To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, to nic innego jak próba przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By to się udało, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła… Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre – mówi Łukasz Korzeniowski, reżyser filmu „Zatrute umysły”
−∗−
ZATRUTE UMYSŁY. SZKOŁA WEDŁUG NOWACKIEJ
−∗−
To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, to nic innego jak próba przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By to się udało, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła… Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre – mówi Łukasz Korzeniowski, reżyser filmu „Zatrute umysły”, w rozmowie z PCh24.pl.
*
Mamy w Polsce kryzys demograficzny, coraz mniej osób chce zakładać rodziny, a zapotrzebowanie na psychologów rośnie. Zwykle w trudnych sytuacjach mawia się, że „nadzieja w młodym pokoleniu”… Tymczasem młodzi otrzymują „edukację zdrowotną”. Ona pomoże czy tylko pogłębi dzisiejsze problemy?
Niestety, założenia tak zwanej edukacji zdrowotnej idą w bardzo niebezpiecznym kierunku. Promuje się skrajny indywidualizm, skupianie na sobie samym i na własnej przyjemności. Co więcej, owa przyjemność ma być często dostępna „na życzenie” – tu i teraz. Właśnie w tym kierunku idą zmiany systemu edukacji. To ma konsekwencje. Bo właśnie takie wzorce – a może właściwszym będzie powiedzieć tu: modele zachowań – będą promowane i utrwalane wśród ludzi młodych.
Myślę, że wszystkim doskonale jest znane powiedzenie: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” – ono znakomicie oddaje powagę sytuacji. Bowiem owe złe nawyki, bardzo szkodliwe z punku widzenia właściwego rozwoju człowieka, zaszczepione w młodych ludziach za sprawą szkoły, zostaną z tymi ludźmi do końca życia – i to jako problem. Sytuacja jest zatem bardzo poważna.
Ponadto okazuje się, że wartości takie jak rodzina, troska o dzieci, patriotyzm, praktycznie w proponowanej podstawie programowej nie istnieją. W filmie zwróciła na to uwagę Agnieszka Pawlik-Regulska z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Wskazała, że słowa: „matka” czy „ojciec” w dokumentach Ministerstwa Edukacji Narodowej nie są wymienione ani razu!
W podstawie programowej nie zabrakło za to miejsca na szerokie omówienie antykoncepcji czy aborcji, i to w afirmatywnym ujęciu. Za to ciąża traktowana jest jako problem, którego za wszelką cenę trzeba unikać… I mając to wszystko na uwadze, odpowiedź na powyższe pytanie jest jasna i jednoznaczna.
Tytuł filmu, który trafia właśnie do Widzów, brzmi: „Zatrute umysły”. To wyjaśnijmy, czyje to umysły, czym są zatrute… I w jakim celu?
Nie od dziś wiadomo, że lewica chce jak najmocniej kontrolować społeczeństwo. Aby to czynić, potrzebne jest narzędzie wpływu. A skoro mówimy o „hodowaniu” sobie przyszłego odbiorcy lewackich treści, to nie ma wątpliwości, że idealnym narzędziem jest tu szkoła. W ten sposób już od najmłodszych lat można decydować, jak ukształtować obywateli i sukcesywnie zatruwać ich umysły.
To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, jest niczym innym, jak próbą przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By taki zamiar się powiódł, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła…
Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre. Proszę zauważyć, że mówimy tu o sytuacji, w której ci, którzy są najbliżej dziecka – czyli rodzice – nie będą mogli decydować o jego wychowaniu. Zrobi to urzędnik, nauczyciel, wychowawca pracujący pod dyktando aktualnie „obowiązujących” trendów.
Dziś w świecie Zachodu takim trendem jest np. edukacja seksualna prowadzona według standardów WHO, a zatem – i to pokazuję dokładnie w filmie – mówimy o systemowej deprawacji młodych ludzi od najmłodszych lat.
Wszystko to bardzo przypomina mi czasy komunistyczne, kiedy państwo wiedziało zawsze lepiej, co jest dobre dla obywatela…
Film pokazuje też między innymi, kto odpowiada za „edukację seksualną” i z jakich wzorców czerpie… Ta analiza powinna zaalarmować rodziców?
Może nie będę zdradzał szczegółów, ale rzeczywiście w filmie pokazujemy, do jakich źródeł sięgają owe standardy edukacyjne i jacy ludzie za nimi stoją. To nie jest „wiedza tajemna”, ale jakoś nieprzebijająca się do szerokiej publiczności. I myślę, że wielu Widzów ubogaconych o te fakty – jeśli dotąd nie zweryfikowało swoich poglądów na tzw. edukację seksualną w zakresie jej szkodliwości – z pewnością to uczyni. Choćby dla dobra swoich dzieci.
