II tura wyborów w Toruniu: czy postkomunista Zaleski jest „wiecznie żywy”?
[Postkomunistyczny beton w głowie i na… ziemi; zamiast zieleni!]
Publikację tę adresuję zwłaszcza do tych Czytelników z Torunia, którzy zamierzają nadal głosować na Michała Zaleskiego, będąc nieświadomie ofiarami – w znacznej mierze – jego nieustannej propagandy. Tym bardziej, że M. Zaleski dysponował i dysponuje – od 22 lat i w przeciwieństwie do wszystkich jego kontrkandydatów – „własną” telewizją lokalną, założoną przez niego (jeszcze jako prezesa Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej), w postaci TVK w tzw. kablówce, z zasięgiem na całe miasto. W tej zaś TVK uważa się, że „dzień bez laurki dla Zaleskiego, to dzień… stracony”! Owi miłośnicy (elektorat) prezydenta Zaleskiego – do których głównie adresuję niniejsze rozważania – najczęściej używają argumentu, że: „Zaleski przecież dużo buduje”, na co ja niezmiennie odpowiadam, iż: „każdy głupek potrafi wydawać pieniądze – zwłaszcza nie swoje – bo to żadna sztuka; obowiązkiem zaś prezydenta jest wydawanie ich roztropnie oraz dla dobra wspólnego”! [Do „sztandarowych” inwestycji Zaleskiego przejdę obszernie dalej.]
Zacznijmy jednak od znanego – w całym PRL-u – żartu. Dodajmy tu – dla młodszych Czytelników – że komuchów z tzw. nomenklatury PZPR (począwszy od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku) można by z grubsza podzielić na tych mniej ambitnych – którym wystarczały „studia” na freblówce, zwanej Wyższą Szkołą Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym PZPR – oraz tych ambitniejszych, którzy zapragnęli ukończyć studia rangi… uniwersyteckiej. Poniżej zaś krótka ilustracja trybu owych „studiów”.
Dygnitarz partyjny zleca sekretarce połączenie z dziekanem Wydziału Geografii i powiada
– Towarzyszu dziekanie, to na którym roku studiów ja się znajduję?
Mocno skonfundowany dziekan na to:
– No, wiecie towarzyszu sekretarzu, ja bardzo przepraszam, ale dopiero na pierwszym…
Poirytowany sekretarz reaguje już podniesionym głosem:
– Towarzyszu dziekanie, ja widzę, że bardzo słabo się staracie; oj, bardzo słabo!
I rzuca słuchawką!
Ten ówczesny dowcip, znany w całej Polsce, odcisnął się dość haniebnym – niestety – piętnem (zapewne przesadnym, bo dotyczył jednego tylko wydziału) na reputacji UMK, przez długie lata. I ten to właśnie wydział studiował Michał Zaleski, osiągając status osoby przepastnie wykształconej; choć – jak sądzę – jeszcze do niedawna (do mojego pozwu przeciw gminie – za masakrę drzew – rozpoznawanego właśnie przez Sąd Okręgowy), mógł nie mieć pojęcia o tym, że drzewa, które z takim zamiłowanie wycinał, produkują… tlen do oddychania! Tamże przystąpił do Socjalistycznego Zrzeszenia Studentów Polskich (nie mylić z wcześniejszym ZSP, zawłaszczonym przez PZPR, w ramach „jedności narodu”), zaś wcześniej do Związku Młodzieży Socjalistycznej; by w końcu – z powyższych rekomendacji – wstąpić do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
[Przynależność do organizacji młodzieżowych przedstawiłem alternatywnie, bo w sieci nic prawie nie można znaleźć na temat Zaleskiego, co prowadzi do wniosku, że – jak na osobę tak publiczną i to przez tak wiele lat – prezydent stara się ukrywać wiedzę o sobie; czego wyrazistym dowodem jest… nadzwyczaj krótka notka biograficzna na Wikipedii, dotycząca jego osoby..!? Toż notka biograficzna, poświęcona mojej (znacznie skromniejszej w wymiarze publicznym) osobie jest – dla porównania – trzykrotnie obszerniejsza?]
