link do strony: http://niepoprawni.pl/blog/152/kto-sie-boi-legendy-o-sztyletnikach
„Rano dnia 2 maja zakradli się do galeryi oszklonej, a gdy Miniszewski wychodził w szlafroku i naturalnie bez broni, wypadli z ukrycia i zadali mu trzy śmiertelne rany w szyję, serce i piersi, tak, że nie wydawszy najmniejszego okrzyku, jak piorunem rażony, runął na ziemię. Sztyletnicy najspokojniej zeszli z galeryi i napotkanemu w bramie policjantowi powiedzieli, by poszedł na górę, gdyż komuś tam zrobiło się słabo!”
– to słowa rosyjskiego historyka Nikołaja Berga, który tak opisywał typową i brawurową akcję „Sztyletników”, polskich komandosów tamtych czasów siejących powszechny postrach wśród rodzimych zdrajców oraz Rosjan. Ich zadaniem było egzekwowanie wyroków podziemnych sądów i dokonywanie zamachów na przedstawicieli carskich władz i polskich kolaborantów.
Zasztyletowany Aleksander Miniszewski to urodzony 19 marca 1821 w Orchowie polski publicysta i powieściopisarz. W okresie poprzedzającym powstanie styczniowe, jak i podczas jego trwania, służył wiernie swoim piórem zdrajcy margrabiemu Aleksandrowi Wielopolskiemu. Wyrok na nim został wykonany 2 maja 1863 roku.
„Sztyletnicy” wykonali w latach 1862-64 ponad tysiąc podobnych wyroków. Była to konspiracja w konspiracji i dlatego nie prowadzili oni żadnej dokumentacji, a historycy do dzisiaj nie znają większości ich nazwisk oraz dalszych losów.
Ci młodzi chłopcy byli zwykłymi czeladnikami z różnych warsztatów, dorożkarzami, szewcami i cyrulikami, a dla zwiększenia postrachu swoje akcje najczęściej przeprowadzali w biały dzień i nierzadko przy świadkach.
Ich brawura i pomysłowość doprowadziły do takiej sytuacji, że żaden miejscowy zdrajca albo generał lub oficer carskiej policji, poborca podatkowy czy ktokolwiek współpracujący z zaborcą nie był pewien dnia ani godziny i drżał ze strachu w obawie, że zbliżający się akurat policjant, urzędnik, lokaj albo dostojna dama niosą mu właśnie śmierć.
Mało kto wie, że słynny norwidowski fortepian Chopina spadający na bruk to była zemsta carskich władz, gdyż z okien kamienicy, w której się on znajdował, poleciały rzucone przez „Sztyletników” bomby na powóz wiozący Fiodora Berga, zastępcę carskiego namiestnika.
Legenda o „Sztyletnikach” żywa była w II Rzeczpospolitej, a także wśród żołnierzy Armii Krajowej i niepodległościowego podziemia zbrojnego.
Od kiedy na rosyjskich bagnetach zainstalowano w Polsce rządy zdrajców, zapadła o „Sztyletnikach” cisza, która w bardzo wymowny sposób obowiązuje także w III RP.
Gdyby podobna historia wydarzyła się w którymś momencie dziejów Stanów Zjednoczonych, to na ten temat do dziś powstałaby już niejedna hollywoodzka superprodukcja z gwiazdorską obsadą.
Czyżby od 1945 roku do dziś rządzący obawiali się legendy o „Sztyletnikach” niosących śmierć zdrajcom?
A kim dla środowiska z Czerskiej są polscy bohaterowie walczący za Ojczyznę?
W tekście zamieszczonym na portalu Gazeta.pl Warszawa, „Hotel na Starówce. Tu 150 lat temu zbrojono terrorystów” Jerzy S. Majewski pisze:
„Sztyletnicy”
„To nazwa zbrojnej (dziś powiedzielibyśmy: terrorystycznej) organizacji powołanej w powstaniu styczniowym przez Komitet Centralny Narodowy. „Sztyletnicy” byli bojowcami od mokrej roboty. Mieli wykonywać wyroki śmierci na rosyjskich agentach, prowokatorach, szpiegach i zdrajcach powstania oraz egzekwować wyroki orzeczone przez powstańcze sądy narodowe. Jak w antycznym Rzymie, posługiwali się sztyletami – stąd ich nazwa. Czasem mówiono też o nich „żandarmi wieszający”, co wiele mówi o ich metodach”.
