Źródła ideologii Unii Antyeuropejskiej, czyli antychrystianizm stosowany

MOTTO 

“”Istnienie Boga i grzechu mogą wydawać się zbyt odległe, a nawet mityczne, w tym wieku nauki, dopóki nie uświadomimy sobie, że oni sami: Hobbes, Rousseau, Marks czy Freud, byli twórcami mitów. Dając się oczarować wyobrażeniem całkowicie mitycznego stanu natury i fikcją alternatywnych Edenów zachwycili się nie realizowalnym rajem na ziemi. Dla tego mitu, prezentowanego fałszywie jako naukowy fakt, poświęconych zostało dziesiątki milionów istnień ludzkich.”

[B. Wiker]

“Bierna rewolucja Antoniego Gramsciego, prowadząca wojnę pozycyjną, była precyzyjnie opracowanym scenariuszem komunistycznego Kulturkampf”.

“Należy jeszcze powiedzieć, jaki jest najważniejszy, śmiertelny wróg Nowoczesnego Księcia [w nawiązaniu do “Księcia” Niccoló Machiavellego], a przeto główny cel biernej rewolucji kierowanej przez intelektualny sztab rewolucyjnej elity intelektualnej. Wrogiem tym jest religia, a celem – totalna laicyzacja społeczeństwa, zaś zdolność do przeprowadzenia tego dzieła jest nawet kryterium moralnej wartości wszelkiego czynu, co usprawiedliwia także samoubóstwienie Nowoczesnego Księcia (Partii): „Nowoczesny książę powinien być w znacznej mierze poświęcony sprawie reformy intelektualnej i moralnej – a więc sprawie religii i poglądu na świat. (…). Książę zajmuje w ludzkiej świadomości miejsce bóstwa czy kategorycznego imperatywu, staje się podstawą nowoczesnego laicyzmu oraz pełnej laicyzacji całego życia i wszystkich stosunków obyczajowych”

“Dziś, po półwieczu od rozpoczęcia tego marszu [przez instytucje] można stwierdzić, że został on uwieńczony pełnym powodzeniem, także w sferze stricte politycznej. Co więcej, ta marksistowsko-leninowsko-freudowsko-demoliberalna mikstura nie tylko zatruła Zachód, lecz stamtąd infekuje dziś narody i państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które ledwie wyzwoliwszy się z opresji komunistycznej w jej „klasycznej” postaci, żarliwie rzuciły się w objęcia Zachodu, naiwnie sądząc, że wracają do wspólnej tradycji, a otrzymując od niego tę samą truciznę w nowej massa tabulettae i w nowym, atrakcyjniejszym opakowaniu.

[J. Bartyzel]

 

 

 

WSTĘP

Dzisiejsza europejska klasa polityczna w większości kieruje się ideologią zakorzenioną w neomarksizmie Szkoły Frankfurckiej *) mamiąc publikę pozorami różnorodności “myśli politycznej” i pozorami dbałości o “korzenie chrześcijańskie”.

−∗−

“Zdaniem żydowskiego dziennikarza Bernarda Lazare’a, źródłem filozoficznego myślenia Marksa jest tradycyjne żydowskie zaprzeczanie światu duchowemu.” [L. Guyenot]

“Słynny rosyjski anarchista Bakunin zaatakował Hessa jako członka obozu Marksa, który to krąg marksowski nazwał „synagogą”. Bakunin nazwał Hessa „żydowskim karłem w otoczeniu Marksa” i stwierdził, że „cały świat żydowski, będący jedną bandą wyzyskiwaczy, pijawek i pasożytów, obżerającą się cudzym kosztem, bez względu na granice państwowe, […] ma dziś do dyspozycji Marksa z jednej strony i Rothschilda z drugiej.”

