Ponieważ nie ufam opracowaniom opartym na badaniach prowadzonych w prestiżowych laboratoriach, do których nie dopuszcza się żadnych niezależnych osób z zewnątrz. I tak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o rzekomą izolację wirusów.
Te laboratoria są jak te słynne bunkry, do których zabierani są kluczowi urzędnicy państwowi w przypadku masowego ataku na kraj.
A spróbuj wejść tam z ulicy.
−∗−
W menu na dziś danie izolacyjne. Jon Rappoport w swoim felietonie o podstawach jakie, jego zdaniem, należy przyjąć, aby można było uczciwie mówić o izolacji i sekwencjonowaniu wirusów. Czy obecne procedury są przejrzyste, czy jesteśmy o nich w pełni informowani i czy na pewno zaufanie musi zastępować dane? O tym w poniższym artykule.
Zapraszam do lektury.
_______________***_______________
Mój pogląd na zasadnicze kwestie istnienia wirusa, jego izolacji i sekwencjonowania
Jaki dowód przyjąłbym? Jaki dowód przekonałby mnie, że SARS-CoV-2 istnieje?
Załóżmy, dla przykładu, badanie opisujące, w jaki sposób naukowcy faktycznie ODDZIELILI wirusa od otaczającego go materiału w ich komórkowej zupie w laboratorium.
Czy to wystarczy?
Odpowiedź brzmi: nie.
Dlaczego?
Ponieważ nie ufam opracowaniom opartym na badaniach prowadzonych w prestiżowych laboratoriach, do których nie dopuszcza się żadnych niezależnych osób z zewnątrz. I tak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o rzekomą izolację wirusów.
Te laboratoria są jak te słynne bunkry, do których zabierani są kluczowi urzędnicy państwowi w przypadku masowego ataku na kraj.
A spróbuj wejść tam z ulicy.
A kim są ci badacze w supertajnych laboratoriach? Innymi słowy, jaki rodzaj establishmentu reprezentują?
Czy jest to establishment z nieskazitelną historią uczciwości? A może jest to kartel z kryminalną przeszłością?
Jeśli to kartel, dlaczego miałbym akceptować „metody naukowe” tych badaczy lub ich uczciwość?
Jak wiedzą moi długoletni czytelnicy, spędziłem dziesięciolecia demaskując kłamstwa i zbrodnie kartelu medycznego. Wszystko oparte o dokładnie sprecyzowane źródła informacji [idiom. chapter and verse]. (Na przykład: Broń medyczna masowego rażenia)
Jeśli chodzi o kluczowe kwestie, które oznaczają różnicę między życiem a śmiercią, czyli
- niszczenie ludzkiego życia przez leki/szczepionki
- przysparzanie cierpienia i błędy w szpitalach
- fałszowanie liczby przypadków chorób i zgonów
- niedokładne, bezsensowne i mylące testy diagnostyczne
- sfabrykowane istnienie całego szeregu fałszywych chorób, zaburzeń i syndromów
- prawdziwa liczba zgonów spowodowanych przez medycynę
— władze medyczne kłamią i wymykają się odpowiedzialności od WIELU dziesięcioleci.
A wszystko to nie obejmuje historii oświadczeń władz ds. zdrowia publicznego o epidemiach, które okazały się niewypałami.
Nie obejmuje też ogólnej historii medycyny rockefellerowskiej, która opiera się na niedorzecznym przekonaniu, że istnieją tysiące odrębnych i różnych chorób, z których każda jest spowodowana przez zarazek, który musi być leczony lekiem przynoszącym zysk.
Nie obejmuje też historii bezwzględnego tłumienia innowacyjnych terapii opracowanych przez osoby, które działają poza głównym nurtem.
Dlatego podejrzenie jest uzasadnione. Jest absolutnie konieczne. Przy czym słowo „podejrzenie” to ogromne niedopowiedzenie.
Nie ufam badaczom, którzy po prostu twierdzą, że izolują wirusy.
