Słowo Boże na dziś – 25 lipca 2014r. – piątek – Św. Jakuba Apostoła – Święto

Myśl dnia

Bezmyślny dzień to stracony dzień.

Hezjod

1230040668_7
Piątek, 25 lipca 2014
Św. Jakuba, apostoła, święto

ŚW. JAKUBA APOSTOŁA – ŚWIĘTO

PIERWSZE CZYTANIE  (2 Kor 4,7-15)

Nosimy w naszym ciele konanie Jezusa

Czytanie z Drugiego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie.
Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: „Uwierzyłem, dlatego przemówiłem”; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.

Oto słowo Boże.

W kościołach, w których obchodzi się uroczystość powyższe pierwsze czytanie (2 Kor 4,7-15) staje się drugim, a za pierwsze czytanie służy poniższe (Iz 49,1-6). W innych kościołach, gdzie obchodzi się tylko święto odczytujemy jedno czytanie (powyższe – 2 Kor 4,7-15), a poniższe opuszczamy.

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 49, 1-6)

 

Ustanowię Cię światłością dla pogan.

 

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Wyspy, posłuchajcie Mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki Mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: „Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię”.
Ja zaś mówiłem: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą”.
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela.

I rzekł mi: „To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY Ps (126,1-6)
REFREN: Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości

Gdy Pan odmienił los Syjonu,
wydawało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu,
a język śpiewał z radości.

Mówiono wtedy między narodami:
„Wielkie rzeczy nam Pan uczynił”.
Pan uczynił nam wielkie rzeczy
i ogarnęła nas radość.

Odmień znowu nasz los, Panie,
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.

Idą i płaczą
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością
niosąc swoje snopy.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 116B,10-11.12-13.15-16.17-18)

Refren: Cenna przed Panem śmierć Jego wyznawców.

Ufność miałem nawet wtedy, gdy mówiłem: *
„Jestem w wielkim ucisku”.
I zalękniony wołałem: *
„Każdy człowiek jest kłamcą”.

Czym się Bogu odpłacę *
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia *
i wezwę imienia Pana.

Cenna jest w oczach Pana *
śmierć jego wyznawców.
Panie, jestem Twoim sługą, +
Twym sługą, synem Twojej służebnicy, *
Ty rozerwałeś moje kajdany.

Tobie złożę ofiarę pochwalną *
i wezwę imienia Pana.
Wypełnię me śluby dla Pana *
przed Jego ludem.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 15,16)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem,
abyście szli i owoc przynosili.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 20,20-28)

Kielich mój pić będziecie

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła.
On ją zapytał: „Czego pragniesz?”
Rzekła Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”.
Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
On rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci.
A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

 

Sukces Boży i ludzki

Bóg złożył w sercu człowieka wiele pragnień. Jest w nich także miejsce na sukces i wielkość. Jednak w oczach Boga sukces jest zupełnie czymś innym niż dla człowieka. Dla nas sukces często oznacza bycie pierwszym, lepszym, mądrzejszym, ładniejszym, wybranym, zauważonym. Oznacza stawianie w centrum samego siebie. Dla Boga natomiast sukcesem jest postawienie w centrum tego drugiego, czyli człowieka. Na tym właśnie polega miłość i służba!

Jezu, pragnę stawiać w centrum mojej uwagi drugiego człowieka, lecz tak często boję się, że to ja coś stracę. Uwolnij mnie od tego lęku.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

 http://www.paulus.org.pl/czytania.html

„Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, nie z nas.” Ewangelie nie ukrywają słabości uczniów Jezusa, ich przyziemnych dążeń. Jezus wybrał sobie na Apostołów ludzi niedoskonałych. Dzisiejszy patron, św. Jakub, nie jest wyjątkiem. Ale skarb, który w sobie nosił – skarb Ducha Świętego, mądrości Bożego słowa – powoli go przemieniał, coraz bardziej upodabniając do Chrystusa-Sługi i przelania za Niego krwi. Gliniane naczynie zostało rozbite, ukazując to, co najcenniejsze. Dziękujmy dziś Bogu, że i nas – pomimo naszej słabości – napełnia łaską i czyni swoimi apostołami.

ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” lipiec 2006, s. 104

 

CHRYSTUS NASZA NADZIEJA

Cala moja ufność jest w Tobie, „Chryste Jezu, nasza nadziejo” (1 Tm 1, 1)

„Chrystus nas wykupił… stawszy się za nas przekleństwem… aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Nim udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha(Ga 3, 13-14). W Chrystusie, który nas odkupił przez śmierć na krzyżu, dosięga nas błogosławieństwo Boga obiecane Abrahamowi, W Chrystusie wypełnia się obietnica, w Nim mamy zadatek i środek naszego odkupienia: przebaczenie grzechów, które On „w swoim ciele podniósł na drzewo krzyża” (1 P 2, 24); ta łaska, usprawiedliwiając nas, czyni nas Jego braćmi, dziećmi tego samego Ojca, i dlatego „również dziedzicami; dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa… by też wspólnie mieć udział w chwale” (Rz 8, 17). Nie tylko to, lecz przez pośrednictwo Chrystusa urzeczywistnia się dla nas także nowa obietnica: zesłanie Ducha Świętego, ponieważ „na dowód tego, że jesteśmy synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła Abba Ojcze!” (Ga 4, 6).

Nadzieja chrześcijańska nie opiera się na osobistych zasługach ani też na dobrych uczynkach czy postanowieniach, wszystko to bowiem jest zawodne i całkiem nieproporcjonalne w stosunku do osiągnięcia Boga; lecz opiera się na samym Bogu, na Chrystusie — jedynym Pośredniku i Zbawicielu. Oczywiście, nadzieja nie może być lekkomyślna, powinien jej towarzyszyć wysiłek i współpraca osobista, ale i zarazem przekonanie, że najlepsza nawet wola i wszystkie dobre uczynki nie wystarczą, że tylko Bóg może chrześcijanina uświęcić i podnieść do siebie oraz oddać się mu w posiadanie. Tylko Bóg, przedmiot nadziei, jest również punktem jej oparcia, podporą, dźwignią. W tym znaczeniu św. Teresa od Dzieciątka Jezus pisze: „Świętość nie polega na tej lub owej praktyce, lecz na usposobieniu serca, które sprawia, że jesteśmy małymi i pokornymi w objęciach Boga, uznającymi swoją słabość i ufającymi do zuchwalstwa Jego dobroci ojcowskiej” (NV. 3 VIII).

A ponieważ Bóg napełnił nas błogosławieństwem i przeznaczył w Chrystusie, więc w Chrystusie znajdujemy bezpośrednią podstawę naszej nadziei: On jest naszą drogą, naszym Pośrednikiem u Ojca, „Chlebem żywym” (J 6, 51), zaopatrzeniem na naszą drogę.

  • Ty, o Panie, jesteś moją nadzieją. Cokolwiek mam czynić lub opuścić, co znieść lub czego pragnąć, Ty, o Panie, jesteś moją nadzieją… to jest wyłączny powód mojego oczekiwania. Kto chce, niech wysuwa własne zasługi, chełpi się, że znosi ciężar dnia i spiekoty, niech mówi, że pości dwukrotnie w dzień sobotni, niech w końcu chwali się, że nie jest taki jak inni ludzie: dla mnie natomiast najlepszą rzeczą to przylgnąć do Ciebie, pokładać w Tobie, Panie Boże, moją nadzieję. Niechaj drudzy pokładają nadzieję w innych rzeczach, niech ufa, kto chce, w umiejętności lub przebiegłości światowej czy też w szlachectwie, w zaszczytach lub innych marnościach; ja, z miłości ku Tobie, uważam te wszystkie rzeczy za stratę i śmiecie, albowiem Ty, o Panie, jesteś moją nadzieją. Kto chce, niech pokłada nadzieję w niepewnych bogactwach, ja natomiast, poza Tobą, nie spodziewam się nawet potrzebnych rzeczy do życia, ufając właśnie w Twoim słowie, którym umocniony wyrzekłem się wszystkiego: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane… Jeśli została mi obiecana nagroda, mam nadzieję otrzymać ją dzięki Twojej dobroci; jeśli powstaną przeciw mnie walki, jeśli świat się będzie srożył, a zżymał Zły, jeśli nawet samo ciało będzie się buntowało przeciw duchowi, ja będę ufał Tobie (św. Bernard).
  • O nadziejo, słodka siostro wiary, ty jesteś tą, która kluczami krwi otwierasz życie wieczne. Ty strzeżesz miasta duszy przed nieprzyjacielem zamętu; Ty nie zwalniasz kroku, aby szatan wskutek ciężkości win popełnionych nie mógł popchnąć duszy do rozpaczy; lecz mężna trwasz w cnocie, kładąc na wagę cenę krwi. Ty kładziesz koronę zwycięstwa na głowie wytrwałości, ufając, że posiądziesz ją dzięki krwi; ty wiążesz szatana zamętu więzami żywej wiary; ty zwyciężasz chytre podstępy, jakich używa względem duszy, by utrzymywać ją w nieustannych ciemnościach i udręczeniu (św. Katarzyna ze Sieny).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 440

www.mateusz.pl

Dla kogo Bóg Ojciec przygotował miejsce w Niebie? Dla tych, którzy mają serce należycie przysposobione do życia w Niebie, czyli są pełni Miłości i są zupełnie oczyszczeni z egoizmu. Niemożliwe jest oczyszczenie się z egoizmu, jeśli nie akceptuje się roli sługi i chce się być pierwszym i ważnym. “Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać wszystkich – bo to jest prawdziwa miłość” (A. de Mello SJ).
Jeszcze lepiej niż rola sługi, oczyszcza nas z egoizmu cierpienie. Dlatego warto “pić kielich”, który jest nam dany i zadany. Owo “wypicie kielicha” musi jednak oznaczać znoszenie cierpienia i trudu z pełną akceptacją. W przeciwnym razie ten “kielich” nas nie przysposobi do życia w Niebie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2067,dla-kogo-jest-niebo-mt-20-20-28.html

——————————————————————————————————————

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

W Lęborku, w Człuchowie i w Brzesku:
UROCZYSTOŚĆ ŚW. JAKUBA STARSZEGO, APOSTOŁA, patrona miasta
Jakub, syn Zebedeusza i brat Jana Apostoła, urodził się w Betsaidzie. Był świadkiem głównych cudów Jezusa. Na rozkaz Heroda został ścięty mieczem około roku 44. Odbiera wielką cześć w Compostelli w Hiszpanii, gdzie się znajduje sławny kościół pod jego wezwaniem.
25 lipca
Święty Jakub Starszy, Apostoł
Święty Jakub Większy Wśród apostołów było dwóch Jakubów. Dla odróżnienia nazywani są Większym i Mniejszym albo też Starszym i Młodszym. Prawdopodobnie nie chodziło w tym wypadku o ich wiek, ale o kolejność przystępowania do grona Apostołów. Rozróżnienie to wprowadził już św. Marek (Mk 15, 40). Imię Jakub pochodzi z hebrajskiego “skeb”, oznaczającego “chronić” – a zatem znaczy “niech Jahwe chroni”. Etymologia ludowa tłumaczy to imię jako “pięta”. Według Księgi Rodzaju, kiedy Jakub, wnuk Abrahama, rodził się jako bliźniak Ezawa, miał go trzymać za piętę (Rdz 25, 26).
Św. Jakub Większy jest tym, który jest wymieniany w spisie Apostołów wcześniej – był powołany przez Jezusa, razem ze swym bratem Janem, jako jeden z Jego pierwszych uczniów (Mt 4, 21-22): święci Mateusz i Łukasz wymieniają go na trzecim miejscu, a święty Marek na drugim. Jakub i jego brat Jan byli synami Zebedeusza. Byli rybakami i mieszkali nad jeziorem Tyberiadzkim. Ewangelie nie wymieniają bliżej miejscowości. Być może pochodzili z Betsaidy, podobnie jak święci Piotr, Andrzej i Filip (J 1, 44), gdyż spotykamy ich razem przy połowach. Św. Łukasz zdaje się to wprost narzucać, kiedy pisze, że Jan i Jakub “byli wspólnikami Szymona – Piotra” (Łk 5, 10). Matką Jana i Jakuba była Salome, która należała do najwierniejszych towarzyszek wędrówek Chrystusa Pana (Mk 15, 40; Mt 27, 56).

Jakub został zapewne powołany do grona uczniów Chrystusa już nad rzeką Jordan. Tam bowiem spotykamy jego brata, Jana (J 1, 37). Po raz drugi jednak Pan Jezus wezwał go w czasie połowu ryb. Wspomina o tym św. Łukasz (Łk 5, 1-11), dodając nowy szczegół – że było to po pierwszym cudownym połowie ryb.
Jakub należał do uprzywilejowanych uczniów Pana Jezusa, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira (Mk 5, 37; Łk 8, 51), przemienienia na górze Tabor (Mt 17, 1nn; Mk 9, 1; Łk 9, 28) oraz modlitwy w Ogrójcu (Mt 26, 37). Żywe usposobienie Jakuba i Jana sprawiło, że Jezus nazwał ich “synami gromu” (Mk 3, 17). Chcieli bowiem, aby piorun spadł na pewne miasto w Samarii, które nie chciało przyjąć Pana Jezusa z Jego uczniami (Łk 9, 55-56). Jakub był wśród uczniów, którzy pytali Pana Jezusa na osobności, kiedy będzie koniec świata (Mk 13, 3-4). Wreszcie był on świadkiem drugiego, także cudownego połowu ryb, kiedy Chrystus ustanowił Piotra głową i pasterzem swojej owczarni (J 21, 2). Ewangelie wspominają o Jakubie Starszym na 18 miejscach, co łącznie obejmuje 31 wierszy. W porównaniu do innych Apostołów – jest to bardzo dużo.

Święty Jakub Większy Dzieje Apostolskie wspominają o św. Jakubie dwa razy: kiedy wymieniają go na liście Apostołów (Dz 1, 13) oraz przy wzmiance o jego męczeńskiej śmierci. Z tej okazji św. Łukasz tak pisze: “W tym samym czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana…” (Dz 12, 1-2). Jakuba stracono w 44 r. bez procesu – zapewne po to, aby nie przypominać ludowi procesu Chrystusa i nie narazić się na jakieś nieprzewidziane reakcje. Było to więc posunięcie taktyczne. Dlatego także zapewne nie kamieniowano św. Jakuba, ale ścięto go w więzieniu. Euzebiusz z Cezarei, pierwszy historyk Kościoła (w. IV), pisze, że św. Jakub ucałował swojego kata, czym tak dalece go wzruszył, że sam kat także wyznał Chrystusa i za to sam natychmiast poniósł śmierć męczeńską. Jakub był pierwszym wśród Apostołów, a drugim po św. Szczepanie, męczennikiem Kościoła (zgodnie z przepowiednią Chrystusa – Mk 10, 39).
W średniowieczu powstała legenda, że św. Jakub udał się zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego do Hiszpanii. Do dziś św. Jakub jest pierwszym patronem Hiszpanii i Portugalii.

Święty Jakub Większy Według tradycji, w VII wieku relikwie św. Jakuba miały został sprowadzone z Jerozolimy do Compostelli w Hiszpanii. Nazwa Compostella ma się wywodzić od łacińskich słów Campus stellae (Pole gwiazdy), bowiem relikwie Świętego, przywiezione najpierw do miasta Iria, zaginęły – dopiero w IX w. miał je odnaleźć biskup, prowadzony cudowną gwiazdą. Hiszpańska nazwa Santiago znaczy zaś po polsku “święty Jakub”. Te dwie nazwy łączy się w jedno, stąd nazwa miasta brzmi dziś Santiago de Compostella. Do dziś znajduje się tam grób św. Jakuba. W wiekach średnich po Ziemi Świętej i Jerozolimie było to trzecie sanktuarium chrześcijaństwa. W katedrze genueńskiej oglądać można artystyczny relikwiarz ręki św. Jakuba, wystawiany na pokaz podczas rzadkich okazji.
Święty jest patronem Hiszpanii i Portugalii; ponadto m. in. zakonów rycerskich walczących z islamem, czapników, hospicjów, szpitali, kapeluszników, pielgrzymów, sierot.

W ikonografii św. Jakub przedstawiany jest jako starzec o silnej budowie ciała w długiej tunice i w płaszczu lub jako pielgrzym w miękkim kapeluszu z szerokim rondem. Jego atrybutami są: bukłak, kij pielgrzyma, księga, miecz, muszla, torba, turban turecki, zwój.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-25a.php3
Święty Jakub Większy, Apostoł
Katecheza Benedykta XVI z 21 czerwca 2006

(…) Ten Jakub, wraz z Piotrem i Janem, należy grupy trzech uczniów uprzywilejowanych, dopuszczonych przez Jezusa do udziału w ważnych chwilach Jego życia.

Święty Jakub Większy, Apostoł   Albrecht Dürer (PD) Św. Jakub Większy – Apostoł

Drodzy bracia i siostry,

kontynuujemy cykl portretów Apostołów, wybranych przez samego Jezusa w czasie Jego życia ziemskiego. Mówiliśmy o świętym Piotrze i o jego bracie Andrzeju. Dzisiaj spotykamy postać Jakuba. Biblijna lista Dwunastu wymienia dwie osoby o tym imieniu: Jakuba, syna Zebedeusza i Jakuba, syna Alfeusza (por. Mk 3, 17.18; Mt 10, 2-3), których rozróżnia się powszechnie przydomkami: Jakub Starszy i Jakub Młodszy. Określenia te nie są oczywiście miarą ich świętości, odzwierciedlają jedynie różne znaczenie, jakie przypisują im teksty Nowego Testamentu, a zwłaszcza jakie mieli w ramach ziemskiego życia Jezusa. Dzisiaj skupimy naszą uwagę na pierwszym z tych imienników.

Imię Jakub jest tłumaczeniem formy Iákobos – greckiego brzmienia imienia sławnego patriarchy Jakuba. Nazwany tak apostoł jest bratem Jana i we wspomnianych spisach zajmuje drugie miejsce, zaraz po Piotrze, u Marka (3, 17) lub trzecie, po Piotrze i Andrzeju w Ewangeliach Mateusza (10, 2) i Łukasza (6, 14), podczas gdy w Dziejach Apostolskich wymieniony jest po Piotrze i Janie (1, 13). Ten Jakub, wraz z Piotrem i Janem, należy grupy trzech uczniów uprzywilejowanych, dopuszczonych przez Jezusa do udziału w ważnych chwilach Jego życia.

Ponieważ jest bardzo gorąco, chciałbym skrócić [swe rozważania] i wspomnieć tu jedynie o dwóch z tych zdarzeń. Mógł on uczestniczyć razem z Piotrem i Janem w chwili konania Jezusa w ogrodzie Getsemani i w wydarzeniu Przemienienia Jezusa. Chodzi więc o sytuacje bardzo różne i różniące się między sobą: w jednym przypadku Jakub wraz z pozostałymi dwoma Apostołami doświadcza chwały Pana, widzi Go rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem, widzi w Jezusie boski blask; w drugim wydarzeniu staje w obliczu cierpienia i upokorzenia, widzi na własne oczy, jak Syn Boży poniża się, okazując posłuszeństwo aż do śmierci. Bezsprzecznie to drugie przeżycie było dla niego okazją do osiągnięcia dojrzałości w wierze, do skorygowania jednostronnej, triumfalistycznej interpretacji tego pierwszego doświadczenia: musiał on zobaczyć, że Mesjasz, oczekiwany przez naród żydowski jako triumfator, w rzeczywistości okryty był nie tylko czcią i chwałą, ale również cierpieniem i słabością. Chwała Chrystusa urzeczywistnia się właśnie w Krzyżu, w udziale w naszych cierpieniach.