Co by nie mówić, to u korzeni większości patologicznych ideologii XX i XXI leży trup Marksa. Dobrze zakonserwowany. Zakonserwowany Fryderykiem Nietzschem…

Masoneria austriacka i niemiecka początku XX w. za jednego ze swoich ojców “duchowych” obrała sobie Fryderyka Nietzschego. Projekty zjednoczonej Europy wykluwające się na przełomie wieków XIX i XX w licznych lożach angielskich, germańskich i austriackich jako myśliciela, który winien być myślowym podkładem i fundamentem tych projektów zjednoczeniowych wskazywały Fryderyka Nietzschego. Nietzsche był także nieprzerwanie inspiracją teorii Freuda (a także wielu pisarzy syjonistycznych). Likwidacja chrześcijaństwa to był leitmotiv prywatnej korespondencji Freuda przez całe jego życie. Freud zaś skrzyżowany z odświeżanym Marksem stanowił kanon projektów nowego humanizmu kleconych w Szkole Frankfurckiej. Ów nowy humanizm , będący w istocie kryptomaterializmem miał ściśle określony cel: wyrugować chrześcijaństwo. Usunąć wymiar duchowy.

“Nietzsche dopełnił nowożytny proces odrzucania Boga, rozpoczęty przez Machiavellego. Nie zostawił żadnych wątpliwości tym, którzy przełknęli jego słowa, głoszące, że jedyną prawdziwą konsekwencją odrzucenia Boga jest świat, w którym nie ma ani dobra, ani zła; świat rządzony przez samą wolę rządzenia.” [B. Wiker]

Po tym krótkim wstępie zajrzyjmy za kulisy i źródła unijnego neomarksizmu warzonego w Brukseli

PRZYPIS

*) “Stworzenie ideologicznego paradygmatu Nowej Lewicy z naukowym „oprzyrządowaniem” zostało zrealizowane przez założoną po I wojnie światowej w Niemczech tzw. Szkołę Frankfurcką, której twórcami i głównymi przedstawicielami byli Max Horkheimer (1895-1973) i Theodor W. Adorno (1903-1969). Wprawdzie po upadku Republiki Weimarskiej i dojściu do władzy NSDAP szkoła została zamknięta, lecz jej twórcy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, gdzie główną gwiazdą szkoły – wręcz duchowym guru rewolty studenckiej i rewolucji seksualnej lat 60. – stał się Herbert Marcuse (1898-1979). Po II wojnie światowej natomiast część „frankfurtczyków” powróciła do Niemiec (zachodnich), otrzymując od amerykańskich władz okupacyjnych mandat do intelektualnej rekonstrukcji „niemieckiej świadomości” w paradygmacie «antyautorytaryzmu» […]”

Frankfurter Schule (1/4) - Internationale Sozialisten - YouTube

Ilustracja. Frankfurter Schule

−∗−

1. Fanatyzm

W 1931 roku w swojej korespondencji Freud nazwał sam siebie „fanatycznym Żydem”. Od przynajmniej roku Zygmunt był syjonistą (Ernest Freud, jego syn też był syjonistą). W swych dziwnie dogłębnych napadach szczerości przyznawał, że w judaizmie i Żydach tym, co go pociąga jest wielość mrocznych sił uczuciowych. Pisał o swoim pokrewieństwie rasowym z innymi Żydami, psychologami, używał zwrotu „wibracje krwi”, „mieszanka rasowa”, a w stosunku do nie-Żydów mówił o „obcości rasowej”. Słowa „rasa”, „rasowy”, „rasowo” były u niego na porządku dziennym. Żydzi w stopniu druzgoczącym dominowali wśród psychoanalityków, wobec nielicznych nie-Żydów – którzy zostali dopuszczeni dopiero na dalszym etapie do tajnej, rasowej (rasistowskiej) grupy – podkreślali swoją wyższość i uważali się za wtajemniczonych. Wg dzisiejszych, polit-pop teorii „rasizmu” Freud był rasistą w 100%. Gdy go zapytano, czy uważa Żydów za lepszych od innych ludzi odpowiadał, że wydaje mu się, iż tak jest. W innych wypowiedziach stwierdzał, że to się nigdy nie zmieni, że Żydzi zawsze będą lepsi od wszystkich innych dzięki ich starożytnemu prawu nakazującemu strzec czystości rasowej.