Jeśli chodzi o tak zwane podstawowe elementy budulcowe WIELU tak zwanych chorób — którymi SĄ „wirusy” — wszystkie odkrycia i badania SĄ PRZEPROWADZANE przez wtajemniczonych [insiders] w ich niedostępnych laboratoriach. Bez niezależnych świadków. Bez odpowiednio wykształconych świadków, którzy mogą obserwować i kwestionować każdy krok „przyjętej metody” izolacji nowych wirusów.
Szczerze mówiąc, trzeba być szalonym, aby zaakceptować wszystko, co pochodzi z tych laboratoriów należących do klubu dla wtajemniczonych [insider-club labs].
A więc NIE. Nie akceptuję takich ustaleń.
Zanim opiszę, w jaki sposób osoby z zewnątrz POWINNO się dopuszczać jako świadków do uczestnictwa w tajnych pracach laboratoryjnych, podam dwa cytaty do rozważenia.
Definitywnie pochodzą z głównego nurtu i od elitarnych redaktorów jakże elitarnych czasopism medycznych. Redaktorzy ci od dziesięcioleci czytają, zgłębiają, badają i promują tę fałszywą zasłonę z opublikowanych materiałów medycznych. Materiałów, które sami opublikowali. Dlatego są to WYZNANIA.
PIERWSZY: „Po prostu nie można już dłużej wierzyć w wiele opublikowanych badań klinicznych ani polegać na osądzie zaufanych lekarzy lub autorytatywnych wytycznych medycznych. Nie podoba mi się ten wniosek, do którego powoli i niechętnie doszłam przez dwie dekady jako redaktor The New England Journal of Medicine”. (Dr. Marcia Angell, NY Review of Books, 15 January 2009r., „Firmy farmaceutyczne i lekarze: historia korupcji)
DRUGI: „Sprawa przeciwko nauce jest prosta: znaczna część literatury naukowej, być może połowa, może być po prostu nieprawdziwa. Dotknięta badaniami z małą wielkością próby, drobnymi efektami, błędnymi analizami badawczymi i rażącymi konfliktami interesów, wraz z obsesją podążania za modnymi trendami o wątpliwej wadze, nauka zwróciła się ku ciemności…”
„Pozorna endemiczność złych zachowań badawczych jest niepokojąca. W swoim dążeniu do opowiedzenia fascynującej historii naukowcy zbyt często rzeźbią dane, aby pasowały do ich preferowanej teorii świata. Albo dopasowują hipotezy do swoich danych. Redaktorzy czasopism również zasługują na sprawiedliwą część tej krytyki. Pomagamy i podżegamy do najgorszych zachowań. Nasze przyzwolenie na bycie czynnikiem wpływu napędza niezdrową rywalizację o miejsce w kilku wybranych czasopismach. Nasze zamiłowanie do „znaczenia” zanieczyszcza literaturę wieloma statystycznymi bajkami… Czasopisma nie są jedynymi nikczemnikami. Uniwersytety toczą nieustanną walkę o pieniądze i talenty…” (Dr Richard Horton, redaktor naczelny The Lancet, w The Lancet, 11 kwietnia 2015r., tom 385, „Offline: Czym jest 5 sigma medycyny?”)
Podejrzenie jest uzasadnione. To absolutnie konieczne. I znowu „podejrzenie” to ogromne niedopowiedzenie.
Ponad rok temu wspomniałem, jak należy przeprowadzić badania nad izolacją wirusów – jeśli słowo „badania” w ogóle ma tu jakieś zastosowanie.
A teraz rzucam to jako wyzwanie całemu klubowi wtajemniczonych wśród wirusologów, z których wszyscy twierdzą, że ich ustalona metoda znajdowania i sekwencjonowania nowych wirusów jest naukowa i rygorystyczna:
Postawmy ekipę filmową na miejscu. Podczas gdy pracujecie. W waszym laboratorium. Patrzącą wam przez ramię i rejestrującą każdy wykonywany ruch.
