Świat nie ma innego wyboru i innej możliwości. Królewskość Jezusa Chrystusa jest prawdą o Jego boskiej naturze i o Jego boskiej konieczności w dziejach stworzonej przez Siebie ziemi i ludzi. Stwórca jest panem swojego stworzenia. Jeżeli Stwórca jest miłującym Bogiem i dał ludziom wolność, aby i oni miłowali, to ci ludzie, zdefektowani przez grzech pierworodny i grzechy własne, wymagają szczególnej Bożej opieki, Bożego interwencjonizmu. Stąd królowanie naszego Boga, Zbawiciela w życiu naszym jest zbawienną koniecznością. Człowiek nie jest w stanie wziąć swoich spraw w swoje ręce, bo człowiek siebie ani nie stworzył, ani siebie nie zbawi. Człowiek jest istotą potrzebującą, koniecznie potrzebującą źródła z zewnątrz, prawdy z zewnątrz, czyli sensu i tego, by obdarować człowieka upragnionym przeznaczeniem wiecznym. Dlatego ten się zbawi, kto ma Boga za Boga, kto Boga uznaje, słucha Go i Jemu służy.
Nadrzędnością, absolutną, konieczną i całkowitą, jako najpiękniejszy dar, tą nadrzędnością jest władza Boga nad swoim Stworzeniem. I Stworzenie to nie może się tak wyzwalać, pozornie, by Boga nie potrzebować. Bo tego rodzaju historie już były przerabiane w historii naszej ludzkości i kończyły się zawsze cywilizacyjną katastrofą. Pan Bóg jest koniecznością, pierwszą i ostatnią, w życiu poszczególnego człowieka i całych narodów i cywilizacji naszych.
Dlatego: Jezus Chrystus jest Królem!
I to nie tylko królem liturgicznie, na modlitwie, na osobistym wyznaniu wiary, ale On musi być Królem politycznie. Bo cóż to jest polityka? Jest to technika sprawowania władzy, a sprawowanie władzy ma być moralne, ma być Boże, ofiarne. Do władzy idą ludzie godziwi. Powinno tak być. Ofiarni – też tak powinno być. Ludzie, którzy idą na poświęcenie się, na stos, na męczeństwo dla sprawy ogólnej, aby swoim życiem, zapominając o sobie i swoim, oddać się, zużyć i nawet oddać życie dla tych, którym chcą służyć w polityce, bo polityka, jako technika sprawowania władzy, jest techniką służebności. Służebności trudnej, ofiarnej. Stąd do takiej ofiarności mamy niewielu chętnych, ale przecież nad tym wszystkim jest Królewskość naszego Boga Jezusa Chrystusa Zbawiciela. I ku temu trzeba nam zmierzać. Dlatego, dopóki świat nie osadzi swoich pragnień w Bogu, nie podda się Bożemu prawu, Bożym wymaganiom, to świat sobie szansy nie daje. Dlatego, że Jezusa Chrystusa Króla nie zastąpi żaden ONZ, ani Unia Europejska, ani owoce demokratycznych wyborów, czy cokolwiek innego. Królowanie Boga w swoim Stworzeniu jest zbawienną koniecznością bezalternatywną. I dopóki ludzie do tego nie dojdą, to będą mieć dzieje fałszywych pokojów i prawdziwych wojen. Będą mieć zgliszcza, rozpacz, krzywdę, przemoc, łzy i krew. Bo ludzie sobą zarządzać nie potrafią bez nadrzędnego zarządzania naszego Boga, który chce nam królować dla nas, aby nas uratować przed nami samymi, aby nas doprowadzić do wiecznego upragnienia, którym naznaczony jest każdy człowiek. Nie da się więc żyć bez tego Króla.
