Pomimo powszechnie panującego w polskim społeczeństwie kompleksu niższości względem Zachodu, Polacy bardzo często lubią chełpić się tym, że nie dopuściliśmy i nie dopuścimy, by z naszym krajem stało się to samo co z krajami Europy Zachodniej. W swojej ślepocie nie zauważamy, że w naszym kraju proces implementowania multikulturalizmu, identyczny jak ten, który na Zachodzie rozpoczął się kilkadziesiąt lat temu, został już de facto zainicjowany za rządów Prawa i Sprawiedliwości, które w tajemnicy przed swoimi obywatelami zaczęło do Polski sprowadzać setki tysięcy migrantów z państw o całkowicie odmiennym kodzie kulturowym.
−∗−
Anglia zdradzona potrójnie
Oto rozpoczął się kolejny już etap cywilizacyjnego upadku Zachodu – etap buntu kontrolowanego. To tylko kwestia czasu aż płonąca Anglia przekaże „olimpijską” pochodnię postępu kolejnym zachodnioeuropejskim narodom.
Przypomnijmy, że 29 lipca siedemnastolatek pochodzenia rwandyjskiego brutalnie zamordował trójkę niewinnych dzieci i ranił 9 innych osób, w większości także dzieci. Zdarzenie to sprowokowało falę społecznych protestów dobitnie pokazujących, że państwo brytyjskie stoi dzisiaj w opozycji do własnych obywateli. Wielka Brytania pod wodzą nowego laburzystowskiego premiera Keira Starmera wkroczyła w zaawansowaną fazę samounicestwienia, której symbolem powinna stać się podświetlona na różowo w solidarności z ofiarami rezydencja premiera przy 10 Downing Street – podświetlenie to było najbardziej „doniosłym” działaniem rządu w obliczu tej ogromnej tragedii.
Jaka jest prawdziwa natura protestów, które rozlały się na terytorium całej Anglii? Otóż trzeba na nie patrzeć przede wszystkim jako na społeczną reakcję na gwałtowną, zbiorową utratę poczucia bezpieczeństwa. Po pierwsze doszło do brutalnego mordu w przestrzeni publicznej – w lokalnym domu kultury. Po drugie dopuszczono się mordu na najbardziej niewinnych istotach – małych dzieciach. Ciężko wyobrazić sobie okoliczności, które mogłyby jeszcze bardziej spotęgować wrażenie, że społeczny ład uległ totalnej destabilizacji. Ciężko wyobrazić sobie okoliczności, które jeszcze bardziej mogłyby rozbudzić emocje zszokowanego społeczeństwa.
Zwyczajni Anglicy, mający dość politpoprawnego terroru, który szerzy się w Anglii od czasów premierostwa Tony’ego Blaira oraz odczuwający coraz większe poczucie zagrożenia i anarchii spowodowane kompletną cywilizacyjną dezintegracją państwa, wyszli na ulicę, by bardzo szybko dowiedzieć się, że to właśnie państwo jest ich największym wrogiem, a oni największym wrogiem państwa.
Potrójna zdrada
Społeczeństwo brytyjskie zostało zdradzone potrójnie. Po pierwsze zdradził je rząd, który wykorzystując pełną moc aparatu propagandowo-mundurowego opowiedział się przeciwko swoim własnym obywatelom. I należy w tym miejscu wspomnieć, że przedstawiciele laburzystowskiego establishmentu, ze Starmerem włącznie, zupełnie inaczej wypowiadali się, kiedy 4 lata temu angielskie ulice płonęły przy okazji barbarzyńskich wybryków pod hasłem Black Lives Matter. Wówczas to laburzyści stali za protestującymi murem, potępiając wszelkie interwencje służb i stosując niewiarygodną słowną ekwilibrystykę, by usprawiedliwiać łamanie prawa.
Po drugie zdradziły je media, tworzące fałszywy obraz rzeczywistości i nastawiające bierną część społeczeństwa przeciwko części czynnie protestujących. Aby uzyskać ten efekt, media zastosowały ulubioną (bolszewicką) strategię współczesnych zachodnich aparatów propagandowych – obłożenia wszystkich pałą „faszyzmu”. Oto epitety, jakimi antybrytyjskie media określają protestujących: faszyści, neonaziści, rasiści, islamofobi, skrajnie prawicowi ekstremiści oraz biali suprematyści. Media mainstreamowe całkowicie milczą na temat przyczyn protestów, jak gdyby wzięły się one z powietrza. Milczą też na temat wszelkich zajść, które mogłyby w negatywnym świetle ukazać postawę mniejszości muzułmańskiej, choć – na nieszczęście mainstreamu – od nagrań takich roi się w internecie, dzięki czemu demaskowana jest hipokryzja i obłuda głównego nurtu.