A wraz z ekipą filmową, postawmy kilku kompetentnych, zewnętrznych, niezależnych badaczy. Ludzi, którzy zwykle nie są wam przyjaźni. Ludzi, którzy są wnikliwi. Być może osoby takie jak dr Stefan Lanka, dr Andrew Kaufman, dr Tom Cowan.
Gdy ekipa filmowa będzie pracować, a wy prowadzić i opisywać krok po kroku swoją „izolację” nowego wirusa, osoby z zewnątrz będą mogły wam przerwać w dowolnym momencie i zadawać pytania. Dogłębnie.
„Dlaczego właśnie to zrobiłeś?” „Dlaczego nie nagrałeś tego kroku?” „Wyjaśnij odpowiedź, którą właśnie mi udzieliłeś. Ona nie ma sensu”. „Dokładnie, co właśnie wycofałeś z roztworu w naczyniu i skąd wiesz co to było?”
To nie są działania public relations ani edukacyjny film dokumentalny dla studentów medycyny. To jest właśnie RZECZYWISTOŚĆ. To są badania dotyczące twoich badań. Żadne chwyty nie są zabronione.
Dajesz wymijającą odpowiedź na pytanie, zasłaniasz się niejasną ogólnikowością, próbujesz wykorzystywać stanowisko – zostajesz przybity do ściany. Wszystko na filmie.
TO jest procedura, której chcę.
Od początku do końca. Włącznie z tym tak zwanym sekwencjonowaniem „nowego wirusa”.
A wtedy wiedzielibyśmy znacznie więcej o tym, co faktycznie robicie, a czego nie robicie w swoich laboratoriach. Wobec braku tego, co proponuję i wymagam, NIE MA POWODU, ABY ZAKŁADAĆ, ŻE PROCES IZOLACJI WIRUSÓW JEST PRAWIDŁOWY.
Wirusolodzy, wasza praca ma wpływ na każdego człowieka na Ziemi. Gruntowny. Aby to zobaczyć, w dzisiejszych czasach wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, za czymś, co nazywa się „COVID”. Pochodzi z tak zwanego odkrycia SARS-CoV-2.
Patrzę na was, wirusologów, jak na nadwornych magów, wróżbitów i arcykapłanów, którzy otaczali i doradzali przywódcom plemion i narodów w czasach starożytnych.
Ci „eksperci” gromadzili się z przywódcami w swoich bardzo prywatnych pokojach i snuli historie i prognozy oraz zalecali strategie radzenia sobie z rzekomo trwającymi i zbliżającymi się kryzysami.
A potem ci przywódcy podejmowali działania, które wpływały na życie wszystkich ludzi.
Tak jest i teraz. Z wami wirusologami.
Więc moje żądania mieszczą się całkowicie w granicach. Jeśli macie odrobinę uczciwości i zatrzymacie się i zastanowicie, to czego żądam okaże się prozaicznie proste:
Rozliczacie się z każdego podjętego kroku. W czasie rzeczywistym. Tam gdzie pracujecie. Właśnie tam poddajecie się szczegółowej kontroli niezależnych osób z zewnątrz.
To moje minimum wymagań.
I rzucam wyzwanie każdemu naukowcowi, analitykowi, badaczowi, lekarzowi, naukowcowi, reporterowi, niezależnemu dziennikarzowi, który twierdzi, że to, czego żądam, nie jest konieczne. Mylicie się. Śmiertelnie się mylicie.
Albo nie przemyśleliście sprawy, albo kłamiecie.
Ktoś mi powie, że to, czego żądam jako dowodu, jest niemożliwe. To się nigdy nie wydarzy. „Oni” nigdy by na to nie pozwolili. Nigdy nie wpuściliby niezależnych ludzi z zewnątrz do swoich świętych laboratoriów.
Myślicie, że tego nie wiem?
Jeśli osoby z zewnątrz nie mogą dostać się do ich laboratoriów, to co wam to mówi?