−∗−
BEZ CHRYSTUSA KRÓLA NIE BĘDZIE POLSKI! Rozmowa z ks. Markiem Bąkiem
−∗−
‘Tylko w Nim, a nic bez Niego’ – ks. Marek Bąk [2022]
‘Klęska gospodarcza, polityczna czy kulturowa Polski nie jest klęską największą. Największą klęską jest człowiek potępiony. Jeżeli trzeba aż likwidacji Polski politycznej, zniszczenia gospodarczego, aby się Polacy zbawili, to Pan Bóg […]
Wizja Sł. Bożej Rozalii Celakówny: słowa “niewiadomej osoby” i obrazy, jakie jej ukazano na temat niedalekich losów Polski i świata (opisane przez wizjonerkę w liście do jej kierownika duchowego:
“Trzeba wszystko uczynić, by Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te ostatnie czasy! Pytam z bojaźnią tę osobę, czy Polska się ostoi. Odpowiada mi, że: Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego miłości. Inaczej, moje dziecko, nie ostoi się – i jeszcze na ostatek mówi do mnie przekonywająco: Oświadczam ci to, moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te Państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez Intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem. (…)
Przyjdzie straszna katastrofa na świat – mówił – jak zaraz zobaczysz. W tej chwili powstał straszliwy huk. Owa kula pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny ogień, za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie państwa, które nie uznały Chrystusa (…)
Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa Europy. Z przerażeniem uciekałam wprost do tej osoby. Pytam, czy to koniec świata, a ten ogień i lawa, czy to jest piekło. Otrzymuję odpowiedź: To nie jest koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła zniszczenia. Granice Polski były nienaruszone – Polska ocalała.
(…) Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie: Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu dojdą do szczytu potęgi i będzie już jedna Owczarnia i jeden Pasterz. Po tych słowach wszystko znikło. (…) Po Komunii świętej pytałam Pana Jezusa, co to ma znaczyć. Otrzymałam pouczenie: Tak się, dziecko, stanie, jeżeli ludzkość nie zwróci się do Boga. Nie trzeba zaniedbywać sprawy przyspieszenia chwili Intronizacji w Polsce”.
———————-
Moje pytanie: czy w tej wizji na pewno chodziło o wybuch 2 Wojny Światowej, jak zwykło się uważać? (Przekazy te Celakówna otrzymywała na krótko przed jej wybuchem i sama wizjonerka wyrzucała sobie, widząc “płonące granice Polski”, podobnie jak w wizji, że “nie zdążyła” na czas pociągnąć Prymasa Hlonda i hierarchów do oddania Polski pod Królewską Władzę Chrystusa).
Ale czy obrazy te – zwłaszcza Ziemi pękającej nieomal na pół i wylewającej się zewsząd lawy – nie odnoszą się raczej do przeżywanych przez nas obecnie Czasów Ostatecznych? Sam Jezus tu zapowiada, że po gigantycznym kataklizmie – jakby przekraczającym wielokrotnie to, co niebawem ujrzano podczas 2 wojny światowej – nastąpi czas “jednego Pasterza i jednej owczarni”. Czyli wypełnienie Jego słów z Ewangelii (“i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz” J, 10,16) a zarazem proroctwa św. Jana z Apokalipsy: “I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły” (Ap,21,1-8).
Jedna istotna uwaga, którą trzeba wciąż powtarzać, gdy mowa o Celakównie. Otóż była ona prostą dziewczyną, z zawodu pielęgniarką a nie teologiem. Wizje swe otrzymywała w latach, gdy Polska była ogarnięta kultem Najświętszego Serca Pana Jezusa i wiele miejscowości w Polsce oddawało się pod Jego władanie. Stąd myli ona czasem Intronizację Chrystusa na Króla Polski z oddaniem się “Intronizowanemu Sercu Jezusa” – to lapsus wynikający z jej braku wyrobienia teologicznego, jednak chętnie przytaczany przez wrogów Intronizacji.
Jutro uroczystoś Chrystusa Króla. W Kościele Katolickim. W Kościele Posoborowym dopiero za miesiąc.