstręt. Rabini często łączyli trąd z grzechem. Również dziś trąd jest tragicznym cierpieniem, a w duchowości symbolem grzechu. Niejeden grzech budzi wstręt. Jest ropiejącym wrzodem, który nie chce się zagoić. Które z twoich grzechów nazwałbyś „trądem”? Dlaczego?

Trędowaty podchodzi do Jezusa z pokorą i wiarą. Wie, że nie ma prawa do niczego. Jego oczyszczenie zależy od Pana. Z wielką determinacją  prosi pokornie: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A ty, czy masz odwagę zbliżyć się do Jezusa w konfesjonale, aby prosić Go o oczyszczenie z grzechów w sakramencie pokuty? Czy wierzysz w Boże Miłosierdzie?

Uzdrowiony nie jest posłuszny Jezusowi. Zamiast złożyć stosowną ofiarę i milczeć, opowiada wszystkim o Jezusie; głosi chwałę Bożą na swój własny  sposób. A dla ciebie co jest ważniejsze: posłuszeństwo Bogu czy własna wizja oddawania Mu chwały?

Na zakończenie podziękuj Panu za Jego wielkie Miłosierdzie, które ci okazuje w sakramencie pokuty.

 

PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 3,7-14)

Zachować wierność Bogu

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Postępujcie, jak mówi Duch Święty: „Dziś, jeśli glos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie, jak w dzień kuszenia na pustyni, gdzie kusili Mię ojcowie wasi przez wystawianie na próbę, chociaż widzieli dzieła moje przez czterdzieści lat. Gniewałem się przeto na to pokolenie i powiedziałem : «Zawsze błądzą w sercu, oni zaś nie poznali dróg moich»; toteż przysiągłem w gniewie moim: «Nie wejdą do mego odpoczynku»”.
Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co „dziś” się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu.
Jesteśmy bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca zachowamy silną.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 95,6-7.8-9.10-11)

Refren: Słysząc głos Pana serc nie zatwardzajcie.

Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze, *
zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem, *
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.

Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego: +
„Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba, *
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, *
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła.

Przez lat czterdzieści to pokolenie wstręt we Mnie budziło +
i powiedziałem: «Są ludem o sercu błądzącym *
i moich dróg nie znają».
Przeto przysiągłem w gniewie, *
że nie wejdą do mojej krainy spoczynku”.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 4,23)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus głosił Ewangelię o królestwie
i leczył wszelkie choroby wśród ludu.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 1,40-45)

Uzdrowienie trędowatego

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”.

Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ

Chcę, bądź oczyszczony

Odpowiedź Jezusa na prośbę trędowatego w dzisiejszej Ewangelii objawia nam prawdę o woli Boga względem każdego z nas. Choroby skóry, które Biblia określa ogólną nazwą trądu, ze względu na wiążące się z nimi ryzyko zakażenia innych sprawiały, że chorego wyłączano ze społeczności aż do czasu uzdrowienia. Niestety, czasem człowiek taki już do końca swojego życia musiał przebywać z dala od niej. Wolą Boga jest jednak nasza przynależność do społeczności, do której nas powołał. W niej mamy się realizować i wzrastać jako ludzie z wszystkimi konsekwencjami, które się z tym wiążą. Co więcej, uzdrawiając trędowatego, Jezus wskazuje, że z perspektywy Boga nie istnieje nic, co może na stałe wyłączyć człowieka ze wspólnoty z Nim samym. On pragnie oczyścić każdego z nas, abyśmy w pełni mogli przynależeć do Niego.

Boże, Ty dajesz nam siebie każdego dnia na nowo. Oczyść nas, prosimy, abyśmy dzięki Twojej łasce byli zdolni dążyć do pełnej jedności z Tobą

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2017”
Autorzy: o. Daniel Stabryła OSB, o. Michał Legan OSPPE
Edycja Świętego Pawła

______________________________________________________________________________________________________________

Czytelnia

Sekret szczęśliwego małżeństwa Tolkiena

Catholic Gentleman
(fot. facebook.com / J. R. R. Tolkien)

Wspólnie przeżyli 55 lat. John i Edith Tolkienowie są przykładem jednego z najpiękniejszych związków małżeńskich. Znany pisarz zdradził sposób na szczęśliwe małżeństwo w listach do swoich synów.

 

John Tolkien był romantykiem. Kiedy w wieku 16 lat spotkał swoją przyszłą żonę, Edith, zakochał się od razu i zaczął się z nią umawiać w lokalnych herbaciarniach. Kiedy ksiądz, który był jego opiekunem, dowiedział się o tym romansie, zakazał mu spotkań z Edith do czasu, gdy ukończy 21 lat. Wszystko po to, by mógł spokojnie studiować.

 

Tolkien podporządkował się tej decyzji. Przez pięć długich lat czekał na tę, którą rozpoznał jako swoją “bratnią duszę”. W dniu swoich 21. urodzin napisał wieczorem list do Edith, w którym powiedział jej o swojej miłości i poprosił o rękę. Tydzień później byli już zaręczeni.

