MOTTO
“Demokracja skrajna jest właściwie tyranią”
[Arystoteles]
[zamieszczam przekład obszernych fragmentów ważnego tekstu Guillaume’a Durochera Aristotle on Immigration, Diversity, and Democracy, 2017, autora dotąd nietłumaczonego na język polski]
Arystoteles o migracji, różnorodności i demokracji
Guillaume Durocher
Miarą degeneracji intelektualnej i moralnej Zachodu w ciągu ostatnich dziesięcioleci jest dzisiejsza prawie całkowita nieznajomość klasyków zachodniej cywilizacji , nawet wśród tak zwanej klasy wykształconej. Ci, którzy pozostają nieświadomi tego, o czym wcześniej myślały wyższe umysły, są skazani na pozostawanie jako dzieci, w najlepszym razie na nowo dokonując wynalazku koła, zamiast stanąć na ramionach olbrzymów.
Chociaż klasyczne dzieła niewątpliwie zostały napisane dla czasów i miejsc bardzo różnych od naszych, obawy w nich zawarte często przemawiają do nas niezwykle bezpośrednio. “Polityka” Arystotelesa , jego główny traktat polityczny, obfituje w komentarze dotyczące niebezpieczeństw różnorodności i egalitaryzmu. Polityczna myśl Arystotelesa nie wznosi się ku eugenicznym i duchowym szczytom platońskiej utopii . Umiarkowana i pragmatyczna polityka Arystotelesa jest jednak o wiele bardziej smakowita dla kogoś wychowanego w duchu współczesnego liberalizmu, będąc zarazem dobrym wprowadzeniem do wspólnotowej i arystokratycznej etyki politycznej starożytnych Greków.
Arystoteles jest pełen troski o zachowanie spokoju społecznego w mieście-państwie. Jedną z najczęstszych przyczyn wstrząsów społecznych i wojny domowej, jak mówi, były nieszczęśliwe konsekwencje niezasymilowanej imigracji i wynikająca z niej różnorodność. Proza Arystotelesa jest całkowicie jasna:
“Bywają też przyczyną przewrotów i różnice ras, do czasu aż nie nastąpi pełna asymilacja. Bo tak jak państwo nie powstaje z przypadkowej zbieraniny ludzi, tak też nie tworzy się ono w dowolnym czasie. Dlatego gminy, które przyjęły obcych w szeregi obywateli , czy to już przy założeniu miasta, czy i później, przechodziły po największej części wstrząsy wewnętrzne. Tak np. Sybaris założyli Achajowie łącznie z Trojzeńczykami, gdy zaś następnie Achajowie zyskali większość, wypędzili Trojzeńczyków (stąd klątwa boża dosięgła Sybarytów). W Turiach popadli Sybaryci w zatarg z współmieszkańcami, ponieważ w kraju będącym ich własnym domagali się większych praw, co doprowadziło do tego, że zostali [ze swojego terytorium] wyrzuceni. W Bizancjum przybysze uknuli spisek przeciwko rdzennym mieszkańcom, a kiedy się to wydało, zostali po walce wypędzeni. Podobnie obywatele Antissy, którzy przyjęli uchodźców z Chios, byli zmuszeni wyrzucić ich z bronią w ręku. Przeciwnie zaś, mieszkańcy miasta Zankle, którzy przyjęli Samijczyków, sami zostali przez nich wypędzeni. Gdy mieszkańcy Apollonii nad Morzem Czarnym sprowadzili nowych osadników rozpoczęły się u nich rozruchy, a tak samo doszło do zaburzeń i walki w Syrakuzach, gdy po obaleniu tyranii nadano obywatelstwo obcym i najemnikom. Mieszkańcy Amfipolis, którzy przyjęli osadników z Chalkis, zostali prawie wszyscy przez nich wyrzuceni.”
Migracje różnych narodów były więc powszechnym źródłem konfliktów, często prowadzącym do wojny domowej i kończącym się czystkami etnicznymi wobec ludów tubylczych lub najeźdźców.
Ideał obywatelstwa wg Arystotelesa, obejmujący obowiązki obywatelskie i solidarność grupową, koniecznie wymaga silnej wspólnej tożsamości i wyraźnego rozróżnienia między obywatelami i cudzoziemcami. I odwrotnie, zagraniczni najemnicy nie mieli solidarności z ludem i dlatego byli często wykorzystywani przez tyranów do egzekwowania ich niesprawiedliwych zasad:
“Królów mianowicie strzegą z bronią obywatele, tyranów zaś obcy najemnicy;”
“Jest też cechą tyranów, że nie znajdują upodobania w ludziach dostojnych i niezależnych. Bo tyran chciałby te cechy jedynie u siebie widzieć, więc kto z godnością i niezależnością się mu przeciwstawia, uszczupla przewagę i despotyzm tyranii, i skutkiem tego jest znienawidzony jako podkopujący jej władzę. Do koła współbiesiadników i towarzyszy zajęć codziennych dopuszcza tyran raczej obcych niż obywateli, bo ci ostatni są w jego oczach wrogami, a pierwsi przeciw niemu nie występują.”
