Trzeba jednak postawić pytanie dlaczego właśnie katolickie chrześcijaństwo ma być naszym punktem odniesienia? Dlaczego nie humanizm, świecki republikanizm czy inna idea polityczna? Odpowiedź wynika z realistycznej analizy dziejów. W chrześcijańskich zasadach polski naród rozpoznawał drogę do własnej formy politycznej i etycznej. Dzięki chrześcijaństwu rozpoznajemy siebie jako naród historyczny. To katolickie chrześcijaństwo zawsze dawało Polakom narzędzie do radzenia sobie ze złożonością doświadczenia historycznego. Zaś próby zaprowadzania innego ładu zwykle kończyły się polityczną kolonizacją, a co za tym idzie sprzeciwem, bolesnymi podziałami. Dopiero potem następował procesem powolnego wypchnięcia z tkanki narodowej zaszczepianych w niej toksycznych kulturowo elementów. Nie znaczy to, że polski etos jest wsobny. To właśnie dzięki chrześcijańskiej formie pozostaje otwarty na zewnętrzne inspiracje, a jednocześnie wobec nich krytyczny. Utopiom i ideologiom zwykle brakuje zarówno otwartości konieczniej do tego, by życie narodowe nie traciło swojej bujności, ale i krytycyzmu, co sprawa, że ostatecznie stają przeciwko człowiekowi.
To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie sto sunek tradycji katolickiej i polskiej do prawdy. Do przekonania, że prawda nie jest tylko formą władzy, ale osobną drogą rozpoznawania tego, co dobre niezależnie od zbiorowych przesądów. Rozpoznawanie Boga i dobra w historii sprawiło, że Polska przez dzieje próbowała iść drogą sprawiedliwości, godności i honoru. Dlatego jak pisał G. K. Chesterton „nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa”.
−∗−
Potrzebna jest szeroka konfederacja w obronie Ojczyzny
Wybory z jesieni 2023 roku zmieniły sytuację polityczną Polski. Liberalny rząd Donalda Tuska dał sygnał, że jest przede wszystkim zainteresowany kooptacją naszego państwa do wielkiego projektu federalnej Europy. Nastąpiła także zmiana kursu w wymiarze praktycznym. Zahamowana została większość projektów rozwojowych kraju, demontowany jest i tak słaby system edukacji, likwiduje się instytucje, które pracowały na rzecz umocnienia ducha narodowego wśród Polaków. Wreszcie, co trzeba uznać za najważniejsze, przeprowadzany jest atak na podstawy ładu społecznego. Na ochronę życia, na prawa rodziny czy wolność wyznania. Więcej na ten temat w tekście Tomasza Rowińskiego. Jest to kolejny esej z cyklu Ordo Iuris Cywilizacja.
Niestety, jesienne wybory zmieniły na gorsze także strategię polityczną największej partii opozycyjnej, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Choć PiS zapowiedział pracę na rzecz polskiej suwerenności, to jednocześnie w ogłoszonych deklaracjach już zrezygnował z podstawowej treści tej suwerenności, zapisanej zresztą w konstytucji, czyli dziedzictwa chrześcijańskiego. Dziedzictwa, które jest naszym własnym sposobem rozumienia świata. To wewnątrz tradycji chrześcijańskiej pojmujemy czym jest sprawiedliwość, jak łączyć siłę z zasadami. Chrześcijaństwo jest wreszcie tą potęgą, dzięki której szliśmy przez dzieje nawet w czasach politycznego upadku.
W swoim expose z grudnia 2023 roku premier Mateusz Morawiecki nie wspomniał nawet słowem o tym podstawowym polskim dziedzictwie. Zaproponował za to nową doktrynę patriotyzmu, którą należałoby określić mianem narodowego liberalizmu. Jej istotą jest dowartościowanie tych samych wad społecznych, które dowartościowują wszyscy inni liberałowie, ale z dodatkiem suwerenistycznej retoryki. Narodowy liberalizm od dziesięcioleci doskonalą w swoich państwach Niemcy czy Francuzi, którzy zasady cywilizacji chrześcijańskiej i żywego, ofiarnego patriotyzmu zamienili na ubóstwienie miękkiego hedonizmu społecznego. To samo proponuje dziś największa konserwatywna siła w Polsce.
Propozycja ta jednak nie jest niczym innym jak dołączeniem do rewolucji, którą właśnie prowadzą liberałowie. Jest stanięciem w kontrze do rzeczywistej polskiej suwerenności. Zagrożenie suwerenności widziane dziś na horyzoncie nie ma jedynie charakteru politycznego, ale i moralny. Jeśli przegramy w obu tych zakresach zmagań, co zostanie z Polski? Jeśli PiS nie zamierza bronić moralnej suwerenności naszego narodu, nie może także stać się przewodnią siłą niezbędnej teraz Polsce powszechnej konfederacji w obronie ojczyzny. Ochrona życia, rodziny, solidaryzm społeczny, to zasady polskiej sprawiedliwości.
Narodowy liberalizm jest tymczasem tylko kolejną formą politycznej ideologii, gdy społeczny katolicyzm to par excellence wciąż rdzeń polskiej tradycji politycznej o wielkim potencjale. Skoro Węgrzy, znacznie bardziej zlaicyzowani od Polaków, dostrzegli w próbach odbudowy cywilizacji chrześcijańskiej we własnym kraju szansę na stabilizację ładu społecznego i nadzieję na dobre życie, ten potencjał tym bardziej jest obecny w naszym narodzie.