Chyba od dziś już nikt się nie obrazi, jeżeli byłych premierów, Icchaka Szamira i Menachema Begina, uważanych za bohaterów Izraela, nazywać będziemy bandytami i krwawymi terrorystami. Zwłaszcza, że nie zabijali oni zdrajców, ale niewinnych ludzi.
Begin stał na czele tajnej organizacji żydowskiej Irgun Cwai Leumi zwanej Ecel, odpowiedzialnej za wysadzenie w powietrze 22 lipca 1946 roku hotelu King David w Jerozolimie. Zginęło 91 osób, a 45 zostało rannych.
Szamir z koleij należał do grupy Lehi nazywanej też bandą Sterna, która 9 kwietnia 1948 roku po wkroczeniu do palestyńskiej wioski Deir Jassin wymordowała 254 jej mieszkańców, w tym kobiety i dzieci.
Trzeba przyznać, że na tym tle nasi „Sztyletnicy”, jawią się jako rycerze bez skazy i prawdziwi bohaterowie godni naszego najwyższego szacunku i pamięci.
Źródło: http://www.rp.pl/artykul/971 485.html. http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,106 541,13 293 719,Hotel_na_Starowce__Tu_150_lat_temu_zbrojono_terrorystow.html
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
OTRZYMAŁEM MAILEM
ciekawe, dzięki
Dzisiejsi arcyprzewielebni z pewnością zgodziliby się z GazWyb.
Tych, którzy mogliby być współczesnymi “Sztyletnikami” skutecznie wyeliminowali bolszewiccy siepacze bezpieki.
Czy się odrodzą nowi?
Pozdrawiam.
Grzegorz Braun wyrażał się o nich negatywnie. Jeśli dobrze zrozumiałem to dlatego że ta formacja miała tendencję do staczania się w kierunku bandyckich, prywatnych samosądów, do załatwiania jakichś prywatnych porachunków i interesów.
Ale warto by go o to zapytać kiedyś. Może wywiad dla Legionu w tym temacie?
A może wśród tych sztyletników dominowali młodzi, rewolucyjni żydzi, którzy potraktowali to jako dobrą okazję, żeby przetrzebić trochę tych mniej rewolucyjnych Polaków ( a tych bardziej też, co za problem ogłosić że ktoś był tak naprawdę rosyjskim agentem?), którzy stali im na drodze do karier? Oczywiście w nadziei na zajęcie później ich miejsc. Jak się domyślam większość sztyletników nigdy nie została wykryta i wiodła później spokojne życie, a tysiące polskich patriotów i polskiej szlachty straciło majątki (konfiskaty) i pojechało na Sybir. Rozkręcenie przez sztyletników spirali terroru sprawiło, że reakcja caratu była szczególnie ostra, i oberwali ostro Polacy patrioci. Nastąpiła po tym powstaniu istna demolka polskich środowisk patriotycznych.
W III RP w erze reżimu PO to ABW tworzy współczesnych “szkieletników”. Kto wie czy zatem tamte akcje nie były realizowane wcale nie przez polskich patriotów…
Zauważ, że w AK wykonywano wyroki SĄDÓW PODZIEMNYCH, a wykonawcy wyroków byli żołnierzami i działali z rozkazu dowództwa. Nie było więc samowoli.
A swoją drogą, gdy Autor norki napisał o “sztyletnikach” to na początku natychmiast skojarzyło mi się z żydowskimi “sykariuszami” – sztyletnikami właśnie, tyle że w czasach Chrystusa. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sykariusze
Sztyletnicy – to specjalność żydowska. Baaardzo stara.