Powyższy fragment przywodzi na myśl bolszewicką tyranię w pierwszych dziesięcioleciach Związku Radzieckiego, kiedy rząd, a zwłaszcza tajna policja, był zdominowany przez ludzi z nierosyjskich grup etnicznych. Jak zauważa Arystoteles, w takim systemie każde domaganie się niezależności było bezwzględnie miażdżone.
Arystoteles klarownie wyraża także pokrewną ideę, że jednorodność etniczna umożliwia solidarność grupową, która jest potrzebna do odrzucenia tyranii, podczas gdy zróżnicowana populacja bez wspólnej tożsamości jest łatwiejsza do rządzenia.[…] Niepokojące obserwacje Arystotelesa na temat różnorodności warte są powtórzenia: migracja niezdolna do asymilacji może prowadzić tylko do konfliktu, konfliktu, który może zakończyć się jedynie separacją, separacją, która może nastąpić jedynie poprzez wydalenie najeźdźców lub tubylców z ziem ich przodków.
Zatem masa o mieszanym pochodzeniu, bez tożsamości jest łatwiejsza do rządzenia niż ludzie świadomi siebie, prawda, którą wrogie elity rządzące Zachodem wydają się instynktownie rozumieć.
Arystoteles zauważa, że cudzoziemcy byli także ulubioną bronią polityczną nie tylko tyranów, ale także egalitarnych ekstremistów. Pisze on: „W Amphipolis ktoś o imieniu Cleotimus wprowadził osadników [migrantów] z Chalcydii i podżegał ich po osiedleniu do ataku na bogatych” (1305B39). Arystoteles mówi, że naturalizacja cudzoziemców odegrała kluczową rolę w stworzeniu bardziej ekstremalnej formy demokracji w Atenach. Pisze o Kleistenesie, który podobno założył demokrację tego miasta: „po wydaleniu tyranów włączył do miejscowych plemion wielu obcych rezydentów, zarówno cudzoziemców, jak i niewolników” (1275B34). [1] Arystoteles mówi gdzie indziej, że demokraci konsolidują swój reżim, starając się mieszać obywateli (niszcząc stare tożsamości) i podsycając indywidualizm:
“Dla demokracji tego rodzaju [ekstremalnej], użyteczne są nadto takie urządzenia, jakie w dążeniu do umocnienia demokracji zastosował w Atenach Klejstenes, a w Cyrenie założyciele demokracji. Należy mianowicie stworzyć większą ilość nowych związków plemiennych i rodowych, tak by zdominować istniejące stare , a celebrowanie prywatnych obrzędów religijnych ograniczyć do niewielu wspólnych i publicznych oraz użyć każdego sposobu, by wszystkich ludzi jak najbardziej z sobą wymieszać i rozbić związki wcześniej pomiędzy nimi istniejące. Poza tym także wszelkie urządzenia stosowane przez tyranię wydają się przyjazne dla demokracji, tak np. swobodniejsze stanowisko niewolników (do pewnego stopnia może to być użyteczne), podobnie jak kobiet i dzieci, tudzież pozostawienie ludziom swobody urządzania sobie życia, jak się komu podoba. Tego typu ustrój będzie miał duże poparcie, gdyż masom milsze jest życie nieskrępowane aniżeli w karby ujęte.” * * *
Środki te wydają się zgodne z tym, co Samuel Francis nazwał „anarcho-tyranią”: osłabiając tradycyjne tożsamości grupowe i autorytet ojców rodziny, populacja „wyzwolonych jednostek” jest paradoksalnie zredukowana do bezsilnej masy, którą można następnie manipulować przez demagogów. Arystoteles uważa skrajną demokrację za niepożądaną, ponieważ prowadzi do bezprawia i indywidualizmu.
Arystoteles to rzadkość wśród starożytnych myślicieli, ponieważ jego teoria polityczna opowiada się za rodzajem umiarkowanej demokracji lub rządu konstytucyjnego. Ogólnie uważa on, że duża liczba ludzi powinna mieć obywatelstwo, ograniczone służbą w armii i umiarkowanymi kwalifikacjami własnościowymi – opis, który doskonale pasuje do Republiki Rzymskiej . Opowiada się za „reżimem mieszanym”, który zawiera elementy demokratyczne, oligarchiczne i arystokratyczne i podlega niezmiennemu w dużym stopniu prawu podstawowemu, które urzeczywistnia i określa sposób życia.
Wizja rządu amerykańskich Ojców Założycieli (a właściwie Konfederatów) wydaje mi się znacząco pokrywać się z polityczną myślą Arystotelesa. Największą różnicą jest być może to, że Arystoteles argumentował za umiarkowanie demokratycznym reżimem konstytucyjnym, nie ze względu na indywidualne „prawa” lub „równość”, ale dlatego, że służyły one interesom wspólnoty. Ustrój umiarkowanie demokratyczny czyni możliwie jak największą liczbę osób zainteresowaną w zachowaniu tego ustroju („buy-in”) i pozwala wszystkim obywatelom na uwzględnienie ich części mądrości, choćby niewielkiej, w rządzie.