Ale ktoś powie: „Musimy po prostu polegać na najlepszych dowodach, jakie mamy”.
Nie, nie musimy. Ponieważ najlepszym dostępnym dowodem jest brak dowodów.
W ogromnym morzu śmiercionośnych kłamstw medycznych, morzu, które istnieje od ponad stu lat (w rzeczywistości znacznie dłużej), jeśli eksperci powiedzą wam, że odkrywają wirusy w laboratoriach, do których nie możecie wejść, i powiedzą, że musicie im uwierzyć, a wy to kupujecie to…
Mam mieszkanie na sprzedaż, po drugiej stronie księżyca. Tylko gotówka, bez opłat.
Proszę bardzo: wirusolodzy mówią i piszą, że znaleźli fioletowego mężczyznę z różowymi włosami, zielonymi ustami i czterema ramionami żyjącego tysiąc mil pod powierzchnią planety w następnym Układzie Słonecznym. I, że on powoduje choroby.
Potem mówią: „Udowodnijcie nam, że się mylimy”.
Co więcej, mówią: „Nie możecie patrzeć jak pracujemy, kiedy odkrywamy takie stworzenia”.
Wniosek: fioletowy człowiek nie istnieje.
Wirusolodzy, napiszcie do mnie, kiedy wpuścicie moich ludzi do swojego laboratorium.
A do tego czasu – spadajcie.
Drogi czytelniku, tu kwestią jest zaufanie, a nie dane.
Jeśli chodzi o „wykrywanie wirusów”, nie ma wiarygodnych danych. Na zewnątrz mówi się nam, że to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, jest niepodważalne. Kropka.
Mówi się nam, że po prostu i tak nie zrozumiemy, co robią profesjonaliści. Problemem jest nasz brak wiedzy, brak wyszkolenia.
Jesteśmy chłopami od harowania w polu. Ten lepszy, baron, jest w swoim zamku na szczycie góry. Planuje nasze życie, opiekuje się nami.
Jasne. Oczywiście. O, jejku.
Brzmi znajomo. To prawie jak historia świata.
Albo przynajmniej tak było, dopóki ludzie, którzy przyszli przed nami, w końcu wyznaczyli terytorium zwane wolnością, które polegało na otwieraniu zamkniętych drzwi i odkrywaniu, co się za nimi kryje.
Rozważmy prosty przykład: mafię. Oni też planują za zamkniętymi drzwiami. Wymyślają metody dokonywania zbrodni. Rejestrują swoje zyski. W końcu prokurator ogłasza: „Udało nam się dostać do ich ksiąg. Zobaczyliśmy szczegóły. Dokonaliśmy aresztowań”.
Chcę, aby moi niezależni księgowi dostali się do ksiąg wirusologów. Ale nie po fakcie. Chcę, żeby moi ludzie BYLI tam, podczas gdy wirusolodzy tworzą te księgi, wpis po wpisie, w laboratorium.
„Dlaczego właśnie dokonałeś tego wpisu? Skąd wziął się twój wniosek? Kogo próbujesz oszukać? Po prostu fabrykujesz te rzeczy? Wiesz, to się nazywa zorganizowana przestępczość [RICO]. To sprawa tej kategorii. Kontynuacja działalności przestępczej. Wsadzą cię na długi czas…”
I nagle wysoki i potężny wirusolog, który potrafił oszukać świat swoją krzątaniną, który wie, jak uchodzić za wybitnego pod każdym względem, czuje wgniecenie w swojej zbroi. Duże wgniecenie. Czuje własną krew.
I zaczyna mówić.
Chce zawrzeć umowę. Sypie swoich kolegów. Demaskuje całe oszustwo.
