Największym Mistrzem modlitwy jest dla chrześcijan Jezus. Całe życie Mistrza z Nazaretu było przecież niekończącą się rozmową między Bogiem a Synem Człowieczym oraz nieprzerwaną próbą stawiania każdego ludzkiego życia bezpośrednio przed obliczem Boga.
Na początku należałoby zapytać nieco prowokacyjnie, czy modlitwa w ogóle ma sens. Modlitwa ma sens, jednak tylko, kiedy Bóg “jest obecny”, gdy biblijne zdanie “Ja jestem przy tobie!” (por. Rdz 26, 24) stanowi doświadczalną rzeczywistość. Łączy się z tym kolejne pytanie: Jak przedstawia się obcowanie z owym tak bliskim Bogiem w zróżnicowanych sytuacjach naszego życia? Pytanie to nie wisi w próżni i rozkłada się na kolejne, bardziej szczegółowe aspekty tematu.
Modlić się bezustannie
Istotne w tym kontekście jest przede wszystkim pytanie o “czasowość” naszej modlitwy: Kiedy należy się modlić i jak długo? Żydzi znają ściśle dla modłów wyznaczone pory, tego samego trzymają się muzułmanie. Fałszywie pojmowano by jednak modlitwę, rozumiejąc ją jako czynność, którą w ciągu dnia “jeszcze” należy wykonać. Nieco dwuznaczne mogą wydać się na przykład słowa: “Nie mogę dłużej z wami zostać, bo muszę spieszyć się na modlitwę”. Nie należy też modlitwy traktować, jak czyni to pewnie buddyjski mnich: w domu wprawia w ruch swój modlitewny młynek, który modli się za niego, a on sam może w tym czasie oddawać się innym zajęciom, praktycznie “modląc się” bez przerwy. Zwyczajny człowiek, niezaprawiony w modlitwie, nie jest też w stanie do modlitwy podchodzić tak jak bohater Szczerych opowiadań pielgrzyma, według których prawdziwą postawą modlitwy jest niekończące się powtarzanie słów Modlitwy Jezusa.
Wszystkie wspomniane powyżej modlitewne próby dzielą czas na ten wygospodarowany na modlitwę i ten na wszystkie inne zajęcia i sprawy dnia powszedniego. Tymczasem dla zrozumienia miejsca modlitwy w naszej codzienności rzeczą konieczną jest, byśmy modlili się zawsze. Takie żądanie wysunięte zostało w Nowym Testamencie. Wiąże się ono z pojęciem Boga, orzekającym także o człowieku. Tak jak dniem zbawienia jest nasze “tu i teraz”, tak też na ów zbawczy zew odpowiadać należy teraz, czyli modlić się bez ustanku. Do tej modlitewnej postawy gorliwie zachęca św. Paweł: W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1 Tes 5, 18); Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie – wytrwali (Rz 12, 12); O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem (Flp 4, 6); Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! (Ef 6, 18); Trwajcie gorliwie na modlitwie, czuwając podczas niej wśród dziękczynienia (Kol 4, 2).
Chrześcijanin ma się modlić bez ustanku. Chrześcijanin wszędzie winien promieniować radością. Chrześcijanin zawsze ma się modlić i o każdej porze dziękować. Jeżeli zaś pyta, jak to robić, wtedy św. Paweł podpowiada mu: ten, kto doświadczył Boga, kto przyjął Ducha Świętego, czyli jest charyzmatykiem, kto żyje w sferze Boga, w tym Duch Święty woła “Abba – Ojcze”. Krótko mówiąc, człowiek, który wie, że swoją egzystencję zawdzięcza Bogu i za to Mu dziękuje, żyje modlitwą, jest tą modlitwą permanentnie niesiony.
