Jak ostatnie wydarzenia w Europie pokazały, z dewiacją, podłością, kłamstwem i dyskryminacją można walczyć na rozmaite sposoby. Arsenał środków zdaje się być nieprzebrany. Jedni wybierają miotacze-przekonywacze, drudzy widły i różańce [na wypadek gdyby jednak widły zawiodły ;-)], jeszcze inni walą z ambony wprost – niemniej skutecznie. Okazuje się, że wszystkie te metody sprawdzają się w starciu z wynaturzeniem dewiantów, co więcej – czasem wystarczy tylko pomachać taką bronią (tu: taboretka),
a okazuje się, że ma ona taką siłę rażenia, jak pocisk dalekiego zasięgu, bo nie tak dawno (w niedzielę (19 maja, w Tbilisi, Gruzja) na widok rzeczonej drewnianej taboretki homoparada nie doczłapała celu swej wędrówki, a jej uczestnicy – poobijani albo śmiertelnie wystraszeni – pochowali się w żółtych autobusach, by zachować choć kilka zębów i stringi na zadkach, które mieli zdjąć dopiero u celu wędrówki…
Nie głoszę powyżej ni nie zachęcam do żadnej formy walki wzmocnionej agresją wobec atakującego, tym bardziej z użyciem któregoś z zaprezentowanych ganów. Pokrzepia mnie jednak mocno to, że nie jesteśmy bezradni wobec żadnego zjawiska, które staje w sprzeczności z Bożym Prawem. Widać coraz wyraźniej, że nie wystarczy już tylko mówić, upominać czy czekać na reakcję, dziś trzeba po prostu grzech przepędzić, łapiąc co jest pod ręką… A który z tych sposobów jest najbardziej ewangeliczny?
Odniosłam się do:
Pederaści ogłosili swoje plany na stronie internetowej „grupy Wiara i Tęcza” przedstawiającej się jako grupa „polskich chrześcijan LGBTQ”. Organizacje sodomitów na całym świecie obchodziły w piątek 17 maja ustanowiony przez samych siebie Międzynarodowy Dzień Walki z Homofobią i z tej właśnie okazji homoseksualiści planowali wejść do łagiewnickiej kaplicy. O ich planach dowiedzieli się jednak członkowie Krucjaty Młodych, Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Stawili się w Łagiewnikach przed pederastami.
Gdy homoaktywiści przyjechali na teren sanktuarium, przed kaplicą czuwała już grupa katolików. Były wśród nich również osoby modlące się w piątek po południu na krakowskim Rynku, wynagradzając Bogu za grzech sodomii. Pederaści widząc katolików nie ośmielili się wysiąść z auta. Ich bluźnierczy plan spalił więc na panewce.
Nie wiadomo, jakie były rzeczywiste plany homoseksualnych aktywistów. Wiemy na pewno, że zapowiadali głoszenie bluźnierstw przed Najświętszym Sakramentem – pederaści nawoływali bowiem do wspólnej publicznej „modlitwy” sprzecznej z nauką Kościoła! Chcieli na głos – przed Najświętszym Sakramentem – wypowiadać słowa pośrednio oskarżające i oczerniające licznych świętych i papieży. Skoro bowiem Kościół uznaje czyny homoseksualne za ciężki grzech, nawoływanie do jego akceptacji – sprzecznej z Pismem Świętym i Tradycją – jest jawnym bluźnierstwem i herezją.
Oraz do:
Prawosławni chrześcijanie Tbilisi (Gruzja) pod wodzą prawosławnych mnichów i kapłanów (między innymi znanego w Gruzji ojca Wasilija Mkaławiszwili należącego do Greckiej Starostylnej Cerkwi Prawosławnej) rozegnali propagandową paradę zboczeńców i zwyrodnialców zaplanowaną na 17 maja z okazji “dnia homofobii”. (PCh24)
Każda z tych metod jest wskazana. Modlitwa i spokój przede wszystkim, ale też pospolite ruszenie w obronie wiary naszych Ojców. Zbyt długo milczeliśmy, nie doceniając spustoszenia, jakie w mózgach ludzi czynią media główne ścieku. Poczynają sobie coraz śmielej i dlatego my nie możemy milczeć i stać bezczynnie.
