“Nie ten wygrał, kto miał wygrać” ale wierchuszka warsiawska nie traci rezonu

Tragiczna głupota polskich politykierów znów ciągnie Polskę na dno. A wystarczyło cicho siedzieć, poczekać aż ukażą się “tryndy” i opcje i dopiero wtedy paplać. Ale nie, potrzeba kłapania jęzorem jest silniejsza u tych przywiędłych narcyzów. I tak żona ministra spraw zagranicznych Anne Applebaum przez parę tygodni poprzedzających wybory okraszała prasę amerykańską najwymyślniejszymi obelgami pod adresem Trumpa. Zważywszy na główne tytuły prasowe, pod którymi zamieszczała swe inwektywy, jest mało prawdopodobne aby Trump ich nie czytał i nie zapamiętał niektórych wyrażonek laureatki Pulitzera. Nic to. Jej mężulo Zdradek, zamiast przygotowywać się do dymisji, co miałoby miejsce  w każdym cywilizowanym państwie, nie traci przekonania, iż jest pępkiem świata i w swej mowie powyborczej oznajmia, że pozostaje w stałym kontakcie  z najwybitniejszymi politykami w USA. Z jakimi? Tego nie ujawnił.

Jego kumpel z podwórka Donek tymczasem oznajmia, że”już dzwonił  z gratulacjami do prezydenta-elekta”. A niby skąd miał numer telefonu? Prezydent przecież jeszcze nie objął urzędu, nie ma służbowego telefonu i wystarczająco wiele ma na swej komórce spraw, aby nie odbierać jakiegoś anonimowego telefonu od prowincjonalnego politykiera zza oceanu.  Ale co gorsza, Słońce Peru nie pamięta też, jak za poprzedniej kadencji z żarem przekonywał Polaków, że Trump jest “od 30 lat agentem moskiewskim” (patrz film). Ani swojego ordynarnego gestu palcami, którymi “w żartach” udaje, że przystawia pistolet do pleców prezydenta USA.

Nasi wnukowie nie uwierzą, że tacy rządzili kiedyś państwem polskim.

Słońce Peru

 

O autorze: pokutujący łotr