Podam tylko jeden przykład. W dokumencie przedstawiamy np. osoby odpowiedzialne za przygotowanie podstawy programowej Edukacji zdrowotnej. Szczególnie dokładnie omawiamy postać Zbigniewa Izdebskiego, który kieruje zespołem ministerialnym. A jak się okazuje, jest to osoba w tym kontekście bardzo niebezpieczna; osoba, która już wcześniej „zasłynęła” skandalicznymi badaniami młodzieży szkolnej i konsekwentnym promowaniem wulgarnej seksedukacji.
Film pokazuje również rolę wspomnianej już Światowej Organizacji Zdrowia i jej standardów edukacji seksualnej w powstawaniu nowego przedmiotu.
___________
Więcej na stronie:
„Zatrute umysły”. Czy uda się uratować dzieci przed szkołą urządzaną przez minister Nowacką?, pch24
−∗−
A czy ktoś robił badania pt. Co nato rodzice?
Czy zachowują się jak barany czy może inaczej?
Są przecież w szkołach spotkania rodziców z nauczycielami.
Są rady rodziców, jako organ szkoły. Tylko, kto je tworzy? Pokolenie “z”, a czego od nich wymagać, an masse?
Koło się zamyka, pusty, acz teoretycznie, jakoś tam sprawczy organ.
Czy socjolodzy i temu podobni mnie słyszą?
Wiadomo co rodzice sądzą o programie szkolnym?
Może im on odpowiada to nie ma o co walczyć i się denerwować.
Będą takie rzeczypospolite jak młodzieży chowanie (czy jakoś tak).
Takie podejście: “Chcą, to ich sprawa, ja umywam ręce” ma bardzo stare korzenie.
Aż się prosi przywołać tutaj włączoną do praktyki prawniczej bandyckiego, przedchrześcijańskiego Rzymu chwastu niemoralności zwanego zasadą: “Chcącemu nie dzieje się krzywda”.
Nie wszyscy, którzy zgadzają się z lewackimi awanturnikami są na tyle świadomi rzeczywistości i zdolni do rozumnego korzystania ze swoich sił, środków i możliwości, że “wiedzą co czynią”, czy wiedzą jakie skutki przyniesie ich bierna postawa dla nich i osób im bliskich, czy ich dzieci oraz ich wspólnot międzypokoleniowych w sensie dalekowzrocznym. – Ogromna ich ilość jest zmanipulowana, wystraszona, spanikowana i ogłupiona.
– A “fakty dokonane”? – Przy bierności łatwo się dzieją, ale później je odwracać jest bardzo trudno, bo zwykłe trzeba przelewu krwi i innych ofiar i poświęceń, bo największe nawet sumy bajońskie nie wystarczą.
– – Niestety dziś lewactwo póki co swoje “fakty dokonane” czyni bezkarnie i łatwo, zaś wraz z upływem czasu ich bezkarne zbrodnie będą się tylko nasilały i rozprzestrzeniały jak zbrodnia korupcji (która zresztą z pewnością jest tutaj w tle, bo jednak póki co władze państwowe nie są namiestniczymi, a Polska kolonią żeby trzeba się najpierw wyzwalać z niewoli, więc na pewno korzystają i z korupcji zwanej polityczną, i materialnej).
Tu działania muszą przyjść. Kara śmierci i przejęcie majątku osób korumpowanych i korumpujących musi być pilnie przywrócona i stosowana konsekwentnie. – Chińczycy mogą, i my możemy.
Jak więc nazwać tych “chcących” tego co lewactwo przez swoją bierność?
Dla osoby świadomej powyższych spraw jest jasne, że to osoby dopuszczające się grzechu zaniechania podjęcia obrony koniecznej.
Ale i każda z osób świadomych tego co się dzieje też zgrzeszyć może zaniechaniem jeśli może pomóc.
Na taką okoliczność mamy jeden z uczynków miłosierdzia względem duszy: “grzeszących upominać”.
– A to ma i wymiar i miłości bliźniego, i wychowania nie tylko przyszłych pokoleń, ale i wychowywania się wzajemnego wewnątrz wspólnotach ludzkich wiary, narodu i ducha.
Jednym z filarów naszej cywilizacji jest prawo rzymskie razem z “volenti non fit iniuria”.
Powodzenia w upominaniu i nawracaniu grzeszników.
Proszę się podzielić efektami.
Ja nie będę biegał po szkołach czy gadał z zaczadzonymi i nawracał. Staram się działać na innej płaszczyźnie.
Projekt molestowania seksualnego w szkołach wymyślili zboczeńcy i związani z nimi degeneraci. Przypomnę, że jeden z naszych najlepszych politycznych publicystów napisał swego czasu, że z bolszewikami nie prowadzi się rozmów tylko się do nich strzela. Zaniedbanie w tym względzie zaowocowało upadkiem Europy Zachodniej; tam zagnieździł się pasożyt wyhodowany przez Szkołę Frankfurcką, który również złożył jaja w Polsce.