Czy wśród protestujących Anglików nie dochodzi do aktów bezmyślnej i niepotrzebnej agresji? Bez wątpienia dochodzi. Każdy, kto był kiedyś na proteście lub masowym spędzie wie, że pojawiają się tam także ludzie, którzy dążą jedynie do bezmyślnej destrukcji. Nie jest to jednakże powód, dla którego wszystkich wzburzonych Anglików można nazywać faszystami i rasistami. To niebotyczny absurd, który wynika z całkowitego braku obiektywności i złej woli – cech charakterystycznych mediów XXI wieku. Podobnie jak w przypadku polityków należałoby cofnąć się pamięcią do burd ulicznych pod szyldem BLM, kiedy to reżimowi dziennikarze gimnastykowali się usprawiedliwiając bezmyślną demolkę przestrzeni publicznej i dziedzictwa kultury.
Po trzecie społeczeństwo brytyjskie zostało zdradzone przez własne służby mundurowe. Niegdyś, kiedy Anglia przypominała jeszcze tolkienowski Hobbiton, policjanci cieszyli się tam ogromnym szacunkiem i społecznym zaufaniem. Policjanci angielscy byli integralną częścią lokalnej społeczności – swój obowiązek postrzegali nie tylko w kategoriach pilnowania porządku, lecz także czynnego wspierania społeczności w jej potrzebach. Tymczasem dzisiaj służby mundurowe w Anglii występują w takiej samej roli jak dobrze pamiętane przez Polaków ZOMO – występują przeciwko swoim współobywatelom, rodakom, z którymi łączą ich wspólne narodowe interesy.
Ta potrójna zdrada brytyjskiego społeczeństwa nie pozostanie bez konsekwencji. Ten frontalny atak antybrytyjskich mediów na zwykłych Anglików stworzy potężną wyrwę pomiędzy systemem a społeczeństwem. System bowiem aktualnie przemienia się w narzędzie prześladowcze dla tego społeczeństwa – państwo, które już od wielu lat przypomina pod wieloma względami swoimi standardami państwo faszystowskie, odwraca kota ogonem i faszystami nazywa obywateli, którzy mają dość faszyzmu reprezentowanego przez system.
Wbrew pozorom społeczeństwo angielskie nie jest wcale tak ogłupione propagandą, jak mogłoby się wydawać, patrząc na stan, w jakim znajduje się aktualnie Zjednoczone Królestwo. Skala protestów jest ogromna i gdyby uznać, że wszyscy protestujący są faktycznie faszystami, okazałoby się, że lada moment jakaś „faszystowska” partia przejmie w Anglii władzę w demokratycznych wyborach. Tymczasem w angielskim społeczeństwie odezwał się zwyczajny instynkt samozachowawczy. Nagle okazuje się, że jest tam ciągle wielu niewykastrowanych przez system mężczyzn, którzy rozumieją swój moralny obowiązek obrony kobiet i dzieci. To oni dzisiaj stają się dla tego systemu największym zagrożeniem, dlatego reakcja Starmera jest tak stanowcza i zarazem paniczna.
Rząd Starmera ma bowiem wbrew pozorom żałośnie niski mandat społeczny do sprawowania władzy. W niedawnych wyborach parlamentarnych Partia Pracy otrzymała 9,7 mln głosów, co przełożyło się na wynik 33,7%. Jednakże ze względu na to, że w Wielkiej Brytanii obowiązują słynne, kukizowskie JOWy przełożyło się to na aż 411 mandatów, czyli 63,2% ogółu (Platforma Obywatelska z wynikiem ponad 35% ma w polskim Sejmie 42% mandatów). Brytyjskim wyborom warto przyjrzeć się jeszcze bliżej z innych względów. To właśnie te osławione JOWy stanowią ostatnią deskę ratunku dla konserwatywno-laburzystowskiego duopolu i pozwalają mu zachować hegemoniczny status w brytyjskiej polityce, podtrzymując fikcję systemu dwupartyjnego. Partia Pracy i Partia Konserwatywna otrzymały bowiem zaledwie 57,4% głosów. Dla porównania Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych otrzymały łącznie 66,08%! Czyż to nie swoisty paradoks?
Paradoksów jest jednakże więcej. Prawicowo-eurosceptyczna partia Reform UK Nigela Farage’a pomimo ograniczonego dostępu do mediów uzyskała aż 4,1 mln głosów (14,3%), co dało jej… 5 mandatów, czyli tyle samo ile uzyskała Demokratyczna Partia Unionistyczna z wynikiem… 0,6%. Z kolei Liberalni Demokraci, którzy dostali 3,5 mln głosów (12,2%) zdobyli 72 mandaty. To już nawet nie paradoksy, lecz niedorzeczności!