Modlitwę rozumieć należy jako najwyższy stopień realizacji życia, które streszcza się w odpowiedzi kształtowanej własną egzystencją. Dodać przy tym należy, że w swej najgłębszej warstwie modlitwa to nieprzerwany dialog. Ów modlitewny styl bycia nie jest trwaniem w izolacji, lecz formą istnienia ukierunkowaną na wspólnotę. Tylko jeśli wspólnie z innymi możemy wygłosić swoje “amen”, modlitwa staje się dialogiem i w nim wyczerpuje się najgłębszy jej sens. Kto w takiej wymianie myśli wysławia się zawile i niezrozumiale, kto zamyka się w sobie i nie potrafi prowadzić swego chrześcijańskiego życia w sposób przejrzysty dla wspólnoty wiernych, ten powinien raczej pozostać w swoim “modlitewnym” domowym zaciszu. Stanowcze wytyczne dla tych zachowań kreśli św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (por. 1 Kor 14, 1-39).
Modlitwa Jezusa
Największym Mistrzem modlitwy jest dla chrześcijan Jezus. Całe życie Mistrza z Nazaretu było przecież niekończącą się rozmową między Bogiem a Synem Człowieczym oraz nieprzerwaną próbą stawiania każdego ludzkiego życia bezpośrednio przed obliczem Boga. Koncentrując refleksję na istotnym punkcie wszystkiego tego, czym On żył i co zdołał nam przekazać, stajemy wobec jednego tylko gorącego wezwania: W Bogu nie powinniśmy widzieć dalekiego, obcego nam “despoty”. Wolno nam natomiast wierzyć w Niego jako naszego Ojca. To przekonanie żywe było w Jezusie do tego stopnia, że Ewangeliści, szczególnie św. Jan, nie wahają się nazwać Go Synem Bożym. Powołując się na Niego samego, zwracają się do Niego z nieograniczoną ufnością. Ufnością, która także w nas krzesze i podtrzymuje odwagę, kiedy ze świętą rezerwą “ośmielamy się mówić: Ojcze nasz…”. Niedościgniony wzorzec modłów Jezusa to właśnie Jego Ojcze nasz, które obrazuje i artykułuje wszystkie najważniejsze sfery naszego życia i wiary.
W Biblii znajdujemy jednak także wiele innych modlitewnych tekstów Chrystusa. Jeden z nich odkrywamy w tak zwanej Mowie pożegnalnej Jezusa, zapisanej u św. Jana, znanej również pod nazwą Modlitwy Arcykapłańskiej (por. J 17, 1-26). Zauważmy od razu, że przy dokładniejszym spojrzeniu w modlitwie tej wyróżnić możemy kilka paralel do Ojcze nasz. Poczynając od zwrócenia się do Boga w obu modlitwach przez “Ojcze”. Pierwszej prośbie Ojcze nasz: “Święć się imię Twoje” odpowiada modlitwa: Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata (J 1 7, 6), zachowaj ich w Twoim imieniu (J 17, 11) i wreszcie: Objawiłem im Twoje imię (J 1 7, 26). Natomiast obok ostatniej prośby Ojcze nasz umieścić można wezwanie: byś ich ustrzegł od złego (J 1 7, 1 5).
Tuż przed swym pojmaniem Jezus spędził wieczór z uczniami, sprawując wespół z nimi uroczystą ucztę paschalną. Podczas przyjacielskiego biesiadowania dotknął wielu ważnych spraw. W rozdziałach od czternastego do siedemnastego Ewangelii według św. Jana, opisujących Ostatnią Wieczerzę, natrafiamy na najbardziej znane wypowiedzi Jezusa: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 1 4, 6); Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 1 5, 5); Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat (J 16, 33). Mówił też o swym cierpieniu i śmierci, o rozstaniu z Apostołami i o zesłaniu im Ducha Świętego jako Pocieszyciela, Towarzysza drogi. A potem się modlił. Podniósłszy oczy ku niebu (J 17, 1), odmówił długą Modlitwę Arcykapłańską…
Tego możemy przede wszystkim uczyć się od Jezusa: na modlitwę nie szczędzi On czasu! Poświęca bardzo dużo uwagi swym uczniom, ale teraz swój czas przeznacza dla Boga. Wiedział, co czeka Go jeszcze tej nocy: pojmanie, przesłuchanie, tortury, krzyż i śmierć. I właśnie w tym momencie poczuł jeszcze raz potrzebę ostatecznej rozmowy z Ojcem niebieskim. To wymiana głęboko osobista, jaką Jezus prowadzi ze swoim Ojcem. Modlitwa może więc być czymś więcej niż dziękczynieniem i prośbą. Może przerodzić się w długi dyskurs, w którym Bogu pozwalamy uczestniczyć w powikłanych meandrach naszego życia: w tym, co nas do głębi zaprząta i porusza; w tym, co nas raduje lub dotkliwie nam doskwiera; w tym, co napawa nas wielkim strachem.