Arystoteles zdecydowanie opowiada się za pojęciem sprawiedliwości skoncentrowanym na wspólnocie: „Dobro w sferze polityki to sprawiedliwość; a sprawiedliwość polega na tym, co sprzyja wspólnemu interesowi ”. Ile dzisiejszych dyskusji politycznych – czy to dotyczących aborcji, małżeństw homoseksualnych, imigracji, polityki gospodarczej czy czegokolwiek innego – odnosi się do wspólnego dobra niż do solipsystycznych i dziecinnych argumentów na temat „praw” i „sprawiedliwości”?
Chociaż Arystoteles jest zdecydowanie bardziej „burżuazyjny” niż Platon, jest on równocześnie pełen wzgardy wobec egalitarnych ekscesów, które przejawiają się w demokratycznym ekstremizmie i egoistycznym indywidualizmie. Arystoteles zauważa, że niektóre demokracje są tak ekstremalne, iż faktycznie podważają istnienie państwa, a zatem nie przetrwają tak długo, jak umiarkowana demokracja. Pisze z wielką elokwencją o „fałszywej koncepcji wolności”, która tak często uwodzi współczesnych:
“Natomiast w państwach demokratycznych, które potocznie i nieściśle za takie uchodzą, występuje zjawisko przeciwne ich interesowi, a przyczyną jego jest fałszywe rozumienie pojęcia wolności. Dwie są mianowicie cechy, zdające się znamionować demokrację: panowanie większości i wolność. Otóż sprawiedliwość, jak błędnie mniemają, równoznaczna miałaby być z równością, a równość według ich mylnego mniemania polegać miałaby na tym, że wola ludu bezwzględnie rozstrzyga; wolność zaś miałaby się wyrażać w tym, że każdy robi, co mu się podoba. Toteż w takich demokracjach żyje każdy, jak chce i „wedle swego upodobania” — jak mówi Eurypides. A przecież jest to zupełnie błędne. Nie należy bowiem uważać tego za niewolę, lecz za wyzwolenie z niewoli, jeśli się żyje według dobra wspólnoty państwowej.”
Czy nie jest to bardzo zgrabne podsumowanie chorób współczesnego liberalizmu? Twierdziłbym, że Zachód był już poważnie zainfekowany w latach trzydziestych, przed przerzutami do absurdalnego poziomu od lat 60. XX wieku. Tak więc dziś liberałowie wyrażają wyłącznie pragnienie „równości” i „solidarności”, niszcząc jednocześnie podstawy tych celów poprzez wielokulturowość i otwarte granice, które są fanatycznie narzucone najbardziej krótkowzroczną bigoterią.
Arystoteles dostarcza potężnego uzasadnienia dla umiarkowanego ustroju konstytucyjnego odpowiedzialnych, dzielnych obywateli ograniczonych oświeconym podstawowym prawem. W nadchodzącym etnopaństwie (ethnostate) podstawowe prawo z konieczności nakazuje zachowanie tożsamości i interesów etniczno-genetycznych narodów europejskich jako nienaruszalnego imperatywu, egzekwowanego przez sędziów.
W każdym razie Arystoteles wyraźnie określa, w jaki sposób jednorodność, wspólna tożsamość i poczucie narodowości są dobrami społecznymi niezbędnymi do obywatelstwa, solidarności i wolności od rządów tyranii. Opowiada się za dobrym rządem zorientowanym na wspólny interes, a nie na indywidualne prawa, kaprysy i równość jako cele same w sobie. Starożytna grecka polityka może wydawać się współczesnym liberałom „autorytarna”, a nawet „totalitarna”. W rzeczywistości polityka greckiego miasta-państwa jest niczym innym jak zgromadzeniem paterfamilii , zjednoczonych aby wypełnić swoją świętą odpowiedzialność, by chronić, dyscyplinować i kształcić swoich krewnych w kierunku dobra.
Guillaume Durocher, Aristotle on Immigration, Diversity, and Democracy, 2017
[przekład fragmentów “Polityki” Arystotelesa oparty na tłumaczeniu L.Piotrowicza skorygowanym przez porównanie z tłumaczeniami H. Rackhama, E. Barkera i R. F. Stalleya oraz tekstem greckim (Aristotle. ed. W. D. Ross, Aristotle’s Politica. Oxford, Clarendon Press. 1957)]
Przypisy
[1] Było to przed reformami Peryklesa, który jeszcze bardziej zdemokratyzował Ateny, przy jednoczesnym zaostrzeniu kwalifikacji obywatelskich do tych, którzy urodzili się z dwóch rodzimych ateńskich rodziców.
Fantastyczny tekst. Prawdziwy skarb w każdej dyskusji – o ile w ogóle są jeszcze z olactwem możliwe. Chyba skopiuję go sobie i nauczę się na pamięć.
Czyżbyś przestał być za ciepłą wodą, dobrą pogodą (klimatem) i stał się radykalnym przeciwnikiem demokracji i “zrównoważonego rozumu”?