Ku przestrodze
Pomimo powszechnie panującego w polskim społeczeństwie kompleksu niższości względem Zachodu, Polacy bardzo często lubią chełpić się tym, że nie dopuściliśmy i nie dopuścimy, by z naszym krajem stało się to samo co z krajami Europy Zachodniej. W swojej ślepocie nie zauważamy, że w naszym kraju proces implementowania multikulturalizmu, identyczny jak ten, który na Zachodzie rozpoczął się kilkadziesiąt lat temu, został już de facto zainicjowany za rządów Prawa i Sprawiedliwości, które w tajemnicy przed swoimi obywatelami zaczęło do Polski sprowadzać setki tysięcy migrantów z państw o całkowicie odmiennym kodzie kulturowym.
Jesteśmy więc na tym samym etapie, na którym kilkadziesiąt lat temu znajdowali się Anglicy, nomen omen być może najbardziej nacjonalistyczny naród w Europie. Nacjonalizm Anglików charakteryzuje się ich przeświadczeniem o własnej kulturowej wyższości i – co za tym idzie – moralnym prawem do pouczania wszystkich wokół w kwestiach tego co słuszne, a co nie. Stosunek społeczeństwa angielskiego do imigrantów – także tych z Europy Środkowo-Wschodniej – nigdy nie był szczególnie entuzjastyczny.
Jak więc doszło do tego, że szowinistyczni Anglicy dopuścili, by ich państwo na przestrzeni kilku dekad zamieniło się w multikulturowy, wrzący kocioł? Otóż można to wyjaśnić bardzo łatwo. Wszystkie procesy implementacji multikulti na terytoriach państw zachodnich przed rokiem 2015 były zaplanowanymi, rozłożonymi na dekady procesami. Konsekwencją było to, że demograficzne i kulturowe przemiany w społeczeństwach zachodnich były początkowo przez te społeczeństwa całkowicie bagatelizowane, a nawet gołym okiem niedostrzegalne, zwłaszcza na prowincji. Jakkolwiek mijały lata i Anglicy, Francuzi, Holendrzy czy Szwedzi, na co dzień zajęci swoimi własnymi sprawami, pracą i rozrywką, zaczęli dostrzegać, że kiedy wychodzą na ulicę, nie jest to już ta sama ulica, po której chodzili 10 czy 20 lat wcześniej. Społeczeństwa Zachodu postawiono przed faktem dokonanym.
Partie antyimigranckie na Zachodzie powstały dopiero wtedy, gdy multikulturalizm był już stałym, nieodzownym elementem nowej rzeczywistości. Natomiast w momencie, w którym nowa, długofalowa polityka migracyjna była w tych państwach wdrażana, społeczeństwo w swojej masie nie posiadało nawet cienia świadomości tego, jakie będą jej skutki za 20 czy 30 lat. Nie powinniśmy więc być tak pewni, że nigdy nie doszlusujemy do „zachodnich standardów”, bo może to nastąpić o wiele szybciej, niż się spodziewamy. Już dzisiaj można zaobserwować, że ta ogromna część społeczeństwa żyjąca na wsi oraz w małej i średniej wielkości miejscowościach, bardzo często nie ma zielonego pojęcia o tym, jak gruntownie zmieniła się struktura demograficzna dużych polskich miast.
Płomień olimpijski
Tak jak zasugerowałem na wstępie, na wydarzenia z Southport i ich konsekwencje należy patrzeć znacznie szerzej niż na zjawisko jednostkowe. Sytuacje tego typu mają na Starym Kontynencie miejsce od kilkunastu lat, ale rzadko kiedy spotykały się z aż tak żywotną reakcją ludności tubylczej, by władza musiała wykorzystywać pełną moc aparatu propagandowo-mundurowego do zdławienia i skompromitowania protestujących. Stąd też możemy zakładać, że nadszedł moment, w którym każde kolejne tego typu zdarzenie, będzie potęgować stan społecznego wzburzenia. Jest to kolejny etap społeczno-kulturowej rewolucji, która obejmuje cały świat Zachodu. To etap otwartego społecznego buntu.