„…Nie rozumiesz. To pieniądze. To wszystko przez pieniądze. Stąd się to wzięło. Musimy wykonywać taką pracę. W przeciwnym razie będziemy głodować. Odetną nas. Znam ludzi z komitetów finansujących. Podam ci ich nazwiska. Oni też dostają rozkazy. To wszystko działa jak system. Mogę ci to rozrysować. Nie mogę iść do więzienia. Mam rodzinę. Płacę osiemdziesiąt tysięcy rocznie tylko po to, żeby wysłać moje dzieci na studia. Mam hipotekę i domek na Przylądku…
Cały blef pęka i flaczeje, a my w końcu zaczynamy słyszeć słowa, które rozumiemy. Słowa spowiedzi. Przyziemną, brudną prawdę.
W zamku na wzgórzu nigdy nie było żadnej wielkiej tajemnicy.
To było tylko przelewanie pieniędzy. Brudnych pieniędzy. Z ręki do ręki.
„Nauka” była fasadą.
„…Widzisz, to działa w ten sposób. Firmy farmaceutyczne muszą mieć nowe wirusy. Dla każdego fałszywego wirusa opracowują prawdziwy lek i prawdziwą szczepionkę. To marketing. To właśnie robią. To właśnie robili od zawsze. To jest o wiele większe, niż ktokolwiek może sobie wyobrazić. Ja jestem tylko małą rybką. To duzi chłopcy prowadzą całe przedstawienie. Płacą Kongresowi i FDA. Płacą wszystkim…”
Wciąż mówi. Nie może przestać. Jest już daleko od „izolacji, oczyszczania i sekwencjonowania”. Te rzeczy są w jego lusterku wstecznym. Teraz walczy o wolność od więzienia. Teraz mówi prawdę.
I te wszechobecne ciężkie chmury nad polami, gdzie my, chłopi, harujemy, rozwiewają się. Powietrze jest świeższe.
Oddychamy łatwiej.
Taka gruba ryba jest doprawdy małym, skurczonym człowieczkiem — kiedy prowadzą go zakutego w kajdany.
______________
Uzupełnienia:
Wirus kłamstwa i konsekwencje nieistnienia
Ostatnio wzrosło zainteresowanie jednym lub dwoma dokumentami, które cytowałem kilka miesięcy temu. Dokumenty te ujawniają oszustwo u samych podstaw testu na wirusa, który nie istnieje. Dokumenty, napisane przez twórców testu, […]
______________
Co oni nam mogą czyli jakie wpływy ma Big Pharma?
Są teraz bogatsze i potężniejsze niż kiedykolwiek. W niektórych przypadkach mogą nawet decydować o rządowej polityce zdrowotnej. −∗− W menu na dziś danie dokumentalne. Materiał filmowy podsumowujący ponad roczne badania […]
______________
Substytuowanie wirusa czyli jak wygramy
Jak widać, istnieje teraz świat, w którym ludzie są w ten sposób zahipnotyzowani. Możesz im powtarzać, aż zsiniejesz na twarzy, jakie są dane [i] fakty – to nie ma znaczenia. […]
______________
Narzędzia korporacyjnego systemu medycznego
Bez względu na okoliczności, pójście lub przyjęcie do jakiegokolwiek szpitala stało się niezwykle niebezpieczne, zwłaszcza jeśli wykazywane objawy są uważane za związane z covid, takie jak przeziębienie, grypa, zapalenie płuc […]
______________
Okiem lekarza – implozja profesji
Rząd najwyraźniej osiągnął to, czego próbowali ubezpieczyciele medyczni, komisje lekarskie i szpitale, ale jeszcze im się nie udało: całkowitą kontrolę umysłu lekarzy. I wraz z tym umarł ostatni ślad szacunku, […]
Tylko nie informujcie o tym tekście naszego Grzesia Dyndały, bo to mąż, o pardon, oczywiście bloger zmieszany i sam tu nie zajrzy, ale jak przeczyta, to jeszcze co wymyśli i się narobi… :)
Wirus SARS-CoV-2 nie iestnieje. A inne wirusy? Rinowirusy powodujące przeziębienie też nie istnieją? Wirus grypy też nie istnieje? A bakterie istnieją? Jest nagranie, jak ktoś w laboratorium izoluje bakterię? Wpuściliby każdego z ulicy do laboratorium, w którym jakoby bakterie wykrywają?
