Loty kosmiczne według reżyserów tego świata…

Pojawiają się ostatnio oryginalne filmiki w których wybitny reżyser Stanley Kubrick wypowiada się “po głębszym” na kilka dni przed swoją tajemniczą śmiercią, że to on sfilmował w studiu filmowym wszystkie tzw “lądowania na księżycu”. U jankesów seryjny samobójca działał, zanim w Polsce stało się to modne. Kiedy pisałem kilka ładnych lat temu, że człowiek wyżej rzyci nie podskoczy, to znaczy wyżej orbity okołoziemskiej, to mnóstwo było podśmiechujek. Zawsze wtedy prześmiewcom powtarzałem, że na księżycu owszem był Pan Twardowski, o czym przecież zaświadczy i nie wyprze się sam Mefistofeles…

Ale…dziś sam Elon Musk udowadnia cyklicznie, że jego rakiety nie potrafią nawet opuścić atmosfery, bo rozpirzają się w drobny mak. Niemniej jankeska legenda jest dalej mocno żywa, że niby w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych anglosaskie hamburgery wsiadły do tzw lądowników i “lądowały” na srebrnym globie wcześniej mówiąc “potrzymajcie nam piwo”…

Otóż każdy szwindel na skalę światową kiedyś wyjdzie na wierzch…niemniej wystarczy go ukrywać jakiś określony czas, do momentu kiedy ludzkość będzie miała go głęboko w rzyci, czy ktoś tam lądował, czy nie, tera wicie, rozumicie liczy się klimat i jego “ratowanie”…za 60 lat znów można będzie upublicznić kto się na ratowaniu klimatu wzbogacił i jakie miał metody.

Szanowni, oprócz w zasadzie niewinnych fajerwerków na koszt durnych, amerykańskich podatników na Florydzie robionych przez Elona Muska drugotorowo szedł niedawno szumny program kosmiczny Mars One, czyli w pełni załogowa wyprawa do zasiedlania tejże planety, czyli Marsa.
To znów inny, tym razem holenderski cwaniaczek Bas Lansdorp. Projekt zakładał, aby wysłać w 2027 roku czterech śmiałków na Marsa, celem jego kolonizacji. Projekt zakładał pochłonąć prawie 5 miliardów euro, a i poszukiwania sponsorów trwały. Trwały też badania różnych śmiałków pod względem zdrowego serduszka, zdrowych nereczek, wątróbek i innych organów, bo przecież wiadomo…Mars musi być zasiedlony najzdrowszymi na świece reproduktorami, bosz to przecież jak coś robić to porządnie.

Selekcja osadników marsowych miała być robiona dzięki potężnej, telewizyjnej machinie medialnej, gdzie każdy, potencjalny oglądacz- kanapowy hemoroid z piwkiem w ręce mógł mieć potencjalny wpływ na selekcję wybitnych astronautów do misji wszechczasów, czyli małego kroku człowieka, ale wielkiego dla ludzkości…
Cztery lata temu projekt klęknął, bo upadła firma holenderskiego cwaniaczka. Nie pomogła argumentacja, że projekt mógłby być dużo tańszy, gdyby od razu założyć, że lot na Marsa byłby …tylko w jedną stronę…
Spośród dwustu tysięcy kandydatów ze 107 krajów wytypowano ponad tysiąc “śmiałków”, potencjalnych osadników Marsa, było nawet 13 z Polski.

Projekt może i upadł, ale powstała potężna baza danych ludzi z tzw “końskim zdrowiem”, a którzy świadomie deklarowali się na lot w jedną stronę. I to by chyba wystarczyło, aby normalny człowiek wyciągnął wnioski o co w tym wszystkim chodzi…

Kiedyś było takie hasło “Nie zabieraj swoich narządów do nieba, one potrzebne są tu, na Ziemi!”…, to ja bym dodał …tym bardziej nie zabieraj na Marsa, kiedy i tak nie zamierzasz z niego wrócić…

I to by było na tyle w sprawie tzw “lotów kosmicznych”…

O autorze: trybeus

Kogut polski, niekoszerny, heteroseksualny, rasa górska ...