Modlitwę Arcykapłańską Jezusa z siedemnastego rozdziału Ewangelii św. Jana podzielić możemy na trzy części: Jezus modli się za siebie (J 1 7, 1 -5); Jezus modli się za swoich uczniów (J 1 7, 6-1 9); Jezus modli się za wszystkich, którzy jeszcze znajdują się w drodze do wiary (J 17, 20-26).
Modlitwa Jezusa za siebie
Ojcze, […] otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył (w. 1). “Otoczyć chwałą”, znaczy uczcić, sławić, czynić wielkim. Jezus prosi, aby Bóg uczynił Go “wielkim” wobec całej ludzkiej społeczności. Brzmi to dość wyniośle. Wyniosły ton szybko jednak się wycisza, gdy w drugiej części zdania czytamy, iż owo wyniesienie Syna dokonuje się, by Syn chwałą otoczył Ojca. Jezusowi nie chodzi więc o własną chwałę, lecz o chwałę Boga. Jezus wie doskonale, co dlań oznacza “bycie sławnym”: to najpierw i przede wszystkim cierpienie, umieranie na krzyżu i śmierć. Prośba kieruje się zatem całkowicie na Boga, na Jego plan ocalenia, któremu Jezus bez reszty się podporządkowuje. Prosi Ojca o nimb chwały, aby w jej blasku sam mógł uczcić Boga.
W jednym z następnych wersów Jezus zwraca się do Ojca: Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (w. 4). W zwięzłym i zwartym zdaniu Jezus zdaje tu sprawę z dzieła swego życia: pokrywało się ono bez reszty z wolą Ojca niebieskiego. Kolejny rys osobistej modlitwy Jezusa określa jej kierunek: winniśmy prosić Boga nie tylko o to, aby coś uczynił, lecz także wyraźnie Mu powiedzieć, co z Jego pomocą możemy zdziałać sami. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie wpierw, zanim świat powstał (w. 5) – w zwrocie tym pobrzmiewa ton tęsknoty Jezusa za niebem. Kiedy już się napatrzył na cierpienia tego świata, a niedługo doświadczy ich na własnym ciele, budzi się w Nim tęsknota za światem niebiańskim, z którego przyszedł. Modlitwa jest cichą rozmową z Bogiem, w której wyjawić Mu możemy także nasze najskrytsze pragnienia, nawet gdy On o tym już wie. Więcej – w dialogu z Bogiem wszystko to możemy wypowiedzieć w słowach, jakich nigdy, być może, nie użylibyśmy w rozmowie z drugim człowiekiem. A przy tym nie musimy się obawiać, że w trakcie dyskursu z Bogiem zrodzi się jakieś nieporozumienie.