Przykro mi, panie Grzegorzu. Z denialistami nie gadamy! :))
Kto mieczem wojuje…
Piotr i Paweł…
LINK
_____________
LINK (także ciekawe komentarze)
A po co leki na coś, czego nie ma?
To szczególne poczucie logiki pana widzę nie opuszcza…
Jeszcze raz: nikt nie twierdzi, że ludzie nie chorują. Choroby górnych dróg oddechowych nie zniknęły i mają swoje przyczyny.
Problem polega na tym, że ktoś próbuje grubymi nićmi uszyć nam dodatkową przyczynę tych schorzeń i w dodatku tak straszną, że ho ho. A jak przychodzi co do czego, to pan twierdzi, że ‘istnieją tysiące badań’, a w dokumentach CDC i FDA jakoś tego nie widać. I to wszystko.
Ależ Pan GPS się z tezą artykułu zgadza w 100%, cytuję, co napisał:
Problem w tym, że żaden krytyk tysięcy doświadczeń wykazujących istnienie wirusów i ich chorobotwórczych funkcji nie potrafi wskazać żadnych błędów w tych badaniach. Krytycy są bardzo ważni, ale tylko tacy, którzy potrafią przeprowadzić eksperymenty pokazujące błędy, czy luki, w badaniach, które krytykują. Denialiści jeszcze nigdy żadnych badań czy doświadczeń przeczących nauce nie przeprowadzili – to są czystej wody propagandyści, operują tylko słowem, manipulują słowami. A nauka to wiedza empiryczna.
Jak pokazać luki i błędy w badaniach, które są tajne?
Jeśli badania są tajne, to nikt o nich nie wie, a więc nie jest to jeszcze żadne odkrycie naukowe. Odkrycie, jak sama nazwa wskazuje, to coś jawnego. Luki wyszukuje się w odkryciach naukowych.
Skoro więc nie można wejść do laboratorium, gdzie izolowane są wirusy, czyli izolacja wirusów jest tajna, zatem wirusy nie są odkryciem naukowym, czyli izolacja wirusów nie jest nauką.
Skoro nie można wejść do laboratorium, gdzie wykrywane są bakterie, czyli odkrycie bakterii jest tajne, zatem bakterie nie są odkryciem naukowym, czyli badanie bakterii nie jest nauką. Bakterie nie istnieją. Zgadza się?
Jest Pan brutalny. :))
Autor tego felietonu to kumaty człenio odznaczający się krytycznym myśleniem, odwagą a przede wszystkim kochający do bólu logikę, po prostu moja bratnia dusza. Polecam czytać takich chłopaków, bo naprawdę warto.
Powyższy wpis oraz sam felieton źródłowy noszą datę 03 lutego 2022r.
To teraz proszę posłuchać co dr Zbigniew Hałat ma do powiedzenia n/t ‘laboratoriów’ i ‘badań’.
Wywiad ukazał się 14 stycznia 2022r. Siłą rzeczy nie mógł czytać żadnego z tych tekstów.
Całość trwa ok. 50min. Dla niecierpliwych od 21 minuty.
Kowidianizm – czy to już ludobójstwo – Dr Zbigniew Hałat, 14 stycznia 2022
Ale już Rappaport mógł spokojnie Hałata przeczytać i wykorzystać. Sądzę, że każdy amerykański “Rappaport” doskonale zna język polski.
Nie czyta i nie słucha. Ale chciałbym, aby tak było.
Jon RappOport. Ze skeczem ‘Sęk’ z Dudka ten pan ma niewiele wspólnego.
Bardzo proszę. Bez rozdawania paszportów. Codziennie w mediach widzi/słyszy/czyta pani ludzi o nazwiskach z końcówką ‘-ski/-ska’, którzy niewiele mają z nami wspólnego.
Święta racja :)