 

W czasie swojego życia Tolkien pisał listy miłosne do żony, a w wiadomościach do przyjaciół wspominał o niej entuzjastycznie. Być może jednak jego najważniejszym i najsłynniejszym hołdem dla ukochanej było wprowadzenie do mitologii Śródziemia opowieści o Berenie i Lúthien. Trudno byłoby znaleźć bardziej poruszający dowód miłości.

 

W liście do syna Christophera autor pisał: “Nigdy nie nazwałem Edith imieniem Lúthien, ale to ona była źródłem tej opowieści, która w tym czasie stanowiła sedno Silmarillionu. Historia powstała na małej leśnej polanie wypełnionej koniczyną w Roos w hrabstwie Yorkshire, gdzie w 1917 roku przez krótki czas dowodziłem garnizonem Humber; wtedy też pozwolono mojej ukochanej mieszkać ze mną. W tym czasie miała kruczoczarne włosy i gładką skórę. Jej oczy były jaśniejsze, niż kiedykolwiek widziałeś. Tańczyła i śpiewała”.

 

Nawet po śmierci Tolkien nie zostawił swojej Edith. Pochowano go obok niej w jednym grobie. Pod ich imionami umieszczono napis “Lúthien” i “Beren”. Tolkien bardzo mocno pokochał swoją żonę.

 

Grób Tolkienów (fot. Álida Carvalho via Wikimedia Commons)

 

Prawdziwa miłość rani

 

J.R.R. Tolkien żył w szczęśliwym małżeństwie przez 55 lat. Obecnie liczba rozwodów rośnie, a niektórzy w ogóle rezygnują z monogamicznych związków, twierdząc, że nie jest to ani możliwe, ani zdrowe.

 

Co mieli Tolkienowie, czego nie mają inne małżeństwa? W jaki sposób funkcjonował ich związek? Odpowiedź jest prosta: Tolkienowie rozumieli to, że prawdziwa miłość zakłada samozaparcie się.

Współcześnie rozumie się miłość jako czyste uczucie, które skupia się na “własnych” potrzebach. Jeśli ktoś cię podnieca, sprawia, że twoje serce zaczyna bić mocniej, jeśli nawzajem akceptujecie swoje pragnienia – wówczas możecie powiedzieć, że łączy was miłość (według współczesnej definicji).

 

Ale Tolkien, głęboko związany ze swoją żoną, odrzucił tę płytką definicję miłości. Rozumiał ją raczej bardziej katolicko, tj. jako skupianie się na drugim. Jako coś, co wymaga poświęcenia swoich naturalnych instynktów na rzecz określonego aktu woli.

 

Aby pokazać, czym była wizja miłości małżeńskiej Tolkiena, chciałbym podzielić się z wami fragmentem jego listu do syna Michaela. Wielu czytelników nie znało sławnego pisarza od tej strony. Dla tych, którzy postrzegają miłość tylko jako uczucie, jego słowa mogą być szokujące, wręcz obraźliwe. Jednak wyraża on prawdy, które właściwie zrozumiane i przeżywane, mogą przynieść owoc w postaci długiego i szczęśliwego małżeństwa.

 

Nie ma ucieczki

 

Oto fragment listu:

 

Mężczyźni nie są monogamiczni. Nie ma co udawać. Mężczyźni tacy nie są ze względu na swoją naturę. Monogamia (chociaż przez bardzo długi czas była podstawą dla idei, które odziedziczyliśmy) jest dla nas, mężczyzn, fragmentem etyki, którą przyjęliśmy zgodnie z naszą wiarą, a nie naszym ciałem. Istotą upadłego świata jest to, że [żyjąc w nim] nie można osiągnąć tego, co najlepsze przez przyjemności czy “samorealizację” (co tak naprawdę jest ładną nazwą dla pobłażania sobie, całkowicie przeciwnej “realizacji” innych osób). W tym świecie to, co najlepsze, osiąga się poprzez ofiarę i cierpienie. Wierność w małżeństwach chrześcijańskich zakłada wielkie umartwienie.

 

Dla chrześcijanina nie ma ucieczki. Małżeństwo może mu pomóc uświęcić i nakierować na właściwy cel jego pragnienia seksualne. Łaska sakramentu może pomóc mu w walce. Ale walka zawsze pozostanie [w jego życiu]. Nie zaspokoi go – głód można przecież zaspokoić jedynie regularnymi posiłkami. (…)

 

Żaden mężczyzna niezależnie od tego, jak bardzo kochał swoją żonę w młodości, nie mógł być jej wierny w umyśle i ciele bez świadomego ćwiczenia swojej woli, bez samozaparcia. Zbyt niewielu mężczyznom się o tym mówi, nawet tym, którzy wychowani zostali “w Kościele”. Poza nim prawie nikt o tym nie słyszał.

 

Gdy czar słabnie lub po prostu działa coraz gorzej, mężczyźni myślą, że popełnili jakiś błąd i że muszą poszukać kolejnej “bratniej duszy”. A tą “bratnią duszą” najczęściej okazuje się kolejna atrakcyjna seksualnie osoba, którą spotykają. Osoba, którą chętnie i z korzyścią poślubiliby, o ile… I tutaj pojawia się rozwód.