Choć więc Wikipedia podaje – zaledwie i… eufemistycznie – że „przed 1989 był członkiem PZPR”, jednak pewnym jest, że Zaleski wstąpił do PZPR najpóźniej w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i odtąd cały czas – aż do „wyprowadzenia sztandaru”, w styczniu 1990 r. – wiernie jej służył, zaliczając się do tzw. nomenklatury PZPR, z której otrzymywano „nominacje” na intratne stanowiska (dla tych „równiejszych”)! „Suchą nogą” więc przeszedł przez stan wojenny – pomimo ówczesnych czystek w partii, wobec tych mniej pokornych – na stanowisku członka zarządu, a później – nominowany z owej nomenklatury i na nieszczęście dla całego Torunia – został prezesem Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej; ówczesnego giganta w skali Torunia i województwa, a być może nawet i Polski..? Napisałem: „na nieszczęście”, gdyż to w tamtych „post-wojennych” latach, Zaleski tworzył zalążki sitwy, która po latach zdominowała całą władzę w Toruniu (a także – częściowo – i w województwie), przechodząc z nim – jako prezydentem Torunia – do licznych urzędów. Można bowiem wśród nich znaleźć takie nazwiska, jak: obecny – i podobnie do Zaleskiego „nieusuwalny” – marszałek P. Całbecki, czy znani w Toruniu panowie: Fiderkiewicz, Czyżniewski etc.!
Moim więc zdaniem, Toruń należy do najbardziej skorumpowanych miast w Polsce oraz – co za tym idzie – od wielu już lat lideruje najbardziej zadłużonym miastom w Polsce! Gdy w 2014 r., po propagandowym wystąpieniu Zaleskiego, w którym bagatelizował to zadłużenia – zapytałem go złośliwie: „czy mam rozumieć, że gdyby zadłużył Toruń trzykrotnie bardziej, wówczas byłby trzy razy lepszym prezydentem?”, odpowiedział mi bezczelnie: – „Tak!” [Skądinąd, w tegorocznej kampanii przybrał sobie takie hasło, jako „logo” swojego komitetu, przywłaszczając hasło Wałęsy, z kampanii w 1990 r. której byłem znaczącym współautorem!] Mógł sobie pozwolić na taką bezczelność, bo wówczas na tzw. spotkania prezydenta z mieszkańcami przychodziła głównie dyżurna… „klaka”, wiwatująca Zaleskiego i wręcz agresywna wobec jakichkolwiek głosów krytycznych! Także i mnie „dostało się” wówczas, za moje „niepoprawne” pytania.. [Spędzanie zaś własnych podwładnych/urzędników na takie zebrania, Zaleski czerpie z własnej, partyjnej „tradycji”, gdy spędzano ludzi na „pochody pierwszomajowe”!]
Toruński nepotyzm i korupcja skaził także miejscowe prokuratury – a prawdopodobnie także sądy – czego przykładem jest sprawa wniosku mojego śp. Ojca, o notarialne uwłaszczenie mieszkania, na podstawie ustawy z z dnia 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych. Wówczas to Zaleski – jeszcze jako prezes MSM – zablokował procedowania owych wniosków (a jego następca kontynuował ten zakaz, ma się rozumieć), pod fałszywym pretekstem „uporządkowania stosunków własnościowych”, co do poszczególnych działek. [A pamiętajmy, że w gestii MSM znajdują się najbardziej atrakcyjne tereny w Toruniu.] Jak więc wyglądało to wieloletnie „porządkowanie” działek? Nasz blok nadal stoi na 2 działkach (co winno być wówczas zmienione (skoro się „porządkuje”, bo jest to sytuacja geodezyjnie wadliwa), jednak naprawdę nie o to przecież chodziło, lecz o wyrwanie z tych działek dużej nowej działki, aby wtłoczyć – wbrew woli mieszkańców – ogrodzony apartamentowiec (dla tych „równiejszych”), pozbawiając mieszkańców: parkingów, górki saneczkowej i zieleni (w tym 30-letnich drzew); zaś to ostatnie jest umiłowanym zajęciem M. Zaleskiego! Takie wnioski geodezyjne składane były do zatwierdzenia – przez prezydenta miasta – zaś „wisienką” na tym zatrutym „torcie” była wówczas ta okoliczność, że ów wniosek został złożony – latem 2002 r. – przez prezesa MSM, M. Zaleskiego, zaś zatwierdził go – jesienią 2002 r. – tenże Zaleski, ale już prezydent! [Zorganizowany i stanowczy protest mieszkańców osiedla unicestwił – na szczęście – te plany i następca Zaleskiego w MSM musiał z nich zrezygnować.]