Istnieje bardziej wysublimowany przekaz: “lewica nie ma prawa wtrącać się do polityki”, ale także i on został zlekceważony przez kolejną po PiS – drugą łże prawicę – aktualną neo Konfederację.
Na placu boju zostali już tylko rodzice i kilka środowisk. Koniec będzie jednak straszy. Straszny dla degeneratów, ale ten aspekt tematyczny graniczy z eschatologią
Dziękuję za tą prowokującą wypowiedź.
“Jednym z filarów naszej cywilizacji jest prawo rzymskie …”
Nie. – Nie „Prawo rzymskie” (w tym z jego patologiczną praktyką, zwłaszcza odnośnie praktyczne swobodnej interpretacji o chceniu (a w tle i wymuszeniu patologicznym, w tym terroryzmu prawa lub władzy patologicznej));
– a prawo w rozumieniu rzymskim (jako porządkujące umowy międzyosobowe i społeczne, celem wspierania ludzkich społeczności i ich członków celem wspierania ludzkiej sprawiedliwości i jej celów ludzkich jako osobowych i wspólnotowych).
– Ponadto i takie jeszcze nic nie znaczy, bo prawo ma swoje cele, a ludzkie wartości, powołania i cele mają swoje służebności często sprzeczne z celami prawa;
– i to prawo ma się do nich dopasowywać, aby cele ludzkie i wspólnotowe pozostawały zawsze ważniejszymi stanowiąc podstawę zasad opartych o stabilny ład systemu wartości duchowych.
– Nawet prawo w rozumieniu rzymskim jako wyrażające dobro i słuszność, celem wspierania ludzkiej sprawiedliwości i jej celów ludzkich jako osobowych i wspólnotowych też jeszcze nic nie znaczy.
– – Bo prawo może porządkować sprawy ludzkich umów międzyosobowych czy społecznych, ale nigdy nie może decydować o tym co jest dobre czy słuszne – a tu niestety bardzo łatwo jest skręcić w stronę patologii przypisując prawu (podobnie gdy państwu) funkcję decydenta, gdy faktyczne korzyści z tych stanów patologicznych wyciągną w praktyce elementy aspołeczne, a nawet antyspołeczne).
O sprawach dobra i słuszności decydują zasady duchowe i cały system tych zasad jako spójny, który musi być jednoznaczny, powszechnie zrozumiały i zgodnie praktykowany w danej społeczności przez wszystkich, a jednostki wyłamujące się z tych zasad muszą być surowo karane i wykluczane z niej zaczynając od władz i administracji.
– A te zasady to już sprawa kultury, przy czym w cywilizacji łacińskiej jest to kultura chrześcijańska.
Cała cywilizacja łacińska wywodzi się z kultury chrześcijańskiej. – Została ona wsparta przez pojęcia prawdy w rozumieniu greckim i prawa w rozumieniu rzymskim.
“Jednym z filarów…”
Żadne filary nie mają sensu jako byty samoistne.
Tutaj one są konieczne jako wsparcie konstrukcji cywilizacji, ale i ta ma sens tylko jako dająca wsparcie wsparcie dla dzieł kultury ludzkiej która po to powołała daną cywilizację – zarówno osobistej, jak osobowej i wspólnotowej.
Jeżeli te filary wszystkie naraz i zgodnie nie utworzą stabilnej płaszczyzny na której bezpiecznie będzie mogła się wspierać kultura ku jej dalekowzrocznemu bytowi, a więc jeden z nich nie będzie dorównywał innym lub wyrastał nad nie, to wtedy stan ten będzie oznaczał faktyczną antycywilizacje i antykulturę, a w efekcie spowoduje destrukcję całej budowli choćby dokonywanej ofiarnie przez wiele pokoleń, a więc i zaprzepaszczenie ich dorobku.
Cywilizacja nie istnieje tylko dzięki wsparciu oddolnemu filarów, ale najpierw dzięki zasadom, które porządkują jej funkcjonowanie i pod kontrolą duchową tych, którzy ją powołują, kontrolują i stabilizują z pozycji kultury.
Zgodne funkcjonowanie kultury i cywilizacji wyraża się tym, że cywilizacja nie generuje swoich celów cywilizacyjnych, a realizuje cele kultury.
„…naszej cywilizacji…”
Cywilizacja łacińska wywodzi się z kultury chrześcijańskiej.
Samo prawo w rozumieniu rzymskim (jako porządkujące umowy międzyosobowe i społeczne) jeszcze nic nie znaczy. – Nawet w rozumieniu prawa państwowego jako wyrazu dobra i słuszności, z celem wspierania ludzkiej sprawiedliwości i jej celów ludzkich jako osobowych i wspólnotowych.