To dojrzewanie wiary dopełnione zostało przez Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, tak iż Jakub, gdy nadeszła chwila najwyższego świadectwa, nie cofnął się. Na początku lat czterdziestych I wieku król Herod Agrypa, wnuk Heroda Wielkiego, jak opisuje to Łukasz, “zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana” (Dz 12, 1-2). Lakoniczność tej wiadomości, pozbawionej jakichkolwiek szczegółów narracyjnych, pokazuje z jednej strony, jak bardzo czymś normalnym dla chrześcijan było dawanie świadectwa Panu własnym życiem, z drugiej zaś, że Jakub był wybijającą się postacią w Kościele jerozolimskim, również ze względu na rolę odegraną podczas ziemskiego życia Jezusa.

Późniejsza tradycja, datująca się co najmniej od Izydora z Sewilli, mówi o pobycie Apostoła w Hiszpanii w celu ewangelizowania tego ważnego regionu cesarstwa rzymskiego. Według innej tradycji, to jego ciało miało zostać przywiezione do Hiszpanii, do miasta Santiago de Compostela. Jak wszyscy wiemy, miejsce to stało się przedmiotem wielkiej czci i jest do dzisiaj celem licznych pielgrzymek, i to nie tylko z Europy, ale z całego świata. I tym tłumaczy się ikonografię przedstawiającą Jakuba z pielgrzymim kijem w ręku i ze zwojem Ewangelii, typowymi dla wędrownego apostoła, oddanego głoszeniu “dobrej nowiny” i charakterystycznymi dla pielgrzymowania przez życie chrześcijańskie.

Od św. Jakuba możemy się więc wiele nauczyć: gotowości do przyjęcia Pańskiego wezwania nawet wtedy, gdy każe nam pozostawić “łódź” naszej ludzkiej pewności, entuzjazmu w pójściu za Nim drogami, które On wskazuje, z pominięciem wszelkiej naszej złudnej zarozumiałości, gotowości do dawania o Nim świadectwa z odwagą, gdy to konieczne, aż po najwyższą ofiarę życia. Tak więc św. Jakub staje przed nami jako wymowny przykład wielkodusznego przylgnięcia do Chrystusa. On, który początkowo, ustami swej matki, prosił o to, by zasiąść wraz z bratem u boku Mistrza w Jego Królestwie, właśnie jako pierwszy wychylił kielich męki i dzielił męczeństwo z Apostołami.

Na koniec zaś, podsumowując to wszystko, możemy powiedzieć, że droga nie tylko zewnętrzna, lecz przede wszystkim wewnętrzna – od Góry Przemienienia do góry konania, symbolizuje całe pielgrzymowanie życia chrześcijańskiego, pośród prześladowań świata i pocieszenia ze strony Boga, jak powiada Sobór Watykański II. Postępując za Jezusem jak św. Jakub wiemy, że nawet w chwilach trudnych idziemy właściwą drogą.

http://kosciol.wiara.pl/doc/489940.Swiety-Jakub-Wiekszy-Apostol

Syn Gromu – św. Jakub, Apostoł

„W tym samym czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana…” (Dz 12,1-2)

Ilu Jakubów?

Wśród około 50 świętych i błogosławionych noszących to imię dwóch było Apostołów. Dla ich odróżnienia nadano im przydomki: Starszy i Młodszy oraz Większy i Mniejszy. Odróżnienie to wprowadził już św. Marek (Mk 15,40). Zapewne za podstawę wzięto nie wiek, ale moment przyłączenia do grona Apostołów.

Imię Jakub pochodzi z hebrajskiego „skeb”, co znaczy „pięta”. Bowiem, według Księgi Rodzaju, kiedy Jakub, wnuk Abrahama, rodził się jako bliźniak z Ezawem swoim bratem, miał go trzymać za piętę (Rdz 25,26).

Brat Jana, syn Zebedeusza, a może kuzyn Jezusa?

Św. Jakub Starszy był bratem św. Jana Apostoła (M14,21-22). Obaj byli synami Zebedeusza. Byli rybakami i mieszkali nad jeziorem Tyberiadzkim. Ewangelie nie wymieniają bliżej miejscowości. Być może, pochodzili z Betsaidy podobnie jak św. Piotr, Andrzej i Filip (J1,44), gdyż spotykamy ich razem przy połowach. Św. Łukasz zdaje się nam to wprost narzucać, kiedy pisze, że Jan i Jakub „byli wspólnikami Szymona – Piotra” (Łk 5,10).

Matką św. Jana i Jakuba była Salome (Mt 15,40), która należała do najwierniejszych towarzyszek wędrówek Chrystusa Pana (Mk 15,40). Czy ze strony matki był św. Jakub kuzynem Pana Jezusa, jak sugerują niektórzy? Raczej nie. Św. Jakub został zapewne powołany do grona uczniów Chrystusa już nad rzeką Jordan. Tam bowiem spotykamy jego brata Jana (J1,37). Po raz drugi jednak Pan Jezus wezwał go w czasie połowu ryb: „Gdy (Jezus) przechodził obok jeziora Galilejskiego ujrzał dwóch braci – Szymona zwanego Piotrem i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro i rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych braci: Jakuba syna Zebedeusza i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca, i poszli za Nim” (Mt 4,21-22). Św. Łukasz podaje szczegół nowy, że było to po pierwszym cudownym połowie ryb (Łk 5,1-11).

Spośród Apostołów katalogi wymieniają św. Jakuba Większego zawsze na czołowym miejscu. I tak św. Mateusz i Łukasz dają mu trzecie miejsce po św. Piotrze i Andrzeju (Mt 10,3; Łk 6,14), a św. Marek stawia go zaraz po św. Piotrze na miejscu drugim (Mk 3,17).

Także Chrystus Pan wyróżniał św. Jakuba. Właśnie on należał do wybranej trójki Apostołów, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira (Mk 5,37; Łk 8,51), Przemienienia Pańskiego (Mt 17,1; Mk 9,1; Łk 9,28), oraz Jego krwawego konania w Ogrójcu (Mt 26,37).

Św. Jakub miał charakter popędliwy, czym się wyróżniał wśród Apostołów tak dalece, że otrzymał nawet od Chrystusa przydomek „Syn Gromu” (Mk 3,17). Chciał bowiem wraz z Janem, aby piorun spadł na pewne miasto w Samarii, które nie chciało przyjąć Pana Jezusa z Jego uczniami (Łk 9,55-56). Jakub był wśród tych uczniów, którzy pytali Pana Jezusa na osobności, kiedy będzie koniec świata (Mk 13,3-4). Wreszcie był on świadkiem drugiego, także cudownego połowu ryb, kiedy Chrystus ustanowił Piotra głową i pasterzem swojej owczarni (J 27,2).

Ewangelie wspominają o Jakubie Starszym na 18 miejscach, co łącznie obejmuje 31 wierszy. W porównaniu do innych Apostołów jest to bardzo dużo.

Pierwszy męczennik wśród Apostołów

Dzieje Apostolskie wspominają o św. Jakubie dwa razy: kiedy wymieniają go na liście Apostołów (Dz 1,13) oraz przy wzmiance o jego męczeńskiej śmierci. Z tej okazji św. Łukasz tak pisze: „W tym samym czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana…” (Dz 12,1-2). Sprawcą wyroku śmierci na św. Jakuba Większego był król Herod Agryppa I. Jako wnuk Heroda Wielkiego i Hasmonejki Mariamme chciał Żydom okazać, że krew jego narodu płynie w jego żyłach. Dlatego pilnie przestrzegał przepisów prawa Mojżesza i sprawował opiekę nad świątynią w Jerozolimie. Z tych powodów Żydzi bardzo cenili Heroda i łączyli z nim nawet pewne nadzieje. Korzystając z przyjaźni, jaką darzył naród żydowski, Herod Agryppa I, kapłani i starsi nakłonili go, aby rozpoczął prześladowanie Kościoła. Chodziło na pierwszym miejscu o stracenie przywódców. To właśnie ten król po straceniu św. Jakuba kazał natychmiast uwięzić także św. Piotra. Kiedy go pojmał, osadził w więzieniu i oddał pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po święcie Paschy wydać go ludowi (Dz 12,3-4). Jest rzeczą zadziwiającą, dlaczego św. Jakuba stracono bez procesu. Władzę nad całą Palestyną dał Herodowi cesarz Klaudiusz (41-44). Herod jednak niedługo panował, gdyż zmarł nagle rażony apopleksją (Dz 12,20-25).

Wyrok śmierci bez sądu wykonano zapewne dlatego, aby nie przypominać ludowi procesu Chrystusa Pana i nie narazić się na jakieś nieprzewidziane reakcje. Było to więc posunięcie taktyczne. Dlatego także zapewne nie kamieniowano św. Jakuba, ale go w więzieniu ścięto. Biskup Euzebiusz, pierwszy historyk Kościoła (w. IV), pisze, że św. Jakub ucałował swojego kata, czym go tak dalece wzruszył, że sam kat także wyznał Chrystusa i za to natychmiast poniósł śmierć (Hist. 2,9; 1-4).

Santiago de Compostela
W średniowieczu powstała legenda, że św. Jakub, zanim został biskupem Jerozolimy udał się najpierw zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego do Hiszpanii. Tradycja ta powstała dlatego, ponieważ w wieku VII miano z Jerozolimy do Santiago de Compostela sprowadzić relikwie św. Jakuba. Palestynę bowiem opanowali Arabowie i była poważna obawa zniszczenia jego grobu. Nadto opowiadano sobie, że w czasie jednej z bitew z Maurami miał się ukazać na niebie św. Jakub w zbroi rycerza i przyczynić się do zwycięstwa chrześcijan.

Piotr Skarga przyjmuje obecność św. Jakuba w Hiszpanii jako fakt: „Pójdź za Mną, nauczę cię lepszego rzemiosła – iż nie ryby, ale ludzi łowić będziesz. Dziwne rzemiosło, którego się ci uczyć mają, którym opieka dusz ludzkich zleconą jest. Powołany Jakub do onej szkoły i nauki łowienia ludzi, nie dał się takiej myśli zwyciężyć: – Porzucić mi pożywienie i chleb mój każe, a sam nic nie ma… Ojca miłego tak starego i matkę jako opuszczę? Po wzięciu Ducha Świętego puścił się św. Jakub do Hiszpanii tak daleko na zbawienie dusz zabiegając, a mało nie świat wszystek od wschodu aż na zachód ostatniego kraju ziemi przebiegł. O, jaka chęć do pozyskania dusz i wypełnienia rozkazu Pana swego” (Żywoty Świętych).

W Santiago de Compostela od XI w. znajduje się stolica arcybiskupstwa, a wybudowana tam katedra pod wezwaniem Św. Jakuba została uroczyście konsekrowana w roku 1211. Tam został również założony zakon rycerski Św. Jakuba dla obrony wiary i kraju przed Arabami, którzy najechali w VII wieku także Hiszpanię i kilka wieków ją okupowali. W XIII wieku założono także we Francji inny zakon św. Jakuba dla opieki nad pielgrzymami. Przetrwał on do roku 1672. Święty Jakub jest pierwszym patronem Hiszpanii, a jego grób w Santiago należał w średniowieczu do najsłynniejszych sanktuariów chrześcijaństwa, zajmując trzecie zaszczytne miejsce – po Ziemi Świętej i po Rzymie.

Santiago de Compostela ma własny uniwersytet założony w roku 1501, wspaniałą bazylikę-katedrę, gdzie mieszczą się relikwie św. Jakuba i kilkanaście innych okazałych i bogatych kościołów. Według tamtejszej legendy w roku 835 biskup miasta Irii, wiedziony przez cudowną gwiazdę, miał odnaleźć grób i relikwie św. Jakuba Apostoła. Alfons II, król Asturii zbudował tu kościół, przy którym rychło powstało miasto. Co roku Compostelę odwiedzają miliony pielgrzymów. Tak więc grób św. Jakuba do dnia dzisiejszego należy do największych sanktuariów na świecie. Przewodnik z XII wieku podaje aż 4 różne szlaki z Europy do Composteli. Umyślnie wybierano sanktuaria, aby je po drodze nawiedzać, np. we Francji: Matki Bożej w Le Puy, św. Marii Magdaleny w Vezeley, św. Leonarda w Saint Leonard, św. Marcjalina w Limoges, św. Fronta w Perignem, św. Marcina w Tours i inne.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490382.Syn-Gromu-sw-Jakub-Apostol/2

Atrybuty Św Jakuba Apostoła

Pielgrzym z kijem lub muszlą

Andrea del Sarto: Święty Jakub Starszy z dwójką dzieci, olej na płótnie 1528

Tradycja podaje, że św. Jakub Większy po Zesłaniu Ducha Świętego udał się najpierw do Hiszpanii, żeby tam głosić Dobrą Nowinę. W 830 roku jego relikwie zostały sprowadzone do Hiszpanii, do miejscowości, która otrzymała nazwę Santiago de Compostela. Santiago znaczy Jakub. Na Półwyspie Iberyjskim trwały wówczas walki między chrześcijanami i Arabami. Rycerze chrześcijański ruszając do boju krzyczeli imię świętego, którego z racji ewangelizowania przez niego Hiszpanii, uważali za patrona. Wołali w ludowej łacinie “Sant Iacob” (Święty Jakub), co wkrótce przeszło w “Santiago”. Z kolei Compostela pochodzi od łacińskich słów “Campus Staelle” (Pole gwiazdy). Według tradycji relikwie znalazły się w Hiszpanii już w VII wieku (w miejscowości Iria), ale zaginęły. Odnalazły się w cudowny sposób. Drogę do nich wskazywała gwiazda.
Przez całe średniowiecze pielgrzymki do grobu świętego były niezwykle popularne. Santiago de Compostela stało się po Ziemi Świętej i Jerozolimie najważniejszym celem ówczesnych peregrynacji. Drogę do Santiago nazywano często Mleczną Drogą – w nawiązaniu do gwiazd, które miały wskazywać grób.
Nic więc dziwnego, że najważniejszym atrybutem św. Jakuba Starszego jest kij pielgrzymi. Czasem zresztą Apostoł jest przedstawiany w stroju pielgrzymim, z charakterystycznymi muszelkami (Santiago de Compostela leży blisko Atlantyku).

 

Rycerz w zbroi

Juan Carreno de Miranda: Święty Jakub w bitwie pod Calvijo, olej na płótnie, 1660

 

 

Chrześcijańscy rycerze przez cały okres reconquisty (czyli walk o odbicie z rąk arabskich Półwyspu Pirenejskiego) zakończonej dopiero w 1492 roku odzyskaniem Granady, wierzyli, że razem z nimi na niewiernych rzuca się św. Jakub: na koniu, w zbroi i z mieczem, czasem ze sztandarem. Tak święty jest często przedstawiany w sztuce hiszpańskiej.
 

Męczennik z mieczem

Francisco de Zurbaran: Męczeństwo Świętego Jakuba, olej na płótnie 1639

 

 

Św. Jakub Starszy był biskupem Jerozolimy. Poniósł śmierć męczeńską jako pierwszy z apostołów. W 44 roku został ścięty mieczem z rozkazu Heroda Agryppy I, wnuka Heroda I Wielkiego. Dlatego wizerunkom apostoła często towarzyszy miecz.

 

 

 

Apostoł z księgą

Iluminowany inicjał ze średniowiecznego Brewiarza Marcina z Aragonii

 

 

Jak każdy apostoł św. Jakub Starszy jest czasem również przedstawiany z księgą.

http://biblia.wiara.pl/doc/423004.Swiety-Jakub-Starszy-Apostol/2

Żywot świętego
Jakuba Starszego, apostoła

(Żył około roku Pańskiego 44)

 

Nazywają św. Jakuba “Starszym”, ponieważ Pan Jezus powołał go rychlej od jego imiennika. Jakub był synem rybaka Zebedeusza i Salomei, krewnej Najświętszej Maryi Panny, i urodził się w Betsaidzie nad jeziorem Genezaret. Gdy z bratem swoim Janem nad brzegiem płukał sieci, przechodzący tamtędy Pan Jezus wezwał obu, aby poszli za Nim. Usłuchali bez namysłu rozkazu Chrystusowego i wytrwali przy Zbawicielu aż do zgonu.

Jakub, Jan i Piotr tworzyli niejako trójkę powierników i ulubieńców Jezusa. Stąd niejednokrotnie jako jedyni towarzysze Chrystusa Pana byli świadkami cudów Jego, jak np. przy uzdrowieniu teściowej Piotra, przy Przemienieniu Pańskim na górze Tabor i lękach śmiertelnych w Getsemane. Z powodu żarliwości, jaką okazywali w czynach i słowach, nadał im Pan Jezus zaszczytny przydomek “synów gromu”, ale łajał ich zbyteczną gwałtowność, gdy błagali Niebo o zesłanie zemsty na pewną wioskę w Samarii, która im, po społu z ich Mistrzem, odmówiła gościnności. “Nie wiecie – rzekł wtedy do nich Pan Jezus – jakiego ducha synami jesteście. Syn Boży bowiem nie przyszedł na zagubę dusz, ale na ich ocalenie”. Chociaż bracia ci byli pojętnymi i powolnymi uczniami Zbawiciela, nie mogli jednak wyrzec się samolubstwa i pozbyć się pragnienia ziemskiej wielkości. Czując niższość swego usposobienia, zastawiali się matką, która w ślepym przywiązaniu do dzieci błagała Pana Jezusa: “Panie, pozwól w Twym Królestwie zasiąść mym synom, jednemu po prawicy, drugiemu po lewicy swojej!” Nie chcąc zasmucić serca poczciwej Salomei, odpowiedział Jezus młodzieńcom: “Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie spełnić kielich, który Ja spełnię?” Ani matce, ani synom się nie zamarzyło, że kto chce z Chrystusem wejść do chwały wiecznej, winien wprzód po społu z Nim znosić biedę, boleści i prześladowania z bohaterstwem, wobec którego boleści i sama śmierć jest zyskiem. Dopiero po Zielonych Świątkach wstąpił w nich Duch święty i otworzyły im się oczy. Jakub skosztowawszy napoju z kielicha Chrystusowego, przejął się duchem szerzenia Jego Królestwa na ziemi i radował się, że mu wolno cierpieć zniewagę i biczowania dla Imienia Jego. Głosił gorliwie żydom Ewangelię, dla chrześcijan był żywym przykładem żywota świątobliwego, czystego, dobrowolnego ubóstwa i zaparcia się siebie.

Wiarogodne podania głoszą, że Jakub założył także w Hiszpanii kilka gmin chrześcijańskich, ale w pomocnych stronach tego kraju wystawiony był na ciężkie prześladowania. Jeszcze dzisiaj zwiedzają pątnicy skałę, na której spoczęła stopa apostoła i odbiła się jakby w miękkim wosku.

Troska o chrześcijan w ziemi judzkiej, którym faryzeusze mocno dokuczali, skłoniła Jakuba do powrotu. Nowe nawrócenia dokonane przez niego spowodowały ówczesnego arcykapłana Abiatara do zwrócenia się z prośbą do króla Heroda Agryppy, aby kazał Jakuba uwięzić i ściąć. Młody król, któremu mocno chodziło o zjednanie sobie żydów, przychylił się do ich życzeń. Droga do rusztowania prowadziła obok domu, na którego progu siedział sparaliżowany. Ten odezwał się do świętego apostoła: “Sługo Najwyższego, pomóż mi, bo niesłychanie cierpię”. Jakub z sercem przejętym litością odpowiedział: “W Imię ukrzyżowanego Pana mojego, Jezusa Chrystusa, dla którego prowadzą mnie na śmierć, powstań uzdrowiony i chwal Zbawiciela swego”. W tej samej chwili sparaliżowany odzyskał zdrowie.