W trakcie tej „afery” – działając jako pełnomocnik mojego śp. Ojca – odnalazłem oryginalny, urzędowy dokument MSM, będący efektem tego „uporządkowania”, w którym zapisano numery ksiąg wieczystych 37 działek na tym osiedlu. I proszę sobie wyobrazić, że na 37 numerów ksiąg wieczystych, 32 numery były fałszywe! Już wcześniej i bez podjęcia jakichkolwiek czynności sprawdzających, miejscowa prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia – na nasze zawiadomienie o wieloletnim łamaniu przepisów Ustawy z 15 grudnia 2000 r., przez MSM – ale dysponując tym dokumentem w sądzie, udało mi się uzyskać postanowienie, nakazujące prokuraturze wszczęcie dochodzenia! Cóż wówczas uczyniła prokuratura? Ano skierowała do MSM zapytanie, czy Zarząd MSM byłby skłonny przyznać się do… popełnienia przestępstwa..?! [Jest to moje szydercze streszczenie tej czynności prokuratora, ale dokładnie oddaje jej istotę.] W odpowiedzi Zarząd MSM – ku „powszechnemu zdumieniu”..? – nie przyznał się do winy, sporządzając obszerną „auto-laurkę”, dla własnych osiągnięć. Na tym czynności prokuratury wyczerpały się, uwieńczone umorzeniem postępowania, zaś sąd – orzekając w sprawie naszego zażalenia – to przyklepał! I jest to standard działań prokuratury (i innych organów ścigania w Toruniu), bo tego doświadczyłem we wszystkich (a było ich 4) sprawach, gdy skarżyłem tutejsze działania urzędów, w sprawach o tzw. przestępstwa urzędnicze, zapisane w Art. 231. Kodeksu Karnego. Nie znam żadnego przykładu, aby obywatel wygrał jakąś sprawę, przeciwko czynnościom i decyzjom lokalnych urzędów! Taką tu mamy nieskazitelną praworządność!
Podobnie było – zapewne – w sprawie wykupu działek, należących do… kolegów Zaleskiego, za horrendalne kwoty, w celu wybudowania nowego mostu na osi ul. Wschodniej; zamiast na osi ul. Waryńskiego, zaplanowanej od dziesiątków lat. Ta sprawa również wylądowała w toruńskiej prokuraturze i – zgodnie z opisanymi wyżej „standardami” – została „uwalona”! [Do tego mostu im. Gen. Elżbiety Zawackiej – rzekomo „miejskiego” – wrócę obszerniej dalej, odnosząc się do „sztandarowych” inwestycji Zaleskiego.]
