RFK Jr. przekazuje poparcie Trumpowi (całe przemówienie). “Ameryka to kpina z demokracji”

Zamilczana u nas prawie całkowicie sprawa przekazania poparcia Trumpowi przez RFK Jr. Gdy zapoznamy się z treścią tego przemówienia zrozumiemy dlaczego polskie TV-CIA (TVP, TVN i POLSAT) nie powiedziało ani zdania na jego temat. Bo jest to powiedzenie całej prawdy o Ameryce przechwyconej przez neokonów i kompleks militarno-przemysłowy i odgrywającej cyrkową rolę”wzorca demokracji” wobec naiwnego świata. Wbrew pozorom bardzo ciekawy jest obszerny wątek tego, jak własny rząd niszczy własny naród za pomocą ŻYWNOŚCI i LEKÓW. W niewiele mniejszej skali mamy to samo już w Polsce. Zachęcam do spokojnej lektury transkrypcji całości przemówienia RFK Juniora. Jako aneks zamieszczam ważny artykuł prof. J. Bartyzela ” Judeochrześcijański koń trojański u bram zachodniej cywilizacji”. Obydwa teksty są obszerne  proponuję więc podzielić sobie lekturę mojej notki na dwa etapy. 

 



 

Przepraszam, że kazałem wszystkim czekać. 16 miesięcy temu, w kwietniu 2023 r., rozpocząłem kampanię na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rozpocząłem tę podróż jako demokrata, z partii mojego ojca, mojego stryja, partii, której przysiągłem wierność na długo przed osiągnięciem wieku, w którym mogłem głosować.

Uczestniczyłem w swojej pierwszej konwencji Demokratów w wieku sześciu lat w 1960 roku. Wtedy Demokraci byli obrońcami Konstytucji i praw obywatelskich. Demokraci sprzeciwiali się autorytaryzmowi, cenzurze, kolonializmowi, imperializmowi i niesprawiedliwym wojnom. Byliśmy partią pracy, klasy robotniczej. Demokraci byli partią przejrzystości rządu i obrońcą środowiska. Nasza partia była bastionem przeciwko interesom wielkich pieniędzy i władzy korporacji. Wierna swojej nazwie, była partią demokracji.

Dlatego opuściłem tę partię w październiku, ponieważ tak dramatycznie odeszła od podstawowych wartości, z którymi dorastałem. Stała się partią wojny, cenzury, korupcji, Big Pharmy, Big Tech, Big Ag i Big Money.

Kiedy porzucono demokrację, odwołując prawybory, aby ukryć upadek funkcji poznawczych urzędującego prezydenta, opuściłem partię, aby kandydować jako kandydat niezależny. Główny nurt amerykańskiej polityki i dziennikarstwa wyśmiał moją decyzję. Konwencjonalna mądrość głosiła, że ​​nawet wejście na listę kandydatów niezależnych będzie niemożliwe, ponieważ każdy stan stwarza nieprzezwyciężalny gąszcz arbitralnych zasad zbierania podpisów. Potrzebowałbym ponad miliona podpisów, czego żaden kandydat na prezydenta w historii nigdy nie osiągnął. A potem potrzebowałbym zespołu prawników i milionów dolarów, aby poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami prawnymi ze strony DNC. Malkontenci mówili nam, że wspinamy się na szklaną wersję Góry Niemożliwej!

Więc pierwszą rzeczą, którą chcę wam powiedzieć, jest to, że udowodniliśmy im, że się mylą! Zrobiliśmy to, ponieważ pod radarem głównych organów medialnych zainspirowaliśmy ogromny niezależny ruch polityczny. Ponad 100 000 wolontariuszy rzuciło się do akcji, mając nadzieję, że uda im się odwrócić upadek naszego narodu. Wielu pracowało po dziesięć godzin dziennie, czasami w zamieciach i palącym upale. Poświęcali czas dla rodziny, zobowiązania osobiste i sen. Miesiące po miesiącach, naładowani wspólną wizją narodu uzdrowionego z podziałów.

Rozstawiali stoły w kościołach i na targach rolniczych. Chodzili od drzwi do drzwi. W Utah i New Hampshire wolontariusze zbierali podpisy podczas śnieżyc, przekonując każdego zwolennika, by zatrzymał się w mroźnym zimnie, zdjął rękawiczki i podpisał się czytelnie. Podczas fali upałów w Nevadzie spotkałem wysokiego, wysportowanego wolontariusza, który radośnie powiedział mi, że schudł 25 funtów, zbierając podpisy w nienośnym upale.

Aby sfinansować ten wysiłek, młodzi Amerykanie przekazali pieniądze na lunch, a seniorzy zrezygnowali ze swojej pomocy społecznej, swoich czeków Social Security. Nasza organizacja 50 stanów zebrała te miliony podpisów i więcej. Żadna kampania prezydencka w historii amerykańskiej polityki nigdy tego nie zrobiła.

Chcę więc podziękować wszystkim tym oddanym wolontariuszom i pogratulować personelowi kampanii, który koordynował to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Wasze osiągnięcia uznano za niemożliwe! Wnieśliście mnie na tę szklaną górę. Dokonaliście cudu. Dokonaliście tego, co wszyscy eksperci twierdzili, że nigdy nie będzie możliwe. Jestes wam najgłębiej wdzięczny! I nigdy tego nie zapomnę. Nie tylko za to, co zrobiliście dla mojej kampanii, ale za poświęcenia, których dokonaliście, ponieważ kochacie nasz kraj.

Pokazaliście wszystkim, że demokracja jest tu nadal możliwa. Nadal przetrwała w prasie i w idealistycznych działaniach ludzkich, które wciąż kwitną pod płótnem zaniedbania i oficjalnej i instytucjonalnej korupcji.

Dzisiaj jestem tutaj, aby powiedzieć wam, że nie pozwolę, aby wasze wysiłki poszły na marne. Jestem tutaj, aby powiedzieć wam, że wykorzystam wasze ogromne osiągnięcia, aby służyć ideałom, które dzielimy, ideałom pokoju, dobrobytu, wolności, zdrowia. Wszystkim ideałom, które motywowały moją kampanię.

Jestem tu dzisiaj, aby opisać drogę, którą otwarliście dzięki swojemu zaangażowaniu i ciężkiej pracy.

Teraz, w uczciwym systemie, wierzę, że wygrałbym wybory. W systemie, w którym mój ojciec i mój stryj dobrze się czuli, jest to system z otwartymi debatami, uczciwymi prawyborami, regularnie zaplanowanymi debatami, uczciwymi prawyborami i prawdziwie niezależnymi mediami, nieskażonymi rządową propagandą i cenzurą, w systemie bezpartyjnych sądów i komisji wyborczych wszystko byłoby inaczej.

W końcu sondaże stale pokazywały, że pokonuję wszystkich pozostałych kandydatów, zarówno w rankingu popularności, jak i w bezpośrednich pojedynkach.

Niestety, muszę powiedzieć, że choć demokracja wciąż żyje u podstaw, stała się już niewiele więcej niż sloganem naszych instytucji politycznych, naszych mediów, naszego rządu i, co najsmutniejsze, dla mnie, Partii Demokratycznej.

W imię ratowania demokracji Partia Demokratyczna przystąpiła do jej demontażu. Nie mając pewności co do swojego kandydata, że ​​mógłby wygrać w uczciwych wyborach w lokalu wyborczym, DNC prowadziła nieustanną wojnę prawną zarówno z prezydentem Trumpem, jak i ze mną.

Za każdym razem, gdy nasi wolontariusze oddawali te ogromne pudła podpisów potrzebnych do umieszczenia na karcie do głosowania, DNC wciągało nas do sądu, stan po stanie, próbując wymazać ich pracę i podważyć wolę wyborców, którzy złożyli podpisy. Wysyłało sędziów popierających DNC, aby wyrzucić mnie i innych kandydatów z karty do głosowania i wsadzić prezydenta Trumpa do więzienia.

Przeprowadzili pozorowane prawybory, które zostały ustawione, aby zapobiec poważnemu wyzwaniu dla prezydenta Bidena. Następnie, gdy przewidywalnie nieudolny występ w debacie przyspieszył zamach stanu przeciwko prezydentowi Bidenowi, ci sami tajemniczy agenci DNC wyznaczyli jego następcę, również bez wyborów. Zainstalowali kandydatkę, która była tak niepopularna wśród wyborców, że wycofała się w 2020 r., nie zdobywając ani jednego delegata.

Mój stryj i mój ojciec obaj uwielbiali debaty. Byli dumni ze swojej zdolności do stawienia czoła każdemu przeciwnikowi w walce o idee. Byliby zdumieni, gdyby dowiedzieli się o kandydacie Partii Demokratycznej na prezydenta, który, podobnie jak wiceprezydent Harris, nie pojawił się w ani jednym wywiadzie ani nie wziął udziału w spotkaniu z wyborcami przez 35 dni. To jest głęboko niedemokratyczne! Jak ludzie mają wybierać, skoro nie wiedzą, kogo wybierają? I jak to może wyglądać w oczach reszty świata?

Mój ojciec i mój stryj zawsze byli świadomi wizerunku Ameryki za granicą ze względu na rolę naszego narodu jako szablonu demokracji, wzoru do naśladowania dla procesów demokratycznych i przywódcy wolnego świata. Zamiast pokazać nam jej istotę i charakter, DNC i jego medialne organy wykreowały wzrost popularności wiceprezydent Harris na podstawie niczego! Żadnego programu, żadnych wywiadów, żadnych debat. Tylko dym, lustra i balony w  chicagowskim cyrku. Tam, w Chicago, szereg demokratycznych mówców wspomniało Donalda Trumpa 147 razy tylko pierwszego dnia. Kto potrzebuje polityki, kiedy masz Trumpa do znienawidzenia?

Natomiast na konwencji RNC prezydent Biden został wymieniony tylko dwa razy w ciągu czterech dni. Przeprowadzam wywiady każdego dnia. Wielu z was przeprowadziło ze mną wywiad. Każdy, kto poprosi, może przeprowadzić ze mną wywiad. Są dni, kiedy udzielam nawet dziesięciu wywiadów.