Święty Jakub Starszy, apostoł

Na widok tego cudu faryzeusza Jozjasza, który był jednym z głównych sprawców pojmania Jakuba, ogarnął serdeczny żal za popełnioną niegodziwość, padł tedy przed apostołem na kolana i prosił go: “Sługo Boga rzeczywistego, wybacz mi ohydny mój występek i za pokutę pozwól mi z sobą podzielić śmierć męczeńską”. Spytał go Jakub: “Czy wierzysz, że Jezus, którego żydzi ukrzyżowali, jest prawdziwym Synem Bożym?” Jozjasz odrzekł: “Tak jest, wierzę i wyznaję szczerze, że Jezus ukrzyżowany jest rzeczywistym Synem Bożym”. Gdy te słowa doszły uszu jego przyjaciela Abiatara, zgorszyły go mocno, zaklął go przeto, aby odstąpił Jakuba i złorzeczył wierze Chrystusowej, jeśli nie chce się wystawić na wzgardę i zemstę. Jozjasz odpowiedział mu silnym głosem: “Klątwa ciąży na mnie i na Izraelu, prześladowcy Syna Bożego, ale ja znajdę zbawienie w Chrystusie, którego ukrzyżowaliście”. Na te słowa pospólstwo zaczęło bić chwalcę Bóstwa Chrystusowego, a przywódcy postarali się skwapliwie u króla o pozwolenie ścięcia Jozjasza wraz z Jakubem. Gdy stanęli na Kalwarii, Jakub poprosił kata o trochę wody, po czym rzekł do Jozjasza: “Czy pragniesz, abym cię ochrzcił w Imię Chrystusa, Syna Bożego?” Gdy Jozjasz odrzekł, że pragnie tego, Jakub ochrzcił go i ucałował, mówiąc “Pokój z tobą!” Potem obaj uklękli i z radością położyli głowy pod miecz katowski.

Święte ciało apostoła pochowano najprzód w Jerozolimie; później przeniesiono je do Kompostelli w Hiszpanii, gdzie wybudowano wspaniały kościół pod jego wezwaniem. Do dziś dnia zwiedzają grób świętego apostoła niezliczone tłumy wiernych. Strapieni, chorzy i uciśnieni doznawali zawsze pomocy świętego Męczennika, a grób jego zasłynął cudami. W bitwie pod Clavigo w roku 844 pojawił się święty Jakub na białym koniu z rozwiniętym sztandarem i przechylił szalę zwycięstwa nad Saracenami na stronę Hiszpanów. Odtąd w bitwach wojska hiszpańskiego często odzywało się jako hasło imię “San Jago” (święty Jakub). W roku 1170 utworzono pod jego nazwą zakon rycerski, mający na celu opiekę nad pątnikami i walkę z niewiernymi.

Nauka moralna

Większej radości zaiste doznał święty Jakub, niosąc życie w ofierze za swego Mistrza i Pana, aniżeli gdyby go Chrystus był posunął do wysokich godności i dostojeństw ziemskich. Było to niezawodnie skutkiem jego gorącej i żywej wiary. Stąd wynika nauka abyśmy:

1) Niewzruszoną wiarę mieli w to, co Bóg ludzkości objawił na jej dobro i zbawienie. Nie wierzmy przeto ani własnym przekonaniom i urojeniom, ani cudzej powadze, ale poddajmy rozum pod powagę samego Boga, gdyż jedynie On sam jest prawdą. Człowiek mimo najlepszej chęci i najgorliwszego dochodzenia prawdy może się mylić, jak nas uczy codzienne doświadczenie. Cała ludzkość również mylić się może, a tylko jeden Bóg jest nieomylnym. Wierząc Bogu, mamy największą rękojmię prawdy tego, w co wierzymy, a poddając z potulnością dziecięcia wolę i rozum swój Jego powadze, przynosimy Mu najmilszą ofiarę.

2) Treść wiary, jaką nam podaje (Kościół katolicki, pochodzi od Boga i jest Jego objawieniem. Jest to prawdą niewątpliwą, nie potrzebującą dowodów. Tylko Bóg mógł dać 12 biednym rybakom siłę do wykorzenienia pogaństwa i osadzenia wszędzie krzyża, jako oznaki nowej wiary. Bóg tylko mógł natchnąć tysiące Męczenników taką siłą i stałością, że dumni cesarze rychlej znużyli się okrucieństwem, aniżeli Męczennicy zachwiali się w wierze; Bóg tylko mógł uszlachetnić naturę ludzką i zapalić ją do ubiegania się o cnoty, jakie podziwiamy u świątobliwych katolików wszelkich powołań, obojga płci i każdego wieku; Bóg tylko mógł obalić świątynie pogańskie, i zniszczyć ohydną niewolę, a na ich gruzach stawiać szpitale, przytułki dla sierot i szkoły. Kościół katolicki to wszystko zdziałał i dotychczas działa, na co są niezliczone świadectwa i dowody. On jeden jest narzędziem i głosem Boga; kto weń wierzy, wierzy w Boga samego.

Modlitwa

Racz Panie lud Twój łaskawie strzec i uświęcać, aby wsparty pośrednictwem apostoła Twojego Jakuba, postępkami swoimi Tobie się podobał i w swobodzie ducha Ci służył. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

A uczniowie spali…

DUCCIO DI BUONINSEGNA

“Modlitwa w Ogrójcu”,
tempera na desce, 1308-1311, Muzeum Katedralne, Siena

 

Powiększenie Modlitwa w ogrodzie Getsemani, zwanym u nas po staropolsku Ogrójcem, to duchowe zmaganie się Jezusa ze swą ludzką słabością. Wiedział, że za chwilę zostanie pojmany i zacznie się Jego męka. “Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42) – modlił się Zbawiciel.

Większość artystów przedstawiających tę scenę skupiała się przede wszystkim na duchowych rozterkach Chrystusa. Duccio di Buoninsegna postąpił inaczej. Modlącego się Syna Bożego znajdujemy z boku, w prawym górnym rogu obrazu. Anioł, który Mu się ukazał, nie został nawet w całości namalowany. Widzimy tylko wyciągniętą w kierunku Jezusa rękę.

Chrystus został jednak przedstawiony na tym obrazie dwukrotnie. Oczy widza w pierwszej kolejności kierują się na scenę namalowaną w środku. Zbawiciel napomina trzech uczniów, z którymi przebywał w ogrodzie Getsemani. Nakazał im wcześniej, by wraz z nim czuwali, oni jednak zasnęli. “(…) Jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26,40-41) – powiedział Chrystus.

Trzej apostołowie, którzy przebywali w Ogrójcu najbliżej Jezusa, siedzą na ziemi skruszeni i zawstydzeni. Widzimy od lewej Jakuba Starszego, Jana i Piotra. Natomiast w lewym dolnym rogu obrazu artysta namalował pogrążonych we śnie ośmiu pozostałych apostołów (brakuje tylko Judasza, który w tym czasie prowadził już żołnierzy mających pojmać Zbawiciela).

Umieszczając scenę napominania uczniów przez Jezusa w centrum obrazu, artysta wyraźnie chce na nią zwrócić uwagę. Sugeruje, że Chrystus zwraca się do wszystkich wiernych, również do nas, którzy oglądamy ten obraz. Wzywa nas do modlitwy, a my, zamiast czuwać, duchowo “śpimy” – grzeszymy, zapominając o Jego nauce.

LESZEK ŚLIWA

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 7 – 17 lutego 2008r.

Uchylenie rąbka Tajemnicy

GIOVANNI BELLINI

“Przemienienie”,
olej na desce, ok. 1487, Muzeum Narodowe Capodimonte, Neapol

 

Powiększenie Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17,2). Apostołowie usłyszeli słowa: “To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Jezusowi towarzyszyli podczas Przemienienia dwaj prorocy, Mojżesz i Eliasz.

Malarze chętnie podejmowali temat Przemienienia Pańskiego. Zwykle przedstawiali Jezusa rozjaśnionego jaskrawym światłem, unoszącego się w powietrzu, w odrealnionej scenerii górskiego szczytu. Bellini postąpił inaczej. Chrystus, prorocy i apostołowie znajdują się na małym pagórku, a za ich plecami toczy się normalne życie – w tle z lewej strony rolnik przepędza bydło, z prawej rozmawiają dwaj mężczyźni.

Apostołowie nie bardzo rozumieją, co się stało. Nie patrzą na Jezusa, zadziwił ich raczej głos z nieba. Piotr (w środku) spogląda w górę, Jakub i Jan zerkają niepewnie na siebie. Prorocy Mojżesz i Eliasz trzymają w rękach zapisane zwoje pisma – to znak ich proroctwa, dowód na to, że zapowiadali nadejście Mesjasza. Znakiem boskości Zbawiciela jest tylko mała aureola wokół Jego głowy.

Nie wszystko na obrazie jest jednak zwykłe i proste. Artysta uznał za stosowne umieścić na nim także symbole podkreślające wagę tej chwili. W tle znajdują się dwa drzewa: jedno zielone (symbol życia), drugie uschnięte (symbol śmierci). Bellini pokazał w ten sposób Przemienienie jako uchylenie rąbka tajemnicy wiecznego życia, pokazanie rzeczywistości, w której śmierć już nie istnieje.

Leszek Śliwa

Blask Chrystusa

TEOFANES GREK

“Przemienienie Pańskie”
tempera na desce, początek XV w.
Galeria Tretiakowska, Moskwa

 

Powiększenie Bóg jest światłością. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że Chrystus na tej ikonie nie jest oświetlony żadnym zewnętrznym światłem. Sam jest źródłem światła, które symbolizuje Jego boskość.

Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim” (Mt 17,2-3) – czytamy w Ewangelii według św. Mateusza.

Jezus, ubrany w białą szatę, prawą ręką błogosławi, a w lewej trzyma zwój Pisma Świętego: teksty i proroctwa zapowiadające Jego przyjście i misję, jak również całą historię zbawienia. Z lewej strony Zbawicielowi towarzyszy Eliasz jako reprezentant wszystkich proroków, którzy zapowiadali nadejście Chrystusa. Z prawej strony widzimy Mojżesza trzymającego księgę Prawa. To znak, że zgodnie z Bożym Prawem Jezus jest Mesjaszem.

Z kręgu światła, w którym znajduje się Jezus, schodzą w dół trzy promienie w kierunku apostołów, których wcześniej zmorzył sen. Teraz, skuleni i przestraszeni, nie mogą pojąć tego, co się dzieje. Piotr (z lewej) jako jedyny patrzy ku górze, reprezentując w ten sposób Kościół – Oblubienicę Chrystusa, która cieszy się posiadaniem i oglądaniem chwały Zbawiciela.

Przemienienie to niezwykle ważny temat dla ikonografów – pisarzy ikon. Blask Chrystusa jest bowiem tym światłem, które oświeca nasze życie i pokazuje jego właściwe kształty. W ten sposób ikona ukazuje światło prawdziwe, wewnętrzny blask Boga, którym każdy winien rozbłyskać. Wykonując ikonę Przemienienia, ikonograf uczy się malować bardziej światłem niż kolorami, dlatego też od tej ikony powinien rozpocząć swoje pisanie ikon.

Leszek Śliwa

Patron pielgrzymek

GUIDO RENI

“Apostoł Jakub Większy”
olej na płótnie, 1618-1623 Muzeum Prado, Madryt

 

Powiększenie Grób apostoła św. Jakuba Większego znajduje się od średniowiecza w północno-zachodniej Hiszpanii, w miejscowości, która otrzymała nazwę Santiago de Compostela. Ciało apostoła miało tam zostać przewiezione okrętem niekierowanym ludzką ręką. Na Półwyspie Iberyjskim trwały wówczas walki między chrześcijanami i muzułmanami. Rycerze chrześcijańscy, ruszając do boju, krzyczeli imię świętego, którego – z racji istnienia jego grobu w Hiszpanii – uważali za patrona. Wołali w ludowej łacinie “Sant lacob” (Święty Jakub), co wkrótce przeszło w hiszpańskie “Santiago”. Z kolei Compostela pochodzi od łacińskich słów “Campus Staelle” (Pole gwiazdy). Według tradycji, relikwie świętego znajdowały się w Hiszpanii już w VII wieku, ale zaginęły. Odnalazły się w 830 roku w cudowny sposób. Drogę do nich wskazywała gwiazda.

Przez całe średniowiecze pielgrzymki do grobu św. Jakuba były niezwykle popularne w całej Europie. Santiago de Compostela stało się po Jerozolimie i Rzymie najważniejszym celem ówczesnych peregrynacji. Drogę do Santiago nazywano często Mleczną Drogą – w nawiązaniu do gwiazd, które miały wskazywać grób.

Nic więc dziwnego, że św. Jakub Większy był zwykle przedstawiany jako pielgrzym. Tak też namalował go Guido Reni. Obok apostoła widzimy charakterystyczny kij. Jednocześnie św. Jakub składa ręce do modlitwy i wznosi oczy ku niebu. Jasna poświata nad jego głową ma nam przypominać, że widzimy świętego, a nie zwykłego pielgrzyma.

Szlak pielgrzymkowy do Santiago de Compostela wciąż jest jednym z najważniejszych na świecie. Nic dziwnego, że apostoł Jakub jest teraz kojarzony głównie z pielgrzymim kijem, a nie z tym, że jako pierwszy z apostołów zginął śmiercią męczeńską. W 44 roku został ścięty mieczem z rozkazu Heroda Agrypy I, wnuka Heroda I Wielkiego.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 29 – 24 lipca 2011r.

W asyście fundatorów

GÉRARD DAVID

“Przemienienie Pańskie”
olej na desce, 1520 kościół Matki Bożej, Bruges

 

Powiększenie Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim” (Mt 17,2-3) – czytamy w Ewangelii według św. Mateusza. Widzimy tę scenę w chwili, gdy zaskoczeni i przerażeni uczniowie słyszą słowa padające ze świetlanego obłoku: “To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5).

Jeśli dobrze się przyjrzymy, obok Boga Ojca, Syna Bożego, dwóch proroków i trzech apostołów zauważymy na środkowej części tryptyku jeszcze kilka innych osób. W czasie gdy na górze dokonuje się Przemienienie Jezusa, u jej podnóża uczniowie Zbawiciela bezskutecznie próbują wypędzić złego ducha z opętanego chłopca. Wkrótce Jezus zejdzie z góry i dokona egzorcyzmu. Na razie jednak wśród Jego uczniów panuje spore zamieszanie, które obserwujemy na dalszym planie z prawej strony góry.

Na tryptyku z kościoła w Bruges (Belgia) świadkami Przemienienia Pańskiego oprócz postaci biblijnych widać jeszcze cztery panie i ośmiu panów w renesansowych strojach, namalowanych na lewym i prawym skrzydle. Ten dziwny dodatek powstał dopiero 50 lat po śmierci autora środkowej części. Namalował go w 1573r. flamandzki malarz Pięter Pourbus. To portrety fundatorów kaplicy, w której tryptyk był eksponowany: Anselmusa de Boodta, jego małżonki Johanny Voet oraz ich trzech córek i siedmiu synów. Fundatorzy pobożnie adorują Jezusa, a artysta, domalowując wzorowany na środkowej części krajobraz, zadbał o to, by powstało wrażenie ich obecności pod górą Tabor.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 30 – 31 lipca 2011r.

Ślad na ziemi

JUAN DE FLANDES

“Wniebowstąpienie”
olej na desce, 1514-1519 Muzeum Prado, Madryt

 

Powiększenie To niezwykły, zaskakujący obraz. Zamiast otoczonego aniołami, błogosławiącego apostołom, wstępującego triumfalnie do nieba Jezusa, widzimy tylko Jego… nogi. Dlaczego Juan de Flandes nie namalował całej sylwetki Zbawiciela i od kolan w górę pogrążył ją w chmurach?

Przyjrzyjmy się uważnie miejscu, z którego uniósł się Jezus, a znajdziemy odpowiedź na to pytanie. Zobaczymy tam wyraźnie odciśnięte ślady stóp. To najważniejszy fragment obrazu, na który chciał nam zwrócić uwagę artysta. Chrystus unosząc się do nieba, znalazł się w innej, pozaziemskiej rzeczywistości – dlatego w momencie Wniebowstąpienia apostołowie przestają Go widzieć i my też Go już nie widzimy. Jednocześnie jednak pozostał tu, na ziemi. Odcisk stóp to właśnie symbol tej Jego ciągłej obecności, choć już teraz niewidzialnej, niematerialnej, duchowej.

Juan de Flandes nie namalował też twarzy większości świadków Wniebowstąpienia. Zasłania ich skała bądź zwróceni są do nas tyłem. Widzimy oblicza tylko pięciu apostołów oraz Maryi. Jednym z wyróżnionych wizerunkiem jest Jakub Starszy, ponieważ artysta malował swe dzieło w Hiszpanii, której patronem jest właśnie ten święty. Widzimy go z prawej strony na drugim planie, ubranego w różową tunikę z kapeluszem zsuniętym na plecy i kijem pielgrzymim w ręce. Ten tradycyjny strój pątnika świadczy o tym, jak bardzo popularny był już wówczas szlak pielgrzymkowy do Santiago de Compostela, gdzie mieści się domniemany grób apostoła.

Na Górze Oliwnej, na której nastąpiło Wniebowstąpienie, dziś znajduje się meczet. Można tam zobaczyć kamień ze śladami stóp tradycyjnie uważanymi za ślady pozostawione przez Jezusa.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 20 – 20 maja 2012r.

Syn umiłowany

ANDREA PREVITALI

“Przemienienie Pańskie”,
olej na desce, I ćw. XVI w., Pinakoteka Brera, Mediolan

 

Powiększenie Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, apostołów Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim” (Mt 17,2-3). Tak opisuje przemienienie Pańskie Ewangelia według św. Mateusza.

Przyzwyczailiśmy się, że malarze zwykle przedstawiają tę scenę zgodnie z ewangelicznym opisem. Obok rozświetlonej postaci Jezusa w białej szacie widzimy więc także starotestamentowych proroków i zszokowanych apostołów. Previtali nie podporządkował się jednak tej konwencji. Świadków przemienienia, Piotra, Jakuba i Jana, z trudem znajdujemy na dalekim planie z lewej strony obrazu, w kotlince między wzniesieniami. Proroków artysta nie namalował w ogóle. Wyraźnie skupił się tylko na osobie Jezusa i nie chciał, by cokolwiek innego rozpraszało widza.

Jezusowi towarzyszą dwie pozostałe Osoby Boże, których obecność została podkreślona napisami umieszczonymi na tzw. filakteriach – wstęgach rozpostartych pod górnym oraz przy prawym bocznym brzegu obrazu. Łaciński napis u góry informuje o przedstawieniu Ducha Świętego pod postacią gołębia. Napis z prawej strony ulokowany pod chmurą nawiązuje do głosu Boga Ojca, który usłyszeli apostołowie podczas przemienienia. Czytamy więc: “Głos Ojca: To jest mój Syn umiłowany”.

Łączność pomiędzy Ojcem i Synem podkreślają złote promienie namalowane pomiędzy chmurą a głową Jezusa. Oparcie całej sceny na przekazie ewangelicznym sugeruje leżąca obok ściętego pnia drzewa niewielka książeczka, symbolizująca Pismo Święte.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 31 – 5 sierpnia 2012r.

Wizja świętego pielgrzyma

Luis Paret y Alcázar

“Matka Boża ze św. Jakubem”, olej na płótnie, 1786,
Muzeum Sztuk Pięknych, Bilbao

 

PowiększeniePo zesłaniu Ducha Świętego apostołowie wyruszyli w świat, by głosić Dobrą Nowinę. Według tradycji, św. Jakub Starszy przyjechał do Hiszpanii. W nocy z 1 na 2 stycznia 40 roku w mieście Saragossa odpoczywał ze swymi uczniami na brzegu rzeki Ebro. Nagle usłyszał anielskie głosy śpiewające “Ave Maria”. Po chwili pojawiła się Matka Boża, stojąca na marmurowej kolumnie.

Działo się to jeszcze za życia Maryi. Najświętsza Panna poprosiła Apostoła, żeby zbudował świątynię z ołtarzem w pobliżu kolumny, na której stała. – W tej świątyni, za moim pośrednictwem, Bóg będzie działał cuda – obiecała. Potem Matka Boża znikła, a Jakub zaczął budować kościół wokół kolumny, na której stała.