Jedną z najbardziej wyrazistych wizytówek tego „gospodarza Torunia”, czyli prezydenta Zaleskiego – nawiązując do jego pierwszego hasła wyborczego z 2002 r.: „Czas na Gospodarza” – jest skandaliczna, zarośnięta ruina, w samym centrum miasta (po dawnym supermarkecie), u wylotu ul. Grudziądzkiej na Szosę Chełmińską! Skądinąd – od wielu lat nikt już nie wypomina gospodarzowi tego pomnika niegospodarności; nawet lokalna prasa, która przyzwyczaiła się najwyraźniej do tej hańby, traktując tę ruinę jako swoisty, regionalny… habitat!?. [Nota bene – lokalne media zostały niejako włączone w skład lokalnej sitwy, o czym będzie także dalej.]
Prezydent Zaleski natomiast – od samego początku rządów – poświęcał bardzo dużo czasu na uczestnictwo w najróżniejszych imprezach, w trakcie których mógł „uścisnąć rękę” zwykłym mieszkańcom, podtrzymując – lub wzniecając – ich miłość do siebie. [Bez najmniejszych skrupułów (i umiaru) pojawiał się zawsze tam, gdzie pojawiał się biskup toruński (lub zgromadziło się ze 30. mieszkańców, co dotarło do jego uszu), aby zabrać tam głos, lub – przynajmniej – uścisnąć ręce tym mieszkańcom Torunia; zabiegając tym nieustannie o swoje „publicity”! Przez te 21 lat rządów, „uścisnął” już chyba dłoń większości mieszkańców Torunia; taki jest cwany i „ukochany”!]
Nie pogardzał też kuriozalną wręcz aktywnością miasta. W owym bowiem czasie (w pierwszych latach rządów) pojawił się na jego orbicie osławiony Andrzej Szmak (wyrzucony właśnie z tygodnika „Wprost”), którego ja nazywałem „dyrektorem ds. propagandy prezydenta Zaleskiego”. [Był dla prezydenta takim lokalnym mini-Urbanem, mimo że nie wysyłał „koców dla bezdomnych w N. Yorku”.] Owóż ta figura, w marcu 2006 r. – gdy w Toruniu znaleziono martwe łabędzie – niezwykle wzmożona twórczo, biegała po urzędzie z okrzykiem: „Jakaż to wspaniała reklama dla naszego miasta – cała Europa o nas mówi!” Efektem tego wzmożenia intelektualnego było wzniesienie – na Bulwarze Filadelfijskim – „Pomnika toruńskiej głupoty”, w postaci łabędzia, wykonanego ze słomy; na szczęście, bo dzięki temu szybko „rozprawiła się” z nim natura! [Na szczęście, gdyż – jak donosiła ówczesna prasa – groziło nam także wykonanie go nawet z miedzi lub brązu! A czemuż by nie pozłacanego?!]
Owa „słomiana” aktywność dobrze oddaje wartość obietnic wyborczych Zaleskiego – jest ich swoistym znakiem firmowym – które można by wymieniać „bez końca”…!
W tym miejscu należy koniecznie dodać ostatni wybryk „sprawdzonego prezydenta” (jak się obecnie – w II turze – mieszkańcom stręczy) z dnia 7 kwietnia 2024 r., czyli w dniu I tury wyborów. Wystąpił wówczas – około godz. 16 i podczas odpustowej Mszy św. w parafii pw. Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny, przed zakończeniem liturgii – z kilkuminutową agitacją wyborczą, epatując swoją fałszywą (bo na pokaz) religijnością, za co otrzymał – od zebranych – dość „burzliwe” oklaski! A jednocześnie – obraził moje uczucia religijne, gdyż uczęszczam do kościoła, aby oddać cześć Bogu, w którego wierzę i kocham; nie zaś po to, aby uczestniczyć w „akademii pierwszomajowej”, tak bliskiej M. Zaleskiemu, gdy był wiernym członkiem PZPR! Ten skandaliczny incydent dobrze ilustruje jego pogardę dla prawa i przekonanie, iż jest w Toruniu nieomal „królem”, któremu wszystko wolno!