 

Każdy chrześcijanin był dla Freuda antysemicki, powiedzieć można, że składający się tylko i wyłącznie z uprzedzeń antysemickich (Yerushalmi 1991, s.42 Freud o Jungu). Dzisiejsze użycia słowa antysemityzm w 90% pochodzą właśnie z owego rasistowskiego podglebia jakie duszna, rasistowska atmosfera sekty freudystów dała frankfurckim badaniom i definicjom „antysemityzmu”. O ile pierwsi psychoanalitycy próbowali stwarzać jeszcze pozory naukowości, próbowali być oryginalni, a frankfurtczycy topili wszystko w fajerwerkach wieloznacznych słów mogących wywierać wrażenie na nieprzygotowanych umysłach – to trzeci, końcowy etap kariery rasistowskiego terminu „antysemityzm”, czyli czasy dzisiejsze (Centrum Badań nad Uprzedzeniami, Zakład Psychologii Stosunków Międzygrupowych, myśliwskie dziennikarstwo żydowskie i publicystyka etc.) jest już tylko prostacką propagandą w stylu zmierzającym ku literaturze stalinowskiej.

2. Mania prześladowcza

Freud był uwielbiany przez współczesnych mu Żydów niczym kolejny mesjasz żydowski. Psychoanaliza była uważana za mesjanistyczny ruch żydowski, który wytępi do zera antysemitów zdiagnozowawszy ich… jako ofiary choroby duszy i umysłu jaką jest chrześcijaństwo. Tę freudowską brednię, że antysemityzm to choroba, powtarzają dzisiaj takie typy jak Elie Wiesel (słusznie zwany oszustem stulecia), Abraham Foxman i dziesiątki innych autorów żydowskich udających naukowców (a nawet… J. Kaczyński).

Dzisiaj każdy Żyd wytrzepujący z rękawa na poczekaniu słówko „antysemityzm”, zwłaszcza wobec chrześcijan, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest „członkiem wizytującym” mesjanistycznej sekty freudowskich rasistów. Pośmiertnie, Freud ciągnie ich za sobą, jak ów Mojżesz z Krety (V w.n.e.), który obiecał, że rozdzieli morze między Kretą a Palestyną i doprowadzi wiernych mu Żydów do Palestyny. I skończą tak jak tamci hiszpańscy Żydzi, których wielu potopiło się w morzu. Dzisiejsi postfreudowscy mesjaniczni Żydzi potopią się w nienawiści, której szukają i którą tym samym wzbudzają.

Można by ironicznie do tych wszystkich bilewiczów i hartmanów powiedzieć: szukacie a znajdziecie. Obyście nienawiści szukając, jej nie znaleźli i by jej fale nie ochłodziły waszych rozpalonych pysznieniem się głów. Niestety, rasistowsko ugruntowane sofizmaty propagandzistów etnicznych żydowskich (zwanych humorystycznie “uczonymi”) infekują umysły gojów, tych niedouczonych i skłonnych do ulegania deprawacjom, którzy potem zgłaszają akces do mrocznych projektów “religii humanizmu”, religii Gai (Planety) i religii Europy zjednoczonej genem autodestrukcji.

Zygmunt Freud i jego teoria znana pod nazwą psychoanalizy to klasyczny przykład tego, jak pochodzenie etniczne twórców teorii naukowych (czy do takich pretendujących) i ich narodowa tożsamość kształtują treść tych teorii. Jeszcze do lat 90. prawie nie można było pisać o tym, że psychoanaliza to narodowa nauka żydowska, chociaż wszyscy tę tajemnicę poliszynela znali. Wykoncypowana przez Freuda psychoanaliza nie tylko odbija jak w lustrze żydowską mentalność autora, lecz mamy tu taki ewenement jak to, że Freud warunkował przyjęcie poszczególnych uczonych od ich… rasowego pochodzenia, rasowej tożsamości. Usłyszenie od Freuda przez jego współpracownika, że łączy ich pokrewieństwo rasowe było najwyższym komplementem i przepustką do kariery w Towarzystwie Psychoanalitycznym.

