Intelektualista – to człowiek z wykształceniem z reguły wyższym, odległy od spraw gospodarczych, nie prowadzi własnego biznesu, nie jest robotnikiem. Z reguły to literat, artysta, „pracownik naukowy”, dziennikarz.
Koniecznie musi jeszcze spełniać jeden warunek – publicznie zabierać głos jako autorytet w sprawach moralności, polityki, światopoglądu, filozofii, gospodarki. Jego opinia w wyżej wymienionych sprawach nie wynika z posiadanej wiedzy w tych dziedzinach, oparta jest między innymi na poczuciu, że to on wie co jest dobre dla innych, a co nie.
U podłoża jego postawy jest przekonanie o swojej mądrości i co za tym idzie potrzeba dzielenia się i narzucania opinii. Taka postawa zapewne wynika z głęboko ukrytych kompleksów (np. niedowartościowania), braku samokrytycyzmu, syndromu grupowego myślenia, konformizmu, zwyczajnego zarozumialstwa oraz sprofilowanej umysłowości.
Pierwiastek materialny jest równie ważny o ile nawet nie kluczowy. Na przykład „profesor” Bartoszewski był tak zwany nie z powodu uzyskanego tytułu, ale z uwagi na gaże profesorskie jakie uzyskiwał za swoje odczyty w Niemczech i nie tylko.
Intelektualiści to elita zastępcza, samopowielająca się w kolejnych pokoleniach, wykorzystywana przez aparat rządzący do ogłupiania społeczeństwa. I jeszcze jedna istotna obserwacja – intelektualiści-specjaliści w swoich dziedzinach często wykazują się zdumiewającym brakiem umiejętności prostego wnioskowania w kategorii przyczyna – skutek w sprawach nie związanych ze swoją profesją.
Zostawmy zakamarki duszy i umysłu intelektualisty. Ciekawsze jest dlaczego normalni ludzie akceptują ich ględzenie, a przecież nigdy nic dobrego z tego nie wynikło? Wszelkie rewolucje, to nie pomysły zwykłych „mas ludowych”, to niemal zawsze było dzieło intelektualistów a przecież wierzenie w ich autorytet nie ma logicznych podstaw.
Przykładowo – profesor wykładający historię nowożytną jest zapewne autorytetem w swojej dziedzinie (np. Rewolucji Francuskiej), ale nie w dziedzinie energetyki i jeżeli on i jego koledzy wyspecjalizowani w kulturze Majów, czy biologii podpisują jakąś petycje odnośnie energetyki atomowej, popełniają ewidentne nadużycie autorytetu, tym gorsze, że robią to jako naukowcy, czyli działają tak jakby „sama nauka” się wypowiadała.
Prawdopodobnie szacunek dla takich „autorytetów” bierze się z braku zaufania tzw. normalnego człowieka we własny zdrowy rozsądek, a także z tego, że nauka jest otaczana mirem, który niesłusznie przenosi się na intelektualistów.
Zostawmy naukowca i weźmy artystę (aktor, piosenkarz, malarz, …). Jest on autorytetem (a i to nie zawsze) w swojej profesji, to znaczy w sztuce. Po prostu umie lepiej wyrażać ludzkie uczucia, tworzyć dzieła, wyrażać cudze poglądy, przemyślenia. Ale jako artysta nie jest nauczycielem, przywódcą politycznym czy filozofem. Szczególnie niebezpieczne jest, gdy takiemu fircykowi przypisuje się prawo do bycia nauczycielem moralności, czy etyki. Z reguły jest przeciwnie, ich moralność pozostawia dużo do życzenia a ich stosunek do „zwyczajnych” ludzi często jest pogardliwy.
Artyści najbardziej podatni są na zmanipulowanie, w ich działaniu emocje są na pierwszym planie, a tam gdzie rządzą emocje to z reguły wyłącza się rozum.
Łatwość z jaką artyści zyskują autorytet w dziedzinach nie związanych z ich profesją wynika z szacunku jakim się obdarza wartości estetyczne, które artysta zna lepiej niż inni i umie wprowadzać w swoje dzieła. Błąd polega na tym, że ten szacunek odnośnie dzieł przenosi się na samego artystę.
Na koniec należy koniecznie wspomnieć o ważnej kategorii – intelektualiście dziennikarzu. Kiedyś dziennikarz był osobą, która zajmowała się zbieraniem i przekazywaniem informacji. Niestety w ostatnich kilkudziesięciu latach przywłaszczył on sobie funkcję kaznodziei i nauczyciela. Od jakiegoś czasu nie tylko informuje ale uważa, że ma prawo pouczać innych co mają myśleć i jak postępować. Ponieważ dziennikarz ma dostęp do mediów i to co mówi jest rozpowszechniane masowo, jego rola w duraczeniu jest uprzywilejowana.
W świetle powyższych rozważań mógłby ktoś zadać pytanie: „co robić, jak żyć bez opinii i rad intelektualisty?”
Zachować zdrowy rozsądek, wyrabiać sobie opinie konfrontując różne stanowiska, no i przede wszystkim myśleć samodzielnie. Wiadomo, że proces myślenia wymaga sporo wysiłku, ale jeżeli tego zaniechamy, to inni zajmą się „naszym myśleniem” nie koniecznie w naszym interesie.