Jest jeden problem… Informacyjny… Wydaje mi się, że musimy to skuteczniej nagłaśniać, bo już wiele było takich akcji, że jak bym wiedział, to też bym poszedł a nawet tak się składało, że miałem ku temu możliwości. W czym był jednak problem? Nie wiedziałem.
Uwielbiam zapach… taboretów o świcie :)))
U
łamanych…!
_____________
Tu nie chodzi tylko o zamach na Wiarę, czy jakieś wiartości, abstrakcyjne byty.
To jest zamach na człowieka, w sposób bezpośredni.
I trzeba się bronić, w każdy sposób.
Miejmy w świadmości i przed oczami zdjęcia pokawałkowanych ciał Nienarodzonych. To są realia, konkrety.
Sam bym chętnie przyłożył taboretem takim różnym Dworakom i czerwonym burakom którch mam dość do “Bulu”.
Ale nie patyczkujmy się – bądźmy bezlitośni. Odmawiajmy za nich różaniec!
Chciałbym, aby zamiast pikników i przechadzek zaatakować ostrą amunicją:
zebrać się na jakich błoniach, placu – w te tysiące, setki tysięcy i odmówić cały różnaniec o nawrócenie dla wrogów Kościoła i o uwolnienie Narodu z czerwonej, różowej i tęczowej zarazy.
Jeśli potem musi być jakiś koncert albo marsz, to niech będzie, ale dopiero po takiej bezlitosnej szarży.
Hola, hola nie bądźmy jak ten kowboj, co to idąc do kościoła nie przywiązywał konia, a tylko polecał go Bożej opiece.
Czy to ładnie tak, wszystko, absolutnie wszystko Stwórcy tego świata dawać do popilnowania? Czy to wypada? Panowie!!!
Jaką taką równowagę zapewnia zasada modlitwy takiej jakby wszystko od Niego zależało i działania takiego jakby zależało tylko od nas.
Namawiam do przynajmniej równoważnego odpowiadania na ataki. Marsz niech się marszem odciska, demonstracja demonstracją, a projekt ustawy takimże projektem.
A po co dostaliśmy od Boga głowę, ale i ręce?
Ktoś kto ma tam lepsze kontakty może załatwiłby wypożyczenie z Gruzji na jakiś czas paru takich prawosławnych mnichów żeby akcjami pokierowali i kilku naszych księży przeszkolili.
Rozumiem. Przyzwyczailismy się juz do tego, że Katol, to taki ludź do bicia, że zawsze musi nastawić drugi policzek i zawsze przebaczać. Jednakże nie wolno nam zapominać, że w obronie wiary, w obronie Chrystusa nie ma sentymentów. Nie tylko nasza mowa powinna być “tak – tak”, “nie – nie”, lecz także czyny. Jeśli już mają iść w ruch stołki, to niechaj wióry lecą z milości do Jezusa i dla zbawienia dusz.
dramat
Panie Jacku, to nie Pana wina, pisze Pan prawdę. To właśnie ta prawda, dzisiejsze realia są tragiczne, że zmuszają do tego, żeby pisać takie rzeczy.
a pan, panie karolu, bedzie o tych nieszczesciach wszem i wobec kazdego, kto sie pod pioro nawinie, zapewniac. i to dopiero jest nieszczescie – hoho!
W kwestii stosunku papieża do sfery prywatnej, także do homoseksualizmu:
“Duchowny nie ma prawa wtrącać się w prywatne życie człowieka i zmuszać go do czegokolwiek” – argumentuje Bergoglio – “Jeżeli Bóg podjął ryzyko stworzenia nas wolnymi, kim jestem, bym mógł się wtrącać?”
Chyba żaden z papieży jeszcze takim dobitnym językiem nie mówił.
Przez niego przemawia duch zawarty między wierszami kanonu: “Miłość i odpowiedzialność” Karola Wojtyły.
Jeszcze trochę, a będziemy jak na dłoni widzieć, że Reaktywacja rozpocznie się z Watykanu.