To pierwsze w dziejach objawienie prywatne jest częstym motywem w hiszpańskiej sztuce. Św. Jakub jest patronem tego kraju, a figura Matki Bożej z Kolumny, stojąca w bazylice w Saragossie, najbardziej czczoną Madonną. Wiele Hiszpanek nosi dziś imię Pilar (kolumna, filar), na cześć Panienki z Saragossy.

Luis Paret y Alcázar namalował objawienie św. Jakuba dla władz miejskich Bilbao. Obraz, zanim trafił do muzeum, zdobił kaplicę w ratuszu w tym baskijskim mieście. W wizji artysty Matka Boża z Dzieciątkiem siedzi na tronie, otoczona przez anioły. Jakub ma przypiętą do tuniki muszlę, typową ozdobę stroju pielgrzyma do Santiago de Compostela, miejsca kultu patrona Hiszpanii.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 30 – 23 lipca 2006r.

Pielgrzym na Mlecznej Drodze

ANDREA DEL SARTO

“Święty Jakub”, olej na płótnie, 1528-1529
Galeria Uffizi, Florencja

 

Powiększenie Grób apostoła, św. Jakuba Większego, znajduje się od średniowiecza w Hiszpanii, w miejscowości, która otrzymała nazwę Santiago de Compostela. Na Półwyspie Iberyjskim trwały wówczas walki między chrześcijanami i muzułmanami. Rycerze chrześcijańscy, ruszając do boju, krzyczeli imię świętego, którego – z racji ewangelizowania przez niego Hiszpanii – uważali za patrona. Wołali w ludowej łacinie Sant lacob (Święty Jakub), co wkrótce przeszło w Santiago. Z kolei Compostela pochodzi od łacińskich słów Campus Staelle (Pole gwiazdy). Według tradycji relikwie świętego znajdowały się w Hiszpanii już w VII wieku, ale zaginęły. Odnalazły się w 830 roku w cudowny sposób. Drogę do nich wskazywała gwiazda.

Przez całe średniowiecze pielgrzymki do grobu św. Jakuba były niezwykle popularne. Santiago de Compostela stało się po Jerozolimie i Rzymie najważniejszym celem ówczesnych peregrynacji. Drogę do Santiago nazywano często Mleczną Drogą – w nawiązaniu do gwiazd, które miały wskazywać grób.

Nic więc dziwnego, że św. Jakub Większy był zwykle przedstawiany jako pielgrzym. Tak też namalował go Andrea del Sarto. Apostoł trzyma w ręku charakterystyczny kij. Drugą ręką dobrotliwie głaszcze dziecko, składające ręce do modlitwy. Aureola nad głową świętego przypomina, że nie mamy do czynienia ze zwykłym pielgrzymem.

Kolor płaszcza pielgrzyma ma symboliczne znaczenie. Czerwień to barwa męczenników. Św. Jakub poniósł śmierć męczeńską jako pierwszy z apostołów. W 44 roku został ścięty mieczem z rozkazu Heroda Agrypy I, wnuka Heroda I Wielkiego.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 29 – 22 lipca 2007r.

Jeden Kościół

ALESSANDRO DI MARIANO FILIPEPI,
zwany SANDRO BOTTICELLI

“Przemienienie”, tempera na desce, ok. 1500
Galeria Pallavicini, Rzym

 

Powiększenie Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17,2). Apostołowie, którzy jeszcze przed chwilą spali, budząc się, słyszą słowa: “To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5).

Jezusowi towarzyszyli podczas Przemienienia dwaj prorocy, Mojżesz i Eliasz. Botticelli namalował ich nieco poniżej Zbawiciela, którego rozjaśniona i promieniejąca sylwetka dzięki temu wygląda tak, jakby unosiła się w powietrzu. Trzech Apostołów znajduje się na dole obrazu. Ich postaci są dwukrotnie mniejsze od Jezusa i proroków. Artysta chciał, by widz skupił się na głównej scenie Przemienienia, zastosował więc starą zasadę malarstwa średniowiecznego, by sceny i osoby ważniejsze malować jako większe.

Na bocznych skrzydłach tryptyku znajdują się św. Augustyn (z prawej) i św. Hieronim (z lewej). Ojców Kościoła widzimy przy pracy. Przyglądają się pilnie Przemienieniu i zapisują w księgach swoje refleksje. Umieszczając ich na obrazie, artysta chciał podkreślić znaczenie teologiczne przedstawionej sceny. Można odnieść wrażenie, że Augustyn i Hieronim siedzą w tym samym pokoju, przedzielonym środkową sceną. Komnata ta symbolizuje cały Kościół jako wspólnotę, której centrum stanowi Chrystus. Podkreślenie jedności Kościoła miało ważne znaczenie na przełomie XV i XVI wieku, w przededniu pojawienia się reformacji.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 31 – 5 sierpnia 2007r.

Pierwszy z Dwunastu

JEAN FOUQUET

“MĘCZEŃSTWO ŚW. JAKUBA STARSZEGO”
tempera na pergaminie, 1452-1460r.,
Muzeum Conde de Chantilly, zamek Chantilly

 

Powiększenie Św. Jakub Starszy jako pierwszy z dwunastu apostołów zginął śmiercią męczeńską. Wzmianka o tym znajduje się w Dziejach Apostolskich: “W tym także czasie Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana” (Dz 12,1-2). Prześladowcą Jakuba był więc Herod Agryppa I, siostrzeniec Heroda Antypasa, wnuk Heroda Wielkiego. Zgodnie z tradycją Jakub zginął w 44 roku.

Na pierwszym planie widzimy apostoła w ciemnej tunice. Klęczy ze złożonymi rękami, w oczekiwaniu na uderzenie miecza. Obok Jakuba leżą kapelusz i kij pielgrzyma. Atrybuty te przypominają o popularnym już w średniowieczu szlaku do grobu świętego w Santiago de Compostela.

W tle Herod Agryppa I, ubrany w królewskie szaty, siedzi na koniu i wydaje katom rozkazy. Z lewej strony towarzyszy mu inny dostojnik, arcykapłan Abiatar.

Obok Jakuba ścinany jest jeszcze jeden człowiek. To faryzeusz Jozjasz, który według tradycji nawrócił się na chrześcijaństwo pod wpływem nauk apostoła. Herod skazał go na śmierć. Jakub uzyskał zgodę na ochrzczenie Jozjasza przed egzekucją. Dlatego Jozjasz ma białą szatę, jaką przywdziewano po chrzcie, a koło niego stoi dzban z wodą.

Scenę egzekucji artysta umieścił w krajobrazie okolic średniowiecznego Paryża, prawdopodobnie w dzisiejszej dzielnicy Montmartre.

Obraz jest ilustracją książkową, tzw. iluminacją, w księdze “Godzinki Etienne Chevaliera”, jednym z najpiękniejszych piętnastowiecznych manuskryptów. Etienne Chevalier był sekretarzem i skarbnikiem króla Francji Karola VII. Księga została podzielona około roku 1700. Spośród 47 ilustracji 40 posiada Muzeum Conde de Chantilly.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 29 – 19 lopca 2009r.

Hołd proroków

Lorenzo Lotto,

“Przemienienie Pańskie”
olej na desce, 1510-1512r., Pinakoteka Miejska, Recanati

 

Powiększenie Jezus zaprowadził swych trzech uczniów, Piotra, Jakuba Starszego i Jana, na górę Tabor. “Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17,2) – czytamy w Ewangelii według św. Mateusza. Apostołowie, którzy jeszcze przed chwilą spali, budząc się, słyszą słowa: “To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Słowa te Lorenzo Lotto wypisał po łacinie nad głową Jezusa.

Dodatkowo zarówno Jezus, jak i pozostałe widoczne na obrazie osoby są podpisani. Apostołów widzimy na dole: z lewej Jana, w środku Piotra trzymającego klucz – atrybut najważniejszego z apostołów, a z prawej Jakuba. Są oszołomieni i sprawiają wrażenie, że nie bardzo rozumieją, co się dzieje. Zasłaniają oczy przed oślepiającym blaskiem promieniującym od postaci Zbawiciela.

Jezusowi towarzyszyli podczas Przemienienia Mojżesz i Eliasz. Obaj prorocy przyklękają przed Chrystusem, składając Mu hołd. Eliasza widzimy z prawej strony. Reprezentuje on tu wszystkich proroków Starego Testamentu, którzy zapowiadali nadejście Mesjasza. Eliasz palcem wskazuje Jezusa, zaświadczając, że właśnie to On jest Mesjaszem.

Mojżesz klęczy z lewej strony. Prawą ręką wskazuje na leżące na ziemi tablice z przykazaniami. W ten sposób przekazuje nam, że Jezus wypełni prawo nadane przez Boga Ojca.

Cała osoba Chrystusa jest oświetlona, a wokół Jego głowy dodatkowo jaśnieje aureola. Otoczone aniołami złote światło widoczne wśród chmur nad Synem Bożym oznacza Boga Ojca.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 31 – 2 sierpnia 2009r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/j/jakub.htm

ZE STRONY STOWARZYSZENIA “Przyjaciele dróg św. Jakuba” :

25 lipca – wydarzenia

Data: 24 lipca 2014 autor: admin

Jarmark JakubowyW Więcławicach Starych

Drodzy Czciciele św. Jakuba!

Serdecznie zapraszamy do sanktuarium św. Jakuba na uroczystości odpustowe ku czci św. Jakuba Apostoła. W piątek (25.07) podczas Mszy św. o godz. 18.30 do Bractwa św. Jakuba przyjęci zostaną nowi członkowie. O godz. 19.30 rozpocznie się spotkanie, podczas którego prof. Reinhard Kulessa opowie o swoim Camino. Szczegółowy program w załączonym plakacie.

Szczęść Boże!
Iwona Bińczycka-Kołacz
Sekretarz Bractwa św. Jakuba

 

 

 

Na Drodze Mazowieckiej

Zaproszenie na odpustZbliża się dzień św. Jakuba Apostoła i  wiele  imprez oraz uroczystości związanych z naszym patronem   Jak już informowaliśmy w piątek 25 lipca    proponujemy przejście fragmentem Warszawskiej Drogi św. Jakuba i  uczestnictwo w uroczystości odpustowej w  Rokitnie.  Wytrwałych zapraszamy  w  niedzielę  27 lipca na   przejście kilkukilometrowego zaledwie fragmentu Mazowieckiej Drogi św. Jakuba  : z kościoła pokamedulskiego na warszawskich Bielanach,  laskiem bielańskim do kościoła p.w. św. Jakuba Apostoła  przy ul. Mehofoffera 2  na Tarchominie,    gdzie   również odbędą się uroczystości odpustowe.  Po mszy  odpustowej   spotkamy się w pobliskiej kawiarence  Le Journal Cafe. Szczegóły w załączniku.

Serdecznie zapraszam,
Regina Madej-Janiszek

 

 

Do Rokitna

List od P. Jerzego Kaźmierczaka

1. zapraszam wszystkich 25 lipca (piątek) – wspomnienie św. Jakuba Większego
mamy zamówioną Mszę św. w intencji pielgrzymów
o godz. 17.30 w Rokitnie – tu parafia św. Jakuba jest od XIII w.

Plan na 25.07: 9.52 – wyjazd PKP W-wa Wsch. – Włochy 10.20 – Ożarów – 10 km – 3 godziny – 13.30; Płochocin – 6 km – 2 godziny – 15.30; Rokitno – 3 km – 1 godzina – 16.30; Msza św. w najstarszym na Mazowszu kościele św. Jakuba w Rokitnie (parafia św. Jakuba już w XIII w.) 17.30; Przejście do Błonia – 20.00 – powrót; Do przejścia – ok. 23 km.

Podaję godziny na poszczególnych stacjach kolejowych dla osób pragnących dołączyć na trasie. Pociągi ze stacji W-wa Wsch. W kierunku Błonia (ok. 30 minut) 11.00 (z tego pociągu łapcie nas we Włochach); 11.56; 12.57 (w Ożarowie będziemy w kościele do 13.30); 13.56; 14.22; 14.55 (w Płochocinie przy stacji ok. 15.30); 15.22 (z tego pociągu z Płochocina idźcie za znakami do Rokitna). Można zabrać wiktuały na wspólną agapę pod kościołem.
Stypendyści ZUS obecność obowiązkowa. Dziadkowie i babcie – spuście na jeden dzień wnuki z kolan. Młodzież szkolna, licealna i akademicka – ruszcie się trochę. Pozostały ludu pracujący – zamień godziny, weź urlop albo chociaż dojedź na miejsce.
2. W niedzielę 27.07 od 9.00 do 13.00 mamy stoisko z wydawnictwami jakubowymi na Ochocie przy kościele Niepokalanego Poczęcia (parafia św. Jakuba)
2. 14 sierpnia rocznica Bitwy Warszawskiej – proponuję przejście z Radzymina do Zielonki trasą przez nas znakowaną. Zabierzcie znicze. Autobus 738 – wyjazd podam w następnym komunikacie.
3. W drugiej połowie sierpnia – przejście Przedbórz – Częstochowa. Obiecuję niezwykłe przeżycia – znakowanie nowej drogi Jakubowej. Miej swój udział w rozwoju kultu św. Jakuba.

Wszystkich serdecznie zapraszam
 Jerzy Kaźmierczak

http://www.camino.net.pl/stowarzyszenie-informacje/

 

_____________________________________________________________________________________

 

25 lipca
Święty Krzysztof, męczennik
Święty Krzysztof Imię Krzysztof wywodzi się z języka greckiego i oznacza tyle, co “niosący Chrystusa”. O życiu św. Krzysztofa brak pewnych wiadomości. Według późniejszych, ale prawdopodobnych świadectw, opartych na tradycji, św. Krzysztof miał pochodzić z Małej Azji, z prowincji rzymskiej Licji. Tam miał ponieść śmierć męczeńską za panowania cesarza Decjusza ok. 250 roku. Jest jednym z Czternastu Wspomożycieli, czyli szczególnych patronów.
Najstarszym dowodem kultu św. Krzysztofa z Licji jest napis z roku 452, znaleziony w Haidar-Pacha, w Nikomedii, w którym jest mowa o wystawionej ku czci Męczennika bazylice w Bitynii. Dowodzi to niezawodnie, że w tym czasie Święty odbierał szczególną cześć w Nikomedii i w Bitynii. Jest także podana wzmianka, że w synodzie w Konstantynopolu w 536 roku brał udział niejaki Fotyn z klasztoru św. Krzysztofa, co również potwierdza kult Męczennika. Papież św. Grzegorz I Wielki (+ 604) pisze, że w Taorminie na Sycylii za jego czasów istniał klasztor pw. św. Krzysztofa.
Z powodu braku szczegółowych informacji o św. Krzysztofie, średniowiecze na podstawie imienia “niosący Chrystusa” stworzyło popularną legendę o tym świętym. Według niej pierwotne imię Krzysztofa miało brzmieć Reprobus (z greckiego Odrażający), gdyż miał on mieć głowę podobną do psa. Wyróżniał się za to niezwykłą siłą. Postanowił więc oddać się w służbę najpotężniejszemu na ziemi panu. Służył najpierw królowi swojej krainy. Kiedy przekonał się, że król ten bardzo boi się szatana, wstąpił w jego służbę. Pewnego dnia przekonał się jednak, że szatan boi się imienia Chrystusa. To wzbudziło w nim ciekawość, kim jest ten Chrystus, którego boi się szatan. Opuścił więc służbę u szatana i poszedł w służbę Chrystusa. Zapoznał się z nauką chrześcijańską i przyjął chrzest. Za pokutę i dla zadośćuczynienia, że służył szatanowi, postanowił zamieszkać nad Jordanem, w miejscu, gdzie woda była płytsza, by przenosić na swoich potężnych barkach pielgrzymów, idących ze Wschodu do Ziemi Świętej.

Święty Krzysztof Pewnej nocy usłyszał głos Dziecka, które prosiło go o przeniesienie na drugi brzeg. Kiedy je wziął na ramiona, poczuł ogromny ciężar, który go przytłaczał – zdawało mu się, że zapadnie się w ziemię. Zawołał: “Kto jesteś, Dziecię?” Otrzymał odpowiedź: “Jam jest Jezus, twój Zbawiciel. Dźwigając Mnie, dźwigasz cały świat”. Pan Jezus miał mu wtedy przepowiedzieć rychłą śmierć męczeńską. Ten właśnie fragment legendy stał się natchnieniem dla niezliczonej liczby malowideł i rzeźb św. Krzysztofa. Tradycja miała Reprobusowi nadać tytuł “Krzysztofa”, czyli “nosiciela Chrystusa” (gr. Christoforos). Pan Jezus po przyjęciu przez Krzysztofa chrztu miał mu przywrócić wygląd ludzki.
Św. Krzysztof jest patronem Ameryki i Wilna; siedzib ludzkich i grodów oraz chrześcijańskiej młodzieży, kierowców, farbiarzy, flisaków, introligatorów, modniarek, marynarzy, pielgrzymów, podróżnych, przewoźników, tragarzy, turystów i żeglarzy. Orędownik w śmiertelnych niebezpieczeństwach. W dzień jego dorocznej pamiątki poświęca się wszelkiego rodzaju pojazdy mechaniczne.

W ikonografii Święty przedstawiany jest jako młodzieniec, najczęściej jednak jako olbrzym przechodzący przez rzekę, na barkach niesie Dzieciątko Jezus, w ręku trzyma maczugę, czasami kwitnącą; także jako potężny mężczyzna z głową lwa. Jego atrybuty to m.in.: dziecko królujące na globie, palma męczeńska, pustelnik z lampą, ryba, sakwa na chleb, wieniec róż, wiosła.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-25b.php3

Imię otrzymane na chrzcie ma szczególne, pełne Tajemnicy, znaczenie. Przypomniał o tym Ojciec święty w 2002 roku w Kijowie. Na zakończenie homilii, w słowach skierowanych do Maryi, Opiekunki Ukrainy, powiedział: Czuwaj nad swoimi dziećmi. Dopomóż im, by nigdy nie zapomniały ‘imienia’, czyli tej tożsamości duchowej, którą otrzymały we chrzcie.

Opowieść o św. Krzysztofie, w dużej mierze symboliczna, gdzie historia płynnie przechodzi w opowiadanie wykreowane przez wyobraźnię wiary, wyraża tę tajemniczą tożsamość mojego imienia…

Jakub de Voragine OP

Legenda o św. Krzysztofie

Wstęp prof. Mariana Plezi Jakub de Voragine przedstawia nam legendę o św. Krzysztofie w tej postaci, jaka następnie spopularyzowała się powszechnie i dziś jeszcze jest dość ogólnie znana. Wiemy o tym, że święty ten jest patronem pracowników transportu, gdyż to on przenosił Dzieciątko Jezus przez rzekę. Zanim jednak legenda o nim przybrała tę postać, która dziś jest nam tak znajoma, upłynęło sporo czasu, a rozwój jej był bardzo urozmaicony. 

W legendach greckich (BHG nr 309-34) był św. Krzysztof barbarzyńcą, który zaciągnął się do wojska rzymskiego i tam zapoznał się z wiarą chrześcijańską. Miał nawet pochodzić z bajecznego plemienia ludzi z psią głową (kynokefalów). Pewne zaś rysy wypadło mu dzielić z Heraklesem z mitologii greckiej, z tym strasznym w walce, ale dobrodusznym na ogół osiłkiem. Na Zachodzie, gdzie legenda o św. Krzysztofie jest bardzo rozpowszechniona (BHL nr 1764-80), pojawia się on jako rycerz, który kolejno zmieniał swoich panów lennych szukając »najpotężniejszego pana na świecie«. Legenda ta, przy całej swej pozornej naiwności, wyraża jednak symbolicznie bardzo głęboką i prawdziwą myśl, że człowiek szukający bezkompromisowo prawdziwej wielkości musi na koniec zetknąć się z Bogiem. 