Reakcja na tego typu zajścia nie jest (jak wmawiają niemyślącym samodzielnie pelikanom media) pochodną rasizmu, faszyzmu czy innego rodzaju –izmu, nawet jeżeli wśród protestujących faktycznie znaleźli się jacyś rasiści lub faszyści, co jest oczywiście możliwe. Tego typu reakcje mają tło przede wszystkim czysto psychologiczne. Społeczeństwa zachodnie coraz bardziej odczuwają utratę poczucia bezpieczeństwa, jednej z absolutnie podstawowych potrzeb ludzkich na poziomie zarówno indywidualnym, jak i zbiorowym. Ludzie żyjący w strachu nie mogą funkcjonować normalnie, a im wyższe natężenie strach przybiera, tym bardziej nieprzewidywalne stają się ludzkie reakcje.
Zachód nie ucieknie od konsekwencji takiego stanu rzeczy, gdyż zmiany demograficzne zaszły już za daleko i eskalacja jest jedynie kwestią czasu. Ten swoisty „płomień olimpijski”, którym płonie dzisiaj Anglia, może więc w każdym momencie rozlać się na resztę Europy, do czego wystarczy zaledwie iskra uwalniająca wrażenie utraconego bezpieczeństwa. Wówczas i inne europejskie narody zobaczą – tak jak i dziś widzą to Anglicy – że dla państw, które teoretycznie są ich państwami, to oni są wrogiem, a cały aparat propagandowy, który stanowią rzekomo „wolne i niezależne” media jest skierowany przeciwko nim.
______________
Anglia zdradzona potrójnie, Dominik Liszkowski, 7 sierpnia 2024
−∗−
Warto porównać:
Zamieszki w Wielkiej Brytanii: cel staje się jasny…
Nie sposób pojąć, jak bardzo irytujące dla klasy rządzącej jest to, że zwykli ludzie mogą po prostu mówić, co chcą i kiedy chcą – łącznie z tym, że mają czelność […]
______________
Czy islamizacja Europy to teoria spiskowa?
«Teoria spiskowa Eurabii stanowi „ideologiczne tło” dla opinii, którymi wiele osób dzieli się w mediach społecznościowych. Szczególnie często powtarzane są twierdzenia, że Europa jest islamizowana i w związku z tym […]
______________
Narodowy kompleks niższości, czyli dlaczego Polacy uwierzyli w koniec historii
Po pierwsze należało Polakom wmówić kompleks niższości względem Zachodu tak, aby bezrefleksyjnie zaakceptowali oni „przewodnią rolę” nowych narodów bratnich. Uruchomiono więc za pomocą lewicowo-liberalnych mediów oraz lewicowo-liberalnych „tfurcuf” kultury mechanizm, […]
______________
„Kiedy ludzie się obudzą?” – NIGDY
Z czasem media zaczęły wkraczać w życie społeczne niczym śmierć do zadżumionej wioski, niosąc po cichu spustoszenie, które przestało być przez społeczeństwo odczuwalne. Okres bezpośrednio przedwojenny przyniósł ze sobą dynamiczny […]
−∗−
Kacper Kita, publicysta i pisarz, znawca Francji, w rozmowie z Pawłem Chmielewskim mówi o tym, w jaki sposób liberalne elity propagują migrację.
JAK ELITY KŁAMIĄ O MIGRANTACH? “ALBO IMIGRANCI, ALBO BIEDA”, [47min]
Duby smalone Sz. Autor plecie
Na podstawie tak słabej przesłanki jak mord kilku osób w kraju 67 mln-owym nie można wyciągać wniosku zawartego w tytule.
Ponieważ Autor w artykule wspomina o angielskim systemie wyborczym – „osławione JOWy” – dlatego przypomnę, bo tego nigdy na wiele dla polskich znawców, że
kandydat do Izby Gmin, czy to nominowany przez partię czy niezależny tzw. „independent”, musi spełnić 2 warunki:
1/ zdobyć 10 podpisów wyborców,
2/ wpłacić depozyt 500 &, który przepadnie jeśli nie uzyska 5 % głosów.
Czy to takie trudne do zrozumienia, że polski odpowiednik wyborczy – zresztą skopiowany z poprzedniej demokracji – jest nie demokratyczny?
Jak można mieszać większościowe systemy wyborcze z proporcjonalnymi (właściwie mniejszościowymi z pktu widzenia obywatela)?
Kukiz był fałszywą flagą w temacie JOW i zostawmy go w spokoju: cwaniaków jest dużo na tym świecie, tylko nie dawajmy się nabierać na te osoby.