3. Marsz przez instytucje

Dzisiaj oczywiście mamy psychoanalityków dowolnej narodowości, ale jej apostołami i autorami kanonu byli tylko Żydzi i cała jej dogmatyka odbija „duszę żydowską”, a co ważniejsze, odbija też wrogość i antagonizm judaizmu rabinicznego i talmudyzmu względem chrześcijaństwa i podstaw kultury Zachodu. Powiedzieć można, iż została stworzona w celu walki ideologicznej i jako jej narzędzie  idealne do zrealizowania marszu przez instytucje. I w taki właśnie sposób elementy psychoanalitycznego światopoglądu – często niewidoczne, bo wkomponowane strukturalnie w pozornie odrębne teorie (w teorie literatury – dekonstrukcjonizm, w koncepcje nowej obyczajowości – gender, panseksualizm, ekspansja ruchu LGBT, w filozofii – nietzscheanizm, wariabilizm, relatywizm, sceptycyzm, hedonizm, w filozofii sztuki – sztuka konfesyjna, sztuka eksploracji nieświadomych popędów, w krytyce sztuki – relatywizm, sofistyka, nowomowa, w religii – ekumeniczny projekt rozmywania chrześcijaństwa etc.) przenikają i niszczą dzisiaj humanistykę, politykę, język potoczny i wolność słowa (dopatrując się wszędzie “mowy nienawiści”, jak w klasycznym opisie syndromu manii prześladowczej). Dla każdego ekskluzywizmu i tolerancjonizmu całe chrześcijaństwo jawi się jako… mowa nienawiści.

Na ogół sądzi się, że w Europie psychoanaliza nie jest tak prefererowana jak w USA. Pozornie tak jest, ale sprawa jest bardziej złożona. W Ameryce psychoanaliza jest religią ateistycznych Żydów i amerykańskim ersatzem podstawionym na miejsce chrześcijaństwa (przysłowiowa już kozetka zamiast konfesjonału). Żywot psychoanalizy w Europie można nazwać żywotem ukrytym. Idziemy do psychologa, posyłamy dziecko do psychologa szkolnego i nie wiemy jakiej jest on orientacji, na drzwiach gabinetu nie ma on tego wypisane.

A prawda jest taka, że może nie sama psychoanaliza sensu stricto, ale przeróżne jej pochodne, odłamy i metamorfozy skryte często pod niby neutralnymi nazwami (psychologia rozwoju, potencjału, humanistyczna, wegetoterapia, bioenergetyka, gender, feminizm, religia Gai, klimatyzm, totalitarny sanitaryzm etc.) za swój fundament mają światopogląd freudowski – czyli “osadzony” w naturze człowieka redukcjonistyczny materializm i “progresywizm” odwracający porządek ludzkiej psyche o 180 stopni oraz likwidujący wymiar duchowy, poprzez uznanie za prymarne stanów świadomości niekontrolowanych i popędowych, zaś stany wyższe deprecjonując do miana represji, ucisku i dążeń… totalitarnych).

W wykładzie tych kryptofreudowskich teorii psychologicznych może nie padać nazwisko Freuda, mogą nie pojawiać się elementy jego triady (super ego, ego, id), a mimo to cała konstrukcja może być wariacją freudyzmu, narzędziem do osłabiania i zwalczania moralności chrześcijańskiej. Dlatego też mury uczelni na kierunku psychologia opuszczają najczęściej podświadomi wyznawcy freudyzmu inseminujący go potem wśród rodziców i nauczycieli oraz w popularnych czasopismach psychologicznych (typu: “Charaktery”) – zgodnie z instrukcją Gramsciego.

Kształcenie psychologów i nauczycieli to najlepszy przykład tego, że… marsz przez instytucje działa, że założenia neomarksizmu umożliwiają skuteczną infiltracją europejskich kanonów filozoficznych, psychologicznych i religijnych. A potem nie jest już trudno tworzyć odpowiednie, pożądane w danym momencie rewolucje społeczno-kulturowe, takie jak rewolucja seksualna lat 60, czy próba rewizji traktatów europejskich anno domini 2024. Gdy słomę wcześniej intensywnie podsuszono – do zapłonu wystarczy iskra.

4. Walka z ruchami narodowymi, “faszyzmem” i antysemityzmem

Maksymalnie lobbowana pseudonauka o ściganiu uprzedzeń narodowościowych i deprecjonowaniu ruchów narodowych jako patologii (ze szczególnym wskazaniem uprzedzeń wobec Żydów) ma „profil” żydowski (czyli została stworzona w środowisku żydowskim, przez Żydów i dla walki o ich cele cywilizacyjne skierowanej przeciw aksjologii chrystianizmu).  Cała paranoidalna walka z wyimaginowanym faszyzmem i antysemityzmem ma swój podkład światopoglądowy właśnie w dywagacjach żydowskiego kręgu Freuda i jego towarzyszy i w kanonicznych pojęciach i twierdzeniach tego świeckiego judaizmu: „represja”, „ucisk”, „patologia represji”, „wolność dla każdego”, „chrześcijaństwo jako neuroza”, chrześcijaństwo jako faszyzm („odkrycie” T.W.Adorno).