– Bo prawo może porządkować sprawy dobra i słuszności jako funkcjonujących i konsekwentnie egzekwowanych siłami moralności, ale nigdy nie może decydować o tym co jest dobre czy słuszne, czy ingerować w sprawy moralności człowieczeństwa i wychowania potomstwa, ale i wzajemnego wychowywania się członków społeczności ideowej.
O tym decydują zasady i cały system tych zasad jako spójny, jednoznaczny, powszechnie zrozumiały i zgodnie praktykowany).
– A to już sprawa kultury chrześcijańskiej, w tym wiary katolickiej gwarantującej spójność tych zasad i wynikającego z niej systemu wartości jako powszechnego.
Dla zaistnienia cywilizacji łacińskiej konieczne jest jeszcze zgodne rozumienie prawdy w rozumieniu greckim (jako jedynej) i poznawalnej i jako odkrywanej zarówno narzędziami wiary, jak rozumu, w tym funkcjonującej jako podstawa pod wszelkie ludzkie konstrukcje organizacyjne, materialne i duchowe, a także idee, jako ludzkie o osobowe i wspólnotowe wartości duchowe, i pod wspieracie ich powołań i celów;
– mamy więc razem rozumienie prawdy jako poznawalnej zarówno narzędziami wiary, jak rozumu, w tym narzędziami nauki, oraz dążenie do racjonalnego poznania prawdy, jako podstawy pod wszelkie ludzkie konstrukcje organizacyjne, materialne i duchowe, a także idee, jako ludzkie – osobowe i wspólnotowe wartości duchowe, i ich cele kulturowe.
Proszę się podzielić efektami.
A ja myślałem, że nasza wiara opiera się na Jezusie Chrystusie…
Co nam by dało chwalenie się swoimi sukcesami w sytuacji gdy gołym okiem widać że jest tragicznie źle, i grozi nie tylko utrata naszego człowieczeństwa i bytu naszych ludzkich wspólnot, w tym międzypokoleniowych i ich dóbr wspólnych, jako dziedzictwa duchowego, organizacyjnego i materialnego, historii i tradycji, dóbr wspólnych jako własności niepodzielnej i niezbywalnej, w tym naszego potomstwa wspólnotowego zarówno wspólnoty wiary, jak wspólnoty narodu.
Poza tym długo jeszcze przyjdzie nam się dzielić wnioskami z porażek wychowawczych, czyli przestrogami co do tego, czego robić nie warto.
– W tej sytuacji i tak wszyscy muszą wracać na dobrą drogę zasad, świadomości i wiedzy odnośnie dobrego wychowania tak sumień potomstwa, jak wzajemnego wychowywania się przez napominanie w sytuacjach błędów lub grzechów – jako podstaw naszej kultury przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
– Gdzieś nasze społeczności, a nawet wspólnoty ducha straciły kompas duchowy, a więc i swoją ideowość, więc i tak trzeba wracać może nie koniecznie źródła w Jezusie Chrystusie, ale koniecznie do miejsca w którym jeszcze wiedzieliśmy na pewno gdzie jesteśmy na naszej drodze i dokąd zmierzamy.
Stoimy tutaj przed problemem wychowania potomstwa, ale i wzajemnego wychowywania się członków społeczności ideowej.
– Bo fikcją jest, że szkole w zarządzie administracyjnym pani Nowackiej chodzi o naukę dzieci tego co ona nazywa edukacją zdrowotną.
– Jej faktycznie idzie o przejecie przez szkołę procesu wychowania dzieci i młodzieży, na co jej nikt pozwolić nie może.
– Bo to nie jest sprawa ani państwa, ani szkoły, a wspólnot ludzkich do których dziecko należy, w tym najpierw do rodziny jak społeczności ideowych i dalekowzrocznych, społeczności spajanych przede wszystkim miłością.
– I tu widać najwyraźniej widać, że pani Nowackiej i ludziom z jej patologicznego kręgu idzie o złe wychowanie, antyspołeczne wychowanie, antyrodzinne i antynarodowe, a nawet antyludzkie wychowanie, patologiczne wychowanie dzieci i młodzieży na janczarów antyludzkiego systemu powszechnej deprawacji, demoralizacji, odczłowieczenia, a nawet antyczłowieczeństwa czyli satanizmu, a więc i ku zniszczeniu całej ludzkiej kultury.
Szanowny Panie
z komentarzy wynika, że jest szanowny niespełnionym kaznodzieją skrzyżowanym z myślicielem z rozwiniętym słowotokiem, więc jako skromny mgr inż. zamieszczę ostatni komentarz w tym wątku.