By to jednak zrozumieć trzeba myśleć o polityce proaktywnie. Zamiast oskarżać katolików, ramie w ramię z lewicą i liberałami, o porażkę swojego obozu, warto wrócić do deklaracji sprzed kilku lat. To Jarosław Kaczyński przypominał, że poza katolicyzmem jest tylko nihilizm. Nawet jeśli to retoryczna przesada, to etos cywilizacji chrześcijańskiej jest w Polsce szeroko rozlany poza granicami wyznaniowej tożsamości. Jest Polską formą istnienia. Dlatego nie będzie polskiej suwerenności, ani konfederacji na jej rzecz, bez polityki osadzonej na katolickim chrześcijaństwie.
Przeczytaj pełny tekst – LINK [pdf]
_______________
Źródło: Ordo Iuris
−∗−
Partyjniactwo powoduje kariery miernych ale biernych. Musimy usunąć d’Hondty, Sainte-Laguë itp. Tylko wybieranie osoby posła może zbliżyć zależność posła od wyborcy, utrudnić mafiom jego sterowanie.
JOW-y to mrzonka. Sigmy rozpracują to w dwie kadencje. I podstawią odpowiednich ‘kandydatów’.
Natomiast perspektywa podzielenia losu Quislinga i jego kamaryli [z dziennikarzami i celebrytami-moralistami włącznie] mogłaby zadziałać na wyobraźnię.
“JOW-y to mrzonka”.
A powyższe – szajba. Nie uzasadniona, sprzeczna z doświadczeniem tysiąclecia co najmniej.
Skąd u Pana takie uczulenie?
JOW-y teoretycznie rozwiązanie jakościowo lepsze i dające również teoretycznie możliwość kontroli i wpływania na wybranego kandydata i jego rozliczenia
Gdybym miał możliwość wybrania wolałbym JOW-y, ale równocześnie mam świadomość następujących rzeczy:
1. Aktualny stan świadomości dzisiejszych wyborców spowodowany brakiem odpowiedniej aktywności mózgu i stanem zidiocenia. W JOW=ach głosowaliby podobnie.
2. Ludzka natura. Przypominam wybór dokonany w spontanicznym okręgu JOW, w którym Barabasz pokonał Chrystusa.
3. Praktyka potwierdza powyższe. Przykładem są dotychczasowe wybory prezydenckie w PRL bis
To co napisałem nie jest argumentem przeciw JOW, lecz urealnia sprawę. JOW nie jest panaceum. Reasumując JOW -Tak. A najlepiej: Monarchia w państwie, arystokracja i merytokracja na urzędach, demokracja w gminach
Nie mam alergii na JOW-y. Wskazuję tylko czym, wcześniej czy później, może się to skończyć. Tego typu forma wyborów wciąż wpisuje się w mit tzw. ‘demokracji’.
A przyzwalanie na bezkarność przy jednoczesnym narzekaniu na nią, to już chyba schizofrenia?
Właśnie na to liczą macherzy od ‘demokracji’. Że za 20-30 lat znów jakiś ‘kwiatuszek’ usiądzie w dwukolorowej TV i zacznie się wydzierać na ludzi, że ‘do czego to podobne, aby rozliczać dzieci za błędy ich rodziców’.
Przy czym ‘błędy’ to bicie, przetrzymywanie w zimnej wodzie po pas, czy zdzieranie paznokci. O takich drobnostkach jak okradanie z majątku czy wyrzucanie z roboty z ‘wilczym biletem’ nie wspomnę.
Resztę wyjaśnia CzL.
“Liberalny rząd Donalda Tuska”-to “liberalizm” rozporkowy albo liberalny komunizm. Liberalizmu gospodarczego za grosz, jest faszystowski sojusz korporacji i tyrańskiej, antypolskiej “władzy”. Jesteśmy w trudnej sytuacji jako naród bo masowo odeszliśmy od wiary. A wiara niesie wartości/system etyczny których nie ma czym zastąpić. “Wartosci europejskie” i mgliście zdefiniowany “humanizm” to farmazony funta kłaków niewarte, które każdy kolejny komunista na premierowskim stolcu będzie “interpretował po swojemu”. Czego potrzeba to silnego ruchu formującego, bardzo mocnego finansowo, hojnie sponsorowanego przez jakiegoś polskiego (w etnosie i poczuciu) miliardera, odpornego na pewny w takich okolicznościach zmasowany atak chanukowców i ich szabesgojów. Ale takiego miliardera nie widać, a ci co są to ludzka mierzwa zainteresowana wyłącznie bydlęcą konsumpcją, aż do ulania się szampana i kawioru. Można by ewentualnie zbudować jakąś “spółkę akcyjną” sprzedającą cegiełki “na Polskę” i w ten sposób znaleźć źródło kapitału (bez kapitału nic się nie zdziała), tylko prawdopodobnie “system” współczesnego bolszewizmu dobrze się przed takim wariantem zabezpieczył. No i nie ma za bardzo lidera któremu można zaufać, z charyzmą, nie jakiegoś szemranego Kalksteina z patriotyczną pianą na ustach i globalistycznym serduszkiem w czerwonej, lewej stronie. Trzeba czekać na korzystny splot okoliczności i mieć Boga w sercu, jeszcze Polska nie umarła.
Dla zainteresowanych.
______________
Mowa jest głównie o Armenii i Turcji, ale pojawia się wiele wątków o polskiej polityce zagranicznej i jej priorytetach. Dlaczego nie będzie żadnych reparacji, kto się na nie nie zgadza, kto ma monopol na martyrologię, jakim politykiem jest ex-naczelnik i jak zachowywali się krewni z Odessy.
Krzysztof Baliński: ZBRODNIE NIE OSĄDZONE, [47min]