5. Freud = Marks do drugiej potęgi

Oczywiście, freudowskie dogmaty są popłuczynami po intelektualnych trikach Marksa, dlatego freudyzm tak pięknie jak brakujące puzzle wkomponował się w fundament odnowicieli, wskrzeszycieli Marksa – frankfurtczyków. Streszczając: Freud przechował Marksa w stanie w miarę nieuszkodzonym w kostnicy swej niezbyt zdrowej teorii zdrowia i chorób. Wraz z wygasaniem wojny bojowi chłopcy z Frankfurtu poczęli wskrzeszać Marksa przy pomocy żydowskich soli trzeźwiących doktora Freuda. Marks został odnowiony Freudem, Freud Marksem i Adorno przeżył “oświecenie” (trudne do odzróżnienia od orgazmu intelektualnego), co opisał później w Dialektyce Oświecenia. Mamy więc jak gdyby Marksa do kwadratu, Marksa do drugiej potęgi.

6. Nowomowa

“łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy / […] żadnej dystynkcji w rozumowaniu”

Jak spora część sekciarskich, ekstatycznych objawień mistycznych objawienia Adorno i Horkheimera dały się wyrazić jedynie w języku niezrozumiałym, bełkotliwym języku postmodernizmu czy habermasowskiej teorii komunikacji. Był to pierwszy raz w historii, gdy ludzie podający się za myślicieli, zaczęli… „mówić językami”, niczym zielonoświątkowcy. Byłby to ich osobisty problem, ale stało się tak, że z ich powodu glosolalia opanowała nauki humanistyczne, język potoczny i język mediów. I z wnętrza tej oto synagogi marksizmu kulturowego wznosimy dziś wołanie o ratunek, wołanie do internowanego Logosu. Który był na początku. A zmienia się obecnie w zielonoświątkowe jęki, wrzaski, piski i wycia wszechtolerancjonizmu dialogicznego.

7. Jak żydowska sofistyka zniszczyła klasyczną psychologię i teorię człowieka

Jak pisze B. Wiker: “Idee Freuda nie były wcale oryginalne; oparł je na istniejącej już intelektualnej strukturze ateizmu, której budowanie rozpoczęło się wraz z Machiavellim i osiągnęło wraz z Nietzschem filozoficzną kulminację”.

Augustiańską „religijną psychologię wewnętrznego oczyszczenia” (jak ją nazywa A.C.Pegis) zastępuje w dzisiejszej Europie „pseudoreligijna biologia wewnętrznych i zewnętrznych zabrudzeń”. Augustiańską „lekcję miłości” zastępuje lekcja śledziennictwa, szpiegowania bliźnich (i ich “przesądów”) przeplatana irracjonalną ekstazą. Jeśli dla chrześcijan i zgodnych z nimi starożytnych człowiek był duszą rozumną używającą śmiertelnego i ziemskiego ciała (homo igitur, ut homini apparet, anima rationalis est mortali atque terreno utens corpore), to dla dzisiejszej kultury ubranej w neomarksistowskie szaty człowiek to śmiertelne i ziemskie ciało represjonowane przez duszę rozumną i uciskane przez mądrość zbiorową ludzkości.

Europa, mimo stanu krytycznego, ma jeszcze szansę na odrodzenie. Gorzej z centrum pogaństwa, czyli USA, opanowanym przez duchowy faryzeizm. Dzisiejsze „Ateny”, czyli Nowy Jork zdają się oczekiwać na swojego św.Pawła, który jak ongiś wygłosi ze współczesnego ich Areopagu mowę przemawiającą do ludu i części uczonych a odrzuconą przez tamtejsze elity od Epikura i Zenona z Kition. Apostoła, który odnowi postawiony na głowie przez Azjatów obraz Trójcy Św. mający odbicie w duszy każdego człowieka. Obraz, który perwersyjnie przeinaczyli:

1. to, co najwyższe w człowieku, inteligencję, dar Ducha Św. (sapientia) – podmienili w swojej herezji na rezerwuar brudów, czyli „podświadomość, nieświadomość”; 2. rozum, logikę i władzę rozumowania zamienili na faustowsko-hedonistyczne „Trwaj chwilo” 3. intelekt (intellectus), władzę wyższą od rozumu i podmiot iluminacji (oko serca) zniesławili mianem Super-ego, źródła represji, ucisku, totalitaryzmu.