Mordy i inne przestępstwa dokonane w W.Brytanii przez barbarzyńców zwanych imigrantami to nie kilka osób, lecz tysiące i nazwanie tego słabą przesłanką jest niewłaściwe. Poza tym w nieodpowiedni sposób łączy Pan tytuł z “potrójną zdradą”
Potrójna zdrada została opisana. A w ogóle czytał Pan na czym ona polega? Rząd, media, służby nie wykonują swoich obowiązków i stają po stronie przestępców. Dodałbym do tego “wymiar sprawiedliwości”
“Tymczasem dzisiaj służby mundurowe w Anglii występują w takiej samej roli jak dobrze pamiętane przez Polaków ZOMO”. Bliższe dzisiejszemu czasowi będzie nie ZOMO lecz pisowskie organa państwowe, w tym służby mundurowe represjonujące Polaków w agendzie c19.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto się uczepi najmniej istotnej sprawy i robi z niej melodramat. Przecież ta dygresja o jowach to w tym tekście jest chyba najmniej istotna…
Słaba przesłanka? To jakiś ponury żart albo brak orientacji. Warto też pamiętać o zjawisku jakim jest ‘kropla, która przelewa czarę’. Zamieszki występują w wielu miastach. Mogą mieć charakter spontaniczny, ale niewykluczone, że ktoś to chce ‘podkręcić’ i wykorzystać do zwiększenia kontroli. Opisane jest to w artykule przytaczanym przeze mnie wcześniej [jest w uzupełnieniach: Zamieszki w Wielkiej Brytanii: cel staje się jasny…]
Co do poziomu populacji to już od dawna nieaktualne. Kilkanaście lat temu ktoś to przeanalizował, i to w mainstreamie, na podstawie zmian wskaźnika konsumpcji. Omawiał to niedawno inny autor, którego w miarę często tu publikuję.
I Was Shocked At What I Discovered, [8min, można włączyć napisy]
Dobrze, że pan zwrócił uwagę na te nieszczęsne JOW-y, chociaż nie stanowią tematu głównego. Też chciałem polecić wyznawcom i zwolennikom.
____________________
Tezy zawarte w artykule głównym są opisane a wnioski prawidłowe. Także ostrzeżenie dla nas jak najbardziej realne.
Ditto.
Pałujące na ulicach młode dziewczyny za brak maseczek. Pamiętamy.
/Zamieszki występują w wielu miastach/
-za 5 lat a może i wcześniej Anglicy PRZY URNACH dadzą głos w sprawie swojego państwa. Przypomnę chociażby Brexit.
W Polsce – z uwagi na mniejszościową ordynację wyborczą – Obywatele nawet nie pisną w żadnej swojej sprawie bowiem nie są podmiotem prawa.
Po co się zatem podniecać Anglią: per analogia to polecam fraszkę Jana Kochanowskiego “Na matematyka”, gdzie “k*rwę” zamienić na polski odpowiednik tych 3 podmiotów z notki.
I skończy się tak jak zwykle…
Rząd brytyjski?
Rząd groził nam przemocą, jeśli nie zrobimy tego, co nam wczoraj powiedziano — groźba, którą z pewnością może zrealizować, nawiasem mówiąc — i rząd nadal grozi nam tym samym dzisiaj. Wczoraj rząd był niebieski, dziś jest czerwony, jaka jest różnica poza zmianą barw? To nadal ten sam rząd.
__
„Things Can Only Get Better” czyli co przykryją wybory powszechne
Wybory są zawsze wspaniałe, ponieważ pozwalają zyskać na czasie. Jest odwrócenie uwagi kampanią, są emocje związane z głosowaniem, a potem następuje okres „aklimatyzacji” nowego rządu, kiedy wszyscy są tak szczęśliwi, że sprawy wyglądają inaczej, iż nie zauważają, że w rzeczywistości są takie same.
_____________
O Brexit to trzeba w Niemczech rozpytywać, a nie Brytyjczyków kłopotać.
_____________
Raczej powszechne zobojętnienie, jak kto woli – przebodźcowanie, tu-mi-wisi-zm, gonitwę za sprawami codziennymi, zakłamanie, ogłupienie reklamami i serialami itp.
Ale raczej nie ze względu na wiarę w prawo pozytywne w starciu z ulicą.
_____________
Nikt tu się nie ekscytuje Anglią, ale raczej rozważamy czy czasem nie jest to ‘stress test’ przed podobnymi próbami oswajania z kagańcem w innych rejonach.
_____________
Z fraszek w naszym przypadku to raczej I. Krasicki.
Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie.
Dwóch wilków jedno w lesie nadybali jagnię;
Już go mieli rozerwać; rzekło: «Jakim prawem?»
«Smacznyś, słaby i w lesie!» — Zjedli niezabawem
A jeśli ktoś nie przepada za poezją, to polecam pewne trafne stwierdzenie:
‘- Polska ma tylko jednego przyjaciela. Pana Boga.’