Najmłodsza wreszcie jest legenda o przenoszeniu Dzieciątka Jezus przez rzekę. Zapisana w zabytku literackim pojawia się ona po raz pierwszy właśnie u Jakuba de Voragine, który nie wymyślił jej zapewne sam, tylko przejął skądś, ale niewątpliwie przyczynił się w znacznej mierze do rozgłosu, jakim się później cieszyła. Rozwinęła się ona najprawdopodobniej jako próba objaśnienia imienia świętego (Christopho-ros znaczy po grecku »noszący Chrystusa«). Ciekawe, że motyw ten, początkowo nie znany sobie, przejęła następnie hagiografia grecka od łacińskiej. 

W rezultacie tych wszystkich przemian legenda o św. Krzysztofie, tak jak ją czytamy u Jakuba de Voragine, składa się z dwu części: druga z nich jest starą legendą grecką o męczenniku z Licji, powtórzoną w sposób nader zbliżony do ujęcia Jana z Mailly (Dondaine, s. 267-270) – i ta jest schematyczna i mniej ciekawa. Pierwsza natomiast, opowiadająca o tym, jak szukał »najpotężniejszego pana«, a potem przenosił Dzieciątko Jezus przez rzekę, należy niewątpliwie do najciekawszych legend chrześcijańskich. Obie części wiąże ze sobą ciekawie zarysowana postać bohatera jako dobrodusznego osiłka, którego nikt nie potrafi silą zmusić do posłuchu, ale który też nie umiał długo się modlić ani pościć i tylko siłą swych ramion mógł służyć Chrystusowi. Niewątpliwie taki święty był zrozumiały i sympatyczny dla wielu ludzi w bardzo pod niejednym względem prymitywnych wiekach średnich. Dzieje tej legendy kreśli H. Delehaye, Cinq lecons sur la methode hagiographique, Bruxelles 1934, 142-146.

Krzysztof był z pochodzenia Chananejczykiem olbrzymiego wzrostu i groźnej twarzy, a na długość liczył sobie 12 łokci. W niektórych jego żywotach czytamy, że służąc u pewnego króla chananejskiego powziął myśl, aby poszukać sobie największego pana, jaki jest na świecie i do niego na stałe zaciągnąć się na służbę. Udał się zatem do jednego wielkiego króla, o którym wieść głosiła, że nie ma nadeń większego pana na świecie, a król obejrzawszy go przyjął go chętnie i zatrzymał na swoim dworze.

Pewnego dnia jednak jakiś rybałt śpiewał przed królem pieśń, w której często wspominał o diable, a król, który wyznawał wiarę Chrystusową, ilekroć usłyszał imię diabła, żegnał się znakiem krzyża. Krzysztof widząc to dziwił się bardzo, dlaczego król tak czyni i co ten znak krzyża może znaczyć.

Gdy zapytał o to króla, ten nie chciał mu tego wyjawić, ale wtedy Krzysztof rzekł: Jeśli mi tego nie powiesz, nie zostanę dłużej u ciebie. Król przymuszony w ten sposób odpowiedział wreszcie: Ilekroć słyszę, że ktoś wspomina diabła, ubezpieczam się tym znakiem w obawie, aby mnie nie zagarnął pod swą władzę i nie szkodził mi. Na to Krzysztof: Jeśli boisz się, aby ci diabeł nie zaszkodził, wynika stąd, że jest on większy i potężniejszy od ciebie, skoro tak bardzo obawiasz się go. Zawiodłem się zatem uważając, że znalazłem największego i najpotężniejszego pana na świecie. Ale bywaj zdrów, bo idę szukać owego diabła, aby wziąć go sobie za pana i zostać jego sługą. Odszedł tedy od tego króla i poszedł szukać diabła.

A gdy wędrował przez jedną pustynię, zobaczył wielki orszak rycerzy z których jeden, dziki i groźny, zbliżył się doń i zapytał, dokąd idzie. Idę na poszukiwanie pana diabła – odparł Krzysztof – aby wziąć go sobie za pana. A on na to: Jam jest tym, którego szukasz. Ucieszył się Krzysztof, zobowiązał się do stałej służby u niego i uznał go swoim panem. Gdy jednak wędrowali razem, spotkali przy ruchliwej drodze znak krzyża, a diabeł na jego widok uciekł przestraszony, zeszedł z drogi, poprowadził Krzysztofa przez bezludne wertepy i za jakiś czas dopiero wrócił na drogę. Krzysztof widząc to ze zdziwieniem zapytał go, dlaczego w takim pomieszaniu opuścił równy gościniec i tyle nakładając drogi poszedł przez bezludne wertepy. On jednak nie chciał mu tego żadną miarą wyjawić i dopiero gdy Krzysztof rzekł: Jeśli mi tego nie wyjawisz, zaraz odejdę od ciebie – diabeł przymuszony powiedział mu: Pewien człowiek, zwany Chrystusem, był przybity do krzyża, a ja ilekroć zobaczę Jego znak, trwożę się wielce i uciekam. Na to Krzysztof: A zatem ów Chrystus jest większy i potężniejszy od ciebie, skoro tak bardzo obawiasz się Jego znaku? Na darmo tedy trudziłem się i nie znalazłem jeszcze największego pana na świecie. Ale teraz bądź zdrów, bo myślę cię opuścić, a szukać tego Chrystusa. 

Po długim szukaniu kogoś takiego, kto by mógł mu powiedzieć o Chrystusie, trafił wreszcie do pewnego pustelnika, który opowiedział mu o Chrystusie i starannie wyuczył go prawd wiary. Rzekł tedy ów pustelnik do Krzysztofa: Ten król, któremu pragniesz służyć, wymaga służby polegającej na tym, że będziesz musiał często pościć. Ale Krzysztof odparł na to: Niech innej służby żąda ode mnie, bo tego w żaden sposób nie potrafię. Będziesz też musiał – ciągnął dalej pustelnik – wiele się modlić! A Krzysztof na to: Nie wiem, co to jest, i takiej służby nie potrafię pełnić! A czy znasz – zapytał pustelnik – taką rzekę, przez którą przeprawa jest niebezpieczna i w której wielu podróżnych ginie? Znam – odrzekł Krzysztof. A on na to: Skoro jesteś taki wielki i mocny, to jeśli osiedlisz się nad tą rzeką i będziesz wszystkich przeprawiał, będzie to na pewno miłe królowi Chrystusowi, któremu chcesz służyć, i ufam, że tam ci się objawi. No tak – rzekł Krzysztof – taką służbę mogę pełnić i przyrzekam, że w ten sposób będę Mu służył.

 Udał się zatem nad ową rzekę, zbudował tam sobie mieszkanie i mając w rękach zamiast laski długą żerdź, którą podpierał się w wodzie, niestrudzenie przeprawiał wszystkich podróżnych. Minęło już wiele dni, gdy raz spoczywając w swym domku usłyszał głos jakiegoś dziecka, które wołało tymi słowy: Krzysztofie, wyjdź na dwór i przepraw mnie! Krzysztof wybiegł co prędzej, ale nie zobaczył nikogo, a przecież, gdy powrócił do swego domku, znowu usłyszał głos kogoś, kto go wołał. Po raz drugi tedy wyszedł na zewnątrz, ale nie znalazł nikogo. Za trzecim wreszcie razem wyszedł na wołanie i spotkał nad brzegiem rzeki nie znanego sobie chłopca, który go usilnie prosił, by go przeprawił. Krzysztof tedy posadził sobie dziecko na ramionach, wziął laskę i wszedł w rzekę. Lecz oto woda w niej zaczęła powoli wzbierać, a chłopiec ciężył mu tak, jakby był z ołowiu, i im bardziej posuwał się naprzód, tym bardziej fala się wzdymała, a chłopiec coraz bardziej przygniatał jego ramiona nieznośnym ciężarem, tak że znalazł się w nader trudnym położeniu i poważnie lękał się o siebie. Gdy na koniec z biedą pokonał trudności i przebrnął rzekę, postawił chłopca na brzegu i rzekł doń: O wielkie niebezpieczeństwo przyprawiłeś mnie, chłopcze, i tak mi ciążyłeś, że gdybym miał cały świat na sobie, nie czułbym chyba większego ciężaru. A na to chłopiec odparł: Nie dziw się, Krzysztofie, bo miałeś na sobie nie tylko cały świat, lecz niosłeś na swych ramionach także tego, który stworzył ten świat. Ja bowiem jestem królem twoim, Chrystusem, któremu tutaj służysz. Abyś wiedział, że prawdą jest to, co mówię, wbij, gdy wrócisz, laskę twą w ziemię koło twego domku, a rano zobaczysz, że ona zakwitnie i obrodzi. To mówiąc zniknął z jego oczu. Krzysztof zaś powróciwszy wbił laskę w ziemię, a gdy rano wstał, ujrzał, że wydała liście i owoce jak palma.

Następnie przybył do miasta Samos w Licji, a ponieważ nie znał tamtejszego języka, prosił Pana, aby dał mu pojąć tę mowę. Gdy tak stał modląc się, sędziowie uważali go za szalonego i zostawili go w spokoju. On zaś uzyskawszy to, o co prosił, zakrył twarz, przybył na miejsce kaźni i umacniał na duchu chrześcijan, których męczono. Wtedy jeden z sędziów dał mu policzek, ale Krzysztof odsłonił twarz i rzekł: Gdybym nie był chrześcijaninem, zaraz odpłaciłbym ci za moją krzywdę. Wówczas Krzysztof wbił swą laskę w ziemię i prosił Pana, aby wypuściła liście, dla nawrócenia tego ludu. Tak też zaraz się stało i osiem tysięcy ludzi uwierzyło.

Król zaś posłał dwustu rycerzy z poleceniem sprowadzenia go do siebie, ale oni zastawszy go na modlitwie bali się oznajmić mu o tym. Posłał tedy drugich dwustu, a ci widząc go modlącego się, od razu z nim razem zaczęli się modlić. Wreszcie Krzysztof wstał i rzekł do nich: Kogo szukacie? A oni spojrzawszy w jego twarz rzekli: Król nas posłał, abyśmy cię związali i przyprowadzili przed niego. Krzysztof odrzekł: Jeżeli sam nie zechcę, to ani wolnego, ani związanego nie potraficie mnie zaprowadzić! Jeśli chcesz zatem – rzekli mu – to idź wolno, gdzie chcesz, a my powiemy królowi, żeśmy cię nie znaleźli. Nie – odparł – pójdę z wami. Po drodze nawrócił ich na wiarę chrześcijańską, kazał sobie ręce związać na plecach i tak postawić się przed królem. Król zobaczywszy go przeraził się i w jednej chwili spadł ze swego tronu. Dopiero gdy go słudzy podnieśli, zapytał św. Krzysztofa o jego imię i kraj, skąd pochodzi. Ten zaś odparł: Przed chrztem nazywałem się Reprobus, teraz zaś noszę imię Krzysztofa. Król na to: Głupio sobie wybrałeś imię na wzór imienia ukrzyżowanego Chrystusa, który ani sobie nie pomógł, ani tobie pomóc nie potrafi. Ale teraz, ty łotrze chananejski, dlaczego nie składasz ofiar bogom naszym? A Krzysztof odparł; Słusznie zwiesz się Dagnus, bo jesteś śmiercią świata i sprzymierzeńcem diabła, a twoi bogowie są dziełem rąk ludzkich. Król na to: Chowałeś się między dzikimi zwierzętami i potrafisz mówić tylko na sposób zwierzęcy i niezrozumiały dla ludzi. Teraz jednak, jeśli złożysz ofiary, otrzymasz ode mnie wielkie godności, a jeśli nie, to zginiesz na mękach. Skoro jednak św. Krzysztof nie chciał złożyć ofiar, kazał go król wtrącić do więzienia, a tych rycerzy, którzy byli po niego posłani, pościnać za to, że przyjęli chrześcijaństwo.

Następnie polecił razem z Krzysztofem zamknąć w więzieniu dwie piękne dziewczyny, z których jedna nosiła imię Nicea, a druga Akwilina, i obiecał im wielkie wynagrodzenie, jeśli skuszą go do grzechu ze sobą. Na ich widok Krzysztof natychmiast zaczął się modlić. Gdy jednak dziewczęta przeszkadzały mu klaszcząc w ręce i obejmując go, wstał i rzekł do nich: Kogo szukacie i po co was tu wpuszczono? A one przerażone jasnością bijącą z jego twarzy rzekły: Zmiłuj się nad nami, mężu święty, abyśmy mogły uwierzyć w Boga, którego ty głosisz. Na wieść o tym król kazał je przyprowadzić przed siebie i powiedział: Więc i wy dałyście sobie przewrócić w głowie? Przysięgam na bogów, że jeśli nie złożycie ofiar, marnie zginiecie! Ale one odparły: Jeśli chcesz, abyśmy złożyły ofiary, każ przyozdobić ulice i wszystkim zgromadzić się wokół świątyni. Tak też się stało. A one wszedłszy do świątyni zdjęły każda swój pasek, założyły je na szyje bożków, ściągnęły ich na ziemię i rozbiły w proch, po czym rzekły do zgromadzonych wokoło: Idźcie i wołajcie lekarzy, aby zajęli się waszymi bogami! Wówczas na rozkaz króla Akwilinę powieszono za ręce, a do nóg przywiązano jej wielki kamień, tak że całe ciało uległo rozerwaniu. Tak ona odeszła do Pana, siostrę zaś jej, Niceę, wrzucono do ognia, a gdy wyszła zeń nietknięta, ścięto jej głowę.

Następnie postawiono Krzysztofa przed królem, który kazał go siec żelaznymi rózgami i włożyć mu na głowę rozpalony szyszak żelazny, a na koniec sprowadził żelazne krzesło, polecił przywiązać doń Krzysztofa, a pod spodem rozpalić ogień ze smoły. Krzesło jednak rozleciało się, jakby było z wosku, a Krzysztof zeszedł zeń nietknięty. Wreszcie kazał go król przywiązać do pala, a czterystu żołnierzom strzelać doń z łuku. Tymczasem wszystkie ich strzały zatrzymywały się w powietrzu, a żadna nie zdołała dosięgnąć Krzysztofa. Król jednak sądząc, że żołnierze zabili go już strzałami, zaczął mu urągać, lecz wówczas jedna ze strzał zawisłych w powietrzu zawróciła i wbiła się w oko króla oślepiając go od razu. Ale Krzysztof rzekł doń: Jutro ja zakończę życie, a ty, okrutniku, zrób błoto z krwi mojej, pomaż nim swe oko, a odzyskasz zdrowie. Wówczas na rozkaz króla poprowadzono go na stracenie i skoro się pomodlił, ścięto mu głowę, a król wziął odrobinę jego krwi i przyłożył do swego oka ze słowami: W imię Boga i św. Krzysztofa – po czym od razu został uzdrowiony.

Wówczas uwierzył i wydał dekret, aby każdy, kto by bluźnił Bogu lub św. Krzysztofowi, od razu karany był na gardle…

/tłum. J. Pleziowa/

http://www.kbroszko.dominikanie.pl/k.htm

Święty Krzysztof

Henryk z Kempten założył w roku 1386 w Tyrolu bractwo św. Krzysztofa. Obowiązkiem członków tego bractwa było służyć podróżnym przechodzącym przez Arlberg w zimie za przewodników. Mieli oni na szczycie góry własne schronisko, a dom ich nosi dotychczas imię świętego Krzysztofa.

Nauka moralna

Święty Krzysztof oświadczył owemu pustelnikowi, że chcąc służyć Chrystusowi Panu, nie zdoła wiele pościć, modlić się i rozmyślać, gdyż nie czuje do tego dostatecznego pociągu, ale za to okazał się skłonnym do służenia bliźnim dziełami miłosierdzia. Jeżeli ktoś z nas znajduje się w podobnym położeniu, niech pamięta o uczynności chrześcijańskiej. Polega ona na tym, abyśmy dla miłości Boga gotowi byli wyświadczać bliźnim przysługi mające na celu prawdziwe ich dobro, chociażbyśmy prawnie nie byli do tego zobowiązani i chociażbyśmy mieli przy tym ponieść szkodę na mieniu i wygodach własnych. Nie braknie nam doprawdy sposobności do wyświadczania takich przysług nawet wtedy, gdy nie posiadamy ani majątku, ani talentu, ani znaczenia u ludzi. Nietrudno oszczędzić znajomemu przykrości czy pomóc mu w jakiejś sprawie; ileż to razy nadarza się sposobność przysłużyć się sąsiadowi wczesną przestrogą i uchronić go drobną pożyczką od większej straty! Nieraz można kogoś pocieszyć przyjaznym słowem, bezinteresowną pomocą lub napomnieniem; cóż łatwiejszego, jak wesprzeć, go w troskach i utrapieniu dobrą radą, szczerym ujęciem się za nim, pocieszyć go odwiedzinami albo miłosiernym datkiem! Samo przez się jest jasne, że godzi się to wszystko czynić tylko wtedy, kiedy chodzi o rzeczywiste, cielesne lub duchowe dobro bliźniego. Nie godzi się np. matce zaślepionej w synu starać się o to, aby go zasłonić od zasłużonej kary; nie godzi się służebnej być pośredniczką w noszeniu liścików miłosnych, aby zataić przed rodzicami miłość córki; nie godzi się chwytać się wszelkich sposobów, aby przyjacielowi zapewnić zyskowny interes lub korzystną posadę.

Rozważmyż teraz usłużność chrześcijańską. Ma ona wysoką wartość, mało co mniejszą od nabożeństwa. Wiara każe widzieć w każdym bliźnim dziecię Boże, szanować go, uznawać w nim brata lub siostrę. Jeśli przeto wyświadczamy bliźniemu przysługę, jeśli mu sprawiamy przyjemność, sprawiamy zarazem przyjemność i Bogu, który nam to stokrotnie wynagrodzi, darząc nas życiem wiekuistym. Chroniąc bliźniego od przykrości cielesnych lub zmartwienia, krzepiąc go na ciele lub duszy, czynimy niemal to samo, jakbyśmy to wyświadczali samemu Panu Jezusowi. Pięknym przykładem usłużności chrześcijańskiej jest święty Krzysztof, który bez względu na własną wygodę przenosił przez rzekę we dnie i w nocy podróżnych i wędrowców, nie pytając ich ani o wiek, ani stan. W nagrodę za tę uczynność zyskał wiekopomną sławę na ziemi i wiekuistą koronę w Niebie. Czy każdy z nas może się pochlubić taką gotowością do usług? Pan Jezus mówi: “Jednego ci braknie – tj. uczynności chrześcijańskiej – sprzedaj wszystko co masz i rozdaj między ubogich, a będziesz miał skarb w Niebie”. Oby te słowa były dla nas zachętą do starania się o ten skarb niebieski!

Modlitwa

Przez zasługi świętego Krzysztofa, sługi Twego, błagam Cię, wiekuisty Boże, abyś mnie zachować raczył od grzechu samolubstwa, a natomiast natchnął duchem ofiarności i poświęcenia. Wszakże sam powiedziałeś: “Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”. Niechaj nigdy o tym Twoim świętym przykazaniu nie zapomnę. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki, wieków. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

Święty Krzysztofie,
Patronie Podróżujących, módl się za nami.

MODLITWA KIEROWCY

Boże, daj mi pewną rękę i bystre oko, abym nikomu nie wyrządził żadnej szkody.
Nie pozwól Dawco życia, bym stał się przyczyną śmierci lub kalectwa, a także zachowaj od nieszczęścia i wypadku.
Pohamuj pokusę nadmiernej szybkości.
Oby piękno stworzonego przez Ciebie świata i radość
Twej łaski towarzyszyły mi na zawsze. Amen.

W razie wypadku oczekuję
pomocy duszpasterskiej księdza.

Udźwignął cały świat

José de Ribera

“Św. Krzysztof”, olej na płótnie, 1637,
Muzeum Prado, Madryt

 

PowiększenieImię Krzysztof oznacza po grecku “niosący Chrystusa” (Christo-phoros). Według tradycji św. Krzysztof był człowiekiem niezwykle wysokiego wzrostu i obdarzonym wielką siłą. Legenda mówi, że mierzył aż pięć metrów. Trudnił się przenoszeniem ludzi przez rzekę. Jednym z przenoszonych miał być pewnego dnia mały Jezus.

