W dzisiejszej /6.03/ “Gazecie Polskiej Codziennie przeczytałam artykuł Jakuba Jałowicziora “Irak z Irakiem przeciw terrorystom” /fragment – /TUTAJ///. Opisuje on najnowszą ofensywę wojsk irackich i milicji szyickich, której celem jest odbicie z rąk Państwa Islamskiego ważnego miasta Tikrit. Kieruje nią irański generał.
Trzeba powiedzieć, że dotychczasowe działania koalicji walczącej z Państwem Islamskim, a w szczególności naloty i bombardowania, nie przyniosły rozstrzygających rezultatów. Obecna ofensywa na Tikrit jest już chyba trzecią lub czwartą. Poprzednie skończyły się klęską. Kilka tygodni temu John Kerry, sekretarz stanu USA, chwalil się, iż odzyskano 700 km2 terenu. Cóż z tego, jeśli Państwo Islamskie kontroluje obszar większy od Wielkiej Brytanii, zamieszkany przez ok. 6 mln ludzi?
Wczoraj w portalu Businnesinsider.com ukazał się artykul Jessiki Lewis McFate “Here’s all of the area that ISIS controls” /TUTAJ/, opisujacy aktualną sytuację militarną w Iraku i Syrii. Warto go przeczytać, ale na mnie większe wrażenie zrobiła inna publikacja. Jest to tekst “What ISIS really wants?” pióra Graeme Wood, opublikowany w portalu Theatlantic.com /TUTAJ/. Autor już w podtytule zapewnia:
“The Islamic State is no mere collection of psychopaths. It is a religious group with carefully considered beliefs, among them that it is a key agent of the coming apocalypse. Here’s what that means for its strategy—and for how to stop it.”.
Twórcy Państwa Islamskiego nie są więc po prostu krwiożerczymi dzikusami, tylko osobami głęboko wierzącymi w najwcześniejszą wersję islamu, pochodzącą od samego Mahometa i jego bliskich współpracowników. Ich zdaniem, wszystko co się w niej nie mieści, powinno być zniszczone m.in szyityzm, jazydyzm, czy alawityzm, nie mówiąc już o pogaństwie i wierzeniach niemuzułmańskich /Sądząc po wygnaniu irackich chrześcijan, nie uznają oni nawet tzw. religii Księgi/.
Ich wiara ma również charakter apokaliptyczny. Autor podkreśla, że:
“But other parts are based on mainstream Sunni sources and appear all over the Islamic State’s propaganda. These include the belief that there will be only 12 legitimate caliphs, and Baghdadi is the eighth; that the armies of Rome will mass to meet the armies of Islam in northern Syria; and that Islam’s final showdown with an anti-Messiah will occur in Jerusalem after a period of renewed Islamic conquest.
The Islamic State has attached great importance to the Syrian city of Dabiq, near Aleppo. It named its propaganda magazine after the town, and celebrated madly when (at great cost) it conquered Dabiq’s strategically unimportant plains.”.
Innymi słowy – Dabiq to ich Armageddon. “Rome” oznacza Zachód /choć, według niektórych, Turcję/. Bardzo ważne jest to, że dżihadyści opanowali duże terytorium. To właśnie pozwoliło Baghdadiemu proklamować “kalifat”. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że zwolennicy “kalifa” rozumieja to dosłownie, jako miejsce, skąd panowanie ich wersji islamu rozszerzy się na cały świat /lub przynajmniej do Bosforu/. To właśnie ta perspektywa zwabia do Syrii oraz Iraku fanatycznych muzułmanów z Europy, czy nawet z Australii.
Państwo Islamskie nie może istnieć bez terytorium. Jeśli je utraci – kalifat nie będzie miał racji bytu /to go różni od Al Kaidy/. A jednak prowokuje inwazję USA. Wierzy bowiem, że jeśli ona nastapi, to spełnią się apokaliptyczne proroctwa, “prawowierni muzułmanie” pokonają “armie Rzymu” i rozpocznie się odliczanie do Apokalipsy.
Wood sugeruje raczej taktykę wyniszczania i stopniowego pokonywania “kalifatu”. Zauważa, iż nie jest on bardzo groźny dla USA i zajmuje ubogie ziemie. Autor zastanawia się też nad teologiczną alternatywą dla Państwa Islamskiego w postaci “quietist Salafis” – też konserwatywnych muzułmanów, ale mniej wojowniczych.
Omawiany artykuł Wood jest bardzo długi i bogaty w liczne treści. To, co napisałam obejmuje tylko małą jego część. Zachęcam wszystkich zainteresowanych do zapoznania się z całością /jeszcze raz link – /TUTAJ//.
W słynnym numerze Wprost z gumowymi lalkami był też artykuł o kulisach finansowych związanych z państwem islamskim.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Państwo islamskie to wielki i dochodowy biznes. Zachętą do wstąpienia w szeregi tych bandytów wcale nie musi być fanatyzm, tylko po prostu dobry zarobek. W tamtych biednych okolicach dżihadyści są najlepiej płatnym “pracodawcą”.
Warto wspomnieć, że dżihadyści dostali na “start” 2 mld dolarów darowizny od Arabii Saudyjskiej, Kataru i Kuwejtu, czyli…sojuszników Stanów Zjednoczonych!
Istnieje teoria(nie autorstwa Wprost), według której Amerykanie
sfinansowali fundamentalistów do obalenia Asada i otwarcia drogi lądowej do ataku USA na Iran.
Tymczasem, gdy dżihadyści zaczęli wymykać się z pod kontroli (bardziej tu chodzi o czerpanie zysków z ropy i alternatywny system monetarny, niż o ścinanie głów), Anrrykanie zaczęli naloty. Na potwora, którego sami sobie wyhodowali.
Motywacja finansowa może być istotna dla ubogich członków sunnickich plemion z Syrii oraz Iraku. Artykuł, który omawiałam był pisany m.in. w oparciu o wywiady z muzułmanami z Londynu i Australii, którzy chcieli dołaczyć do Państwa Islamskiego, lecz władze to udaremniły. Dla nich najważniejsze były sprawy religijne, podobnie jak dla “kalifa” i jego otoczenia. Teza, że Państwo Islamskie stworzyły USA oraz Izrael wydaje mi się naciągana. USA popierały zupełnie inne ugrupowanie /Wolna Syria?/, które jednak dostało w skórę zarówno od dżihadystów, jak i od Asada. Ekstremisci islamscy są też zinfiltrowani przez Rosję.