Koncepcja wolnościowa człowieka polega (jak sądzę) na tym, że nie traktuje się go jako bytu, którym żądzą różne moce, których nie jest w stanie opanować, a czasami nawet rozpoznać, np. siły oddziaływania społecznego, trudne dzieciństwo, wpływy różnych mędrców itp. Tego typu filozofia często skutkuje koniecznością roztoczenia opieki przez np. państwo nad takim obiektem, który do końca nie panuje nad swoim poczynaniami (państwo bardzo takie obiekty lubi).
Dorosłego człowieka należy traktować poważnie nie jak dziecko, w związku z czym volenti non fit iniuria czyli dorosły człowiek ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Na tym właśnie polega wolność a nie na tym, że będzie robił co mu się widzi bez konsekwencji.
Jak zrozumiałem sugeruje Pan by dobrzy ludzie lub organizacje niosące “kaganek oświaty” edukowały dorosłych ludzi, nawracały, otaczały opieką.
Panie kochany nie tędy droga – czasami swoich dzieci nie można do czegoś przekonać a co mówić o dorosłych.
„…jako skromny mgr inż. zamieszczę ostatni komentarz w tym wątku”.
Jak Pan chce, wolna wola, ale ja odpowiem.
„Koncepcja wolnościowa człowieka …”
Otwiera Pan wątek pod dyskusję o filozofii czy o ideologii (która zawsze się pojawia gdy filozofia odnosi się do spraw polityki)?
„Dorosłego człowieka należy traktować poważnie nie jak dziecko, w związku z czym volenti non fit iniuria czyli dorosły człowiek ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Na tym właśnie polega wolność a nie na tym, że będzie robił co mu się widzi bez konsekwencji”.
Mógłbym się tu z Panem zgodzić gdyby nie to, że Pan tutaj oszukuje.
– W rzeczywiści, Volenti non fit iniuria, jest paremią prawniczą, która odnosi się do założenia, że jeśli ktoś dobrowolnie naraża się na szkodę, wiedząc, że ta szkoda może nastąpić, to nie będzie mógł wnieść skargi przeciwko innym stronom;
– … tyle że ja tutaj nie odnoszę się do tego stanu teoretycznego, a do praktyki zwłaszcza co do dobrowolności i świadomości – zarówno w czasach bandyckiego Rzymu, jak i w czasach chrześcijaństwa jako kultury i wiary uznanej w Cesarstwie Rzymskim, gdyż prawnicy ani prawodawcy w praktyce nie dali się tutaj zcywilizować kulturze chrześcijańskiej;
– – a zwłaszcza w czasach dzisiejszego lewactwa i postmodernizmu gdzie mamy i równiejszych wobec prawa, i uprzywilejowanych, wybranych, i na wiele innych sposobów będących ponad prawem, mamy i uznaniowość interpretacji w sądzie, a i same prawa są uchwalane pod korzyści wyznawców określonych ideologii lub korzyści dedykowanym określonym grupom interesu, a nawet konkretnym firmom.
Przy okazji to dodam, iż myślę że to idzie znacznie dalej, i właśnie manipulatorska praktyka tej zasady „Chcącemu nie dzieje się krzywda” stoi za „legalizacją” „wyborów władzy demokratycznie wybranej” i biernością wobec jej zdrad polskiej racji stanu oraz za innymi zbrodniami władz państwowych, a nawet za powrotami do władzy już skompromitowanych „polityków” (faktycznych antypolityków), a nawet za odsuwaniem Narodu Polskiego jako Suwerena od faktycznej władzy zwierzchniej nad władzami państwowymi.
W szczególności powoływanie się na prawo ma w praktyce sens tylko w rzeczywistości w której już panuje ład moralny i naturalny oraz sprawiedliwość, a prawo pełni funkcje porządkujące, a nie stanowiące (bo wtedy by wkraczało w sfery człowieczeństwa i ludzkich wartości duchowych wspólnych ludzkim wspólnotom i społecznościom ideowym, którym to ono musi służyć, a nie one prawu – gdyż to jest satanistyczna odwrotka, więc taki stan by otwierał drogę satanizmowi, czyli antyczłowieczeństwu).
Dotyczy to i stosunku do prawa pani Nowackiej. – Proszę jeszcze raz obejrzeć przedmiotowy film pod kątem stosunku do prawa, tak pani Nowackiej, jak i jej „europejskiej” i „globalnej” grupy ideologiczno-interesownej;
Podkreślam jeszcze raz, że mówię tutaj o patologiach praktyki zasady „Chcącemu nie dzieje się krzywda. Pisałem:
– “Chcą, to ich sprawa, ja umywam ręce” ma bardzo stare korzenie.
Aż się prosi przywołać tutaj włączoną do praktyki prawniczej bandyckiego, przedchrześcijańskiego Rzymu chwastu niemoralności zwanego zasadą: “Chcącemu nie dzieje się krzywda”.