Wszystkie wiekopomne trychotomie (czy raczej triady) refleksji chrześcijańskiej pierwszych wieków:

1. sensus – spiritus – mens

2. ratio – intellectus – intelligentia

3. mens – notitia – amor

4. memoria sui – intelligentia – voluntas

5. memoria Dei – intelligentia – amor

– zastąpiły oddziały duchowo-intelektualnej barbarii swoim (że posłużę się zwrotem J.W. Goethego) jednotonowym gwizdkiem, udającym triadę, wyciosanym topornie z uschłego figowca:

– super ego (opresyjne normy kulturowe)

– id (mroczne odpady świadomości)

– ego (półświadome “ja”pływające po powierzchni tego bagna).

8. Wiara, czyli “Nie tylko z drzewem figowym tak zrobicie”

To drzewo, z którego ciosane są wciąż te barbarskie gwizdki, niszczące słuch wewnętrzny stworzony do odbierania brzmień Weltharmonik i napełniające ohydnym, wwiercającym się w mózgi świstem nasze, szacowne i mądre niegdyś uczelnie, to drzewo może jednak rychło uschnąć. Zależy to od nas tylko. „Wtedy powiedział do drzewa: —Już nigdy więcej nie przyniesiesz owocu! I drzewo od razu uschło. Uczniowie zdziwili się: —Tak szybko uschło?—mówili. —Zapewniam was—odpowiedział Jezus—że jeśli będziecie mieć prawdziwą wiarę, pozbawioną zwątpień, to nie tylko z drzewem figowym tak zrobicie”.

A wtedy – jak pisał Annibale Romei – człowiek odzyska swój kształt boskiego zwierzęcia (boskiego stworzenia, huomo-animal divino), bo przecież – jak mówił Jacopo Sadoleto – w ostateczności człowiek tym tylko różni się od zwierząt, że zdobywać może świadomość siebie samego. A świadomość siebie samego jest przeciwieństwem psychoanalitycznego grzebania w emaliowanym naczyniu, które stawia się pod łóżkiem, wbrew temu, co ubzdurała sobie żydowska sekta psycho-kopro-fagów czuwających dzień i noc przy mumii hochsztaplera z Trewiru, którego mózg odziedziczył iluzjonizm słowny całych pokoleń rabinów (por. https://www.wikitree.com/wiki/Mordechai-Marx-2).

Różne narody tworzą sobie swoje prywatne bożki, idole, demony, fałszywych bogów (por. Czerkawski 1992, s.147). Wraz z zstąpieniem Syna Bożego kult demonów nie upadł, niestety. Magia demoniczna istnieje, świętuje wciąż jeszcze swe dni chwały na większości uniwersytetów. Dzisiejsze grymuary są zamaskowane. Musimy zacząć je rozpoznawać. Wypuszczone z pirackich butelek złośliwe duchy (baumany, bilewicze, derridy) same do nich nie wrócą…

To zadanie dla nas i naszych dzieci, które trzeba zacząć jak najprędzej, nawet od małych kroków. W przeciwnym razie zawartość kosmicznego, emaliowanego naczynia o niewymownej nazwie (dawniej zwanego „szczak”), naczynia trzymanego w szponach jakichś centaurycznych bożyszcz – wyleje się z góry na nas i podtopi wszystkie zalążki właściwego sensu.

9. Fałszywy Bóg

Po czym najprędzej poznajemy fałszywego boga? Po tym, że obiecując absolutną wolność sankcjonuje świat, w którym człowiek pozostaje zamknięty w swoich ciasnych granicach naturalnych, świat, w którym umysł ludzki mający przecież boski rodowód – nie wykracza poza potrzeby ciała (por. Suchodolski 1963, s.180). Zwodzony obietnicami wyzwolenia od wszelkiego ucisku (u Marksa – ucisku ekonomicznego, w Szkole Frankfurckiej – ucisku uniwersalnej, antyekskluzywistycznej moralności) człowiek budzi się nagle za prętami krat swej nieopanowanej zwierzęcej natury.