Prezydent Trump, który faktycznie został nominowany i wygrał wybory, również udziela wywiadów codziennie. Jak Partia Demokratyczna wybrała kandydata, który nigdy nie udzielił wywiadu ani nie debatował przez cały cykl wyborczy? Znamy odpowiedzi. Zrobili to, wykorzystując agencje rządowe jako broń. Zrobili to, porzucając demokrację. Zrobili to, pozywając opozycję i pozbawiając praw wyborczych amerykańskich wyborców.

Najbardziej niepokoi mnie nie to, jak Partia Demokratyczna prowadzi swoje sprawy wewnętrzne lub jak prowadzi swoich kandydatów. Niepokoi mnie uciekanie się do cenzury i kontroli mediów oraz uzbrajanie agencji federalnych. Kiedy prezydent USA współpracuje lub wręcz zmusza firmy medialne do cenzurowania wypowiedzi politycznych, jest to atak na nasze najświętsze prawo do wolności słowa. I to jest właśnie prawo, na którym opierają się wszystkie nasze prawa konstytucyjne.

Prezydent Biden wyśmiał 88-procentowe zwycięstwo Władimira Putina w wyborach w Rosji, zauważając, że Putin i jego partia kontrolują rosyjską prasę i że Putin uniemożliwia poważnym przeciwnikom pojawienie się na kartach do głosowania.

Ale tutaj w Ameryce, DNC również uniemożliwiło przeciwnikom pojawienie się na karcie do głosowania. A nasze sieci telewizyjne ujawniły się jako organy Partii Demokratycznej w ciągu ponad roku kampanii, w której moje wyniki w sondażach sięgały czasami wysokich dwudziestek, a główne sieci medialne sprzymierzone z DNC utrzymują niemal idealne embargo na wywiady ze mną.

Podczas swojej dziesięciomiesięcznej kampanii prezydenckiej w 1992 r. Ross Perot udzielił 34 wywiadów w głównych sieciach. Natomiast w ciągu 16 miesięcy od czasu, gdy oświadczyłem, że ABC, NBC, CBS, MSNBC i CNN razem wzięte przeprowadziły tylko dwa wywiadów na żywo ze mną, te sieci zamiast tego wyemitowały nieprzerwany potop materiałów z niedokładnymi, często obrzydliwymi, pejoratywnymi i zniesławiającymi oszczerstwami. Niektóre z tych samych sieci zmówiły się z DNC, aby trzymać mnie z dala od sceny debaty.

Przedstawiciele tych sieci są teraz w tym pokoju, więc chciałbym poświęcić chwilę, by poprosić was o zastanowienie się nad licznymi sposobami, w jakie wasze instytucje zrzekły się tej naprawdę świętej odpowiedzialności, obowiązku wolnej prasy, jakim jest ochrona demokracji i nieustanne kwestionowanie partii sprawującej władzę.

Zamiast utrzymywać postawę zaciekłego sceptycyzmu wobec władzy, wasze instytucje stały się tubami rządowymi i stenografami organów władzy. Nie tylko wy spowodowaliście decentralizację amerykańskiej demokracji, ale mogliście jej zapobiec. Cenzura mediów społecznościowych przez Partię Demokratyczną była jeszcze bardziej nagim wykonywaniem władzy wykonawczej.

W tym tygodniu sędzia federalny Terry Doughty podtrzymał mój nakaz sądowy przeciwko prezydentowi Bidenowi, nazywając projekt cenzury Białego Domu cytatem:

„Najbardziej rażące naruszenie Pierwszej Poprawki w historii Stanów Zjednoczonych Ameryki!”

Poprzednia 155-stronicowa decyzja Doughty’ego szczegółowo opisuje, jak zaledwie 37 godzin po złożeniu przysięgi urzędowej, w której przysięgał przestrzegać Konstytucji, prezydent Biden i Biały Dom otworzyli portal i zaprosili CIA, FBI, FISA, która jest agencją cenzury – jest w centrum przemysłowego kompleksu cenzury – DHS, IRS i inne agencje do cenzurowania mnie i innych dysydentów politycznych w mediach społecznościowych.

Nawet dziś użytkownicy, którzy próbują publikować moje filmy kampanijne na Facebooku lub YouTube, otrzymują wiadomości, że ta treść narusza standardy społeczności. Dwa dni po tym, jak sędzia Doughty wydał decyzję w tym tygodniu, Facebook nadal dołączał etykiety ostrzegawcze do petycji online wzywającej ABC do uwzględnienia mnie w nadchodzącej debacie. Powiedzieli, że narusza to standardy społeczności.

Media głównego nurtu były kiedyś strażnikiem Pierwszej Poprawki i zasad demokratycznych i dołączyły do ​​tego systemowego ataku na demokrację. Media również uzasadniają swoją cenzurę walką z dezinformacją. Ale rządy i ciemiężyciele nie cenzurują kłamstw. Oni się nie boją kłamstw. Oni boją się prawdy! I to właśnie cenzurują.

I nie chcę, żeby cokolwiek z tego zabrzmiało jak osobista skarga, ponieważ dla mnie nią nie jest, to wszystko jest częścią podróży, a to podróż, na którą się zapisałem. Ale muszę poczynić te obserwacje, ponieważ myślę, że są one kluczowe dla nas, aby robić to, co musimy zrobić jako obywatele demokracji, aby ocenić, gdzie jesteśmy w tym kraju i jak nadal wygląda nasza demokracja, a także założenia dotyczące naszego przywództwa na całym świecie. I czy żyjemy, czy naprawdę nadal jesteśmy w kraju będącym wzorem demokracji? Czy też uczyniliśmy z demokracji rodzaj żartu?

[15:58]

Oto dobra wiadomość. Podczas gdy główne media odmówiły mi krytycznej platformy, nie zamknęły moich pomysłów, które szczególnie rozkwitły wśród młodych wyborców i wyborców niezależnych, dzięki alternatywnym mediom. Wiele miesięcy temu obiecałem Amerykanom, że wycofam się z wyścigu, jeśli stanę się „spoilerem ”. Spoiler to ktoś, kto zmieni wynik wyborów, ale nie ma szans na wygraną. W głębi serca nie wierzę już, że mam realne szanse na zwycięstwo wyborcze w obliczu tej nieustępliwej, systematycznej cenzury i kontroli mediów.

Dlatego nie mogę w dobrej wierze prosić moich pracowników i wolontariuszy, aby nadal pracowali po godzinach, ani prosić moich darczyńców, aby nadal przekazywali darowizny, skoro nie mogę im szczerze powiedzieć, że mam realną drogę do Białego Domu.

Co więcej, nasze sondaże konsekwentnie wykazywały, że gdybym pozostał na liście kandydatów w stanach kluczowych, prawdopodobnie oddałbym wybory Demokratom, z którymi nie zgadzam się w najbardziej egzystencjalnych kwestiach: cenzurze, wojnie i przewlekłych chorobach.

Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że nie kończę swojej kampanii. Po prostu ją zawieszam. A nie kończę. Moje nazwisko pozostanie na karcie do głosowania w większości stanów. Jeśli mieszkasz w stanie niebieskim, możesz na mnie głosować, nie szkodząc ani nie pomagając prezydentowi Trumpowi lub wiceprezydent Harris. W stanach czerwonych będzie to samo. Zachęcam was do głosowania na mnie. A jeśli wystarczająco dużo z was na mnie zagłosuje, to żaden z głównych kandydatów partii nie zdobędzie 270 głosów, co jest całkiem możliwe. W rzeczywistości nasze dzisiejsze sondaże pokazują remis 269 do 269. I prawdopodobnie nadal mógłbym trafić do Białego Domu w wyborach warunkowych.

[oklaski]

Ale w około dziesięciu stanach, w których moja obecność byłaby spoilerem, zamierzam usunąć swoje nazwisko i już rozpocząłem ten proces i namawiałem wyborców, aby na mnie nie głosowali. Z poczuciem zwycięstwa, a nie porażki, zawieszam swoją działalność kampanijną. Nie tylko dokonaliśmy niemożliwego, zbierając milion podpisów, ale zmieniliśmy na zawsze krajową dyskusję polityczną.

Przewlekła choroba, zniszczenie wolnośi słowa, korupcja rządowa, zerwanie z naszym uzależnieniem od wojny znalazły się w centrum polityki, w centrum uwagi. Mogę powiedzieć wszystkim, którzy tak ciężko pracowali przez ostatnie półtora roku, dziękuję za dobrze wykonaną pracę! Trzy wielkie sprawy skłoniły mnie do wzięcia udziału w tym wyścigu przede wszystkim, i to są główne przyczyny, które przekonały mnie do opuszczenia Partii Demokratycznej i kandydowania jako kandydat niezależny. A teraz, do wyrazżenia swego poparcia prezydentowi Trumpowi.

Przyczynami były wolność słowa, wojna na Ukrainie i wojna z naszymi dziećmi.

Opisałem już niektóre moje osobiste doświadczenia i zmagania z kompleksem przemysłowym i cenzurą rządową.

Chcę powiedzieć słowo o wojnie na Ukrainie.

Kompleks militarno-przemysłowy dostarczył nam znanego komiksowego uzasadnienia, jak to robią w przypadku każdej wojny, że ta jest szlachetnym wysiłkiem, aby powstrzymać superzłoczyńcę,

Władimira Putina, przed inwazją na Ukrainę, a następnie udaremnić jego marsz w stylu Hitlera przez Europę.

W rzeczywistości maleńka Ukraina jest pełnomocnikiem w geopolitycznej walce zainicjowanej przez ambicje USA (((neocons))), lub amerykańskiej globalnej hegemonii. Nie usprawiedliwiam Putina za inwazję na Ukrainę. Miał inne opcje. Wojna jest przewidywalną odpowiedzią Rosji na lekkomyślny (((neocon))) projekt rozszerzenia NATO w celu otoczenia Rosji. Wrogi akt!