Niosąc Jezusa Krzysztof zmęczył się bardzo. Na obrazie Ribery siłacz pochyla się pod ciężarem dziecka. Jego twarz wydaje się wyrażać zaskoczenie. Gdy dotrze na drugi brzeg, Chrystus wyjaśni mu, że jest Panem świata i niosąc Go, niósł na ramionach cały świat. Dlatego na obrazie Zbawiciel trzyma w lewej ręce kulę symbolizującą Ziemię.

Krzysztof podpiera się kijem, przypominającym o przypisywanej świętemu innej legendzie. Pewnego razu miał on wbić w ziemię suchą gałąź, która natychmiast zazieleniła się i zakwitła, co sprawiło, że wiele osób się nawróciło.

Artysta zupełnie inaczej namalował postaci Jezusa i Krzysztofa. Święty został przedstawiony bardzo realistycznie, jako krzepki mężczyzna. Patrzy z zaciekawieniem na niezwykłe dziecko, które trzyma na ramieniu. Postać Chrystusa jest jakby z innego obrazu: ma delikatne ciało małego dziecka i wyidealizowaną, nad wiek poważną twarz. Jezus jedną ręką trzyma ziemski glob, a drugą obejmuje głowę Krzysztofa, tak jakby otaczał całą ludzkość swą opieką.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 31 – 30 lipca 2006r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2006/31.htm

Litania do św. Krzysztofa

Kyrie, elejson,
Chryste, elejson,
Kyrie, elejson,

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas,

Ojcze z nieba, Boże, ~ zmiłuj się nad nami,
Synu Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty, Boże,
Święta Trójco, jedyny Boże,
Święta Maryjo, ~ módl się za nami,
Święty Krzysztofie, podświadomie szukający Boga,
Święty Krzysztofie, pragnący służyć Najsilniejszemu Władcy,
Święty Krzysztofie, pracujący dla dobra bliźnich,
Święty Krzysztofie, mężnie walczący z żywiołem,
Święty Krzysztofie, przez Dzieciątko Jezus nawiedzony,
Święty Krzysztofie, dźwigający Tego, który ciężar grzechów świata nosił,
Święty Krzysztofie, cudem zakwitnięcia suchej laski odznaczony,
Święty Krzysztofie, apostołem przez Dzieciątko Jezus mianowany,
Święty Krzysztofie, któryś tysiączne serca pogan przeistaczał,
Święty Krzysztofie, Zwycięzco pokus,
Święty Krzysztofie, bohaterski Męczenniku,
Święty Krzysztofie, Patronie pielgrzymów,
Święty Krzysztofie, Patronie podróżujących,
Święty Krzysztofie, Patronie kierowców,
Święty Krzysztofie, Patronie lotników i marynarzy,
Święty Krzysztofie, Patronie kolejarzy,
Święty Krzysztofie, Opiekunie możny,
Święty Krzysztofie, łaską wysłuchań przez Boga nagrodzony,

Bądź nam miłościw, przepuść nam, Panie,
Bądź nam miłościw, wysłuchaj nas, Panie,
Bądź nam miłościw, ~ wybaw nas, Panie,

Od grzechu każdego, ~ wybaw nas, Panie,
Od katastrof lotniczych i innych, za wstawiennictwem św. Krzysztofa,
Od złych przygód w podróży,
Od śmierci nagłej, zachowaj nas, Panie,
Od burz i powodzi,
Od wojen i wszelkich waśni,

My grzeszni Ciebie prosimy, ~ wysłuchaj nas, Panie,
Abyś nam grzechy nasze odpuścić raczył,
Abyś wstawiennictwo św. Krzysztofa za nami przyjąć raczył,
Abyśmy św. Krzysztofa ufnie na patrona swego obrali,
Abyśmy ufni w Jego opiekę ostrożności nie lekceważyli,
Abyśmy wzorem św. Krzysztofa uczynnymi i miłosiernymi byli,
Abyśmy o zbawieniu wiecznym pamiętali,
Abyśmy szczęśliwą śmiercią życie zakończyli,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

K: Módl się za nami święty Krzysztofie.

W: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się:
Wszechmogący Boże, Stwórco świata i ludzi, błagamy Cię przez zasługi św. Krzysztofa o serca czułe dla bliźnich, pozbawione egoizmu i samolubstwa. Niech wzór św. Krzysztofa, który tak wiernie spełniał Twoje przykazania, rozbudzi w nas miłość bliźniego, posiadającą moc szlachetnego regulowania wszystkich spraw na ziemi. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

25 lipca
Święta Olimpia
Święta Olimpia Olimpia urodziła się w 361 lub 368 r. w znakomitej rodzinie cesarskich dostojników Konstantynopola. W 386 r. poślubiła byłego prefekta miasta, Nebrydiusza. Jej ślub uczcił specjalnym utworem św. Grzegorz z Nazjanzu. Małżeństwo nie było szczęśliwe, Nebrydiusz zmarł po dwudziestu miesiącach. Cesarz Teodozjusz Wielki postanowił wówczas wydać młodą wdowę za jednego ze swych krewnych. Olimpia mimo wielokrotnego nacisku odmówiła.
Zwróciła się całkowicie ku życiu ascetycznemu i pobożności. Ze swych bogatych zasobów hojnie rozdzielała jałmużny i łożyła na potrzeby kościołów. Patriarcha Nektariusz w uznaniu tych zasług mianował ją diakonisą, co wobec jej młodego wieku było wówczas czymś wyjątkowym. Oddając się sprawom chrześcijańskiej dobroczynności, nie stroniła od zainteresowań intelektualnych. Rozczytana w Piśmie św., orientowała się w wielu zagadnieniach teologicznych. Jej to Grzegorz z Nyssy dedykował swój komentarz biblijny. Potem znalazła się w bliskim otoczeniu św. Jana Chryzostoma, którego przyjaźń szczególnie sobie ceniła. Do końca próbowała ratować go przed wygnaniem, gdy zaś ono nastąpiło, starała się za wszelką cenę łagodzić jego uciążliwość. Św. Jan skierował do niej siedemnaście listów, które szczęśliwie się zachowały. Ta wierność okupiona została niejedną przykrością, którą wycierpieć musiała ze strony panujących, którzy ostatecznie zmusili ją do opuszczenia stolicy. Przeniosła się wtedy do Cyzyku, a potem do Nikomedii. Tam zmarła 25 lipca 408 roku.
Grecy wspominali ją 24, 25 lub 26 lipca, a Martyrologium Rzymskie 17 grudnia. W nowym Martyrologium przywrócono termin właściwy – 25 lipca.
25 lipca
Święta Maria del Carmen Sallés y Barangueras,
dziewica
Święta Maria del Carmen Sallés y Barangueras

Maria Carmen urodziła się 9 kwietnia 1848 r. w Vic koło Barcelony. Gdy miała osiem lat, rodzice przenieśli się do miejscowości Manresa, gdzie rozpoczęła naukę w kolegium Matki Bożej prowadzonym przez siostry ze zgromadzenia Towarzystwo Maryi. Od dzieciństwa zdradzała pragnienie życia zakonnego. Jej pragnienie całkowitej konsekracji rodziło się u stóp Matki Bożej w sanktuarium w Montserrat, które po raz pierwszy nawiedziła w 1858 r.; z czasem stała się apostołką nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny wśród swoich rówieśników.
W wieku 16 lat postanowiła wstąpić do zakonu. Ta decyzja spotkała się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem rodziców, którzy bardzo pragnęli, aby synowie zostali kapłanami, a przyszłość córek widzieli wyłącznie w małżeństwie. Maria Carmen przez pięć lat zmagała się z oporem rodziców, którzy starając się odwieść ją od tego zamiaru poddali ją ścisłemu nadzorowi, zabronili jej kontaktów z kierownikiem duchownym oraz przyjęli w jej imieniu intratną propozycję matrymonialną. Z pomocą jezuity Antoniego Goberna udało jej się w końcu pokonać trudności ze strony rodziny i po uregulowaniu sprawy niedoszłego małżeństwa, w wieku 21 lat wstąpiła do klasztoru sióstr Adoratorek Służebnic Najświętszego Sakramentu i Miłości w Barcelonie, gdzie w 1869 r. rozpoczęła nowicjat.
Już jako nowicjuszka oddawała się – zgodnie z charyzmatem sióstr – opiece nad kobietami z marginesu społecznego. W tym okresie zapragnęła poświęcić się pracy na polu oświaty i wychowania. Po kilkunastu miesiącach opuściła jednak zgromadzenie sióstr adoratorek i wróciła do swojej rodzinnej miejscowości. Tam wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Dominikanek od Zwiastowania, w których charyzmacie szczególne miejsce zajmowało nauczanie. W sierpniu 1871 r. przyjęła habit zakonny. Przez kilkanaście lat pracowała w szkołach prowadzonych przez zgromadzenie. Większość z tych lat przeżyła w Barcelonie. Jako przełożona tamtejszej wspólnoty rozwijała działalność oświatową, wprowadzając wiele innowacji (m.in. szkołę wieczorową dla dziewcząt pracujących), które miały na celu podniesienie ogólnego poziomu wykształcenia kobiet oraz promocję ich pozycji i roli w społeczeństwie. Zapewniała podopiecznym głęboką formację religijną i kulturową. Wobec niepewnej sytuacji prawnej zgromadzenia oraz niezrozumienia ze strony współsióstr dla jej inicjatyw, po dwudziestu latach przeżytych jako dominikanka, Maria Sallés wraz z trzema innymi siostrami opuściła ten instytut i rozpoczęła nowy etap swojej drogi.
Za radą ks. Celestyna de Pazos postanowiła założyć nowe zgromadzenie zakonne. Rodzące się dzieło poparł arcybiskup Burgos Manuel Gómez Salazar Lucio Villegas, który w październiku 1892 r. przyjął siostry w swojej diecezji i ofiarował im pierwszy dom. Kilka tygodni później abp Gómez Salazar zatwierdził Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia od św. Dominika, oddające się dziełu wszechstronnej formacji kobiet na wzór Maryi Niepokalanej. Istnieje ono do dziś pod nazwą Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Misjonarek Nauczania. W dniu 16 kwietnia 1893 r. nowe zgromadzenie uzyskało aprobatę swoich konstytucji, a cztery pierwsze członkinie złożyły profesję zakonną. Pierwszą przełożoną generalną została mianowana jego założycielka – Maria Carmen Sallés y Barangueras, która pełniła ten urząd aż do śmierci.
Zmarła w Madrycie 25 lipca 1911 r. W roku jej śmierci zgromadzenie posiadało 13 domów na terenie całej Hiszpanii. Nieco później został otwarty pierwszy dom w Brazylii, który dał początek dzisiejszej obecności sióstr w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki.
Maria Carmen została beatyfikowana 15 marca 1998 r. przez św. Jana Pawła II. Kanonizował ją 21 października 2012 roku papież Benedykt XVI na placu św. Piotra.

Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Kukufasa, męczennika w Barcelonie (+ pocz. IV w.); św. Magneryka, biskupa (+ ok. 596); św. Pawła, męczennika (+ 308); bł. Piotra z Mogliano, prezbitera i zakonnika (+ 1490); błogosławionych męczenników w Goa: Rudolfa Acquavivy, prezbitera, Alfonsa Pacheco, prezbitera, Piotra Berno, prezbitera, Antoniego Francisco, prezbitera, i Franciszka Aranha, zakonnika (+ 1583); św. Teodemira, mnicha i męczennika (+ 851); św. Walentyny, męczennicy (+ 308)
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-25d.php3

Imieniny 25 Lipiec

Jakub

Jakub imieniny obchodzi: 5 lutego, 14 Marca, 3 kwietnia, 17 kwietnia, 30 kwietnia, 1 maja, 6 maja, 1 czerwca, 5 lipca, 13 lipca, 25 lipca, 6 sierpnia, 21 października oraz 28 listopada

Jest to imię biblijne, wywodzące się z hebrajskiego Jaaqob – ‘niech Bóg strzeże’. Ludowa etymologia łączy je z rzeczownikiem aqueb ‘pięta’ (aluzja do Rdz 25, 26: -zaraz potem ukazał się brat jego, trzymający Ezawa za piętę; dano mu przeto imię Jakub-). Warto dodać, że to samo imię odnaleziono też w Mezopotamii, w brzmieniu Ja-ah-qu-ub-el, i na skarabeuszach egipskich Ja’qob-hr. Nie wykluczone, że imię w jakiś sposób łączy się z arabskim słowem jakub ‘drozd skalny’.

Imię to znane jest w Polsce od w. XIII w formach: Jakub, Jakob, Jakow, Jakuw (ziemie wschodnie), Jekub, Jokob, Jokub, Jakusz, Jaksza, Jakosz, Jakuszek, Jakubek, Jakubko, Kusz, Kuszęt, Kuba. Dziś obok formy urzędowej Jakub używa się formy Kuba i Kubuś. Od tego imienia pochodzi wiele nazwisk polskich, jak np. Jakubiec, Jakowiec, Jakubik, Kubik, Kubin, Kubiniec itd. Z imieniem tym wiąże się wiele polskich przysłów, z których najbardziej znane jest: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Jacobus, ang. Jacob, James, fr. Jacques, Jacquinet, Quinet, Jayme, Diegue, hiszp. Jaime, Santiago, Diego, niem. Jacobus, Jacob, ros. Jakow, wł. Giacomo.

W martyrologiach i innych zapisach hagiograficznych występuje ponad czterdziestu pięciu Jakubów. Czy jednak wszystkie te wspomnienia dotyczą postaci odrębnych- Czy niektóre z nich nie powstały na podłożu mylnych interpretacji, z oznak kultu, który sięgnął daleko i tworzył nowe ośrodki promieniowania- Gdy w szczególności o Jakubów chodzi, należy ponadto zauważyć, że nie wiemy nawet, ilu ich występuje na kartach Nowego Testamentu. Bibliści dawni i nowsi mają co do tego rozmaite zdania. O tej rozbieżności opinii zwięźle informujemy poniżej. Wypada jednak zacząć od innej postaci biblijnej. Choć reprezentuje Stary Testament, ona także cieszyła się czcią oddawaną jej przez chrześcijan. Należy ponadto sięgnąć do hasła: Marian i Jakub, męczennicy.

Jakub, patriarcha. Jest jednym z trzech, z których wywodzi się zarówno cały lud Boży, jak i samo wcielone Słowo. Wymiarami swej postaci nie dorównuje Abrahamowi, ale przewyższa Izaaka. Jest chytrym pasterzem, który potrafi walczyć skutecznie z ludźmi i z Bogiem. Jest lekkomyślny, ale umie też za niską cenę zdobyć prawo starszeństwa (Rdz 25; 27; 32; 36) i wyłudzić błogosławieństwo swego ślepego starego ojca. Potem wzbogaca się kosztem teścia Labana, zanim zaś opuści ziemię obiecaną, wśród zmagań wydziera Bogu błogosławieństwo. Lud Izraela z radością wspominał jego podstępy, które w starożytności uchodziły za jeden ze składników mądrości; wspominał zaś tym chętniej, im częściej w potomkach Ezawa dopatrywał się stałych wrogów. Ale przy tym wszystkim obietnica dana Abrahamowi nadaje przygodom Jakuba sens religijny. Za jego zręcznością, która nieraz prowadzi do czynów moralnie wątpliwych, kryje się zamiar Boga, który poprzez Jakuba wiedzie lud ku zbawieniu. Tak więc już przed narodzinami los dwóch synów został ustalony (25, 23). Jakub zajmuje miejsce brata i otrzymuje błogosławieństwo, które czyni zeń dziedzica obietnicy (28, 3-4). Tę obietnicę otrzymuje potem z ust samego Jahwe (ib., 13-15). Wzbogaca się u Labana, bo Bóg jego ojca był z nim (31, 5). Po powrocie prosi Boga Abrahama i Izaaka o ocalenie z rąk brata, bo zagrożona została sama obietnica Boża (32, 10-13). Gdy przechodzi przez Betel, Bóg na nowo obiecuje mu ziemię i liczne potomstwo (35, 11 n.). Mimo swych postępków rażących chytrością i kłamstwem, lgnie do tych obietnic i nigdy by się ich nie wyrzekł. Sen w Betel ukazuje, jak stara się o wejście w kontakt z Bogiem. Drabina Jakubowa, która przypomina motywy z wierzeń mezopotamskich, stanie się na zawsze obrazem tej łączności. Natomiast głęboka religijność patriarchy jeszcze wyraziściej objawia się w jego tajemniczej walce z Bogiem, na którym jakby wymusza upragnione błogosławieństwo. Staje się wówczas Izraelem, a nazwanie to będzie służyło na oznaczenie zarówno ziemi, jak i ludu. Ta walka była też oczyszczeniem, narodzinami do nowego życia (32, 25-33). Obok Abrahama i Izaaka stanie się Jakub dla potomnych przede wszystkim uczestnikiem przymierza. Stąd też liczne aluzje w innych księgach Starego Testamentu, w których jego imię jest wyrazem nadziei i błogosławieństw. Nieraz – np. u Oz 12, 3-5; Jdt 8, 26; Mdr 10, 9-12 – będzie także przypominał konieczność ofiar, cierpienia i walk. W pismach pozakanonicznych pierwsze miejsce zajmie w Księdze Jubileuszów. Przede wszystkim wiele razy wspominać go będzie sam Chrystus (np. Mt 22, 32; Mk 12, 26; Łk 20, 37; Mt 8, 11; Łk 13, 28 itd.). Potem, chcąc ukazać wolność, z jaką Bóg dokonuje swych wyborów, jego przykładem posłuży się apostoł narodów (np. Rz 9, 11-13). Znamienne są też wzmianki u św. Jana (1, 51; 4, 12). Wiele uwagi poświęci mu następnie teologia żydowska, zwłaszcza Filon z Aleksandrii, a nie mniej Ojcowie Kościoła: Klemens Rzymski, Justyn, Ireneusz, Orygenes, późniejsi. Eteria będzie w Syrii zwiedzała miejsca uświęcone pobytem Jakuba. Euzebiusz podejmie niektóre wyrażenia Filona. Teodoret z Cyru nazwie go mężem wspaniałym. Dla Kapadocczyków i innych na Wschodzie stanie się figurą Chrystusa i Kościoła, a Chryzostom będzie kreślił portret jego osobowości. Podobnie interesować będzie wielkich teologów Zachodu, których myśli przejmie i rozwinie łacińskie średniowiecze (Anzelm, Bernard, Bruno z Segni, Rupert z Deutz i inni). Streszczać tych licznych komentarzy i rozważań tutaj nie możemy. Wystarczy podkreślić, że Chrystusowe słowa o uczcie w królestwie razem z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem (Mt 8, 11) stały się dla chrześcijan czymś na kształt uroczystej kanonizacji. W synaksariach oraz w Martyrologium Rzymskim go nie wspominano, ale w niektórych martyrologiach łacińskich zapewniono mu miejsce pod dniem 5 lutego.