Od lat powtarzam, że najbardziej szkodliwym głupcem jest głupiec wykształcony i inteligentny, jednym słowem: intelektualista
Wszyscy ci, którzy mają do tego predyspozycje powinni poczuwać się do tego obowiązku. Na każdym etapie: nauki, rozwoju i praktyki
Z powyższego wynika jedno, że pojęcia intelekt i intelktualista nie są tożsame.
Podobnie jest z inteligencją, bo czasami ponosi ona porażkę w starciu z piastowanym stanowiskiem lub funkcją. Ale w niektórych środowiskach jest to przypadłość tak wielu, że stała się ona obowiązującą normą – patrz sfery rządowe , choć nie tylko.
@Limuzyna
Z moich lokalnych obserwacji wnioski nie są budujące. Większość osób z którymi próbuję dyskutować mówi telewizją lub gazetą (w wersji internetowej lub papierowej).
Co ciekawe są to fajni znajomi, tzw. dusze towarzystwa, zawodowo spełnieni, finansowo samowystarczalni a głowy mają zabetonowane.
Szczerze powiem, że nie widzę sensownych perspektyw w przewidywalnej dla mnie przyszłości (jedno pokolenie). Dlatego nie denerwuję się, przyjmuję postawę obserwatora czasami – jak widać komentatora, czasami jakiś wiersz napiszę.
Z potrzeby wyjaśniania, uświadamiania, pokazywania innych punktów widzenia jestem chyba wyleczony.
Tak to prawda.
Z innej beczki – mamy na przykład takie pojęcia jak:
1 – wykształcenie
2 – wiedza
3 – mądrość
Można mieć 3. bez 1. i 2. O dziwo, obecnie posiadając 1. i 2. z reguły nie ma 3. I to jest tragedia.
Tak samo bardzo często inteligencja jest mylona ze sprytem.
Dokonali wyboru.
Wolą Zanzibar i plaże Dominikany niż prawdę.
Podobnie dobry samochód,segment na 30-letni kredyt.
Owo “spełnienie zawodowe” też najczęściej kryje dokonanie wyboru.
Tak jest wygodniej. To ludzie “sukcesu”.
Ci ludzie raczej zdają sobie sprawę, że ich wybór jest ułomny. Na proste pytanie czy konfrontują informacje i opinie z innymi źródłami i czy na pewno przekaz zgadza im się z rzeczywistością z reguły jest milczenie lub standardowa formułka, że wszyscy kłamią.
Tak – to ich wybór i pewnie jest im z tym dobrze. Być może do czasu.
W lansowaniu takich “autorytetów moralnych” celuje Kraków. Był czas, że jako “autorytety” nałogowo podpisujące różne protesty ujawniały się rozmaite popiskujące w Piwnicy pod Baranami divy w rodzaju Anny Szałapak. Teraz na You Tube wyskakują przed filmikami reklamówki z kolejną ofiarą tego zdurnienia, Anną Dymną, patrzącą w ciebie żelaznym wzrokiem i cedzącą: “przyłącz się do nas (-nie wyjaśnia, kim są ci “my”) kupujemy dwa czołgi dla Ukrainy”.
1.Wykształcenie (dyplom ,świadectwo ) może zdobyć każdy.To zależy czyj wujek lub ciocia jest rektorem czy dyrektorem szkoły.
2.Wiedzę zdobywa się wysiłkiem i dyscypliną.
3.Mądrość jest owocem łaski. Jak ją osiągnąć?
„Bojaźń Pańska początkiem mądrości…” (Ps 111 [110], 10)
Ja myślę,że mądrość polega na umiejętności zauważenia co jest najważniejsze też w znaczeniu co przynosi największą korzyść. Coś na zasadzie skarbu ukrytego w roli (po kalkulacji można dojść do wniosku, że wart jest wszystkiego), albo drogocennej perły, którą warto zdobyć. Na pewno największym zyskiem jest osiągnięcie Nieba dzięki wierze katolickiej. Myślę, że każdy kto szczerze szuka otrzyma tę łaskę aby znależć prawdę (a przez to życie) w Kościele katolickim.
Prosze nie zapominać, że w celu karmienia pychy tych osobników są wymyślone stygmaty ; mgr, dr, prof itd…. Oczywiście miedialny stygmat pychy to ; ekspert . Celem tych stygmatów jest skuteczne również oddziaływanie na motłoch poprzez tzw. uwiarygadnianie bredni .
/Pieniądze albo hibernacja/
O to, to.
Nad wejściem do niektórych tramwajów można przeczytać, że został on zakupiony przy wsparciu funduszy z EU.
To ja się zapytowywuję czy taki kraj jak Polska nie jest w stanie sam zaprojektować i wytworzyć tramwaju? Przecież jest na PW (którą kończyłem) wydział Samochody i Maszyny Robocze. I z wieloma sprawami tak jest. Wygląda że RP stała się krainą działalności odtwórczej i rynkiem zbytu dla firm zagranicznych.