Łatwowierne media rzadko tłumaczyły Amerykanom, że jednostronnie odstąpiliśmy od dwóch traktatów o broni jądrowej z Rosją, a następnie umieściliśmy systemy rakietowe Aegis w Rumunii i Polsce. To wrogi akt! I że Biały Dom Bidena wielokrotnie odrzucał ofertę Rosji, aby pokojowo zakończyć tę wojnę. Wojna na Ukrainie rozpoczęła się w 2014 r., kiedy amerykańskie agencje obaliły demokratycznie wybrany rząd Ukrainy i zainstalowały starannie wybrany prozachodni rząd, który rozpoczął śmiertelną wojnę domową przeciwko etnicznym Rosjanom na Ukrainie.

W 2019 roku Ameryka wycofała się z traktatu pokojowego, Porozumienia Mińskiego, wynegocjowanego między Rosją a Ukrainą przez państwa europejskie.

A potem w kwietniu 2022 roku chcieliśmy wojny. W kwietniu 2022 roku prezydent Biden wysłał Borisa Johnsona na Ukrainę, aby zmusić prezydenta Zełenskiego do zerwania porozumienia pokojowego, które on i Rosjanie już podpisali, a Rosjanie wycofywali wojska z Donbasu i Ługańska. A to porozumienie pokojowe przyniosłoby pokój w regionie i pozwoliłoby Donbasowi i Ługańskowi pozostać częścią Ukrainy. Prezydent Biden oświadczył w tym miesiącu, że:

„Jego celem w wojnie była zmiana reżimu w Rosji”.

Jego sekretarz obrony, Lloyd Austin, jednocześnie wyjaśnił:

„Celem Ameryki w wojnie było wyczerpanie armii rosyjskiej i osłabienie jej zdolności do walki w każdym innym miejscu na świecie”.

Te cele, oczywiście, nie mają nic wspólnego z tym, co mówili Amerykanom o ochronie suwerenności Ukrainy. Ukraina jest ofiarą w tej wojnie i jest ofiarą Zachodu.

Od tego czasu rozrywamy tę umowę, zmuszając Zełenskiego do zerwania umowy. Zmarnowaliśmy kwiat ukraińskiej młodzieży. Aż 600 000 ukraińskich dzieci i ponad 100 000 rosyjskich zginęło. A infrastruktura Ukrainy jest zniszczona.

Wojna była katastrofą również dla naszego kraju. Roztrwoniliśmy już prawie 200 miliardów dolarów, a są to bardzo potrzebne dolary w naszych społecznościach, cierpiących społecznościach w całym kraju.

Sabotaż gazociągu Nord Stream i sankcje zniszczyły europejską bazę przemysłową, która stanowiła bastion bezpieczeństwa narodowego USA. Silne Niemcy z silnym przemysłem są o wiele, wiele silniejszym środkiem odstraszającym Rosję niż Niemcy zdeindustrializowane i przekształcone w przedłużenie amerykańskiej bazy wojskowej.

[23:41]

Wpychamy Rosję w katastrofalny sojusz z Chinami i Iranem. Jesteśmy bliżej krawędzi wymiany nuklearnej niż kiedykolwiek od 1962 r. A (((neocons))) i Biały Dom wcale się tym nie przejmuje!

Nasz autorytet moralny i gospodarka są w rozsypce. A wojna dała początek BRICS, które teraz zagrażają zastąpieniem dolara jako globalnej waluty rezerwowej. To katastrofa pierwszej klasy dla naszego kraju!

Sądząc po jej wojowniczym, agresywnym przemówieniu wygłoszonym wczoraj wieczorem w Chicago, możemy założyć, że prezydent Harris będzie entuzjastyczną zwolenniczką tej i innych (((neokonserwatywnych))) awantur militarnych.

A prezydent Trump mówi, że wznowi negocjacje z prezydentem Putinem i zakończy wojnę z dnia na dzień, jak tylko zostanie prezydentem. Już samo to uzasadniałoby moje poparcie dla jego kampanii.

Latem ubiegłego roku wyglądało na to, że żaden z kandydatów nie będzie skłonny do negocjacji mających na celu szybkie zakończenie wojny na Ukrainie, opanowanie epidemii chorób przewlekłych, ochronę wolności słowa i naszych swobód konstytucyjnych, oczyszczenie naszego rządu z wpływów korporacji ani do przeciwstawienia się (((neokonserwatystom))) i ich planom niekończących się awantur militarnych.

Ale teraz jeden z dwóch kandydatów przyjął te kwestie jako swoje własne, do tego stopnia, że ​​poprosił o włączenie mnie do swojej administracji. Mówię oczywiście o Donaldzie Trumpie. Mniej niż 2 godziny po tym, jak prezydent Trump cudem uniknął zamachu, Calley Means zadzwonił do mnie na komórkę. Byłem wtedy w Las Vegas. Calley jest prawdopodobnie głównym orędownikiem bezpieczeństwa żywności, regeneracji gleby i zakończenia epidemii chorób przewlekłych, która niszczy zdrowie Ameryki i rujnuje naszą gospodarkę.

Calley ujawnił podstępną korupcję w FDA, NIH, HHS i USDA, która spowodowała epidemię korupcji. Calley pracował w mojej kampanii, doradzając mi w tych kwestiach od samego początku, a te kwestie były moim głównym celem przez ostatnie 20 lat. Byłem zachwycony, gdy Calley powiedział mi tego dnia, że ​​doradzał również prezydentowi Trumpowi.

Powiedział mi, że prezydent Trump chętnie porozmawia ze mną o przewlekłych chorobach i innych tematach, a także zbada możliwości współpracy. Zapytał, czy odbiorę telefon od prezydenta. Prezydent Trump zadzwonił do mnie kilka minut później i spotkałem się z nim następnego dnia.

Kilka tygodni później spotkałem się ponownie z prezydentem Trumpem, członkami jego rodziny i bliskimi doradcami na Florydzie. Podczas serii długich, intensywnych dyskusji byłem zaskoczony, odkrywając, że jesteśmy zgodni w wielu kluczowych kwestiach. Podczas tych spotkań zasugerował, abyśmy połączyli siły jako partia jedności. Rozmawialiśmy o zespole rywali Abrahama Lincolna. Taki układ pozwoliłby nam nie zgadzać się publicznie i prywatnie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, zaciekle w kwestiach, w których się różnimy, jednocześnie pracując razem nad kwestiami egzystencjalnymi, co do których jesteśmy zgodni.

Byłem zaciekłym krytykiem wielu polityk jego pierwszej administracji i nadal istnieją kwestie i podejścia, co do których nadal mamy bardzo poważne różnice zdań.

Ale jesteśmy zgodni w innych kluczowych kwestiach, takich jak zakończenie niekończących się wojen, położenie kresu epidemii chorób dziecięcych, zabezpieczenie granic, ochrona wolności słowa, ujawnienie korporacyjnego przejęcia naszych agencji regulacyjnych, odsunięcie amerykańskich agencji wywiadowczych od propagandy, cenzurowania i inwigilowania Amerykanów, a także ingerowania w nasze wybory.

Po mojej pierwszej rozmowie z prezydentem Trumpem bezskutecznie próbowałem rozpocząć podobne dyskusje z wiceprezydentem Harrisem. Wiceprezydent Harris odmówił spotkania się ze mną, a nawet rozmowy ze mną.

Zawieszenie mojej kandydatury jest dla mnie decyzją rozdzierającą serce i jestem przekonany, że jest to najlepsza nadzieja na zakończenie wojny na Ukrainie i zakończenie epidemii chorób przewlekłych, które niszczą witalność naszego narodu od środka. I wreszcie na ochronę wolności słowa.

Czuję moralny obowiązek wykorzystania tej okazji, aby uratować miliony amerykańskich dzieci ponad wszystko. W przypadku, gdyby niektórzy z was nie zdawali sobie sprawy, jak poważny jest stan zdrowia naszych dzieci i przewlekłych chorób w ogóle, chciałbym was zachęcić do obejrzenia niedawnego wywiadu doktora Carlsona z Calley Means i jego siostrą, doktor Casey Means, która jest najlepszą absolwentką swojej klasy w Stanford Medical School. Jest to problem, który dotyczy nas wszystkich o wiele bardziej bezpośrednio i pilnie niż jakikolwiek problem wojny kulturowej i wszystkie inne problemy, którymi się przejmujemy i które rozdzierają nasz kraj. To jest najważniejszy problem!

Dlatego ma potencjał, żeby nas zjednoczyć.

Więc pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma informacjami, dlaczego uważam, że jest to tak pilne. Dzisiaj wydajemy na opiekę zdrowotną więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie, dwa razy więcej niż w Europie.

A jednak mamy najgorsze wyniki zdrowotne ze wszystkich narodów na świecie. Jesteśmy na 79. miejscu pod względem wyników zdrowotnych za Kostaryką, Nikaraguą, Mongolią i innymi krajami. Nikt nie ma takiego obciążenia chorobami przewlekłymi jak my.

A podczas epidemii Covid mieliśmy najwyższą liczbę zgonów ze wszystkich krajów na świecie. Mieliśmy 16% zgonów z powodu Covid. I mamy tylko 4,2% światowej populacji. A CDC mówi, że to dlatego, że jesteśmy najbardziej chorymi ludźmi na Ziemi. Mamy najwyższy wskaźnik chorób przewlekłych na Ziemi. A przeciętny Amerykanin, który zmarł z powodu Covid, miał 3,8 chorób przewlekłych.

Więc to byli ludzie, którzy mieli załamanie układu odpornościowego, którzy mieli dysfunkcję mitochondriów. I żaden inny kraj nie ma czegoś takiego.W Ameryce 74% Amerykanów ma

Dwie trzecie dorosłych i dzieci w Ameryce cierpi na przewlekłe problemy zdrowotne. 50 lat temu liczba ta wynosiła mniej niż 1%. Przeszliśmy z 1% do 66%. W Ameryce 74% Amerykanów ma teraz nadwagę lub jest otyłych i 50% naszych dzieci. 120 lat temu, gdy ktoś był otyły, wysyłano go do cyrku. Dosłownie, sporządzano raporty przypadków na jego temat. Otyłość była prawie nieznana.