Jakub Większy, apostoł. Był bratem Jana Ewangelisty, a synem Zebedeusza, który w Betsaidzie lub Kafarnaum wraz z rodziną i najemnikami prowadził małe przedsiębiorstwo rybackie (Mk 1, 19 n). Natomiast matka, Salome, należała do grona niewiast, które w pewnych okresach działalności publicznej towarzyszyły i usługiwały Jezusowi (Mk 15, 40). Czy poprzez nią był Jakub kuzynem Jezusa- Łatwo o wyciągnięcie takiego wniosku, ale pewnym bynajmniej on nie jest. Nie wiemy też, czy przed przylgnięciem do Zbawiciela był, jak jego brat, uczniem Chrzciciela (J 1, 41). Wybrany na apostoła, widniał zawsze niemal na czele listy. Wraz z Piotrem i Janem tworzył grupę dopuszczoną do największej poufałości: byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira, tajemnicy Przemienienia oraz ogrójcowej agonii. Ta uprzywilejowana sytuacja pozwoliła mu na wypowiedzenie propozycji, które ujawniły jego temperament. Gdy przechodzili przez Samarię, Jakub chciał zniszczyć przy pomocy pioruna niegościnne miasto (Łk 9, 54). W drodze do Jerozolimy nalegał na matkę lub ją nakłonił, by dlań i dla jego brata, Jana, uzyskała pierwsze miejsce w królestwie mesjańskim (Mt 20, 20-28). Kiedy Jezus zapowiedział zniszczenie świątyni, chciał bezzwłocznie dowiedzieć się, w jakim dokładnie czasie to wydarzenie nastąpi. Żywe usposobienie Jakuba i Jana sprawiło, że Jezus nazwał ich -synami gromu- (Mk 3, 17). Po ujęciu Jezusa Jakub opuścił go i podobnie jak inni apostołowie poddał się zwątpieniu. W pierwotnym Kościele odgrywał jednak rolę pierwszoplanową. Toteż w chwili, gdy Herod Agryppa I chcąc się przypodobać Żydom (41-44), uderzył w gminę jerozolimską, pierwszy cios spadł na Jakuba i Piotra (Dz 12, 1-2). Jakub zginął od miecza, dając zgodnie z przepowiednią Chrystusa (Mk 10, 39) świadectwo krwi swej wierze. Pierwotna tradycja nic ponadto o nim nie przekazała. Dopiero Euzebiusz powołując się na Klemensa Aleksandryjskiego dopowiedział wiadomości o zdrajcy, który nawrócił się, gdy apostoła prowadzono na śmierć i który przyjąwszy od niego pocałunek pokoju, zginął razem z nim. Późna legenda (VII w.) mówi ponadto o bogactwie jego rodziców i ich ustosunkowaniach, o działalności Jakuba w Judei, Samarii, a nawet w Hiszpanii itd. Legenda ta weszła do apokryficznych Dziejów Jakuba, w części także do jego Passio. Natomiast w dziełku Izydora z Sewilli De ortu et obitu patrum (albo może w tekście interpolowanym do tego dziełka w połowie VIII stulecia) mowa jest o pobycie Jakuba w Hiszpanii i przeniesieniu tam jego relikwii. Wedle innej późniejszej wersji ciało Jakuba poprzez Joppę i morze przewiezione zostało do hiszpańskiej miejscowości Iria, gdzie w IX w. odnalazł je po okresie zapomnienia tamtejszy biskup Teodomir. Umieszczono je w miejscu zwanym wtedy Liberum Donum, następnie zaś Santiago lub Compostellą (Campus Stellae-). W r. 1082 rozpoczęto tam budowę wspaniałej świątyni, która w r. 1112 przemianowana została na katedrę i stała się sławnym celem pielgrzymek z całej Europy. Pod względem liczebności pielgrzymki te zajęły drugie miejsce po podróżach do Ziemi Świętej. Jakub został też patronem Hiszpanii i Portugalii, walk z islamem, kilku zakonów rycerskich, opiekunem pielgrzymów, kapeluszników itd. Ten rozległy kult jest zresztą nie do streszczenia na tym miejscu. Trudno również wyliczyć wszystkie terminy, w jakich obchodzono pamiątkę świętego. Zresztą nie odpowiadają one chronologii wskazanej przez Dzieje Apostolskie (tuż przed Paschą). W Kościele łacińskim utrwaliła się data 25 lipca.

Jakub, apostoł, syn Alfeusza. Widnieje jako drugi Jakub na listach apostołów (Mk 3, 18; Mt 10, 2-4; Łk 6, 13-16). Wielu utożsamia go z Jakubem -bratem Pańskim-, nazywanym także Jakubem Mniejszym (Małym), i ma po temu sporo poważnych racji. Zagadnienia one jednak nie rozwiązują, toteż racje przeciwników tego poglądu uznać trzeba za równie przekonywające. Do tych, które egzegeci wyprowadzają z analizy i zestawienia tekstów biblijnych, dochodzą nikłe argumenty czerpane z tradycji. Ale i te się równoważą i zagadnienia rozsupłać nie potrafią. Zauważmy w końcu, iż niektóre stare kodeksy martyrologiów łacińskich, przede wszystkim zaś liturgia grecka uznawały dwa odrębne święta. Syn Alfeusza wspominany jest w niej 9 października. Nic zresztą ponadto o nim nie wiemy.

Jakub, -brat Pański-, zwany często Mniejszym lub Małym, prawdopodobnie ze względu na niski wzrost (Mk 15, 40). Pochodził z Nazaretu. Był synem Kleofasa i Marii, zarazem zaś krewnym Jezusa, trudno jednak dochodzić stopnia tego pokrewieństwa (zob. J 19, 25; Mt 27, 56; Mk 6, 3 itd). Długo sprzeciwiał się posłannictwu Chrystusowemu (Mk 3, 20 n. 31 n; J 7, 3 n), ale udarowany zjawieniem się Chrystusa zmartwychwstałego (1 Kor 15, 7), poddał się Jego łasce. Co porabiał do rozproszenia Dwunastu (około r. 41-44), nie wiemy, ale tradycja późniejsza uważa go za pierwszego biskupa gminy jerozolimskiej. Łatwo to pogodzić z wiadomościami czerpanymi z Dziejów Apostolskich (12, 17; 11, 30; Ga 1, 19). Nie nastręcza też trudności przypuszczenie, iż już przed rozejściem się apostolskiego grona Jakub odgrywał w gminie rolę doniosłą. Niewątpliwie przewodniczył grupie o tendencjach judaizujących (zob. Ga 2, 11 n), ale w czasie tzw. soboru jerozolimskiego (Dz 15, 3 nn; Ga 2, 1 n), na którym obok Piotra i Jana odgrywa znów doniosłą rolę, opowiada się za rozwiązaniem w duchu wolności, którego orędownikiem jest Paweł. Gdy ten po raz ostatni przybywa na Pięćdziesiątnicę 57 r. do Jerozolimy (Dz 20, 16), Jakub przyjmuje go życzliwie (ib. 18) i cieszy się z osiągnięć jego apostołowania (20), ale proponuje mu, aby spełnił gesty przeznaczone dla uciszenia niepokojów gminy, która dotąd była wierna starozakonnym obyczajom. Był im zresztą sam zawsze wierny (21, 20), co nie znaczyło, że sprzyjał sekciarstwu (Ga 2, 4 n; Dz 11, 3 n; 15, 1 itd.). Najmocniej uwidacznia się to w jego liście, w którym porzucając wszelki rytualizm, wznosi się na wyżyny chrześcijańskiej miłości i jest wiernym echem biblijnej mądrości. Wedle Euzebiusza (II, 23) poniósł śmierć męczeńską w r. 62, strącony ze szczytu świątyni, a potem ukamienowany. O ukamienowaniu (w r. 66) mówi też Józef Flawiusz. Inne przekazy dodają jeszcze dalsze szczegóły, ale na zaufanie nie zasługują. Nie zasługuje też na nie powstała pod koniec II w. apokryficzna Protoewangelia Jakuba. Duchowość apostoła najlepiej przybliża lektura jego listu, którego powstanie datuje się na czas między r. 57 a 62. Grecy czczą Jakuba 23 października, natomiast na Zachodzie, gdzie wcześniej utożsamiano go z synem Alfeusza, wspominany był 1, a od r. 1955 11 maja (razem z apostołem Filipem). W reformie kalendarza z r. 1969 przewidziano dlań termin 3 maja, który znów nie odpowiada zwyczajom polskim. Dlatego w kalendarzu dla Polski święto jego przesunięto na 6 maja.

Jakub z Nisibis. W r. 308 został pierwszym biskupem tego miasta. Po edykcie tolerancyjnym Konstantyna wybudował kościół. Uczestniczył potem w soborze nicejskim i wedle Atanazego był jednym z najbardziej energicznych przeciwników Ariusza. Jego uczniem był św. Efrem. Zmarł w r. 338, w czasie oblężenia miasta przez Sapora. Mieszkańcy Nisibis jemu przypisywali ocalenie. Był niewątpliwie wybitnym pasterzem, ale Demonstrationes, które mu przypisywano, nie są jego autorstwa. W Martyrologium Rzymskim widnieje pod dniem 15 lipca, natomiast Grecy czcili go 13 stycznia.

Jakub Pers. Pochodził z Beth Lapat, z Huzystanu. Na dworze królów z dynastii Sasanidów zajmować miał poważne stanowisko. Nie chcąc go utracić, wyrzekł się na jakiś czas wiary, ale pod wpływem matki i żony wkrótce zmienił postawę. Skazano go wówczas na -dziewięć śmierci-. Odcinano mu więc po kolei palce u rąk, palce u nóg, dłonie, stopy, ramiona, nogi, uszy i nos. Tak okaleczonego ścięto. Nazwano go dlatego Intercisus, rozkrajanym. Męczeństwa doznał 27 listopada 420 r. Opisywano je potem w językach syryjskim, ormiańskim, koptyjskim, greckim i po łacinie, ale wszystko pomieszczono w otoczce elementów legendarnych lub w oprawie dowolnych wyobrażeń. Podobno głowę męczennika przeniesiono w r. 1103 do opactwa w Cormery. Około r. 1440 podarowano ją bazylice watykańskiej.

Jakub de Voragine. Powinien by się raczej zwać Jakubem de Varagine; w tym wypadku nie chodzi jednak o miejsce pochodzenia (Varazze), ale raczej o przydomek, bo wedle wszelkiego prawdopodobieństwa urodził się w Genui około r. 1228. W 1244 r. wstąpił do dominikanów. Na widowni dziejowej pojawił się jednak dopiero w r. 1267 jako prowincjał Lombardii. Urząd ten sprawował przez lat dziesięć. Wrócił nań znów w r. 1281. W cztery lata później był wikariuszem generalnym zakonu, gdy jednak po wyborze generała powstały w zakonie niesnaski, musiał wiele wycierpieć. Kiedy w r. 1291 urządzono na niego zamach, ledwo uszedł z życiem. Jego osobisty autorytet widocznie na tym nie ucierpiał, skoro w rok później objął stolicę arcybiskupią w Genui. Trudził się teraz około reformy kleru i przykładał dzielnie do przywrócenia pokoju między gwelfami a gibelinami. Zmarł 14 lipca 1298 r. Jego kult zatwierdził Pius VII (1816). Do hagiografii wszedł nie tyle jako błogosławiony, ile jako autor słynnej Złotej Legendy. Jest to zbiór uroczych opowieści o treści przeważnie (ale nie wyłącznie) hagiograficznej, przeznaczonych do czytania w ciągu roku. Mówić, że ten zbiór jest bezkrytyczny, byłoby nieporozumieniem; należy raczej podkreślić, iż ma on na celu dostarczyć przystępnej lektury, można by powiedzieć – zbożnej rozrywki, która zaciekawia, a zarazem buduje. Posiadamy dobry nowoczesny przekład wyboru z tego dzieła, poprzedzony świetnym wstępem M. Plezi, toteż odsyłając doń czytelnika, powiedzmy tu jeszcze to tylko, że Złota Legenda, tłumaczona i wydawana w rozmaitych wersjach oraz wzbogacana nowymi -obrazkami-, wywarła olbrzymi wpływ na rozwój hagiografii, sztuki i kultu świętych. Wpływ ten był tak przemożny, iż krytyka historyczna po dziś dzień nadaremnie trudzi się, by do wielu zagadnień wprowadzić właściwe proporcje i urobić pojęcia zgodne z prawdą. Oprócz Legendy o świętych, nazywanej przez potomnych Złotą Legendą, Jakub pozostawił ponadto zbiory kazań, Kronikę Genui (Chronicon Januense), może także hymny. Mimo jej charakteru bardziej historycznego, także w Kronice Jakub nie ustrzegł się opowiadań osobliwych, takich np. jak -dzieje- papieżycy Joanny lub elukubracje o apostolskich początkach Kościoła genueńskiego.

Jakub z Viterbo. Pochodził z tego miasta, ale daty urodzenia nie znamy. Na widowni pojawił się, gdy już był augustianinem. Studiował w Paryżu, skąd do Italii wrócił jako lektor. W latach 1283-1285 był definitorem oraz wizytatorem prowincji. W r. 1288 zdobył tytuł bakałarza, a w pięć lat później magisterium. Był potem w Paryżu magister regens. W latach 1300-1302 spełniał obowiązki pierwszego lektora w Neapolu. Przez trzy miesiące był następnie arcybiskupem Benewentu, skąd przeniesiono go na stolicę neapolitańską. Zmarł w r. 1307 lub następnym. Jego kult jako błogosławionego zaaprobowano w r. 1911. Wspomnienie obchodzi się 14 marca. Jakub zostawił po sobie sporą spuściznę teologiczną: De praedicamentis in divinis, De Verbo, Quodlibeta, De regimine christiano, inne. Rozwijał w nich i kontynuował naukę Idziego z Rzymu i Prepozytyna z Cremony. W dziełku De regimine, które powstało na tle konfliktu Bonifacego VIII z Filipem Pięknym, dał jako jeden z pierwszych systematyczny wykład o doczesnej władzy papieży. Jego teologiczna twórczość sprawiła, że nazywano go Doctor graciosus, speculativus lub inventivus.

Jakub Strepa (Strzemię). Nasz rodowity Jakub znany jest pod tym ostatnim zawołaniem, ale zdaje się, iż nie jest ono pierwotne: zapisane zostało dopiero w XVII stuleciu, prawdopodobnie pod wpływem panującej wówczas skłonności do nobilitowania dawnych świętych. Stąd też wątpliwe jest wyprowadzanie naszego Jakuba z jakiegoś rycerskiego rodu małopolskiego; równie dobrze mógł się wywodzić z rodziny mieszczańskiej, osiadłej we Włodzimierzu na Rusi. Nie wiemy też niczego o jego młodości i wykształceniu. Na widowni dziejowej pojawia się dopiero jako gorliwy franciszkanin, zajęty pracą misjonarską. Jest członkiem Stowarzyszenia Braci Pielgrzymujących dla Chrystusa (Peregrinantes), a więc tej instytucji misyjnej, która powstała w łonie dominikanów i franciszkanów dla działalności misyjnej na wspomnianym terenie, a przez Stolicę Apostolską obdarzona była rozległymi przywilejami. W latach 1385-1388 Jakub piastował urząd gwardiana we Lwowie, natomiast w r. 1391 był wikariuszem wspomnianego stowarzyszenia na Ruś i Mołdawię. Już te wzmianki świadczą o dużej roli, jaką w pracach misyjnych i duszpasterstwie odgrywał. Toteż nie dziwi nas fakt mianowania go w czerwcu 1391 r. arcybiskupem halickim. Przyjmując tę godność, nie zmienił Jakub ani trybu życia, ani też zasadniczego charakteru swej pracy. Niezwykle ciężkie warunki, jakie panowały w diecezji po burzliwych rządach jego poprzednika, zwłaszcza zaś brak duchowieństwa i kościołów, z katedralnym włącznie – wszystko to sprawiło, iż jego biskupia działalność nie odbiegała od warunków ciężkiej orki misjonarskiej. Nie miał nawet prawdziwej siedziby, bo mieszkał po największej części w skromnym drewnianym domku we Lwowie, dokąd po jego śmierci przeniesiono stolicę metropolii (1412). Nie siląc się na streszczenie wszystkich owocnych prac arcybiskupa, zaznaczmy jeszcze, iż działał skutecznie także w obrębie metropolii. Przy jego to współudziale organizacja Kościoła łacińskiego na całej Rusi okrzepła i nabrała spoistości. Działał też jako doradca Władysława Jagiełły i mądry obywatel-przyjaciel miasta Lwowa, w którym uśmierzył przewlekłe spory. W dokumentach, jakie pozostały po nim, odzwierciedla się jego rzetelna pobożność, zwłaszcza kult Eucharystii i nabożeństwo do Matki Najświętszej, oraz serdeczne miłosierdzie. Zmarł 20 października 1409 r. Kult oddawany błogosławionemu zatwierdził w r. 1790 Pius VI. Pamiątkę obchodzono odtąd 1 czerwca. Relikwie po ostatniej wojnie złożono w katedrze tarnowskiej, a w r. 1966 przewieziono do Lubaczowa. Wspomnienie bł. Jakuba obchodzone jest obecnie w diecezjach polskich 21 października.

Podstawową biografią pozostaje W. Abrahama Jakub Strepa, Kraków 1908. Inne w HP 1 (1971), 523-535. Z nowszych A. Zwiercan w Polscy Święci 8 (1987); W. Neuhoff, (w) Acta Universitatis Wratislawiensis, Historica 106 (1993), 137-145; DHGE 26 (1996), 747 n. – Ikonografia w LCI 7 (1974), 53 n.

Jakub z Marchii. Nazywał się Domenico Gangeli, a urodził się po r. 1394 w Monteprandone (Ascoli Piceno), w rodzinie skromnego wieśniaka. W młodości był pecuarius et porcarius, wypasał bydło i świnie. Potem pewien kapłan, spokrewniony z rodziną, odkrył jego uzdolnienia i zaczął go uczyć. Dalsze nauki pobierał w Ascoli, a następnie studiował prawo w Perugii. Tam też przyjął stanowisko preceptora u pewnego arystokraty, z którym wyjechał do Florencji. Gdy podróżował do rodzinnego domu, zetknął się pod Asyżem z franciszkanami i przyjął z ich rąk habit. W r. 1416 złożył profesję zakonną jako brat Jakub. W sześć lat później został kapłanem. Bez zwłoki poświęcił się kaznodziejstwu. Na tej niwie stanął w jednym szeregu z takimi potentatami słowa, jak: Bernardyn ze Sieny, Jan Kapistran czy Albert Sarteano. Jak oni, oddał się też bez podziału działalności na rzecz obserwanckiej reformy, szerzeniu nabożeństwa do Imienia Jezus oraz sprawom Kościoła na terenie Italii i w całej Europie Środkowej. W r. 1426 Marcin V powierzył mu głoszenie kazań na terenie całej Italii, przy czym chodziło mu zwłaszcza o zwalczanie pojawiającej się herezji. W cztery lata później kapituła generalna oddała go do dyspozycji Eugeniusza IV. W roku następnym był już w Dubrowniku (Raguzie). Później obrano go komisarzem generalnym dla Bośni. W r. 1436 Stolica Apostolska mianowała go ponadto inkwizytorem dla Węgier i Austrii. Był na soborze w Ferrarze, a we Florencji spotkał się z papieżem. Potem głosił kazania w Padwie. Nadaremnie pragnął udać się na Bliski Wschód i do Ziemi Świętej. Głosił następnie słowo Boże w rodzinnej Marchii. W r. 1344 jest nad Jeziorem Trazymeńskim, gdzie po raz ostatni spotyka św. Bernardyna. Z okazji śmierci tego ostatniego przebywa w Akwili. Kalikst III wysyła go znów na Węgry, ale niebawem, nie mogąc znieść tamtejszego klimatu, wraca do Italii. Kontynuuje wówczas swą działalność kaznodziejską. W latach 1460-1469 angażuje się w uciążliwą kontrowersję De sanguine Christi, w której przeciwnikami są przede wszystkim dominikanie. Z franciszkanami dzieli ich wtedy kilka innych zagadnień: nabożeństwo do Imienia Jezus, spory dotyczące Niepokalanego Poczęcia, sprawy Montium pietatis i inne. Od r. 1463 towarzyszy mu stale Wenancjusz da Fabriano, brat laik, który zostanie jego biografem. W r. 1475 Sykstus IV wzywa go, by udał się do Neapolu. Tam też 28 listopada roku następnego umiera. Beatyfikował go Urban VIII w r. 1624, kanonizował zaś w r. 1726 Benedykt XIII. Jakub pozostawił po sobie Sermones dominicales et quadragesimales, De dialogo contra Fraticellos, Tractatus contra Bosnae haereticos, traktat przeciw husytom, pt. De communione sub utraque specie, inne. Jak w swej działalności kaznodziejskiej, tak również we wspomnianych pismach ukazuje się jako gorliwy bojownik o reformę, ale przeciw spirytuałom; walczy o czystość wiary, cześć Imienia Jezus, a przy tym wszystkim pozostaje mężem wielkiej ascezy i żarliwej wiary.

