Deklarując niniejszym powrót do publicystyki i tutejszej społeczności – po ok. dwuletniej przerwie, spowodowanej zrujnowaniem mi zdrowia w Golubiu-Dobrzyniu, przez tamtejszą szajkę „lekarzy” – pozwolę sobie na łatwiznę, w postaci powtórzenia fragmentów z kilku już wcześniejszych publikacji tutaj, poświęconych tej haniebnej sprawie. Czynię to, bo dzisiejsze „święto państwowe” domaga się tego i będę to powtarzał co roku; „dopókim żyw”, a także zdrowie mi na to pozwoli!
*****
Zapewne nikt spośród Czytelników tego portalu (lub ich śladowa ilość, i to z czasowym „awansem”), nie wywiesza flagi narodowej w dniu 1 maja, zwanym – za pierwszej komuny – „świętem pracy”! Ale skoro pozostawiono nam to „święto państwowe” – mocą magdalenkowej zmowy – to nie od rzeczy będzie nakreślić kilka zdań „historycznej ściągi”; tym bardziej, że owe „święto” nabrało nowej, dodatkowej symboliki tej „świeckiej tradycji”!
Śpieszę więc przypomnieć, że to „święto państwowe” ustanowili nam, Polakom: Hitler (na terenach włączonych do Rzeszy i w tzw. Generalnej Guberni) oraz Stalin (na zaanektowanych Kresach) w 1940 roku. I od tamtego czasu – z małą przerwą, o dziwo, w latach: 1946-49 – musieliśmy znosić to obce naszej tradycji, ideologiczne „święto robotnicze”!
Już sam fakt pozostawienia nam tego „święta państwowego” w kalendarzu (po 1989 r.), jednoznacznie ilustruje kondycję mentalną nie tylko „elit”, które – bo tu nie może być żadnych wątpliwości – zainstalowały nam postkomunistyczną hybrydę, zaprojektowaną przez Kiszczaka, a nazwaną – dla niepoznaki – III RP. Pokazuje także kondycję duchową większości Polaków, którzy – uważając się często za patriotów – nigdy nie wyrazili publicznego żądania likwidacji tego narzuconego nam „święta”, o haniebnej proweniencji! Zaś motywacja dla takiej postawy, u większościowej gawiedzi – abstrahując już od jej nieuctwa historycznego – jest całkowicie przyziemna, bo wynika z zamiłowania do jeszcze jednego dnia wolnego od pracy, co skutkuje – na ogół – niebotycznie „długim weekendem”!
Przez ok. 15 lat owe „święto” było bezpańskie, jeśli nie liczyć „sierotek” po Stalinie, które urządzały w ten dzień swoje manifestacje; niezbyt liczne, bo wówczas jeszcze ich „nowy proletariat”, w postaci środowisk „feministek” oraz różnej maści sodomitów, był w Polsce słabo zorganizowany. Jednak większość instytucji publicznych – wytresowanych za czasów pierwszej komuny – wywieszały (na 1 maja) narodowe flagi na swych budynkach, czy na pojazdach komunikacji miejskiej. [Czasem także – o zgrozo – razem z czerwonymi!] Bez wątpienia przyczyniło się do tego ustanowienie „dnia flagi”, na dzień 2 maja. Przy czym nie mam najmniejszej wątpliwości, że owa data był celowa – wymyślona perfidnie – dla pomieszania (w trzydniowej sekwencji) ze Świętem NMP Królowej Polski, ustanowionym na dzień 3 maja, przez Benedykta XV (w 1920 r.). Ta decyzja Ojca św. była odpowiedzią na prośbę polskich biskupów, nawiązującej do lwowskich ślubów króla Jana Kazimierza, których część zrealizowała… Konstytucja 3 maja, mimo jej masońskiej proweniencji. Abstrahując już od tego „pomieszania pojęć i inspiracji”, Święto NMP Królowej Polski błyskawicznie utrwaliło się w przedwojennej tradycji Polaków, jako święto jednoznacznie patriotyczne!
I oto po 15 latach (w 2004 r.), lokajskie „polskie elity” uzyskały – na swoje szczęście – świeży „symbol” do świętowania „1. Maja”, którym był Anschluss Polski do Unii Europejskiej. [Inaczej zwaną – w świetle faktów i przez tych bardziej myślących – także IV Rzeszą!] Trudno mówić tu o przypadku – gdy chodzi o datę Anschlussu (1. maja) – jeśli zważyć marksistowską proweniencję „elit brukselskich”, którym patronuje komunista Altiero Spinelli i jego Manifest z Ventotene, wypisany na froncie flagowego gmachu! Od tej pory Polacy są nieustannie indoktrynowani „dobrodziejstwami Unii”; i to znacznie bardziej nachalnie, niż za tzw. pierwszej komuny, bo wówczas nie stawiano banerów przy każdym przystanku, czy… wychodku (jak obecnie), pobudowanym dzięki… „braterskiej pomocy UE/ZSRR/”..!