[31:06]

W Japonii wskaźnik otyłości wśród dzieci wynosi 3% w porównaniu do 50% rocznie. Połowa Amerykanów ma stan przedcukrzycowy lub cukrzycę typu 2. Kiedy mój stryj był prezydentem, byłem chłopcem. Cukrzyca młodzieńcza praktycznie nie istniała. Typowy pediatra widziałby jeden przypadek cukrzycy w ciągu całej swojej kariery, 40- lub 50-letniej kariery. Obecnie jedno na troje dzieci, które przekracza próg jego gabinetu, jest cukrzykiem lub ma stan przedcukrzycowy. A zaburzenia mitochondrialne spowodowały cukrzycę, powodując również chorobę Alzheimera, która jest obecnie klasyfikowana jako cukrzyca. I kosztuje to ten kraj więcej niż nasz budżet wojskowy każdego roku.

Nastąpiła eksplozja chorób neurologicznych, których nigdy nie widziałem jako dziecko. ADD, ADHD, opóźnienie mowy, opóźnienie języka, zespół Tourette’a, narkolepsja, ASD, zespół Aspergera, autyzm.

W roku 2000 wskaźnik autyzmu wynosił jeden na 1500. Obecnie wskaźniki autyzmu u dzieci wynoszą jeden na 36, ​​według CDC, w skali kraju. Nikt o tym nie mówi. Jedno na 22 dzieci w Kalifornii ma autyzm. I to jest kryzys, że 77% naszych dzieci jest zbyt niepełnosprawnych, aby służyć w armii Stanów Zjednoczonych.

Co dzieje się z naszym krajem? I dlaczego nie jest to na pierwszych stronach gazet każdego dnia? Nikt inny na świecie tego nie doświadcza. To dzieje się tylko w Ameryce!Co dzieje się z naszym krajem? I dlaczego nie jest to na

Około 18%, a swoją drogą, wiesz, nie było żadnej zmiany w diagnozie, co branża czasami lubi mówić. Nie było żadnej zmiany w badaniach przesiewowych. To jest zmiana w zapadalności. W moim pokoleniu, 70-letnich mężczyznach, szanse i wskaźniki wynoszą około jeden na 10 000. A w pokoleniu moich dzieci, jeden na 34. Powtórzę w Kalifornii, jeden na 22!

Dlaczego pozwalamy, aby to się działo? Dlaczego pozwalamy, aby to przytrafiało się naszym dzieciom? To są najcenniejsze aktywa, jakie mamy w tym kraju. Jak możemy pozwolić, aby to się im przytrafiło?

Około 18% amerykańskich nastolatków ma teraz stłuszczenie wątroby. To około jeden na pięciu. Ta choroba, gdy byłem dzieckiem, dotykała tylko alkoholików w późnym stadium, którzy byli starsi.

Zachorowalność na raka gwałtownie rośnie wśród młodych i starych. Zachorowalność na raka wśród młodych dorosłych wzrosła o 79%. Jedna na cztery Amerykanki przyjmuje leki przeciwdepresyjne. 40% nastolatków ma zdiagnozowane problemy ze zdrowiem psychicznym. A 15% uczniów szkół średnich przyjmuje Adderall. A pół miliona dzieci przyjmuje SSRI.

Co więc powoduje to cierpienie? Wymienię dwóch winowajców.

Pierwszym i najgorszym jest żywność ultraprzetworzona. Około 70% diety amerykańskich dzieci jest ultraprzetworzona. Oznacza to, że jest produkowana przemysłowo, w fabryce. Ta żywność składa się głównie z przetworzonego cukru, ultraprzetworzonych ziaren i olejów z nasion.

Naukowcy laboratoryjni, z których wielu pracowało wcześniej dla przemysłu tytoniowego, który w latach 70. i 80. wykupił wszystkie duże firmy spożywcze, wysłali tysiące naukowców, aby odkryli substancje chemiczne, nowe substancje chemiczne, które uczynią żywność bardziej uzależniającą. A te składniki nie istniały 100 lat temu.

Hej, ludzie nie są biologicznie przystosowani do tego, co jedzą. Setki tych chemikaliów są teraz zakazane w Europie, ale wszechobecne w amerykańskiej przetworzonej żywności.

Drugim winowajcą są toksyczne substancje chemiczne w naszym jedzeniu, lekach i środowisku. Pestycydy, dodatki do żywności, leki farmaceutyczne i toksyczne odpady przenikają każdą komórkę naszego ciała. Ten atak na komórki i hormony naszych dzieci jest nieustępliwy! Aby wymienić tylko jeden problem. Wiele z tych substancji chemicznych zwiększa poziom estrogenu. Ponieważ małe dzieci przyjmują tak wiele z tych substancji zaburzających gospodarkę hormonalną, wskaźnik dojrzewania w Ameryce występuje obecnie w wieku od dziesięciu do trzynastu lat, co jest sześć lat wcześniej niż dziewczęta osiągały dojrzałość w 1900 roku. Nasz kraj ma najwcześniejsze wskaźniki dojrzewania na każdym kontynencie na Ziemi. I nie, nie jest to spowodowane lepszym odżywianiem. To nie jest normalne!

Rak piersi jest również napędzany estrogenem i obecnie dotyka jedną na osiem kobiet. Masowo zatruwamy wszystkie nasze dzieci i dorosłych!

Biorąc pod uwagę tragiczną ludzką przyczynę tej tragicznej epidemii chorób przewlekłych, wydaje się niemal niegrzeczne wspominać o szkodach, jakie wyrządza naszej gospodarce. Ale powiem, że paraliżuje finanse kraju. Kiedy mój stryj był prezydentem naszego kraju, nie wydał ani jednego dolara na choroby przewlekłe. Obecnie rządowe wydatki na opiekę zdrowotną są niemal w całości przeznaczane na choroby przewlekłe. I jest to dwukrotność budżetu wojskowego, a także najszybciej rosnąca pozycja budżetowa w budżecie federalnym.

Przewlekłe choroby kosztują więcej dla gospodarki jako całości, kosztują co najmniej 4 biliony dolarów. Pięć razy więcej niż nasz budżet wojskowy. I to stanowi 20% obciążenia dla wszystkiego, co robimy i do czego dążymy. Więcej cierpią społeczności mniejszościowe. Ludzie, którzy martwią się o DEI [Różnorodność, Równość i Włączenie] lub o jakąkolwiek nietolerancję, przyćmiewają wszystko! Zatruwamy biednych! Systematycznie zatruwamy mniejszości w całym kraju!

Lobbyści branżowi zadbali o to, aby większość programu obiadów w ramach bonów żywnościowych, około 70% bonów żywnościowych i 70 lub 77% szkolnych obiadów to przetworzona żywność. Nie ma żadnych warzyw, nie ma niczego, co chciałbyś zjeść. Po prostu zatruwamy biednych obywateli. I dlatego mają najwyższy ciężar przewlekłych chorób ze wszystkich, jakiejkolwiek grupy demograficznej w naszym kraju i najwyższy na świecie.

Ten sam przemysł spożywczy lobbował, aby upewnić się, że niemal wszystkie dotacje rolnicze trafiają do upraw towarowych, które są surowcem dla przemysłu przetwórstwa spożywczego. Te polityki niszczą małe gospodarstwa i niszczą nasze gleby.

Wydajemy, jak sądzę, około osiem razy więcej dotacji na tytoń niż na owoce i warzywa. To nie ma sensu, jeśli chcemy zdrowego kraju.

Dobra wiadomość jest taka, że ​​możemy to wszystko zmienić! Możemy to zmienić bardzo, bardzo szybko. Ameryka może znów stać się zdrowa. Aby to zrobić, musimy zrobić trzy rzeczy.

Po pierwsze, musimy wykorzenić korupcję w naszych instytucjach ochrony zdrowia.

Po drugie, musimy zmienić bodźce w naszym systemie opieki zdrowotnej.

Po trzecie, musimy zainspirować Amerykanów, by znów zaczęli dbać o swoje zdrowie.

80% dotacji NIH trafia do osób, które mają konflikt interesów. To są ludzie, praktycznie każdy, kto siedzi, … Joe Biden właśnie mianował nowy panel NIH, który będzie decydował o zaleceniach żywieniowych. I wszyscy oni są ludźmi z branży! Wszyscy oni są ludźmi z firm przetwórstwa żywności. Decydują, co Amerykanie tutaj są zdrowi. A zalecenia dotyczące piramidy żywieniowej i tego, co trafia do naszych programów szkolnych obiadów, które trafiają do programu [niejasne słowo] , programów kuponów żywnościowych, to wszystko skorumpowane i skonfliktowane osoby.

Te agencje, FDA, USDA i CDC, wszystkie są kontrolowane przez gigantyczne korporacje nastawione na zysk! 75% funduszy FDA nie pochodzi od podatników, pochodzi od Pharma. A dyrektorzy, konsultanci i lobbyści Pharma cyklicznie wchodzą i wychodzą z tych agencji.

Dzięki wsparciu prezydenta Trumpa zamierzam to zmienić. Zatrudnimy w tych agencjach uczciwych naukowców i lekarzy, którzy nie będą finansowani przez przemysł. Zadbamy o to, aby decyzje konsumentów, lekarzy i pacjentów były podejmowane na podstawie bezstronnej nauki.

Chore dziecko to najlepsza rzecz dla przemysłu farmaceutycznego. Kiedy amerykańskie dzieci lub dorośli zachorują na przewlekłą chorobę, przepisuje się im leki na całe życie. Wyobraź sobie, co się stanie, gdy Medicare zacznie płacić za Ozempic, który kosztuje 1500 dolarów miesięcznie i jest zalecany dla dzieci w wieku od sześciu lat, a wszystko to na otyłość, która jest całkowicie możliwa do uniknięcia i ledwo istniała 100 lat temu!

Ponieważ 74% Amerykanów cierpi na otyłość, koszt, gdyby wszyscy przyjmowali receptę na Ozempic, wynosiłby 3 biliony dolarów rocznie! To lek produkowany przez Novo Nordisk, największą firmę w Europie. To duńska firma, a duński rząd jej nie zaleca. Zaleca zmianę diety w celu leczenia otyłości i ćwiczenia.