Prowadzony ze śpiewem („radości, iskro bogów…”) budzi się jako podwójny niewolnik. Niewolnik przebiegłych jak węże prawodawców perwertowanego prawa, niewolnik porządku opacznego. A z drugiej strony niewolnik samego siebie, swych żądzy, które wyzwoliwszy z poduszczenia sprytnych – nie był w stanie okiełznać. I pożarły go – jak żałosnego Akteona – jego własne psy.

Z homo sapiens powstaje więc homo sovieticus. Zaś homo sovieticus ostatkiem magicznych mocy zoperowuje się plastycznie do fircykowatej postaci homo semiticus. Wydaje się, że więcej metamorfoz Czarny Demiurg nie przewidział. Gdy ongiś potężny demon  zamienia się w wytykanego palcami na ulicy przez dzieci pustaka, świstaka, petit-maître, który brak najwyższego czakramu musi zakrywać małą, niezgrabną czapeczko-pokrywką przyklejaną do czubka głowy – znak to dobry, że Zły w tym eonie wyczerpał swoją moc. Lecz kres jego planów musimy zacząć intensywnie przyspieszać.

W pierwszej fazie Zly zawierzał swojej krwi. Było to, gdy w niby wspólnej ojczyźnie dwóch narodów, dwóch krwi, dwóch duchów zwanej państwem niemieckim (a może… jednego i tego samego ducha, tylko że w dwóch izotopach, gdyż jak pisał prof. Koneczny na przełomie XIX i XX w. w Niemczech z niemieckości pozostało niewiele, zastępować zaczęła ją żydowskość) – zaczęła się rozpowszechniać trucizna poczucia wyższości etnicznej. Wtedy napisał był Tuwim szczere, mało znane słowa: „Że się coś czasem nagłym, zwierzęcym odruchem

Buntuje we krwi mojej, dziko, nieświadomie,

I walczy krew semicka z jakimś innym Duchem”.

Gdy było już po starciu dwóch izotopów owego „soku wyższości”, „rasowego soku wybranych panów”, gdy wojna się skończyła – wyparł się Tuwim wiary w mistycyzm krwi i skoczył w objęcia komunizmu. Zamienił stryjek siekierkę na kijek… Ale nie o nim tu mowa, tylko o tej „dzikiej i nieświadomej mocy”, tym samym gnieździe demonów, które eksplorować wybrał się doktór Freud w otoczce naukowości. Gnieździe z którego wylęgłe sukkuby, inkuby hasają po korytarzach naszych uczelni, teatrów, naszej literatury, obyczajowości i języka.

10. Rewolucyjność

W Związku Radzieckim jedność bolszewizmu z psychoanalizą była prawie doskonała. Stworzono program edukacji seksualnej dzieci mający na celu przyspieszenie ich rozwoju seksualnego. Powstał Państwowy Instytut Psychoanalityczny. Fanem psychoanalizy był Lejba Dawidowicz Bronsztejn (pseudo mafijne: Trocki). Psychoanaliza korespondowała idealnie z rewolucyjną ideą wolnej milości (Aleksandra Michajłowna Kołłontaj).

Sama w sobie psychoanaliza nie miała nic wspólnego z ruchem naukowym. Była jawnie ruchem politycznym o wewnętrznej strukturze sekty religijnej, symulującym naukowość. Z sowieckimi ruchami politycznymi i sowiecką nauką łączyło ją wiele szczegółów: kult wodza Freuda, dyscyplina partyjna związana z głęboką, poniżającą ingerencją w życie osobiste członków i ze składaniem samokrytyki, fałszowanie wyników badań naukowych, traktowanie schizmatyków od ruchu jako chorych psychicznie (“medycyna polityczna”), wymuszanie potrzebnych dla teorii wypowiedzi pacjentów (pokrewne z sowieckimi metodami przesłuchań) – by poprzestać na tych najbardziej jaskrawych zbieżnościach.

11. Każdą normę każdy anormalny odczuwa jako represję

Freud „patologizował” wszystko: każdego z krytyków jego fantazyjnych teorii oraz pacjentów – wmawiając im nieistniejące, rzekomo odkryte przez niego stany chorobowe, „patologizował” całe chrześcijaństwo oraz całą cywilizację Zachodu. Patologizował wszystko oprócz… faktycznych patologii. 