Modlitwa Jezusa za uczniów
W kolejnych wersach Jezus pięciokrotnie modli się za swych uczniów, których Mi dałeś (w. 6). Jezus wie o swej głębokiej łączności i zależności od Ojca. Wszystko, co posiada, dane Mu zostało przez Ojca. Cała modlitwa tchnie tą pokorną zależnością. Dalszą jej charakterystyczną cechą staje się szczególna ranga uznania w stosunku do uczniów. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali […] oraz uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś (w. 8). Jezus wystawia tu uczniom dobre świadectwo: “przyjęli”, “poznali”, “uwierzyli”. Czyni to, mimo że już niebawem uczniowie ci rzucą się do ucieczki i pozostawią Go samego, a Piotr będzie się wstydził do Niego przyznać. Jezus nie ma co do swoich Apostołów wygórowanych oczekiwań. Widzi to, co już jest, i zamyka oczy na to, czego jeszcze brakuje. A potem modli się konkretnie: Ja za nimi proszę, nie proszę za światem (w. 9).
To ostatnie zdanie może razić. Moglibyśmy zapytać, dlaczego Jezusowi “świat” jest obojętny? Tymczasem świat nie jest Mu obojętny, odda przecież za niego swoje życie. Jednak także Jezus nie mógł zrobić wszystkiego. Musiał ograniczyć się do jednego konkretnego zadania, do jednej konkretnej grupy ludzi, których położenie znał i dlatego mógł się za nich konkretnie modlić. Tak zachować winniśmy się i my. W szczególny sposób trzeba nam modlić się za ludzi, których Bóg nam powierzył: za dzieci, rodziców, rodzeństwo; za koleżanki i kolegów z pracy, współpracowników, przełożonych; za współuczniów i nauczycieli; za sąsiadów; za siostry i braci w wierze we własnej parafii. Za ludzi, których znamy, możemy modlić się całkiem konkretnie.
O co modli się Jezus dla swych uczniów? Zachowaj ich w Twoim imieniu… (w. 11). Czy to nie zdumiewające: Jezus nie modli się, aby Bóg zaoszczędził im cierpienia i strachu! Prosi “tylko” o to, by trwali w łączności z Bogiem. To znaczy – Jezus modli się realistycznie i trzeźwo. Wie, że również w życiu nie wszystko toczy się gładko i sprawnie. Potwierdza to także następne zdanie: Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu [.]i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia… (w. 12). Nawet Jezusowi nie udało się zatrzymanie przy sobie wszystkich, których powołał jako swych następców. A kiedy w ów wieczór opuścił ich Judasz, nie próbował powstrzymać go od tego kroku i nakłonić do nawrotu. Modlitwy pozostają bezsilne, kiedy ludzie nie chcą. Bóg respektuje naszą wolę. To jedna z wielu prób wyjaśnienia, dlaczego nie wszystkie modlitwy są spełniane: ponieważ ludzie nie chcą tego, czego chce Bóg. Jezus modli się dalej: Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego (w. 1 5). Tu pobrzmiewa echo prośby z Ojcze nasz: “ale nas zbaw ode złego”. Również tutaj Jezus nie modli się o to, aby uczniom wiodło się dobrze, by czuli się dobrze i żyli w zdrowiu. Modli się o to, aby Zły nie zdołał ich nakłonić do odstawienia zleconego im mandatu głoszenia Ewangelii. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą (w. 1 7). W tym miejscu Jezus modli się o duchowy rozwój i wzrost swych uczniów.
O to samo winno i nam chodzić, kiedy modlimy się za tych, których Bóg nam zawierzył. To kolejny aspekt modlitwy Jezusa: On modli się aktywnie! Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem (w. 18). Jego misja jeszcze nie została zamknięta. Jezus wyśle swych uczniów w świat z dodatkowym specjalnym zadaniem. To znaczy, że część zleconego im mandatu spełni On sam, aby Jego modlitwa osiągnęła swój cel. Za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (w. 1 9).