A w naszym kraju zaleca się teraz Ozempic dzieciom w wieku sześciu lat. Novo Nordisk jest największą firmą w Europie, a praktycznie cała jej wartość opiera się na prognozach dotyczących tego, co zamierza sprzedać z Ozempic, zamierza sprzedać w Ameryce.

I mamy lobbystów żywności. Mamy dziś przed Kongresem projekt ustawy, który jest wspierany przez Biały Dom, wspierany przez wiceprezydent Harris i prezydenta Bidena, aby to umożliwić. Ten koszt 3 bilionów dolarów doprowadzi nasz kraj do bankructwa. Za ułamek tej kwoty moglibyśmy kupić żywność organiczną dla każdej amerprzeykańskiej rodziny, trzy posiłki dziennie i całkowicie wyeliminować cukrzycę.

Przywrócimy zdrową żywność do szkolnych lunchów. Przestaniemy dotować najgorsze produkty spożywcze naszymi dotacjami rolniczymi. Wyeliminujemy toksyczne chemikalia z naszego jedzenia.

Zamierzamy zreformować cały system żywnościowy. A do tego potrzebujemy nowego przywództwa w Waszyngtonie, ponieważ niestety zarówno Demokraci, jak i Partia Republikańska są w zmowie z dużymi producentami żywności, Big Pharma i Big Ag, które są jednymi z głównych darczyńców DNC. Wiceprezydent Harris nie wyraziła zainteresowania zajęciem się tą kwestią.

Kolejne cztery lata rządów Demokratów dopełnią konsolidacji władzy korporacji i (((neokonserwatystów)), a najbardziej ucierpią na tym nasze dzieci.

Zaangażowałem się w walkę z przewlekłymi chorobami 20 lat temu, nie dlatego, że wybrałem lub chciałem. Zostało mi to w zasadzie narzucone. To był problem, który powinien być centralnym punktem ruchu ekologicznego. Byłem wówczas głównym liderem, ale został on powszechnie zignorowany przez wszystkie instytucje, w tym organizacje pozarządowe, które powinny chronić nasze dzieci przed toksynami. To był osierocony problem, a ja miałem słabość do sierot. Widziałem, jak pokolenia dzieci chorowały coraz bardziej. Miałem jedenaścioro rodzeństwa i sam miałem siedmioro dzieci. Byłem świadomy tego, co działo się w ich klasach i z ich przyjaciółmi. I patrzyłem na te chore dzieci, te skrzywdzone dzieci z tego pokolenia, prawie wszystkie z nich są skrzywdzone. I nikt u władzy nie wydawał się tym przejmować ani nawet tego zauważać.

Przez 19 lat modliłem się każdego ranka, aby Bóg postawił mnie w sytuacji, w której mógłbym zakończyć tę katastrofę. Kryzys chorób przewlekłych był jednym z głównych powodów, dla których kandydowałem na prezydenta, obok zakończenia cenzury i wojny na Ukrainie. To powód, dla którego podjąłem rozdzierającą serce decyzję o zawieszeniu kampanii i poparciu prezydenta Trumpa.

Ta decyzja jest dla mnie bolesna z powodu trudności, jakie sprawia mojej żonie, moim dzieciom i moim przyjaciołom. Ale mam pewność, że to jest to, co mam robić. I ta pewność daje mi wewnętrzny spokój, nawet w czasie burz.

Jeśli dostanę szansę na naprawienie kryzysu chorób przewlekłych i zreformowanie naszej produkcji żywności, obiecuję, że w ciągu dwóch lat zobaczymy, jak ciężar chorób przewlekłych dramatycznie zmaleje. Sprawimy, że Amerykanie znów będą zdrowi. W ciągu czterech lat Ameryka będzie zdrowym krajem. Będziemy silniejsi, bardziej odporni, bardziej optymistyczni i szczęśliwsi. Nie zawiodę w tym.

Ostatecznie przyszłość, jakkolwiek się potoczy, jest w rękach Boga, w rękach amerykańskich wyborców i prezydenta Trumpa. Jeśli prezydent Trump zostanie wybrany i dotrzyma słowa, ogromny ciężar chorób przewlekłych, który obecnie demoralizuje i doprowadza kraj do bankructwa, zniknie.

To dla mnie duchowa podróż. Podjąłem decyzję poprzez głęboką modlitwę, poprzez twardą logikę i zadałem sobie pytanie:

„Jakie decyzje muszę podjąć, aby zmaksymalizować swoje szanse na uratowanie amerykańskich dzieci i przywrócenie zdrowia narodu?”

Poczułam, że jeśli odrzucę tę szansę, nie będę mógł spojrzeć sobie w lustro, wiedząc, że mogłem uratować życie niezliczonej liczbie dzieci i powstrzymać epidemię przewlekłych chorób w tym kraju.

Mam 70 lat. Mogę mieć dekadę, aby być skutecznym. Nie wyobrażam sobie, aby prezydent Harris, prezydent Harris, pozwoliła mi lub komukolwiek rozwiązać te poważne problemy. Po ośmiu latach prezydentury Harris, każda okazja, abym naprawił problem, będzie poza moim zasięgiem na zawsze.

Prezydent Trump powiedział mi, że chce, aby to było jego spuścizną. Wolę wierzyć, że tym razem to zrobi. Jego syn, jego najwięksi darczyńcy, jego najbliżsi przyjaciele, wszyscy popierają ten cel.

Moje przyłączenie się do kampanii Trumpa będzie trudną ofiarą dla mojej żony i dzieci, ale wartą zachodu, jeśli istnieje choćby mała szansa na uratowanie tych dzieci. Ostatecznie jedyną rzeczą, która uratuje nasz kraj i nasze dzieci, jest to, że zdecydujemy się kochać nasze dzieci bardziej niż nienawidzić siebie nawzajem. Dlatego rozpocząłem moją kampanię, aby zjednoczyć Amerykę.

Mój tata i stryj odcisnęli tak trwały ślad na charakterze naszego narodu, nie tyle z powodu jakiejś konkretnej polityki, którą promowali, ale dlatego, że potrafili zainspirować głęboką miłość do naszego kraju i wzmocnić nasze poczucie siebie jako wspólnoty narodowej. Trzymani razem przez ideały, potrafili włożyć swoją miłość w intencje i serca zwykłych Amerykanów i zjednoczyć narodowy ruch Amerykanów, czarnych i białych, Latynosów, Amerykanów z miast i wsi, zainspirowali uczucie i miłość, wielkie nadzieje i kulturę życzliwości, która nadal promieniowała wśród Amerykanów z ich pamięci.

To jest duch, w którym prowadziłem swoją kampanię i który zamierzam wnieść do kampanii prezydenta Trumpa. Zamiast jadu i polaryzacji, odwołam się do wartości, które nas jednoczą, do celów, które moglibyśmy osiągnąć, gdybyśmy tylko nie skakali sobie do gardeł.

Najbardziej jednoczącym tematem dla wszystkich Amerykanów jest to, że wszyscy kochamy nasze dzieci. Jeśli zjednoczymy się teraz wokół tej kwestii, możemy w końcu dać im ochronę, zdrowie i przyszłość, na jaką zasługują.

Dziękuję wam wszystkim bardzo serdecznie.

[oklaski]

[48:20]

KONIEC

 

================================

ANEKS

 

Tekst do uważnej, spokojnej lektury. Zawiera wiele tropów do zrozumienia obecnej zaawansowanej destrukcji naszej cywilizacji.

 

image

MOTTO

“[…] zaraza ta rozprzestrzenia się wszędzie i błyskawicznie. Całe życie polityczne kręci się wokół ekonomii (“gospodarka, głupku!”) i nawet oś podziału “prawica – lewica” dzieli jedynie wyznawców mistyki “wolnego rynku” i utopii “państwo dobrobytu”, a zatem tak czy inaczej uprawiających kult Mamony  – u pierwszych własnej, u drugich cudzej (do przejęcia).”

[prof. J.Bartyzel]

 

Judeochrześcijański koń trojański u bram zachodniej cywilizacji

“W związku z niedawnym poruszeniem, jakie wywołali swoimi “judeochrześcijańskimi” i proizraelskimi deklaracjami publicyści Frondy, warto rozważyć również wątek pojawiający się nierzadko w innych także wypowiedziach, a mianowicie twierdzenie, iż strategiczny sojusz (Polski, katolików, konserwatystów – w zależności od stawianego akcentu) ze Stanami Zjednoczonymi oraz Izraelem ma istotne – pozytywne – znaczenie dla sprawy cywilizacji chrześcijańskiej, albowiem, w myśl tego założenia, USA mają być dziś cywilizacji tej opoką i bastionem, Izrael zaś – jej bliskowschodnim przyczółkiem.

To rzecz pewna, że oba te kraje reprezentują jakąś cywilizację, bo – parafrazując dzielnego wojaka Szwejka – jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakiejś cywilizacji nie było. Problem jednak w tym, jaka to cywilizacja i jakie są podstawy, aby wspomniane kraje wiązać akurat z cywilizacją chrześcijańską, tym bardziej zaś przypisywać im tak szczególne z tego punktu widzenia znaczenie.

Przede wszystkim, na początek, pragnę odsunąć na bok terminologiczno-semantyczne spory o to, jak “prawidłowo” nazywać tę cywilizację: chrześcijańską, zachodnią, europejską czy zwłaszcza łacińską – jak chcą “ortodoksi” Konecznianizmu, twierdzący, że cywilizacja nie może być chrześcijańska, bo nie jest – w rozumieniu tego autora – “sakralna”. Spory te, choć na swój sposób interesujące, wydają mi się dosyć jałowe, a na pewno niekonkluzywne. Ja, na określenie “tego, co [tu] domniemane”, tj. owej cywilizacji, przyjmę określenie najprostsze, a zarazem o jasnej i jednoznacznie określonej treści: Christianitas. Nie sądzę, aby jakiekolwiek kontrowersje wzbudziła taka oczywistość, jak to, że Christianitas zbudował Kościół Rzymski na “materiale ludzkim” ochrzczonych i ucywilizowanych przez Niego ludów “barbarzyńskich”: celtyckich, gockich, germańskich, słowiańskich, a nawet (Węgrzy!) turańskich, przekazując im – prócz światła Wiary, oczywiście – harmonijnie splecione ze sobą potrójne dziedzictwo kulturowe: biblijne, greckie i rzymskie.