– „– – Bo prawo może porządkować sprawy ludzkich umów międzyosobowych czy społecznych, ale nigdy nie może decydować o tym co jest dobre czy słuszne – a tu niestety bardzo łatwo jest skręcić w stronę patologii przypisując prawu (podobnie gdy państwu) funkcję decydenta, gdy faktyczne korzyści z tych stanów patologicznych wyciągną w praktyce elementy aspołeczne, a nawet antyspołeczne).
Zasada „Chcącemu nie dzieje się krzywda” będzie oszukańczą, gdy będzie odnosiła się do stanu który mamy w praktyce dnia dzisiejszego i o którym piszę powyżej:
„Nie wszyscy, którzy zgadzają się z lewackimi awanturnikami są na tyle świadomi rzeczywistości i zdolni do rozumnego korzystania ze swoich sił, środków i możliwości, że “wiedzą co czynią”, czy wiedzą jakie skutki przyniesie ich bierna postawa dla nich i osób im bliskich, czy ich dzieci oraz ich wspólnot międzypokoleniowych w sensie dalekowzrocznym. – Ogromna ich ilość jest zmanipulowana, wystraszona, spanikowana i ogłupiona”.
Oszustwo tu jest podwójne, bo to samo lewactwo (działające faktycznie jak przestępczość zorganizowana, jak zmowa, spisek, czy mafia (a więc jedne osoby mogą robić jedno a drugie co innego, i dopiero razem złożony skutek tego jest zbrodniczy));
– lewactwo, które by chciało tym oszukanym ludziom wmawiać że „chcieli to są sobie winni” jednocześnie w praktyce jest tym które robi wszystko aby nie znali oni prawdy o stanie swojej rzeczywistości, swoich sił, środków i możliwości działania;
– i które nawet robi wszystko aby odebrać im możliwości organizowania się ku podejmowaniu obrony koniecznej (bo np. zaraz będą oskarżani, że są agentami Putina, czy posuwają się do mowy nienawiści, lub nie traktują równo wybranych mniejszości).
– „Nie „Prawo rzymskie” (w tym z jego patologiczną praktyką, zwłaszcza odnośnie praktycznie swobodnej interpretacji co do tego chcenia (a w tle i wymuszeniu patologicznym, w tym terroryzmu prawa lub władzy patologicznej));
– Nie „Prawo rzymskie” (w tym z jego patologiczną praktyką, zwłaszcza odnośnie praktycznie swobodnej interpretacji o chceniu (a w tle i wymuszeniu patologicznym, w tym terroryzmu prawa lub władzy patologicznej));
– a prawo w rozumieniu rzymskim…”
Najważniejsze jednak, że ci jakoby na tyle dorośli, że można by ich zostawić sobie, bo „sami są sobie winni” na zasadzie “volenti non fit iniuria” powinni być świadomi poczucia rzeczywistości skutków swoich postaw, a póki co, w znacznej ich części nie są.
Piszę o tym zwłaszcza tutaj:
„– Gdzieś nasze społeczności, a nawet wspólnoty ducha straciły kompas duchowy, a więc i swoją ideowość, więc i tak trzeba wracać może nie koniecznie do samego źródła w Jezusie Chrystusie, ale koniecznie do miejsca w którym jeszcze wiedzieliśmy na pewno gdzie jesteśmy na naszej drodze wychowywania przyszłych pokoleń i siebie nawzajem, gdy zbłądzimy lub zgrzeszymy, i dokąd zmierzamy.
Stoimy tutaj przed problemem wychowania potomstwa, ale i wzajemnego wychowywania się członków społeczności ideowej.
– Bo fikcją jest, że szkole w zarządzie administracyjnym pani Nowackiej chodzi o naukę dzieci tego co ona nazywa edukacją zdrowotną.
– Jej faktycznie idzie o przejecie przez szkołę procesu wychowania dzieci i młodzieży, na co jej nikt pozwolić nie może.
– Bo to nie jest sprawa ani państwa, ani szkoły, a wspólnot ludzkich do których dziecko należy, w tym najpierw do rodziny jak społeczności ideowych i dalekowzrocznych, społeczności spajanych przede wszystkim miłością.
– I tu widać najwyraźniej widać, że pani Nowackiej i ludziom z jej patologicznego kręgu idzie o złe wychowanie, antyspołeczne wychowanie, antyrodzinne i antynarodowe, a nawet antyludzkie wychowanie, patologiczne wychowanie dzieci i młodzieży na janczarów antyludzkiego systemu powszechnej deprawacji, demoralizacji, odczłowieczenia, a nawet antyczłowieczeństwa czyli satanizmu, a więc i ku zniszczeniu całej ludzkiej kultury”.