Sztandarowe koncepcje Freuda (etiologia nerwic, poglądy na seksualizm dziecięcy, kompleks Edypa) nie przetrwały. Za to frankfurccy neomarksiści skupili swoje zbiorowe wysiłki na podtrzymaniu przy życiu freudowskich zamiarów zwalczenia antysemityzmu, faszyzmu i in. “uprzedzeń”. Podchwycili kilka z rzuconych ad hoc pomysłów Mistrza głoszących, że wszystko co nieżydowskie to chore, niższe, zawistne, patologia, nerwica, kompleksy).

Poobracali te pomysły na wszystkie możliwe strony swymi sofistycznymi umysłami i sfabrykowali kilka „opowieści” o tym, skąd się bierze antysemityzm, nacjonalizm (nieżydowski) i inne uprzedzenia. Oczywiście, jak wszystkie twierdzenia psychoanalityczne są te ich spekulacje kompletnie nieweryfikowalne, niefalsyfikowalne i niedowodliwe, czyli mówiąc prostym językiem – bałamutne.

Dla freudyzmu wszystko, co nie jest zgodne z żydowską tożsamością jest chorobą: każda religia z wykluczeniem judaizmu (bądź licznych jego zamienników takich jak lewicowy progresywizm, materializm, neoliberalizm, ateizm, antychrystianizm). Chorobą są chrześcijaństwo, cywilizacja, kultura, duchowość, etyka uniwersalna, nacjonalizm pozostałych narodów (gojów), więzy rodzinne, sztuka, moralność, monogamia).

Marksizm kulturowy nic w tym talmudycznym kanonie nie zmienia. Do chorób dorzuca natomiast antysemityzm. Równie dobrze można tam dorzucać dowolne dziedziny, np. myśliwstwo, sport, sztukę kulinarną, gramatykę etc. Można spatologizować wszystko z wyjątkiem wodza i jego wyznawców oraz ich kodeksów plemiennych. W imię walki anormalnych z normą.

Bo każdą normę każdy anormalny odczuwa jako represję, a każdy starający się być normalnym jest w oczach anormalnego… znerwicowany – wot i ciełaja wysokaja nauka, kak jejo nazywajut: psychoanaliza, marksizm kulturowyj, “humanitaryzm” z jej dwoma dogmatami: goj to REPRESJA dla Żyda, goja duchowość (kultura, religia) dla ŻYDA, to WIECZNA NERWICA.

Jest to wnętrze mózgu żydowskiego mizantropa, którego goje próbują represjonować ogólnoludzkimi zasadami moralnymi i którego denerwują swoją kulturą, mentalnością i duchowością. Wnętrze mózgu człowieka żyjącego tylko w świecie materii dla którego każdy chrześcijanin, katolik są wyrzutem sumienia lub domniemaną potencjalną represją. Dlatego większość anormalnych angażuje się z pasją w tworzenie szeroko zakrojonych projektów “cywilizacyjnych” z panującą wszechtolerancją dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy mają czelność dostrzegać i piętnować anormalność, z wyjątkiem tych, którzy nie tylko mają odwagę uznawać wymiar duchowy, ale widzą go jako podstawowy.

Neoproletariusze muszą zostać sprowadzeni do poziomu stada, być sterowani emocjami, bez poziomu duchowego i wtedy będzie można wznieść hasło Proletarier aller Länder, vereinigt euch!  Pod sztandarem z napisem “Sfederalizowana Europa”.

 

LITERATURA

Adomo T.W. (1986), Dialektyka negatywna, przeł. K. Krzemieniowa, PWN, Warszawa.

—————- (2010), Osobowość autorytarna, przeł. R. Pańków, PWN, Warszawa.

Czerkawski J. (1992), Humanizm i scholastyka: studia z dziejów kultury filozoficznej w Polsce w XVI i XVII wieku, Red. Wydawnictw KUL, Lublin.

Horkheimer M. Adorno T.W. (1994), Dialektyka oświecenia, przeł. M. Lukasiewicz, IFiS, Warszawa.

Suchodolski B. (1963), Narodziny nowożytnej filozofii człowieka, PWN, Warszawa.

Yerushalmi Y. H. (1991), Freud’s Moses: Judaism Terminable and Interminable, Yale University Press, New Haven.

−∗−

O autorze: wawel