Duchowym szczytem tej Christianitas było Papiestwo – najwyższy urząd Zastępcy Chrystusa na ziemi i Następcy Księcia Apostołów; jej sercem – benedyktyńskie, cysterskie i inne opactwa, od Monte Cassino po Cluny, oraz pielgrzymkowe sanktuaria na czele z Santiago de Compostella, gdzie spotykała się i prawdziwie jednoczyła cała Europa; jej mózgiem – Uniwersytet, z Paryskim jako primus inter pares. Bezpośrednią transmisję skarbów zniszczonego najazdami świata starożytnego (w tym antycznego chrześcijaństwa) zapewnili iro-szkoccy mnisi z Zielonej Wyspy św. Patryka; najstarszą, najbogatszą w dobra materialnej i duchowej kultury i przez wieki najpobożniejszą, najbardziej obfitującą w świętych, córą Kościoła było francuskie Królestwo Lilii, Królestwo św. Ludwika; swoje apogeum osiągnęła Christianitas w wieku XIII, wydając najwyższe arcydzieła ludzkiego ducha: gotyckie katedry, Sumy Teologiczne na czele z tą Tomaszową, Boską komedię Dantego i Siete Partidas Alfonsa X Mądrego. Jej największa “duchowa przygoda” – Krucjaty – wydała także wzniosły fenomen zakonów rycerskich. Na jej wschodnich rubieżach jej heroicznym przedmurzem, stawiającym czoła otomańskiej nawałnicy, były Węgry i Polska (która także schrystianizowała pokojowo ostatni pogański lud w Europie – Litwę); na zachodnich – narody Hiszpanii i Portugalii, które też, po dokończeniu rekonkwisty, podjęły wspaniałe, niemające sobie równych w historii, dzieło konkwisty Nowego świata, ocalając z niewoli pogaństwa i jednocześnie okrutnej, barbarzyńskiej tyranii, miliony ludzkich dusz, wszczepiając je na wieki w Mistyczne Ciało Chrystusa.

Polityczną formą Christianitas było Ekumeniczne święte Cesarstwo, wskrzeszone (jako pars occidentalis) przez “nowego Dawida” i “nowego Konstantyna” – króla Franków Karola Wielkiego: imperium karolińskie ustaliło raz na zawsze znaczenie pojęcia “cywilizacji chrześcijańskiej” jako przesycania wspólnoty doczesnej pierwiastkami duchowości (civitas terrena spiritualisata), tak, aby – na ile to możliwe na tym padole łez – mogła się ona przybliżyć do Civitas Dei, które, jak uczył św. Augustyn, zaistnieje w pełni dopiero w Niebie; można ten sens ująć jako równanie: “Europa = Zachód = Rzym = Katolicyzm”. Sacrum Imperium, jako polityczny analogon Santa Ecclesia, w oparciu o trynitarną ideę jedności Ojca (papieża) i Syna (cesarza) w Duchu świętym, przenikającym Res Publica Christiana, trwało następnie pod berłami niemieckich dynastii Ludolfingów, Hohenstaufów i wreszcie Habsburgów, dopóki nie doznało śmiertelnego pchnięcia w Traktacie Westfalskim (1648) – tym triumfie narodowych egoizmów i wyznaniowego partykularyzmu, i nie padło ostatecznie pod ciosami cezara rewolucyjnego w 1806 roku. Zanim to jednak nastąpiło, i Cesarstwo, i wszystkie inne królestwa i księstwa należące do Res Publica Christiana, zdołały przekazać nam święty depozyt Monarchii Katolickiej, taki o jakim mówi na przykład napis na mozaice w weneckiej Bazylice św. Marka: “Biskup jako głowa władzy duchowej; Król w Radach jako głowa władzy doczesnej oraz Naród [zgromadzony] wokół ołtarza, jako źródło prawdziwego pokoju i pełni człowieczeństwa”.

Monarchii katolickiej, to znaczy także misyjnej, której misja – jak pisał Ramiro de Maeztu – “polega na pouczeniu wszystkich ludzi na ziemi, że jeśli pragną, mogą być zbawieni, i że osiągnięcie tego zależy tylko od ich wiary i woli”. Oto zatem “cywilizacja chrześcijańska” – “pokój Chrystusa pod panowaniem Chrystusa (…); cywilizacja (…), surowa i hierarchiczna, sakralna od podstaw, antyegalitarna i antyliberalna” (Plinio Correa de Oliveira). Innej nie było, nie ma i być nie może.

Nieszczęściem jest to, że w rzeczywistości politycznej tej cywilizacji już nie ma; Christianitas jest już od dawna, by tak rzec, bezdomna, bez dachu nad głową. Żyje i będzie żyć dopóki żyją i karmią się nią ludzie, rodziny, środowiska oddychające jej dziedzictwem i przekazujące je swoim dzieciom lub uczniom, ale – odkąd upadły Portugalia Salazara i Hiszpania Franco, Irlandia się zlaicyzowała, a Włochy i kraje Ameryki Romańskiej na żądanie watykańskich modernistów zsekularyzowały swoje konstytucje – nie ma już żadnego państwa, które by chroniło i wspierało Christianitas.

Może jedynie współczesna Kolumbia, w zachodniej hemisferze, i Węgry blisko nas, są płomykami nadziei na jej odrodzenie, ale nawet jeśli ten optymizm nie jest przedwczesny, to i tak przecież są to jedynie małe wysepki w morzu laicyzmu. Christianitas broniła się dzielnie, czasami nawet (Kontrreformacja, Wandea, Hiszpania, meksykańscy cristeros) kontratakowała, ale ostatecznie została zdruzgotana przez wszystkie rewolucje religijne, polityczne, społeczne i kulturalne, począwszy od rewolucji protestanckiej, a w sensie intelektualnym podkopała ją rewolucja nominalistyczna u schyłku średniowiecza. Na jej miejscu rozparła się inna cywilizacja, geograficznie też europejska, której zasady są kontr-zasadami ładu Christianitas, a całe tragiczno-groteskowe nieporozumienie (którego już to sprawcami, już to ofiarami jego iluzji są właśnie “judeochrześcijanie”) polega na tym, że czasami próbuje się ona podszywać pod cywilizację chrześcijańską, albo tak jest przez nieświadomych rzeczy postrzegana (do tych ostatnich należą na przykład ci wyznawcy Allacha, którzy w “przynoszących im demokrację” amerykańskich marines widzą “krzyżowców”).

Kontradyktoryjny charakter Christianitas (hiszp. Cristiandad) i cywilizacji nowoczesnej, określanej tu jako Europa”, gdzie pierwsza jest tradycją, druga zaś rewolucją, wypunktował dokładnie karlistowski myśliciel Francisco Elías de Tejada: Europa jest mechanizmem; to neutralizacja władz; formalna koegzystencja wyznań; moralność pogańska; absolutyzmy; demokracje; liberalizmy; domowe wojny nacjonalistyczne; abstrakcyjna koncepcja człowieka; państwa narodowe i organizacje międzynarodowe; parlamentaryzm; konstytucjonalizm; zburżuazyjnienie; socjalizm; protestantyzm, republikanizm; suwerenność; królowie, którzy nie rządzą; indyferentyzm, ateizm i antyteizm: w sumie rewolucja.

Cristiandad, przeciwnie, jest organizmem społecznym; to chrześcijańska wizja władzy; jedność wiary katolickiej; władza ograniczona; krucjaty misyjne; koncepcja człowieka jako bytu konkretnego; Kortezy autentycznie reprezentujące rzeczywistość społeczną, rozumianą jako ciało mistyczne; systemy wolności konkretnych; kontynuacja historyczna przez wierność przodkom: w sumie tradycja.

Jeżeli to wszystko stało się w Europie i z Europą, to cóż dopiero powiedzieć o anglosaskiej Ameryce Septentrionalnej, zbudowanej przez religijnych wyrzutków, którzy nawet dla twórców i szerokich rzesz wyznawców głównych nurtów reformacji: luteranizmu, kalwinizmu i anglikanizmu byli zbyt skrajni? Rzecz jasna, nie wszyscy koloniści północnoamerykańscy byli religijno-politycznymi wywrotowcami (“dysydentami”): Wirginię czy obie Karoliny zasiedlili przecież anglikańscy (a po części nawet “anglokatoliccy”) rojaliści; jednak najmocniejsze piętno na ustroju i charakterze kolonii amerykańskich, w konsekwencji zatem i niepodległych Stanów Zjednoczonych, wywarli nowoangielscy purytanie – nurt ekstremistyczny pod każdym względem, czego dowiodło także śmiercionośne spustoszenie, jakie poczynili podczas wojny domowej i rewolucji z lat 1640-1660 ich pobratymcy w metropolii; jak dowiódł Eric Voegelin, purytańska rewolucja była pod wieloma względami prefiguracją rewolucji bolszewickiej, a na pewno “czasem osiowym” przejścia od religijnej do świeckiej wersji gnostycyzmu.

Ten sam ewolucyjny proces sekularyzacji przeszła i Ameryka: już twór “Ojców Założycieli” był (mimo szlachetnych wysiłków niektórych amerykańskich konserwatystów, aby dowieść ich szczerze chrześcijańskiej inspiracji)

eklektyczną miksturą purytańskiej “teologii przymierza”, wigowskiego kultu pisanej konstytucji, Locke’owskiego kontraktualizmu, oświeceniowego deizmu, ideologii kupieckiej i wolnomularskiego okultyzmu:

jego ostatecznym rezultatem jest to, co w samej jurysprudencji amerykańskiej nazywa się “ceremonialnym deizmem” albo “uogólnionym” (na bazie różnych odłamów protestantyzmu i bez żadnej treści dogmatycznej) i akonfesyjnym chrześcijaństwem. Jak słusznie zauważa Nina Gładziuk, “Gdy widzimy zaprzysiężenie amerykańskiego prezydenta, to trudno je sobie wyobrazić bez Księgi Biblii. Ale nie jest to zbiór pism religii objawionej, ale nade wszystko Księga Prawa: paktu, przymierza, umowy i testamentu. Jeżeli odsyła do jakiejś teologii, to jest teologia federalistyczna”.

