Nowy rok akademicki rozpoczęty, mimo obaw co do funkcjonowania uczelni przed nadchodzącymi chłodami. Może studiowanie będzie okresowo zdalne, jeśli finanse się skończą, nawet gdy pandemia w tym roku nie nadejdzie. Póki co, profesorowie 1 października odważnie wkroczyli w przestrzeń publiczną, przystrojeni w różnobarwne togi, demonstrując swoją obecność w życiu miast.
Barwne korowody akademików na ulicach Krakowa mogli obserwować zwykli mieszkańcy, choć było ich niewielu, chyba mniej od maszerujących akademików. Inaczej jest na pochodach 11 listopada czy 3 maja, w których akademików trudno wypatrzeć, a mieszkańców akademickiego miasta idą tłumy. Nie widać integracji profesorów ze zwykłymi zjadaczami chleba, choć oczekują od nich wsparcia finansowego, bo w warunkach kryzysu sami są bezradni.
Uczelnie przeszły kolorystyczną transformację, ale ta ich nie wprowadziła na drogę do samodzielnej egzystencji, a utracili rolę drogowskazów dla mniej oświeconych. W ciągu ostatnich 70 lat wiodąca polska uczelnia przebyła symboliczną drogę od Karola Wojtyły (wykładowcy etyki na UJ w 1953 roku) do Jana Hartmana (wykładowcy etyki w 2022 roku), ale i ta droga jest kontestowana, jako zbyt mało lewacka. UJ popiera organizację „Tęczuj”, marsze równości, mimo biedy prowadzi studia genderowe zabezpieczane przez dział Bezpieczeństwa i Równego Traktowania. A ekscesy prof. Jana Hartmana, dr Samuela Nowaka, jak i studenta Franka Vetulaniego uchodzą bezkarnie.
Podczas inaugurującego rok akademicki podchodu przed Collegium Novum, „Kolektyw Równoważnik”, z chyba najbardziej obecnie znanym studentem UJ Vetulanim zaopatrzonym w tęczową flagę, obrzucał kadry w togach lewackim hejtem. „Kolektyw” już wcześniej wyrażał sprzeciw wobec umieszczania w oficjalnym programie mszy katolickiej zgodnie ze „zgniłą” (ich zdaniem) tradycją UJ. Czy tolerancja wobec pełnego nienawiści lewackiego hejtu, tak studentów, jak i profesorów, nie ma żadnych granic? Czym zasłyną oni w ciągu nowego, kryzysowego roku akademickiego?
Jakaś zdrowo pokręcona ta rodzina Vetulanich. Dziadek neuorobiolog maszerował w pochodach KOD i domagających się legalizacji marihuany, wspierał Komorowskiego i Palikota. Teraz jego wnuczek opluwa pomnik Żołnierzy Wyklętych i wariuje po Krakowie z tęczową flagą. Widać brak duchowego uformowania tego smarka i jego zakorzenienia w polskiej kulturze katolickiej. Tylko “kremówki” w postaci fotek dziadka-ateisty z Janem Pawłem II, który niestety miał słabość do tej ateistyczno-lewackiej ferajny profesorskiej z UJ i TygPowsz, która wtedy dopiero kiełkowąła, ale już miała “osiągnięcia” w postaci niezliczonych bulwersujacych katolików publikacji w TP, usunięcia Krzyża ze żwirowiska w Auschwitz czy konszachtów Jerzego Turowicza z Rotszyldami. Takie rozbestwione gówniarstwo plujące teraz na pomniki bohaterów, to efekt tego “wychowania” wśród krakówkowatego zarozumialstwa i poczucia bezkarności.