Zanim przejdę do konkretów – tych najważniejszych dla codziennego życia mieszkańców, w II części – spróbujmy jeszcze rozwikłać poglądy polityczne Michała Zaleskiego oraz wartości, które stanowią jego drogowskaz życiowy. [Choć wiadomo, że prawie każdy samorządowiec – w tym i M. Zaleski – powie nam, iż żadnych poglądów politycznych nie posiada, to jednak bez wahania możemy takie deklaracje włożyć „między bajki”.]
- Długie lata – bo od wczesnej młodości, poprzez stan wojenny, aż do „wyprowadzenia sztandaru” w 1990 – należał do PZPR, przy czym nie był w niej szeregowym członkiem, ale zaliczał się – co niezwykle ważne – do miejscowej nomenklatury partyjnej, która decydowała o jego karierze zawodowej; nie zaś posiadane kwalifikacje (jeśli takie posiada?). [Począwszy od pracy w kierownictwie „Baju Pomorskiego”, w którym go ulokowano; czego chyba się wstydzi, bo brak tej nominacji w notce na Wikipedii, jemu poświęconej..?]
- Po rozwiązaniu PZPR odkrył w sobie zamiłowanie do… bezpartyjności, którą ogłosił wkrótce i przy której deklaruje się niezmiennie, aż do dzisiaj.
- Pomimo swojej… bezpartyjności, w latach 1994-2002 zasiadał w Radzie Miasta, z ramienia SLD. [Był wybierany z list SLD, czyli swoich PZPR-owskich kumpli.] Tu warto zwrócić uwagę, że już wówczas troszczył się o przyrodę, uczestnicząc w pracach komisji ochrony… środowiska! [To b. ważne – choć dość humorystyczne – w kontekście tego, o czym napiszę dalej, czyli o jego „barbarzyńskiej”, masowej wycince drzew; od początku prezydentury.]
- Następnie (w 2017 r.) zakolegował się z partią Porozumienie, wchodząc w skład jej doradców.
- Wcześniej zaś – bo po 2000 r. – przystąpił do Stowarzyszenie Ordynacka, która na samym początku wpisała na swój „sztandar ideowy” likwidację… Radia Maryja! [Co – jak pamiętam – publicznie głosił jeden z założycieli tego Stowarzyszenia, Wł. Czarzasty; ten od afery Rywina i osławionego zwrotu „lub czasopisma”.]
- Jednak ów w „sztandar ideowy” Stowarzyszenia w niczym mu nie wadził, gdy jednocześnie – od samego początku swoich rządów (a także wcześniej) – jego główka unosiła się ponad tłumem uczestników (skoro ma prawie 2 metry wzrostu), na każdej uroczystości/rocznicy Radia Maryja! Czym – co oczywiste – zbierał profity „wyborcze”!
Tu wypada dodać kilka słów więcej, na temat owego Stowarzyszania Ordynacka, skoro przystąpił do niego prezydent Zaleski, definiując – tym akcesem – swoje osobiste wartości. Jest to bowiem Stowarzyszenie – a ściślej: „towarzystwo wzajemnej adoracji” – grupujące aparatczyków partyjnych, z pokolenia najbardziej odrażających działaczy PZPR (urodzonych około roku 1950); bo cynicznych i wyzutych z jakichkolwiek idei, poza jedną: „dorwać się do władzy i koryta”! [W komunizm bowiem od dawna już nie wierzyli. I na tym ich tle, zgoła lepiej wypadają nawet ich pokoleniowi poprzednicy, którzy jednak byli ideowi; choć – oczywiście – te idee były na ogół zbrodnicze..!]
Uwzględniając wszystko powyższe można stwierdzić, że tak zwana „zdolność koalicyjna” prezydenta Zaleskiego nie ma żadnych granic; bo może on sprzymierzyć się dosłownie z każdym; byleby to sprzymierzenie dawało mu profity wyborcza (czyli głosy elektoratu), co w konsekwencji zapewni mu utrzymanie urzędu (a mówiąc wprost – „koryta”), czyli pierwszeństwo w „kolejności dziobania”!