Nadto, gdy przywołamy symbol piramidy na amerykańskim banknocie dolarowym, to napis na zwoju u stóp zdobiącej go piramidy, obwieszczający Novus Ordo Seclorum, “standardowo tłumaczy się jako “nowy porządek wieków”, ale możemy też uwolnić masoński sens tej formuły, a wówczas otrzymamy: “nowy świecki zakon”” (Druga Babel. Antynomie siedemnastowiecznej angielskiej myśli politycznej, Warszawa 2005, s. 30-31)

Zsekularyzowane później, ale źródłowo purytańskie dziedzictwo republiki amerykańskiej zawierało już in nuce dwie najbardziej zgubne idee: egalitaryzmu i kontraktualizmu – można by rzec “idee – matki” wszystkich błędów politycznych, zawleczonych z Nowego do Starego świata, niszczących właśnie cywilizację chrześcijańską, a dzisiaj także inne cywilizacje tradycyjne. To dlatego deistyczny “Stwórca” kanonicznych tekstów demokracji amerykańskiej, od Deklaracji Niepodległości poprzez Mowę Gettysburską po Rooseveltowskie Cztery Wolności, “Stwórca”, który jakoby stworzył ludzi równymi sobie, dał im “prawo” do “poszukiwania szczęścia” i obalania wedle swego widzimisię rządu oraz zalecił “rządy ludu, dla ludu i przez lud”, nie ma nic wspólnego z Bogiem chrześcijańskim, z Chrystusem – Pantokratorem, od którego pochodzi wszelka władza, płynąca zawsze “z góry” i przelewana od wyższego ku niższemu (“nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci nie była dana z góry”). Pojmowanie każdej sfery życia: politycznego, prawnego, społecznego, a nawet religijnego, jako serii niekończących się kontraktów, zawieranych przez pierwotnie “wolne i równe” jednostki, niszczy każdą instytucję i każdy autorytet. Nadaje im też nieuchronnie charakter “biznesowy”: purytanie nawet swoje osobiste kontakty z Bogiem nawiązywali i artykułowali w języku kupców i lichwiarzy z City (“weksel”, “list zastawny” etc.) – co skądinąd stało w jaskrawej sprzeczności z ich oficjalnie wyznawaną teologią kalwińską, według której “Bóg nam nic nie jest dłużny”.

Amerykańscy politycy zawierają tedy “kontrakty” z Ameryką, a zaraza ta rozprzestrzenia się wszędzie i błyskawicznie. Całe życie polityczne kręci się wokół ekonomii (“gospodarka, głupku!”) i nawet oś podziału “prawica – lewica” dzieli jedynie wyznawców mistyki “wolnego rynku” i utopii “państwo dobrobytu”, a zatem tak czy inaczej uprawiających kult Mamony – u pierwszych własnej, u drugich cudzej (do przejęcia). Jak destrukcyjny jest wpływ kontraktualizmu na przykład na system prawa, niechcąco pokazują – intencjonalnie przecież propagandowe – niezliczone filmy hollywoodzkie o tematyce sądowniczej (w mojej “prywatnej” genologii nazywam je filmami z gatunku objection), gdzie orzecznictwo oparte jest nie na dociekliwym poszukiwaniu prawdy materialnej, aby móc wydać wyrok adekwatny do winy i możliwie najbliższy moralnemu poczuciu naturalnej sprawiedliwości, lecz na skomplikowanej sieci ugód, wedle zasady “coś za coś”, zawieranych przez szczwanych i znających wszystkie formalne kruczki prawników.

Powszechnie zwraca się uwagę na “prekursorski” wobec świeckich demokracji charakter umów zawieranych przez purytańskich dysydentów, takich jak Mayflower compact czy Fundamental Orders kolonii Connecticut. Mniej zauważany jest fakt politycznego “archeologizmu” purytanów, których nienawiść do “papizmu” i monarchizmu prowadziła do wskrzeszania najbardziej archaicznej formy politycznej starożytnego Izraela, stosownej do luźnego związku półkoczowniczych jeszcze plemion, jaką był “ustrój sędziowski” – dziś kulminujący w tyranii Sądu Najwyższego. Trudno o bardziej wymowny dowód odrzucenia idei rozwoju i kumulacji tradycji, a więc tego, dzięki czemu wzrastała i bogaciła się przez wieki Christianitas.

Dla purytanów papiestwo i monarchia były zresztą słabo zakamuflowanym “pogaństwem” – wystarczy przeczytać dzieła Miltona, zarówno polityczne (Obrona narodu angielskiego), religijne (Racja istnienia rządu kościelnego), jak poetyckie (Samson walczący). Nawiasem mówiąc, ten polityczny “archeologizm” purytanów uderzająco przypomina równie barbarzyński “archeologizm” liturgiczny współczesnych modernistycznych destruktorów mszy katolickiej.

W świetle powyższego wzajemna sympatia i przyciąganie się – wedle tajemnej zasady duchowych powinowactw – pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Izraelem jest czymś naturalnym i zrozumiałym. Wszakże protestantyzm w ogóle jest rejudaizacją chrześcijaństwa, a purytanizm jest nią w takim stopniu, że można wątpić czy jest jeszcze chrześcijański; w każdym razie cywilizacyjnie należy do cywilizacji żydowskiej. Już w epoce Szekspira trzymających się całkowicie sformalizowanej i bezdusznej etyki, “skrupulatnych” (precise) purytanów nazywano “Żydami Nowego Testamentu”.

Meksykański myśliciel katolicki i przywódca synarchizmu – Salvador Abascal nazywał Stany Zjednoczone krajem “żydowsko-jankeskim” (judíoyankee). Żyd – ateista, poeta Heine, wyrażał to dosadniej, a nawet cynicznie, lecz nie bez racji, mówiąc, że anglosaski protestantyzm to “żydostwo, które żre wieprzowinę”. Oś “Waszyngton – Tel-Aviv” ma zatem – niezależnie od niepokoju, jaki wzbudza to u prawdziwych amerykańskich patriotów, a zarazem katolików, takich jak Patrick J. Buchanan, przerażonych ideologiczno-politycznym szaleństwem “amerykańskich likudników” – głębokie podstawy cywilizacyjne. Tylko co to ma wspólnego z “cywilizacją chrześcijańską”? I z powołaniem Polski, jako antemurale christianitatis – nie mówiąc już, bardziej “przyziemnie”, o jej interesach?

Wyznaję więc, jak na spowiedzi świętej, że przez lata całe lekceważyłem zagrożenie płynące ze strony tegoż “neokonserwatyzmu”. Wiedziałem oczywiście, jakie spustoszenie poczynili neocons w Stanach Zjednoczonych, eliminując praktycznie zupełnie z polityki i głównego nurtu życia intelektualnego wszystko, co miało jakikolwiek związek z autentycznym konserwatyzmem, ale wydawało mi się, że ideologia tak całkowicie obca naszemu rodzimego doświadczeniu, zrodzona w środowisku tak dla nas egzotycznym, roznamiętniona kwestiami mającymi się nijak do naszych problemów, nie ma najmniejszych szans, aby zapuścić i u nas korzenie. Przemawiał za tym zwykły zdrowy rozsądek. Gdyby ćwierć wieku temu ktoś w Polsce rozprawiał o “judeochrześcijaństwie” (wyjąwszy oczywiście przypadek elitarnego seminarium czy konferencji naukowej, na której spotykają się i dyskutują specjaliści badający najstarsze dzieje Kościoła), to słuchacze najzwyczajniej pukaliby się w czoła. Usłyszawszy zaś o “wspólnej matrycy antropologicznej” judaizmu i chrześcijaństwa, słowo “matryca” kojarzyliby z podziemną drukarnią, nie wiedząc jednak jak dopasować do niego resztę, bo termin ów jeszcze nie przeszedł był wówczas do żargonu niby-naukowego. Sądziłem przeto, że po krótkotrwałym zachłyśnięciu się kolejną nowinką z Zachodu, moda ta szybko się znudzi, i że jedynym wiernym sympatykiem neokonserwatyzmu pozostanie u nas p. Jacek Kwieciński – człowiek zacny skądinąd, tylko “zapeklowany” w realiach tamtego czasu; wydaje mu się, że neokoni wciąż dopingują Reagana do walki z sowieckim imperium zła, a tymczasem oni już dawno znaleźli sobie innego potwora, którego ścigają po całym świecie i ani im w głowie drażnić postsowieckiej Rosji.

Wiele powinien też dać do myślenia fakt podjęcia przez środowisko “Frondy” polskiej edycji amerykańskiego czasopisma First Things, a więc flagowego organu “neokonserwatystów religijnych”.

First Things to środowisko religijnie synkretyczne: są tam katolicy, luteranie, prezbiterianie i rabini. Uchodzą za religijnych konserwatystów dokładnie z tego samego powodu, dla którego jako polityczni konserwatyści traktowani są “neokoni” laiccy: bo w mainstreamie nie ma dla nich alternatywy, a wszystko, co poza nimi, jest jeszcze bardziej progresistowskie, modernistyczne i zrewoltowane. Skoro zaś religijni neokonserwatyści przeciwstawiają się aborcji, eutanazji, homoseksualizmowi i innym wynaturzeniom współczesnej “cywilizacji śmierci”, to wystarczy, aby mogli cieszyć się reputacją “ultrareakcjonistów”.

Nas szczególnie interesuje oczywiście rola tych z nich, którzy są katolikami (najbardziej znany, także w Polsce, jest oczywiście prof. Michael Novak). Krąży takie powiedzenie, że każdy antysemita ma swojego “alibi-Jude”, czyli zaprzyjaźnionego Żyda, którego może pokazać na dowód, że nie jest antysemitą. Nie wiem czy to prawda, ale pasuje jak ulał do relacji pomiędzy neocons głównego nurtu a neokonserwatywnymi katolikami, tylko na odwrót. Pomimo zdarzających się pomiędzy nimi nieporozumień, istnienie katolickich neokonserwatystów to prawdziwa gratka: pełnią oni właśnie rolę “alibi-katoli”, mogących zaświadczyć, że nie wszystkich neocons łączy (by przywołać sardoniczną uwagę Davida Brooksa) “oś obrzezania”.