Oczywiście nic tu nie idzie załatwić czy narzucić odgórnie. – Niektórzy będą chcieli pozostać na złej drodze, ale dopiero takich można zostawić sobie. – Innych trzeba uświadamiać – zwłaszcza co do tego co powyżej podkreśliłem – byleby napominać z miłością.
„Jak zrozumiałem sugeruje Pan by dobrzy ludzie lub organizacje niosące “kaganek oświaty” edukowały dorosłych ludzi, nawracały, otaczały opieką”.
Musiałby Pan wskazać miejsce w moich wypowiedziach z którego wyciągnął taki wniosek to się do tego „zarzutu o sugestii” odniosę.
Ja tutaj piszę o czymś zupełnie przeciwstawnym – o potrzebie wychowania zarówno młodzieży jak i wychowywania się wzajemnego chrześcijan przez napominanie bliźniego, a to wymaga odnoszenia się do osób napominanych z miłością.
– A to oznacza że organizacje są tutaj zupełnie nieprzydatne, oświata i edukacja też nie zastąpią uprzedniego wychowania i miłości wymagającej, oraz innych relacji wzajemnych.
Ostatnie dwa akapity odczytuję jako receptę na zmiany czyli kochajmy się. Bardzo to ładne i wzniosłe.
A ja proponował bym równoległe i moim zdaniem skuteczniejsze rozwiązanie.
Uwolnić edukację z państwowego terroru. Byłyby szkoły uczące w duchu nazwijmy to klasycznym i szkoły z lekcjami masturbacji. Pytanie które cieszyłyby się większym powodzeniem jest retoryczne.
Tak, oczywiście.
– Tyle że droga do tego prowadzi przez obronę wychowania najpierw przez rodziców, dalej przez Kościół i Naród.
Cała rewolucja Nowackiej jest natomiast zamachem na to wychowanie.
Nauczanie to tylko pretekst.
Obrona wychowania będzie możliwa jedynie przez nawrócenie tego ochrzczonego ale zateizowanego w dużym stopniu, społeczeństwa mieszkającego w Polsce.
Modernizm posoborowy niszczy seminaria i hierarchię.
Wygląda na to,że rodzice sami muszą się zatroszczyć o samowychowanie w tradycji rzymsko-katolickiej…czyli ratuj się kto może!
Proszę o jakiś konkret (obowiązkowe rekolekcje?) w chrystianizacji zlaicyzowanego społeczeństwa przy tak wielkiej utracie autorytetu Kościoła.
Kler kierujący KK sam sobie nagrabił.
Prywatyzacja systemu edukacji z odpowiednią reformą finansowania jest możliwa do wykonania w miarę szybko. Zmiana systemu wartości to sprawa co najmniej na pokolenia.
Rekolekcje to mało. – Lepsze by były misje, tylko kto miałby wysyłać misjonarzy, bo na pewno nie zrobi tego kościół franciszkowy.
Zmiany systemu wartości robić nie trzeba – wszystko mamy zawarte w nauczaniu i przykładzie życia Jezusa Chrystusa.
Edukacja, owszem, jest potrzebna, tyle że ona nie jest w stanie wyjść poza sprawy natury, a funkcje ducha ludzkiego są nadnaturalne. Cała sfera łaski jest już nadnaturą. – We wszystkim co ludzkie, ludzki duch musi sięgać w przyszłość, przyszłość zarówno powołań ludzkich jako osobowych i wspólnotowych, i musi poprzedzać człowieka i jego wspólnoty w drodze do ich celów.
Inaczej mówiąc, najpierw musi być wychowanie ducha, za nim wychowania sumień jako organów duchowej samokontroli, dalej ludzkiej wrażliwości wpólnotowej i na potrzeby życia członków społeczności a nawet osób z którymi człowieka łączy zgodnie rozumiane człowieczeństwo oraz konieczności związane z życie, a dopiero później edukacja umysłu.
Zaczynać od edukacji, to kształtować umysł, nawet tresować, jak tresuje się zwierzęta, bo bez ducha ludzkiego jako wspólnego społeczności każdy z edukowanych będzie tylko kształtowany przez nawyki czy odruchy, emocje i żądze. To już zwierzęta by miały znaczną przewagę nad ludźmi, bo te chociaż mają swoje instynkty – czy to stadny, czy samozachowawczy.
– Ludzie tego nie mają – dlatego koniecznie potrzebują mieć świadomość i wolność ducha oraz woli i wolność dokonywania wyborów, podejmowania decyzji czy przyjmowania postaw oraz zawiązywania relacji międzyosobowych i wspólnotowych w tym samym duchu i przy zgodnych duszach.