Jakub Sal-s i Wilhlem Saultemouche, męczennicy. Jakub Sal-s urodził się w r. 1556 w Lezoux, w Owernii. Studiował w kolegiach jezuickich, m.in. w słynnym kolegium Clermont. Po wstąpieniu do jezuitów i odbyciu nowicjatu nauczał filozofii w Pont—Mousson. W r. 1585 został kapłanem. Jako kaznodzieja działał w Lotaryngii. Uczył następnie w Tournon i znów w Walencji nad Rodanem spełniał obowiązki kaznodziei. Stamtąd właśnie wysłano go na głoszenie misji ludowych w Aubenas. Towarzyszył mu brat Wilhelm Saultemouche, który był rodem spod Clermont i rówieśnikiem Jakuba. Misję rozpoczęli w adwencie 1592 r. W lutym następnego roku miasteczko niespodziewanie zaatakowali hugenoci. Gdy zdobyli je 6 lutego, misjonarzy od razu aresztowano. Potem zmuszono Jakuba do odbycia dysputy z predykantami kaliwińskimi. Gdy w czasie tej dysputy wezwano go do wyrzeczenia się wiary, a on zdecydowanie odmówił, zraniono go strzałem z arkebuza, potem dobito sztyletem. Brata, który nie chciał opuścić towarzysza, spotkał ten sam los. Beatyfikowani zostali przez Piusa XI w r. 1926.

Jakub Carvalho. Urodził się w 1578 r. w Koimbrze. Gdy miał szesnaście lat, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Gdy kończył studia, jako przyszłego misjonarza wysłano go na Wschód. W Macao otrzymał święcenia kapłańskie. W 1609 r. wyprawił się do Japonii. Pracował tam bardzo owocnie, ale gdy wybuchło prześladowanie, Japonię musiał opuścić. Przez jakiś czas przebywał na terenie dzisiejszego Wietnamu. Do Japonii wrócił w czasie, gdy prześladowanie coraz bardziej się nasilało. Mimo to zdołał pozakładać nowe wspólnoty, ale gdy ukrył się w górach, odnaleziono go po śladach zostawionych na śniegu. Ujęto go z jedenastoma wiernymi. Całą tę gromadkę uwięziono, a potem skazano na męki szczególnie okrutne. Byli zanurzani w zamarzającej wodzie, to znów zmuszani do stania na mrozie lub rzucani na piasek. Carvalho bez ustanku podtrzymywał innych na duchu. Skonał niemal na końcu, wkrótce po północy 22 lutego 1624 r.

Jakub Dezydery Laval. Urodził się 18 września 1803 r. w Croth, w diecezji Evreux, w rodzinie dość zamożnych wieśniaków. Łaciny uczył się u stryja, który był proboszczem. Potem uczęszczał do małego seminarium w Evreux, a następnie do paryskiego Kolegium Św. Stanisława. Studiował medycynę i w r. 1830 zdobył w tej dyscyplinie doktorat. Praktykował jako lekarz w Saint-André-de-l’Eure, potem w Ivry-la-Bataille. W czasie jazdy konnej o mało co nie postradał życia i wówczas postanowił wstąpić do seminarium duchownego. Zamiar zrealizował u Św. Sulpicjusza w Paryżu. W r. 1838 otrzymał święcenia kapłańskie. Jeszcze przedtem zaprzyjaźnił się z Libermannem, Le Vavasseurem z wyspy Bourbon oraz z Tisserandem z Wyspy Św. Dominika. Debatowali nad założeniem kongregacji, która poświęciłaby się ewangelizowaniu Afryki. Oczekując na realizację projektu, wrócił do diecezji i objął w zarząd maleńką parafię, gdzie oddawał się życiu wypełnionemu modlitwą, wyrzeczeniami i gorliwością. W r. 1841 na prośbę biskupa przyjął zaproszenie na wyjazd na Wyspę Św. Maurycego. W kilka dni później Libermann założył Zgromadzenie Niepokalanego Serca Marii. Gdy się o tym dowiedział, złożył śluby zakonne. Na samej wyspie zastał 75 tysięcy Afrykańczyków, którzy od niedawna nie byli już niewolnikami i którzy zostali ochrzczeni, ale pozostawieni bez opieki duszpasterskiej, powrócili do praktyk pierwotnego fetyszyzmu. Gdy 9 września 1864 r. rozstawał się z życiem, byli to już pełnowartościowi chrześcijanie, wzorowo praktykujący, dobrze uformowani w zasadach wiary. Ich potomkowie po dziś dzień stanowią trzon wyznawców wyspy, na której mieszka około 250 tysięcy katolików. Jakuba nazywano dlatego Piotrem Klawerem wyspy Mauritius. Beatyfikował go w r. 1979 Jan Paweł II.

Jakub Cusmano. Urodził się 15 marca 1834 r. w Palermo. Tam też uczęszczał do jezuickiego Collegio Massimo. Studiował potem medycynę, a w r. 1855 uzyskał doktorat w tej dyscyplinie. Jako lekarz zajmował się przede wszystkim biednymi. Wzgląd na nich wpłynął też walnie na podjęcie następnej doniosłej decyzji życiowej. W r. 1860 został kapłanem. Teraz myślał już przede wszystkim o tym, aby ludzkiej nędzy zaradzić w sposób zorganizowany, trwały. Założył dlatego instytut nazwany Boccone del Povero. W r. 1888 wyłoniła się z niego kanonicznie ustanowiona kongregacja: Missionari Servi dei Poveri (Missionarii Servi Pauperum), której konstytucje aprobowano w r. 1907 i która w r. 1955 agregowana została do Kongregacji Św. Wincentego de Paul; później zaś (1956) do zakonu kapucyńskiego. Podobne zgromadzenie żeńskie założył pod nazwą Serve dei Poveri. Po otrzymaniu zatwierdzeń Jakub powiedział: La mia missione – finita, że zadanie, jakie miał do spełnienia, zostało dokonane. Zmarł 9 lutego 1888 r. Beatyfikował go w r. 1983 Jan Paweł II.

Jakub Berthieu, męczennik. Urodził się 26 listopada 1838 r. w Polminhac, w Owernii. Po studiach seminaryjnych został w r. 1864 kapłanem. Duszpasterzował następnie w Roanne. W r. 1873 wstąpił w Pau do jezuitów, którzy w dwa lata później wysłali go na Madagaskar. Pracował najpierw na wyspie Sainte-Marie, potem, po dekretach rządu francuskiego, nieprzychylnych dla działalności misyjnej, przebywał w Tamatave i w Tananariwie. Gdy w r. 1883 wybuchło pierwsze powstanie malgaskie, zmuszony był udać się oddalonego Ambohimandroso. Pracował następnie w Ambositra, na terenie Imeriny. W r. 1894 wybuchło drugie powstanie malgaskie. Zmuszony do opuszczenia z chrześcijanami swych siedzib, został przez powstańców-fetyszysztów ujęty. Zginął 8 stycznia 1896 r. w Ambiate. Beatyfikował go w r. 1965 Paweł VI.

Jakub Hilary Barbal Cosan urodził się 2 stycznia 1898 r. w Enviny, w pobliżu hiszpańskiego Urgel. Na chrzcie nadano mu imiona Emanuel Jan Daniel. Przez siedem lat przebywał w małym seminarium. W r. 1916 wstąpił do Braci Szkolnych. Wtedy właśnie nadano mu imię Jakub Hilary. W r. 1926 przebywał w Pibrac, we Francji, gdzie nauczał hiszpański

Krzysztof

Krzysztof imieniny obchodzi: 2 Marca, 15 Marca oraz 25 lipca

Wywodzi się z języka greckiego. Greckie Christophóros to użyty w charakterze imienia własnego przymiotnik christophóros, spotykany w dwóch znaczeniach: 1) ‘przynoszący, rodzący Chrystusa’ (jako przydawka do Betlejem) oraz 2) ‘noszący (w sobie), wyznający Chrystusa’. Formalnie imię to przypomina stare greckie imiona dwuczłonowe, np. Kleo-phóros ‘przynoszący sławę’. Grecy w czasach pogańskich używali tzw. imion teoforycznych; również po przyjęciu chrześcijaństwa typ ten był w użyciu, z tym że tworzono nowe imiona, wyraźnie nawiązujące do Chrystusa. Stąd obok Christophóros pojawiło się Christód-ros ‘dar Chrystusa’ na wzór Heliód-ros ‘dar boga Heliosa’.

Źródłem polskiej formy była łacińska Christophorus (Christopherus). Stąd staropolskie imię Krzysztopor, gdyż łacińskie f z reguły zastępowano polskim p (zob. Pabijan za łac. Fabianus). Na gruncie polskim zachował się związek z imieniem Chrystus, które brzmiało Kryst, Krzyst i Krzyszt. Od formy pełnej tworzono liczne zdrobnienia: Krzystek, Krzysztan, Krzyszek, Krzyszak, Krzystak, które ze swej strony mieszały się ze zdrobnieniami od rodzimych imion Krzysław i Krzesław. Dodatkowe zmieszanie wywołane było przez pojawienie się u nas łacińskiego imienia Christinus, Christianus, które w zasadzie brzmiało po polsku Krzysztyjan, Krystyjan (też wspomniany wyżej Krzysztan), na co miał wpływ wyraz pospolity krześcijanin. Por. Chrystianus alias Krzysztek (lub Krzystek) z r. 1396; Christoforus alias Krystek z 1454 czy wreszcie z 1475 r. Cristinus alias Krzysztek.

Forma Krzysztof ustaliła się w Polsce zapewne pod wpływem niemieckim (a tu z kolei z francuskiego): por. Kristof Fogel z 1402 r. obok Cristofero dicto Fogel z 1403 r. Z biegiem czasu imię Krzysztopór zaczęto błędnie rozumieć jako połączenie wyrazów krzyżtopór, co było tym łatwiejsze, że stara wymowa Krzyst (Kryst) zastąpiona została przez nową (Chryst i wreszcie całkiem zlatynizowaną Chrystus), tak że imię własne Krzysztof straciło na polskim gruncie jakikolwiek związek z imieniem Chrystus, od którego przecież wzięło ono początek. W XV i XVI w. imię Krzysztof było u nas popularne, a u członków niektórych rodów spotykamy je przez kilka pokoleń (Szydłowieccy, Ossolińscy, Opalińscy, Radziwiłłowie). Obecnie Krzyszof zarówno w swej postaci głównej, jak i w licznych zdrobnieniach (Krzyś, Krzysiek, Krzystek, Kryś itp.) jest imieniem chętnie używanym.

Nazwę Krzyżtopór nadał Krzysztof Ossoliński (brat kanclerza) swemu zamkowi w Ujeździe k. Sandomierza. Nad bramą umieścił wielki krzyż i swój herb -Topór-.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Christophorus, ang. Christopher, fr. Christophe, hiszp. Cristobal, niem. Christophorus, Christoph, ros. Christofor, węg. Kristof, wł. Cristoforo.

Święci i błogosławieni noszący to imię są dość liczni. Bibliotheca Sanctorum wylicza ich aż piętnastu. Nie ma jednak wśród nich postaci, które w szczególniejszy sposób zapisałyby się w historii kościelnej, niektóre zaś ledwo są znane. Mimo to przedkładamy tu wspomnienia trzech, poprzedzając je szkicem o Krzysztofie najmniej historycznie znanym, lecz zarazem najbardziej popularnym.

Krzysztof, męczennik. Już w r. 452 poświęcono mu w Chalcedonie kościół, a zachowany z tego czasu napis nie pochodzi, jak się zdaje, z żadnych – późniejszych zresztą – opowieści legendarnych. Historyczność osoby i męczeństwa jest więc dostatecznie zaświadczona, a wczesne objawy kultu rozpowszechnionego na Wschodzie, na Sycylii, w Hiszpanii i Galii zupełnie oczywiste. Martyrologium Hieronimiańskie wymienia męczennika pod dniem 25 lipca, a wspomnienie jego wiąże z miejscowością Samon w Licji. Skąd wzięła się ta lokalizacja, nie wiemy. Nie wiemy również, jaka jest geneza późniejszej legendy o Krzysztofie, która osiągnęła nie mniejsze powodzenie i która rozpowszechniła się w rozmaitych wersjach. Bardziej pierwotna, znana przede wszystkim na Wschodzie, uważała Krzysztofa za człowieka dzikiego z plemienia kynocefalów (genus canineorum, psiogłowcy), albo olbrzyma z rodu kananejskiego, który postanowił służyć istocie najmocniejszej. Zaciągnął się przeto do służby cesarskiej, potem służył diabłu, w końcu zaś, ochrzczony przez pustelnika, oddał się na służbę Chrystusowi. Wtedy też zdobył ludzki wygląd i mowę. Za radą pustelnika osiadł nad rzeką i służył pielgrzymom. Znalazł się pomiędzy nimi nie rozpoznany przez Krzysztofa Chrystus, który mu przepowiedział męczeństwo. Poniósł je w czasie prześladowania za Decjusza. Zachodnia wersja legendy uległa swego rodzaju humanizacji: jest w niej jeszcze olbrzym i siłacz, ale nie ma już cech kynocefalicznych ni wzmianki o ludożerstwie. Nie jest rzeczą wykluczoną, iż dominujący w niej motyw przenoszenia przez rzekę Chrystusa wziął się po prostu z samego imienia świętego. Jakkolwiek by było, legenda cieszyła się ogromnym powodzeniem. Pod jej wpływem Krzysztof stał się jednym z czternastu wspomożycieli i patronem wielu zawodów, a także przedmiotem licznych wierzeń ludowych i zwyczajów. Czcili go zwłaszcza przewoźnicy, tragarze, flisacy i pielgrzymi. Dzięki temu w epoce współczesnej stał się patronem kierowców, a jego wizerunek zdobi wiele pojazdów mechanicznych. W dawnych czasach był w ogólności opiekunem podróżujących. Jego wizerunek był w wielu kościołach, na wieżach obronnych, na bramach miejskich, nawet na domach, by wymienić przykładowo krakowskie Krzysztofory i herb Wilna. Spojrzenie na ten wizerunek chronić miało od niebezpieczeństw w ciągu dnia. Istniały hospicja pod wezwaniem świętego, pod jego opiekę uciekały się miasta (Belfort), inne wprost od jego imienia wzięły nazwę (St.-Christophe de Rocquigny w Ardenach; St.-Christophe le Jajolet w Normandii). Bogata jest także twórczość artystyczna związana z jego czcią. U nas reprezentuje ją staropolska pieśń-legenda oraz wiele ciekawych obrazów. Wspominaliśmy już na wstępie o dniu upamiętniającym świętego (25 lipca). Dodajmy jeszcze na zakończenie, iż u Greków dzień ten przypada 9 maja, u Ormian 14 lipca, u Koptów 3 sierpnia, natomiast u jakobitów i melchitów 7 i 27 kwietnia.

Krzysztof, mnich i męczennik. Znany jest z Passio, która opisuje świadectwa, jakie wierze dali tzw. męczennicy sabaiccy. On także – konwertyta z mahometanizmu – miał być mnichem w sławnym palestyńskim klasztorze Św. Saby. Zginął za panowania Muhammada al-Mekdi, kalifa Bagdadu, ściety w Wielki Wtorek 778 r., w dniu 14 kwietnia. Na ten też dzień wspomnienie jego zaplanowane jest dla nowego Martyrologium Rzymskiego, w którym dotąd nie widniał.

Krzysztof z Cahors (Romandiola). Jako kapłan diecezjalny zetknął się z ruchem franciszkańskim. Porzucił wtedy wszystko i przystał do pierwszych towarzyszów Biedaczyny z Asyżu. Franciszek wysłał go do Francji; tam Krzysztof założył kilka domów zakonnych, następnie zaś był prowincjałem i wtedy brał udział w kapitule w Asyżu oraz w Arles. Gdy patriarcha umierał, Krzysztof miał podobno widzenie, w czasie którego odchodzący z tego świata Franciszek za jego pośrednictwem żegnał się z członkami prowincji. Żył ponad sto lat. Zasnął w Panu w Cahors dnia 31 października. Martyrologium franciszkańskie wymieniało go zawsze tego właśnie dnia, ale beatyfikacji dokonał dopiero Pius X w r. 1905.

Krzysztof, Jan i Antoni, męczennicy meksykańscy (z Tlaxcala). Pierwszy urodził się w Atlihuetzia koło Tlaxcala, w r. 1515 lub następnym. Gdy miał dziesięć lat, zaczął uczęszczać do szkółki misyjnej. Wkrótce potem otrzymał chrzest. Przejęty gorliwością, zabrał się wtedy do niszczenia objawów bałwochwalstwa, a rozpoczął to od rodzinnego domu. Podmówiony przez służących i jedną ze swych żon, ojciec postanowił go wówczas zgładzić. Zadawanie mąk rozpoczął na oczach wielu, w tym wychowanków wspomnianej szkoły, których zaprosił do siebie. Krzysztof skonał nazajutrz, wypowiedziawszy przedtem słowa przebaczenia. Stało się to w r. 1527. Antoni i Jan pochodzili natomiast z Tizatlan, przy czym pierwszy był synem możnowładcy, drugi zaś sługą pierwszego. Urodzili się w r. 1515 lub następnym. Oni także uczęszczali do szkoły misyjnej, prowadzonej w Tlaxcala przez franciszkanów. Przystali potem chętnie na to, aby o. Bernardynowi z Minaya, dominikaninowi, towarzyszyć w wyprawie misyjnej. W czasie tej wyprawy oni także gorliwie niszczyli przedmioty pogańskiego kultu. Zginęli w czasie takiej akcji w r. 1529. Wszyscy trzej rychło uznani zostali za męczenników i jako tacy czczeni byli przez stulecia w Meksyku. Kult zaaprobowano w r. 1990, beatyfikacji zaś Jan Paweł II dokonał w czasie swej majowej podróży do tego kraju (6 V 1990).

Walentyna

Walentyna imieniny obchodzi: 25 lipca

Imię pochodzenia łacińskiego, żeński odpowiednik wtórnego cognomen Valentinus (Valentina). Sufiks -inus (-ina) pełnił funkcję spieszczającą lub posesywną (wskazywał na przynależność do kogoś). Valentina to ‘mała, kochana Valentia‘ lub ‘córka Valentiusa‘.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Valentina, ang., niem. Valentina, fr. Valentine, ros. Walentina, Wala, wł. Valentina.

Walentyna z Cezarei Palestyńskiej. Należy do tych bohaterek wiary, o których Euzebiusz opowiadał w dziełku O męczennikach palestyńskich. Gdy w czasie prześladowania, zadekretowanego przez Maksymiana, zarządca Firmilian dokonywał prawdziwej hekatomby wśród wyznawców z Cezarei i okolic, męczono także publicznie pewną chrześcijankę z Gazy, której imienia Euzebiusz nie podał. Wedle poszerzonego tłumaczenia dziełka i synaksariów wschodnich zwała się Tea, Teana, Hatta lub Ennata. Męki, które na oczach tłumu jej zadawano, były tak okrutne, iż jedna z obecnych, o imieniu Walentyna, spontanicznie i głośno zaprotestowała. Sędzia zareagował atakiem furii. Kazał też Walentynę odszukać w tłumie i aresztować, a potem wydał ją na podobne męki. Zniosła je po bohatersku. W końcu obydwie chrześcijanki wrzucono do ognia. Zginęły 25 lipca, ale w synaksariach znalazły się także pod innymi datami: 16, 17, 18 lipca lub 10 lutego itd. Baroniusz idąc za poprzednikami, umieścił wspomnienie Walentyny pod dniem właściwym: 25 lipca.

http://www.deon.pl/imieniny/imie.html

 

O autorze: Judyta