Nadto są oni bardzo pożyteczni z innych powodów. Oprócz pełnej aprobaty “posoborowia” (w duchu umiarkowanego modernizmu), katolickich neocons znamionuje zapał do wstrzykiwania w krwiobieg katolickiej myśli teologicznej, filozoficznej i społecznej potężnych zastrzyków z zawartością ideologii wywodzących się z anglosasko-protestanckiego oświecenia, na czele z liberalizmem. Można rzec, że do Dziesięciu Przykazań neocons katoliccy dodają jedenaste: “Będziesz czcił demokratyczny kapitalizm i wznosił akty strzeliste do demokracji liberalnej i wolnego rynku (poza którymi nie ma zbawienia)”.

Nadto, zawsze można na nich liczyć w priorytetowej dla “neokonów” kwestii bezwarunkowego poparcia dla wszystkich działań Izraela i “wojny z terroryzmem”: ileż to razy prof. Novak jeździł do Watykanu, aby przekonywać papieży, że podjęte właśnie inwazje czy bombardowania to ” wojna sprawiedliwa”?

Przypadek ten przywodzi na myśl inną historię: destrukcyjnej roli odegranej we frankistowskiej Hiszpanii, i nie tylko w niej, przez Opus Dei. Oczywiście, należy uwzględnić proporcje zjawisk: neokonserwatyści katoliccy to niewielka grupa autorów dysponujących kwartalnikiem oraz posadami i grantami od wpływowych think tanków; Opus Dei to potężna kongregacja dysponująca tysiącami zdyscyplinowanych członków i dziesiątkami uniwersytetów, mająca ogromne wpływy w Kościele (i status prałatury personalnej) oraz w świecie polityki, biznesu i kultury. Niemniej, podobieństwa są liczne i uderzające. Skupiam się tu jednak tylko na zewnętrznych aspektach działalności Dzieła – tak w polityce, jak w Kościele – nie zamierzając bynajmniej kwestionować tego, że wielu jego członków prowadzi autentycznie uświęcone życie duchowe.

Założyciel Opus Dei, ks. Josemaría Escrivá de Balaguer zręcznie omotał pobożnego Caudillo oraz szybko zdobył duże poparcie tak w Kościele hiszpańskim, jak w samym Watykanie. Mało kto wówczas dostrzegał, że duchowość i etos promowane w Dziele mają nalot protestancki (kalwinistyczny). Gdy idzie o sprawy wewnątrzhiszpańskie, opusdeistas szybko postawili na “właściwą kartę”: widząc (uzasadnioną) niechęć Franco do hrabiego Barcelony, jako niepoprawnego liberała i demokraty, a ignorując karlistowski legitymizm, stali się gorącymi juancarlistas, podsycając nadzieję Franco, że odpowiednie wychowanie księcia Juana Carlosa zapewni sukcesję w osobie władcy prawdziwie katolickiego. Jaki był tego skutek – gdy znamy już “dorobek” 35 lat panowania Jana Karola I Dzieciobójcy – nie trzeba wyjaśniać. Ich pozycję wzmocnił “cud gospodarczy”, którego autorami byli ministrowie “technokraci” z Opus Dei po 1957 roku: Mariano Navarro Rubio (finanse) i Alberto Ullatres Calvo (handel); Franco cieszył się jak dziecko, że Hiszpanie się bogacą.

Trzeba przyznać, że opusdeistas zwiedli także na pewien czas tradycjonalistów (karlistów). Ich sympatię zyskał zwłaszcza czołowy intelektualista Opus Dei tego okresu – Rafael Calvo Serer (1916-1988), który w 1949 roku opublikował głośną książkę pt. Hiszpania bez problemu. Była ona znakomitą repliką na wydaną rok wcześniej książkę Hiszpania jako problem, której autorem był intelektualista falangistowski – jeszcze niedawno sympatyk hitleryzmu, który miał za złe Franco, że nie przeprowadzi ł rewolucji faszystowskiej – Pedro Laín Entralgo. W książce tej Laín podniósł jedną z ulubionych idei falangistów, tj. przekroczenia podziału na “dwie Hiszpanie”: katolicką, tradycjonalistyczną i monarchistyczną oraz laicką, liberalną i republikańską, proponując – w ramach “polityki wyciągniętej ręki” – aby równouprawnić obie Hiszpanie, jako wspólne dziedzictwo narodowe. Calvo zdecydowanie odrzucił ten fałszywy irenizm, dowodząc, że niepodobna pogodzić “hiszpańskiej ortodoksji” z “hiszpańską heterodoksją” (przeciwstawienie zaczerpnięte od XIX-wiecznego polihistora Marcelina Menendeza Pelayo) i konieczna jest “restauracja” katolickiej Hiszpanii. Tę opcję, nazwaną przez niego “neotradycjonalizmem”, rozwija ł jeszcze w kolejnych pracach, jak Teoria Restauracji (1952), Podchody liberałów i postawa tradycjonalistyczna (1956) i Monarchia ludowa (1957). Calvo Serer założył też miesięcznik Arbor [“Altana”] i wydawnictwo Rialp, w którym ukazały się najważniejsze dzieła karlistów: La Monarquía social y representativa (1953) Rafaela Gambry i La monarquía tradicional (1954) F. Eliasa de Tejady.

Liberalne szydło wyszło z neotradycjonalistycznego worka w latach 60., podczas Soboru Watykańskiego II i po jego zakończeniu. Opus Dei dokonało zwrotu o 180 st., przyjmując doktrynalne nowinkarstwo, na czele z nauką o wolności religijnej, oraz nowy ryt mszy, a ponieważ jego kapłani odprawiali ją “według rubryk” i bez dodatkowych ekstrawagancji, to zyskali reputację “konserwatystów” – choć słuszniej należałoby ich określić mianem “posoborowego High Church”. Wykorzystując wielką zdradę jezuitów, którzy stali się jawną ekspozyturą czerwonej rewolucji, Dzieło zajęło ich dotychczasowe miejsce, jako “wojsko papieża”.

Tę samą linię, co w Kościele, Opus Dei przyjęło w Hiszpanii, rozpoczynając demontaż autorytarnego państwa katolickiego – dokończony przez ich konkurentów, aparatczyków postfalangistowskiego Movimiento, na czele z Adolfo Suarezem Gonzalezem. Przyjęta z inicjatywy opusdeistas Ustawa o wolności religijnej (1967) była pierwszym wyłomem w ortodoksyjnym murze “jedności katolickiej” Hiszpanii. Intelektualiści i politycy związani z Dziełem poszli jeszcze dalej, przechodząc nawet do antyfrankistowskiej “opozycji demokratycznej”. Niedawny neotradycjonalista Calvo Serer i jego przyjaciel Antonio Fontán Pérez (1923-2010) założyli w 1966 roku domagający się demokracji dziennik Madrid, w którym popierali nawet goszystowską rewoltę studencką 1968 roku. Fontán organizował później Partię Demokratyczną, a Calvo Serer wszedł do antyfrankistowskiej koalicji pn. Junta Demokratyczna w towarzystwie i we współpracy z komunistycznym mordercą – głównym sprawcą “hiszpańskiego Katynia” (masakr w Paracuellos de Jarama) – Santiago Carrillo.

Nie ma przeto żadnej wątpliwości, że opusdeistas są jednymi z głównych aktorów “przejścia” (transición) do demokracji liberalnej, parlamentarnej, partiokratycznej i ostatecznie… ateistycznej – z monarchistyczną dekoracją. Już w tejże demokracji politycy związani z Opus Dei za pełną aprobatą swoich duchowych kierowników zasilają wszystkie partie establishmentu: chadeckie, liberalne, socjaldemokratyczne. Działają zatem dokładnie tak samo jak masoneria, “obstawiając” wszystkie opcje, aby umożliwić w razie tarć upragniony “konsens”. “Konserwatystami” są więc jedynie w takim sensie, że konserwują i stabilizują system demoliberalny. Zauważmy, że po śmierci Fontana nie mogła się go dość nachwalić Gazeta Wyborcza: bardzo wymowny (i trafny) artykułu Macieja Stasińskiego: Antonio Fontán, czyli jak być monarchistą i katolikiem, liberałem i demokratą (“GW”, 29 I 2010). Faktycznie, all inclusive!

Podsumujmy: “neokonserwatyści” – ci religijni, bo pozostałymi w ogóle nie ma sobie co zawracać głowy – są kolejnym awatarem tej samej tendencji, którą w XIX wieku reprezentowali “katolicy liberalni”, w XX zaś chadecy, personaliści”, wreszcie Opus Dei, czyli dążenia do pogodzenia Kościoła z Rewolucją, niemożliwej z gruntu syntezy Tradycji katolickiej z protestantyzmem, oświeceniem, liberalizmem i demokracją. Chcą oni zatem dokładnie tego wszystkiego, co zostało uroczyście potępione w 80. tezie Syllabusa papieża Piusa IX. To modernizm w Kościele i demoliberalizm w polityce, panowanie “wolności religijnej” i “praw człowieka” zamiast Społecznego Królestwa Chrystusa. Wkładem własnym neokonów jest jeszcze, co najmniej ocierająca się o herezję, mętna koncepcja “tradycji judeochrześcijańskiej”. W obozie konserwatywno-katolickim są oni więc, czy z tego zdają sobie sprawę, czy nie, “koniem trojańskim”. Trzeba im powiedzieć jasno – ale spokojnie i bez niegodnych wyzwisk, którymi tak bardzo zaśmiecona jest przestrzeń wirtualna – nie mamy ze sobą wspólnej sprawy.”

Autor: prof. Jacek Bartyzel           Źródło: Głos Polski – Tygodnik Polonii kanadyjskiej, nr 29-30/2012

Tytuł oryginalny: “Judeochrześcijański neokonserwatyzm” – koń trojański demoliberalizmu.

 

image

=====================================

 

 

 

 

O autorze: wawel