Modlitwa Jezusa za trwających na drodze do wiary
Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie (w. 20). Jezus modli się w pełni świadomości i z wielką wiarą! Wierzy w to mocno i jest o tym przekonany, że uczniowie sprostają, z Bożą pomocą, powierzonemu im zadaniu i że Bóg będzie czuwał nad tym, aby Jego sprawa rozwijała się. Jezus dotyka tu największej troski swego Serca. Trzy razy z rzędu prosi Boga, aby stanowili jedno w Nas; aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie; oby się zespolili w jedno (w. 21-23). Przy tych słowach bliscy jesteśmy przekonania wiary, iż wsłuchujemy się w żywo bijące Serce Jezusa. Jezus wie, jakie przeszkody i problemy staną na drodze ich realizacji. Kiedy zaś spoglądamy wstecz na dwa tysiące lat chrześcijaństwa, musimy stwierdzić, że ta modlitwa do dziś się nie ziściła. Może po części, tam i ówdzie, ale nie na wielką skalę. Także Jezus nie dostrzegał tu innej możliwości jak modlitwa o jedność. Dlatego też winniśmy tę sprawę Jezusowego Serca uczynić w jeszcze większym stopniu także naszą sprawą i nieustannie prosić o dobre współżycie wśród chrześcijan. Nie dlatego, jakoby przez to życie stało się nieco przyjemniejsze, lecz dlatego ponieważ w tym tkwi klucz do tego, by świat uwierzył (w. 21 ) i poznał, kim jest Bóg i kim jest Jezus.
I wreszcie Jezus, mając przed oczyma ów wielki cel, modli się: Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś (w. 24). Jezus modli się w szerokim horyzoncie i ze wzrokiem skierowanym na pełnię królestwa Bożego. Ta uniwersalna wizja pozwala Mu sięgnąć ponad nadciągające chmury cierpienia i myśleć ponadhoryzontalnie. Podobnie szerokie i dalekie spojrzenie powinniśmy przyswoić sobie i my, przystępując do modlitwy, aby w obliczu obydwu trudności oraz w przeżywaniu modlitw jeszcze niespełnionych lub próśb niemożliwych do spełnienia uchronić się przed rezygnacją.
Umacniająca wiarę rozmowa
Ze wzrokiem utkwionym w wieczną chwałę Bożą, która kiedyś stanie się także naszym udziałem, z wszystkimi, którzy miłują Boga i Jezusa przyjęli jako Zbawiciela, podsumujmy to, czego możemy nauczyć się z modlitwy, jaką zanosił do Ojca Jezus.
Przede wszystkim na modlitwę winniśmy wygospodarować możliwie więcej czasu, szczególnie kiedy stajemy w obliczu wielkich zadań i trudnych życiowych sytuacji. Ważne, by na modlitwie nie tylko dziękować i prosić, lecz z Bogiem rozmawiać o wszystkim, co nas porusza. Kiedy modlimy się za siebie samych, winniśmy stale zachowywać przed oczyma chwałę Boga. W modlitwie trzeba nam rezerwować sporo miejsca na sprawozdanie ze swego życia. Powinniśmy modlić się w poczuciu pokornej zależności od Boga, a także z respektem i uznaniem wobec tych, za których prosimy. Ważne, by modlić się realistycznie, trzeźwo i konkretnie: za ludzi, których Bóg nam powierzył, także za ich duchowy rozwój. Trzeba nam również modlić się aktywnie, wnosząc swój udział w proces spełnienia się naszych modłów. Musimy modlić się z pełną świadomością i wiarą także o jedność swoich następców oraz swojej wspólnoty parafialnej, mając przed oczyma wielki cel – perspektywę wiecznej chwały Boga.
Tych kilka końcowych, podsumowujących uwag może nam pomóc w dążeniu do tego, by nasza modlitwa stawała się coraz bardziej rozmową z Bogiem. Rozmową, która naszą relację z Ojcem niebieskim będzie umacniać, a naszej wierze pozwoli wzrastać. Amen.
Ks. Alfons J. Skowronek (ur. 1928), teolog, emerytowany profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wieloletni członek Komisji Episkopatu Polski do spraw Ekumenizmu i Podkomisji do spraw Dialogu z Kościołami zrzeszonymi w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Opublikował między innymi: Aniołowie są wśród nas; Kim jest Jezus z Nazaretu?; Kościół w burzliwych czasach.
______________________________________________________________________________________________________________
Dodaj komentarz