*****
W tym roku więc, w moim rodzinnym Toruniu, rządzonym od ponad 20 lat przez zatwardziałego komucha, Michała Zaleskiego, cała Starówka (choć nie tylko ona) upstrzona jest – podobnie jak od wielu, wielu już lat – – na każdym słupie (że nie wspomnę o tramwajach i autobusach), niebieską szmatą z gwiazdami; oszpecając towarzyszącą jej naszą biało-czerwoną flagę! Tak jak na owego komucha przystało, w „wigilię świętego 1. Maja” – jak zwykle, także za pierwszej komuny – otwarto/uruchomiono wczoraj „nowiutką” inwestycję drogową (rondo), niedaleko mojego bloku… „Nowiutką”, bo jest ona – też zgodnie ze standardową, “komuszą tradycją” – niekompletna i zapewne będzie jeszcze… zamykana, w celu poprawek i “uzupełnień”!
Nie ulega wątpliwości, że podobny „cyrk” odgrywa się w całej, tak niezwykle „suwerennej” Polsce…
Miło mi powitać Szanownego Pana pod dwóch latach przerwy. Niektórzy przez ten czas pomarli, część została zabita, inni narodzili się na nowo, jeszcze inni po prostu przetrwali.
“Święto” ustanowione przez Hitlera i Stalina zakorzeniło się w pustych łbach nowego proletariatu stworzonego z promowanych zboczeńców oraz zwykłych głupców. Jedyną zmianą jest brak tradycyjnego (zd)radzieckiego kacapa, lecz ostali się bracia w niewierze oraz dokooptowani z głębokich wykopalisk założyciele Krakowa, Ukraińcy ze słuszną domieszką chazarskich, ruskich i mongolskich genów.
Pozdrawiam.
Też witam. Mam nadzieję, że trochę Pana wywołałem niedawno. Pozdrawiam.
I ja pozdrawiam Pana serdecznie, dziękując za życzliwość i powitanie.
Także pozdrawiam Pana serdecznie. To niezwykle miłe, że mogę tu liczyć na taką życzliwość!
O jakże miło znowu Pana widzieć.
Jak mawiał mój ś.p. Przyjaciel dr Jan Kołakowski…od lekarzy jak najdalej.
serdeczności
zapinio
Także witam serdecznie, Panie Zapinio i pozdrawiam!
Powyższa sentencja jest – w moim przypadku – ekstremalnie eufemistyczna, gdyż ja dostałem się w łapy autentycznej szajki – nie wiem czy przypadkowo, czy też jako upatrzona ofiara? – przebranej w kitle lekarskie, a działającej pod szyldem oddziału płucnego szpitala powiatowego w Golubiu-Dobrzyniu. Szajki, którą ja określam utajnionym ośrodkiem nielegalnych eksperymentów medycznych (pod wezwaniem zbrodniarza, dra Mengele), a działającym w ewidentnej zmowie z Sądem Rejonowym w tymże Golubiu, który – bez mojej wiedzy i zgody oraz wbrew stanowisku mojego pełnomocnika – w 15 minut, na wniosek owego “szpitala”, skazał mnie na przymusowe “leczenie”, podczas którego byłem także torturowany i szprycowany bardzo silnymi psychotropami!!!
Ta sprawa jest tak drastyczna, że zapewne trudno będzie w nią uwierzyć! Ale zdarzyła się naprawdę, rujnując mi zdrowie. Upublicznię ją niebawem (wraz z nazwiskami “lekarzy”, prokuratorów i sędziów); żeby każdy wiedział, co może mu grozić, pod szyldem zmyślonej pandemii, której celem jest wymordowanie znacznej części ludzkości (w “obronie” Planety), zaś ocalała z niej reszta zostanie przekształcona w niewolniczą “trzodę”, pod zarządem WHO. WHO, która domaga się (w ONZ) pozycji “światowego rządu”..! WHO, na której czele stoi komuch i zbrodniarz, odpowiedzialny za wymordowanie prawie 1 miliona ludzi w Erytrei!
O suwerenności zapomniałem, flaga wisi u mnie cały rok, gdyż 1 maja to kolejny dzień w kalendarzu. Już bez zdziwienia patrzę na współobywateli, wywieszających flagę 1-ego maja i zdejmujących 4-ego maja, a procent oflagowujących 11 listopada jest tak nikły, że tylko patrzeć jak zabronią i oni powiedzą, że to przewidywali i dlatego nie wywieszali. Przeklinać nie wolno w tak szacownym miejscu i w takim szlachetnym towarzystwie, co może tylko radować.
Szok.
Oj tam, oj tam.
Następny chętny do życia na cudzy koszt.
Finansizda,aktywizda.
Wicek.
Petrupochodny.