Kluczem tutaj jest wspólnota ludzka. – Wchodzi tu w rachubę trzy wspólnoty, i wszystkie trzy mają przede wszystkim funkcje wychowawcze ducha. – Tak wobec dzieci i młodzieży, jak i w postaci wzajemnego napominania się w przypadku odejść jednostek czy ich grup od natury ludzkiej, odejść od wymogów powołania do życia ludzkiego, czy od zmierzania ku człowieczeństwu dojrzałemu (w tym z perspektywą pokoju ze wszystkimi ludźmi tak samo rozumiejącymi pokój i też zmierzającymi do życia w pokoju), oraz odejść od zmierzania ku świętości zgodnie z powszechnym powołaniem człowieka (bez względu na stan i czyny), z perspektywą dostąpienia do wybrania spośród powołanych do życia wiecznego w niebie (tu już z łaski Bożej, suwerennej, nikomu nie należnej).
Te trzy wspólnoty, to:
1. Rodzina.
2. Naród Polski jako rodzina rodzin.
3. Kościół Katolicki jako święta wspólnota ludzi nieświętych, ale zmierzających ku świętości, w tym ciągle nawracających się ze swoich upadków jako błędów i grzechów z pomocą Kościoła jako wspólnoty, czy siebie nawzajem jako napominających się na zasadzie miłości. – Bo kto kocha, ten też udziela swoich łask i błogosławieństw osobom kochanym, w tym stawia im wymagania co do zmierzania ku ich celom, ale też wycofuje je, jeśli osoba nie zmierza do tych celów.
Kościół Katolicki jest Kościołem Chrystusowym, zbudowanym na Jezusie Chrystusie czyli na Jego Duchu jako Duchu Boga Syna Bożego, Pana naszych serc, ale i w Duchu Świętym jako Bogu z nami, Duchu wspólnoty w tym Duchu.
Trzeba tu zwrócić uwagę, że Duch Święty został ludziom wierzącym zesłany dopiero po zakończeniu misji ziemskiej Jezusa Chrystusa.- A to znaczy że odtąd mamy się skupiać nie tyle na relacjach osobistych z Bogiem, co najpierw na relacjach wspólnotowych – tak w duchu jedności, jak w Duchu Świętym.
– To dlatego i duch, i wspólnota zawsze muszą mieć pierwszeństwo, priorytet w wyborach, decyzjach i postawach ludzi.
To dlatego też wychowanie musi mieć pierwszeństwo przed edukacją.
I odwrotnie – gdyby zaczynać od edukacji, mielibyśmy stan „rzucania pereł przed wieprze”. – Te nie wyciągnęłyby z tego konstruktywnych wniosków a przeciwnie – potraktowały by jak należność i zaraz zażądały więcej, i to dla swoich celów krótkowzrocznych i indywidualistycznych – czy to konsumpcyjnych, czy dostarczających przyjemności zmysłowych czy emocjonalnych, wchodząc w coraz głębsze uzależnienie i samozatracenie w indywidualizmach lub kolektywizmach grup interesu czy ideologii.
– A to jest i stan do którego zmierza antywychowawcza edukacja pani Nowackiej. – Ale przecież i wcześniej widać było, że wszelkie wywalczone przez lewactwo przywileje na wybranych mniejszości nie przestawały na tym, ale dążyły ku coraz większym uzurpacjom i uroszczeniom, i to bez względu na to czy istnieją środki na ich pokrycie i czy ktoś zechciałby to sfinansować. – Inaczej mówiąc – bez sprawdzenia czy to nie utopia i samozatracenie.
I to nawet nieważne kto osobowo czy ideologicznie by to wdrażał, czy kto by stał na czele rządu.
– Decyduje najpierw wychowanie – i ma być w duchu ludzkim i wspólnotowym, a dopiero później do życia osobowego, a za nim do relacji międzyosobowych i wolności osobistych.
– Zmiana kolejności jest wbrew naturze i nastąpiłaby satanistyczna odwrotka, więc nawet bez zbrodniczych wymuszeń następowało by wszystko co najgorsze, i wszystko co ludzkie w krótkim czasie uległoby zniszczeniu.
– – Gdyby zabrakło najpierw wychowania jako ideowego i duchowego, nie przetrwały by ani rodzina, ani naród, ani Kościół, ani człowieczeństwo – bo to wszystko są wspólnoty ducha.
Konkretnie, póki co należy :
1.Unikać protestanckich “oazowiczów” ,wszelkich charyzmatyków i judeo.chrześcijańskiego RM oraz podobnych “medjugorskich wojowników”.
2.Nauczyć się prawd wiary wg katechizmu przedsoborowego (Gspari lub Pius X)
3.Uczestnicz jak najczęściej w mszach św. wszechczasów.
4.Słuchać katechez w Radiu Chrystusa Króla
5.Literatura np.M.Lefebre lub.R.G. Lagrange