Jednak przez te nieszczęsne (dla Torunia) 21 lat, prezydent Zaleski nie „dorobił się” zanadto – przynajmniej oficjalnie – na tym urzędzie; posiadając obecnie skromne, spółdzielcze mieszkanie (zapewne z lat poprzedzających prezydenturę) i dwa auta (w tym: jeden rupieć z 2005 r. oraz Volkswagen z 2020 r., wartości ok. 83 tys. zł). Wszystko to jest własnością małżeńskiej wspólności majątkowej, z drugą żoną Krystyną, która – jak wiadomo – była dyrektorem szpitala przy ul. Batorego. Ponadto posiadają wspólnie – skromną podmiejską działkę, zabudowaną domkiem o charakterze rekreacyjno-letniskowym. Wreszcie – małżeńską wspólność majątkową, w postaci zasobów pieniężnych w wysokości prawie 250 tys. zł (które w 2018 r. wynosiły zaledwie 41 tys. zł). Tu jednak pojawiają się pewne „ciekawostki”/zagadki, a mianowicie:
- Jak to możliwe, że osoba, która w 2022 r. zarobiła – za pracę na urzędzie prezydenta oraz z tytułu należnej emerytury – kwotę 374 281 zł brutto (czyli ponad 31 tys. miesięcznie brutto) jest tak stosunkowo „uboga” – w relacji do swoich zarobków i to jeszcze wspólnie z małżonką – w nieruchomości oraz zasoby pieniężne? Bo raczej nie sądzę, aby prezydent Zaleski te oczywiste nadwyżki – pomiędzy zarobkami i posiadanym majątkiem – wydawał „na piwo”?!
- Dlaczego oświadczenia majątkowe prezydenta Zaleskiego – sprzed 2018 r. – wyparowały ze strony Urzędu Miasta?
- Zauważmy tu jeszcze, że – zupełnie przypadkiem – córka prezydenta Zaleskiego, Monika, wybudowała sobie „skromną rezydencję” niedaleko od Torunia; obok byłego i ponownego rektora UMK, prof. A. Tretyna..?
Pomnik… Michała Zaleskiego?!
W drugiej części publikacji omówię niektóre inwestycje prezydenta Zaleskiego, a zapowiedzią tej części niech będzie powyższy pomnik Zaleskiego, który – skądinąd – sam sobie wystawił: zarówno w mosiądzu, jak i w… działalności!
Dodajmy, że w I turze Zaleski przegrał wyraźnie ze… swoim wiceprezydentem (z KO)! Więc może jest to jakiś “plan B”, czyli zaplanowana podmianka/roszada “przy korycie”: “Ponieważ jestem już stary, to umawiamy się, że – w razie czego – teraz to ja będę wiceprezydentem!”
Wybór między dżumą a cholerą. Wypadałoby jeszcze wspomnieć słowem o jego kontrkandydacie, tęczowym pajacu z Popłuczyn Obywatelskich.
Czyli Zaleski jest zorganizowany, skuteczny i pragmatyczny a konkurencja niezorganizowana.
Współczujemy ale takie apele są przeciwskuteczne, tylko kontr-organizacja.
Następnie (w 2017 r.) zakolegował się z partią Porozumienie, wchodząc w skład jej doradców.
Czyli był w koalicji partii post Solidarnościowych
Jednak ów w „sztandar ideowy” Stowarzyszenia w niczym mu nie wadził, gdy jednocześnie – od samego początku swoich rządów (a także wcześniej) – jego główka unosiła się ponad tłumem uczestników (skoro ma prawie 2 metry wzrostu), na każdej uroczystości/rocznicy Radia Maryja! Czym – co oczywiste – zbierał profity „wyborcze”!
Jemu nie, ale że Wiel. dyrektorowi doktorowi T. Rydzykowi nie wadziło? On też pragmatyk.
Toruń to imperium rodziny Karkosików.
Jak to się ma do tutejszych “słupów nomenklaturowych”?