 

I oczywiście ci mężczyźni mają rację: popełnili błąd. Ale tylko bardzo mądrzy mężczyźni na końcu swojego życia mogą wydać pewny sąd na temat tego, kogo powinni byli poślubić spośród wszystkich kobiet, które spotkali. Niemal wszystkie małżeństwa, nawet te szczęśliwe, są błędem: w tym sensie, że prawie na pewno (w bardziej doskonałym świecie lub nawet przy większej uwadze i trosce w tym niedoskonałym) oboje współmałżonków mogłoby znaleźć lepiej pasujących partnerów. Ale tak naprawdę “bratnią duszą” jest ta osoba, z którą wziąłeś ślub.

 

W tym upadłym świecie mamy do dyspozycji jedynie przewodników: roztropność, wiedzę (rzadką w młodości, spóźnioną w starości), czyste serce i wierność woli…

 

Miłość to walka

 

Jak wspominałem, wielu może poczuć się urażonych twardą mową Tolkiena o małżeństwie. Zaczną mówić na przykład, że “jeśli kogoś naprawdę kochasz, to nie powinno być to tak trudne. To nie powinna być walka. Małżeństwo jako poświęcenie? To obraźliwe! Na pewno nie kochasz swojej żony”.

 

Ale taki sposób myślenia nie pozwala zauważyć jednej rzeczy: że prawdziwa miłość to walka z egoizmem. To walka z naszymi upadłymi i bardzo samolubnymi naturami. To umieranie, które daje życie. O, każdy uczciwy mężczyzna przyzna, że Tolkien miał rację. Walka o czystość i wierność nigdy się nie kończy, nieważne jak bardzo kochasz swoją żonę.

 

Dlatego istotą miłości jest akt woli. Uczucia w małżeństwie przychodzą i odchodzą. Ci, którzy żyją w szczęśliwych związkach, wybierają: ten wybór to kochanie swoje żony bardziej niż siebie. Wybierają poświęcenie swoich krótkotrwałych pragnień dla długotrwałego szczęścia.

 

I wiecie co? Jeśli wybieracie wierność, szczęście zawsze będzie wam towarzyszyć. Tak wielu się poddaje, gdy sprawy stają się trudne. A w takich momentach prosty wybór wierności i walki mógłby sprawić, że odnaleźliby prawdziwe szczęście.

 

Jak napisał inny katolicki pisarz, również żyjący w szczęśliwym małżeństwie, G.K. Chesterton: “Znałem wiele szczęśliwych małżeństw, ale nigdy nie poznałem ani jednego, które by do siebie pasowały. Prawdziwym celem małżeństwa jest walka i przeżywanie tych momentów, w których niepasowanie staje się pewne. Bo przecież kobieta i mężczyzna jako tacy nie pasują do siebie”.

 

Prawdziwe radość i szczęście w małżeństwie są możliwe. Niezliczone pary, w tym małżeństwo Tolkiena, potwierdzają ten fakt. Ale nigdy nie znajdziemy tej radości, skupiając się na sobie.

 

Paradoksem jest to, że musisz zapomnieć o sobie, by znaleźć szczęście, którego szukasz.

 

Mężczyzno, jeśli chcesz wiernego, szczęśliwego małżeństwa, musisz umrzeć dla siebie. Umieścić swoją żonę na pierwszym miejscu. Musisz kochać ją poprzez ofiarę i samozaparcie – tak samo jak Chrystus pokochał swoją oblubienicę, Kościół. Oto sekret, którego nie zna tak wielu.

______________________________________________________________________________________________________________

„Józef i Maryja” to dramat biblijny oparty na losach Eliasza, pobożnego rabina, który po śmierci przyjaciela opiekuje się jego rodziną. Podczas rzezi niewiniątek giną dzieci, nad którymi obiecał sprawować opiekę i od tej chwili pomszczenie ich śmierci, staje się jego życiową misją. Przebywanie z Maryją, Józefem i młodym Jezusem, sprawia, że Eliasz zaczyna zastanawiać się nad motywami zemsty. Dostrzega też w Jezusie kogoś więcej niż tylko syna przyjaciół.
Czy Jezus może być Synem Bożym?
Czy może być wypełnieniem przepowiedni sprzed dwóch tysięcy lat?
Kiedy przychodzi długo oczekiwany moment zemsty, Eliasz staje przed wyborem zabicia-pomszczenia śmierci bliskich osób i podarowania życia-miłosiernego przebaczenia.
„Józef i Maria” to historia o inspiracji i nadziei oraz o miłosierdziu jako przeciwieństwie zemsty. Ukazuje piękno codziennego życia i wzajemną bliskość członków Świętej Rodziny. Akcja filmu rozgrywa się w czasie dzieciństwa Jezusa, zanim objawił się jako Syn Boży i ostatecznie zmienił bieg ludzkości.

______________________________________________________________________________________________________________

 

 

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś

Brak komentarzy

Skomentuj notkę, rozpoczynając dyskusję...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*